Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Uzależnienia - Seksoholizm - co zrobić z małżeństwem?!

Anonymous - 2012-04-14, 13:35

Tak się zastanawiam czy ze mną jest coś nie tak?! Nie wiem dlaczego ale u mnie osoba uzależniona to osoba chora która nie panuje nad sobą i robi rzeczy których normalnie jako osoba zdrowa nigdy nie zrobiła. Wiem że to co potrafią robić alkoholicy, seksoholicy często jest nie do przyjęcia tu mam namyśli jeśli chodzi o alkohol to o połączanie tego z przemocą a jeśli chodzi o seksoholizm to pedofilia itp. Gdyby mój ojciec czy mąż zrobił coś takiego na pewno ciężko byłoby mi to wybaczyć ale zauważyłam też że uzależnienia postępują zaczynają się łagodnie tak że praktycznie nic nie widać po tej osobie że jest coś nie tak a potem jest co raz gorzej i gorzej....

Mi doświadczenie z moim tatą i mężem pokazało że trzeba szybko i konsekwentnie reagować na oznaki uzależnienia a przede wszystkim mieć wsparcie w osobach bliskich. Moja mama starała się ukrywać alkoholizm taty, co najlepsze sama się do tego alkoholizmu po części przyczyniła robiąc za kierowcę w każde możliwe święta czy okazje do spotkań. Kiedy wszystko wyszło na jaw cała rodzina się zmobilizowała do ratowania taty.

Gdy dowiedziałam się że mój mąż ma problem również cała rodzina przeprowadziła na niego "szturm" byle tylko uświadomić mu że to co robi jest złe i że musi coś z tym zrobić dla siebie i rodziny. Nie ukrywałam nic, od razu głośno powiedziałam co robi mi i dziecku.

landis85 Z mojego doświadczenia któremu uzależnionemu nie powiesz co ma wybrać oczywiste jest że wybierze nałóg niestety. Mój mąż też dostał taki warunek i zostawił mnie ale to nie wykluczyło mojej upartej walki by uświadomić mu że jest z nim źle. Może dlatego że ja mam poczucie że wszystko można i jestem bardzo uparta.

Też się zastanawiam tak jak lena dlaczego Eromik tyle to u Ciebie trwało:(

Najgorsze jest dla mnie też to że nawet jeśli osoba uzależniona pokona nałóg to jest tyle okazji by znów do tego wrócić, ciągle pokusy ze wszystkich stron. Mojego tatę często ludzi częstują alkoholem choć wiedzą co przeszedł nie wiem czy z grzeczności czy chcą sprawdzić czy wyzdrowiał i faktycznie nie pije to samo często znajomi potrafią obecności mojego męża poruszać tematy na temat seksu i porno już nie wspomnę o telewizji, internecie czy gazetach gdzie tego wszystkiego jest pełno:(

Anonymous - 2012-04-14, 14:58

Dziewczyny...
Jestem również żoną seksoholika, i od jakiegoś czasu chodzi mi pomysł, by takie osoby jak ja i wy mogły się spotkać na Sycharze na osobnej zakładce oraz na skypie. Zakładka powstała i działa, a od pewnego czasu spotykamy się również na skypie z Eromik. Rozmawiamy i się wspólnie modlimy, może chciałybyście do nas dołączyć ? Zainteresowanym wyślę, adres mojego skypa na priva.
Pozdrawiam
tereska

Anonymous - 2012-04-14, 15:54

regina moja tesciowa rowniez troche sie przyczynila do nalogu mojego meza
pare razy otwarcie zasugerowala mi ze skoro tyle razy poszedl na inne kobiety co cos musialo mu nie odpowiadac ...no bo jakas przyczyna musiala byc /tak mowila...
jak wprowadzilam separacje od lozka i stolu to tesciowa mu obiadki i sniadanka podawala u siebie w domu
obecnie dalej zaprasza go na obiadki, bo twierdzi ze trzeba wybaczac...
kiedy moi rodzice chcieli porozmawiac z moim mezem tak powaznie to najbardziej oburzona byla tesciowa, bo po co moi rodzice sie wtracaja...

Anonymous - 2012-04-14, 17:16

landis85 napisał/a:
pare razy otwarcie zasugerowala mi ze skoro tyle razy poszedl na inne kobiety co cos musialo mu nie odpowiadac ...no bo jakas przyczyna musiala byc /tak mowila...


Ja też tak tłumaczyłam swoje zdrady. Brakami, tym, że mąż mnie zaniedbuje, nie zauważa, lekceważy, "zdradza" z grami komputerowymi, nie angażuje się w tworzenie domu, nie chce dziecka itd.

W czasie, kiedy byłam na manowcach uważałam się za ofiarę i że odpłacam pięknym za nadobne, ot takie głupie myślenie.... :(

Na szczęście gdzieś to myślenie się skończyło, widzę w tym palec Boży i Jego miłość do mnie, że jakimś cudem, bo to musiał być cud, skończyłam z tym - choć zachowanie męża nie zmieniło się ani na milimetr. Nie szkodzi, wiem teraz, że to ode mnie zależy, jak ja będę żyła, według jakich wartości. I usprawiedliwianie się tym, że małżonek robił to i tamto jest zwyczajnie niemądre.

Nie dajcie więc sobie wmówić, że zdrady mężów to w jakiejś części Wasza wina.

Życzę Wam wytrwałości i oby Bóg zechciał tak samo zadziałać na Waszych mężów tak jak na mnie zadziałał, by sami zechcieli zmienić coś w swoim życiu.

Pozdrawiam. :)

Anonymous - 2012-04-14, 18:24

Ciesze się , że to napisałaś. Fajnie , że coś w Tobie się zmieniło. Kiedy w moim mężu tak się coś zmieni? On ciągle mi pisze , że to ja jestem wszystkiemu winna i ,że ja niszczę naszą relacją swoim zachowaniem nieprzebaczenia.
Anonymous - 2012-04-14, 21:42

Regina22 napisał/a:
Może dlatego że ja mam poczucie że wszystko można i jestem bardzo uparta.


Regino kiedy czytam co piszesz, to wydaje mi się, że to wszystko takie proste....wystarczy upór i świadomość wszystko moge...

o jakim uzależnieniu mówimy... cała rodzina sie zmobilizowała i to uświadomiło nałogowcowi jego problem? w takich przypadkach to ja się zgodze świadomość utraty rodziny, że się odsunęli i potepili coś kims wstrząsnęło... ja jak mówie o uzaleznieniu to jednak mam na mysli te przypadki, które, ty okreslasz jako trudne do wybaczenia....

jak myslisz czy wtedy te cechy charakteru o jakich mówisz nie są dowodem współuzależnienia... dam rade, jestem silna, uparta... nic nie moge ja a i niewiele może sam uzalezniony tylko terapia, odwyk, grupowe wsparcie może coś pomóc.....profesjonalna pomoc nie zas takie tam moje cechy charakteru... one mnie moga tylko pomóc uporać sie z tym co przeżywam, że na coś sie nie godze


pytacie dlaczego ktos tak długo trwał.... bo to z początku jest tak włąsnie dam rade, jestem silna, potem już sie jest wspoluzaleznionym od problemu

Czy 18 lat to duzo, czy 7 duzo... najtrudniej sie przyznac że samemu sie ma problem....osoba zdrowa nie wchodzi w relacje chore...coś jest w nas że takie ralacje wchodzimy i dopóki tego sie nie przerobi co, a najpierw nie uświadomi co dopóty sie trwa...potem przychodzi chęć życia lepszego niż mam....i to czasami trwa u różnych osób róznie

Anonymous - 2012-04-14, 22:27

bywalec Myślisz że mogę być współuzależniona?

To co napisałam oznacza dla mnie że naprawdę można wyjść z uzależnienia! I tak jak opisywałam wcześniej nie można z tym zostawać samemu dlatego często podkreślam role rodziny i przyjaciół w uświadomieniu człowiekowi uzależnionemu ze ma problem.
W każdym przypadku ciężkim czy lekkim powinno się zrobić wszystko co można by takiej osobie pomóc i nie mówię że kosztem siebie.
Stawia się granice, konsekwentne i stanowcze zachowanie, nie krycie problemu przed innymi, nie ratowanie z opresji.

Mówiąc też że jestem silna i uparta mam na myśli to że nie poddam się w walce o zdrowie mojego męża czy to jest złe? czy złe jest to że nie poddaje się, nie biorę separacji, rozwodu, nie krzyczę, nie wściekam się, nie obrzucam go obelgami za każdym razem jak coś się stanie, nie wypominam mu wszystkiego. Moja postawa wsparcia nie polega na wspieraniu go w uzależnieniu ale w walce z nim, w walce z swoimi słabościami.

Ja widziałam po moim tacie który o mało nie zapił się na śmierć, który obrzucał nas błotem, szarpał nas i mamę na naszą złość reagował agresją. Był strach, były obawy, była chęć wycofania się, ucieczki, zostawienia go niech się wykończy. Ale nikt się poddał, modlitwa, pielgrzymki, msze święte, wsparcie rodziny, trwało ale się udało wyszedł dzięki terapii ale nie poszedł by na nią gdyby nie my jego najbliżsi. Później poznałam mojego męża nie wiedziałam że jest uzależniony, po ślubie dopiero zauważyłam jak znikają ogromne sumy pieniędzy, straciłam dziecko po tym jak się dowiedziałam jakie kontakty miał po ślubie, o całe swoje uzależnienie obwiniał mnie i tylko mnie, prawie mnie wciągnął w nałóg, urodziłam dziecko zostawił mnie niedługo po porodzie wybierając porno i znajomości. Bywalcu myślisz że to takie tam?

Jestem silna bo to przetrwałam, bo nie poddałam się uzależnieniu, walczę bo wierzę że można i każdego dnia widzę przemianę w moim mężu.

I nie zachęcam tu do bycia ofiarą, jeśli dochodzi do przemocy, jest zagrożenie życia, ktoś nie radzi sobie z tym wszystkim. Wskazana jest separacja, terapia, wsparcie.

Anonymous - 2012-04-14, 22:58

Regina22 napisał/a:
Bywalcu myślisz że to takie tam?


nie, nie myśle, wiem za to bo cała gama twoich wypowiedzi świadczy że jestes współuzalezniona... plus do tego DDA...

myslisz, że masz kontrole nad mężem, myslisz że coś możesz...
tu twój bład nic nie możesz...masz tyle ile kontrolujesz i wymuszasz...

przestaniesz o tym myślec, sie bac, jak zaprzestaniesz kontrolowac wygrasz
- dziś masz tyle ile wymusiłaś...nadal sie boisz,

bo to nie mąż robi jak uważa za stosowne, ale jak ty mu karzesz, jak wymuszasz, jak kontrolujesz...on na razie sie boi konsekwencji... na razie ich nie doświadcza, ty jak mówisz go z tego wyciągasz...co bedzie jak przestanie sie bac ciebie, opinii innych? jak przestanie być ważna rodzina, znajomi ich opinia o nim

wtedy co zostaje do kontrolowania, do wytykania wyedy jest bezsilność

Anonymous - 2012-04-15, 08:55

tereska napisał/a:
On ciągle mi pisze , że to ja jestem wszystkiemu winna


moj za to mowi mi ze ja nie jestem winna tylko on , nigdy nie powiedzial mi ze to przeze mnie, wrecz powtarzal ze zasluguje na kogos lepszego...
ale zdaje sobie juz sprawe ze swieta nie bylam

bywalec napisał/a:
potem przychodzi chęć życia lepszego niż mam....

u mnie przyszedl ten moment po 3 latach
ale nie pisalam ze ja chce isc o "krok dalej" , w piatek chce jechac do sadu biskupiego na rozmowe, wczesniej mialam kontakt mailowy i odp ze mam szanse i ze moge pisac skarge powodowa, jednak chce jeszcze porozmawiac osobiscie, z jednej strony przysiegalam na dobre i zle a z drugiej nie wyobrazam sobie juz zycia z mezem, nie po tym wszystkim co zrobil :roll:
ale zobacze po tej rozmowie co dalej
poza tym jestem tez na 12 krokach (8) chcialabym podjac ostateczna decyzje po zakonczeniu krokow dopiero

Anonymous - 2012-04-15, 10:10

Bywalec Pokaż mi które wypowiedzi świadczą o moim współuzależnieniu czy o DDA.
Czytałam wczoraj Ks. Marka Dziewieckiego na temat współuzależnienia http://www.opoka.org.pl//...aleznienie.html
Zastanawiałam się pól nocy i nie widzę w mojej postawie niczego złego.
"myslisz, że masz kontrole nad mężem, myslisz że coś możesz...
tu twój bład nic nie możesz...masz tyle ile kontrolujesz i wymuszasz... "

Nie mam już kontroli nad mężem przyznam że miałam ale przestałam śledzić i bawić się w detektywa. Myślę że mogę i wiem że mogę i to co mogłam zrobiłam.
" dziś masz tyle ile wymusiłaś...nadal sie boisz," Strach zawsze będzie to nieuniknione po takich przejściach ale umiem sobie z nim radzić, nie paraliżuje mnie, nie załamuję się.

"bo to nie mąż robi jak uważa za stosowne, ale jak ty mu karzesz, jak wymuszasz, jak kontrolujesz...on na razie sie boi konsekwencji... na razie ich nie doświadcza, ty jak mówisz go z tego wyciągasz...co bedzie jak przestanie sie bac ciebie, opinii innych? jak przestanie być ważna rodzina, znajomi ich opinia o nim"

A co ja mojemu mężowi kazałam, co na nim wymusiłam??? Zrobiłam to co musiałam. Postawiłam granice, mocno zareagowałam na to co robi, powiedziałam że się na to nie godzę. On jako uzależniony nawet nie widział do końca o co mi chodzi bo sam nie uważał że to co robi to coś złego tak samo jak dla alkoholika alkohol to nic złego tak samo dla niego zdrada to nic takiego. Wyprowadził się, pobył sam a potem z rodziną staraliśmy się uświadomić co robi złego. Żadnej osoby uzależnionej nie można zmusić do leczenia Nie zaprowadzi jej się na siłę i nie każe iść do lekarza jeśli sama nie powie głośno przed samym sobą i innymi. " Jestem seksoholikiem, proszę pomóżcie mi bo sam sobie nie dam rady" To powiedział mój mąż i to było dla mnie najważniejsze.

Teraz walczy z uzależnieniem, czy jest to dla mnie destrukcyjne? Nie jest! Nie siedzę i nie płaczę, nie wpadam w depresję, nie doszukuję się. Ma wolną rękę odbudowujemy rodzinę gdzie w tym wszystkim jest moje uzależnienie?!

Wspieram go w leczeniu i zdrowieniu a nie w pozostawianiu w nałogu a już tym bardziej nie kontroluje i nie wytykam bo nie mam co. Jestem dumna ze mam męża który walczy ze swoimi słabościami, który przestał krzywdzić i wie że to co robił było złe.

I naprawdę nie wyobrażam sobie bym miała go zostawić i powiedzieć radź sobie sam. Jesteś chory, lecz się jak się wyleczysz to pomyślę czy coś z tego będzie. To nie jest już ten sam człowiek co przed przyznaniem się do nałogu z każdym dniem jest lepiej. Wpadł w dołek sam na własne życzenie i teraz z niego wychodzi ja jestem wsparciem bo wiem że robi to dla siebie i rodziny a nie bo ja każę czy na odczepne.

Anonymous - 2012-04-15, 13:30
Temat postu: wątpliwości.
Kod:
Tak sobie czytam to forum już od dawna.... Jednak zbulwersowany postawa rozmowczyn Reginy, postanowilem coś napisać.... Czy aby napewno, rada typu zostaw tego czlowieka, nie jest próba przeniesienia własnych frustracji, własnej niemocy i bezsilności? Uważam, że dawanie tego typu Reginie, która pelna jest woli walki, mającej i wyrazajacej swoje cele bardZo jasno i konkretnie, jest conajmniej niestosowne. Zachowujecie się drogie panie jak typowi odbieracze radości. Przecież na tym forum propagowane jest mocno motto, że dopóki walczymy, dopóty mamy szanse na wygraną. Poza tym, czy w ewangelii jest choć jeden przypadek opisany, kiedy to Chrystus odmawia pomocy temu, kto o nią prosi? Powolujecie się na przypowieść o synu marnotrawnym. Może lepiej w tym przypadku wziąć sobie do serca słowa "kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień". Moim skromnym zdaniem choroby natury psychicznej są takie same jak choroby fizyczne. Więc czyż aby napewno chorego zostawia się bez pomocy? CZy zostawicie drogie panie chorego na zapalenie płuc samemu sobie, aby skrajnie wyczerpany fizycznie zrozumial że jest chory? Ledwo żyjący doczlapie się do lekarZa. Zdąży albo i nie. I co wtedy? Podobno od ślubu stajemy się jednym ciałem.
Tobie Regino22 wszystkiego co dobre. Cieszę się że ty już się rozeznalas.


[ Dodano: 2012-04-15, 13:54 ]
Landis, a w momencie ślubu sobie wyobrazalas życie z mężem? Chrystus pewnie też sobie wyobrażał lepszych nas, pewnie też miał jako człowiek momenty, kiedy chciał lepszego życia. Pamiętaj. Sąd biskupi to tylko ludzie. Najwyżej pomogą Tobie sprzątać zabawki. frustracja mnie dopada. Pomimo tak wirokiem religijności, ciągle nie zyjemy z małżonkami, tylko z wyobrazeniami o nich...a kiedy się okazuje kim naprawdę są, wielu z nas wykorzysta każda szansę żeby ratować swój tyłek. Polecam dodatkowo tyle samo sił włożyć w ratowanie malzenstwa, co w zalatwianie formalnosci przed sądem biskupim. Nie boisz sie, że to co ewentualnie orzekna będzie zwykla, ludzka pomyłka? Pozdrawiam.

Anonymous - 2012-04-15, 14:02

Regina22 napisał/a:
Bywalec Pokaż mi które wypowiedzi świadczą o moim współuzależnieniu czy o DDA.



-Nie wiem co mam robić? Jesteśmy z mężem już prawie 3 lata po ślubie. Znamy się 6 lat przed ślubem zobaczyłam że mąż ma w telefonie wiadomości o treści erotycznej tłumaczył mi to stresem przed ślubem w większość osób twierdziła że to normalne ja wiem i wiedziałam że to nie jest normalne ale mimo to doszło do ślubu może wierzyłam że faktycznie to tylko stres?

- tym razem sytuacja się powtarza choć jakiś długi czas wierzyłam że jest już wszystko dobrze ale nie było on po prostu lepiej ukrywa to co robi.

-Nie wiem co robić, jak pomóc, jak to wszystko przetrwać? Jestem zagubiona.

- nie potrafią go z tego wyciągnąć a nawet jeszcze bardziej go w tym pogrążali tłumacząc że przecież to lepsze od zdrady fizycznej, że dużo osób to robi.

- Martwię się też o nasze dziecko nie chce by przez mój stres coś się stało dlatego czasami zastanawiam się czy walka z tym ma jakiś sens?! Gdzie jest granica wytrzymałości?! Mam nadzieję że damy radę.

- Porozmawialiśmy kolejny raz o podjęciu leczenia, mam nadzieję że tym razem uda się.

- ja wiem że mój mąż wielokrotnie tego dna sięgał i był na dnie ja do niego wyciągałam rękę.

- Mój mąż jest dobrym mężem wyłączając oczywiście tą wierność i szczerość.



starczy...

widzisz Regino masz żal do mamy, że tak długo czekała, że nie widziała, że mogłą inaczej...ty działasz podobnie. Myslisz, że mama nie prosiła, groziła, błagała jak ty? moze inaczej ale z takim samym skutkiem czyli nikłym...inaczej nie znaczy ze nie robiła.

piszesz ojciec wyszedł z tego, bo rodzina sie skrzykła, a przedtem nie robili tego? robili tylko na ojca tamte wsparcie nie działało. Dlaczego zadziałało potem, to pytanie do niego...co nim wstrząsneło, jakiego dna zaznał, że jednak w końcu zapragnął życ inaczej....

Widzisz, pisać o uzależnieniu, współuzależnieniu to temat bardzo rozległy. W największym uproszczeniu można tak. Osoba przeżywająca cierpienie potrzebuje bezpieczeństwa otrzymuje ja dzięki kontroli. Ty miałas dzieciństwo w którym tego poczucia bzpieczeńśtwa nie było, widok ojca agresywnego, niepewność jaki dziś będzie sprawił ucieczke, stałaś sie niepewna, to cecha DDA, zaczęłaś kontrolować, wydawać ci sie zaczęło, że można na kogoś mieć wpływ by to zmienic. Już małe dziecko uczy sie, że rodzic go kocha, wiec dla niego przestanie, gdy jednak widzi, że mimo tego nie zaprzestawa wpada w pułapke chęci ciągłego pomagania by w końcu poczuć sie bezpiecznie i udowodnic sobie, że jest kochane.

Cecha DDA do brak zaufania do świata, brak poczucia bezpieczeństwa i ciągła potrzeba kontroli swojego życia by w pore przeciwdziałac. Zadziałałaś od razu, ale skutek jaki?

Mimo to wciąż uczucie jakie sie przewija, boję sie, mam nadzieję, tym razem może sie uda, jestem silna, dam rade. To potrzeba poczucia bezpeczeństwa powoduje to że nie potrafisz poczuć sie bezsilna wobec problemu. Ty mu nie zaradzisz, a jednocześnie tak bardzo starasz sie pomóc mężowi. Ty szukasz pomocy, nie pisze tu mąż, piszesz ty!


Piszesz przed ślubem nie widziałam tego, że jest uzależniony... bo sama nie jesteś w kontakcie sama ze sobą. Sama nie wiesz, że masz problem z kontrolowaniem życia. Jak moglaś widzieć, że idealnie pasujesz do osoby, która lubi by za niego te problemy załątwiać.

Ty masz wyuczony poprzez czynniki zewnętrzne sposób reagowania, poprzez kontrole, bo takie dzieciństwo cie ukształtowało, mąż pewnie zaś ma swoje dzieciństwo w którym nikt nie nauczył go bycia odpowiedzialnym. Zawsze byłktoś kto za niego podejmował decyzję, kontrolował go, jak dziwić że w wieku dorosłym nie potrafi tego sam. Od małęgo uczymy dziecko tego, by w wieku dorosłym umiało przewidywac skutki, konsekwencje.

Teoretycznie wszystko proste, ty musisz a raczej może nauczyć sie czuć bezpiecznie bez potrzeby kontrolowania mąż zaś musi a raczej powinien sie nauczyć sam decydować co dla niego dobre.

Pakujesz walizkę, ona sie nie domyka, ale zamiast wyrzucic pare rzeczy ty upychasz, przekładasz, wciąz na nowo coś zmieniasz... ale walizka nie chce sie zamknąć...

W końcu wpadasz na pomysł odłoże pare rzeczy, ale jakie? skąd masz wiedzieć jak walizkę pakujesz nie sobie, skąd wiesz co tej osobie sie przyda a co będzie zbędne... Owszem można znó zadecydować za nią odłożyć coś co sie uważa ze nie będzie potrzebne, ale to tylko nasza wizja niepotrzebnej rzeczy tej osobie jednak może sie przydać...

wniosek, walizke pakuje sie samemu, można razem, ale nie jako ja robie, ty sie przygladasz aprobujesz, tylko jestem z boku, czekam w gotowości.

Ty nie czekasz, ty działasz, ty wiesz jak nie będziesz działąć, to znów coś sie stanie złęgo. To poczucie bezpeczenstwa zachiwane, te lęki...znów w tv epatuje wszystko sexem, znów w męzu wzbudzi sie potrzeba, a ty byś chciała by wszystko znikło..

nie da sie, są koledzy, którzy mówią o tym przy męzu, jest tva w nim treści erotyczne, sexualne, są cały czas różne bodźce wywołujące takie mysli...nie jestes w stanie nad nimi kontrolować to cie nie przeraża? ta ciagła potrzeba by czemus przeciwdziałać.." często znajomi potrafią obecności mojego męża poruszać tematy na temat seksu i porno już nie wspomnę o telewizji, internecie czy gazetach gdzie tego wszystkiego jest pełno:(.."to jest współuzależnienie, a wynika włąsnie z braku poczucia bezpieczeństwa. Nie czujesz sie pewnie, nie ufasz mężowi, dlaczego?
Masz wpływ jaki?
Co robi mąż bez twojego udziału by sobie pomóc
Jak on uważa za problem to co widzisz ty? czy dla niego to problem bo moze stracić rodzine, czy widzi inne aspekty także
jesli widzi to jakie?
Co go przeraża w jego zachowaniu, czy to tylko lęk przed opinią innych, przed potepieniem go za takie zachowania?

To jego przerobienie, nie twoje. Ale ty z jakiś powodów chcesz w tym uczestniczyc, bo chcesz w końću poczuć sie bezpiecznie i pewnie.
Usłyszeć już koniec, nigdy nie usłyszysz tego w sobie. Bo takie jest życie, pełne problemów ale jak pozwolisz sobie im sie toczyc to poczujesz sie wolna, i poczujesz ze bez względu na to co sie dzieje, można zaradzać...

Tak w skrócie, choć i tak wiele. Regino ile ty wiesz i widzisz w sobie z DDA. Nie po to by sie szufladkować, ale by te zachowania coświęcej ci o tobie móiły i były refleksją i odpowiedzia dlaczego ja tak sie zachowuje. Dlaczego ja wybrałam kogoś kogo znałam tyle lat a jednak nie widziałam tego u męża, co sama w sobie nosze też.

Anonymous - 2012-04-15, 21:27

Bywalec to co wkleiłaś to są posty z samego początku które pisałam w momencie zwątpienia. Każdy ma taką chwilę zastanowienia czy to co robi ma sens i jest słuszne. Nie wiem czy zauważyłaś że zarówno tu jak i na wątku marty która prosi o pomoc moja postawa jest zupełnie inna.
Nie jestem osobą która skupia się wyłącznie na uzależnieniu męża. Mam małe dziecko, studiuję dziennie i zaocznie, budujemy z mężem dom. Mam mnóstwo stresów dnia codziennego nawet nie związanego z mężem. Przez ostatnie miesiące próbuję się uspokoić i ten spokój właśnie czuję i wiem co robić.

widzisz Regino masz żal do mamy, że tak długo czekała, że nie widziała, że mogłą inaczej...ty działasz podobnie. Myslisz, że mama nie prosiła, groziła, błagała jak ty? moze inaczej ale z takim samym skutkiem czyli nikłym...inaczej nie znaczy ze nie
robiła.

Nie mam żalu do mamy o nic! Podziwiam ją za wytrwałość, odwagę i siłę i nie mów że nikłym bo mój tata wyszedł z nałogu i jak pisałam dzięki wsparciu rodziny co może potwierdzić bez nas nie poszedł by na leczenie.

zaczęłaś kontrolować, wydawać ci sie zaczęło, że można na kogoś mieć wpływ by to zmienic. Już małe dziecko uczy sie, że rodzic go kocha, wiec dla niego przestanie, gdy jednak widzi, że mimo tego nie zaprzestawa wpada w pułapke chęci ciągłego pomagania by w końcu poczuć sie bezpiecznie i udowodnic sobie, że jest kochane.
To prawda lubię mieć sytuację pod kontrolą od zawsze jestem zorganizowana i nie widok czy życie z ojcem mnie tego nauczyłam byłam taka od zawsze. Nie miałam też chęci pomagania w sensie krycia przed innymi, dawania pieniędzy czy ojcu czy mężowi jeśli na własne życzenie poprzez nałóg pogrążali się. Nie mam też poczucia że muszę coś zrobić by ktoś mnie pokochał miłość jest bezwarunkowa.

Cecha DDA do brak zaufania do świata, brak poczucia bezpieczeństwa i ciągła potrzeba kontroli swojego życia by w pore przeciwdziałac. Zadziałałaś od razu, ale skutek jaki?
Powiedziałam bym raczej że czasami aż za bardzo ufam. Zadziałałam i mąż przyznał się do uzależnienia. Dziecko straciłam w wyniku odkrycia prawdy a nie w wyniku działań.

Mimo to wciąż uczucie jakie sie przewija, boję sie, mam nadzieję, tym razem może sie uda, jestem silna, dam rade. To potrzeba poczucia bezpeczeństwa powoduje to że nie potrafisz poczuć sie bezsilna wobec problemu. Ty mu nie zaradzisz, a jednocześnie tak bardzo starasz sie pomóc mężowi. Ty szukasz pomocy, nie pisze tu mąż, piszesz ty!

Mąż jest na forum, strach jest ale nie paraliżuje, nadzieja i powtarzanie sobie że jestem silna to motywowanie siebie do walki i działania a nie biernego przyglądania się.

Ty nie czekasz, ty działasz, ty wiesz jak nie będziesz działąć, to znów coś sie stanie złęgo. To poczucie bezpeczenstwa zachiwane, te lęki...znów w tv epatuje wszystko sexem, znów w męzu wzbudzi sie potrzeba, a ty byś chciała by wszystko znikło..

A no co ja mam czekać? działam bo wiem że bierna postawa nic nie daje i nie byłam bierna, i udało mi się to co mi się udało i mężowi również. Nie robię tego z myślą że jestem jakiś cudotwórcą od którego zależy czy mąż będzie uzależniony czy nie. To co do mnie należy to robię, czego nie jestem wstanie powierzam Bogu.

nie da sie, są koledzy, którzy mówią o tym przy męzu, jest tva w nim treści erotyczne, sexualne, są cały czas różne bodźce wywołujące takie mysli...nie jestes w stanie nad nimi kontrolować to cie nie przeraża? ta ciagła potrzeba by czemus przeciwdziałać.." często znajomi potrafią obecności mojego męża poruszać tematy na temat seksu i porno już nie wspomnę o telewizji, internecie czy gazetach gdzie tego wszystkiego jest pełno:(.."to jest współuzależnienie, a wynika włąsnie z braku poczucia bezpieczeństwa.

To było moje stwierdzenie że w czasach jakich żyjemy pokus jest dużo i uzależnień różnego typu jest co raz więcej i co raz więcej osób ulega zniewoleniu. Mam poczucie bezpieczeństwa bo ufam i wierzę i wielokrotnie powtarzam że mam ten spokój którego potrzebowałam.

Masz wpływ jaki?
Co robi mąż bez twojego udziału by sobie pomóc
Jak on uważa za problem to co widzisz ty? czy dla niego to problem bo moze stracić rodzine, czy widzi inne aspekty także
jesli widzi to jakie?
Co go przeraża w jego zachowaniu, czy to tylko lęk przed opinią innych, przed potepieniem go za takie zachowania?
W którymś z postów nie dawno napisałam że również przyczyniałam się swoją postawą do tego by mój mąż nie wyszedł z uzależnienia. Mam świadomość swoich błędów. Dokładnie to co napisał szukający Może lepiej w tym przypadku wziąć sobie do serca słowa "kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień". Pomimo tego że mój mąż był uzależniony od 16 roku życia wiem że również jest moja wina w tym że w tym uzależnieniu się pogrążał. Miałam w swoim życiu moment kiedy Bóg poszedł w odstawkę. Mieszkałam z mężem rok przed ślubem, współżyliśmy i nawet razem czasami oglądaliśmy porno dla mnie wtedy było też to czymś normalnym, wystarczy sobie poczytać durne rady na onecie na temat związku czy seksu, znajomi którzy są dalecy od chrześcijaństwa, środowisko które jest przeciwne związkom chrześcijańskim. Nie chcę się usprawiedliwiać teraz wiem że źle robiłam i dlatego sama też jestem po części odpowiedzialna za to co mnie spotkało. Po ślubie zrozumiałam że to co dzieje się z moim mężem to nałóg, znikały pieniądze, telefony, brak go w domu, opuszczenie mnie wtedy dotarło do mnie czym jest grzech nieczystości i następował na nowo powrót do Boga.
Mój mąż sam poprosił o pomoc nie było szantażu! Sam zaczął szukać psychologów i terapeutów pisałam że nie przynosiły rezultatów bo w miejscu gdzie mieszkam nie ma specjalistów od tego, jedna poleciała onanizowanie się druga powiedziała że nie wie co robić. Ja również chciałam by szybko z tego wyszedł, byłam niecierpliwa, drażniło mnie wszystko, przerabiałam też złość i nienawiść w jego kierunku, nie motywowałam go, nie wspierałam. Wiem że to było złe i wiem że to nie droga do zdrowienia dlatego piszę że moja postawa jaka jest teraz pomaga.

Widzi problem jaki jest, widzi co zrobił, wie że to jest złe, jest mu wstyd i próbuje to naprawić. Ja jestem z nim i go w tym wspieram, motywuję do walki z nałogiem z słabościami, pokazuję i ja i moja rodzina jak być odpowiedzialnym. Nie kontroluję go, chwalę nawet za małe postępy, ma bardzo dużo wolności, nie dzwonię co chwilę, nie wypytuję. Wychodzenie z uzależnienia to długi proces, ja już nie buntuję, nie załamuję. Cieszę się ze mam rodzinę, cieszę się że mój tata jest najlepszym człowiekiem na ziemi a mój mąż jest już bliżej jak dalej. Na co dzień widzę przemianę. Nawet takie małe mój mąż był długo anty Kościół dziś przyjechali znajomi a my mieliśmy jechać na mszę, kiedyś został by w domu dziś powiedział Kościół na pierwszym miejscu. To daje mi siłę, to daje mi nadzieję, to jest dowód na to że moje wysiłki nie idą na marne.

Szukający dziękuję:) Podniosłeś mnie na duchu:)

Anonymous - 2012-04-15, 21:40

Witam serdecznie dziewczyny :)))

niesamowicie się ucieszyłam z tego, że tak fajnie potoczyła się rozmowa,
jestem za tym co proponuje Tereska abyśmy spotykały się na skaypie czy innej przeznaczonej dla żon seksoholików stronie, co więcej super byłoby przejść 12 kroków w takim temacie.
Módlmy się za to.
Tak jak wam napisałam jestem już teraz 19 (zafiksowałam się na 2011 roku i napisałam wam 18, sorry) lat po ślubie z seksoholikiem, nie wiedziałam do początku, dziś w Święto Miłosierdzia przezywam swoistą rocznicę - 10 lat jak się dowidziałam o problemie męża a reszta, że mój mąż był uzależniony od początku naszego małżeństwa poskładałam sobie później, jak puzzle wszystko do siebie pasowało.
Od roku mieszkam sama z dzieciakami, czyli dokładnie trwałam w tym 9 lat, dlaczego tak długo? nie wiem, przepracowywałam to jak wy wszystkie, przerabiałam wszystko, wyrzucałam z domu, kazałam się leczyć, pomagałam, prosiłam, płakałam, sama się leczyłam, wszystko. I wszystko na nic, czasami był czas, że i z półtora roku mój mąż nie wpadł i co??? Nic, po prostu, każdy seksoholik będzie chory do końca życia.

Więcej mogę wam opowiedzieć na skaypie, myślę, że bardzo pomocna byłaby dla nas taka forma terapii.
Kochana Regino22, nie gniewaj sie na Bywalca, to że jesteś współuzależniona i nasz dysfunkcje DDA, słychać i czuć z każdego twojego zadania.
Ale nie martw się można to przekuć na zaletę, ja też mam tak jak ty i nadzieję, że miłosierny Bóg poprowadzi mnie przez to do pełni życia.

Pozdrawiam was wszystkie kochane żony seksoholików. Nie damy się dziewczyny.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group