Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - co w Waszym sercu gra?

Anonymous - 2012-02-07, 21:50

Mi niestety doskwiera samotność. Ponad 1,5 roku jestem sam. Mam tyle okazji do ułożenia sobie życia z kimś innym, tyle okazji do chwycenia...jakoś to mnie nie rajcuje. W oczach kolegów jestem nienormalny...bo nie łapię okazji, bo d...pa jestem. A mnie to nie kręci. Jestem nieszczęśliwy bo ślubowałem...a żona w najlepsze żyję z tymi z kim przegrałem...swoje małżeństwo. NIe mam zamiaru układać sobie życia...bo kocham swoją żonę. Z tej wolności korzystam, bo robię duzo rzeczy dla siebie, nie umiałbym spojrzeć dziecku w oczy przedstawiając jej nową CIOCIĘ... kryzys mnie ulepszył, pokazał braki...wzmocnił...a serce włączyło funkcję CZEKANIA...

... a to co czuję dziś przedstawię w moich wypocinach pisanych prawie prozą...

Czas płynie bez Ciebie, tak wolno...
nurt Miłości serce rwie w rozpaczy.
Szukam Cię wzrokiem, sercem lecz...
lecz wpadam w otchłań wspomnień, tęsknoty.
Nie potrafię dotrzeć do Ciebie, od nowa odnaleźć...
stąpam po żarze, w miłości zamknięty pozostaje.
Codziennie budzi mnie ból rozłąki...
a spać kładzie łza żalu i rozpaczy.
Może kiedyś znów Cię znajdę, dotknę...
poczuję ciepły oddech Twój w moim sercu...jesli wcześniej wiary NIE STRACĘ...
Kocham CIĘ MADZIU...

Życzę wszystkim Wiary, Miłości i mocnej Wierności...

Anonymous - 2012-02-08, 12:42

podziwiam Was Panowie....
jestescie WIELCY !!

Anonymous - 2012-02-08, 17:10

Oszukany, Ciebie rzeczywiście można podziwiać, w przeciwieństwie np do Wujta, niestety, który używał żywota "czekajac". Wybacz Wujcie :), wiem, każdy potyka się w życiu. Mam nadzieje, że nie masz mi za złe, że zło nazywam złem. Wlałbym by napisał to ktoś inny, bardziej wierny Bogu niż ja, ale cóż... Zwróciłęm uwagę na ten "romans" Wujta być może z powodu dylematu który mnie ostatni trawi: czym jest prawda w naszym ziemskim bytowaniu; czy małżonek powinien wiedzieć o zdradzie, czy też nie. Podobno w kosciele, choćby spowiednicy, czesto opowiadają sie za matrixem. To mnie zszokowało. Czyli jednak prawda czasem może szkodzić. Czy ta prawda, którą o sobie powiedział Wujt jest naprawdę nam potrzebna? Czy ona coś wnosi, czy nie jest elementem gorszącym? I czy jeśli zaistniała tu na forum, nie powinna podlegać analizie, jakim jest złem?
W moim sercu przede wszsytkim jest wielki protest przeciwko przechodzeniu do porzadku dziennego nad faktem zdrady, cudzołóstwa. Traktowaniem tego, od tak sobie. Było, wyspowiadałem się, odmówiłem kilka zdrowasiek i spłyneło to ze mnie. To rzutuje na to kim jesteśmy do końca życia.

Anonymous - 2012-02-08, 18:37

Orsz napisał/a:
W moim sercu przede wszsytkim jest wielki protest przeciwko przechodzeniu do porzadku dziennego nad faktem zdrady, cudzołóstwa. Traktowaniem tego, od tak sobie. Było, wyspowiadałem się, odmówiłem kilka zdrowasiek i spłyneło to ze mnie.
- Ja myślę,że nikt tej sytuacji tak nie traktuje jak Ty piszesz powyzej.uważam ,że małżeństwo po zdradzie ,ciężko pracuje nad odbudową zwiazku i wcale to nie musi być praca w pojedynkę.
Sam fakt zdrady jest złem ,grzechem cieżkim ale każde zło mozna naprawić jak się chce.Więc trzeba pozwolić sobie i innym na odbudowanie związku bo to zawsze lepsze niż krytyka.
Czyn zdrady jak czyn jest grzechem ale myślę,że przyczyny zdrady nie nam oceniać.Nie my jesteśmy od oceniania ale od tego aby wspierac każdego i budowac w nim wierę,że wszystko z Bogiem jest mozliwe nawet wybaczenie zdrady.

Anonymous - 2012-02-08, 18:39

Poza tym nie wierzę ,że po człowieku ,który zdradził a nadal chce ratowac swój związek coś tam według ciebie spływa(cóz to za określenie,co ty wogóle wiesz co w drugim człowieku się dzieje :?:
Anonymous - 2012-02-08, 19:23
Temat postu: nic po mnie nie splywa...a raczej jest to ciągła walka...
...moje zdanie jest takie-nie jest to nic latwego,jeżeli się wierzy w Niego,to jest ciągla walka ze swoimi pragnieniami...nie zrozumie tego nikt,kto tego nie przeżyje,oczywiscie jezeli wierzy w Boga.Ja ciągle walczę ze sobą,próbuje ...A co mam powiedzieć o żonie,ktora stabilnie żyje i mieszka z kochasiem???wiem,że nie powinienem tego porównywać...ale...skoro ja ciągle żyje sam,udoskonalm swoje życie...brnę przez życie poprzez kuchnię,sprzatanie..pracę...odbudowywanie się!!!!to czasem się zastanawiam,a może to zla droga?????ale ,wiem ,ze zależy mi na mojej Rodzinie!!!!Przecież coś obiecałem!!!
I kolejna sprawa-nie Wy mnie będziecie oceniać-only The God can judge me...On wie co jest w moim sercu...On wie...I Ci ,którzy chcą Go oszukać,to im się nie uda...pozdrawiam.
P.S.ja ciagle szukam swojej drogi....żeby dać więcej serca innym...Pracę swoja mam,handluję sobie!!!Ot,tak spokojnie sobie żyję!!!

Anonymous - 2012-02-08, 19:27

rafal41 napisał/a:
P.S.ja ciagle szukam swojej drogi....żeby dać więcej serca innym...
- i bardzo dobrze rafał-każdy ma swoją drogę życia,słuchaj tego co podpowiada ci twoje serce a nie czasami niekompetętni doradcy.
rafal41 napisał/a:
I kolejna sprawa-nie Wy mnie będziecie oceniać
-rafał a kto cię oceniał :?:
Anonymous - 2012-02-08, 20:33
Temat postu: Only The God...
nikt mnie nie ocenia ale poczulem ,że to do mnie napisano powyzej,skoro to napisano w moim poście....dając serce ,otrzymuje się serce....Miłego wieczoru...pomódlcie się też czasem za mnie....proszę.
Anonymous - 2012-02-08, 20:49

Rafał spoko...Gabi odniosła sie tylko do słów orsza..a w zasadzie do oburzenia co do postu wujta....i tyle

Orsz oburzeniem masz szanse dysponować...bo to twoje odczucie...może zbyt spontaniczne..może zbyt swiątobliwe...może...może

ale to że wujt napisał- to jego sprawa,chciał wyznac wyznał ....
a nam wysłuchac
i na tym konczy sie nasza rola ....'
ale napewno nikt nie ma prawa oceniac jego postawy...nikt nie ma prawa obrzucic go błotem

grzech orsz to ludzka sprawa...grzeszy wujt...grzesze czasami ja ...grzeszysz zapewne i ty....

kiedys znajomy ksiadz powiedział mi cos takiego ....

wiara to my i Bóg ...wiara to relacje z Bogiem...
grzech to ludzka sprawa...ale gdy szukamy wybaczenia za grzech -szukamy wówczas Boga....
czy zatem człowiekowi idealnemu takiemu bezgrzesznemu potrzebny jest Bóg???

pewnie nie bo zyjąc w przekonaniu że jest ideałem-nie czuje potrzeby umacniac relacji


dlatego czasami człowiek jest grzeszny ale wie wówczas po co szuka bliskości Boga

pozdrawiam

Anonymous - 2012-02-08, 22:12

Norbert1 napisał/a:
Rafał spoko...Gabi odniosła sie tylko do słów orsza..
- nie rozumie rafał jak mogłeś mój post odnieśc do siebie-jednak bardzo rózne i niezrozumiałe jest myslenie ludzkie,ale to tylko nasze wyobrażenia a co się za nimi kryje,to tez zagadka,staje jakby po twojej stronie a Ty odbierasz to zupełnie odwrotnie.dzieki Norbert za wpis :-D
Anonymous - 2012-02-08, 23:23

Rafale założyłeś fajny wątek więc i ja może skrobne nieco o sobie.

Od 8 miesięcy mieszkam sam. Z żoną mieszkaliśmy 6 lat razem, 4 po ślubie. Mam 29 lat.
Jesteśmy w trakcie rozwodu.
Z początku nie widziałem niczego, wszystko czarne, ale teraz nie jest źle.

Sprzątam, piorę, gotuję w miarę potrzeb i osiągam co raz to wyższe levele. Nie przeprosiłem się tylko z żelazkiem bo prasować nie cierpię i noszę do mamy :oops: 5 bloków dalej...

Żona z córką mieszka 15 km ode mnie, ale dokładnego adresu nie znam.

Naszą wspólną rzeczą zawsze były zakupy, więc teraz by nie było mi przykro udaje się na nie zawsze z córką.

Mój czas z córką to każda środa i co drugi weekend. Ale nie jest to sztywne i jakoś się dogadujemy.

Nauczyłem się żyć i czekać nie czekając i mieć nadzieje na najlepsze jednocześnie będąc przygotowanym na najgorsze.

Pracuje, ponad to moje hobby to turystyka i podróże. No i piłka nożna. Od kiedy mieszkam sam mam z tym łatwiej bo nie muszę do nikogo się dostosowywać i pytać. Jadę i koniec. Na jesieni udało mi się zrobić Holandię i Rumunię, za tydzień lecę do Portugalii a na wakacje zaplanowana Skandynawia i koło podbiegunowe.
Planowanie tego wypełnia mi czas wolny i pozwala nie myśleć stale o obecnej sytuacji. Robie swoje.

Z początku kryzysu zamartwiałem się że będę sam, długie jesienne wieczory, myślenie i depresja. Okazuje się że na nic nie mam czasu, a czas leci jak nie wiem co. Dopiero jakby Martyna wyprowadziła się a to już 8 miesięcy.

Teraz idzie wiosna, zaczyna się liga więc jako kibic większość weekendów dostosowuje do terminarzu rozgrywek Legii.

Ponadto są spotkania w Sycharze, robie 12 kroków, należę do wspólnoty neokatechumenalnej (spotkania mamy w każdy czwartek, a co sobota Eucharystia).
Więc jest tego wszystkiego sporo, brak czasu na cokolwiek, brak czasu na myślenie i dobrze.

We wspólnocie poznałem wspaniałych ludzi i otrzymałem konkretne wsparcie. To samo w Sycharze.

Jest wokół mnie 4 najbliższych przyjaciół wtajemniczonych w sprawy i mocno wspierających mnie. W tym koleżanka będąca w nieco podobnej sytuacji, razem się wspieramy, Ona pomorze mi w domowych sprawach, czasem pójdziemy gdzieś razem i tak jest dobrze.

Ze spraw duchowych staram modlić się jak najwięcej, wstaję specjalnie wcześniej. W pracy dużo jeżdzę i ten czas też mogę wykorzystać na modlitwę. Po pracy zazwyczaj siłownia a potem modlę się różańcem Ojca Pio który zajmuję ok godziny, wieczorem znowu modlitwa i już w łóżku czytanie Pisma Świętego.

Wiec jakoś sobie tam żyję.

Co do żony, przyjełem postawę że usuwam się w cień, ale cały czas jestem trzy kroki z tyłu. Jeśli wyciągnie rękę na pewno jej nie odtrącę.

Bardzo kocham moją zonę i nie wyobrażam sobie życia z kimś innym więc inne kobiety nie wchodzą w rachubę.

Anonymous - 2012-02-09, 00:21

Co ja złego napisałem? Że romans jest złem, ogromnym złem i nie powinno się o takich faktach pisać w beztroskim tonie? To, że ja coś takiego napisałem jest złem tylko dlatego, bo ocenia czyn innego człowieka, jak się nie ocenia to jest ok, choćby było złem ewidentnym.
Jak komukolwiek w czymkolwiek pomóc, jak się nie wniknie w sytuację, jak się jej nie oceni? Napisałem przecież że lepiej by było, by uwagę na niestosowność treści wpisu Wujta zwrócił uwagę ktoś świątobliwy. Byłoby to na pewno mądrzejsze. Czemu tego nikt nie zrobił? Nie wiem. Ten wpis Wujta uważam też za gorszący.
Nieprawdę jest też, że każdy grzech można tu na ziemi zadośćuczynić. W wymiarze ostatecznym tak, ale ziemskim nie. Jak wynagrodzić komuś np obciętą rękę?
Ludzie, którym się pobłaża, których się nie ocenia, stają się moim zdaniem gorsi. Dlatego też ja, w pewien sposób jestem wdzięczny za ocenę moich wpisów, jak też i pewnie mnie samego. Zastanawiam się nad tym złem, które czynię, ale naprawdę go nie widzę. Widzę natomiast spolegliwość o której wspomniał Rafał41. Jestem mu za to wdzięczny i się z nim zgadzam. Szczęście ma Katalotka, że ma tak bojowego proboszcza. Mam wrażenie, że jest to ginący gatunek i bardzo nad tym boleję. Zło nas zalewa, coraz częściej z braku wiedzy. Często ludzie nie wiedzą czym jest zdrada. Trzeba im to powiedzieć. Tylko jak to zrobić, by nie urazić, by nie ocenić?

Anonymous - 2012-02-09, 08:24

Orsz napisał/a:
Ludzie, którym się pobłaża, których się nie ocenia, stają się moim zdaniem gorsi. Dlatego też ja, w pewien sposób jestem wdzięczny za ocenę moich wpisów, jak też i pewnie mnie samego. Zastanawiam się nad tym złem, które czynię, ale naprawdę go nie widzę.

Orsz jest to tylko twoje zdanie i własnie o to chodzi....

moje zdanie jest moje -ale nie musi byc wytyczną,i tak mniej więcej trzeba spoglądac na świat.
Ludzie grzeszą,czasami to rozumieja i pokutuja ,czasami nie.
Bóg jest troskliwy o wszystkich:
tych co pragna zycia w cnocie ,ale i tych co upadają.

A to że nieraz nie widzi sie własnego zła ??
byle by nie wyszło tak jak pisał to św.Paweł....

........nie czynie bowiem dobra ,którego chcę,ale czynie to zło którego nie chcę..............


a tu obszerniej

http://mateusz.pl/ksiazki/ja-cd/ja-cd-404.htm

A zło orsz często zaczyna się wkradac jak oceniamy kogos drugiego nie widząc czasami belki we własnym oku

rozwinięcie
http://www.kurierplus.com.../k338/slowo.htm

i tyle w temacie

[ Dodano: 2012-02-09, 12:40 ]
Matej napisał/a:
Bardzo kocham moją zonę i nie wyobrażam sobie życia z kimś innym więc inne kobiety nie wchodzą w rachubę.

Matej i tak trzymaj...

hee...
jak to bywa:
posypało sie kiedyś małżeństwo mojego znajomego
spotkałem go z 6 lat temu na ulicy i chwile pogadalismy,zadałem wówczas pytanie
i co teraz???
planujesz z kims sie wiązać???
a usłyszałem....

co ty stary....
nowa kobieta to nowe kłopoty ,a dochodza wciąz czynne kłopoty z dotychczasowej kobiety......
jestem rozwodnikiem ale nie meczenikiem dlatego pozostane tylko w jednych kłopotach


hmmm ???
nawet jak ktos nie czuje siły wiary -może to byc i jakis argument
pozdrawiam

Anonymous - 2012-02-09, 12:53

Wierny jest Pan - Mirosław Rucki, ks. M. Piotrowski
źródło: http://www.milujciesie.or...y_jest_pan.html


cytat:


Podkreślam: sakrament małżeństwa to nie jest wymysł księży. Ustanowił go sam Pan Jezus, mówiąc: „Co Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozdziela” (Mt 19, 6). Jest absolutnie oczywiste, że małżonków łączy Bóg, który nigdy ich nie rozdziela. Jeżeli małżeństwo się rozpada, to dzieje się to wbrew woli Boga, który złączył kobietę i mężczyznę nierozerwalnym węzłem małżeńskim.

Największe wątpliwości budzi wśród ludzi kwestia tego, czy porzucony współmałżonek ma prawo ponownie wyjść za mąż (się ożenić). Według naszego ludzkiego rozumowania, skoro małżeństwo i tak się rozpadło, to znaczy, że jest nieważne. Skoro mąż (żona) mnie zdradza, to znaczy, że jestem wolna (wolny). Ale to jest rozumowanie ludzkie, nie Boże.

(...)

Zachowanie wierności względem zdrajcy jest ogromnie trudne, ale jest wymagane od uczniów Chrystusa. Sam Chrystus obiecuje swoją pomoc każdemu, kto się zdecyduje na wierność pomimo cierpienia (Hbr 2, 18). W swoim pierwszym dokumencie św. Piotr postawił nam proste wymaganie:

„W całym postępowaniu stańcie się wy również świętymi na wzór Świętego, który was powołał, gdyż jest napisane: »Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty« (1 P 1, 15-16).

Jeżeli należymy do Kościoła Chrystusa i uważamy się za Jego uczniów, podlegamy władzy następców św. Piotra, powinniśmy dbać raczej o to, by dochować wierności Bogu, a nie o to, by znaleźć usprawiedliwienie typu: „skoro mnie zdradzono, to i ja mogę zdradzić”. Powinniśmy zachować wierność osobie, z którą nas łączy sakrament małżeństwa, oraz Chrystusowi obecnemu w tym sakramencie i nie powinniśmy mieć żadnych kontaktów seksualnych z innymi osobami, czy to w trwałych związkach, czy w chwilowych.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group