Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Chcę uratować małżeństwo - proszę o pomoc

Anonymous - 2011-12-30, 11:05

Satine:

Oprócz mądrego męża błogosław Boga i za to, że i Tobie nie poskąpił mądrości w tej trudnej sytuacji przemocy. Ty bowiem wiedziałaś gdzie jest Twoje miejsce i nie uciekłaś do mamusi - chyba, że się mylę, ale nic o tym nie piszesz. Zauważasz więc, że sytuacja różni się od tej autora wątku? Męźczyzna góry przeniesie, byle tylko miał dla kogo.

A czy obrał słuszną drogę? Osobiście nie mam takiego przekonania jak Ty, szczególnie po tym co napisał o rozmowie z teściową. Do tej pory ustawiała im życie, a teraz niby taka święta i nie chce się wtrącać?

Jednak w ostateczności to czy droga jest słuszna czy nie zależy od tego co się chce osiągnąć. Jeśli boli go to, że "wszystko" stracił i tylko chce to odzyskać, bez choćby próby wykorzystania tego kryzysu do uzdrowienia ich relacji i sprawienia, że żona odetnie pępowinę to nie będzie to żaden wyczyn. Nawet jeśli odzyska żonę. Ale może autorowi wątku to wystarczy.

Anonymous - 2011-12-30, 12:57

zen77 napisał/a:
Ty bowiem wiedziałaś gdzie jest Twoje miejsce i nie uciekłaś do mamusi - chyba, że się mylę, ale nic o tym nie piszesz. Zauważasz więc, że sytuacja różni się od tej autora wątku? Męźczyzna góry przeniesie, byle tylko miał dla kogo.


Uwierz mi - że gdybym mogła, uciekłabym. Nie wiem, czy doznałeś przemocy od osoby najbliższej, której ufałeś i która była dla Ciebie filarem, ale ja w tamtym momencie poczułam, że chciałabym uciec, schować się. Było mi źle, wstyd, bałam się przyszłości (nie bólu fizycznego, tylko tego uczucia poniżenia mojego i mojego męża).

Pamiętam sytuację z czasów studiów, gdzie w nocy w wynajmowanym, obcym mieszkaniu, spadł w przedpokoju sam z siebie wielki szklany żyrandol. Olbrzymi huk, hałas, ja wybudzona, nie wiedziałam, co się dzieje, czy ktoś się włamuje, czy ktoś wybił szybę. Pamiętam jak dziś tę nieprzepartą chęć, by być w domu rodzinnym, przytulić się do mamy, tęsknotę do miejsca, gdzie czułam się bezpiecznie. To trwało kilkanaście sekund, ale takie uczucie się pojawiło.

Podczas incydentu z mężem - to samo. Czy to normalne? A może nienormalne?
Nie wiem. Tak czułam i chciałam uciec. Niestety, dom rodzinny mam oddalony o prawie 400 km, a moja mama jest chora na nadciśnienie - nie chciałam jej martwić, nagłym przyjazdem. Poza tym było mi wstyd (może to też jest nienormalne, że wstydzę się porażek przed najbliższymi - bo porażką było dać się uderzyć mężowi - tak wtedy myślałam).

Dlaczego potępiasz żonę autora wątku, że uciekła do mamusi?
Nie uciekła dlatego, że zbiła się szklanka i poszło oczko w rajstopach.
Uciekła, bo ktoś, kto jest jej mężem (kocha itd), uderzył ją.
Miała mu oddać?
Miała nadstawić drugi policzek?
Może powinna zadzwonić na Niebieską Linię - tak pewnie bym jej poradziła w tamtym momencie.
W tamtym momencie uciekła do rodziców, tam, gdzie czuła się bezpiecznie - ja ją rozumiem.

Jakie zachowanie w tej sytuacji Ty uważasz za normalne i prawidłowe - podziel się tym z nami. Co powinna zrobić?

Cokolwiek ktoś robi - czy prowokuje, czy jest wredny, czy mówi to i tamto, co nam się nie podoba - NIE MAMY PRAWA używać przemocy. I nie ma usprawiedliwienia na takie zachowanie. Że alkohol, że prowokacja, że zły dzień, bo zupa była za słona.


Zupełnie odrębnym problemem jest jej uzależnienie od rodziców i na pewno to też jest sprawa, którą należałoby się zająć, ale nikt za nią tego nie zrobi.
Zwłaszcza teraz.

Autor wątku winien zatem na razie zostawić teściów i ich wtrącanie się, zostawić uzależnienie emocjonalne żony od nich i próbować wrócić do roli ochroniarza rodziny, który jest gwarantem jej bezpieczeństwa. Chcąc nie chcąc sam sobie wytrącił argumenty z rąk i oddalił w czasie sam proces odpępowiania żony.

Ale nic nie jest stracone. Dopóki żyje i dopóki zawierza Bogu, wszystko przed nim.

Anonymous - 2011-12-30, 17:54

...
Anonymous - 2011-12-30, 18:07

A czy Ty moższ teraz zachować spokój i dać żonie trochę czasu?Nie odpowiadać natychmiast.PUZA.Czas na rozsądną decyzję.
Pogody Ducha

Anonymous - 2011-12-30, 20:11

Nie załamuj się. Też to przeżyłem, nie chciało mi się żyć. Tak nagle spadła na mnie żony i jej rodziców (u Ciebie zapewne jest podobnie) decyzja o rozwodzie. Szybko się wyjaśniło zachowanie teściowej.

Ja, gdy dowiedziałem się o rozwodzie, zrobiłem głupie błędy, których dziś bym nie powtórzył. Masz okazję być mądry przed szkodą. Myślałem, że przecież moja kochana żona nie może być tak okrutna. Nic bardziej mylnego - owszem, może i zapewne jeszcze Ci pokaże jak bardzo.

Jeśli jeszcze nie ma na Ciebie dowodów to teraz zacznie je zbierać, prowokować, nagrywać rozmowy itp. Bądź czujny.

Broń Boże nie proś jej o nic. Nie chce kontaktu - to się tego trzymaj. Nie dlatego, że tak sobie życzy. Po prostu dlatego, że wszystkie maile, smsy, które do niej napiszesz, w rozpaczy, w emocjach, nie rozumując racjonalnie czemu wcale się w takiej sytuacji nie dziwię - będą bezlitośnie wykorzystane przeciwko Tobie w sądzie. Ja to przeżyłem. Ale mi tego nikt nie powiedział, więc teraz się tym dzielę.

Nie wiem czy macie dziecko? Jeśli macie a żona nie chce Ci pozwolić go widzieć to nie pozostaje Ci nic innego jak złożyć pozew do sądu rodzinnego o uregulowanie kontaktu z dzieckiem. Oczywiście on najpewniej będzie przez ten sąd oddalony (jeśli żona zdążyła już złożyć pozew o rozwód), bo jeszcze jesteście małżeństwem - do czasu orzeczenia rozwodu, jeśli do tego dojdzie. Jednak samo złożenie pozwu działa na Twoją korzyść, bo zapewne jeszcze nie raz przed sądem usłyszysz jakim to okropnym tatą byłeś, nie interesowałeś się dzieckiem itp. Dowody się liczą. No i alimenty na dziecko i utrzymanie rodziny Cię zapewne czekają.

Jeśli masz rodziców lub rodzeństwo to się teraz do nich zwróć o pomoc. Niech Ci uświadomią, że nie jesteś taki zły jakby tego chciała żona i jej rodzice. I przede wszystkim odczujesz, że jesteś kochany - prawdziwie.

To co powyżej napisałem to zdrowe zajęcie się sobą, zadbanie o własne dobro. Szkoda, że mi tego nikt nie powiedział. Oprócz tego jeśli Ci na żonie zależy możesz się za nią modlić - myślę, że to jedyne co teraz możesz dla niej zrobić. Ja modliłem się za żonę a skutek był taki, że ona nadal jest zagubiona (oczywiście ona tak tego nie odbiera) ale za to ja zyskałem pokój ducha, którego wcześniej nie znałem. Modlitwa na marne nie idzie.

Teraz to się Tobie wydaje niemożliwe, ale być może jeszcze będziesz Bogu za ten kryzys dziękował. Nie poddawaj się, bądź męźczyzną i godnie znieś to co Ci żona i jej rodzice przygotowali, tym bardziej, że to dopiero początek. Staw temu czoło. Ale najpierw leć tam gdzie Cię prawdziwie kochają - nie bądź sam ze swoim bólem. Pomodlę się za Ciebie.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group