Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Jeszcze większy ból po rozwodzie

Anonymous - 2011-10-26, 21:07

Otóż jeśli chodzi o stwierdzenie nieważności małżeństwa, to uważam przeciwnie niż Ty - jest to zbyt proste. Obecnie jestem w trakcie takiego procesu - oczywiście jako strona pozwana, bo sam nigdy bym się na to nie zdecydował - ślubowałem świadomie, na dobre i złe, bez zamiaru szukania sposobu na wykręcenie się.
Coś co miało być furtką stało się bramą - tak ja to odbieram. No, ale Twój wybór. I jeśli się zdecydujesz, to oby "wygrany" proces dał Ci to dobro jakiego po nim oczekujesz.

Anonymous - 2011-10-26, 23:36

Agnieshko....rozumię,że temat bolesny,bardzo osobisty i nie chcesz wnikać w szczegóły.... nie musisz,bo to co napisałaś tu i w innym temacie wystarczy.

Właściwie ....nie wiem co napisać,jak wesprzec,co poradzić....
Wesprzeć ,chyba modlitwą tylko mogę i to obiecuję.
Co do "rad"....hm....nie wiem czy ich potrzebujesz...
Jestes(tak myslę) młodziutką kobietą,ale bardzo mądrą ,dojrzałą i silną .
Zamiast cieszyś się życiem,rodziną,macierzyństwem,zamiast miłości,wsparcia i bezpieczeństwa doswiadczyłaś przemocy.
Nie dziwi mnie fakt,że stoisz na rozdrożu,że myśli o rozwodzie były, czy unieważnieniu.
Nie Ty jedyna....i ja miałam dość i myśli podobne.
...ale to myśli tylko.
Mimo wszystko wycofałaś pozew.

Agnieshko.....nie będe pisała...skorzystaj z profesjonalnej pomocy,bo jak zrozumiałam(z innego postu)...to było,bądź jest.
Były tez wielokrotne szanse.
Piszesz.... jak ważne sa granice,i słusznie,ale niemniej ważne jest ich przestrzeganie.
Takie łamanie ich,bo obietnice,bo coś tam.....nie wróżą najlepiej.
Zresztą sama się o tym przekonałaś.
Jedyne co przychodzi mi do głowy.....twardy warunek(terapia np.) ...i nie dlatego,że Cię nie kocham,ale wrecz przeciwnie...kocham,potrzebuję Cie ja ,potrzebują dzieci.Chcemy być z Toba,ale nie z takim jakim byłeś dotychczas.

Niewiem...być może już to zrobiłaś,tylko niecierpliwisz się,bo brak odzewu.
Trzy miesiące ciszy....niby duzo,ale w porównaniu z innymi historiami...?
Co Ci szkodzi jeszcze zaczekać?
Żyjesz,masz spokój,Twoje córeczki również,więc...czy rozwód,badź staranie o uniewaznienie coś zmieni?

Czy utracilam nadzieje na odbudowe malzenstwa?
Zen77, uwierz mi, ze chcialabym miec te nadzieje w sobie, to poczucie, ze maz sie zmieni, zacznie pracowac nad soba, pojdzie na terapie, ze ja ulecze w sobie zranienia, przebacze, odbuduje zaufanie i milosc malzenska etc.


Agnieshko....wiec dlaczego wycofałas pozew?
Wiara...to wiem,jestes wierząca i raczej z powagą podchodzisz do sakramentu małżeństwa....tak mysle,po tym co przeczytałam,ale czy tylko o to chodzi?
Mysle,że to również nadzieja....choć często sami sobie przeczymy.
Nadzieja matką głupich...mówi sie, ale...bez nadzieji człowiek "umiera".
Mieć nadzieje,ale nie żyć nią.....tego tu się nauczyłam.
Czekać,nie czekając.

....i czekałam robiąc swoje,dbając o siebie i dzieci.
Męza w końcu zostawiłam...i wiesz co?...on wcale zostawiony być nie chciał.

Agnieshko.....dbaj o siebie i dzieci....do tego rozwodu ,ni uniewaznienia nie potrzebujesz.

Co do unieważnienia
Mysle,że Agnieszka piszac ...ale to nie takie proste...pisała o sobie,proste nie jest dla niej.

Anonymous - 2011-10-27, 17:25

Agnieszko myślę, że warto poczekać daj Twojemu mężowi czas, zostaw na razie ten rozwód, na co Ci kolejny ból ???, rozwód nic nie załatwi, tylko pogarsza nie raz sytuacje, zajmnij się sobą i dziećmi, powodzenia:)
Anonymous - 2011-10-27, 18:10

Macie racje. Rozwod niczego nie rozwiazuje.
Ale przyznam szczerze, ze mam rozne mysli.
Pamietam ze jak tylko zaczelam odrzucac mysl o rozwodzie ( moze to wyda sie to smieszne i nieracjonalne) i uswiadamiac sobie ze nadal kocham mego meza i tak naprawde nie chcialabym aby tak straszny i smutny byl nasz final, bolala mnie bardzo mocno glowa przez cale dwa dni pomimo ze nigdy nie miewam takich boli.
NIe chcialabym niczego wyolbrzymiac. Ale wydaje mi sie, ze tocze pewna walke o siebie, meza o nasze malzenstwo.
Brakuje mi czesto rozeznania co pochodzi od Boga.

Wiem, ze bardzo chcialabym moc zyc z moim mezem w zdrowej relacji.
Ale taka trwala zdrowa relacja z nim bez rozstan, powrotow, oskarzen, jak na dzien dzisiejszy graniczy z cudem. I nie ma w tym cienia przesady.

Dlatego prosze Was o modlitwe za mnie i za mego meza, Zbyszka. O jego nawrocenie, bo mysle ze brak zywej konsekwentnej relacji z Bogiem zarowno w jego przypadku jak i moim doprowadzil do wielu chorych sytuacji jakie w malzenstwie nie pownno miec miejsca.O madrosc, roztropnosc i opieke sw. Jozefa.

W piatek mam spotkanie z prawnikiem. Bede oficjalnie wycofywac pozew...Prosze, modlcie sie aby do tego doszlo.

Dziekuje.

Anonymous - 2011-10-27, 19:55

posłuchaj sobie tego , ja niestety już po rozwodzie to znalazłam na you tube

http://www.youtube.com/watch?v=xaQPMSprFhM

Anonymous - 2011-10-27, 21:08

Ale wydaje mi sie, ze tocze pewna walke o siebie, meza o nasze malzenstwo.
Brakuje mi czesto rozeznania co pochodzi od Boga.


....bo toczysz,stąd tez różne myśli,emocje,pochopne działania....
Prawdopodobnie toczy sie tez "inna walka"

Nie szarp się,wycisz,zajmij sobą i córeczkami.....żyj.
Podpowiedź przychodzi w ciszy.

Anonymous - 2011-10-27, 23:11

Nie tylko Ty toczysz tą walkę, mi się wydaje, że każdy. Ja też momentami mam ochotę walnąć tym wszystkim, tym staraniem, czuję się tak jakbym walczyła z szatanem, i raczej tak jest, pokus nie brakuje, staram się to jakoś poukładać, żeby było dobrze, nawet jeśli mój mąż już nigdy do mnie nie wróci, bo też tak może być pomimo mojej modlitwy. Też różne myśli mi przychodzą do głowy, dziś nawet usłyszałam od znajomego, żeby w końcu zamknęła ten rozdział (męża), ale ja nie potrafię i wiem, że nigdy nie zapomnę o nim , co by nie było.
Anonymous - 2011-10-31, 20:14

Wycofalam pozew.
nie wiem co sie stanie. Nachodza mnie rozmaite mysli. Np. o tym, ze maz kogos ma, ze to juz rzeczywiscie koniec, ze moze on wniesie pozew...Mozliwosci jest naprawde duzo...
Ale mimo tej niepewnosci wycofalam ten pozew, modle sie. Za siebie, o swa przemiane i o nawrocenie i uzdrowienie meza. I prosze Was tez o modlitwe. Dziekuje.

Anonymous - 2011-10-31, 20:39

Agnieshka napisał/a:
Wycofalam pozew.


Chwała Panu

masz moja modlitwę

Anonymous - 2011-10-31, 22:17

Pomnij, o najmiłosierniejsza Panno Maryjo, że jeszcze nigdy nie słyszano, aby ktokolwiek, kto się pod Twoją obronę uciekał, wsparcia Twojego błagał, Ciebie o przyczynę prosił, od Ciebie został opuszczonym. Pełna tej ufności przychodzi dziś Twa słżebnica do Ciebie, o Panno nad pannami, o Matko, do Ciebie się ucieka, przed Tobą nędzna, grzeszna ze łzami się korzy. O Matko Słowa Wcielonego, nie wzgardź jej wołaniem ale je usłysz łaskawie i wysłuchaj. Amen

Przytulam Aga

Anonymous - 2011-11-01, 20:40

Dziekuje Wam bardzo mocno.

Czuje naprawde moc tych modlitw. Bardzo dziekuje jeszcze raz.

Wczoraj przejezdzalam obok domu mego meza.Nadal nosilam klucze bo przeciez to byl nasz dom. Stwierdzilam wiec ze chyba juz czas je oddac z czym zamierzalam sie od dawna, ale nie bylo jak...
Mezowi klucze nie beda raczej potrzebne bo zmienil zamki...

I jest jeszcze jedna rzecz, ktora nie daje mi spokoju, chociaz wiem, ze sama z siebie nic nie zrobie..Nasze starsze dziecko (3 lata) pyta o tate, mowi: mamo, ja tesknie, bo tatus bardzo mnie kocha...
Fakt jest taki, ze ja powtarzam dzieciom ze tata ich kocha, bardzo kocha, bo nie chce ich ranic, sa male. Prawda jest taka, ze moj maz nie interesuje sie dziecmi, chociaz mial przez mego prawnika wyznaczone dni i godziny spotkan, nie odezwal sie. Jest mi bardzo przykro i nie potrafie tego zrozumiec, bo on wydawal sie byc zdesperowanym i stesknionym ojcem...
Dziewczynki nie widzialy go od 3.5 mc-a. Nie wiem, co mowic, boli mnie to chyba jeszcze bardziej anizeli fakt ze nasza relacja jest jaka jest...Bo te dzieci sa niewinne i bardzo kochane.
Prosze o rade, co mam robic, czy powinnam dazyc do tego, aby maz chcial kontaktu z dziecmi??

Czuje sie bezsilna.
Prosze o modlitwe.

Anonymous - 2011-11-02, 01:22

Agnieshka napisał/a:
Wycofalam pozew.

Bogu niech będą dzięki :mrgreen:

Anonymous - 2011-11-03, 21:00

nie wiem czy to dobry pomysl, ja robie tak:
dzwonie do meza ale daje telefon dzieciom a sama tylko slucham rozmowe nie wlaczajac sie
co prawda moj maz mieszka z nami, ale czasami caly tydzien dzieci widuja go tylko pare minut przed przedszkolem ( rowniez mam corke /3 latka)
u nas ten sposob przewaznie dziala
a maz ma namacalny dowod na to ze dzieci tesknia za nim i chca kontaktu z nim

Anonymous - 2011-11-05, 00:38

My nie mieszkamy razem i nie mamy kontaktu od kilku m-cy.
Z pewnych powodow maz mial wyznaczone droga prawna (i nadal ma) widywanie sie z dziecmi w wyznaczonych godzinach poza naszym adresem (adresem moim i dzieci).
Niestety ani razu nie wykazal zainteresowania.

Ja nie mowie i nie obiecuje nic najstarszej dziewczynce, bo to skonczyloby sie niestety tylko na moich niepotrzebnych obietnicach.
Ale nie rozumiem postepowania meza. Staram sie przyjac fakt taki, ze MY jestesmy w separacji. To do mnie dochodzi.
Jednak pomiedzy dziecmi a nim zadna takowa separacja nigdy nie zasistniala. To niedorzecznosc.
Wydawal sie byc taki zdesperowany i obarczal mnie wina o cala ta sytuacje...
Bylam przekonana ze pojawi sie tam dla dziewczynek zeby sie z nimi zobaczyc.
Ale niestety sie pomylilam.
A dziecko pyta...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group