Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Świadectwa - Wiara, nadzieja i miłość - one nas uratowały.

Anonymous - 2012-04-01, 02:02

dziękuje Andrzeju
Anonymous - 2012-04-01, 14:27

Anna Teresa napisał/a:
Też bym chciała kiedyś tu napisać tak piękne świadectwo,ale... marne mam na to chyba szanse, pozdrawiam



Nie ukrywam że ja też mam nadzieję że kiedyś napiszę swoje świadectwo że jestem szczęśliwym małżonkiem.
Anno Tereso nie poddawaj się w modlitwie trwaj i ufaj Bogu i Jezusowi. Ja wiele razy upadam próbuję robić coś po swojemu ale odrazu mam kontrę że tak nie można odrazu widzę że gdybym trwał w ufności Panu wszystko mogło by się potoczyć o wiele szybciej. Będę się modlił o Twoja wytrwałość proszę również o pamięć w modlitwie. Z Panem Bogiem.

Anonymous - 2012-04-01, 15:17

Łukasz myślę, że wiele osób ma taką nadzieję, że może kiedyś napisze na stronie SYCHAR swoje świadectwo, że jednak pomimo przeszkód udało się uratować swoje sakramentalne małżeństwo. Dzięki za wsparcie, ja również modle się za Was. Ja obecnie jestem na etapie odmawiania 2 raz nowenny pompejańskiej, nie jest ona łatwa, ta jakoś ciężko mi idzie, ale pcham ją jakoś do przodu i czekam cierpliwie, ale mam też w głowie myśli, że chciałabym mieć rodzinę, której nigdy nie miałam. A mój mąż może już tak naprawdę nigdy nie wróci. Ma ,,pocieszycielkę strapionych serc" i tak tkwi w tym nie formalnym związku i końca nie widać:/ trudno jakoś muszę się z tym uporać.
Anonymous - 2012-07-20, 19:33

Minęły miesiące …

winna jestem Wam, szukającym wsparcia lub po prostu czytającym to forum relacji z dalszego ciągu wydarzeń, bo przecież powrót małżonka to dopiero początek budowy nowej rodziny.....

Przez ten czas wiele się wydarzyło. Były dni lepsze i gorsze, budowaliśmy powoli nasze relacje, mąż odwiedzał swoje nieślubne dziecko nieregularnie. Obowiązywała ustna umowa z matką dziecka, co do odwiedzin (2 godziny w niedzielę), początkowo respektowana, chociaż mężowi nie szczędzono słownych upokorzeń (także ze względu na zapatrywania religijne). Po kilku tygodniach dziecko zaczęło często bywać u dziadków w innym mieście, więc widzenia rzadziej dochodziły do skutku. Po jakimś czasie spotkania z dzieckiem zmieniły swój charakter. Mąż mimowolnie słuchający argumentów o „wielkiej miłości, która zdarza się raz w życiu, o przeznaczeniu i o tym, że warto dla tej miłości poświęcić wszystko”, zaczął się wahać. Ona chciała coraz więcej, mąż więcej nie chciał dać. Tym razem poszło o święta Bożego Narodzenia. Mąż chciał z nimi spędzić jeden dzień, ona chciała całe święta, ja nie zgadzałam się na nic. Skończyło się najściem naszego domu, wykrzykiwaniem obrzydliwych słów pod naszym adresem.
Od tego dnia mąż już dziecka nie widział. Z powodu braku możliwości porozumienia, założył wniosek do sądu o ustalenie kontaktów z dzieckiem. Wniósł o możliwość zabierania go poza miejsce jego zamieszkania. Argumenty? Nierespektowanie umowy słownej przez matkę, utrudnianie kontaktu przez pobyt dziecka u dziadków, chęć nawiązania więzi z naszymi dziećmi, które o przyrodnim rodzeństwie wiedzą i łakną kontaktu. Oddzielenie kontaktu z dzieckiem od kontaktu z matką dziecka jest według nas w tej sytuacji jedynym wyjściem, które chroni nasze małżeństwo od pokus ze strony tamtej kobiety.
Nie mogę powiedzieć, że byłam całkowicie spokojna, kiedy mąż wychodził na spotkanie z dzieckiem, zawsze z ulgą oddychałam, kiedy wracał. Niepokoiłam się jednak, kiedy nieobecność się przedłużała. Zgadzałam się jednak na spotkania, bo szanuję uczucia męża do dziecka. Widzę codziennie, jakie uczucia żywi do naszych dzieci. W stosunku do tamtego dziecka oprócz ogromnej miłości była jeszcze tęsknota . Wobec zmiany sytuacji, wspólnie doszliśmy do wniosku o wszczęciu postępowania sądowego w takim kształcie. Boję się trochę tego wszystkiego, co przed nami, bo to nie będzie ani łatwe ani przyjemne. Wiem jednak, że to jest najlepsze wyjście z możliwych. Mąż nie zrezygnuje z kontaktu ze swoim nieślubnym dzieckiem (2,5 roku), nasze dzieci (3 i 7lat) bardzo chcą je znać, zabierać na wakacje, wspólnie się bawić. Dla mnie to będzie bardzo trudne, bo dziecko to będzie mi przypominało o wszystkim, spodziewam się, że będzie nieprzychylnie do mnie nastawione przez matkę, ale nie mam najmniejszych wątpliwości, że powinnam się tego podjąć. Jestem otwarta na kontakt z dzieckiem, myślę, że mój pozytywny stosunek do niego może dobrze wpłynąć również na relacje w naszym małżeństwie. Nasze dzieci chciałyby też w końcu znać swoją siostrę nie tylko ze zdjęć czy opowiadań.
Próbując poukładać od nowa wszystko w nowej rzeczywistości napotykamy na wiele trudności- okaleczone serce, zraniona pamięć, zawiedzione zaufanie, nieślubne dziecko – nie pomagają w oddzieleniu przeszłości grubą kreską. Ale nie ma takiej sytuacji, która byłaby bez wyjścia- jest tylko trudno lub bardzo trudno. Ale podjęcie wyzwania się opłaca, bo prowadzi do pokoju w sercu. Nie można udawać, że nic się nie stało, że dziecka nie ma. Jest, i czy chcemy czy nie, należy do naszej rodziny i należy mu się w niej miejsce i miłość. Ode mnie także, choć nie ja je urodziłam.
Modlimy się o chrzest dziecka i nawrócenie jego matki.

Wiosną dowiedzieliśmy się, że Pan Bóg zaplanował dla nas powiększenie się naszej rodziny- jestem w ciąży. Jeszcze w tym roku dołączy do nas trzecia córeczka . Cieszymy się i jednocześnie wiemy, że nie będzie łatwo.
Sprawa w sądzie się rozpoczęła, pewnie szybko się nie skończy, bo matka dziecka zaślepiona nienawiścią nie jest skłonna pójść na ugodę czy jakieś ustępstwa.
Wszystko to jednak łączy i umacnia nasze małżeństwo, cieszy każda wspólnie pokonana przeszkoda. Czujemy bożą pomoc na każdym kroku, powierzamy Opatrzności naszą rodzinę i ufamy Panu, w nim pokładamy całą nadzieję.

Anonymous - 2012-07-20, 20:15

Asiula : dziekuje za to co piszesz....
Anonymous - 2012-07-21, 18:22

Chwała Panu. Modlę się żebym i ja kiedyś mogła napisać świadectwo uzdrowienia małżeństwa
Anonymous - 2012-07-22, 02:23

Asiula........JESTEŚ WIELKA.
Wiele doświadczyłam,wiele wybaczyłam,ale czy umiałabym tak jak Ty?
Wszystkiego dobrego......więcej nie potrafię....słów mi brak
...się poryczałam

Anonymous - 2012-11-07, 22:19

Podziwiam wytrwałość i siłę- i to mocno!
2 lata jazdy na takim rollecoasterze to wiele. Ale z drugiej strony- ważne, że dobrze się skończyło i na tę chwilę to jest najważniejsze.

Anonymous - 2012-12-28, 18:50

I znów minęło trochę czasu...

Wiosną dowiedzieliśmy się, że Pan Bóg zaplanował dla nas powiększenie się naszej rodziny. Jesienią dołączyła do nas trzecia córeczka . Cieszymy się i jednocześnie wiemy, że nie będzie łatwo. Sprawa w sądzie zakończyła się ugodą na mocy której mąż może widywać się ze swoim pozamałżeńskim dzieckiem . Nie osiągnął wszystkiego o co wnioskował, ale, jak sam mówi, warto dać matce dziecka szansę, niech sama wykona krok w stronę unormowania wzajemnych stosunków bez odwoływania się do sądu.
I nie wiemy, co spowodowało „ocieplenie” stosunków między mężem a tamtą kobietą- czy to Bóg wysłuchał naszych modlitw? Bo znów patrząc po ludzku, wydawało się to nie być możliwe. Teraz matka dziecka potrafi już normalnie rozmawiać, bez obwiniania i czynienia wyrzutów, bez wyzwisk i absurdalnych żądań.
Nie jest łatwo, szczególnie mi, bo widzenia z tamtym dzieckiem zabierają czas, jaki mąż mógłby spędzić z naszymi dziećmi. Gdy wraca i mówi, że było miło, moje wspomnienia i obawy wracają, pomimo iż już mam znów dużo większe zaufanie do męża. Szczerze o tym rozmawiamy , bo taki nasz sposób na radzenie sobie w trudnych sytuacjach. Szczerze uśmiechnięte oczy męża jednak rozwiewają moje wątpliwości- nigdy wcześniej tak się nie uśmiechał.

Dziś mogę powiedzieć, że czuję tą jedność naszego małżeństwa, że już nie jesteśmy dwoje lecz jedno. Gdy jedno się potyka (bo przecież nie zawsze jest różowo) lub po prostu ma dołek, drugie w dwójnasób ogarnia miłością, zrozumieniem, ciepłem, emanuje wiarą i nadzieją. Nigdy wcześniej tak nie było. Warto było przejść przez to wszystko, żeby zyć tak, jak teraz, a wierzę, że do granic szczęścia i miłości Bóg jeszcze nas nie doprowadził, że ma dla nas coś jeszcze.

I tego wszystkim zbolałym małżonkom, czytającym te słowa, życzę.

Anonymous - 2012-12-28, 23:21

DZiękuję za Twój wpis! Tobie, Wam też życzę Pogody Ducha!
Anonymous - 2013-02-04, 19:45

Niesamowite jakie Bog czyni cuda. Łzy mi płyną na myśl, że moje malżeństwo zostanie uzdrowione jeśli zaufam, uwierzę i wytrwam przy Bogu.

Niech Bóg ma was w swej opiece

Anonymous - 2013-10-28, 20:49

Od mojego ostatniego wpisu minęło 10 miesięcy....
Czy coś się zmieniło? Dzieci rosną a my zdrowiejemy. Normalnie czuję, jak stajemy się zdrowsi duchowo. Rany, które kiedyś sobie wzajemnie zadaliśmy, już się porządnie zabliźniły, potrafimy o tym, co było, spokojnie rozmawiać. Tak, rozmawiamy czasem, bo dopiero teraz potrafimy nazwać stany, w jakich się znajdowaliśmy i emocje, jakie temu towarzyszyły.
Mąż w miarę regularnie spotyka się z dzieckiem, ale do normalności w tamtych kontaktach wciąż daleko.
Miłość Jezusa uleczyła wiele, zmieniło się w nas wiele, nic już nie jest takie samo. A że Boże plany wobec nas to majstersztyk, przekonujemy się codziennie. Najstarsza córka przystępowała do Pierwszej Komunii Św. a najmłodsza przyjęła Sakrament Chrztu Św. Wymagało to od nas trochę "religijnego wysiłku" w postaci odpowiedzi na wiele pytań 9-cio letniego dziecka, skupienia i wprowadzenia dziecka w świadomą wiarę i osobisty kontakt z Bogiem. Efekt jest taki, że regułą jest chociażby wieczorna wspólna modlitwa całej rodziny czy odprawianie pierwszych piątków miesiąca.

W naszej rodzinie nie rządzimy już my- to Pan Bóg rozdaje karty. A dobrze nam z tym jak nigdy wcześniej. W tym duchu staramy się wychowywać nasze dzieci, aby nie popełniły naszych błędów.

Pan Bóg uczy miłości, przebaczenia, leczy ludzkie serca, które sami sobie poraniliśmy. Bo czy codziennie nie dzieje się cud, skoro my, którzy po ludzku byliśmy już tak od siebie daleko, teraz nie możemy bez siebie żyć? Skoro kochamy się inną miłością i potrafimy żartować z tego, co nam się przytrafiło?

Cuda się dzieją na naszych oczach.... Bo przecież dla Boga nie ma nic niemożliwego.

Chwała Panu.

Anonymous - 2013-10-28, 21:47

Łaaał :mrgreen:
Chwała Panu! :-D

Anonymous - 2013-10-29, 16:03

Asiula

Trafiłam na ten wątek późno, a od jakiegoś czasu jestem już na forum.

Trafiłam na niego dziś -gdy słabnie we mnie nadzieja, gdy widzę jak mój powracający mąż szarpany jest pokusami.

Dzięki Ci za tę niezwykłą opowieść.
Dopiero teraz widzę, jak śmieszne były moje oczekiwania, że w dwa miesiące cokolwiek uzyskamy..

Dzięki Ci za nadzieję.

Niech Wam Bóg błogosławi.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group