Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - ciężko mi jest strasznie ....

Anonymous - 2011-06-01, 10:04

cięzko mi jest strasznie ....
proszę o modlitwę w intencji mojego małżeństwa...

to już miesiąć odkąd mąż wyprowdził się z domu....po tym jak próbowaliśmy ratować nasze małżenstwo , po tym jak odkryłam smsy w jego komórce z koleżanką z pracy i dowiedziałm się , ze to tylko niewinny nic nie znaczacy flirt, a smsy w których ona przesyłała mu całusy, a on był przemiły dla niej jak dawno dla mnie taki nie był!
to tak bardzo boli usłyszeć od osoby, która sie tak bardzo kocha, z którym było się 9 lat, 2 lata małzenstwa i to było wszystko takie wyjątkowe ...ze juz mnie nie kocha, ze wypalilo sie wszystko, ze przejrzal na oczy, ze bylam złą zoną, że stwierdzil, ze nie pasujemy do siebie :(i ze chce rozwodu

Prosze pomódlcie się o nas ....ja wierzę, mam nadzieję, UFAM PANU BOGU...ale
ciagle mam zmienne nastroje ...tak bardzo jest mi źle, ze mąż nie odzywa się do mnie i jeszcze jak myslę o tym wszystkim do ogrania mnie rozpacz....

MODLITWA O UZDROWIENIE MAŁŻEŃSTWA
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo - mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, ktory kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o "przemycieoczu", abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, ktora nie "pamięta złego" i "we wszystkim pokłada nadzieję", - o odkrycie - pośrod mnostwa rożnic - tego dobra, ktore nas łączy, wokoł ktorego można coś zbudować (zgodnie z Twoja radą: "zło dobrem zwyciężaj"),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazow, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogow i złych nawykow.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja. Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokoł. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu mojego męża (mojej żony) i moim, błogosławię Cię w naszym życiu.
Święty Jozefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, ktory z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją - wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci rownież inne małżeństwa, szczegolnie te, ktore przeżywają jakieś trudności. Proszę - modl się za nami wszystkimi! Amen!

Anonymous - 2011-06-01, 18:44

Kinia M wydzielam Ci osobny temat ,

sycharki pomogą , także modlitwą

Twoja intencje dołączę wieczorem do naszej Skypowej Grupy modlitewnej

jeśli masz skypa - dołącz zapraszamy

http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=5264
na tym temacie troszkę o nas :mrgreen:

Pogody Ducha

Anonymous - 2011-06-02, 09:44

dziękuję Mirakulum...BÓG ZAPŁAĆ...
staram się...modlę ..płaczę ...raz się trzymam ..innym razem nie potrafię sobie poradzić ..
najgorsze są dni ...takie jak np. był 26 maja - 9 lat opd naszego poznania się ...zaraz 13 czerwca minie 2 lata od tego jak wzięlismy Ślub.....a telefon milczy ...zero kontaktu...
to tak bardzo boli....i ciągle pytanie w głowie jak tak bardzo bliski człowiek tak diametralnie się zmienił z dnia na dzień.....i jest taki bezwględny...niemiły, oschły...
ale myslę sobie , że z jednej strony to dobrze ..że nie mamy konaktu , bo po ostatnim jego telefonie..niemiłym delikatnie mówiąc nie mogłam dojśc do siebie ....
napisałam do mężą list ....taki zgodnie ze wskazówkami Dobsona - otworzyłam klatkę....ale nie wiem czy to pomoże, bo nie kontaktujemy się wcale i to i tak nic nie zmienia....

przerażające są te mysli, że on był dla mnie ostatnio tak daleki, zimny, tak bardzo obcy, a pisalm smsy do tej dziewczyny , spotyakal sie z nią i teraz te przytłaczające mysli, że jest tam gdzies ...i okazuje jej te wszystkie uczucie, które są zarezerwowane dla mnie, dla jego żony.....
podczas ostatniej rozmowy mówił tez o rozowdzie Kościelnym ....ta dziewczyan jest panną ...chce pewnie wziąc z nią ślub....
staram się nie dopuszczac tych wszystkich złych mysli, ale one same pchają sie do mej głowy...

ukojenie przynosi mi modlitwa, nadzieja i wiara .....odanie się woli Pana Boga ...
Panie poddaje się woli Twej....

[ Dodano: 2011-06-02, 23:05 ]
minął kolejny dzień i łatwy i trudny...dzisiaj przecztałam tutaj gdzieś na forum , że nie trzeba wybiegać bardzo na przyszłóść...co najwyżej myśleć o tygodniu do przodu...
postaram się wcielić to w życie od dzisiaj...
a dzisiaj i bolało i starałam się trzymać..aczkolwiek miałam dużo myśli tych złych o męzu..o niej ...tej...jak są razem, jak się przytulają i takie tam ...

czuję, że Pan Bóg daje mi siłę ...bo boli...każda myśl, każde słowo ...cała zaistniała sytuacja..ale rozmawiam z Panem Bogiem i przetrwam to...dam radę ..poczekam..nioe czekając na mojego męża....a on też otzrąśnie się z tego i wróci...

aczkolwiek do mej głowy chcą się przedostać myśli, a co jeśli nie ..nioe wróci ...chce ułożyc sobie życie z tamtą ..jest panienką..pewnie chcą wziąć Ślub Kościelny ..skoro powiedzial ostatnio, że chce rozwodu Kościelnego...
ale wyrzucam je dzisiaj..a jutro poproszę Pana Boga o nowe siły...

dobranoc...

Anonymous - 2011-06-03, 20:22

Witaj KiniaM.

Jestem w takiej samej sytuacji. Tylko on się nie wyprowadził. A 12 czerwca mamy mieć 12 rocznice ślubu. Nie umiem sobie wyobrazić tego dnia.
O rozwód ma wystąpić jak dzieci podrosną i będą gotowe na rozstanie rodziców.
Cały czas modle się o Pogode Ducha.
Wiem, że jest bardzo ciężko.
Pomyśl o sobie. Spróbuj zająć się czymś co sprawia Tobie radość.
Wiem, że ciężko się przełamać. Uwierz warto.
Będe pamiętać w modlitwie.
Pogody Ducha.

Anonymous - 2011-06-04, 00:35

Witaj karo7:)
my 13 czerwca - 2 rocznicę Ślubu....wiem, ze ten dzień sprawi mi ogromny ból...bo mialo być inaczej...mieliśmy sobie gdzie wyjechać ..tak jak na rocznicę do Gdańska wlaśnie ...bo bardzo lubimy Gdańsk i Sopot...to nasze miejsca..tam mąż mi sie oświadczył ...
boję się ....wiem, ze dla niego nie ma to znaceznia...ten dzień ...tak jak dzień naszego \poznania się 9 lat temu..minęło 26 maja i też zero konatktu:(
staram się myślęc o sobie ...ale cięzko mi odszukać w świecie tę radość...wcześniej...zawsze nawet przed poznaniem męża cieszyła mnie każda drobnostka ...wszystko...zwsze byłam usmiechnięta...pododna...a dzisiaj mama mnie pyta ze łzami w oczach, gdzie jest ten usmiech , ta radiość , która zawsze ze mnie wypływała ...nie ma jej ...:(i póki co nie potrafię jej znależc...(:

Bóg Zapłać za modlitwę i też umieszczę Ciebie w mej modlitwie ...
cóż mogę napisać - bądźmy silne nadzieją i wiarą....(chociaż nie zawsze jest to takie łatwe)....

kinga

[ Dodano: 2011-06-04, 15:30 ]
dzisiaj nie wytrzymałam ..zadzwoniłam do niego ....ale niestety nie odebral telefonu...ani sluzbowego ani tez prywatnego....ciezki mam dzien, jestem chora , siedze sama w domu i myślę i nie daję juz rady::(
wyslalam do niego ten list ...Dobsona ....mozw nie powinnam dzownic, ale chcialam zapytac co u niego , jak sie czuje ...on nie kontaktuje sie ze mną - ja tez nie powinnam? juz sama nie wiem co mam robic czy otworzyc mu klatkę, ale tym samym wlasnie dawac mu do zrozumienia , ze jestm i czekam ze swoją miłościa? zadzwonic do niego co jakis czas i zapytac co u niego? czy co? nie wiem juz ..proszę poradźcie?
kinga

Anonymous - 2011-06-05, 14:12

Nie dzwoń. Nie narzucaj mu się. Skoro nie odbiera to widać nie chce z Tobą gadać. Narzucając mu się na pewno nie zmienisz jego decyzji.

Głowa do góry, teraz jest Ci ciężko, ale zobaczysz, że będzie lepiej :-)

Pozdrawiam serdecznie! :-D

Anonymous - 2011-06-05, 14:59

Potwierdzam, nie dzwoń.
Pomyśl, co Ci to da? Nie odbierze... i poczujesz się odrzucona, odbierze - i powie coś co Cię zrani... A potem będziesz myśleć, męczyć się, obwiniać...
Przynajmniej ja tak miałam.
Spróbuj się wyciszyć, choć przez chwilę nie myśleć o nim. Kiedy uda Ci się to raz, okaże się że ten drugi raz jest ciut ciut łatwiejszy. I tak dalej, i tak dalej...
W tej chwili on nie chce, Twoje starania trafiają w próżnię. Zawalcz o swój spokój, zaufaj że ten czas jest Ci po coś dany, może po to by zadbać o ciszę w sercu, o jaką taką równowagę. Niestety, z akceptacją całego bólu.
Ja w tej chwili unikam wszelkich bodźców, które mogłyby mi przypomnieć o mężu - a telefon wyłączyłam, żeby nie korcił. I pracuję nad uspokojeniem moich rozedrganych nerwów.
Wiem że to trudne... u mnie to już drugi raz. Ale chyba poprzednią lekcję odrobiłam, więc teraz się nie rozpadłam. :) Można!
Trzymaj się, mocno chwyć się Pana Boga...

Pogody ducha

Anonymous - 2011-06-05, 21:40

[quote="Wujt"]Nie dzwoń. Nie narzucaj mu się. Skoro nie odbiera to widać nie chce z Tobą gadać. Narzucając mu się na pewno nie zmienisz jego decyzji.

Głowa do góry, teraz jest Ci ciężko, ale zobaczysz, że będzie lepiej :-)

racja...nie chcial ze mną rozmawiać ...bo gdyby chciał ..oddzowniłby ,ale tego nie zrobil....dziwi mnie , bo nie pomyslał: a moze cos sie stało? nie mogę tego zrozumieć co ja zrobiłam, że nie ma nawet ochoty ze mną nawet rozmawiac? kurcze...macie rację, niepotrzebnie dzwonilam, bo tylko zraniłam siebie:(

[ Dodano: 2011-06-05, 21:45 ]
wujt i ekola - dziękuję\ WAm.
macie rację.....nie potrzebnie dzownilam, bo feekt jest taki, ze czuje się gorzej i myślę no dlacezgo nie oddzwonil! i to boli....
nie będę teraz dzowniła...chociaż telefon kusi...
staram się zająć sobą ...ale samotność doskwiera i chociaż przyjaciele chcą otoczyć mnie opieką..czy rodzice ...ale ja czuje się najlepiej w domu...naszym mieszkaniu ....jak gdzieś jestem to już chcę wracać ...bo nie czuje się nigdzie dobrze...tylko w domu...czy to normalne?

kinga

Anonymous - 2011-06-05, 22:25

Kingo,

trzy lata temu, przy naszym pierwszym kryzysie (w sumie chyba trwa cały czas :) każda moja próba kontaktu kończyła się większym poranieniem. Wiem, że byłam dla niego niczym ciągły wyrzut sumienia, z którym musiał stawać twarzą w twarz. Więc łatwiej było zrzucić na mnie winę za wszystkie decyzje, które podejmował. Był jak w amoku - gniewny, zły, jego słowa głęboko zapadły wtedy we mnie i na długo uwierzyłam, że jestem beznadziejna, egoistka, nic nie warta, również tej miłości, której jego zdaniem - mówię o wtedy - nigdy nie było. Każdym słowem mnie ranił, a ja głupia, zamiast od razu się odseparować, prosiłam, błagałam, płakałam - jednym słowem prosiłam się o więcej.
Dlatego teraz tego nie robię.
Jestem słaba, upadałam nie raz, wiele błędów popełniłam, też raniłam... Pojednałam się z Panem Bogiem i On mi wybaczył. Ba, przytulił mocno do siebie. Pokazał, że w swojej słabości (której tak sie zawsze bałam), ale i sile jestem Jego, jestem... dobra.
Nie każe mi się obwiniać o wszystko, za to mówi, że ode mnie zależy, czy czyjeś słowa, zachowania, decyzje mnie zranią. Czy pozwolę na to...
Kingo, nie wiemy jak będzie wyglądać przyszłość. Nie myśl o tym, jeśli tylko możesz.

Ja w domu też się czuję najlepiej... To moje miejsce, moje schronienie... Wyjechałam żeby odpocząć, uspokoić się, ale juz wiem, że to nie rozwiąże moich problemów. Ale wychodź do ludzi, do przyjaciół. Na początku nawet wbrew sobie. Bo ciągłe rozmyślanie strasznie męczy i utrudnia Bogu pracę :) W takich chwilach nie można być samemu...
Ja czytam kryminały :) uwielbiam je

Anonymous - 2011-06-05, 22:56

uuu
Cytat:
Ja czytam kryminały :) uwielbiam je

oczywiście -rzecz gustu, ale mnie przekonuje powiedzenie - czym się karmisz -tym żyjesz

Anonymous - 2011-06-05, 23:05

Litości!!!
Tak, wieczorami wychodzę i dybię na niewinne ofiary :mrgreen:

Anonymous - 2011-06-06, 01:48

Wyjdź do ludzi.

Mnie w najgorszym okresie kiedy byłem w stanie tylko leżeć i wyć rodzina niemalże na siłę wyciągała np. na jakieś spotkania rodzinne.

Dobrej nocy

Anonymous - 2011-06-06, 09:12

Jak to dobrze mieć w takim czasie ludzi, którzy wiedzą o co mi chodzi i co czuję...
wiadomo...rodzice, znajomi pocieszają..ale nie przeżyli tego i nie do końca wiedzą co człowiek w ten sposób zraniony czuje..ten lęk, pustka, ból wewnętrzny , rozdzierająca serce tęsknota ...i ,że potrzeba czasu na poukładanie myśli ....
staram się i wierzę, że wszystko się ułoży i znowu poczuję szczęsćie ....
boje się tylko tej zmienności nastrojów.....ale racja muszę się wyciszyć..

dzisiaj umówiona jestem na spotkanie z księdzem, który udzielał nam Ślubu...potrzebuję rozmowy ....
dziekuję Wam bardzo, Waszw posty są dla mnie bardzo ważne....
praktycznie każdego dnia biegnę po pracy do domu , by je czytać ....i podnosić się na duchu:)

Bóg zapłać!

Anonymous - 2011-06-07, 11:03

Kiniu miła :-)

wiem, jak bardzo potrzeba w tym momencie wsparcia czy dobrego słowa... Ja już chyba nigdy nie odwdzięczę się Sycharkom za to, jak pomagały mi w tamtym trudnym czasie. Mogę tylko powtórzyć z głębi serca DZIĘKUJĘ :)
Jeśli masz bliską osobę, przyjaciółkę, kogoś z rodziny - w chwilach trwogi czy załamania dzwoń, rozmawiaj, wyrzucaj z siebie emocje. Na krótko wprawdzie, ale pomaga... Żeby przetrwać kolejną chwilę i znów się wyciszyć. Jak to wielokrotnie mówiono - potrzeba ciszy... Tylko w ciszy usłyszeć można głos Boga....
długo tego nie rozumiałam

I jeszcze jedno - wykreśl ze swojego słownika wyrażenie NIE DAM RADY. Dasz!!! Jesteś kobietą silną, piękną, stworzoną na obraz i podobieństwo. Tylko że teraz o tym zapomniałaś... Pomyśl o sobie z czułością, zobacz jak Pan do Ciebie wyciąga ręce. Nie jesteś sama!!!

Nie potrafię za bardzo pomóc - sama zbyt jestem skupiona na swoim nieszczęściu czy szczęściu. Ale wiem, że dasz radę. Czy pod przymusem ;-) czy własną pracą czy dzięki łasce - dasz... To potrwa... może długo? któż to może wiedzieć... ale będzie dobrze.
Bo na końcu zawsze jest dobrze... Tego chce dla nas Bóg
Trzymaj się :) i nie obwiniaj się, że kochasz, tęsknisz, że jesteś słaba... Taka właśnie jesteś, ukochana w oczach Pana


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group