Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Odbudowywanie

Anonymous - 2006-07-23, 17:23

Tu się, Andrzej z Tobą zgadzam. Mąż przestał nosić obrączkę. Właśnie odbudowywaliśmy nasz związek. Poznał dziewczynę. To, co później mówiła - "Nie miał obrączki, więc myślała, że jest wolny". Potem było już za późno - kiedy się dowiedziała. Szatan zaatakował.
Anonymous - 2006-07-23, 17:33

Ja obrączkę noszę prawie cały czas... zdejmuję tylko do takich prac, kiedy by mogła się zniszczyć... ale rzadko to się zdarza... Moja żona nie nosiła jej już od wielu miesięcy... ponoć jej spadała... :-(
Ostatnio zażądała nawet, bym jej oddał, bo to JEJ obrączka, ale nie uczyniłem tego... nie przestałem być przecież jej mężem! Dla mnie ten krążek ma szczególne znaczenie, a ona o tym wie i chciałby mnie go pozbawić, tak jak zniszczyła jedyną kartkę, na której było jej wyznanie miłości wobec mnie :-(
Nie zmienia to jednak faktu, że kacham ją nadal i będę kochał do końca życia!

Anonymous - 2006-07-23, 17:36

Taką kartkę z wyznaniem miłości mego męża do mnie dałam mu, aby przypomnieć, ale podejrzewam, że zrobił to, co Twoja żona.
Anonymous - 2006-07-24, 20:38

Może nie mam nastroju do dyskusji, ale muszę się odezwać... czy któryś z Was Panowie chociaż raz w życiu ciężko fizycznie pracował ?? Tak dla przykładu na wysokościach od kilkunastu do kilkudziesięciu metrów, przy urządzeniach pod napięciem, pracujących z częstotliwością kilku GHz. Wiara - wiarą, symbol - symbolem, a logika - ligiką... Skoro zdejmujecie obrączki, by się nie zniszczyły... to Wasza sprawa, Ja nie noszę obrączki BY PRZEZYĆ bezpiecznie... i wrócić do domu, gdzie czekają dzieci... A przed każdym wejściem na maszt nawzajem z całym zespołem obszukujemy się, aby któryś nie miał czegoś metalowego na sobie...
Poza tym maszty takowe stoją przeważnie na tzw. wygwizdajewie... trudno tam o umywalnie z prawdziwego zdażenia... no cóz niektórzy nie potrafią zrozumieć spartańskich warunków pracy "roboli".. Ale to już nie moja wina...

Anonymous - 2006-07-24, 20:51

Hej Rot!
Mam wrażenie, że odbierasz nasze wypowiedzi jako ataki.... a tak nie jest!
Ja napisałem, że zdejmuję obrączkę, choć rzadko. Obecnie pracuję w biurze, ale zdarza mi się imać prac fizycznych (kiedyś więcej ;-) ) i wiem, że są momenty, kiedy można zniszczyć obrączkę lub urwać sobie palec, kiedy ona by zahaczyła o jakiś element mechaniczny. Aspekt przewodzenia elektrycznego też rozumiem, bo łelektryk ze mnie jezd... ;-)
Ma wrażenie, że masz jakiś kompleks na tle ludzi pracujących fizycznie.
A ja Tobie powiem, że mam do nich wielki szacunek. Szacunek do ich doświadczenia, którego ja nie posiadam, bo mogę się od nich wiele nauczyć... Mój dział zarządza ponad 200 pracownikami fizycznymi, którzy też na codzień "skaczą" na wysokościach (nawet mieliśmy niedawno śmiertelny wypadek :-( ), pracują przy wysokim napięciu, podnoszą maszyny ważące tony... To dzięki tym ludziom mam pracę.
Reasumując, obrączka jest dla mnie bardzo ważnym symbolem, poświęconym, coś dla mnie znaczy. Kiedy ją ściągam, to z szacunkiem całuję i chowam do portfela. :-)

Anonymous - 2006-07-25, 07:57

Owszem, odebrałem Twój oraz Mateusza post jako atak na tych, co nie noszą obrączek. Ty przedstawiłeś swoje racje ja swoje, a mówienie o kompleksie na tle ludzi pracujących fizycznie jest totalnym nieporozumieniem.
"Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia..."
sam napisałeś, że nimi zarządzasz... a ja pracowałem właśnie "tam" na górze... Niestety po urlopie na którym teraz jestem przesiądę się na takie miejsce na jakim teraz Ty siedzisz... Po pierwsze wiek... po drugie psychika... nie chcę ich narażać na niebezpieczeństwo. Będę koordynatorem tych prac. Wracamy do sprawy obrączki... teraz już nie muszę jej zakładać...

Anonymous - 2006-08-04, 16:59

Mój mąż też nie nosi obrączki. Od chyba 15 lat. Jak zdjął tłumaczył, że dlatego ,że mu przeszkadza w pracy(miał styczność z elektrycznością). I wierzę mu, że dlatego. w tej chwili mógłby ją nosić. Ale nie założył od tamtego czasu. Wierzę, że obrączka wcale nie przeszakadzałaby mu mnie zdradzić. Jest wiele pań, którym nie przeszkadza, że ktoś ma żonę.
Anonymous - 2006-09-06, 20:52

Czy ktoś odpowie mi na moją watpliwość ?
Czy wątki o odbudowie, opowiadanie o tym na forum osobom , które obecnie są w separacji i mają dużo różnych przeżyć są pogrążone czytając , czy odzyskują nadzieję i wiarę ?

Anonymous - 2006-09-06, 21:23

Od jakiegoś czasu czytałam wszystko na forum , czuję cierpienia innych ale najważniejsze jest stwierdzenie ,że komuś się udaje. Budujący jest fakt, że innym się udało i umacnia moją wiarę, że moje małżeństwo też może się odrodzić. Dlatego każdy, kto wygra walke o swoje małżeństwo powinien się tą radością podzielić.
Anonymous - 2006-09-06, 22:08

Beata, takie świadectwo, że komuś się udało - bardzo pomaga.
Przede wszystkim to dowód, że nie można przesądzać ostatecznie o rozpadzie rodziny, choćby sprawa wydawała się beznadziejna.
Poza tym możemy ogarnąć modlitwą te małżeństwa, żeby już dalej szli razem, nie wpadli w kolejny krysys.
Na pewno wyciaga się wnioski o swoim postępowaniu, świadectwa Wasze to księga życia, nauka dla każdego.
Pewnie że czasami zazdrość bierze, "dlaczego nie my? "
A zaraz przychodzi myśl - może jednak się uda i nam, kiedyś być razem.

Więc piszcie, o radościach ale i kłopotach.

Pozdrawiam
Elżbieta

Anonymous - 2006-09-07, 08:41

Bo ja nieraz nie pisałam NIC, aby nie wzbudzać żalu.
Stąd moje pytanie.

Anonymous - 2006-09-07, 09:31

Powiem Ci Beato, że jak byłem "pogrążony" to lubiłem czytać, że komuś się udaje... dodawało mi to otuchy i wiary, że jest szansa, że też może mi się udać. A teraz mam podobne wątpliwości do Ciebie... nie minęło co prawda dużo czasu od poprawy u mnie, ale są radosne chwile, którymi chciałbym sie podzielić, ale też tego nie robię.
Anonymous - 2006-09-07, 09:42

Beato,
Ja się cieszę że się komuś udaje- jednakże zawsze zalecam stoicyzm i powściągliwość dla stanów euforycznych. Ty akurat sobie świetnie radzisz z takim to podejściem do sprawy- boś realistka.
Nie zazdroszę i mnie to nerwa nie robi- że ktoś tam zaczyna odbudowę a ja- nie ... .
Mam swoje zdanie na temat możliwości zmiany mojej sytuacji.
Więc pisz Kobieto spokojnie.
Nie każdy tak "zwiewny iaczej jak ja".
Ale ludziom to pewnie pomaga bo nadzieję daje.
Mnie radochę tylko- że wam się udało.
A każdy powód do radochy dobry jak wiemy.
Zuzia ( realistka- radosna z powodu cudzego szczęścia).

Anonymous - 2006-09-07, 16:25

Bardzo dobre pytanie Beato, powinni się wypowiedzieć wszyscy, ci w kryzysie i ci po. Ja jestem w trakcie i wszystkie posty o poprawie sytuacji, o tym ,że może być lepiej po prostu pochłaniam. Czytam jak sobie radziliście, jak postępowaliście co zmieniliście w sobie, że teraz jest dobrze. To daje nadzieję... staram się korzystać z waszych doswiadczeń, jeśli jestem w stanie to naśladować je.... Więc to jest moja goraca prośba: piszcie, piszcie jak najwięcej, bo to nam pomaga....
Na mnie największe wrazenie zrobiły posty EL i Mireli....wszystkie czytam i naprawdę bardzo mi pomogły w trudnych chwilach. Nie potrafię odczytać postów ze starego forum nie wiem czemu, dlatego nie znam wszystkich historii. Bardzo uwaznie śledzę posty Rota i rzeczywiście odkąd w jego małżeństwie jest lepiej pisze rzadziej, myślałam że może dlatego żeby nie zapeszyć? :))
Co dziennie staram się ogarniać modlitwą wszystkich z tego forum i mam nadzieję, na waszą modlitwę, to mnie wzmacnia i dodaje siły.
Pozdrwaiam
Aga


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group