Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Ważne tematy - czyją prawdę głosi Andrzej??

Anonymous - 2007-10-30, 15:26

"Kwestii przystępowania do sakramentów świętych Jan Paweł II poświęcił w swojej adhortacji dwa następujące po sobie akapity numeru 84. W pierwszym z nich wyjaśnia, dlaczego osoby żyjące w związkach niesakramentalnych nie mogą być dopuszczone do Komunii św. W drugim natomiast formułuje warunki, których spełnienie otwierałoby drogę do sakramentów. Papież wskazuje na dwa specyficzne dla tej sytuacji warunki: skrucha i żal za rozpad sakramentalnego związku i za niedochowanie wierności małżeńskiej będącej znakiem przymierza Chrystusa z Kościołem; decyzja na życie w czystości, czyli powstrzymanie się od praw, które przysługują jedynie małżonkom. Ten ostatni warunek wchodzi w grę dopiero wtedy, gdy nie można uczynić zadość obowiązkowi rozstania się. Dlatego wymogu wstrzemięźliwości seksualnej nie należy rozumieć jako swoiście pojętej legalizacji związków niesakramentalnych czy też zielonego światła dla tego typu relacji. Oczywiście, oprócz wspomnianych warunków istnieje obowiązek zadośćuczynienia współmałżonkowi , dzieciom oraz tym wszystkich, którzy ucierpieli na skutek rozpadu pierwszego małżeństwa. Jest to jeden z 5 warunków ogólnych przystąpienia do sakramentu pokuty. Jakie racje mogą uzasadniać pozostanie ze sobą osób nie związanych ślubem kościelnym?
Najpoważniejszym powodem uniemożliwiającym rozstanie się jest potomstwo pochodzące z nowego związku (chodzi także o dzieci adoptowane). Dzieci mają prawo do obojga rodziców, których obecność pod jednym dachem i atmosfera rodzinna są niezbędnymi warunkami do ich prawidłowego rozwoju. Wychowanie potomstwa zostało wskazane przez papieża jedynie tytułem przykładu, z czego należy wnioskować, że mogą istnieć także inne racje usprawiedliwiające pozostanie razem, takie jak podeszły wiek, choroba, wspólny dom, długi "staż cywilny" i niemożność odbudowania pierwszego małżeństwa (nierzadko druga strona też jest już z kimś związana) itp.
(podkreślenie moje) W każdym jednak przypadku musi istnieć minimum zainteresowania i odpowiedzialności za los sakramentalnego małżonka, któremu obok pamięci przed Bogiem w modlitwie strona winna jest życzliwe zainteresowanie i gotowość przyjścia z konkretną pomocą, jeżeli będzie jej potrzebował."
Proszę bardzo Kasiu. O. Nowak wyraźnie odnosi sie tutaj do "Familiaris Consortio".
No ależ oczywiście Wy tego nie chcecie przyjąć do wiadomości.
Jestem tą dyskusją już zmęczony, nie oczekuje cudu.
Nie mam ochoty pisać wciąż tego samego tylko inaczej. Cytować po raz kolejny to co było już zacytowane. A na szukanie nowych materiałó potwierdzających moje twierdzenie już szkoda mi czasu. Muszę przygotować sie do ważnej rozprawy, która mnie czeka 13 listopada. I nie mam zamiaru czekać z założonymi rękoma. Wy i tak koniecznie będziecie dążyć do tego by wasze było na wierzchu, bo stanowisko, które reprezentuję, pomimo tego że poparte dokumentami Jana Pawła II, Synodu, biskupa, profesora, wielu innych autorytetów (nie każ basiu-priv mi ich wymieniać już to wielokrotnie zrobiłem, to moi adwersarze posługują sie ogólnikami i na moja wielokrotną prośbę by wymienili tych biskupów i profesorów z nazwiska - milczą. Taka postawa jest zwyczajnym atakowaniem rozmówcy i próbą ośmieszenia go.) jest sprzeczne z absurdalną koncepcją Andrzeja.

Czuję się także urażony wypowiedziami Andrzeja:
Andrzej napisał/a:

Wito, rozmowa z Tobą jest jak w kółko Macieju. Nieuczciwość z Twojej strony polega na tym, że powołujesz się na ogólne wypowiedzi, które nie rozeznawają konkretnej sytuacji i które wcale nie stoją w sprzeczności z opiniami księży, którzy zajmują się na co dzień teologią moralną. Kiedy ja odwołuję się do poważnych opinii konkretnych księży, którzy rozeznali pod względem moralnym sytuacje, Ty z uporem tkwisz na fałszywym nie mającym nic wspólnego z Ewangelią generalnym stanowisku, że dziecko w pozasakramentalnym związku jest przeszkodą do pojednania się małżonków sakramentalnych. Że w takiej sytuacji może być Bóg obrażany i wierny współmałżonek zdradzany, bo dziecko jest ważniejsze od sakramentalnego współmałżonka i od Boga.

Andrzej napisał/a:

Wito, masz możliwość zweryfikowania „swojej prawdy” z nauką Kościoła, zasięgając opinii np. swojego proboszcza. I jak mam tego nie odbierać jako złośliwości, albo złej woli? Oskarżasz księdza, który bardzo dokładnie rozeznał sytuację. Umówmy się, że dopóki nie skontaktujesz się z ks. Piotrem lub z biskupem i nie będziesz miał od nich opinii, każdy ponowny post atakujący w tej sprawie będę traktował jako atak na to forum – jako złośliwość wymierzoną we wszystkich wiernych i oczekujących powrotu swoich marnotrawnych współmałżonków i w naukę Kościoła katolickiego.


Wytłuszczone przeze mnie fragmenty świadczą o kompletnym ignorowaniu przez Andrzeja mnie jako rozmówcy. Jest delikatnie tylko mówiąc niegrzeczny. Uważa swoje rację i księdza Pawlukiewicza, za nadrzędne nad wykładnią dokumentów soborowych, wykładnią adhortacji "Familiaris Consortio", nad opracowaniami profesorów, biskupów i wykładowców seminariów.

Zostałem publicznie oskarżony o to że walczę z nauką Kościoła i byłoby miło gdyby to publicznie było sprostowane.


wrócę jeszcze raz do postu kasi:
kasia napisał/a:
Wito, pozdrawiam Cię! napisz mi proszę cytat z "Familiaris Consortio", gdzie Jan Paweł II daje przykład "moralnego nieumożliwienia powrotu" do małżonki/męża sakramentalnego.

Kasiu doskonale wiesz, że łapiesz za słówka, prowokujesz, jesteś niegrzeczna.
Cytowałem bp. Miziołka, który użył słów moralnie nieuzasadniony. Do "Familiaris Consortio" odnoszą się słowa o. Wojciecha Nowaka i pada tam określenie "Jakie racje mogą uzasadniać pozostanie ze sobą osób nie związanych ślubem kościelnym?" To czy użyjemy takiego czy innego zwrotu nie zmienia faktu, że Kościół dopuszcza sytuacje w których małżonkowie niesakramantalni winni ze sobą pozostać. A jakie wyjaśnia o. Nowak kierując się wskazaniami papieża.
Każdy kto umie czytać przeczytał "Dzieci mają prawo do obojga rodziców, których obecność pod jednym dachem i atmosfera rodzinna są niezbędnymi warunkami do ich prawidłowego rozwoju. Wychowanie potomstwa zostało wskazane przez papieża jedynie tytułem przykładu."
Tylko czy każdy to właśnie chciał przeczytać???
Twój post kasiu jest prowokacyjny, kłótliwy i niegrzeczny. Nieuzasadniony i pozbawiony argumentów.


Nie oczekuje cudu, że zmienicie swoje poglądy macie do nich prawo. Jednak nadużyciem jest to, że swoje poglądy utożsamiacie z oficjalnym stanowiskiem Kościoła.
Dla mnie sprawa jest jasna, wyjaśniłem swoje poglądy, uzasadniłem wystarczająco, kto chciał to się zapoznał z całością dokumentów, z których pochodzą cytaty. Kto nie - jego sprawa. To samo tyczy się zastanowienia nad treścią.
Pozdrawiam Witek

Anonymous - 2007-10-30, 15:51

Bardzo się zgadzam ze zdaniem GREGALA. Dla każdej sytuacji Pan Bóg może mieć indywidualne rozwiązanie. Pan Jezus nigdy nie działał według schematów.
Andrzej - 2007-10-30, 16:10
Temat postu: Święte przymierze Małżonków z Bogiem -sakrament
wito napisał/a:

to nie moje zestawienie słów, zacytowałem o. Wojciech Nowak SJ, który zajmuje się problemami małżeństw niesakramentalnych.


Między dziećmi a rodzicami nie ma sakramentu, między małżonkami jest. Dobrze to tłumaczy ks. Piotr Pawlukiewicz ("Sakrament małżeństwa a dobro dziecka?"), a także p. Mieczysław Guzewicz w swoim wykładzie z naszego spotkania w Górce Klasztornej ("We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a)). Najważniejsi po Bogu są dla siebie sakramentalni małżonkowie. W ich przysiędze sakramentalnej nie ma klauzuli zwalniającej ich z obowiązku wierności.

W Nowym Testamencie prorok św. Jan Chrzciciel w imieniu Boga zakazuje być Herodowi i Herodiadzie razem, a przecież mają oni na wychowaniu córkę Herodiady – Salome, która ich potrzebuje. Św. Jan Chrzciciel za przypomnienie prawa Bożego przypłaca to życiem (Herod ścina mu głowę). A więc jego świadectwo jest bardzo mocne wyrażające jednoznacznie wolę Bożą zakazującą cudzołóstwa, zdrady. Cała nauka Pana Jezusa nt. nierozerwalności małżeństwa jest jednoznaczna, nie zawiera wyjątków.
Kościół katolicki też podchodzi do tej sprawy jednoznacznie. Oto kilka przykładów:

Scena z Ewangelii, gdy dwunastoletni Jezus gubi się Rodzicom. Oni odchodzili od zmysłów!!! Trzy dni! Strasznie cierpieli!! Po ludzku Jezus zrobił rzecz okrutną. Właśnie... po ludzku...
Patrząc po ludzku, rzeczywiście lepiej żyć bez ślubu i być przy dziecku...
Jezus pokazał, że w konflikcie po ludzku i po Bożemu trzeba wybrać Boga, CHOĆBY NAWET KTOS BLISKI MIAŁ CIERPIEĆ. Nieraz nie da się i te wymiary po ludzku i po Bożemu stają w konflikcie. Trzeba wybrać.

Jezus nauczał: „Kto bardziej miłuje matkę, ojca, brata niż Mnie, nie jest mnie godzien” - Mt 10,37.
Zdarza się, że ksiądz spłodzi dziecko. Jeśli stawianie dobra dziecka było by priorytetowe, to natychmiast biskup i Stolica Apostolska zwalniały by go ze służby kapłańskiej i mówili mu: "idź do dziecka, ono Cie potrzebuje." Otóż nie. Taki ksiądz ma płacić na dziecko, ale nie jest zwolniony ze służby Bożej!!! Fakt posiadania dziecka nie stanowi podstaw do zwolnienia z celibatu.... Często biskup przenosi takiego księdza dalej od "swojej" wybranki...

Jeśli małżeństwo jest sakramentalne, to nie ma na świecie sprawy i osoby, która usprawiedliwiałaby rozstanie małżonków i sytuację, że mąż jest z inną kobietą, a jego żona z innym mężczyzną. Nawet dziecko. Jak sprawę najdelikatniej załatwić to inna sprawa. Małżonkowie powinni powrócić do siebie. Powiedzieli kiedyś przed Bogiem : "I nie opuszczę Cię aż do śmierci". I tam nie było żadnych klauzul dodatkowych.

Kościół katolicki jednoznacznie się wypowiada, że nic nie usprawiedliwia życia w grzechu ciężkim. Małżonkowie sakramentalni w każdej sytuacji powinni dążyć do pojednania między sobą i Bogiem. W pewnych sytuacjach, gdy małżonkowie sakramentalni uwikłani są w związki niesakramentalne, takie pojednanie może być trudniejsze, ale jest zawsze możliwe (i co najważniejsze przez Boga błogosławione, bo przecież On stoi na straży sakramentalnej jedności małżeńskiej!!!). Dopóki żyją małżonkowie, zawsze jest szansa, żeby do siebie wrócili. I nawet wówczas, jeśli w nowym pozamałżeńskim związku pojawiają się dzieci. W tych najtrudniejszych sytuacjach, również jest możliwe (we współpracy z łaską sakramentu) przywrócenie jedności małżeńskiej, gdy np. opuszczony prawowity i prawowierny małżonek gotów jest przyjąć współmałżonka wraz z dziećmi z niesakramentalnego związku (dzieko też miałoby rodzinę - z rodzicami mogłoby przystępować do Komunii św.). Takie pojednanie z Bogiem i współmałżonkiem oznacza definitywne rozstanie się z niesakramentalnym partnerem, z którym również nie można wykluczyć pojednania. Nic przecież nie usprawiedliwia życia w grzechu, a dziecko nie może być kartą przetargową. Często słyszy się zdanie: „Nie mogę wrócić do sakramentalnego męża/sakramentalnej żony, bo jest dziecko”. Od strony prawa Bożego i prawa moralnego niewyobrażalna jest sytuacja, w której dziecko jest przeszkodą w pojednaniu się małżonków i usprawiedliwieniem trwania w grzechu. Nic nie usprawiedliwia życia w grzechu ciężkim. Święta przysięga małżeńska nie zawiera takiej klauzuli zwalniającej z wierności. W sytuacji konfliktu wartości zawsze wybiera się dobro wyższe, a Ewangelia wskazuje jednoznacznie, że po Bogu małżonkowie są dla siebie najważniejsi. Serce każdego człowieka posiada zdolność do otwarcia się na łaskę Bożą. „Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela” (Mt 19,6). Jednoznacznie jest tu wyrażona wola Boża, aby małżonkowie sakramentalni byli ze sobą, albowiem Bóg widzi ich zawsze razem - nawet jeżeli którykolwiek z małżonków jest po rozwodzie i zawarł w formie cywilnej nowy związek małżeński.

Jan Paweł II, który jeszcze jako kard. Wojtyła w „Elementarzu etycznym” pokazał jak odróżnić fałszywe miłosierdzie (fałszywą litość) od prawdziwego miłosierdzia. Otóż napisał tak:

Cytat:
Wedle nauki katolickiej żadne miłosierdzie, ani Boskie, ani ludzkie, nie oznacza zgody na zło, tolerowania zła. (...) Miłosierdzie Boga idzie ściśle w parze ze sprawiedliwością.


W przysiędze małżeńskiej jest "że cię nie opuszczę aż do śmierci" Nie ma dodatku: "Chyba ze będę miała dziecko z kimś innym" O tym nie ma mowy. Sakrament małżeństwa jest ważniejszy niż relacja naturalna matki do dziecka.. Dziecko odchodzi od rodziców ich sakrament pozostaje.
Pozostaje pytanie czy ktoś kto ABSOLUTNIE przedkłada sprawy relacji z dzieckiem ponad małżeństwo jest dojrzały do miłości małżeńskiej.


Tak na marginesie, jakoś nikt nie podnosi krzyku, gdy jakiś ojciec rodziny popełnia przestępstwo i sąd skazuje go na karę, i ten idzie do więzienia. Wiadomo, że dziecko cierpi w wyniku grzechu ojca, bo nie ma go przy sobie. Ale czy to oznacza, że sąd jest tak niemiłosierny, że go skazuje na zasłużoną karę. Czy ktokolwiek biegnie do sądu i krzyczy: „Ty niemiłosierny, potworny sędzio, wypuść ojca dzieci, bo oni przecież cierpią przez Ciebie sędzio sprawiedliwy, który zabierasz ojca dzieciom!!!". A dlaczego nikt przy zdrowych zmysłach nie protestuje?


Z o. Wojciechem Nowakiem SJ miałem wielką przyjemność poznać się po audycji w TVP1 (Związki niesakramentalne ) w sierpniu 2005 roku, kiedy wzięliśmy udział w telewizyjnym programie na żywo "Między nocą a dniem" w audycji prowadzonej przez Panią Hannę Gizę poświęconej związkom niesakramentalnym. Zostałem poproszony o przedstawienie swojego świadectwa wierności. Po tej audycji o. Wojciech zaprosił mnie na spotkania wspólnoty osób przezywających kryzysy małżeńskie - osób porzuconych przez współmałżonków. Ksiądz Wojciech jest duszpasterzem tych spotkań. Prowadzi także spotkania osób żyjących w związkach niesakramentalnych. Mam zamiar zwrócić się z prośbą do o. Wojciecha o zabranie głosu w tej tak ważnej sprawie. Bo jeśli jest tak jak to wito przedstawia, to konsekwencje takiej wg mnie zmanipulowanej fałszywej „prawdy”są ogromne dla wiernych małżonków w podobnych sytuacjach i dla samego sakramentu, choćby takie, że nie wolno wtedy takim sakramentalnym jak ja małżonkom modlić się o uzdrowienie swojego małżeństwa i powrót współmałżonka (dzieci stoją na przeszkodzie), przynajmniej do czasu, gdy dzieci w niesakramentalnym związku żony/męża nie osiągną pełnoletności. Oznaczałoby to również, że sakrament małżeństwa jest na czas wychowania dzieci w niesakramentalnym związku zawieszony, rozerwalny i nie ma swojej sakramentalnej świętej, czyli Bożej mocy.

Warto sobie też zdać sprawę, że modlitwa wiernego małżonka o uzdrowienie małżeństwa czyli o powrót współmałżonka do małżeństwa oznacza de facto zerwanie więzi niesakramentalnych - jest więc jednocześnie modlitwą o zerwanie tych więzi.

Anonymous - 2007-10-30, 16:12

Pan Jezus ustanowił Swój Kościół Święty - Opokę.
Wszystkie materiały dotyczące wspólnoty Sychar są przekazane Jego Eminencji Arcybiskupowi naszej diecezji, z prośbą o Jego Błogosławieństwo.
Dlatego zachęcam do tego, aby modlić się o rychłe wyrażenie tegoż błogosławieństwa oficjalnie przez Arcybiskupa, lub w dalszej części Arcybiskupów w Polsce i o opiekę nad Dziełem Miłości, które już powstało i porywa.
(Wito, jesteś też już porwany przez Dzieło Miłości Sychar - Wspólnotę Wiernej Miłosci)
pozdrowienia

Anonymous - 2007-10-30, 17:00

Hm... Tylko co zrobic jak to serce uparcie chce i umrze i zostanie pochowane przy swojej miłości i za nic ma swojego sakramentalnego małzonka, którego poprostu nie kocha?

Ja naprawde wierzę jak nic w świecie, ze Bóg jest tak MIŁOSIERNY, ze i tych niesakramentalnych razem z sakramentalnymi przytuli do swojej piersi.

Amen.

administrator - 2011-09-17, 23:34
Temat postu: Kiedy pojawiło się nieślubne dziecko...
Kiedy pojawiło się nieślubne dziecko…

W listach publikowanych na stronach Wspólnoty Trudnych Małżeństw (ale również prywatnie otrzymałem kilka takich listów) szczególnie często pojawia się pytanie: Czy mam uznać argument mojego męża, który odszedł ode mnie do matki swojego nieślubnego dziecka, tłumacząc mi, że przecież jego dziecku należy się ojciec? Przypatrzmy się paru konkretnym sytuacjom:

Mamy dwoje dzieci, 5 i 10 lat. Od 15 miesięcy mój mąż mieszka z inną kobietą, która jest rozwiedziona. Kiedy okazało się, że kochanka jest w ciąży i wkrótce będzie rodzić, wyraziłam chęć przyjęcia męża do domu. On jednak tłumaczył się tym, że tam będzie małe dziecko, a drugi powód to strach, że ja mu tego nigdy nie wybaczę. Kiedy wychodził z domu, poprosił: „Pomóż mi wrócić do domu”. Na moje pytanie, jak mam to zrobić, odpowiedział: „Módl się za mnie”. Po urodzeniu się dziecka, mąż nie wrócił do rodziny. (...) Bardzo bym chciała wierzyć, że jednoznaczne stanowisko Kościoła w sprawie powrotu małżonków ze związków niesakramentalnych, w których pojawiło się dziecko, może uratować jakąś rodzinę, może nie moją, ale takich małżeństw jak moje na świecie jest tysiące, więc może komuś się uda.

Trzymając się nawet argumentacji tego mężczyzny, trudno się zgodzić, że prawo dziecka do ojca jest dla niego czymś naprawdę ważnym. Pomijając okoliczność, że człowiek odpowiedzialny, mający żonę i dzieci, nie wchodzi w nowe związki – przecież jego ślubne dzieci też mają prawo do ojca; co więcej, jego odejście to dla nich prawdziwe trzęsienie ziemi.

Skoro jednak urodziło się nieślubne dziecko, skoro już z powodu postępowania tego mężczyzny ktoś będzie cierpiał – niech chociaż próbuje naprawić to, co się jeszcze da naprawić, aby przynajmniej odtąd wszystko było po Bożemu. Może małżonkowie przypomną sobie, że łączący ich sakrament jest źródłem łaski również w dniach kryzysu. Może uda im się jeszcze uratować swoje małżeństwo, również po to, żeby ten pięcio- i dziesięciolatek nie utracili ojca. Rzecz jasna, przedtem musi nastąpić pojednanie i przebaczenie, a wolno mieć nadzieję, że żona weźmie na siebie jakąś cząstkę realnej odpowiedzialności za nieślubne dziecko swojego męża. Dodam tylko, że w takich szczęśliwych momentach ludzie mają nie tylko religijną, ale nawet psychiczną potrzebę rozpoczęcia nowego etapu swojego życia od przystąpienia do spowiedzi i komunii świętej.

I jeszcze jedno świadectwo:

W związku sakramentalnym jestem od osiemnastu lat. Mamy czwórkę dzieci. (...) Od ośmiu lat sama wychowuję dzieci. Obecnie jestem po jednostronnym rozwodzie cywilnym, tzn. bez mojej zgody. Mąż żyje w niesakramentalnym związku z inną kobietą, z którą ma dwójkę dzieci. Po orzeczonym rozwodzie cywilnym zastanawiałam się, co dalej? Jak ma wyglądać moje życie i dzieci? Szukałam. Zadawałam sobie wiele pytań. W roku 2006 znalazłam swoje miejsce w Kościele. Znalazłam Wspólnotę Trudnych Małżeństw SYCHAR, której celem jest dążenie małżonków do uzdrowienia sakramentalnego małżeństwa. Modlę się o to i czekam na powrót męża. Pragnę być wierna Panu Bogu i swojemu mężowi. Pomimo trudu, jakiego doświadczam, wiem, że nie jestem sama. Jest blisko mnie Jezus, którego miłość i opiekę odczuwam każdego dnia. [Stawiam sobie trzy pytania:]
Czy mój ukochany mąż ma moralne prawo usprawiedliwiać swoje pozostawanie w niesakramentalnym związku względem na wychowanie dzieci?

Czy dzieci w niesakramentalnym związku męża są przeszkodą, żebyśmy mogli się ze sobą pojednać i do siebie wrócić?


Jakie jest zdanie Kościoła katolickiego – wskazanie moralne – w tej konkretnej sytuacji i podobnych?

Żeby sobie utrudnić odpowiedź, pytanie pierwsze przeformułujmy następująco: Czy w przypadku, kiedy małżeństwo sakramentalne jest bezdzietne, współmałżonek (mąż albo żona) mający nieślubne dziecko ma moralne prawo, ze względu na dobro dziecka, pozostać w związku niesakramentalnym z jego współrodzicem? Otóż nie ma takiego prawa. Bo nie godzi się osoby, której ślubowało się dozgonną miłość, porzucać tak, jakby była już tylko jakąś niepotrzebną rzeczą.

Ale nieślubne dziecko też jest osobą! I to szczególnie bezbronną i potrzebującą opieki! Oczywiście. Jednak nie powinno się nigdy zdradzać współmałżonka, nie powinno się mieć nieślubnych dzieci. Ponieważ to dziecko się urodziło, powinno się je przyjąć z miłością. Czy jednak okazywanie miłości dziecku poprzez jeszcze głębsze podeptanie miłości małżeńskiej, którą się ślubowało, jest właściwym sposobem okazywania mu miłości? Wypowiedzi publikowane na stronach Wspólnoty Trudnych Małżeństw SYCHAR pełne są rzetelnych poszukiwań takiej miłości okazywanej dziecku nieślubnemu, która daje się pogodzić z odbudową sakramentalnego małżeństwa jego ojca lub matki.

Co do pytania trzeciego, wydaje się, że ani nie jest to pytanie retoryczne, ani też nie jest ono niesłusznym przyczepianiem się do Kościoła. Swoją oficjalną naukę na ten temat Kościół głosi bez wykrętów i bez rozmiękczania – jak chociażby w cytowanej tu wypowiedzi Katechizmu Kościoła katolickiego. Wydaje się jednak, że również gorliwi katolicy – a nawet ci księża, którzy pragną ściśle trzymać się nauki Kościoła – niekiedy ulegają, zazwyczaj bezwiednie, duchowi tego świata i nie mają odwagi podtrzymywać nadziei na odbudowanie sakramentalnego małżeństwa w sytuacjach szczególnie beznadziejnych.

Na pewno warto czasem o tym pomyśleć. Na pewno warto wziąć pod uwagę, że może właśnie ja powinienem wyznać: „mówię, bom smutny i sam pełen winy”.

JACEK SALIJ – ur. 1942, dominikanin, duszpasterz, profesor teologii UKSW, autor wielu książek i artykułów, mieszka w Warszawie.

Źródło:
http://prasa.wiara.pl/doc...-po-rozwodzie/2
http://miesiecznik.wdrodz...u-po-rozwodzie/

Anonymous - 2011-09-18, 00:56

administrator napisał/a:
w przypadku, kiedy małżeństwo sakramentalne jest bezdzietne, współmałżonek (mąż albo żona) mający nieślubne dziecko ma moralne prawo, ze względu na dobro dziecka, pozostać w związku niesakramentalnym z jego współrodzicem? Otóż nie ma takiego prawa. Bo nie godzi się osoby, której ślubowało się dozgonną miłość, porzucać tak, jakby była już tylko jakąś niepotrzebną rzeczą.


Po zgodnie złożonej przysiędze małżeńskiej ksiądz będący świadkiem wypowiadania tej przysięgi mówi takie słowa:
"Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela». Małżeństwo
przez was zawarte, ja powagą Kościoła potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego Amen."

I właśnie w tych słowach wyraża się całe stanowisko Kościoła względem prawa nieślubnych dzieci do rozdzielania sakramentalnych małżonków.
Skoro dziecko jest człowiekiem, a człowiek nie ma prawa rozdzielać tego co Bóg połączył, tych których Bóg zespolił w jedno ciało, więc prawo do posiadania przez dziecko pełnej rodziny musi ustąpić przed prawem sakramentalnej wspólnoty małzeńskiej.
Narodziny nieślubnego dziecka są wynikiem grzechu, a grzech nie może zmienić ani bożego, ani tym bardziej moralnego prawa .
Zatem na żadnym etapie życia narodzenie dziecka z niesakramentalnego związku nie może być usprawiedliwieniem do oddalenia sakramentalnego małżonka na rzecz konkubenta lub konkubentki.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group