Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - moja żona i druga kobieta- pomóżcie

Anonymous - 2014-01-04, 22:21

Tak Bety, szacunek dla samego siebie jest kluczowy. Tyle tylko, że w większości przypadków, takich przypadków, trzeba czasu, by w bólu i rozpaczy ten szacunek i utracone poczucie wartości odbudować. I taka dygresja - sprawcę cierpienia odrzuca od cierpiącego jego skutek... Podobnie pewnie jak sprawcę pobicia będzie denerwowała płynąca krew, łzy, porwane ubranie...
Anonymous - 2014-01-04, 22:27

Tilia, ponowię - przepraszam jeśli Cię uraziłam, zbyt wiele dziecięcego bólu widziałam i zbyt wiele wysłuchałam żeby zrozumieć dorosłych.
Mam pytanie do Ciebie, jeśli uznasz że możesz mi odpowiedzieć będę wdzięczna - co musiałby zrobić Twój mąż żebyś uznała że chcesz spróbować ponownie budować razem rodzinę? Pytam bo napisałaś że zostawiasz furtkę.... Czy to możliwe? Czy uczucia mogą wrocić jeśli tak źle go odbieralas przed odejściem?

Anonymous - 2014-01-04, 22:35

nie "odcięłam"

mąż to czuł, bo takie rzeczy sie czuje
staral się na ile potrafił- własnie tak, jak tu piszecie: prezenty, wyjazdy, starał sie rozmawiać

a ja "umarłam" przez jego nieuczciowść względem mnie
mnie zbyt mocno poranił

w koncu mąż odszedł, bo stracił wiarę w moje ożywienie uczuć do siebie
czasem myslę, że to był ostani akt jego desperackiej próby "pobudzenia" mnie: sprowokowanie kochanką

mąż domagał się miłości, ale do dzis nie wiem, czy widział, że to jego nieuczciwość mnie dobiła i mimo rozpaczliwych prób nie mogę

tak jak Ty nie potrafisz kochać męża, który nie towarzyszy Ci w codzinności, tak ja nie umiem (choc chce) męża, który jest nieuczciwy i kłamie

Anonymous - 2014-01-04, 22:37

Słuchajcie, Bety, Tilia, Miodzio, Mare1966, Twardy, Krasnobar, Grzegorz_, Marcin74, Depresyjna, Katalotka72- bardzo doceniam każde Wasze słowo, każdą chwilę jaką spędzacie nad moim wątkiem. To bardzo dla mnie ważne, że aż tyle osób wzięło udział w dyskusji. Szczerze to nie spodziewałem się większego odzewu, a tu patrz...

Meritum- miałem na myśli, byśmy się nie kłócili- to nie o to chodzi. Jest żywa dyskusja i to ważne.

Tilia, piszesz jakbym moją żonę słyszał, lub teraz wiem, co w jej głowie może siedzieć. Jeśli tak jest, a raczej tak, to dałem ciała na całej linii. Teraz wiem, co miała na myśli mówiąc- przestań gadać, wyciszmy się. Ale nie- ja jak nie z lewej to z prawej. Jak próbowała "zamknąć drzwi" to ja nogę wtykałem między ościerznicę a skrzydło drzwi. Wyrzucała mnie oknem to ja przez komin itd. No wróć, będzie dobrze- znowu gadasz- bo Cię kocham-ale mnie męczysz-a Ty mnie męczysz swoją obojętnością, odtrącasz mnie itp.

Jak zauważyliście- jest piwo, oboje naważyliśmy i kufel ostał się tylko mnie. Z drugiej strony kłamstwa, oszustwa, drugi telefon- wynika z tego, że muszę wszystko łyknąć, wziąć się w garść, zamknąć kranik od łez i zmuszać się do jedzenia (10 kg w tydzień w dół), do wstania, usmiechać do dzieci, do żony, pracować nad sobą i .... czekać.

A jak nie dam rady? Jak widać jestem jej kolejnym dzieckiem i partnera przez to we mnie nie widzi. Jak dorosnąć?

No i pogodzic się z tym, że zaproszenia z powrotem mogę nigdy nie dostać.

A w kwestii formalnej- jak postawić granice, by mnie nie oszukiwała, nie okłamywała? Jeśli nadal to będzie robić to jak ja mam zareagować na to? Boję się, że JEDYNYM narzędziem by przeciwstawić się jej poczynaniom będzie widmo rozstania (mniej lub bardziej formalne)- i wtedy zacznie się jazda- o dom, dzieci itp. Harda jest i łatwo nie odpuści.

Tak na marginesie, to nie tylko chodzi o mnie. Ja sądzę, że stałem się kozłem ofiarnym jej życia. Nawrzucała mi, że ma już dosyć robienia tego, czego się od niej oczekuje- że rodzice chcieli to i tamto- ona to robiła, że jej długoletni były chciał to i tamto- ona to robiła, włosów nie obcinaj, mówił jej ex- zostaw je dla mnie- zostawiła (teraz obcięła na "zapałkę" czym mnie zszokowała). No i ja- zrób to i tamto- i to robiła.
Ma duży żal do swoich rodziców, że zawsze faworyzowali jej siostrę, że matka traktuje ją jak dobrą koleżankę a nie jak córkę, że jej siostrę odwiedzają a jej (nas) nie tak często, że jej pomagają a żonie (nam) nie w obsłudze dzieci itp.

Teraz wszystko się przelało i wylało na mnie- swoje tez pewnie dołożyłem. Aczkolwiek, myślę, że "koleżanka" nieźle się do tego przyczyniła, by nakręcić bunt.

Nie, że moja żona swojego rozumu nie ma ale ona mocno uwypukliła w zony cechy niezależności. Żona pisze do niej, że ma w d...że zostanie sama, że skończy pod mostem, ale boi się, że JĄ straci.

Żona nie boi się już, że mogę o wszystkim jej rodzicom powiedzieć (a powinienem tak na marginesie???)- mówi "chcesz opowiadać rodzicom, którzy mają mnie głęboko w d.... że sk.......la do domu przyprowadziłam? Mówi, że ma w nosie co sobie o niej (ludzie) pomyślą. Może wyjść na najgorszą su.....ę (cytat), i ma to gdzieś. Ma też gdzieś co i jak JA czuję. Jak chcę to mogę odejść, jak chcę to mogę zostać. Jej to "dynda", jak powiedziała.

Sami widzicie- nie ma woli porozumienia. Choćby dziś wieczorem- o coś pytam- odszczekuje niemile. I tak w kółko- we mnie się gotuje, spirala nakręca, że tak mnie, jak śmiecia, traktuje. NIE CHCĘ BYĆ TAK PONIŻANYM PRZED DZIEĆMI CAŁE ŻYCIE bo i potem one tak mnie będą traktować jak dorosną.

Także widzisz Miodzio- piszesz, ze da się żyć. Przepraszam za porównanie- ale w więzieniu czy obozach też da się żyć. Pytanie tylko JAK?

[ Dodano: 2014-01-04, 22:40 ]
depresyjna napisał/a:
Tilia, ponowię - przepraszam jeśli Cię uraziłam, zbyt wiele dziecięcego bólu widziałam i zbyt wiele wysłuchałam żeby zrozumieć dorosłych.
Mam pytanie do Ciebie, jeśli uznasz że możesz mi odpowiedzieć będę wdzięczna - co musiałby zrobić Twój mąż żebyś uznała że chcesz spróbować ponownie budować razem rodzinę? Pytam bo napisałaś że zostawiasz furtkę.... Czy to możliwe? Czy uczucia mogą wrocić jeśli tak źle go odbieralas przed odejściem?


To samo pytałem.....zobacz odpowiedź Tilii wcześniej

[ Dodano: 2014-01-04, 22:43 ]
Cytat:


tak jak Ty nie potrafisz kochać męża, który nie towarzyszy Ci w codzinności, tak ja nie umiem (choc chce) męża, który jest nieuczciwy i kłamie


widzisz, tylko ja się nie odcinałem w codzienności- zawsze pomagałem, ale pewnie coś innego skopałem.

5 minut temu:
- opowiedz prosze, jak dzień spędziłaś
- normalnie...
- no OK, normalnie, ale jak
- jakby mi sie chcialo gadać to bym gadała....

i znowu cisza....

o tym mówisz Miodzio, że tak da się żyć?

Anonymous - 2014-01-04, 23:00

depresyjna
Cytat:
co musiałby zrobić Twój mąż żebyś uznała że chcesz spróbować ponownie budować razem rodzinę? Pytam bo napisałaś że zostawiasz furtkę.... Czy to możliwe? Czy uczucia mogą wrocić jeśli tak źle go odbieralas przed odejściem?


nie wiem. właśnie zaczęłam sobie zadawać to pytanie i to do czego na razie doszłam, to jest: zaimponować mi z powrotem, ale takimi cechami, które chciałabym widzieć u męża. Nie wystarczą cechy, które oststnio odkryłam, jak talenty czy coś takiego. To, to u każdego można podziwiać. Ja bym chciała, żeby mógł być znowu niezwykły dla mnie.
Albo, tak jak gdzieś już powyżej pisałam, będziemy na tyle starzy, że nie będzie miała znaczenia współpraca (przy dzieciach, domu) i nie będę się obawiała, że zawiedzie w tym zakresie. Ale to też nie takie proste - bo choroby itp. Źle być z kimś, na kogo nie możesz liczyć.

jeśli chodzi o furtkę, to zostawiam, bo przysięgałam.

jeśli chodzi o dzieci, to jak na razie z tego, co obserwuję, to raczej osoby z zewnątrz wmawiają im, że NA PEWNO im źle. Ta odpowiedź, że mama się uśmiecha do nich częściej to było właśnie w reakcji na sugeste pani w świetlicy, że "takie biedne są". Jak będą to tak wszędzie słyszeć, to może i poczują, kto wie. Chociaż raczej niezależne są w myśleniu, czasem aż za bardzo :) Na pewno, paradoksalnie, zyskały na tym ojca. Bo przed naszym zamieszkaniem oddzielnym jego po prostu w ich zyciu nie było. Na tyle się ogarnął, że bardzo dobrze sobie z nimi radzi, chociaż krzyczy, a nawet zdarzyło mu się uderzyć. Ale ZAISTNIAŁ, bo był zmuszony. Tym mnie też zresztą pozytywnie zaskoczył, bo jednak często mężczyźni się w takim momencie wycofują. ale może to nie jest temat na ten wątek, bo TEGO problemu Silverado nie ma. (w każdym razie pod kątem ewentualnej przemocy kontroluję, po prostu nie zniósł nerwowo)

ale to nawet nie to, że ja męża tak źle odbierałam przed odejściem. Ja to konkretne zachowanie tak źle odbierałam, które tak dosyć drastycznie opisałam, ale na pewno ma tu udział, to, co któryś z panów właśnie podsumował - oczywiście, że zdaję sobie sprawę, że to była moja wina. No i oczywiście ignorowanie mnie i dzieci przedtem też źle odbierałam, tylko tego wtedy nawet nie uświadamiałam sobie przez lata (!) dopóki mi dziewczyna nie udowodniła, że może być inaczej....
Ale tak naprawdę to, co uniemożliwiło mi próbę ratowania rodziny to było to, o czym pisałam na poczatku - coś w rodzaju fizycznego i emocjonalnego zablokowania, które nie dało się przezwyciężyć "na siłę"

Anonymous - 2014-01-04, 23:11

ja powiem o swoim "zacięciu" ( i proszę tego nie traktować, że to pasuje do wszystkich)

uczucia są, one nie zniknęły zupełnie
wycofały się daleko, daleko i nie mogą wrócić
(na skutek tego co sie wydarzyło, może nawet wielokrotnie)

można to nazwać inaczej: że tkwią w jakiejś skrzynce i trzeba je uwolnić (dać im znowu żyć)

tę skrzynkę może otworzyć mój mąż przez swoją uczciwość i lojalność względem mnie, taka prawdziwą, i trwałą,
nie jednorazową, jako "zryw", a kiedy sprawa sie trochę polepszy to dalej wróci do starych nawyków

to nie jest tak, że ja na złość trzymam tę skrzynkę zamkniętą- też chciałabym ją otworzyć, ale już nie jestem w stanie
zablokowało ją zachowanie męża i trzyma

zrozumiałam to teraz dzięki temu co napisała Tilia- to NIESAMOWITE,
dzięki

Anonymous - 2014-01-04, 23:16

Tilia napisał/a:
Ale tak naprawdę to, co uniemożliwiło mi próbę ratowania rodziny to było to, o czym pisałam na poczatku - coś w rodzaju fizycznego i emocjonalnego zablokowania, które nie dało się przezwyciężyć "na siłę"


No i tak ma moja żona. Mówi, że jest martwa- ale kocha tę kobietę. Jak pisze, ku.....ko za nią tęskni. Ze mną nie chce rozmawiać a z nią godzinami gada, spotykają się itp. Kwadratura koła.

Anonymous - 2014-01-04, 23:20

Dzięki. Właśnie nad tą blokadą się zastanawiałam, jak ona 'się ma' po rozstaniu, czy się nie zmienia, czy może pomalutku 'odpuszcza'.
Takich litosciwo-zjadliwych uwag pań sąsiadek, świetliczanek itp niestety nie da się uniknąć. Większość dorosłych nie rozumie że są to intymne sprawy dzieci i rozmawiać mogą z nimi (poza rodziną) TYLKO fachowcy.

Anonymous - 2014-01-04, 23:21

"Ale tak naprawdę to, co uniemożliwiło mi próbę ratowania rodziny to było to, o czym pisałam na poczatku - coś w rodzaju fizycznego i emocjonalnego zablokowania, które nie dało się przezwyciężyć "na siłę"

dokładnie to samo czuję

dzięki Tilia, że tu jesteś, że zadałaś sobie trud, żeby to opisać
nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy
nazwałaś to, czego szukałam, nie umiałam w sobie odnaleźć i teraz to wyszlo

z mroku do światła!!!!!

Anonymous - 2014-01-04, 23:21

Bety napisał/a:


tę skrzynkę może otworzyć mój mąż przez swoją uczciwość i lojalność względem mnie


no i tu kłopot- bo ja jestem lojalny, i uczciwy względem żony (tak mi się wydaje), ale chowa stare urazy, wywleka sprawy sprzed lat. Czasami wydaje mi się, by się przed samą sobą usprawiedliwić bo "zrobił mi to i tamto, powiedział to i tamto".

[ Dodano: 2014-01-04, 23:26 ]
Tilia, tak prosto nazywasz rzeczy po imieniu....dużo mi rozjaśniłaś.

Ja na dziś kończę- może chociaż kilka godzin prześpię...

wszystkim dobrej nocy.

Anonymous - 2014-01-04, 23:40

Cytat:
Jeśli tak jest, a raczej tak, to dałem ciała na całej linii.


mi to mój mąż powiedział. Nigdy, przez całe życie, nie usłyszałam słowa "przepraszam", ten JEDEN raz to wtedy powiedział (jak się "wydało"). I ten jeden raz wystarczył. Ja wiem, że on tamtego żałuje. Pamiętam to może tym bardziej, że to się tylko raz zdarzyło. To też była jedna z nowych u niego rzeczy - że mnie zrozumiał.

Cytat:
Jak próbowała "zamknąć drzwi" to ja nogę wtykałem między ościerznicę a skrzydło drzwi.


ja też to robiłam, jeszcze lata wcześniej, zanim przywykłam. Jak widzisz z dalszej historii, nic to nie dało...

Cytat:
(10 kg w tydzień w dół),


mój mąż też schudł, wszyscy mi mówią, że wyprzystojniał :) przepraszam za ponury żart, ale jak się zaczną za Tobą baby oglądać, to może się żona poorientuje...

Cytat:
że ma już dosyć robienia tego, czego się od niej oczekuje-


tylko że niczemu z tego nie jesteś winny. Ale rozumiem, jak ona się czuje. Też się tak czułam, tylko, że zrozumiałam, że to jest WE MNIE. To była za każdym razem moja własna decyzja, że żyłam według czyichś oczekiwań. Trudno komuś robić z tego zarzut. Z drugiej strony kobiety/dziewczynki tak się wychowuje. Grzeczność i uległość przede wszystkim. I skutków takich wzorców obawiam się dla moich dzieci bardziej niż tego, że mama i tata nie mieszkają razem. Bo to straszne spędzić całe życie spełniając cudze oczekiwania. Nie dziwię się Twojej zonie, że czuje żal, ALE to ona musi brać odpowiedzialność za swoje decyzje, a nie że ktoś od niej czegoś wymaga, a ona robi, a później ma żal do tych, co nie są temu winni :)

Cytat:
Żona pisze do niej, że ma w d...że zostanie sama, że skończy pod mostem, ale boi się, że JĄ straci.


to jedno Ci mogę z przekonaniem powiedzieć: nie przejmuj się tym! Ona gada w amoku.
a co do reszty - nie wiem. Ale nie daj się poniżać. Nic tym nie zyskasz, a stracisz i u żony i u samego siebie. z żoną w tej chwili myślę, że nie da rady się dogadać. Może jak emocje opadną (ale kiedy to będzie?)

Cytat:
NIE CHCĘ BYĆ TAK PONIŻANYM PRZED DZIEĆMI CAŁE ŻYCIE bo i potem one tak mnie będą traktować jak dorosną.


i swoich współmałżonków. albo pozwolą siebie tak traktować.

Cytat:
widzisz, tylko ja się nie odcinałem w codzienności- zawsze pomagałem, ale pewnie coś innego skopałem.


może tak, a może nie. Jak nie chce żona rozmawiac uczciwie, to się nie dowiesz, więc nie rozpamiętuj. A może sam byś na terapię poszedł? Mnie to dużo dało, i mówię nie o lekach na depresję, tylko o terapii. Rozmawianej. Oprócz.

Cytat:
o tym mówisz Miodzio, że tak da się żyć?


no ja nie dałam rady. Nie chciałam też żeby dzieci uważały, że życie małżeńskie tak wygląda.

Anonymous - 2014-01-04, 23:40

Tilia napisał/a:
5 minut temu:

- opowiedz prosze, jak dzień spędziłaś

- normalnie...

- no OK, normalnie, ale jak

- jakby mi sie chcialo gadać to bym gadała....



i znowu cisza....



o tym mówisz Miodzio, że tak da się żyć?




Silverado problem w tym że bierzesz to emocjami,wiem o czym pisze bo miałem podobnie.
Ja słyszałem np.: że rozmawiam tylko z tym kim chcę.......
rozwalało mnie to emocjami.....identico jak ty wyrzucany wracałem drzwiami..oknem..kominem..czym się dało...dysputy na nasz temat i sytuację mogłem prawie przez 24 h przerabiać.......
ale to się dla mnie skończyło jak ...nie czas i miejsce pisać o tym....

Tak potrzebowałem te 2,5 roku sam....sam ze sobą by wylizać swoje rany,poukładac to i owo....i zdecydowałem o powrocie....

Myślisz że przyjęto mnie z otwartymi rękoma???

Tak wielkie szczęście synów bo już mieli dość tej cyganerii....z jednego domu do drugiego.....jak te kundle podwórzowe ....między dwa domy....

O tym jak się czuli powiedzieli mi dopiero po czasie jak wróciłem.....akceptują to co jest...bo nie ma wyjścia....ale sa szczęśliwi ..bo jest dwoje rodziców....i mimo że dwóch to już nastolatkowie....
ale lepszy ojciec dnia codziennego.....niż ten sobotnio niedzielny....

Ja Silverado od wielu lat słysze NIE....nawet żona nie potrafi dokładnie określić dlaczego to NIE.....
jest bo nie potrafi...bo zblokowana...bo od lat słysze ....nie mogę....
wcześniej zadawałem pytania....
a byłas u kogoś...próbowałaś z kims pogadać.....próbowałaś by ktoś nas wysłuchał..zaradził....

Jest to takie Silverado....nie..bo nie....jak nie dla własnej zasady.......
dokładnie prawie jak pisze Tilia....zablokowała się bo mąz to dziecko....jeszcze jedno dziecko w domu jakiemu nie da rady powierzyć własnego życia.....
u mnie ??

wiesz takie poplątanie wszystkiego....ale przestałem już zonie mówic że:

mamy za sobą duża faze kryzysu,wiemy co nas poróżniło,odkrylismy pragnienia i wymagania.....to jest duzy poziom wiedzy......czyż na tym nie da się budować???

można Silverado.....ale aby to zrobić trzeba brać się za prace...a jak się nie chce...to człek zasłania się przeszłością........
koło zamknięte....
dlatego sytuacja nauczyła mnie...

nie chce zona rozmwaiac -nie odzywam się.....
spytam i słysze krótką odpowiedz-zadawalam się nią nie pytam dalej....
nie wchodzę w jej świat ,nie pytam gdzie chodzi,nie pytam co robi......

Wiem że to kretyńskie życie...że nie o takie chodziło...ale człek nie zmieni kogoś...może sam w sobie wiele....
i to wiele zmieniam w sobie każdego dnia.....
Masz rację z tymi obozami....człek z czasem akceptuje to co ma i uczy się żyć w tych warunkach w jakich jest...
Myslę że zona widząc to na co dzień... dostrzega i własne błędy
a to da że .... wcześniej czy później....pewna koncepcja będzie się kruszyć..
.kruszyć z każdym dniem jak coraz mniej będzie można mi przypisywać do rachunku.......
Tilia napisał/a:
o czym pisałam na poczatku - coś w rodzaju fizycznego i emocjonalnego zablokowania, które nie dało się przezwyciężyć "na siłę"

Tilia ale ktoś te blokadę włączył.....czyż nie ty sama????

Jak myślisz kto ją jest w stanie wyłączyć???

był czas kiedy dokładnie tak to widziałem czasem i o tym mówiłem żonie....
to nie jest tak że przybyli kosmici...jacy zrobili pyk...i jest blokada.....
blokada...jak i depresja....
jest rodzajem infekcji w umyśle(nazwijmy to tak).......

to tez się leczy......to tez konsultuje....ku temu tez sa terapie.....

a jak powiedziała mi kiedyś pani psychiatra ..pacjent musi chcieć

Anonymous - 2014-01-05, 00:01

Cytat:
Tilia ale ktoś te blokadę włączył.....czyż nie ty sama????


no właśnie, jak Bety powyżej, myślę, że nie sama. Zobaczę, co będzie, na terapię chodzę, od roku (mąż nie). Ja się sama w sobie czuję lepiej, mam na pewno mniej takiego żalu do męża na poziomie świadomym. ale włączenie blokady nie było celowe, ani świadome i tak samo nie mogę jej wyłączyć. Ja nawet (do próby pojednania) nie wiedziałam o jej istnieniu. Póki co, jest.
Ktoś gdzieś napisał, może nawet nie w tym wątku, że to tak, jakby to był nie ten sam czlowiek - masz go i teraz żyj. Jak z kimś fajnym, interesującym, nawet przystojnym, ale NIE TYM, którego się wybierało. Dziwne.

Anonymous - 2014-01-05, 00:22

Tilia napisał/a:
no właśnie, jak Bety powyżej, myślę, że nie sama. Zobaczę, co będzie, na terapię chodzę, od roku (mąż nie). Ja się sama w sobie czuję lepiej, mam na pewno mniej takiego żalu do męża na poziomie świadomym. ale włączenie blokady nie było celowe, ani świadome i tak samo nie mogę jej wyłączyć. Ja nawet (do próby pojednania) nie wiedziałam o jej istnieniu. Póki co, jest.

Ktoś gdzieś napisał, może nawet nie w tym wątku, że to tak, jakby to był nie ten sam czlowiek - masz go i teraz żyj. Jak z kimś fajnym, interesującym, nawet przystojnym, ale NIE TYM, którego się wybierało. Dziwne.

E tam jeszcze nie jedno odkryjesz i nie jednym się zadziwisz....
gratuluje terapii.........myślę że ona wiele jeszcze odkryje.....

no cóż u mnie nie ma takiego szczęścia...bo zona nawet nie próbowała......

pozdrawiam i miłej nocy.....

Silverado jakos to będzie chłopie......nie stawiaj sobie tylko za cel na siłe kochac żonę i ja siłą uszczęśliwiać ....jeno przestaw się na taką miłość ..nazwijmy to trudna...bo bez odwzajemnienia......

[ Dodano: 2014-01-05, 00:26 ]
Tilia napisał/a:
ale NIE TYM, którego się wybierało


Tilia dokładnie ten sam jakiego wybierałas......a dojrzysz to dokładniej jak okroisz
oczekiwania jakie miałas względem niego...a w twoim pojęciu nie spełnił......

Fajnie że to wyszło....bo teraz mogę napisac ci to co chciałem wcześniej...
wiesz co dokładnie zblokowałas???

własne oczekiwania jakie się nie spełniły......


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group