Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - moja żona i druga kobieta- pomóżcie

Anonymous - 2014-01-04, 19:37

no następny, co się zabral moje postępowanie oceniać :) przypominam, że nie ono jest przedmiotem tego wątku!

Cytat:
Zacięcie się i brak możliwości na zmiany,zacięciem też niejako wymusiłaś w mężu to że przyjmuje twoje warunki...
uważasz że to fer??


nie chcę na nikogo zrzucać mojej winy. Trzeba akceptować swoją odpowiedzialność za to, co się zrobiło (albo i nie zrobiło). Moje "zacięcie", o którym faktycznie piszą wyżej, nie miało na celu szantażowania męża. W ogóle niczego nie miało na celu, po prostu zaistniało i żadne z nas nie było w stanie go przezwyciężyć, pomimo terapii (mojej, mąż nie widzi sensu)

Cytat:
Zatem jeżeli twój mąż nie był łajdakiem-a takim nie był (biorąc twoje opisy)
jak myślisz na kogo padnie typ???


nie był, absolutnie nie był. Dlatego właśnie narażanie dzieci na "sceny" jakie opisałam, czyli łkania, błagania i zaklinania są wg mnie nie fair, bo one służą pokazaniu "jak on/a mnie krzywdzi, a ja dla nie/niego tyyyle..."
Mój wybór jest taki, że chcę, żeby dzieci wiedziały, że ja ich ojca szanuję.

Cytat:
czy twoje wygodnictwo-lub jak to określasz niemoc ,warta jest wszystkich kosztów


moim zdaniem te koszty są mniejsze, niż były, kiedy żyliśmy - obcy - obok siebie, ja z depresją, wydzierająca się na dzieci, mąż albo nieobecny, albo rozszlochany...

Cytat:
byłas kiedyś u psychiatry???


tak, gdybyś przeczytał uważnie wątek, to byś widział, że nawet to doradzałam Silverado. Piszę, że wyleczyłam depresję.

Cytat:
Dlaczego uważasz że poświęcenie rodzinie i dzieciom-to coś co odbiera twoją godność i kobiecość.......


no nie tyle kobiecość, co godność właśnie. poczytaj wyżej, co o tym panowie piszą w tym wątku. "Kupić" sobie skalą poświęcenia kogoś, albo zmusic, żeby został z nami z litości, to nie w tym rzecz.
No i chyba nie uważasz, że czepianie się nóg męża i rwanie włosów z głowy to jest naturalne poświęcenie dla rodziny? Ja mówię o "poświęcactwie" na pokaz, albo takim, z którego pokaz się (nieintencjonalnie) robi - też polecam, popatrz wyżej, co panowie o tym pisali, którzy też to mają za sobą.

Cytat:
psychika to poważna sprawa
depresje..traumy...stany apatii i pokrewne ponoć pozostawiają głębsze ślady....


tak! i dlatego depresję się leczy. Koniecznie. Ja leczyłam, i jeśli teraz kierują te słowa do Depresyjnej (czy kogokolwiek), to absolutnie nie chcę jej obrażać. Depresja po pierwsze wraca, po drugie nieleczona wraca na pewno, a po trzecie może być ŚMIERTELNA. Dlatego depresję się leczy, a nie pielęgnuje i wystawia na pokaz - do czego ten zły "on" mnie doprowadził, żeby tylko dzieci jak dorosną nie miały wątpliwości, że to ten zły "on" był winny :)
Nie ma tak dobrze. Ja akceptuję swoją winę. Wiem, że mąż też był winny. Ale nie ma co przerzucać na kogoś innego - za to co się z tym ZROBI samemu się odpowiada.

Cytat:
I ostatnie pytanie
co tak bardzo zdenerwowało cię w wypowiedzi depresyjnej????

egoizm???
czy
dla włąsnej wygody???
[/quote]

jedno i drugie. To są silnie oceniające słowa, nadają wypowiedzi ton agresywny, również w połączeniu z takim zaklinaniem rzeczywistości" "zobaczysz, zobaczysz, jeszcze ucierpisz, jak teraz nie cierpisz" (a ona tak - w domyśle) i wspieraniem się przykładami, że ktoś coś widział. No ja też widziałam, jak odpisałam, szczęsliwych dorosłych, którzy wychowywali się kiedyś w rozbitej rodzinie. I nie mieli potrzeby nikogo winić. No i co z tego? Dlaczego to miałoby komuś przeszkadzać, że ja w danym momencie nie rozpaczam i nie mam depresji? Ja już swoje przeszłam i o tym piszę do Silverado - i o swoich upadkach i o leczeniu depresji i o rozwiązaniu, jakie na razie przyjęłam razem z mężem (skąd przypuszczenie, że mu to nie odpowiada?)

Anonymous - 2014-01-04, 19:39

Myślę , że te bardziej "trudne" dla kogokolwiek słowa ,
tym bardziej jak są NASZĄ oceną , domysłem czy sądem
można by podawać wedle zasady
"prawda podana miłością , nie kamieniem" ,
jakby łagodniej , nie tak wprost , dosadnie .

I przecież zawsze można na priw napisać , bez świadków .

Anonymous - 2014-01-04, 19:47

prawda!

trzeba uważać na słowa

nie lubię gdy tutaj są kłótnie

dziekuję :-)

Tilia piszesz coś, co mi jest bliskie

Anonymous - 2014-01-04, 19:53

Cytat:
Mnie do niej doprowadziło zachowanie mojego męża, Ciebie pewnie też, Twój mąż nadal chory.... Mój na szczęście nie. Na szczęście - bo chyba zaczęłabym się zastanawiać dlaczego.....
[/quote]

ale JA zdrowa. Depresyjna, nie odpowiadasz za to, co zrobi ze sobą Twój mąż. Ale odpowiadasz za to, co TY zrobisz ze sobą. Do różnych rzeczy doprowadza nas zachowanie naszych mężów/współmałżonków. Ale co z tego? Obnosić się będziemy z tym przed dziećmi - patrzcie, co mi zły tata zrobił? A myślisz, że jak tego nie zwerbalizujesz, ale one WIDZĄ Twój stan, to tak nie pomyślą? I co - da Ci to jakąś pociechę, że nie Ty jesteś w ich oczach winna, tylko on? Czy dla dzieci wolimy po prostu być zdrowe?
Leczenie depresji uważam za BARDZO ważne. A na męża pod tym względem nie masz żadnego wpływu (ani ja na swojego - prosiłam, tłumaczyłam, powoływałam się na dobro dzieci - przecież mu psychotropów do herbaty nie podrzucę)
Już Ci w innym wątku (mówiłam, że przeczytałam w zasadzie całe forum :)) mówili, że definiowanie siebie jako depresyjnej nie robi dobrze i ja się z tym zgadzam. Weź sobie jakiś nick typu Zwycieżczyni, Piękna Jak Nike, Mocna - i już będzie jakiś krok w sposobie patrzenia na świat :)
a co do Twoich "obiektywnych" faktów - wiem, że są "najtwojsze", ale ja mam swoje i nie mam powodu sądzić, że gorsze. Nie namawiam Silverado do niczego. Po prostu sytuacja jego żony bardzo przypomina moją, jak już parę razy pisałam. Chcę mu pokazać jedną z możliwości, to wszystko, taką, która u mnie na razie działa, tak jak opisuję. Nie każdy musi być z tego zadowolony.

Anonymous - 2014-01-04, 20:15

A mozemy wrocic do meritum?

Piszecie o moich kartach, przewagach, fortelach, o blefie- jakie sytuacje macie na mysli, w ktorych mam je wykorzystac? No bo chyba nie do powrotu zony? A ona zmieniac nic nie chce. Jej jest dobrze jak jest.

Anonymous - 2014-01-04, 20:23

chyba chodzi o konsekwencje :roll:
konsekwencje wyborow zony, czyli żeby ona zobaczyla co będzie następstwem tego, ze nie chce być z Toba, ze chce spotykać się z kochanka (???), ze odjechala od Ciebie emocjonalnie i nie chce podjąć swojej czesci odpowiedzialności za Wasz kryzys

czyli ewentualne rozstanie fizyczne (wyprowadzka), konieczność podjęcia przez nia pracy, większe zaangażowanie jej w opieke nad dziecmi itp... itd....
może ona nie jest swiadoma tego co może się wydarzyć, ze możesz nie wytrzymać mieszkania z zimna skala (czyt. Twoja zona), ze Wasze zycie (nie tylko Twoje) może ulec przewrotowi i ona wiele straci ze swej dotychczasowej wolnosci

Anonymous - 2014-01-04, 20:23

ups, przepraszam.

ja mówiąc o kartach przetargowych, miałam na myśli ustalenia (zwłaszcza pozasądowe, a przynajmniej najpier pozasądowe - może w mediacji?) dotyczące opieki nad dziećmi

[ Dodano: 2014-01-04, 20:27 ]
Bety

Cytat:
Tilia piszesz coś, co mi jest bliskie


ale w sensie doświadczeń życiowych, czy pomysłów na redukcję ich skutków?

Anonymous - 2014-01-04, 20:44

Tilia napisał/a:
no następny, co się zabral moje postępowanie oceniać :) przypominam, że nie ono jest przedmiotem tego wątku!

A czemu tak cię męczy ocena postępowania???

Skoro jest tak zgodna z sumieniem i 100% pewnością tej decyzji.
Tilia jak coś męczy i denerwuje to nie do końca jest takie 100% jeno...
no określmy to inaczej z dwojga złego......
Wybacz ale wciąż czytając twoje argumenty -odbieram to wciąż jako :
poświęcanie się rodzinie,dzieciom,męzowi-a nikt tego latami nie docenił.
Zatem ....to jak w sławetnym filmie

Ja wam pokarzę...... :-D :-D
Ale oki nie wnikam..i puszcam temat....
wszak jesteś dorosłą i wiesz co robisz......a to że ugłaskałas męża tez uważam za spryt życiowy....(bez urazy)
wiesz czemu???
nie palisz do końca mostów...czyżby taka zasada a nóż mi się kiedyś coś odwidzi???.....
Tilia ..ponoć najbardziej ranimy tych jakich najbardziej kochaliśmy i na jakich najbardziej liczyliśmy :mrgreen:
silverado napisał/a:
A mozemy wrocic do meritum?

Chłopie cały czas jesteś w meritum.....o tym meritum pisze ci Tilia...o tym meritum pisze ci ja.....
(też żyje w podobnym układzie-jeno pod jednym dachem).....
i cóż ci mogę napisać ...da się żyć,co prawda inaczej..ale da się....
Silverado moja żona też się zacieła -nooooo 8 lat temu.....na początku było jak u ciebie....potem jak opisywał Tilia i jej mąż...potem prawie na noże....w tym 2,5 roku (moje) poza domem od 4 lat wspólnie -aczkolwiek oddzielnie

i żyję....

Anonymous - 2014-01-04, 21:02

Cytat:
A czemu tak cię męczy ocena postępowania???


bo odbiega od meritum TEGO wątku. Już ktoś to nawet wyżej napisał w odniesieniu do "nawracania" mnie :) a ja odpowiadam (mogłabym zignorować), żeby wykazać, co mną kierowało i dlaczego, skoro już zdecydowałam się dzielić z Silverado moimi doświadczeniami. Skutek jest taki, że Silverado zamiast odpowiedzi na swoje pytania, dostaje wyjaśnienia MOICH motywów, które niekoniecznie są mu potrzebne. A przecież nie jestem jedyna i chociaż mam za soba mniej-więcej to, co żona Silverado, to przecież na to co ON może zrobić TERAZ każdy może mieć jakiś pomysł, niekoniecznie kwestionujący/popierający to, czy JA zrobiłam dobrze, czy źle. Własnie fajnie, jak różne przedstawimy. Ty widzę, Miodzio, byłeś i w faktycznej separacji, i teraz z powrotem pod jednym dachem. To też jakieś inne spojrzenie. Coś musiało spowodować, że wróciłeś po 2,5 roku.

Cytat:
poświęcanie się rodzinie,dzieciom,męzowi-a nikt tego latami nie docenił.


chciałam mieć dzieci, to miałam. Nie ma tu żadnego poświęcenia. Po prostu skoro byłam mężatką, nie wzięłam wcześniej pod uwagę, że będę je miała w zasadzie sama.

Cytat:
nie palisz do końca mostów...czyżby taka zasada a nóż mi się kiedyś coś odwidzi???.....


tak, to jest prawda. Ale czy nie na tym w jakiejś części polega "mentalność bezrozwodowa"? Nie chcę palić mostów, chcę, żeby droga pozostała otwarta.

Anonymous - 2014-01-04, 21:29

Pojawił się na forum szczery głos Tilii, który autorowi może pomóc uświadomić sobie co czuje "druga strona". Czy nie warto to wykorzystać?
Czy zamiast tego lepiej autorowi wątku radzić : módl się więcej, błagaj żonę, mów jej o odpowiedzialności , przysiędze, mów jej jak mogła Ci coś takiego zrobić, przypominaj jaką krzywdę robi dzieciom....na pewno pomoże, zaszlocha i ulituje się nad mężem....
Czy naprawdę uważacie, ze branie kogoś "na litość" i "na przysięgę" to dobra taktyka?
Czy ktoś rzeczywiście chce aby maż/żona został "z litości"?

Anonymous - 2014-01-04, 21:44

Tilia bliskie mi są twoje przeżycia związane z depresją, Twoje racjonalne podejście, że należy ją leczyć, Twoja świadomośc czym jest ta choroba- czuję , że masz ją pod kontrolą.

Przeszłam depresję również- straszna droga, ale się da to pokonać- dlatego "czuję" to, co napisałaś.

Poza tym jest mi bliskie, gdy piszesz , że się "zacięłaś", że nie mogłaś już przywrócic do zycia tych uczuc do męża. Mimo, że chciałaś.
Krytykowanie i ocenianie niczego tu nie zmieni- to jest fakt, tak czujesz.
Rozumiem to- bo miałam tak samo- cos sie we mnie zacięło i mimo, że ja chciałam i mąż chciał abym się "ożywiła" ja byłam "martwa".

Myśle, że racja jest, aby modlić się jednak o te uczucia, aby wróciły.

No i przede wszytskim podoba mi się, że opisałaś swoją drogę, bez pouczania, bez moralizowania, po prostu zrobiłaś swoją "odsłonę" , żeby pomóc.
Ile my z tego weźmiemy dla siebie, odnajdziemy swoj wątek- to już od nas zależy.

Na pewno nie pomaga kłótnia i docinki.

[ Dodano: 2014-01-04, 21:45 ]
Racja Grzegorz, racja!

Anonymous - 2014-01-04, 21:56

grzegorz_ napisał/a:
Pojawił się na forum szczery głos Tilii, który autorowi może pomóc uświadomić sobie co czuje "druga strona". Czy nie warto to wykorzystać?
Czy zamiast tego lepiej autorowi wątku radzić : módl się więcej, błagaj żonę, mów jej o odpowiedzialności , przysiędze, mów jej jak mogła Ci coś takiego zrobić, przypominaj jaką krzywdę robi dzieciom....na pewno pomoże, zaszlocha i ulituje się nad mężem....
Czy naprawdę uważacie, ze branie kogoś "na litość" i "na przysięgę" to dobra taktyka?

A czy ktoś tu polecił to, o czym piszesz?
grzegorz_ napisał/a:
Czy ktoś rzeczywiście chce aby maż/żona został "z litości"?

Dzieci? Nie wiem. Ja przez jakiś czas chciałem, to był błąd.

Anonymous - 2014-01-04, 21:57

tu jest jeszcze jeden ważny wątek, który mi sie podoba: szacunku do siebie samego


"Jak nie dla siebie, to niech się dla dzieci ogarnie. Litości we mnie nie wzbudził, politowanie co najwyżej. I złość. Nic się tym nie uzyska. Godny szacunku jest partner, który pracuje nad sobą, a nie ten, który wisi na współmałżonku.
I myślę, że to właśnie mogło spowodować, że nie byłam w stanie "uczuciowo wrócić", chociaż, jak ciągle piszę, wiele cech w nim bardzo cenię.
O, teraz myślę - on jakby się stał jeszcze jednym dzieckiem, które ode mnie jest zależne. Takiego dziecka przecież nie da się kochać się jak partnera."

dzięki, że to napisałaś

Anonymous - 2014-01-04, 22:13

Bety,
Cytat:
Rozumiem to- bo miałam tak samo- cos sie we mnie zacięło i mimo, że ja chciałam i mąż chciał abym się "ożywiła" ja byłam "martwa".


a się "odcięłaś"? Jak nie chcesz odpowiadać, to uznam, że ten mały pościk zaginął w tym długim wątku :)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group