Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - moja żona i druga kobieta- pomóżcie

Anonymous - 2014-01-03, 12:07

grzegorz_ napisał/a:
"nawracanie" Tili chyba można sobie odpuścić, ponieważ ona naspiała autorowi wątku

jak sprawa wyglada z 2 strony. Nie pisze tutaj "ludzie ratujcie, co mam robic"

Grzechu ja bynajmniej nie mam zamiaru nawracać Tili.....
jeno stwierdziłem fakt...
tak samo jak się sama zablokowała......tak samo potrafi się sama odblokować

Bo problem zawsze i jedynie tkwi w nas samych-bez zwalania na czynniki zewnętrzne.....

i tyle w temacie Tili

Anonymous - 2014-01-03, 14:19

Miodzio i pozostali szanowni forumowicze,

Z kontrolą skończyłem choć pokutuje- jak czegoś nie dosłyszę jak żona mówi to wali do mnie "cofnij sobie nagranie". Z drugiej jednak strony trudno mi się żyje ze świadomością bycia okłamywanym.

To tak boli, że ona świata poza tą kobietą nie widzi.

Tilia,

A jak to się u Ciebie odwróciło? Czemu z tą kobietą przerwałaś kontakt (czy nadal jest)? Widzisz, moja żona ma tak samo jak Ty- nie chce nawet spróbować a ja jej mówię, że chcę, że jestem gotowy, zrobie wszystko i że żona niczym nie ryzykuje- zawsze przecież może to samo powiedzieć za pół roku (np) jeśli nam jednak nie wyjdzie.



@all

Nie mam klucza, bodźca by ją zmotywować do chęci, nawet na początku wbrew sobie. Wczoraj mi powiedziała, że jestem tylko ojcem jej dzieci i kropka, co ja poprawiłem NASZYCH. Zapytałem, czy nic już między nami nie będzie i odpowiedziała RACZEJ nie. Zapytałem- RACZEJ czy NA PEWNO. Nie było odpowiedzi.

Zamiast skupić się na odbudowaniu nas, rozmawiamy o rozstaniu, o tym kto jakich świadków przyprowadzi itd. Ja żonie mówię, że nie chcę rozstania, chcę by do mnie wróciła, że o wszystkim zapomnę, bo miłość wybacza a ona się ze mnie śmieje i szydzi kiedy mówię jej o przysiędze i że wyjeżdżam jej o Bogu kiedy do niedawna sam miałem na bakier z kosciołem. OK, ma rację, lecz dużo sie zmieniło. Spowiedź, modlitwa, o 15.00 prawie codziennie (ale nie na pokaz lecz w ciszy serca) modlę się do Jezusa w bolesnej męce o uzdrowienie nas, o Jego miłość dla nas, o szczęście dla żony, o jej powrót- no bo przeciez to musi być zgodne z Jego wolą, bo przez Jego sakrament nas połączył.

Ja nie chcę nic poza jej miłością, szczęśliwym domem, dla niej, dla dzieci i moze na końcu dla siebie.

Żona jednak nie wierzy w moje dobre intencje- i mam poniekąd powody bo to tym, jak obiecałem, że nie będę jej zaglądał do telefonu- pokusa po świetach była za silna i chciałem się wyłgać lecz mnie przycisnęła i się przyznałem. przeprosiłem lecz znowu usłyszałem jakim jestem sku....elem, ze moimi słowami mozna sobie d... podetrzeć itp.

Dlatego z tym skończyłem. Tak czy inaczej nie umiem do niej dotrzeć, wzbudzić pozytywnych emocji, by dobrze się ze mną czuła. Kiedys mówiła, byśmy pozwolili sobie odbudować dobre relacje lecz nie daje mi w ogóle żadnej mozliwości. chciałem ja zaprosic na zakupy by sobie humor poprawiła nowymi ciuszkami- NIE. Wspólna kawa gdzieś na mieście- NIE. Wyjazd- NIE. Wszystko jest na NIE. Zamiast wspólnego wieczoru- ucieka w ksiażkę.

Jestem juz załamany- tak ma wygladać nasze dalsze życie? Mam mętlik w głowie i nie wiem, czy nie lepiej być sam sam niż sam obok żony.

Mam super kontakt z dziećmi- nie jestem typem ojca- piwko, TV i fotel. Pracuję w domu, ogarniam logistykę szkoła-dom bo jedno ma na rano, drugie na popołudnie i zawsze się nimi zajmuję. Gramy, czytamy- bardzo tego dużo i boję się, że jak tak zostanie między mna a żoną i jak dzieci dorosną to zostanie mi pustka, którą mogłaby wypełnić żona....

:(((((

Anonymous - 2014-01-03, 14:49

grzegorz_ napisał/a:

Ciekawe gdzie to wyczytałeś;)
Jest w tym 3 minutowy seks?
A spanie w osobnych pokojach?


a już nie pamiętam,gdzie to wyczytałem,dawno to było temu.............Grzegorz,napisałem: średnio,rozumiesz to pojęcie?średnio..............wspólne spanie to nie spędzanie ze sobą czasu, nie chodziło mi o zjadanie posiłków w milczeniu,spanie w jednym łóżku,czynności domowe,zakupy w sklepie czy nawet pójście do kina-do kina możesz iść sobie z kolegą,a na zakupy z bratem..........to nie jest bliskość duchowa........ itd...........chodzi o bycie razem duchowe,czyli rozmowa intymna,komplementy,wsparcie,czułość,bliskość,zarezerwowane tylko dla małżonka........................jak spojrzałem na swoje życie małżeńskie po tamtej informacji,to ja na przykład,choć uważałem,że całkiem zgodne z nas małżeństwo,absolutnie nie byłem ze swoją żoną w sensie duchowym 18 minut dziennie(średnio)...................jeśli Ty byłeś,to gratuluję............ale myślę,że nawet się nad tym nie zastanowiłeś,tylko od razu walisz kontrę,tak dla zasady. ;)

a kwestię dialogu w moim rozumieniu doskonale wytłumaczył Miodzio.............owszem,mężczyzna ma ogromną potrzebę dzielenia się swoimi problemami,ale przeważnie nie z żoną........ja tam lepszy jestem w pisaniu,zdecydowanie........w zetknięciu z żywa osobą,nawet spowiednikiem,nie jest już tak prosto werbalizować swoje uczucia czy emocje..................

silverado napisał/a:
Kiedys mówiła, byśmy pozwolili sobie odbudować dobre relacje lecz nie daje mi w ogóle żadnej mozliwości. chciałem ja zaprosic na zakupy by sobie humor poprawiła nowymi ciuszkami- NIE. Wspólna kawa gdzieś na mieście- NIE. Wyjazd- NIE. Wszystko jest na NIE. Zamiast wspólnego wieczoru- ucieka w ksiażkę.


może zapytaj ją,co miała na myśli,mówiąc o odbudowaniu dobrych relacji.......czy kobietę w głebokim kryzysie mogą ucieszyć ciuszki?no nie wiem............myślę,że tu całkiem nie o takie odbudowanie relacji chodzi.............ale najgorzej jest się domyślać.....................spróbuj porozmawiać z nią,jak ona to widzi........myślę też,że bardzo ważne jest postawienie granic.........budować dobre relacje można z małżonkiem,który tego chce,niestety i np. zrywa konfliktującą znajomość..............gdyby tą osobą drugą był facet,też byś tak nadskakiwał jej,a tu kino,a tu spacer?najpierw trzeba zakończyć relację i małżonka musi sama podjąć tę decyzję...............dla Ciebie oznacza to jedno,musisz tak budować swoje życie,by wizja np. samotnej starości Cię nie dołowała...................rozumiem Twoje rozterki i ten lęk,czarne scenariusze............ale jak się ubogaci swoje życie,to ta samotność już tak nie doskwiera.........super,że zajmujesz się dzieciakami,w przyszłości będziesz zbierał owoce..........natomiast moim zdaniem warto postawić granice.....i sobie (kontrola) i małżonce (kontakty z tą kobietą=konsekwencje jej decyzji życia w trójkącie),takie przysłowiowe walnięcie pięścią w stół...............................przy tym wszystkim jednak ciągle występować z pozycji miłości,czyli nie oceniać,doceniać,być bezinteresownym..............................trzymaj się,pozdrawiam,szymon

Anonymous - 2014-01-03, 15:54

krasnobar napisał/a:
może zapytaj ją,co miała na myśli,mówiąc o odbudowaniu dobrych relacji.......czy kobietę w głebokim kryzysie mogą ucieszyć ciuszki?no nie wiem............myślę,że tu całkiem nie o takie odbudowanie relacji chodzi.............ale najgorzej jest się domyślać.....................spróbuj porozmawiać z nią,jak ona to widzi........myślę też,że bardzo ważne jest postawienie granic.........budować dobre relacje można z małżonkiem,który tego chce,niestety i np. zrywa konfliktującą znajomość..............gdyby tą osobą drugą był facet,też byś tak nadskakiwał jej,a tu kino,a tu spacer?najpierw trzeba zakończyć relację i małżonka musi sama podjąć tę decyzję...............dla Ciebie oznacza to jedno,musisz tak budować swoje życie,by wizja np. samotnej starości Cię nie dołowała...................rozumiem Twoje rozterki i ten lęk,czarne scenariusze............ale jak się ubogaci swoje życie,to ta samotność już tak nie doskwiera.........super,że zajmujesz się dzieciakami,w przyszłości będziesz zbierał owoce..........natomiast moim zdaniem warto postawić granice.....i sobie (kontrola) i małżonce (kontakty z tą kobietą=konsekwencje jej decyzji życia w trójkącie),takie przysłowiowe walnięcie pięścią w stół...............................przy tym wszystkim jednak ciągle występować z pozycji miłości,czyli nie oceniać,doceniać,być bezinteresownym..............................trzymaj się,pozdrawiam,szymon



ale jak te granice postawić skoro żona powiedziała, że i tak będzie się z nią spotykać i to nadal jest baaardzo głęboka, ale tylko przyjaźń??? Co mam zrobić skoro ona nadal do niej jeździ i tłuką smsy jak najęte? Że ona jest jej baardzo bliska i jej obecność a sytuacja między nami to dwie odrębne sprawy i że nawet jeśli ona by zniknęła to żona i tak nie chce ze mną nic budować. Myślę, że jest tak jak Tilia opisała. Żona traktuje tę koleżankę jak dobro objawione i największy skarb jaki ją w życiu spotkał.


Jakie konsekwencje wyciągnąć by nie pogorszyć, ale jednocześnie zaznaczyć? Rozstania się nie boi- mówi, że może wtedy zazna spokoju....

a rozmawiać nie chce- pytam, czego jej brak, co da jej szczęście, czemu jest nieszczęśliwa to odmawia rozmowy i mówi, że ode mnie to chce tylko świętego spokoju i nic więcej. Niczego ode mnie nie oczekuje. Proszę by mi wyjasniła jej relację z koleżanką, te rozmowy, te smsy- mówi, że nic mi wyjasniac nie będzie i to nie moja sprawa- trzeba było nie podsłuchiwac.

Kiedy jestem smutny to mowi- przestań sie obnosić ze swoim nieszczęściem,żyj normalnie i zajmij sie czymś. Weź d...e w troki i do roboty.......

A kiedy próbuję rozmawiać to żona dostaje piany i mówi- znowu się zaczyna, wylewaj swe żale gdzie indziej itp. Żona dostaje ALERGII na mój głos. Staram się milczeć, gestem pokazać bliskość- przytulić- odtrąca. Nawet fizycznie mi rękę odpycha. To pewnie moja wina bo niejednokrotnie wręcz "zmuszałem ją" do rozmów, kiedy chciała wyjść by nie słuchać to jej nie pozwalałem wyjść......

Także widzicie- jestem bez oręża i częściowo z własnej winy.... :-(

Anonymous - 2014-01-03, 16:25

silverado napisał/a:

Kiedy jestem smutny to mowi- przestań sie obnosić ze swoim nieszczęściem,żyj normalnie i zajmij sie czymś. Weź d...e w troki i do roboty.......

Moim zdaniem to właśnie powinineś zrobić. Nie odzyskasz żony siłą. Zwolnij, przyhamuj, zajmij się dziećmi i sobą. Spróbuj ją kochać nie oczekując wzajemności.

Anonymous - 2014-01-03, 16:56

marcin74 napisał/a:
silverado napisał/a:

Kiedy jestem smutny to mowi- przestań sie obnosić ze swoim nieszczęściem,żyj normalnie i zajmij sie czymś. Weź d...e w troki i do roboty.......

Moim zdaniem to właśnie powinineś zrobić. Nie odzyskasz żony siłą. Zwolnij, przyhamuj, zajmij się dziećmi i sobą. Spróbuj ją kochać nie oczekując wzajemności.


Łatwo sie mówi, żyć obojętnie obok kobiety która kochasz. Kiedy łakniesz jej miłości, bliskości. Kiedy chcesz sie zbliżyć i jest zimno jak w chłodni. W łeb sobie tylko palnąć :(

Nie mnie jednak wiem, co masz na myśli....

Anonymous - 2014-01-03, 17:10

Tak! Jestem trzecim głosem przeciwnym kontroli - muszę dołączyć do panów powyżej - Krasnobara i chyba Miodzia - kontrola nie prowadzi do niczego. No cóż - wiem to :)

Całą noc myślałam, jak wyobrażam sobie ewentualną możliwość dla mojego małżeństwa. I tak, jak też któryś z panów powyżej napisał, ten, który mówił o 18 minutach dziennie - umiem sobie wyobrazić, że mogę znowu podziwiać coś w mężu, coś w nim kochać (może to, co odkryłam z oddalenia właśnie) jak będziemy starzy, ja dzieci dorosną i odejdą, nie wcześniej.
Bo to nie jest tak, jak kolega, któy chciał mnie "nawracać" ;-) pisze, że ja wszystko potrzebuję razem. Nie, ALE potrzebuję współdziałania przy dzieciach to jest dla mnie BARDZO ważne, najważniejsze. I po drugie, robienia razem rzeczy dla domu. Więc dopiero kiedy te potrzeby (których on nie zaspokajał i nie zaspokaja) w naturalny sposób odpadną, ja się mogę (chociaż wątpię, czy będę w stanie...) nim cieszyć znowu - teraz, jak wyżej powiedziałam "zasłania mi to codzienność".

Jeśli chodzi o Twoje słowa, Silverado, jak cytujesz żonę, że "masz się nie obnościć" - mówiłam dosłownie to samo, jakbym znowu mojego męża czytała. Ale to dlatego, że czułam się oskarżana, czułam, że "samą miną" robi mi wyrzuty.

Jeszcze jedna drobna rada, Silverado, przepraszam - nie przekupuj żony ciuszkami (ani w ogóle). Po pierwsze to nie działa (nie wykupsz uczucia do przyjaciółki rzeczami), a po drugie może stracić do Ciebie szacunek, albo gorzej - zacząć to wykorzystywać (szczególnie jeśli dojdzie do alimentów czy czegoś takiego)
Nie wiem, co ona lubi niematerialnego - mnie gdyby mąż zaproponował wspólne malowanie mieszkania, to bym była zachwycona. Albo wyjazd na jagody albo grzyby. Albo na ferie gdzieś gdzie są i góry i baseny termalne, najlepiej na otwartym powietrzu (pod pretekstem, że dzieci muszą :)) a wiesz, to zbliża :)

Co do kontroli jeszcze raz, bo myślę, że to kluczowe: jak tak myślałam dzisiaj w nocy, to przypomniałam sobie, że znam jeszcze jedną podobną historię (znam ich sporo, szczerze mówiąc): moja koleżanka (ale nie TA) miała wieloletni, bardzo intensywny romans z dziewczyną. Rozważała odejście od męża, ale tego nie zrobiła, za moją radą zresztą, opartą na argumencie, że jej kochanka nie opuściła swojej stałej partnerki. Mąż albo tego nie zauważał, albo NIE CHCIAŁ zauważyć (moim zdaniem to drugie, rzecz była aż nazbyt oczywista). Trwało parę lat, ale okazło się, że miałam rację. Mojej koleżance po prostu przeszło, chociaż tamta wtedy zaczęłą się strasznie starać, opuściła swoją partnerkę, ale już nic nie uzyskała. Moja koleżanka twierdzi, że jest wdzięczna mężowi, że niczego nie okazał, wtedy pewnie czułaby się "ograniczana, zniewolona" itp, a tak - to była jej własna decyzja (o powrocie) i nie ma czego zarzucac mężowi. Więc jak widzisz coś takiego może się dobrze skończyć.
Tym bardziej, że warto wiedzieć, że w środowisku kobiet homoseksualnych biseksualistka, a tym bardziej mężatka to zawsze będzie tzw "gorszy sort" - bo zawsze jest ryzyko, że wróci do męża albo znajdzie innego mężczyznę. Lesbijki nie są głupie i wiedzą, że w akceptowanym społecznie związku jest po prostu łatwiej zyć. Jeśli ktoś może, to jest wysokie prawdopodobieństwo, że tak wybierze. Czyli Twoja żona niekoniecznie będzie tam robić kariere :) a i przyjaciółka coś się nie pali do skończenia związku, który ma z tamta partnerką.
Mam nadzieję, że nie powiedziałam niczego, co byłoby niestosowne tutaj.

Aha, a co do mnie: mam kontakt z tamta dziewczyna, ale jest to powiedzmy niezbyt bliskie koleżeństwo. widujemy się raz na kilka dni zawodowo, czasami wymienimy maila albo gadamy przez telefon. I możesz mi wierzyć, że NAPRAWDĘ tylko tyle - nie jesteś przecież moim mężem :)

Anonymous - 2014-01-03, 17:15

Nie, nie mówi się łatwo. Jestem tutaj nieprzypadkowo, swoje również przeżyłem i wciąż przeżywam. Ludzie stronią od osób smutnych, nieszczęśliwych. Na pewno jest czas, kiedy jednak taki właśnie będziesz, na to po prostu nie ma siły. Rok temu nie wyobrażałem sobie życia bez małżonki, a teraz żyję bez niej. Nie łudzę się (no dobra, wciąż trochę się łudzę ;-) ), że kiedyś znowu będziemy razem, ale staram się, by mieć wciąż nadzieję.
Żona Ci odleciała emocjonalnie. Pozbądź się dumy, ale uważaj, by nie stracić również godności. Emocje z czasem opadną, no chyba że przemienisz je w nienawiść...

Anonymous - 2014-01-03, 17:29

bardzo się z Tobą zgadzam Marcin! Wiem, że moja sytuacja jest troszkę inna, bo to ja jestem winna (no przynajmniej zdradzie), ale było mi ciężko, możecie mi wierzyć. Praca pomaga, dokładnie - i Silverado, to jest luksus, że pracujesz w domu i możesz dużo czasu poświęcać dzieciom (mam taki sam zresztą i to jest błogosławieństwo uważam) - obowiązków Ci nie zabraknie i dobrze :) rób, rób, ciesz sie tym, co możesz, a dziećmi możesz i tym, że nie dojeżdżasz do fabryki 150 km dziennie :) szkoda zatruwać dzieci smutkiem. Jak przy żonie nie możesz, to zabierz dzieci na rower/wycieczkę/sanki. Powietrze leczy smutek.
A jak nie wystarczy, to mówię ze swojego doświadczenia - psychiatrzy sa dla ludzi i nie ma czego się bać leków psychiatrycznych. One są na jakiś czas, nie na całe życie, a POMAGAJĄ. I łatwiej walczyć dalej. Depresja to CHOROBA. I się ją normalnie leczy. O ile masz, bo rozpacz jest w sumie dość natrualna w Twojej sytuacji. Ale mówię na wszelki wypadek, bo takie doświadczenie też mam.

Anonymous - 2014-01-03, 17:42

Tilia,

Zakupy miały być forma wspólnego spędzenia czasu na czymś przyjemnym dla niej. Nie jako forma przekupstwa.

No bo jak sie buduje pozytywne emocje? Robiąc coś co sprawia przyjemność z inna osoba. Problem, ze zona nie chce nic ze mna zrobic.

Już za późno- wszystko czego robić nie powinienem- zrobiłem. I pewnie dlatego dziś jest jak jest.

Przed sekunda zona mi powiedziała, ze żadnych relacji ze mna nie chce odbudowywać. Jedyne co moze, to żyć obok mnie dla dzieci.

Jestem zdrugotany. Powiedziałem jej, ze nic z tego by nie miało miejsca gdyby nie jej kłamstwa.

Powiedziałem tez, ze nie będę jej ułatwiać kontaktów z tą koleżanką a wręcz odwrotnie. Nie moge tego tolerować.

Zazdroszczę mężowi Twojej koleżanki. Za późno tu trafiłem. Rozważam separację- nawet to jej nie wzruszylo. Wręcz odwrotnie- powiedziała, ze moze wszystkim na dobre to wyjdzie.

Anonymous - 2014-01-03, 17:58

czytam. No nie wiem, co Ci powiedzieć wspierającego. To, że ktoś coś zrobił/nie zrobił to nie znaczy, że już tak zostanie. Wiele się zmienia. Mnie się "podejrzane" wydaje, że ona uważa, że obojętne (czy nawet z kłótniami) życie obok siebie i serwowanie takiego wzorca małżeństwa dzieciom jest dla nich korzystne. No ale może są ludzie, którzy w to rzeczywiście wierzą.
Nie jestem w tym zbyt mocna, ale za Ciebie się pomodlę. Na pewno inni, którzy tu są, lepsi w temacie modlitwy, też się zgłoszą.
Mimo wszytsko wierzę, że dopóki żyjemy, nie jest za późno na cokolwiek.

Anonymous - 2014-01-03, 18:02

marcin74 napisał/a:
Pozbądź się dumy, ale uważaj, by nie stracić również godności. Emocje z czasem opadną, no chyba że przemienisz je w nienawiść...


Co, Twoim zdaniem, byłoby obroną godności w tej sytuacji?

[ Dodano: 2014-01-03, 18:09 ]
Tilia napisał/a:
Mnie się "podejrzane" wydaje, że ona uważa, że obojętne (czy nawet z kłótniami) życie obok siebie i serwowanie takiego wzorca małżeństwa dzieciom jest dla nich korzystne. No ale może są ludzie, którzy w to rzeczywiście wierzą.
Nie jestem w tym zbyt mocna, ale za Ciebie się pomodlę. Na pewno inni, którzy tu są, lepsi w temacie modlitwy, też się zgłoszą.
Mimo wszytsko wierzę, że dopóki żyjemy, nie jest za późno na cokolwiek.


Mnie sie tez taki wzorzec nie podoba. Córka, 5 lat, już przejęła zachowania mamy. Nauczyła sie ignorować moje pytania i słowa które do niej kieruje, jak one jej nie pasują.

Poza tym, ja uważam, że same zostaną skrzywdzone tym, ze pokażemy im upośledzony model współistnienia małżonków. Córka nauczy sie jak traktować męża-oschle itp a syn- nie będzie ufał kobietom bo widział jak matka ojca traktuje. On musi widzieć ojca silnego, dbającego o rodzine, będącego jej "ochroniarzem" i widzieć miłość żony.

Taki wyjałowiony z uczuć obraz i wzór jest zły!

Dziękuje za modlitwę. Tez wspomnę.

Anonymous - 2014-01-03, 18:25

no tak, właśnie dlatego nie jestem za tym. Ale "podejrzane" wydaje mi się dlatego, że jeśli widzi, że jest źle, to trudno jednocześnie wmawiać dzieciom, że "jest dobrze jak jest źle"... ergo: może ona chce sobie "zabezpieczyć tyły" tak jak moja koleżanka (ta, co nie powiedziała mężowi i się z nim nie rozstała). No ale może faktycznie Twoja żona tak wierzy. Albo jest nie dla dzieci, tylko nie ma dokąd iść? Nie utrzyma się sama? Boi się być sama? Bo wydaje się, że jednak na codzienne wsparcie przyjaciółki jakoś nie liczy.
Anonymous - 2014-01-03, 18:46

silverado napisał/a:

Co, Twoim zdaniem, byłoby obroną godności w tej sytuacji?

Trudne pytanie. W moim przypadku utratą godności było to błaganie o to, by została ze mną. Błaganie. Jest taki utwór wykonywany przez Michała Bajora, Nie opuszczaj mnie. I tego próbowałem. Nie da się żyć na kolanach. A świadomość, że ktoś będzie z Tobą z litości...
Nie zauważyłem jednej rzeczy - jesteś zarejestrowany na forum od sierpnia - więc trochę czasu już minęło. Myślę, że warto się zapytać, tak - zapytać raz jeszcze - czy jest zdecydowana pogrzebać to małżeństwo. Powiedzieć, jak cierpisz i otworzyć klatkę - jeżeli taki będzie Jej wybór. Starać się nie myśleć, gdzie jest, z kim, co robi. O konsekwencjach takiego a nie innego wyboru powiedzieć, możliwie spokojnie, raz. Separacja (nie wiem, jak skomplikowana jest wasza sytuacja materialna) może być sensownym rozwiązaniem, trudno jest żyć obok bryły lodu, pracować nad sobą.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group