Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Oblicza zdrady

Anonymous - 2013-12-30, 00:39

Orsz , przeczytałem twoje ostatnie posty .

Niewątpliwie dość emocjonalne , trudne w odbiorze , na dodatek nie znam twojej historii ,
coś tam się tylko domyślam .
Ale też pewne twoje przeczucia są mi akurat bliskie , inne zaś nie .

Jako ogół nie doceniamy ( bo nie znamy , nie zastanawiamy się , a może po prostu nie dość kochamy )
wartości współżycia , a właściwie jego istoty .
Śmiem twierdzić , że zupełnie tego nie rozumiemy .

Dlaczego ?
Bo muszą być spełnione pewne TRUDNE warunki .
Dwoje naprawdę kochających siebie ludzi ( m+k oczywiście )
żyjących w prawdziwej bliskości ze sobą
i drugi warunek - oboje są w bliskosci z Bogiem .
Tylko Orsz ,
to mózg jest tym najważniejszym organem erogennym ,
nie potrzeba szału ciał , rzadnych żądz , przekraczania granic ,
bo to i tak dzieje się w umysłach , duszach
a nie w portkach .

Orsz ,
mylisz trochę milość romantyczną z miłością platoniczną .
Wiek zaś nie ma w tym odczuwaniu , tęsknotach nic do rzeczy .
A może nawet i ma , tylko odwrotnie .
Im człowiek starszy tym więcej przeżył , doświadczył , przemyślał .


Napisałeś trochę o tej niesamowitej relacji mężczyzny z kobietą ,
zamysłu Boga od poczatku .
Zgadzam się z tym .
To jest coś niesamowitego .
Zastanawia mnie jedno : jak ma się ten wymóg wyłączności relacji małżeńskiej
do realiów nieba ? ( żenić się nie będziecie )

Kiedy to wcale nie takie złe ! :mrgreen:
( zakładając , że dostałbym nowy "przydział" , albo udoskonaloną wersję chociaż )
No , ale tak na poważnie .
Bóg musiałby coś pozmieniać w nas , w ciałach i duszach .
Z tymi ciałami to też mam watpliwości .
Ja rozumiem , coś tam udoskonalić :roll: , ale żeby od razu rezygnować ?
Ja tylko mam wiarę , że Bóg wie co robi . :mrgreen:
Tak naprawdę , to nad tymi kwestiami
łamali sobie już głowę święci i filozofowie .

Cytat:
Nie wiem dlaczego twierdzisz, ze zakochanie mija? Ja na przykład żonę zawsze kochałem tyle, że jej tego nie okazywałem . I chyba właśnie dlatego jej nie zdradziłem. Z wartościami w związku masz rację, ale nimi jest tylko właściwie i poważnie pojmowany Bóg.
Wiesz co. Ja tuman jestem, Tyle osób mówi, że miłość to postawa, a zakochanie to uczucie. Ja tego nie rozumiem. Przecież można mieć właściwą postawę bez miłości, tak zupełnie na sucho, na przykład z poczucia obowiązku, honoru. Dla mnie jednak miłość to jest doskonalszą formą zakochania bo uzupełnioną o właściwą hierarchię wartości. A postawa może być czasem ułomna, wynikająca z ludzkiej niedoskonałości. Piszę to bo się tłumaczę. Moja postawa względem żony nie była idealna a miłość była i pomimo wszystko cały czas jest. Jest pragnienie dobra dla niej. Ale może nadinterpretowuję swoja podłość.


Zakochanie - jako pewien stan w którym nie widzisz
żadnych wad tego kogoś .

Cytat:
Ja na przykład żonę zawsze kochałem tyle, że jej tego nie okazywałem .

:shock:
Trudno mi to sobie wyobrazić .
To jak ognisko bez żaru , ciepła , płomienia , dymu .
Po mojemu - to niemożliwe .

Można nie kochać i nie zdradzić .

Cytat:
Dla mnie jednak miłość to jest doskonalszą formą zakochania bo uzupełnioną o właściwą hierarchię wartości.

Orsz ,
a jak KOCHAĆ nieprzyjaciół ?
W nich też jesteś zakochany , będziesz zywił jakieś uczucie zachwytu , pragnienie bliskości ?
A przecież mamy NAKAZ KOCHAĆ !
Widzisz zatem , że to postawa ,
postawa jedna ale FORMY miłości inne .

Cytat:
Moja postawa względem żony nie była idealna a miłość była i pomimo wszystko cały czas jest.

Zależy co rozumiesz jako "nie była idealna" .
Można rozumieć niedoskonałość , ale i zdradę np.

Jakąś tajemnicą jest ten nakaz wyłączności miłości małżeńskiej .
Nie każdy ma takie szczeście jak Kilar .


_____________________________________________________

Źródła zdrady małżeńskiej w kulturze Zachodu

z artykułu :
Cytat:
Wątkiem egoizmu zajmuje się też Fabrice Hadjadj, autor znanej w Polsce Wiary demonów, filozof podejmujący tematykę de Rougemonta. Każda nienawiść rodzi się z miłości. Gdybym nie kochał, nie mógłbym nienawidzić. Jeśli coś kocham, będę nienawidzić wszystko, co sprzeciwia się przedmiotowi mojej miłości. Jeśli będę miłował marzenie, znienawidzę to, co realne. Hadjadj słowa te odnosi do szatana, o którym mówi, że jest miłością własną, która tak bardzo kocha siebie, że nie może znieść myśli o obecności Boga i wyniesieniu człowieka –istoty cielesnej.


i ciekawy komentarz ( H. Krzyżanowski )

Zatem , temat miłości ,
stary jak świat ,
jaśnie oświecony wieku XXI .

Anonymous - 2013-12-30, 11:11

krasnobar napisał/a:
tiliano, przykro to czytać....to co piszesz, to objawy silnego współuzależnienia i takiego relatywizowania zasad,że uznajesz je za normę,dostosowałaś się do nich.....

Tak, jestem współuzależniona, już się zorientowałam, że tak jest. Wątpię jednak abym relatywizowała te akurat zasady... Nigdy nie byłam zazdrosna.

krasnobar napisał/a:
to,że mąż mówi Ci o przyjacielu,nie oznacza,że mówi Ci o wszystkim,co myśli o Tobie,o małżeństwie,o sobie.....miłość nie krzywdzi,nie rani............jeśli mąż jest taki wspaniały,Tiliano,to co tu robisz na forum kryzysowym?skoro tak wszystko jest w porządku,"uczciwie, szczerze i prawdomównie",to czemu logujesz się na forum dla małżonków w kryzysie?wiesz......znam kobietę,która uważała za normę,że jej mąż ją poniża przy jej dzieciach......nie widziała w tym nic zdrożnego,byliśmy w szoku z moją siostrą(bo to jej koleżanka),jak mąż do niej mówił nieprzyjemne rzeczy i wyśmiewał ją przy dzieciach,a ona później to bagatelizowała i była na nas zła,że wymyślamy coś,bo przecież to są normalne rozmowy małżeńskie..........no,jeśli ojciec mówi do córki,że broń Boże,żeby była taka jak matka,bo nikt takiej głupiej dziewczyny nie zechce za żonę i to jest według niej normalne,to nie mam pytań.........

Jestem tutaj nie tylko z powodu zdrady mojego męża (swoją drogą, on tego za zdradę nie uważa, ja jednak się trzymam tej terminologii) - od zawsze mamy też inne problemy, a on nie jest i nigdy nie był idealnym mężem. I owszem, mąż mówi mi szczerze co myśli o mnie, o małżeństwie i o sobie. Tak samo jak ja mówię to jemu. Czasami to są bolesne rozmowy, ale nie mam wątpliwości co do tego, że również w innych kwestiach jest ze mną szczery.
krasnobar napisał/a:
Twoja sytuacja też nie jest normalna.....małżeństwo to mąż i żona......potem długo długo nic, jeśli chodzi o obce osoby,a dopiero potem przyjaciele................

Ja z moimi przyjaciółkami jestem bardzo blisko. Dlatego rozumiem, że mąż też może być bisko z kimś innym. Nie rozumiem wręcz, jak można nie być zaangażowanym emocjonalnie w pryjaźń. Od zawsze chciałam, żeby mąż miał przyjaciela. No i ma. Może nie jest to taka przyjaźń, o jakiej myślałam, no ale nie chcę mu tej jedynej przyjaźni zabierać. PRzynajmniej na razie, jeśli stwierdzę, że nie ma żanych szans na to, żeby to była tylko przyjaźń, to pewnie trzeba będzie to zakończyć.
krasnobar napisał/a:
jeśli Ty nie widzisz w tym nic zdrożnego,że mąż ma przyjaciela, z którym się spotyka, że mąż ma ciągoty homoseksualne,to masz niestety poważny problem......zauważ,piszesz:
tiliana napisał/a:
jego relacja z przyajcielem inaczej wygląda, niż ze mną i widzę wyraźnie te różnice. Póki nie obawiam się odejścia męża do kogoś innego, a o to jestem raczej spokojna, nie będę ingerować.

naprawdę nie widzisz niczego niepokojącego,że stawiasz przyjaciela męża na równi ze sobą,do tego stopnia,że porównujesz ich relację do relacji małżeńskiej?żyjesz w trójkącie i pasuje Ci to............sorry,ale to jest jednak chore,moim zdaniem oczywiście.........

Zdrada męża wpłynęła na mnie na tyle, że miałam momenty, kiedy stawiałam tę relację na równi z naszą, dlatego tak piszę. Ale to nie jest relacja równorzędna z naszym małżeństwem.
A życie w trójkącie pewnie nie byłoby takie złe, gdyby nie to, że ja z calej trójki jestem najbardziej poukładana, a i tak jestem cała w rozsypce. Dlatego im dwóm naprawdę nie zazdroszczę. I dlatego taki trójkąt nie ma w ogóle racji bytu, to jest dla mnie jasne. Z tej sytuacji nie ma takiego wyjścia, żeby nikogo nie skrzywdzić, ale na razie jeszcze będe próbować znaleźć takie, żeby każdego skrzywdzić jak najmniej.

krasnobar napisał/a:
wydaje Ci się,że masz nad wszystkim kontrolę,a to mąż wytworzył granice i normy w Waszym małżeństwie,Ty się do nich dostosowałaś i wmówiłaś sobie,że to jest normalne,dobre dla Ciebie..........

To jest w dużej mierze prawda, że to mąż w naszym małżeństwie stawiał do tej pory granice i wyznaczał normy, a ja się dostosowywałam. I to prawdopodobnie jest przyczyną mojego współuzaleznienia, bo mąż jest w tym naprawdę dobry ;/ Ale bardziej się to tyczy innych sfer życia, nie tej. I wcale nie uważam, żeby to było dobre dla mnie czy normalne. Tak ślepa jeszcze nie jestem. Dlatego teraz to ja zaczęłam stawiać granice.
krasnobar napisał/a:
chciałabyś,by córka miała takiego męża?szczerze.chciałabyś?

Szczerze to nie wiem. Z jednej strony nie, ale nie ze względu na jego skłonności homoseksualne, tylko bardziej ze względu na ogólnie trudny charakter, a z drugiej strony to jednak zazdroszczę nam bliskiej relacji i takiej życzyłabym swojej córce, jakbym ją miała. Poza tym, mam zwyczaj nie osądzania, nie wartościowania ludzi i tyczy się to również mojego męża. Nie wiem, dlaczego akurat dla niego miałabym robić wyjątek od tej reguły.
krasnobar napisał/a:
zrób mały eksperyment,zabroń mężowi kontaktów z tym przyjacielem.........zobaczysz jego reakcję i zobaczysz,jak złudne jest Twoje poczucie kontroli........Tiliano,czy jesteś pod opieką jakiegoś terapeuty?pozdrawiam,Szymon.

Wybacz, nie jestem jestem zwolenniczką eksperymentów na ludziach ;/ Nie będę dla eksperymentu zmieniać decyzji co do przyjaźni mojego męża. Nie akceptuję w związku gierek. A poza tym wiem, że jakbym tylko poprosiła, to mąż by tę znajomość zerwał (mam swoje powody, by tak sądzić). Nie proszę o to z bardzo egoistycznych powodów, a mężowi pewnie byłoby łatwiej, jakbym po prostu powiedziała, że ma się z przyjacielem więcej nie kontaktować.

Tylko że nawet jakby zakończył tę znajomość, to nie uwolniłoby go to od ciągot do mężczyzn. I tak bylibyśmy w punkcie wyjścia.

Anonymous - 2013-12-30, 11:14

mare1966 napisał/a:


Cytat:
Ja na przykład żonę zawsze kochałem tyle, że jej tego nie okazywałem .

:shock:
Trudno mi to sobie wyobrazić .


Mnie też sobie trudno wyobrazić , gdy ktoś pisze....kochałem , ale nie okazywałem.
Jak się kocha to się ma potrzebę okazywania tego, prawda?

Anonymous - 2013-12-30, 12:59

grzegorz_ napisał/a:
mare1966 napisał/a:


Cytat:
Ja na przykład żonę zawsze kochałem tyle, że jej tego nie okazywałem .

:shock:
Trudno mi to sobie wyobrazić .


Mnie też sobie trudno wyobrazić , gdy ktoś pisze....kochałem , ale nie okazywałem.
Jak się kocha to się ma potrzebę okazywania tego, prawda?


Dla niektórych to oczywiste, ale niektórzy mają zwyczajnie problemy z wyrażaniem uczuć, z okazywaniem miłości, bo nikt ich tego nie nauczył. Mój mąż też ma z tym problemy.

Anonymous - 2013-12-30, 13:12

Orsz napisał/a:

Intymności emocjonalnej nie ma, to jakaś paralela, która odrywa nas od rzeczywistości. Chyba, ze chodzi o emocje podczas współżycia :-P

- a otwarcie się emocjonalne na drugą osobę, zwierzanie się z najintymniejszych kłopotów, rodzinnych, w pracy, towarzyskich. Obmawianie męża/zony i jednoczesny podziw dla tej osoby trzeciej dla małżeństwa ?
Dzielenie się radościami, wspólne przeżywanie radości i tych wszelkich relacji emocjonalnych które powinny być spoiwem dla małżonków, łacznie z przezwyciężaniem problemów, kryzysów ?
Nie czujesz się odrzucony, opuszczony z powodu relacji emocjonalnej którą żona zawiązała ze swoim kochankiem ?
Relacji, rozmów, więzi które powinny być zarezerwowane tylko dla małzonków ?
Obchodzi Cię tylko ciało żony, Wasza intymność fizyczna ??

Jeżeli tak jest... to możesz się obawiać powtórki.
Jak pisałeś, najpierw była zdrada emocjonalna. Potrzeba nawiązania bliskiej, intymnej relacji z drugą osobą która odwzajemni tą potrzebą.
Dopiero później doszło do bliskości fizycznej, która miała swój początek się w umysłach, emocjach.
Ta potrzeba u zony pewnie nie zanikła, dalej potrzebuje bliskości, intymności emocjonalne.
Jednak jeżeli, nawet nie dopuszczasz mozliwości istnienia intymności emocjonalnej.... no to "Houston mamy problem"

Orsz napisał/a:

No i zdrada nie dotyczy tylko małżonków. Swoim życiem świadczymy w rodzinie i w świecie. Jesteśmy też przecież odpowiedzialni za dzieci. Ty zdradzisz, czego możesz wymagać od własnych dzieci? Pismo święte przestrzega przez brzemienną córką w ojcowskim domu. To jeden z większych męskich dramatów obok niewiernej żony.
To nie ja wymyśliłem!

odniosłem się do relacji syn - matka, która przytoczyłeś.
Dzieci nie mogą być obarczane grzechami rodziców.
Orsz napisał/a:

Sporą grupę mężczyzn wręcz zachęcasz. A kobiety uwierzą Ci na słowo, jak je tak zbajerujesz na jakimś wyjeździe integracyjnym ;-)

w jaki sposób ?
Mówiąc że jednorazowa zdrada fizyczna, która wydarzyła się w poczuciu winy ale nad którą ktoś przez swoją słabość nie zapanował, co do ktorej ma ogomne wyrzuty sumienia, sam przeżywa z tego powodu cierpienia i błaga o wybaczenie - można łatwiej wybaczyć niż pielęgnowanie uczuć do osoby trzeciej/ w następstwie zdradę fizyczną ??
Raczej wątpliwy "bajer" , czy zachęcenie :-/


grzegorz_ napisał/a:
mare1966 napisał/a:


Cytat:
Ja na przykład żonę zawsze kochałem tyle, że jej tego nie okazywałem .

:shock:
Trudno mi to sobie wyobrazić .


Mnie też sobie trudno wyobrazić , gdy ktoś pisze....kochałem , ale nie okazywałem.
Jak się kocha to się ma potrzebę okazywania tego, prawda?


jest tak książka "pięć języków miłości" - Garry Chapman. Tłumaczenie na język polski dostępne.
Omawia różne sposoby wyrażania miłości przez różne osoby.
Okazuje się, że nie zawsze potrafimy odczytać "język miłości" którym przemawia do nas druga osoba, a to dlatego, że my znamy tylko swój "język".
Inną sprawą jest wpływ rodzaju naszej osobowości, dzieciństwa.

Anonymous - 2013-12-30, 13:19

Orsz napisał/a:


Pismo święte przestrzega przez brzemienną córką w ojcowskim domu. To jeden z większych męskich dramatów obok niewiernej żony.
To nie ja wymyśliłem!


Orsz
Chyba za bardzo tkwisz w Starym Testamencie

Anonymous - 2013-12-31, 17:35

pisac
GregAN napisał/a:
Jednak jeżeli, nawet nie dopuszczasz mozliwości istnienia intymności emocjonalnej....

No może nie tyle niedopuszczam, co wydaje mi się czymś abstrakcyjnym, a ponadto jak staram się wniknąć w istotę tego określenia intymność emocjonalna to dostrzegam elementy uniemożliwiające jej istnienie. Przecież emocje mamy różne i z różnymi ludźmi w różnoraki sposób one nas wiążą. Emocje są ulotne, emocje są niekontrolowalne, emocje są przyczynkiem do naszych decyzji, konkretnych działań. Emocje świadczą o nas, ale nie wyrażają nas w pełni. Człowiek kształtuje się przez czyny. Na podjęcie decyzji kim chcemy być wpływają te złe emocje o których piszesz, ale także sprzeciwiające się im dobre, które w omawianym przez nas przypadku, powstrzymują od dokonania konkretnych złych uczynków. Czyli uważam, że to czyny ludzkie, a nie zwykła naturze ludzkiej ułomność emocjonalna, powinny być głównym źródłem bodźców determinujących nasze doznania z relacji międzyludzkich. Czujemy przecież więż emocjonalną z rodzicami, rodzeństwem, przyjaciółmi, spowiednikiem, dziećmi itd. Więź z mężem powinna być szczególna, ale różnić się będzie jedynie zakresem i różnie może być określana, w zależności od sytuacji i przyjętych konwenansów. Przyszedł mi do głowy np taki przypadek kiedy dajmy na to małżonek traci pełnie władzy umysłowej i nie jest zdolny do podtrzymania odpowiedniej relacji emocjonalnej. Czy wówczas związanie się w sposób szczególny, np z matką, siostrą, całkowite zawierzenie się tej osobie, jakby nie było z poza małżeństwa, nie jest naruszeniem intymności emocjonalnej? Małżonek może odzyskać zdrowie. Czy ma prawo do czynienia jakiś wyrzutów? Czy to była zdrada emocjnalna. To przypadek ekstremalny. Ale tu na forum, wielu z nas zwierza sie z bardzo delikatnych, osobistych spraw. Czy to nie narusza intymności? Szuka się tu porady miłości, ciepła w dobrym tego słowa znaczeniu. A może to przecież boleć małżonka. Jednak nie widzimy w tym nic złego i słusznie, no chyba ze ktoś przegina. Ale nawet jeżeli, to i tak bedzie to niczym niżby obecność na tym forum miała doprowadzić kogoś do zdrady fizycznej. No tego nie znieślibyśmy chyba wszyscy.
Więc intymność emocjonalna o ile wogóle istnieje jest dość nieokreślona i nie może być powodem jakiś nadzwyczajnych dramatów u osób zdrowych emocjonalnie. Ale chce podkreślić, że zdaję sobie sprawę z jej wagi jako zabezpieczenia przed zdradą jako taką. Określiłbym intymność emocjonalną w oparciu o czynnik negatywny, a nie pozytywny. Czyli nie komuś daję za dużo, lecz komuś czegoś nie daję lub daję za mało.
Intymność cielesna w sposób oczywisty rządzi się zupełnie innymi prawami.

Anonymous - 2013-12-31, 20:00

Orsz, weźmy na przykład relację nauczycie - uczeń.
Miedzy nimi też istniej więź emocjonalna, ale nie intymność.
Pomiedzy nimi też występują wspólne radości, smutki, złość, podziw itd.
Są to emocje które ich łączą, czasami na całe życie, ale nie są relacją intymną która powoduje budowanie intymności, wyłączności jednej osoby wobec drugiej.
Budowanie uczucia które odsuwa innych od tej relacji.

Bedąc pozostawionym samemu sobie, tak jak w przytoczonym przez Ciebie przykładzie, na pewno potrzebne jest wsparcie duchowe, podtrzymanie na duchu. Dlatego zwierzenia matce, siostrze, przyjaciólce nie są czymś złym, o ile nie powodują powstanie takiej więzi emocjonalnej która odsuwa od małżonka.
Podobnie tutaj na forum. Poszukujemy porady, dzielimy się opiniami, czasmi intymnymi zwierzeniami ale nie powoduje to powstanie intymności emocjonalnej, chociaż może :evil: i to nie tylko emocjonalnej... pycha, przekonanie o działaniu na"świętym" rejonie, w 'świętej" więc "czystej" sprawie ( np. w organizacjach kościelnych), bywają niestety powodem takich zachowań.

niektorzy twierdzą że zakochanie to mieszanka emocji i uczuć.
Emocje są chwilowe, nietrwałe. Świadome lub nieświadome. Negatywne lub pozytywne.
Między ludźmi, którzy je wspólnie przeżywają tworzy się specyficzna więź, wspomnienie o nich. Tworzy sie więź, ktora może przeksztalcić się w uczucie do drugiego człowieka.
Może to być uczucie nienawiści lub miłości. Uczucie te wynika z interpretacji emocji ktora powstała pomiedzy ludźmi.
To w wyniku pozytywnych emocji - np. zadowolenie, szczęście, przyjemność, ulga,radość, rozrywka, duma, miły dreszczyk itp, potem życzliwość, ufność, uprzejmość, poczucie bliskości powstaje intymność emocjonalna. Coś co dotyczy osób które ją przeżywały, przeżywają.
Trudno by mąż/żona uczestniczyli w relacji emocjonalnej z matką/ojcem która dotyczy np dzieciństwa :lol: , ale kiedy w trakcie małzeństwa relacje emocjonalne zaburzają relacje emocjonalne z mężem to już coś nie tak.

Orsz napisał/a:
Emocje są ulotne, emocje są niekontrolowalne, emocje są przyczynkiem do naszych decyzji, konkretnych

tak, za wyjątkiem - "emocje są niekontrolowane" - potrafimy kontrolować swoje emocje. wpływac np na odczucia strachu, euforii, wsiekłośc, furię, wrogość, uniesienie itp.
Orsz napisał/a:
Czyli uważam, że to czyny ludzkie, a nie zwykła naturze ludzkiej ułomność emocjonalna, powinny być głównym źródłem bodźców determinujących nasze doznania z relacji międzyludzkich.

Takie jest Twoje postrzeganie wyrażania uczuć. Poprzez czyn. Kiedyś czytałem jak to mąż twierdził że sposobem wyrażania jego uczucia wobec zony jest to że napastuje jej buty, skopie ogródek, przyniesie śniadania. POdczas kiedy dla niej uczucie wyrażało się w wartościowym spedzeniu czasu se sobą - wycieczka, wspólne przeżywanie sztuki teatralnej a dla niego była to strata czasu, przecież w tym samym czasie mógł okazać tyle miłości przez wypastowanie tuzina butów :mrgreen:
Orsz napisał/a:
Więc intymność emocjonalna o ile w ogóle istnieje jest dość nieokreślona i nie może być powodem jakiś nadzwyczajnych dramatów u osób zdrowych emocjonalnie.

czy może być powodem dramatów - myślę, że to zależy od człowieka.
I kwestia zdrowia, czyli stanu uważanego za normalny, nie ma na to wpływu.
Dla mnie intymnośc emocjonalna jest określona.

Anonymous - 2013-12-31, 22:09

Bardzo ciekawy temat ,
intymność emocjonalna .

GregAN ,
Cytat:
Są to emocje które ich łączą, czasami na całe życie, ale nie są relacją intymną która powoduje budowanie intymności, wyłączności jednej osoby wobec drugiej.
Budowanie uczucia które odsuwa innych od tej relacji.


Czy wyłączność jest warunkiem koniecznym intymności ?
Czy intymność wymaga wyłączności ?
Czy intymność emocjonalna rządzi sie takimi samymi zasadami jak intymność seksualna ?

Cytat:
Dlatego zwierzenia matce, siostrze, przyjaciólce nie są czymś złym, o ile nie powodują powstanie takiej więzi emocjonalnej która odsuwa od małżonka.


W kryzysach , nie wspominając już o życiu osobno małżonków
( czy to w separacjach , po rozwodach , czy po prostu z niechęci do jakiegokolwiek kontaktu )
nie ma często już mowy o jakiejkolwiek więzi emocjonalnej ,
nie wspominając o intymności .
Uczucia zaś rodzą się z intymności .
Ta zaś jest chyba wpisana w człowieka .
Gdzie są zatem granice intymności "dopuszczalnej" ?

__________________________________________________


Tak na marginesie , nie ma emocji dobrych i złych . ;-)
Jak zobaczysz lwa powiedzmy ( nie za kratą ) :mrgreen:
to strach
pozwoli ci szybciej zwiewać
( zakładam , że jest gdzie , np. auto )
......... i że blisko ono jest :mrgreen:


Emocje, uczucia, pragnienia – jak je rozpoznawać i nad nimi panować


...............

===============================================


Jak on mógł ?


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group