Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Oblicza zdrady

Anonymous - 2013-12-27, 16:15

Pozwolę sobie podlinkować artykuł, z którego pochodzą te punkty: http://zwierciadlo.pl/201...dy-emocjonalnej
Nawiasem mówiąc to wypisz wymaluj historia kryzysu mojego małżeństwa i jego rozpadu.

Art, skoro te punkty, to jest dla Ciebie "radzenie się zaufanych osób w sprawie problemów w związku", to ja bardzo współczuję Twojej żonie :-(

Anonymous - 2013-12-27, 16:17

Co do tych zaufanych osób... Tutaj na forum wiele osób się sobie zwierza i sobie pomagają - nie widzę w tym nic złego. Rozmowa z mamą, tatą, kuzynką, bratem - tez ok, pod warunkiem, że to by była tylko rozmowa a nie wtrącanie się do naszego małżeństwa. Rozmowa męża z kumplem też ok. Ale już rozmowa męża z koleżanką albo żony z kolegą to jest wkraczanie na BARDZO niebezpieczny grunt. Wystarczy, że żona od kilku miesięcy nie czuła się atrakcyjna w małżeństwie, bo mąż ciągle zapracowany itd. a tu nagle przyjaciel mówi: no ja go nie rozumiem, taką ma piękną żonę i tak się zachowuje? I żona cała rozpromieniona, jednak się komuś podobam... I co, zamiast próbować porozumieć się z męzem będzie lgnęła do tego drugiego. Upraszczam oczywiście, ale taki jest zazwyczaj schemat. A Ty, Art, napisałeś tak jakby w grę wchodziła tylko koleżanka albo psycholog - nie!!!, jest właśnie odwrotnie - można zasięgnąć rady wielu osób i nie ryzykować, że powstanie z tego romans.

O, dziękuję Nirwanna za ten link :-) No własnie, ja myślę, że te punkty nie dotyczą zwykłego radzenia się kogoś, one mówią o oddaleniu się emocjonalnym od męża lub żony. Taka jest historia niemal każdego kryzysu.

Anonymous - 2013-12-27, 17:36

art23 napisał/a:
Myślę, że narzeczony uciekłby gdyby przyszła żona nagle pokazała mu listę rzeczy zakazanych, które w dodatku są dyskusyjne.
Od kiedy to nie można się radzić zaufanych osób w sprawie problemów swojego związku? Trzeba chodzić do psychologa i za to płacić? Spojrzenie 3 osoby często jest cenne.

A czy bierzesz pod uwagę to że spojrzenie tej trzeciej osoby ..na związek i kryzys jest pod wpływem słów jakie tylko ty mówisz......

bez oceny słów np.twojego partnera...
zatem będa one bezstronne???
pomijam juz fakt ....dość mocno od lat przerabiany na tym forum...
pan od kawy...pani od kawy....
mysle miły Panie że nikłe masz o tym pojecie i zbyt zawężasz problem...
Do tego :
związek partnerski to nie każde sobie rzepke skrobie-bo jak się ma takowe przekonania ,
oznacza że mam jakis bład konstrukcyjny
(jaki ?? trza nieraz ustalić u tego psychologa) a generalnie - najlepiej bym rodziny nie zakładał ...
z korzyścia dla mnie i bez krzywdy dla partnera..
Jest zreszta forma zwana singlem i cenię tych ludzi za to że mają włąsna świadomośc .
Zatem powracając do tematu:
skoro jestem w związku-muszę sie liczyc że nawet najbardziej niewinna sytuacja przyjazni.
może być odczytana inaczej przez partnera -to się zwie odpowiedzialnośc za siebie i innych członków mojej najbliższej rodziny
patrz :
związku

problem jest tylko taki :
że jeżeli nie mam świadomości własnych błedów w tworzeniu związku....
to reakcje partnera odczytam jako atak na własna wolność

i tyle w temacie

Anonymous - 2013-12-27, 20:49

Mare, napisałeś:
Cytat:

Załużmy , że ktoś wygrał los na loterii , ale to go znalazłeś , choć wiesz do kogo należy .
Ten ktoś nie wie , że wygrał , więc "nie robisz mu krzywdy" nie mówiąc . )
Z drugiej strony - zdecydowanie wolałbym wiedzieć .


serio uważasz,że te dwie sprawy-zdradę i Twój przykład można porównać?niepowiedzenie komuś o znalezionym jego losie jest dla niego krzywdzące,bo gdyby wiedział,jego życie mocno by się odmieniło na lepsze.......zniknęłoby wiele trosk,zmartwień związanych z trudami życia codziennego,mógłby spełniać materialne(i nie tylko) marzenia,pomóc bliskim itd......co Ty porównujesz-wieść o znalezionym losie do wieści o tym,że został zdradzony,po której już nigdy nie będzie taki sam?po którym na zawsze zostanie w nim zadra,że był tym gorszym,drugim,zdradzonym,oszukanym?niepomiernie się i już po raz któryś zadziwiają mnie Twoje przykłady.......;)
zauważ,że napisałeś,że Ty byś powiedział,bo TY byś się źle czuł,czułbyś się jak oszust itd.....a czuj się źle i podle! zdradziłeś,to dźwigaj ciężar poczucia winy i wyrzutów sumienia......nie czułeś się podle jak zdradzałeś(to tylko przykład,nie pisze do Ciebie osobiscie,oczywiście),to teraz czuj się podle i dźwigaj to sam! własnie o to chodzi,by nie ułatwiać sobie kolejny raz życia......kolejny raz niszczyć czyjeś..............Twoje uczucia w związku ze zdradą są mniej ważne,a wiesz czemu?bo sam zdradziłeś......żona czy mąż nie zrobili nic złego,a zwali się na nich ciężar nie do podniesienia....za co? za co?
już dajcie spokój z tym udawaniem wielce uczciwych ludzi,którzy muszą,bo inaczej się uduszą.....można chociaż raz pomyśleć bardziej o uczuciach zdradzonego małżonka,któremu się przyprawiło radośnie rogi...... miast znowu i znowu o sobie samym i o swoich uczuciach biednego zdradzacza,który nie chce się czuć jak oszust.........osoba zdradzana nie ma tego komfortu,by zdecydować,czy chce wiedzieć,czy nie.......................pomyśl o tym...........................pozdrawiam,szymek.

Anonymous - 2013-12-27, 21:29

Ok , Krasnobar
nie dziwię się , że tak zareagowałeś .

Swego czasu , wypowiadałem się w watku pewnej kobiety , która właśnie zdradziła męża
i stawiała pytanie - mówić nie mówić .
Tam wyłuszczyłem całość wywodu .
Tutaj pominąłem wiele rzeczy .
Dlatego , tak odebrałeś......... bo można to tak było zrozumieć , przyznaję .

Sprawa jest bardziej skomplikowana .
Dlaczego - ja chciałbym wiedzeć ?
Z prostego powodu .
Nie chciałbym aby osoba którą kocham ,
nosiła w SERCU ( nie w umyśle )
to cierpienie dziesiatki lat , przez cały zwiazek .
Jeżeli by naprawdę mnie kochała , trudno , może zbyt trudno
było by jej nosić tą "tajemnicę" .
A ja wiem , że dałbym radę to przyjąć .
Chyba bym dał radę .
Najwięcej zależało by i tak od jej postawy ,
i tego czy bym jej uwierzył .
kilka może godzin , może dni , może 2 tygodnie trudnej rozmowy , ale potem nie wracamy do tego .
I jeszcze jeden praktyczny powód .
Ją to by uwolniło i duża szansa ,
że lepiej by się nam wiodło .
Problem zostałby raz na zawsze rozwiązany
i pod naszymi nogami .
To by mogło paradoksalnie wzmocnić miłość .

Pojął ? ;-)

Anonymous - 2013-12-27, 22:08

no na takie postawienie sprawy mogę napisać tylko:pojął!! ;)
Anonymous - 2013-12-27, 22:31

No właśnie .

A dalej trzeba już tylko rozeznać dokładnie
siłę , kondycję psychiczną obojga , stopień dojrzałości ,
wiarę .
Żeby się taki delikwent nie powiesił
lub kobieta nie poszła topić .
Wtedy pozostaje - nie mówić .
Zatem sprawa chyba indywidualna .

Im miłość przed zdradą była większa
tym szok wiekszy
ale też i łatwiej wybaczyć .

Anonymous - 2013-12-27, 22:31

Ja naprawdę dochodzę do wniosku, że jestem dziwną kobietą.
sama powiedziałabym o zdradzie na pewno, ale też duzo łatwiej byłoby mi wybaczyc i rozumiec faceta, któremu przydarzył się tzw. "skok w bok" niż dłuższa relacja, jak w moim przypadku niby kolega i koleżanka, a koleżanka ważniejza od żony. Sama wiem, jakie to trudne, kiedy twój mąz Cię olewa, odmawia prawie wszystkiego , a pojawia się ktoś inny. I ten inny komplementuje, zabiega o ciebie... A twój mąż udaje, że tego nie widzi i guzik go to obchodzi. I czasami pluję sobie w brode, że moja odpowiedz jest jedna: jesteś fajny, ale ja jestem zoną innego. Mimo tego, że jest między nami źle, wierze, że będzie lepiej... A Ty przyjacielu mojego męża nie masz u mnie szans....
A tak wogóle to co to za przyjaciel, co podrywa żonę swojego przyjaciela i usiłuje ją pocałowac w ich domu na imprezie. Dobrze, że zona po pierwszym szoku i zaskoczeniu i mimo tego, że pocałunku od męża nie zaznała od prawie roku, potrafi powiedziec stop...
Ale teraz będę wredna: te zaloty mnie strasznie dowartościowały. :mrgreen:
mare1966 napisał/a:
Problem zostałby raz na zawsze rozwiązany
i pod naszymi nogami .
To by mogło paradoksalnie wzmocnić miłość .

Mysle, że to racja.

[ Dodano: 2013-12-27, 22:35 ]
I dlatego kiedys jedna z forumowiczek napiała, że naszym mężom się wydaje, że my takie świętoszki jesteśmy i latamy do Kościoła jak dewotki, a niby takie idealne. A prawda jest taka, że ja nie chodzę do Kościoła by jestem idealna. Chodzę dlatego, że nie jestem. I każdego dnia proszę Boga o siłę, bym rozumiała męża, stawała się lepszym człowiekiem i nie ulegała pokusom.... A to ostatnie najtrudniejsze.

Anonymous - 2013-12-27, 22:55

Co do tego, czy mówić, czy nie mówić, to z mojego punktu widzenia są dwie kwestie - pierwsza to taka, że jakby mi mąż nie powiedział o zdradzie, to byłby u mnie przegrany, a to dlatego, że kompletnie straciłabym zaufanie do niego. Nie byłabym w stanie uwierzyć w nic, co mówi, jakby mnie okłamał czy ukrywał cokolwiek w tak ważnej kwestii. On o tym wie, dlatego mi wszystko mówi. Ostatnio go nawet upominałam, że ma nie ukrywać nic w imię oszczędzenia mi bólu, tylko mówić jak jest, bo tylko na jego szczerości opieram swoje zaufanie do niego.

A druga kwestia - z perspektywy osoby zdradzanej - zawsze mnie dziwi, że ktoś może nie wiedzieć o tym, że jest zdradzany. Jeżeli druga stron jest w stanie to ukryć, to chyba cały związek ze związkiem ma niewiele wspólnego. Przecież to się wie, jak się zna drugą osobę... jestem z mężem tak blisko, że jeżeli cokolwiek się dzieje, to ja o tym wiem od razu, nawet jak nie ma czasu mi w pierwszej chwili powiedzieć, to się domyślam. Wątpię, żeby moja relacja z nim była w tym względzie jakaś wyjątkowa.

Anonymous - 2013-12-27, 23:00

mare1966 napisał/a:


Im miłość przed zdradą była większa
tym szok wiekszy
ale też i łatwiej wybaczyć .


A może odwrotnie? :)
Ja myślę, że łatwiej wybaczyć, jak związek przeżywał od dawna kryzys, miłość już niemal wygasła, żona wie, że od dawna mówiła o mężu "mój stary" :) i o wszystko robiła awantury, nie traktowała z należytym szacunkiem... i on się przyznaje, że tak mu brakowało ciepła, bliskości i docenienia, że próbował to znaleźć gdzie indziej. I teraz żałuje i chce wyciągnąć małżeństwo z kryzysu. Zdrada nie zasługuje na usprawiedliwienie, ale mimo wszystko chyba łatwiej wybaczyć jak się widzi także swoją winę za ten kryzys.
A jeśli jest małżeństwo zakochane po uszy, żona z czułością patrzy na męża i dziękuje w myślach Bogu, że go ma, dba o niego, jest czuła, kochająca... a tu nagle słyszy "zdradziłem cię" to taka wiadomość może zabić. Nie wiem, może to ja jestem przewrażliwiona... ale ja bym się raczej nie podniosła psychicznie po czymś takim. Chociaż może się mylę... może w tej pierwszej sytuacji żona uznałaby, że jak już tyle złego się wydarzyło i jeszcze ta zdrada to bierze rozwód... Każda sytuacja jest inna.

A ja tak czytam i czytam (czytam już nawet tematy z archiwum) i nie znalazłam podobnej historii... Otóż, chcę pomóc koledze, jest tuż przed 30, żona odeszła praktycznie bez powodu. Tzn. nie było powodu z jego strony, z jej - znalazła bogatsze żródło utrzymania. Weszłam tutaj, żeby znaleźć motywację, z którą mogłabym się z nim podzielić bo on już się poddał i godzi się na rozwód. I tak sobie myślę... tyle tu jest smutnych historii, czasem nie kończę czytać wątku bo nie mam siły. I dosłownie sama straciłam cierpliwość do tego babska. Żadnego kryzysu, problemów, nic. Poleciała za kasą. A tyle jest kobiet i mężczyzn, którzy latami czekają na małżonków, którzy zeszli z dobrej drogi, byliby w stanie wybaczyć tak wiele by ratować sakrament małżeństwa. A ona? Rozwala swoje sakramentalne małżeństwo dla kasy. Jesli ktoś pamięta tego typu historię i mógłby mi podesłać linka to będę wdzięczna.

Anonymous - 2013-12-27, 23:04

Cytat:
jesteś fajny, ale ja jestem zoną innego... więc zrób coś do cholery :mrgreen:




Nie widzę dziwności , może poza tym lżejszym podejściem do zdrady fizycznej .
Tobie jednak nie tyle idzie o umniejszenie zdrady fizycznej ,
ile o PODKREŚLENIE , wypowiedzenie własnego bólu i tęsknoty .
Braku bliskości , emocjonalnego związku z mężem .
Przyznałaś też , co zresztą też oczywiste ,
że pokusa jest silna .
Zdawać sobie z tego sprawę ważna rzecz .

_____________________________________________-

Cytat:
A jeśli jest małżeństwo zakochane po uszy, żona z czułością patrzy na męża i dziękuje w myślach Bogu, że go ma, dba o niego, jest czuła, kochająca... a tu nagle słyszy "zdradziłem cię" to taka wiadomość może zabić. Nie wiem, może to ja jestem przewrażliwiona... ale ja bym się raczej nie podniosła psychicznie po czymś takim. Chociaż może się mylę... może w tej pierwszej sytuacji żona uznałaby, że jak już tyle złego się wydarzyło i jeszcze ta zdrada to bierze rozwód... Każda sytuacja jest inna.


Nie , myślisz dobrze .
Niechcący uzyłaś nawet właściwych słów .
"Zakochane po uszy" to jednak co innego niż "kochające się" .
Owszem nawet kochające się może zabić ,
ale jak przetrzyma pierwsze uderzenie ,
to jest wtedy już większa szansa ,
niż w kiepskim małżeństwie .

Anonymous - 2013-12-27, 23:36

Widzisz Mare, to tak własnie jest....To takie wołanie o miłośc.... na swój sposób.
Anonymous - 2013-12-27, 23:37

Jednak po przemysleniu paru spraw muszę zmienić to co wczoraj napisałam...Wiesz co, Mare1966 może napisałam "zakochane małżeństwo" bo nie mogę się pogodzić z myślą, że nawet w takim naprawdę kochającym się małżeństwie może dojść do zdrady. Nie mogę tego pojąć, nie mogę się z tym pogodzić... Bo jeśli tak jest, to to oznacza, że nikomu nie można zaufać i tak naprawdę to nie zdradzi nas tylko Bóg. Jak się kogoś kocha, robi się dla niego wszystko, jest się jak najlepszym mężem/żoną a ta druga osoba i tak zdradza to jak to przeżyć? Niektórzy mówią, że jak się kogoś kocha to się wszystko wybaczy, a ja zawsze mówię: jak się kogoś kocha to się go nie zdradza. Jak się znało kogoś kto popełnił samobójstwo z powodu zdrady (a ja znam 2 osoby, które powinny teraz żyć i cieszyć się życiem :cry: :cry: :cry: ) to chyba jest się trochę nadwrażliwym na tym punkcie. Piszę w tym wątku, żeby uspokoić emocje (jak na razie srednio to wychodzi, a wręcz jest coraz gorzej, coraz bardziej dochodzę do wniosku, że kochających się, zawsze sobie wiernych małżeństw chyba nie ma :-| ), a nie żeby komuś coś udowodnić, czy też przekonać do swoich racji, ja doskonale rozumiem o co Ci chodzi z tym "kochającym się" a nie "zakochanym" małżeństwie, ale czy naprawdę prawdziwa miłość nie gwarantuje wierności? Ja chyba byłam zbyt wielką idealistką do tej pory.
Anonymous - 2013-12-27, 23:45

Marta86 napisał/a:

Rozwala swoje sakramentalne małżeństwo dla kasy. Jesli ktoś pamięta tego typu historię i mógłby mi podesłać linka to będę wdzięczna.


Jeśli rzeczywiście to jest jedyny powód-kasa, to ten kolega ...myśląc tak po ludzku (zaznaczam "po ludzku", aby nie mieć kłopotów z administracja forum)...
kolega nie ma czego az tak bardzo żałować, że nie ma takiego "skarba" w domu


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group