Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Wyprowadzic sie?

Anonymous - 2013-12-16, 02:00
Temat postu: Wyprowadzic sie?
Witam forumowiczów. Jak wielu piszę będąc tu nowym i jak wielu przybywam tu nie bez powodu. Jesteśmy z żoną już ładnych pare latek po ślubie i jeszcze 2 wiecej od poznania się, dochowaliśmy się wspaniałych dzieci i jakoś to niby idzie, niby z wierzchu wszystko OK, po prostu kolejne przecietne małżeństwo. <wyciety nadmiar tresci>. Żona od kilku lat ma kolejne romanse z "przyjacielami" z pracy[roznich miejscach] o narastajacych z kazdym pozimach zazylosci (od sms i czułuch słówek po kontakty fizyczne ). Próbowalem za kazdym razem cos poprawic w naszym zwiazku bo wierzylem ze to moje niedostatki to powoduja, po pierwszym w ramach przyplywu msciwej szczerosci wyznałem że przed ślubem ale kiedy juz sie spotykalismy (poczatki znajomosci) miałem intymny kontakt z przypadkowa dziewczyna (bez sexu ale ona w to nie wierzy, zreszta nie dziwie sie jej). Później każdy koleny romans uzasadniała moim wyznaniem. Sytuacja sie pogarsza, z wierzchu jest ok, w tle pelno niedomowien, coraz mniej nas, podwojne zycie. Próbowałem proszenia, rozmawiania co poprawic, zmian w swoim zachowaniu (z roznym skutkiem), krzyczałem, odsuwałem sie na kilka dni. Ona powtarza ze sie oddalilismy i w zasadzie gdyby nie dzieci to nic by nie bylo i ze tylko dlatego nie ma wyboru.

Nie wiem już co robić żeby się coś zmieniło i finalnie, nie wiem czy dobrym pomysłem jest sie wyprowadzać ze wspolnego domu, żeby dać nam szanse na dotarcie do tego czy właściwie razem chcemy dalej iść przez życie. Wiem że to ryzywkowne i może odnieść przeciwny skutek, choć z drugiej strony może "zdrwowszy" niż ciagłe nibyżycie razem.

Anonymous - 2013-12-16, 08:44

A gdzie w tej Twojej opowieści jest Bóg. Ja jak pojawiły się kłopoty to pierwsza rzecz spowiedź. Był taki okres że codziennie chodziłem do kościoła. Oczywiście upadałem, ale wierzę że to zbliżenie do Boga ma znaczenie. Bracie, bez Boga ani rusz. Nie da się w dzisiejszych czasach. Kto się z żoną nie modli rano i wieczorem ten dureń i kręci bicz na własne plecy.
Anonymous - 2013-12-16, 09:34

Orsz: dobrze podejrzewasz i to prawda Boga bylo coraz mniej i mniej. Oczywiście w chwilach trwogi nie raz wybierałem się do kościoła i modlilem o dobre dezycje i muszę przyznać że już kilka razy uratowałe mnie to od złych decyzji, wierzę że to nie był zbieg okoliczności jakie mnie wtedy słowa spotykały w kościele. Musze przyznac ze od kilku lat roznie to bywa z moim praktykowaniem, taka ot sinusoida, ostatnio nawet kiedy w niedziele nalegam żeby iść do kościała żona wymyśla prekteksty aby nie isc i uswiadomilem sobie ze z cicha na to przyzwalalem, ona jest w jeszcze glebszym kryzysie niz ja (tak mi sie wydaje) ze wzgledu na sytuacje jaka ja ostatnio dotyka (choroba i po latach walki smierc ojca i to że nie może sie z tym pogodzić i obwinia Boga).Staram sie ja wspierac w tej sytuacji(niezaleznie od jej "drugiego" zycia bo czuje ze to moj obowiazek jednak) tłumaczyć że nie powinna patrzeć w takich kategoriach na to co ja spotkało. Nie bez powodu jednak znalazłem sie akurat na tym forum. Poważnie traktuje moja przysiege.
Pytam jednak o to czy wogole takie wyprowadzenie sie moze cokolwiek pomoc, czy wrecz przeciwnie, odowlujac sie do doswiadczenia forumowiczow.

Anonymous - 2013-12-16, 10:15

Witaj

jrg napisał/a:
Nie bez powodu jednak znalazłem sie akurat na tym forum. Poważnie traktuje moja przysiege.


Jeśli tak jest, to posłuchaj sobie (moze wspolnie z zona) tego

http://sychar.org/przysiega/



Pisałes, że przyznałessie zonie do pewnego "incydentu" sprzed ślubu Zona poczuła sie z tego powodu bardzo zraniona. Mozliwe ze tak wlasnie jest,. Jednak stosowanie zasady "oko za oko", nie jest chyba najlepszym sposobem poradzenia sobie z tym. Na forum jednak pojawiłeś się Ty , a nie małzonaka. zapytam wiec ciebie. Czy, powiedziałeś zonie, że tego załujesz, przeprosiles ja i poprosiłes o wybaczenie? Czy byłeś z tym u spowiedzi? Czy powiedzialeś żonie, że przeszłości zmienić nie mozesz, możesz jedynie pracować nad teraźniejszością i faktycznie to robić zacząłeś? Jeśli tak, to, moim zdaniem, sprawa powinna być zamknieta. Jeśli jednak zona wciąż sobie ztym poradzić nie może, to powinna chyba udać sie po pomoc do psychologa (najlepiej katolickiego) lub dobrego ksiedza.

Pytasz, czy wyprowadzk to dobry pomysł. Moim zdaniem jest to ostatecznośc. Mysle, że zanim sie na nia zdecydujesz, to warto najpierw zacząć wprowadzić w swoim malżeństwie granice. zanim to jednak zrobisz przeczytaj sobie "Granice w relacjach małzeńskich ( http://www.vocatio.com.pl...&product_id=292 ) oraz "Miłośc potrzebuje stanowczości" Dobsona (chyba tylko na chomiku dostepna). Wyprowadzka to ostateczność, jak sam widzisz, dość ryzykowna.

Pomodlę się za Twoje małżeństwo
Pozdrawiam

Anonymous - 2013-12-16, 10:40

zenia1780 napisał/a:


Czy, powiedziałeś zonie, że tego załujesz, przeprosiles ja i poprosiłes o wybaczenie? Czy byłeś z tym u spowiedzi? Czy powiedzialeś żonie, że przeszłości zmienić nie mozesz, możesz jedynie pracować nad teraźniejszością i faktycznie to robić zacząłeś? Jeśli tak, to, moim zdaniem, sprawa powinna być zamknieta.


Szanowne Panie,
Zdaję sobie sprawę, że większośc kobiet jest tutaj zranionych przez facetów, ale bez przesady z takimi radami.
Autor wątku za przeproszeniem rysuje sufit porożem (sorry za dosadność, ale trudno to inaczej nazywać), a Wy mu radzicie aby przepraszał, za to co było ileś tam lat temu, przed ślubem?

Czy wyprowadzka to taki zły pomysł? Nie wiem. Może to coś co wstrząśnie żona i pokaże jej że jesteś zdecydowanym facetem, a nie kimś kto dla tzw miłości i sakramentu zrobi wszystko, czyli przymknie oko nawet na zdrady.
Poczytaj na forum inne wątki, przekonasz się do czego prowadzi udawanie w imie "miłosci"
że się nie widzi kłamstw, zdrad.

Z kolei Orsz...radzi w tej sytuacji wspólną modlite;)
Jak ma to wygladać? Żona wraca od kochanka, a mąż mówi "kochanie, może zmóimy rózaniec razem"?

Anonymous - 2013-12-16, 11:58

jrg napisał/a:
Pytam jednak o to czy wogole takie wyprowadzenie sie moze cokolwiek pomoc, czy wrecz przeciwnie, odowlujac sie do doswiadczenia forumowiczow.

- wyprowadzając się, porzucasz rodzinę.
Działanie w stylu " na złość mamie odmrożę sobie uszy"
Strzelnie sobie w stopę :lol:

Jesteś w domu dla rodziny, dla dzieci.
To żona chce się z niej wypisać lub "dopasować" swoje prawa i obowiązki wedle jej pomysłu, nie Ty.

Chcesz zmienić zachowanie żony ?? :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Prędzej zmienisz siebie.
A właściwie tylko siebie możesz zmienić.

Postaw granice.
Poczytaj Dobsona - "Miłość wymaga stanowczości".
Bądź konsekwentny, nie pozwalaj zonie krzywdzić Was ( Ciebie i dzieci) - oczywiście nie możesz spowodować żeby tego nie robiła, ale nie dawaj jej na to przyzwolenia, określ jakie jej zachowań nie akceptujesz.
Istnieje w ostateczności separacja, istnieje rozdzielność finansowa, istnieją alimenty na dzieci.
Ale przede wszystkim istnieje modlitwa, kościół, duszpasterz (prawdziwy), istnieją rekolekcje małzeńskie.
Paleta zachowań o wiele wieksza niż tylko... "zabieram swoje zabawki i idę do drugiej piaskownicy" :-/

grzegorz_ napisał/a:
Z kolei Orsz...radzi w tej sytuacji wspólną modlite;)
Jak ma to wygladać? Żona wraca od kochanka, a mąż mówi "kochanie, może zmóimy rózaniec razem"?

to by nawet mogło wyglądać na akceptację tego co robi, wspólna ekspiacja po jej wyprawach :-)

Anonymous - 2013-12-16, 12:37

grzegorz_ napisał/a:
Szanowne Panie,
Zdaję sobie sprawę, że większośc kobiet jest tutaj zranionych przez facetów, ale bez przesady z takimi radami.
Autor wątku za przeproszeniem rysuje sufit porożem (sorry za dosadność, ale trudno to inaczej nazywać), a Wy mu radzicie aby przepraszał, za to co było ileś tam lat temu, przed ślubem?


Nie wim, grzegorzu, co przeczytałeś w mojej odpowiedzi ( i czy całą ją przeczytałeś), ale ja tam wyraźnie napisałam, że jeśli to zrobioł (co tam napisałam), to tematu już być nie powinno i tego powinien być świadomy zarówno autor wątku (po to aby żona nie "grała" na Jego poczuciu winy), jak i jego żona ( z tych samych powodów). Jeśli żona faktycznie czuje się w jakiś sposób "zraniona", to powinna sobie poradzić z tym w inny sposób, a nie poprzez znajdowania "innych znajomości" ( :!: ), tłumacząc się rzekomą zdradą męża sprzed ślubu.
Dlatego tak istotne są granice.

Anonymous - 2013-12-16, 12:52

zenia1780: A jak myslisz? przepraszalem, tłumaczyłem itd, wszystko to juz bylo, jednak ona zyje przeszloscia (taki typ, nie tylko w tej sprawie).

grzegorz_: trudno to przyznac ale widac masz racje. Co do dzialan to taka jest moja intencja, ale obawiam sie przeciwnych sktuktów.

GregAN: moje intencje sa odmienne, nie chodzi o ucieczkę. Ostatni raz kiedy zareagowałem ostro, kiedy widziałem że jest źle i jej zanojomosc z kolega nabiera rozpędu wykrzyczałem, rozmawialem, powiedziałem że ma skonczyć z tym, ona ze to nic takiego ot zwykla przyjazn i rozmowy bo on "lepiej mnie rozumie a z toba nie potrafie rozmawiac". odsunełem się fizycznie, jednak ze wzgledu na sytuacje z tesciem staralem sie byc wsparciem, kilka cichych dni i sie do mnie zblizyla, przyjelem ja, zaczeła byc miła itp. dalem szanse probowalem zrozumiec, wiedzialem ze sie z nim jeszcze kontaktuje, ale stwierdzilem ze powiedziałem A to trzeba konsekwentnie iść dalej i ratowac co sie da. Jednak nic sie nie zmieniło, ona znów kompensuje sobie braki w znajomosciach w pracy. Obawiam się że zostajac w jednym domu, nie bede mogl sie skutecznie odsunac kiedy bedzie zle (znam siebie), za to bede komunikował, niewazne co mi robisz i tak tu bede. Ona spedzi z nim wieczor a pozniej jak gdyby nigdy nic przyjdzie do mnie do łóżka.
Ostatnia znajomosc po wykryciu mimo stawiania sytuacji jasno albo My albo wy nadal trwa (przynajmniej tak mi sie wydaje bo zauwazam tego oznaki, mimo ze stala sie milsza i niby mowi o tym ze musimy sprobowac ze wzgledu na lata razem, z drugiej strony robi swoje dalej, powiedzialem jednak ze do swiat zadnych ruchow nie robie, nie chce teraz dzieciom robic masakry). Mam wrażenie że Ona uznaje ze jesli nie mam dowodow to sa tylko rozmowy a przeciez nic zlego nie robi tylko rozmawia wiecej z jakims kolega. Nic co do tej pory robilem tego nie zmienialo, na proby rozmow o tym co ja laczy z tymi facetami reaguje nerwowo i zawsze tak samo "nic sie nie stalo" a zreszta ty przeciez mnie zdradziles, ja nic zlego nie robie. Mam wrazenie ze nie traktuje mnie powaznie, nie liczy sie z tym co czuje i wie ze mi zalezy, sama nie raz rzucala propozycjami rozwodu.

Postaw granice - a jak niby mam je egzekwowac/nie dawac przyzwolenia masz propozycje? jak piszez nie moge jej zmusic ona musi tego chciec, ale po co skoro jest wygodnie jak jest? Masz racje paleta jest szersza i już różnych probwalem, szukam skuteczniejszych. Narazie widzę że ona chce sie zblizyc, cos razem robic, z drugiej strony utrzymuje z nim relacje, wiec nie wiem czy to szczere czy tylko robienie zasłony dymnej, mam wrazenie ze odpowiada jej takie podwojne zycie, ja tego jednak nie akceptuje.

Wybaczcie pisanie bez ładu, ma ktos te ksiazki w wersji elektronicznej?

Anonymous - 2013-12-16, 14:07

jrg napisał/a:
sama nie raz rzucala propozycjami rozwodu.

tym bardziej, odchodząc z domu dajesz jej podstawę do orzeczenia rozwodu z Twojej winy.
A tego chyba chcesz uniknąć ?

wersji .pdf nie można przesłać przez PW.
znajdziesz na chomiku.

Anonymous - 2013-12-16, 14:13

jrg napisał/a:
Ostatnia znajomosc po wykryciu mimo stawiania sytuacji jasno albo My albo wy nadal trwa (przynajmniej tak mi sie wydaje bo zauwazam tego oznaki, mimo ze stala sie milsza i niby mowi o tym ze musimy sprobowac ze wzgledu na lata razem, z drugiej strony robi swoje dalej, powiedzialem jednak ze do swiat zadnych ruchow nie robie, nie chce teraz dzieciom robic masakry).


A czy poza mówieniem również coś w tym kierumku robi?
Może na kanwie tego co powiedziała, zaptoponuj jej wizytę w poradni małżeńskiej albo
Spotkania Małżeńskie (może lepsze, bo forma wyjazdowa, bez dzieci).

http://www.spotkaniamalzenskie.pl/

Daj jej okazję (i powiedz o tym) aby słowa zamieniła w czyn, bo same słowa nic nie znaczą.

jrg napisał/a:
na proby rozmow o tym co ja laczy z tymi facetami reaguje nerwowo i zawsze tak samo "nic sie nie stalo" a zreszta ty przeciez mnie zdradziles, ja nic zlego nie robie.


To jest to oczym pisałam. Powiedz żonie jasno, że Ty wyznałeś to przed Bogiem (o ile tak było), On ci odpuścił, przyznałeś się przed nią, przeprosiłeś i zadośćuczuniasz (jeśli tak jest), robisz więc wszystko co w Twojej mocy aby być jak najlepszym mężem, więc nie życzysz sobie aby wyciągała ów argument jako usprawiedliwienie i przykrywkę do jej zachowań, bo to świadczy tyko o jej niedojrzałości, a osoba dorosła powinna brać odpowiedzialność za własne czyny. Jeśli jednak nie potrafi sobie z tym poradzić, to po to między innymi ta poradnia bądź Spotkania Małzeńskie. Po za tym stwierdzenie "nic złego nie robię", niczego nie tłumaczy, bo zdrada emocjonalna jest również zdradą.

Anonymous - 2013-12-16, 22:27

Pozwolę sobie coś jeszcze wtrącić, ale pojadę po bandzie.
Piszecie że autor wątku wyznał, wyspowiadał się i zostało mu odpuszczone. Ale jedna uwaga. To było przed ślubem. Czy to ma znaczenie? Ja gdybym dowiedział się o czymś takim sprzed mojego ślubu uznałbym, że zostałem w małżeństwo zwabiony podstępem. Co innego po. Tu nie ma wyboru, bo ślubowało się bezwarunkowo w odniesieniu do przyszłości, a nie przeszłości. Dla jednych przeszłość kandydata na małżonka może mieć znaczenie, dla innych nie. Ta kwestia nie jest banalna. Mam obawy.
No jak z tym jest, bo chciałbym coś jeszcze napisać, podpowiedzieć, ale bez wyjaśnienia tej sprawy nie ma to znaczenia.
Przykro mi pisać to co piszę. Intrymność bez seksu też może być drastyczna. Bracie, czemu nie powiedziałeś jej o tym przed ślubem? Nie znam Was, ale coś takiego może ranić.

Anonymous - 2013-12-16, 22:59

Orsz napisał/a:
Pozwolę sobie coś jeszcze wtrącić, ale pojadę po bandzie.


Pojechałeś rzeczywiście po bandzie.
Gdyby w dzisiejszych czasach faceci szukali dziewic na żonę, to rodzaj ludzki by szybko wyginał :mrgreen:

Anonymous - 2013-12-16, 23:11

To źle świadczy o mężczyznach, a nie o kobietach.
Anonymous - 2013-12-17, 00:15

GregAN: bardziej niż o formalnym rozsztrzygnieciu myśle o tym co może być lub nie być między nami pomijajac kwestia urzedu stanu cywilnego, jeśli będzie chciała rozwodu to i bez mojej wyprowadzki moze do niego dazyc.
zenia1780: niby robi, jest czulsza, zalewa mnie seria wyrzutów co ja tak bolalo(zawsze wychodze jako winny), proboje wiecej rozmawiac o nas, co mozemy zrobic, proponuje wspolny czas dla wyjasnienia sobie spraw (nigdy jednak nie zrywa znajomości z przyjacielem - robi sie taki ciagnacy sie lancuszek, bo dobrze sie z nimi rozmawia). Pewnie bede staral sie o wspolny czas na wyjasnienie sobie, o co trudno na codzien, jednak widze ze bez wsparcia z zewnatrz sobie nie poradzimy raczej. teraz niby jest miło, spedzamy razem wieczory, atmosfera sie ociepla, jednak wiem że kiedy jedzie do pracy spotyka sie z nim.
Orsz: zadne to po bandzie w tym kontekście, bo to samo juz wiele razy slyszalem, dla Niej ma to takie wlasnie znaczenie, boli, boli i mnie ze tak sie niedojzale i egoistycznie zachowalem z perspektywy czasu nie wiem dlaczego. Byc moze wtedy by mnie zostawila raz a skutecznie(jakos zawsze w kryzysach bylem tym walczacym o przetrwanie, moze bylo to zbyt egoistyczne dzialanie) i nie witał bym tu teraz, czasu nie cofne jednak. Pewnie dlatego staram sie tłumaczyć jej działania i przymuje je z mysla ze sobie zasluzylem, jednak powoli wymiekam. Bedzie chciała mnie zostawić to i to zrozumiec bede musial, nie byłem fair, spapralem ludziom wokol tymi decyzjami zycie, nie radze sobie tylko w aktualnej sytuacji, takiej dwulicowosci i podwojengo zycia, odbija sie to we wszystkich obszarach zycia. Ja nie potrafie sie od tego odciac, spokojnie pracowac czy bawic sie z dziecmi, jednak bez walki tez sie nie poddam. Jak wspomniałem pierwsze nasze kryzysy z facetami z zewnatrz zaczeły się juz przed slubem, po slubie wiele zalu do mnie ciagle miala i w koncu pierwszy facet o ktorym wiedzialem po slubie, dopiero wtedy wyznalem jej co sie wydazylo. Nie wiem na ile chodzi tu o zemste a na ile o kompensacje braków i dowartosciowanie się (ma spore problemy z zamoakceptacja z czym od poczatku znajomości próboje walczyć, dowartosciowywac ja etc.).
Czas pokaże jak to się skończy. Wiem że dopuki nie powie mi przekonywujaco ze to koniec i zyc ze mna nie moze po tym co jej zrobilem bede walczyl.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group