Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Tematy różne - List Od Mikołaja

Anonymous - 2013-12-12, 15:12

Jeśli ktoś wyraźnie mówi, mam cię w ....
dam mi spokój itp...
to czemu ma służyć kolejna próba, zapraszanie na wigilię itp?
wzbudzeniu litości? że wigilia, że świeta?

Anonymous - 2013-12-12, 15:33

grzegorz

Tu nie chodzi o wzbudzanie litości. Jednak są to nasi małżonkowie. Przecież ich kochamy i może ten szczególny czas Świąt Bożonarodzeniowych może być właśnie najlepszą okazją w roku do tego żeby pojednać się ze swoim małżonkiem. Mamy odpuścić? Nie warto według ciebie próbować? A może za jakiś czas np. po paru próbach taki małżonek wróci bo będzie wiedział, że pamiętamy o nim. Jeśli nie zaproszenie na wigilię, to może życzenia powinno się złożyć w dowolnej formie kartka sms, mms, email, rozmowa tel.? Jak robicie zapraszacie mimo zranień, czy składacie życzenia?

Anonymous - 2013-12-12, 16:19

diagos napisał/a:
grzegorz

Tu nie chodzi o wzbudzanie litości. Jednak są to nasi małżonkowie. Przecież ich kochamy i może ten szczególny czas Świąt Bożonarodzeniowych może być właśnie najlepszą okazją w roku do tego żeby pojednać się ze swoim małżonkiem. Mamy odpuścić? Nie warto według ciebie próbować? A może za jakiś czas np. po paru próbach taki małżonek wróci bo będzie wiedział, że pamiętamy o nim. Jeśli nie zaproszenie na wigilię, to może życzenia powinno się złożyć w dowolnej formie kartka sms, mms, email, rozmowa tel.? Jak robicie zapraszacie mimo zranień, czy składacie życzenia?


Diagos,
Pewnei napisałem zbyt ogólnie.
Każdy przypadek jest inny...
w jednym to bedzie miało jakiś sens
w innym to bedzie "branie kogoś na litość" (nieskuteczne zresztą).
Jak ktoś odszedl chwilke temu, mieszka sam , to szanse wieksze
jak ktoś ułożył sobie "nowe" życie to pewnie sensu nie ma

Anonymous - 2013-12-13, 15:37

grzegorz_ napisał/a:
Diagos,
Pewnei napisałem zbyt ogólnie.
Każdy przypadek jest inny...
w jednym to bedzie miało jakiś sens
w innym to bedzie "branie kogoś na litość" (nieskuteczne zresztą).
Jak ktoś odszedl chwilke temu, mieszka sam , to szanse wieksze
jak ktoś ułożył sobie "nowe" życie to pewnie sensu nie ma


grzegorz

Masz rację, tylko jest to odpowiedź teoretyczna. Z twoich odpowiedzi odczytuję, że ciebie to nie dotyczy. Mnie interesuje bardziej praktykyczne podejście innych forumowiczów. Jakie mają własne doświadczenia. Czy próbowali, do jakiego momentu warto próbować, kiedy dać sobie spokój. Znajdzie się ktoś chętny :)

Anonymous - 2013-12-13, 17:18

Mnie sie wydaje ten pmysł ciekawy i wart zastanowienia. Ja w tej kwesti (zaproszenia na wigilie) moge teoretyzowac (mieszkam z męzem), jednak juz kwestia zyczeń, ich tresc, forma i szczerosc oraz postawa z jaka bede je składała jest już w moim "władaniu" i moge to zrobić tak, ze mąz bedzie sie czuł zaproszony do ulepszania relacji lub odrzucony przeze mnie.

grzegorz_ napisał/a:
w jednym to bedzie miało jakiś sens
w innym to bedzie "branie kogoś na litość" (nieskuteczne zresztą).


grzegorzu, ja mysle, ze jesli jesteśmy juz wolni od wpływu zachowań naszych wspolmałzonków na nas samych i od oczekiwań zwiazanych z ich zaproszeniem, to nie będzie miało dla nas az tak duzego znaczenia, jak oni potraktuja nasze zaproszenie...
Tym zaproszeniem informujemy tylko o naszej gotowości do pojednania i, myśle, zasiewamy ziarno z tym zwiazane. To czy ono skiełkuje zalezy od tego, czy ta druga strona jest na to gotowa czy nie. Ziarno jednak zostaje zasiane i nigdy nie wiadomo czy i kiedy skiełkuje...
Jednak jesli my sami nie jestesmy gotowi na to aby usłyszeć odmowę, to moze lepiej sie zastanowic, czy zapraszać, bo ból rozczarowania może być wielki

Anonymous - 2013-12-13, 17:52

zenia1780 napisał/a:
Jednak jesli my sami nie jestesmy gotowi na to aby usłyszeć odmowę, to moze lepiej sie zastanowic, czy zapraszać, bo ból rozczarowania może być wielki

A ja myślę że bez względu na to ile nałykamy się pigułek. . ile nie przejdziemy terapii.. ile nie skończymy programów....jak mocno nie uświadczymy sami siebie że jesteśmy mega....
To rozczarowanie i żal zawsze będzie.....bo cos proponując mamy oczekiwania.....
a skoro nie mamy oczekiwań...to po co proponować????
dla zasady??? by podobać się Bogu???? czy by spojrzeć w lustrze jakim to ja miłosierny???

Nie da się zrobić z człeka
ani robota...ani kamienia....
bez względu na to -jak mocno będziemy to sobie wmawiać

Anonymous - 2013-12-13, 17:56

a ja jak będę miała okazje, nie wiem kiedy i jak to zaprosze na Swieta meza, kiedykolwiek, którekolwiek
co on z tym zrobi to nie mój problem, dom i tak jest pelen zawsze dzieci (już tez wnukow)
może za pare lat zrobi wszystkim niespodzianke i się pojawi ??
ale naprawdę nie oczekuje tego i jest nam teraz bez niego tak dobrze, ze jego obecność może zaklocic utarte schematy i porzadek

Anonymous - 2013-12-13, 21:15

miodzio63 napisał/a:
To rozczarowanie i żal zawsze będzie.....bo cos proponując mamy oczekiwania.....

Zgadzam się, wszak człowiek jestem. Sądzę, że jest jednak różnica między żalem i rozczarowaniem powodującym jedynie ukłucie w sercu, a takim rozwalającym dokumentnie na całe Święta i dłużej.
Znam oba stany, z Bożą pomocą ten pierwszy już mi obecnie towarzyszy.
Z takim minimalnym żalem sądzę, że można już proponować i zapraszać, bo godzę się z potencjalnym odrzuceniem, i jak coś to sobie poradzę.
Cóż, każdy musi sam zbadać swoje serce w tym temacie.

Anonymous - 2013-12-13, 21:39

Nirwanna napisał/a:
bo godzę się z potencjalnym odrzuceniem, i jak coś to sobie poradzę.

Owszem w myśl zasady

"co nas nie zabije to nas wzmocni"
dokładnie tak.... :mrgreen:
Nic to w tym miejscu muszę zakończyć pisanie ...

powód???
Mam przeczucie(obym się mylił) że forum i moja bytność obserwuje żona
i być może?? jak dawniej drukuje i gromadzi materiały .
Znam żonę 21 lat i wystarczy że widzę jej minę -i wiem że nie potrafi jak dawniej tego skryć....
(chodzi o poirytowanie)
Obym się mylił...bo jeżeli to prawda...to znaczy że to wszystko wciąż jest CHORE

pozdrawiam .............. :mrgreen:

Anonymous - 2013-12-13, 21:44

Czytam i oczom nie wierzę. Czy Ci którzy piszą o tak wzniosłym czynie jakim jest zaproszenie niewiernego na Wigilię jesteście masochistami? Biczowanie już jest nawet w zakonach mocno ograniczone, jak nie zakazane. Nie piszcie, że pogodziliście się z sytuacją i tak jesteście silni, że jesteście gotowi na takie coś. Zaprosić kogoś, by usłyszeć spadaj? Zaprosić i cierpieć przy stole? No wybaczcie, poukładałam swoje życie, ale wiem, że gdyby niewierny nie obrzucił mnie potokiem niecenzuralnych słów w odpowiedzi na moje zaproszenie i jednak skorzystał z okazji i przyszedł, no to sorki, poległabym przy pierwszym pierogu. Przecież nie całe życie było źle i święta zawsze były cudowne i teraz mam się biczować i drapać rany, wiedząc że za przeproszeniem jak się niewierny nażre do syta to wróci do swojej nowej żony? A po co mi to? Dzieląc się z nim opłatkiem mam mu życzyć szczęścia w nowym związku?. O matko przerósł mnie Wasz pomysł. A co do tego w czerwonej czapce, to ja byłam na nim wychowana i jakoś na patologię bezbożną nie wyrosłam i święta zawsze były celebrowane w moim domu z największym namaszczeniem. Wesołych Świąt
Anonymous - 2013-12-13, 22:49

nie wiem,mnie tam święta od zawsze kojarzyły się z czasem wybaczania..........
w modlitwie codziennej jest "przebacz nam nasze grzechy, jako i my przebaczamy naszym winowajcom"
"nażre do syta"? no chyba,że w świętach o nażarcie się chodzi.......ale co ja tam wiem............pozdrawiam,szymon.

Olga1968 napisał/a:
A co do tego w czerwonej czapce, to ja byłam na nim wychowana i jakoś na patologię bezbożną nie wyrosłam i święta zawsze były celebrowane w moim domu z największym namaszczeniem


mogłaś tego nie dodawać,bo w kontekście Twojego napastliwego posta,słownictwa i potoku gniewnych emocji,wygląda to na dobitny dowód,jak wypaczana jest wizja świąt......Mikołaje,prezenty,"magia" świąt,jedzenie(żarcie)......a kiedy chodzi o istotę tych świąt, czyli Boże Narodzenie i czas wybaczania,zgody,...........to już nie bardzo.........i najlepsze jest to,że nazywasz to "największym namaszczeniem świąt".
smutne to.

Anonymous - 2013-12-13, 23:44

Krasnobar jak Ty pięknie potrafisz dopisać do wszystkiego ideologię :lol: Tak, dla mojego niewiernego, teraz święta są czasem nażarcia się i leżenia brzuchem do góry. Nie bądź bardziej święty, niż choćby św. Mikołaj. A gdzie ja napisałam o nienawiści? Gdzie napisałam, że nie przebaczyłam? No gdzie? To, że przebaczyłam nie oznacza, że mam się skazywać, na towarzystwo niewiernego w imię mojej wiary. On dawno temu dostał informację o pojednaniu, zgodzie i wybaczeniu, a co z tym zrobi to już jest jego problem, nie mój. Mam świadomie skazywać sie na rozdrapywanie ran? A możesz mi napisać w imię czego? Gdzie jest napisane, że mam się poniżać? Gdzie jest napisane, że mam znosić jego kpiny drwiny i towarzystwo niewiernego alkoholika? Bo mam pokazać jaka jestem dobra i miłościwa? Czy na tym polega wiara? Chłopie, weź się ogarnij, bo czasem takie kity tu pociskasz, że niejeden ksiądz by się mocno zdziwił czytając Twoje wywody i tłumaczenia. A jeśli chodzi o agresję, to jest jej cała masa w Tobie, i dopóki się jej nie wyzbędziesz, będziesz ział goryczą i ogniem na wszystkich, którzy próbują żyć inaczej niż Ty im to narzucasz. Pozdrawiam.
Anonymous - 2013-12-14, 12:25

Powiem Wam,że ja mojego męza nawet nie mam ochoty widzieć a co dopiero go zapraszać , dla niego świeta zawsze były nudą i jakimś obcym zwyczajem...może teraz ze swoją kochanicą nie będzie musiał ich świętować i będzie szczęśliwy...
Anonymous - 2013-12-15, 10:45

Ja zaprosiłam mojego męża na wigilię i cieszę się, bo zaproszenie przyjął. On z kolei zaprosił mnie na święta do siebie :mrgreen:

Jesteśmy od pół roku w separacji. I na razie nie ma widoków na to, żebyśmy mogli być razem. Mimo to, nie brałam pod uwagę takiej sytuacji żeby go nie zaprosić. Nawet gdyby zaproszenia nie przyjął... Ale mi pewnie jest łatwiej, bo u nas nie ma innych osób, nie ma zdrady. Jest za to alkoholizm męża i moje współuzależnienie, wiele złego się między nami wydarzyło...

O co mi chodzi? Kocham męża, jest dla mnie najważniejszą osobą na ziemi. Logiczne jest więc, że chcę z nim być w tak ważnych dniach jak święta, czy to kościelne, czy osobiste, jak np.urodziny. I nie chodzi mi tutaj o zasypywanie go prezentami, czy zastawianie dla niego stołu, aż się ugnie... Ale o to, żeby wiedział, że ja go chcę do siebie zaprosić... to na prawdę wiele znaczy. A co współmałżonek z tym zrobi, to już jego sprawa. W tym roku może nie skorzysta, ale może za rok? Jeśli nie skorzysta, to ważne jest dla mnie, żeby chociaż złożyć mu życzenia, pokazać, że o nim pamiętam. Nie po to, żeby dostać też życzenia od niego, bo mogę przecież nie dostać. Ale po to, żeby też sobie uświadomić, że jestem ponad jego "nienawiść" do mnie.

Ale tutaj najpierw trzeba popracować nad sobą, nad wybaczeniem, nad wzmocnieniem siebie. Dopiero wtedy można wychodzić z inicjatywą do współmałżonka, nie oczekując nic w zamian i nie krzywdząc tym siebie.

[ Dodano: 2013-12-15, 10:52 ]
Acha, jeśli chodzi o czerwonego krasnala, to także jestem za tym, żeby dzieci do pewnego wieku sobie w niego "wierzyły". Mojej starszej córce powiedziałam, że "taki" mikołaj nie istnieje jak miała 9 lat. I też było fajnie ;-) pierwszy raz sama mogła zdecydować co dostanie pod choinkę, pierwszy raz pomagała mi w kupowaniu prezentów dla innych, mniejszych dzieci - było bardzo fajnie ;-) Teraz pomaga mi dumnie w rozmowach o mikołaju z młodszą siostrą ;-) puszczamy sobie porozumiewawcze oczka ;-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group