Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Bezsens egzystencjalny

Anonymous - 2013-12-02, 19:06

nie wierzę,że to napiszę,ale popieram Miodzia......czysty egoizm..... żona ta zła,brzydka,gruba,niedouczona,chamska,wredna,celowo dająca się zapłodnić,kiepska matka.....i ja...ten biedny miś,zmusiła mnie do zamieszkania przed ślubem, wszak pochodziłem z katolickiej rodziny,ale jakoś uległem temu......zmusiła mnie też do dwóch przynajmniej zbliżeń,bo choć brzydka i gruba,to jednak żona,a krew nie woda.....a teraz muszę się męczyć.....Cyś,ubrałeś w piękne słowka swoją historię,ale sens wychodzi z niej taki,jak powyżej.......skoro nie kochałeś żony i czułeś się zmuszony do ślubu,poczęcia dzieci,skoro uważasz ją za kogoś nieatrakcyjnego zewnętrznie i wewnętrzenie....to jak sądzisz........byłeś dobrym aktorem,czy dawałeś upust swoim wrażeniom,żalom,pretensjom?....jakie zatem życie miała z Tobą od początku twoja żona? nie jest tak,że trochę zapracowałeś na to, co masz teraz i zbierasz owoce swojego zachowania?.............bo widzisz....w życiu jest przeważnie tak:dostajesz to,co dajesz.......skoro nie dawałeś miłości,takiej prawdziwej,wybaczającej,tej z Pieśni nad Pieśniami,to czemuż takiej to miłości oczekujesz od żony? stań najpierw w prawdzie o sobie samym: czy j a umiem kochać,czy j a jestem dobry......czy chciałbym,by moja córka miała takiego męża jak ja i co bym mu zrobił,jakbym go dorwał.......;)
na razie to wyszło na to,że jesteś biednym,wspaniałym misiem, który został zmuszony do wszystkich decyzji, nastąpiło ubezwlasnowolnienie serca,rozumu,decyzji i chuci,bo nawet do poczęcia dziecia zostałeś zmuszony i masz po tym zgagę?
wiesz co?wstyd mi czasem za facetów,za sposób w jaki traktują kobiety, matki ich dzieci....................jeśli teraz przeszkadza ci żona taka, jaka jest (spoko, domyślam się,że przyjemnie nie jest),to sam zapytaj siebie,jak byś się zachował,gdyby np. uległa wypadkowi i była przykuta do łóżka lub gdyby zachorowała i nie otrzymując nic w zamian,zostałbyś sam z opieką nad nią? siebie pytaj o takie rzeczy.....bo widzę,że już u Ciebie świta gdzies myśl, że gdzies tam jest ktoś kochany,śliczny, szczupły i wrażliwy......i na pewno będzie chciała się związać z Tobą, biednym misiem zmuszonym do wszystkiego w swoim życiu, mentalnym trzynastolatkiem.......
zaczniesz rozumieć więcej,jak Twoje pytania egzystencjalne nie beda dotyczyły tylko Ciebie,ale bliskich,którym także zgotowałeś taki los - żony i dzieci....kiedy zapytasz: jak oni się czują z tym,co oni czują, czy cierpią, jak to naprawić, czy wszystko, co zrobiłem,było ok? jak to naprawić, jak zadośćuczynić....na razie to tylko sobie próbujesz szukać furtek.....można i tak.....ale to oszukiwanie samego siebie.............

Anonymous - 2013-12-02, 21:18

Cyś, lekko nie ma...
Ale jest nadzieja. proś Boga o nowe serce, dla siebie, dla żony. Proś o nowe oczy, nowe uszy, nowe myśli. Nasz Bóg to potrafi. Da Ci nowe spojrzenie na żonę, na siebie i Twoją rodzinę. Oprócz bycia mężem jesteś ojcem. To, kto wie- czy nie najważniejsze zadanie dla mężczyzny. Zrób wszystko, aby zainwestować w siebie i Twoją rodzinę, ile się da. Na żonę nie masz na razie wpływu, bo widać, że emocjonalnie jesteście na dwóch krańcach świata. Ale na siebie masz. Jeśli nie myślisz o stwierdzeniu nieważności, uspokój siebie. Ustaw priorytety- wzmacniasz siebie, dbasz o relację z żoną w takim zakresie, jak jest to możliwe w obecnej sytuacji. Starasz się być pomocą, filarem w prowadzeniu domu, wychowywaniu dzieci. Jakby to absurdalnie nie brzmiało dla Ciebie i było nie wiem jak ciężkie. Dawaj przykład. Żebyś kiedyś mógł powiedzieć- zrobiłem wszystko. Dbaj o obecność dobrych, Bożych ludzi wokół Ciebie (może jakaś wspólnota), bo żebyś nie zgłupiał w wyzwiskach żony- potrzebne Ci zrównoważone myślenie o sobie. Nie będziesz musiał szukać wtedy potwierdzenia swej wartości wśród innych kobiet.
Trzymaj się cyś.

Anonymous - 2013-12-02, 21:56

krasnobar napisał/a:
nie wierzę,że to napiszę,ale popieram Miodzia

Krasnobar- miodzio nie jest takim złym człowiekiem jak ci się wydaje.....

Cóż każdy ma lepsze i gorsze dni....
a ostatnie lata: życie mnie nie rozpieszcza
i choćbym bardzo chciał mieć drogę pachnąca różami...to niestety droga ta daje mi innym mało przyjemnym zapachem...

I napisze tak do tego co napisał krasnobar dodam autorowi postu tylko jedno porównanie

takie na domysł.....

co się dzieje ???
gdy wciąż kopie się i odtrąca psa-pewnego dnia pies potrafi ugryźć swego pana....

[ Dodano: 2013-12-02, 22:07 ]
mgła1 napisał/a:
proś Boga o nowe serce, dla siebie

A ja myślę że głownie dla siebie.....
bo wielką sztuką jest nauczyć się kochać kogoś kogo przez większość życia nie umiałem kochać....

Miłość zradza miłość....
oziębłość rodzi oziębłość......
reasumując jak napisał powyżej krasnobar....

co się daje..to się odbiera.......
A autor postu zajmując się duperelami jak to w pieśniach Rubika tryska optymizm i śmiech
nie dostrzega prostoty że sam może dawać ten śmiech

Anonymous - 2013-12-02, 22:27

krasnobar napisał/a:
siebie pytaj o takie rzeczy.....bo widzę,że już u Ciebie świta gdzies myśl, że gdzies tam jest ktoś kochany,śliczny, szczupły i wrażliwy......i na pewno będzie chciała się związać z Tobą, biednym misiem zmuszonym do wszystkiego w swoim życiu, mentalnym trzynastolatkiem.......
zaczniesz rozumieć więcej,jak Twoje pytania egzystencjalne nie beda dotyczyły tylko Ciebie,ale bliskich,którym także zgotowałeś taki los - żony i dzieci....kiedy zapytasz: jak oni się czują z tym,co oni czują, czy cierpią, jak to naprawić, czy wszystko, co zrobiłem,było ok? jak to naprawić, jak zadośćuczynić....na razie to tylko sobie próbujesz szukać furtek.....można i tak.....ale to oszukiwanie samego siebie.............

OK, zapoznałem się z powyższym.
Popełniłem w życiu błąd, nie jeden zapewne. Wielu z tych co tu się znalazło było pewnie też swego czasu odwodzonych od związania się z taką czy inną osobą. Ja swoich Aniołów Stróżów nie usłuchałem. W przypadku małżeństwa zawartego w KK nie da uczyć się na błędach. Tutaj nie ma drugiej szansy (teoretycznie są dwie: rozłączenie przez śmierć lub w wielu przypadkach kontrowersyjne unieważnienie).
Ciężko jest mi teraz cokolwiek zakładać bo sytuacja może się diametralnie zmienić. Jak Bóg da to żona się zmieni i ja się zmienię. Jeśli jednak nic takiego nie nastąpi a pętla nienawiści będzie się coraz to mocniej zaciskała to ciężko będzie w tym trwać i pewnie jakąś odskocznią (myślą dającą chęć do dalszego życia) będzie perspektywa odejścia - separacji po odchowaniu dzieci i rozpoczęcie życia, które będzie mogło zbliżyć mnie ku Bogu (pustelnictwo, a może zakon, albo poświęcenie się w niesieniu pomocy ubogim i chorym)
Pismo słowami Św. Jana mówi "Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli" a jacy będziemy my którzy wiedzieli jacy są nasi małżonkowie i przy nich wytrwali ? Czy taka postawa będąca nieraz swoistym krzyżem w życiu przybliży nas do świętości, czy też to co podczas tych wszystkich złych dni wykrzyczymy przeciwko nim a czasem i z rozgoryczeniem skierujemy ku Bogu pociągnie nas w dół?
A może w tym wszystkim trzeba dopatrywać się i takiego zamysłu:
„Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony”

[ Dodano: 2013-12-02, 22:48 ]
mgła1 napisał/a:
Dbaj o obecność dobrych, Bożych ludzi wokół Ciebie (może jakaś wspólnota), bo żebyś nie zgłupiał w wyzwiskach żony- potrzebne Ci zrównoważone myślenie o sobie. Nie będziesz musiał szukać wtedy potwierdzenia swej wartości wśród innych kobiet.
Trzymaj się cyś.


W tym miejscu rodzi się pewien problem. Jesteśmy na emigracji i z uczestnictwem we mszy (żona nie jest "fanem" kościoła, a za jej postawą idą dzieci - skoro mama nie chodzi...) jest problem (dla mnie zostaje msza na internecie) a co dopiero ze wspólnotą. Jak by nie spojrzeć to wszędzie jakieś kłody... Wyjazd poza Polskę też nie był rzeczą o której marzyłem, jednak żona narobiła tyle zobowiązań finansowych że w kraju pewnie przez 15-20 lat by nie dało rady ich spłacić więc wyjechaliśmy za jej pracą.

Anonymous - 2013-12-02, 22:56

cyś napisał/a:

Jak Bóg da to żona się zmieni i ja się zmienię. Jeśli jednak nic takiego nie nastąpi a pętla nienawiści będzie się coraz to mocniej zaciskała to ciężko będzie w tym trwać i pewnie jakąś odskocznią (myślą dającą chęć do dalszego życia) będzie perspektywa odejścia - separacji po odchowaniu dzieci i rozpoczęcie życia, które będzie mogło zbliżyć mnie ku Bogu (pustelnictwo, a może zakon, albo poświęcenie się w niesieniu pomocy ubogim i chorym)


Cyś
Popadasz w egzaltację, z której kiedyś będziesz się śmiał (teksty o pustelnictwie) ;)
Po ludzku Ci współczuję, Twojej zonie trochę też.
Zagryzacie się wzajemnie.

Anonymous - 2013-12-02, 23:04

Cyś nie marudź tylko bierz się za robotę

- otwierasz dział rekolekcje
http://www.rekolekcje.sychar.org/

i słuchasz wszystkich rekolekcji od pierwszych z 2007 r ,
zeszyt i notatki

Jak to zrobisz, to wtedy może nie będziesz się tak w kółko kręcić, i bezsens się skończy

Nie można robić , myśleć, ciągle tak samo i oczekiwać innych efektów.

Taki wstęp do przemiany , do złapania sensu

Pogody Ducha

i owocnego pompowania ze studni "Sychar" :mrgreen:

wspomnę w modlitwie

Anonymous - 2013-12-02, 23:09

grzegorz_ napisał/a:
cyś napisał/a:

Jak Bóg da to żona się zmieni i ja się zmienię. Jeśli jednak nic takiego nie nastąpi a pętla nienawiści będzie się coraz to mocniej zaciskała to ciężko będzie w tym trwać i pewnie jakąś odskocznią (myślą dającą chęć do dalszego życia) będzie perspektywa odejścia - separacji po odchowaniu dzieci i rozpoczęcie życia, które będzie mogło zbliżyć mnie ku Bogu (pustelnictwo, a może zakon, albo poświęcenie się w niesieniu pomocy ubogim i chorym)


Cyś
Popadasz w egzaltację, z której kiedyś będziesz się śmiał (teksty o pustelnictwie) ;)
Po ludzku Ci współczuję, Twojej zonie trochę też.
Zagryzacie się wzajemnie.


Grzegorzu ale Bieszczady lub Mazury i życie w chatce z sadem i kawałkiem pola wokół to moje marzenie. Co do zagryzania to nawet dzisiaj padło parę kąśliwych słów.

Anonymous - 2013-12-03, 00:00

cyś, a to?
http://www.familiachristiana.pl/wyzwanie.html
:?:

Anonymous - 2013-12-03, 08:17

Wiesz cyś zastanawiałem się czemu napisałem odpowiedź w twoim poście, teraz już wiem
cos mi to przypomina.
Nieszczęście w małżeństwie, niewłaściwa druga połowa , wiecznie czegoś brak-a tak ogólnie pewnie nieudane małżeństwo.
Tylko tak naprawdę nigdy nic nie było wykonane by to zmienić, nigdy nie było spojrzenia czemu ten człowiek obok zmienią się na gorsze, co jest tego powodem, nigdy nie były wyciągniete wnioski typu:
czy ja mogę coś w sobie zmienić by było lepiej.
Finał???

człowiek obok zaczynał się zmieniać - by cos naprawić,
a mimo to wciąż to nie dostrzegalne.
W czym zatem może być problem-jak myślisz cyś??

Kiedy się widzi tylko czubek własnego nosa -nigdy nie dojrzy się reszty....

Ty wolisz pustelnie ,Bieszczady,zakon..itd ..itp.

inni wolą świat kolorowy i hulaj dusza-a jedna i druga forma...to forma ucieczki
zazwyczaj...

przed sobą, przed pracą nad sobą, przed zmiana, przed odpowiedzialnością
a we wszystkim co gorasza pojawia sie zasłona dymna zwana WIARĄ

i ku czemu prowadzi cię ta zasłona dymna???
ku drodze zapomnienia.. ucieczki.. w czym się chcesz podobać Bogu
.. w tym że ty wierzysz....
a żona nie....
jaką masz pewność że żona nie jest bliższa sercu Boga.....

Anonymous - 2013-12-07, 00:15

Cyś a powiedz mi jak to możliwe że Cię żona z domu wyrzuca? Jakoś nie pojmuję tego. Karateczką jest? Tak poza tym to Ci współczuję. Ale zacznij od tego by się ogarnąć, być mężczyzną. Kobieta nie jest od tego by Tobą drygować.
Anonymous - 2013-12-07, 15:36

Orsz napisał/a:
Kobieta nie jest od tego by Tobą drygować.
- widzę .ze mamy specjaliste od czego sa kobiety :!: :?: :-( :mrgreen:
Anonymous - 2013-12-07, 15:36

Orsz napisał/a:
Kobieta nie jest od tego by Tobą drygować.
- widzę .ze mamy specjaliste od czego sa kobiety :!: :?: :-( :mrgreen:
Anonymous - 2013-12-07, 15:36

Orsz napisał/a:
Kobieta nie jest od tego by Tobą drygować.
- widzę .ze mamy specjaliste od czego sa kobiety :!: :?: :-( :mrgreen:
A poza tym ,że męzczyzna również nie jest od dyrygowania żonie.
oraz to ,ze w małżenstwie nie powinno byc wogóle miejsca na dyrygowanie jedno drugiemu :!:

Anonymous - 2013-12-09, 06:11

Posty nie powiązane bezpośrednio z gospodarzem wątku przeniosłam tu: http://www.kryzys.org/vie...t=10491&start=0

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group