Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Bezsens egzystencjalny

Anonymous - 2013-12-01, 22:03
Temat postu: Bezsens egzystencjalny
Witam Was ponownie.

Trwam tak sobie w tym wszystkim (krótkie przypomnienie: kiedyś był brak asertywności i zamiast NIE człowiek powiedział tak, ślub, po roku narodziny dziecka, zdrada ze strony żony, zejście się, drugie dziecko i teoretycznie znowu razem) i poświęcając chwilę na muzyczny relaks uświadomiłem sobie czym jestem albo kim nie jestem. Wpatrując się w kilka klipów cenionego przez moją osobę kompozytora jakim jest Rubik poczułem przez chwilę ciepło, radość, uśmiech i szczęście którym emanowali piosenkarze w zaaranżowanych scenach. Po tej chwili błogiego relaksu skonfrontowałem to z rzeczywistością. Efekt tego to przygnębienie, brak nadziei, brzydota, totalny bezsens egzystencjalny. Ukończywszy nie tak dawno temu 30 lat chciało by się emanować szczęściem i radością obdarowując wszystkich spotkanych na ulicy uśmiechem. Niestety, ja prezentuje zupełnie odmienny trend. Stwierdzam że żyję bo muszę. Jak dla mnie sytuacja zrobiła się patowa. Jest dwójka małych dzieci, które niestety chłoną niezbyt poprawne zachowanie żony (krzyczy, jest wulgarna, nie liczy się z moim zdaniem). Czuję bezsilność, złość i wyrzuty wobec tego wszystkiego w czym istnieje. Znajduje się pomiędzy przysłowiowym młotem a kowadłem, czyli posłuszeństwem wobec boskiej nauki a brakiem miłości bez której nie ma też wolności. Żona jest dla mnie nieatrakcyjną osobą (wygląd, cechy charakteru, zachowanie) i obawiam się że ten stan rzeczy nigdy nie ulegnie zmianie, a z czasem będzie tylko gorzej. Nie wiem czy i jak długo podołam wytrzymać w tym fałszu i obłudzie (p.t. małżeństwo).

Czy jest tu ktoś , kto potrafił przetrwać (wystąpił o separację po kilkunastu latach mając "odchowane dzieci")/trwa w takim związku jak powyżej opisany? Wiem że modlitwa i zawierzenie to jedno, ale mnie chodzi tu o wymiar czysto ludzki. Jak długo da się zapełniać ten album zdjęciami na pokaz , a w domu zaciskać zęby po usłyszeniu słów jakie wypowiada do nas "druga połówka" ?

Anonymous - 2013-12-01, 23:05

Hej!
Skad ja to znam,
posłuszeństwem wobec boskiej nauki a brakiem miłości bez której nie ma też wolności.
nie jest latwo...

Czy moglbys rozwinac troche watek poczatku waszego malzenstwa? Jak dlugo sie znaliscie przed slubiem i co to znaczy brak asertywnosci? Pytam, bo moze sa przeslanku ku temu, by stwierdzic, ze wasze malzenstwo zostalo zawarte niewaznie :(

Co do reszty rozwazan, to chcialabym napisac cos madrego, ale sama jestem w martwym punkcie i mam zagwozdke, w ktora strone skrecic. Niemniej jednak trzymam kciuki, lub jak wolisz, pomodle sie, aby wzmocniona wiez z Bogiem zaczela owocowac w pozytywny sposob na calym Twoim zyciu!

Anonymous - 2013-12-02, 01:17

...to co mnie najbardziej razi ....

Cytat:
5 lat temu uległem i za-ślubowałem.


Cytat:
kiedyś był brak asertywności i zamiast NIE człowiek powiedział tak


Cytat:
Żona jest wyjątkowo trudnym człowiekiem. Nie kocham jej i na dobrą sprawę nie wiem czy kiedykolwiek obdarzałem ją takim uczuciem.


Cytat:
Żona jest dla mnie nieatrakcyjną osobą (wygląd, cechy charakteru, zachowanie)



Skoro nie chciałeś,a jedynie uległeś...skoro żona taka nieatrakcyjna...skoro nie kochałeś jak wczesniej pisałeś.....to do dlaczego doprowadziłes do poczęcia drugiego dziecka???

Narozrabiałeś w życiu i dzis ponosisz tego konsekwencje.

Pij piwo jakie nawarzyłes...

Cytat:
Czy jest tu ktoś , kto potrafił przetrwać (wystąpił o separację po kilkunastu latach mając "odchowane dzieci")/trwa w takim związku jak powyżej opisany?


Trwających i tych którzy przetrwali troche tu jest.
Nierozumię tylko dlaczego piszesz o kilkunastu latach i odchowanych dzieciach.....przeciez Ciebie to nie dotyczy.

Anonymous - 2013-12-02, 07:49

cyś napisał/a:
Czy jest tu ktoś , kto potrafił przetrwać (wystąpił o separację po kilkunastu latach mając "odchowane dzieci")/trwa w takim związku jak powyżej opisany? Wiem że modlitwa i zawierzenie to jedno, ale mnie chodzi tu o wymiar czysto ludzki. Jak długo da się zapełniać ten album zdjęciami na pokaz , a w domu zaciskać zęby po usłyszeniu słów jakie wypowiada do nas "druga połówka" ?

czy są tu osoby trwające w egzystencji???

Jak napisała poprzedniczka wiele-
napisze tak w podobnej roli egzystencjonalnej żyje już kawałek.
I czytając tak twój post, zastanawiam się w jakim jego miejscu jestem ja.
Myślę że gdzieś pośrodku .
Zatem z tego punktu jestem w stanie zrozumieć osobę jaka jest nie kochana, a jest tylko kwestia przypadku- lub musowym dodatkiem do życia.
A także jestem w stanie zrozumieć osobę nieszczęśliwa w związku jaka poszukuje szczęścia jakiego nie potrafi sama dać.
Tak autorze tego wątku.
Szukasz w życiu czegoś-czego tak naprawdę nie potrafisz dać drugiemu, brak miłości owocuje zazwyczaj brakiem miłości.
Nikt kto żyje w związku nie jest ślepcem by nie widzieć i nie czuć że jest niekochany, nieatrakcyjny- a na dodatek wszystkiego jest kwestia pomyłki.
Zatem szukasz czegoś w życiu -czego tak naprawdę brak w samym tobie.
Rozwiń to w sobie-naucz się kochać drugą osobę ,naucz się szanować druga osobę
i dopiero wówczas zobacz jakie jest życie

Anonymous - 2013-12-02, 07:59

lena napisał/a:
...to co mnie najbardziej razi ....


Skoro nie chciałeś,a jedynie uległeś...skoro żona taka nieatrakcyjna...skoro nie kochałeś jak wczesniej pisałeś.....to do dlaczego doprowadziłes do poczęcia drugiego dziecka???

Narozrabiałeś w życiu i dzis ponosisz tego konsekwencje.

Pij piwo jakie naważyłeś...sprawę.


Cytat:
Czy jest tu ktoś , kto potrafił przetrwać (wystąpił o separację po kilkunastu latach mając "odchowane dzieci")/trwa w takim związku jak powyżej opisany?


Trwających i tych którzy przetrwali troche tu jest.
Nierozumię tylko dlaczego piszesz o kilkunastu latach i odchowanych dzieciach.....przeciez Ciebie to nie dotyczy.


Nie rozumiem tego ostatniego zdania. Co mnie nie dotyczy ?
A co do reszty to jest tak:

Czysto po męsku odpiszę - spieprzyłem. Nie rozpisując się zbytnio - uległem jej. Nie chcąc robić sensacji na miesiąc przed datą ślubu puściłem m.in. w niepamięć jej karygodne zachowanie - awantura z symulacją nałykania się garści tabletek etc. i przed ołtarzem powiedziałem TAK. Drugie dziecko zostało poczęte po zejściu (żona twierdziła że nie miała wtedy dni płodnych...). Tak to pokrótce wygląda. A od konsumpcji tego piwa to najdelikatniej mówiąc mam zgagę. Coraz częściej zaczynam zastanawiać się nad tym co usłyszałem kiedyś za kratkami konfesjonału od spowiednika czyli separacją. Ten związek to jedna wielka toksyna i zastanawiam się czy dobrym jest podejście by trwać w tym do czasu aż dzieci się usamodzielnią - pójdą na studia/rozpoczną pracę.
Egoistycznie powiem że chciał bym w tym wypadku uczyć się na błędach innych , albo niech zabrzmi to bardziej wzniośle - przelejcie na mnie swoją mądrość życiową.

Anonymous - 2013-12-02, 08:15

cyś napisał/a:
Drugie dziecko zostało poczęte po zejściu (żona twierdziła że nie miała wtedy dni płodnych...). Tak to pokrótce wygląda. A od konsumpcji tego piwa to najdelikatniej mówiąc mam zgagę.

Zastanawiam się jakim trzeba być facetem by napisać cos takiego

szczególnie w kontekście tego....
cyś napisał/a:
Żona jest dla mnie nieatrakcyjną osobą (wygląd, cechy charakteru, zachowanie) i obawiam się że ten stan rzeczy nigdy nie ulegnie zmianie, a z czasem będzie tylko gorzej.

i tego
cyś napisał/a:
Nie rozpisując się zbytnio - uległem jej. Nie chcąc robić sensacji na miesiąc przed datą ślubu puściłem m.in. w niepamięć jej karygodne zachowanie - awantura z symulacją nałykania się garści tabletek etc. i przed ołtarzem powiedziałem TAK.


Nad reszta to już nawet żal się rozpisywać...
cyś napisał/a:
Egoistycznie powiem że chciał bym w tym wypadku uczyć się na błędach innych , albo niech zabrzmi to bardziej wzniośle - przelejcie na mnie swoją mądrość życiową.


No właśnie:
egoista nigdy nie dojrzy innych- bo widzi tylko siebie
wykorzystując wszystkich do koła by tylko wypełnić własne potrzeby
Nie zapominaj tylko o jednym
Egoista nigdy nie będzie w pełni spełniony -bo egoizm zżera jak gangrena

chyba tyle mam do dodania w tym temacie

Anonymous - 2013-12-02, 09:41

miodzio63 napisał/a:
cyś napisał/a:
Drugie dziecko zostało poczęte po zejściu (żona twierdziła że nie miała wtedy dni płodnych...). Tak to pokrótce wygląda. A od konsumpcji tego piwa to najdelikatniej mówiąc mam zgagę.

Zastanawiam się jakim trzeba być facetem by napisać cos takiego

szczególnie w kontekście tego....
cyś napisał/a:
Żona jest dla mnie nieatrakcyjną osobą (wygląd, cechy charakteru, zachowanie) i obawiam się że ten stan rzeczy nigdy nie ulegnie zmianie, a z czasem będzie tylko gorzej.

i tego
cyś napisał/a:
Nie rozpisując się zbytnio - uległem jej. Nie chcąc robić sensacji na miesiąc przed datą ślubu puściłem m.in. w niepamięć jej karygodne zachowanie - awantura z symulacją nałykania się garści tabletek etc. i przed ołtarzem powiedziałem TAK.


Nad reszta to już nawet żal się rozpisywać...
cyś napisał/a:
Egoistycznie powiem że chciał bym w tym wypadku uczyć się na błędach innych , albo niech zabrzmi to bardziej wzniośle - przelejcie na mnie swoją mądrość życiową.


No właśnie:
egoista nigdy nie dojrzy innych- bo widzi tylko siebie
wykorzystując wszystkich do koła by tylko wypełnić własne potrzeby
Nie zapominaj tylko o jednym
Egoista nigdy nie będzie w pełni spełniony -bo egoizm zżera jak gangrena

chyba tyle mam do dodania w tym temacie


Ta Twoja wypowiedź to jeden wielki cios i wyrzut skierowany w moją stronę. Przykro mi że na Twojej drodze życia pojawił się ktoś , kto zranił Ciebie i zapewne osoby Ci bliskie. Poproszę Cię tylko o to by nie mierzyć wszystkich jedną miarą.

Oszczędzając Wam historii mojego życia, którą pokrótce kiedyś spisałem w ramach odpowiedzi na pozew wystosowany przez małżonkę napisałem tutaj wszystko ogólnikowo.
Zacznę raz jeszcze przybliżając niejasne tematy.
Poznaliśmy się prawie 8 lat temu. Po 10 m-cach znajomości ślub. Zanim się pobraliśmy było wspólne zamieszkanie. W tym narzeczeństwie nie byłem asertywny. Nowa sytuacja - druga osoba u boku, człowiek chciał być miły i uprzejmy. Z biegiem czasu dopatruję się w wielu sytuacjach swojej bierności i tego że powinienem powiedzieć stanowcze NIE oraz pożegnać się raz na zawsze . Takim impulsem powinna być taka jak opisana powyżej awantura zakończona moim wyjściem z domu, następnie był telefon od narzeczonej że kończy ze sobą a po wejściu do domu ujrzałem ją leżąca na łóżku a obok opakowanie po jakiś tabletkach. To wszystko to był jeden wielki blef. Termin ślubu zbliżał się nieubłaganie. Goście zaproszeni, sala zapłacona. Żona wiedziała że jestem prorodzinny i że wywodzę się z katolickiej praktykującej rodziny. Sterowała mną tak jak chciała. Był ślub, rok po ślubie dziecko, rok później coś jej "odbiło" grożąc że mnie uśmierci etc wyrzuca mnie z domu. Śledząc jej "internetową aktywność" widzę że po usunięciu mnie z domu nie próżnuje i zaczyna poszukiwania "pocieszyciela". Przez okres "sztucznej separacji" znajduje ich 3 (do tylu się z czasem przyznała). Ja jako ojciec małego dziecka z rozdartym sercem i chęcią życia w Bożej nauce robię wszystko by to jeszcze jakoś posklejać. Oddalam rozprawę za rozprawą. W końcu dostaje od żony telefon. Miałam paskudne sny itd.... Spotkajmy się. Wszystko miało zacząć się od zera. Wszyscy Ci co przeszli okres rozstania a potem się zeszli wiedzą jak to jest na początku. W pierwszej fazie bez względu na stronę czy pokrzywdzony czy raniący władzę nad nami sprawują emocje a nie rozsądek. Dajemy sobie drugą szansę. Poczęte zostało drugie dziecko. Rok względnego spokoju i znowu żona zaczyna okazywać "swoje ja" Codzienne pokazywanie swojej wyższości, przekleństwa w obecności a czasem nawet i w kierunku dzieci, oziębłość, coraz to mniej atrakcyjny wygląd fizyczny, bazowanie na tym co było - czyli działanie na zasadzie akceptuj to jaka jestem i jak się zachowuję albo zrobię ci powtórkę z rozrywki (wyrzucę z domu, zabiorę dzieci do siebie, rozwiodę się). Tak na dobrą sprawę to małżeństwo to jeden wielki szantaż ale nie taki jak ma miejsce w filmach gdzie szantażuje się kogoś kto ma coś za skórą tylko jest to szantaż emocjonalny gdzie na szalę kładzie się nieograniczoną możność przebywania z dziećmi oraz spokój dla tzw.otoczenia.

Jak tego teraz nie nazwiecie (egoizm, lenistwo etc) to ja najzwyczajniej po ludzku nie mogę już tego udźwignąć. W takim miejscu się teraz znalazłem

Anonymous - 2013-12-02, 09:58

Wszyscy Cię gania, no bo trochę mają racji... Ale ja Cię rozumiem. Nie wiem, czy mam rację czy też nie. Sama zyję w związku z mężczyzną, który na pewno nie tworzy obrazu rodzinki jak z filmów.... Ale nawet nie musi byc tak jak w filmach, wystarczy by było normlnie. Bez koleżanek męża, bez wyzwisk, bez awantur... Zwykłe życie, gdzie staramy się siebie rozumiec i akceptowac nawzajem, a nie tylko tak, że ja próbuję zrozumiec za dwoje.
Tak jak Ty mam 30 lat. dwa lata temu moje zycie się załamało a teraz, choc próbuję je poskładac to często dostaj kopy. Ale to nic, wytrwam. Nie dlatego, że muszę bo chcę. Bo wierzę.
Spróbuj ksiązki MIEJ ODWAGĘ KOCHAC. Ja zaczynam dziś pierwszy dzień; CIERPLIWOSC...
powodzenia, trzymaj się. :mrgreen:

Anonymous - 2013-12-02, 10:08

juana napisał/a:
Hej!
Skad ja to znam,
posłuszeństwem wobec boskiej nauki a brakiem miłości bez której nie ma też wolności.
nie jest latwo...

Czy moglbys rozwinac troche watek poczatku waszego malzenstwa? Jak dlugo sie znaliscie przed slubiem i co to znaczy brak asertywnosci? Pytam, bo moze sa przeslanku ku temu, by stwierdzic, ze wasze malzenstwo zostalo zawarte niewaznie :(

Co do reszty rozwazan, to chcialabym napisac cos madrego, ale sama jestem w martwym punkcie i mam zagwozdke, w ktora strone skrecic. Niemniej jednak trzymam kciuki, lub jak wolisz, pomodle sie, aby wzmocniona wiez z Bogiem zaczela owocowac w pozytywny sposob na calym Twoim zyciu!


Dziękuję Ci za odpisanie na ten wątek poprzez co namacalnie uświadamiam sobie że nie jestem sam. Powiem tak. O unieważnieniu małżeństwa wiem, ale jak idzie zauważyć jestem teraz w innym miejscu życia. Najcenniejsza była by dla mnie rada kogoś, kto przeszedł przez taki związek jak ten opisany przez moją osobę.

Moje życie to takie tlenie się szarganego wiatrem i polewanego deszczem płomienia znicza pozostawionego na nagrobku. W głębi serca chciał bym być płomieniem świecy, która ogrzewa i zachwyca wprowadzając w romantyczny nastrój.

Zastanawiam się czy w myśl powiedzenia o tym co nieużywane to moje pragnienie szczęścia, przeżycia miłości z drugą osobą za jakiś czas bezpowrotnie zaniknie czy też mając kolejną okrągłą rocznicę urodzin zrobię podsumowanie przeżytych dotychczas dekad które okażą się bezpowrotnie straconym, pełnym gniewu i zgorzknienia czasem

Anonymous - 2013-12-02, 10:11

cyś napisał/a:
Ta Twoja wypowiedź to jeden wielki cios i wyrzut skierowany w moją stronę. Przykro mi że na Twojej drodze życia pojawił się ktoś , kto zranił Ciebie i zapewne osoby Ci bliskie. Poproszę Cię tylko o to by nie mierzyć wszystkich jedną miarą.

Cyś to proste gdybym nie miał problemów w związku -to zapewne nie było by mnie na tym forum.
Mało istotne czy ktoś mnie zranił czy nie.
To był -ewentualnie jest jakiś mój problem z jakim trza było sobie poradzić.

Teraz co do tego co napisałeś..sam spójrz jak to sa dwa różne tematy.
1.opisany małostkowo i w nim jasny przekaz nie kocham, nie kochałem, pomyliłem się itd...

jak zatem człowiek ma się odnieść do tego???

2.rozszerzony opis pokazujący szerszy aspekt spraw..

czyż nie wygląda to inaczej, czyż nie daje spojrzeć na całość .....

napisałeś, poprosiłeś dlatego odniosłem się do tego co pisałeś....

Dla mnie w tym był facet pusty-egoistyczny.

A teraz patrząc szerzej zastanawiam się
nad faktycznym sensem takiego związku....

choć przyznam uczciwie nadal nie rozumiem ciebie jako faceta
idącego do łóżka z kobieta -do jakiej nic nie czuję.
I myślę że właśnie o te piwo chodziło Lenie

miałeś wybory-wybrałeś tak jak wybrałeś -a z tego są konsekwencje
jakby tego nie ujmować i tłumaczyć.

Anonymous - 2013-12-02, 10:22

Cyś

Napisałeś jedno stwierdzenie, po którym większość kobiet cie tutaj na pewnie nie polubi.
Mianowicie, że żona jest "nieatrakcyjna" ( w domysle fizycznie)

Anonymous - 2013-12-02, 10:23

MonikaMaria3 napisał/a:
Tak jak Ty mam 30 lat. dwa lata temu moje zycie się załamało a teraz, choc próbuję je poskładac to często dostaj kopy. Ale to nic, wytrwam. Nie dlatego, że muszę bo chcę. Bo wierzę.
Spróbuj ksiązki MIEJ ODWAGĘ KOCHAC. Ja zaczynam dziś pierwszy dzień; CIERPLIWOSC...
powodzenia, trzymaj się. :mrgreen:


W końcu coś na co czekałem. Dziękuję Ci :-)
Książki staram się czytać Ostatnio czytam (przy świetle dziennym) "Czarny Sakrament", a co tam lektura pokazuje że inni mają jeszcze "ciekawsze życie".
Napisz mi proszę skąd bierzesz w sobie tą determinację i w imię czego podejmujesz to wyzwanie trwania w tym wszystkim.

[ Dodano: 2013-12-02, 10:58 ]
miodzio63 napisał/a:
1.opisany małostkowo i w nim jasny przekaz nie kocham, nie kochałem, pomyliłem się itd...

jak zatem człowiek ma się odnieść do tego???

2.rozszerzony opis pokazujący szerszy aspekt spraw..

czyż nie wygląda to inaczej, czyż nie daje spojrzeć na całość .....

napisałeś, poprosiłeś dlatego odniosłem się do tego co pisałeś....

Dla mnie w tym był facet pusty-egoistyczny.

A teraz patrząc szerzej zastanawiam się
nad faktycznym sensem takiego związku....

choć przyznam uczciwie nadal nie rozumiem ciebie jako faceta
idącego do łóżka z kobieta -do jakiej nic nie czuję.
I myślę że właśnie o te piwo chodziło Lenie

miałeś wybory-wybrałeś tak jak wybrałeś -a z tego są konsekwencje
jakby tego nie ujmować i tłumaczyć.


OK, rozumie - postaram się usunąć wszelakie niejasności.

Kochałem czy nie kochałem? - ciężko powiedzieć czy było to zauroczenie, czy miłość czy jeszcze coś innego. Nigdy w życiu nie byłem jakimś tam donżuanem i poza młodzieńczą i niespełnioną miłością do jednej z koleżanek w szkole ciężko mi się wypowiadać w tym temacie. Wiem jedno że w związku z miłością oraz tęsknotą do dziecka i chęcią dopełnienia dekalogu dążyłem do scalenia małżeństwa. Później w ramach realizacji związku współżyłem - poczęło się dziecko. Pewnie ciężko w to uwierzyć ale po pewnych życiowych przejściach można się też "zwinąć" w tej strefie i robić coś z racji obowiązku a nie pożądania czy obopólnej miłości (pewnych słów które padły/padają z ust żony najzwyczajniej w świecie nie wypada przytaczać, jednak by nie było błądzących domysłów to powiedzmy że na moje miejsce w razie czego znajdzie się ktoś lub ew. zastąpi mnie "zabawka" a ja się mogę wynosić).
Widzę że nurtuje Was jeszcze pojęcie atrakcyjności. Wygląda to następująco. Żona nie jest atrakcyjna wewnętrznie. Jej zachowanie, sposób w jaki traktuje nie tylko mnie ale i inne osoby daleki jest od poprawności nawet tej "politycznej". Czym jest to wywyższanie się o którym wcześniej wspomniałem? To jest taki kobiecy "kogucik" Przeważnie słyszę że g... wiem, g... widziałem etc, a w rzeczywistości to ja jestem tym co więcej świata zwiedził i ma dłuższy (nie o kolejne niezaliczone lata chodzi :mrgreen: ) staż w kwestii edukacji.
Temat atrakcyjności dotyczy również wyglądu i to jest to co działa na Was drogie Panie jak płachta na byka. Przepraszam że wypowiadam się w tej kwestii, ale jak już tyle powiedziałem to nie pozostawię tego tematu bez odpowiedzi. Żona z dnia na dzień na kanwie całokształtu staje się dla mnie coraz mniej atrakcyjna. Wracając pamięcią nie już do poznania , a raptem 3 lata wstecz jak walczyła o swoje względy u innych (gdzie zadbała o linię, pomimo tego że nigdy do chudzinek nie należała), dzisiaj wygląda tak jak by była grubo po 40 a jest dekadę młodsza. Tak jak w przypadku popracowania nad ciężkim charakterem tak i z wyglądem nic nie robi.

Anonymous - 2013-12-02, 15:53

Cys z tego co piszesz, wynika, ze wasz sakrament byc moze zostal zawarty niewaznie (mozna podpiac pod przymus i bojazn).
Skoro jednak chcesz ratowac wasz zwiazek, to biorac pod uwage, ze nie kochasz zony, nie jest atrakcyjna jak piszesz, czeka Cie ciezka praca umyslowa sila woli, nie serca pokochac kogos. Tylko prawdziwa milosc moze dac Ci szczescie. Musisz postawic wszystko na 1 karte: chce sie zaangazowac caly w ten zwiazek, Chce pokochac moja zone, chce dac jej siebie calego, chce dawac jej szczescie.
Gdyby Ci sie to udalo, bylbys mistrzem, zeby tak z ozieblego na wdzieki zony faceta stac sie kochajacym mezem. Pozostalby jeszcze tylko 1 problem, czy zona odwzajemnilaby Twoje uczucia?? Czy dopuszczasz mysl, ze Ty ja pokochasz, bedziesz dawac z siebie wszystko, a ona ...

Na koniec wspomne cytat z Biblii:

"Ty jesteś Bogiem działającym cuda, objawiłeś ludom swą potęgę." (Ps 77,15)
Tylko z Bogiem moze Ci sie udac to przedsiewziecie!
P.S. Czy rozmawialiscie z zona o wzieciu udzialu w rekolekcjach malzenskch?

Anonymous - 2013-12-02, 16:16
Temat postu: Re: Bezsens egzystencjalny
cyś napisał/a:

Nie wiem czy i jak długo podołam wytrzymać w tym fałszu i obłudzie (p.t. małżeństwo).


Jak zaciśniesz zęby i będziesz wytrwały to...całe życie


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group