Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Fireproof. Kto podjal wyzwanie i z jakim efektem?

Anonymous - 2013-12-10, 17:59

Wiecie co, tak sobie was podczytuję i pomyślałam sobie, ze podzielę się swoimi "doświadczeniami", a wlasciwie trudnosciami zwiazanymi z tymi wyzwaniami...
Ja opieram sie na książce (jest tam dokladny opis kazdego tematu w oparciu o biblie zakończony wyzwaniem na kazdy dzień).
Rozpoczelam ten przewodnik w swieta rok temu i na dzień dzisiejszy jestem na 23 dniu :oops: .
Tak jak Wam stosowanie go przysparzalo mi wiele problemów, aż w końcu zadalam sobie pytanie dlaczego? Przeczytałam już wcześniej wiele ksiązek o związkach, o relacjach, rozpoczęłam pracę na krokach, a cały czas miałam problemy, choc w swoim przekonaniu twierdziłam, ze kocham męża... Było własnie tak

juana napisał/a:
Mi maz nie mowil, ze sie ponizam, jak ja tak zabiegam tylko o jego wzgledy, ale przeciez sama dobrze to wiem. I juz nie zabiegam... poki co nie bede sie zmuszac, ale wiem, mam nadzieje, ze kiedys mi minie.


i mąż równiez odbieral to jako nieszczerość z mojej strony... Ja ciagle kreciłam sie w okól tych pierwszych dni...

Wybrałam sie w marcu na nasze rekolekcje scharowskie, które prowadzil o Donat i on tam na nich powiedzial, jak dla mnie kluczową rzecz, ze żeby kogos naprawde kochac, to my sami musimy być wolni i tę miłość dawac własnie w naszej wolności. Nasza wolnośc polega na tym, ze my sami posiadamy siebie, bo tylko posiadajac siebie, mozemy siebie dawac. Wolnośc, to oddanie się komuś lub czemus, zachowując przy tym swój rozum, godnosc i wolę...

Wtedy zrozumialam, ze ja wypelniajac te wyzwania spodziewalam się okreslonego przeze mnie efektu w postaci takiej a nie innej reakcji męża. Nie byłam wolna w swojej milosci do meza, ani w tym co robiłam, a przy okazji nie dawalam mężowi prawa do wolności w przyjmowaniu bądź nie moich oznak miłości względem niego...
Zrozumiałam, że najpierw muszę zając sie osiagnieciem tej wolności, która pozwoli mi na
dawania miłości, siebie, bez ograniczeń i skrepowań spowodowanych oczekiwaniami, że mąż się mi za to odwdzięczy tym samym, dzieki której dam jemu wolność w przyjmowaniu (bądź nie) tego. Wolność wyboru, czy chce się tym samym podzielić ze mną... I tym sie zajęłam, to próbuję robic.
Odłozyłam ksiązke na jakis czas, a kiedy przed miesiącem do niej zajrzałam,okazało sie ze ja te wyzwania wypelniam, nie czytajac ich, od momentu kiedy udało mi sie odzyskac siebie i wolnosc. Jednak bez Boga i doświadczania Jego miłości nie udałoby mi sie to w żaden sposób...
Nie powiem ,ze relacje z mązem są super, sa jednak lepsze niż były... A przede wszystki są w ogóle...

Wiem, że nasze sytuacje malzeńskie moga być różne i moje doswiadczenia w ogóle nie muszą pokrywać się z Waszymi, jednak mysle, ze fakt odzyskania własnej autonomi jest kluczem do podjęcia sie pracy z tym przewodnikiem, do powiedzenia 'tak, kocham cie i bede to okazywac, nawet jesli ty tego nie robisz"

Pozdrawiam Wszystkich :mrgreen:


PS
maciunio napisał/a:
Ja "odpadłem" na 36 dniu... gdy żona wyrzuciła mnie z sypialni :(


Moj mąż wyprowadzil sie z sypialni ponad 2 lata temu...

Anonymous - 2013-12-10, 19:34

Zenia

smutne to co napisalas

Anonymous - 2013-12-10, 19:54

To nie jest wcale smutne, tylko wspaniałe, że Zenia chciała się podzielić z nami swoim doświadczeniem, w którym moim zdaniem jest wiele prawdy...
Dziękuję Zeniu ;-) i nie martw się.. przynajmniej mieszkasz z mężem... ja już niestety nie... i nie zanosi się na wspólne zamieszkanie, przynajmniej na razie... :-(

Anonymous - 2013-12-10, 20:35

grzegorz_ napisał/a:
smutne to co napisalas


Nie wiem grzegorzu, która czesc mojej wypowiedzi uważasz za smutną.
Jeśli myślisz o "PS", to owszem smutne, dla mnie najbardziej, to ze maż takie oddalenie uznał za jedyny sposób radzenia sobie z problemami (w naszych relacjach), które go przerosły... Smutne jest to, ze sam skazuje się na samotność, choć nie musi... Trzeba jednak przyznać, że jest konsekwentny wobec podjętej decyzji...
Ja jednak nie napisałam tego dlatego aby ktoś się nade mną użalał, ale dlatego aby powiedzieć piszącym w tym wątku osobom, borykającym się z podobnym odrzuceniem, ze jęsli przepracuje sie zranienia jakie zadał nam współmałżonek (odrzucając nas w jakiś sposób, fizycznie lub/i emocjonalnie), podejmie sie próbę przebaczenia (i przebaczy ) mu, to wtedy można uzyskać tę wolność, która pozwoli nam kochać go i okazywać mu tę miłość bez względu na jego reakcję (oczywiście jeśli tego sami chcemy) :-) .

Pozdrawiam :mrgreen:

Anonymous - 2013-12-10, 21:53

Zenia,
Ja Ciebie nie żałuje.
Po prostu stwierdziłem (a nie jest to z mojej strony tylko teoretyzowanie)
że życie obok (jak lokatorzy) jest jakby nie patrzeć smutne.
Choć pewnie z czasem człowiek minimalizuje swoje oczekiwani

Anonymous - 2013-12-10, 23:28

[quote="zenia1780"]...

Wybrałam sie w marcu na nasze rekolekcje scharowskie, które prowadzil o Donat i on tam na nich powiedzial, jak dla mnie kluczową rzecz, ze żeby kogos naprawde kochac, to my sami musimy być wolni i tę miłość dawac własnie w naszej wolności. Nasza wolnośc polega na tym, ze my sami posiadamy siebie, bo tylko posiadajac siebie, mozemy siebie dawac. Wolnośc, to oddanie się komuś lub czemus, zachowując przy tym swój rozum, godnosc i wolę...

Wtedy zrozumialam, ze ja wypelniajac te wyzwania spodziewalam się okreslonego przeze mnie efektu w postaci takiej a nie innej reakcji męża. Nie byłam wolna w swojej milosci do meza, ani w tym co robiłam, a przy okazji nie dawalam mężowi prawa do wolności w przyjmowaniu bądź nie moich oznak miłości względem niego...
Zrozumiałam, że najpierw muszę zając sie osiagnieciem tej wolności, która pozwoli mi na
dawania miłości, siebie, bez ograniczeń i skrepowań spowodowanych oczekiwaniami, że mąż się mi za to odwdzięczy tym samym, dzieki której dam jemu wolność w przyjmowaniu (bądź nie) tego. Wolność wyboru, czy chce się tym samym podzielić ze mną... I tym sie zajęłam, to próbuję robic.

[quote]

Zeniu dzieki za czastke Ciebie!

No wlasnie ja tego jakos nie ograniam. Tej wolnosci wyboru, czy chce sie podzielic ze mna laskawie odrobina siebie (czulosci, czasu). U mnie ewidentnie nie, od lat. Wiele lat zyl jako kawaler i chyba tak mu zostalo. Idzie do pracy, po pracy zajmuje sie dziecmi, bo jest dobrym ojcem i marzyl o dzieciach, a potem odpoczywa, sam. To po kiego diabla bral se zone, skoro jej pretendowanie do uszczkniecia jego cennego czasu go mecza, a sam zwraca na mnie laskawie oko, jak go przypili za przeproszeniem. I w imie tej jego wolnosci, w zyciu malzenskim, ja mam go obsypywac czulosciami, bo chcialabymbyc czula dla meza i zeby on byl czuly dla mnie. I w duchu wolnosci i milosci przez lata to robilam. Ale z roku na rok jest coraz gorzej, coraz bardziej sie oddalamy, jestesmy jakby innymi ludzmi.
Nie umiem kochac takiego znieczulonego meza? Jak Ty to robisz?????

Anonymous - 2013-12-11, 08:14

Dziewczyny, niezmiennie polecam
http://188.165.20.162/lan....i.krokodyl.mp3 - o miłości bezinteresownej. Trudne, inne? Warto wysłuchać

Anonymous - 2013-12-11, 09:53

Wiecie co ja dalej tkwię na dniu 6, ale i tak nie pójdę ani o krok dalej. Pamietacie tę historię z golfem? Okazało się, że mój mąż kupił p[rezent tej koleżance, a siostra jednak go kryła. Mysle, że wiecie, jak się czuję. mam doła. W koncu nie wytrzymałam i powiedziałam mężowi, że chcę to zakończyc. mam dosc jego kłąmstw. jego oszustw, jego zainteresowania tamta. jest wolny. ja nie chcę z nim mieszkac, chcę wystąpic o separację i o alimenty. Kocham go, ale po co to wszystko? Skoro i tak ważniejsza jest dla niego koleżanka, a jego siostra go po prostu kryje.
I do tego moje dziecko ma wielkie problemy w szkole. Wczoraj byłam na rozmowie. To wszystko przez nasz kryzys. Nie chcę życ z kłamcą. po co mi udawana czułośc, po co mi udawane uczucie. Muszę sobie poradzic sama, bo on i tak woli koleżankę.

[ Dodano: 2013-12-11, 09:54 ]
Nie umiem kochac bezinteresownie. Nie potrafię akceptowac kłamstw. Mam dośc!!!

Anonymous - 2013-12-11, 10:11

juana napisał/a:
I w imie tej jego wolnosci, w zyciu malzenskim, ja mam go obsypywac czulosciami, bo chcialabymbyc czula dla meza i zeby on byl czuly dla mnie. I w duchu wolnosci i milosci przez lata to robilam. Ale z roku na rok jest coraz gorzej, coraz bardziej sie oddalamy, jestesmy jakby innymi ludzmi.


juano, po pierwsze, jesteście innymi ludźmi,pomijając fakt, że nie ma dwóch indentycznych osób, to ty jesteś kobietą, on mężczyzną... inaczej miłość okazuj kkobieta, inaczej mężczyzna, do tego dochodzą rózne wcześniejsze doświadczenia (m.in. milości) każdego z nas wynikajace z obserwacji relacji rodziców między sobą, relacji rodzice- my, relacji Bóg-my... Jednym słowem wszystko to czego sie w zyciu dotkneliśmy i w jaki sposób nuczyliśmy sie z tym radzić...
W kwstii relacji mężczyzna-kobieta, sposobu okazywania uczuć przez każdego z nich, myślę ze warto przeczytac J Gray Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus, Marsjanie i Wenusjanki tajemnica udanego związku, Marsjanie i Wenusjanki zawsze razem, Marsjanie i Wenusjanki w sypialni, ( i nie łódź sie zbytnio, ze mąż zechce to przeczyta, choc mogę sie mylić), J Eldredge Miłość i wojna
Po drugie, czy Ty mu opowiedziałaś o swoich odczuciach, o tym ze brakuje C itakiego sposobu okazywania uczuć? Ale tak z miłością a nie z pretensją, kiedy czara Twojej goryczy sie już przelewa? Moze on po prostu nie ma zielonego pojęcia, ze robi cos nie tak, a moze,jesli mu to komunikujesz w żalu i pretensji, on czuje sie atakowany przez Ciebie, w swoim odczuciu, niesłusznie?
Ja nie potrafiłam w sposób własciwy komunkiowac swoich potrzeb, ani przyznawac sie do własnych słabości (przecież we własnym mniemaniu ich nie miałam), nie potrafiłam również dobrze słuchać męża, dlatego własnie między innymi jest tak jak jest...

Wiesz, to nie jest tak, że ja tylko i wyłącznie okazyje mu miłośc i zabiegam o jego względy. Wiesz ta wolnosc daje mi wybór, czy w danym momencie chcę, czy tez nie, to zrobić. Jesli czuję, że w tej chwili zrobię coś wbrew sobie, to tego nie robię. Nauczyłam sie już mówić męzowi, że mimo ze go kocham, to takie czy inne jego zachowania mnie rania, jeśli mąż zwraca mi na coś uwagę , to nie przyjmyję pozycji obronnej (njczęsciej było to poprzez atak), ale przyjmuje to do wiadomości, staram sie zastanowic nad tym i porozmawiac z nim o tym (czy się z tym zgadzam czy nie i co zamierzam z tym zrobic). Nie zostawiam już z mojej strony niedopowiedzianych kwestii... I zostawiam go z tym wszystkim...
Pczytaj sobie , jesli chcesz, Granice w relacjach małżeńskich H Cloud i J Townsend

grzegorz_ napisał/a:
życie obok (jak lokatorzy) jest jakby nie patrzeć smutne.


Tak, grzegorzu, masz rację. Ja jednak ciesze sie z tego, ze wciąż jestesmy razem, bo dzieki temu moge ciągle, codziennie coś robić w kierunku "uzdrawiania" naszych relacji. Wiele osób, tak jak RóżaR, zostało juz takiej mozliwosci pozbawione...
Ks Dziewiecki w swojej konferencji o przysiedze małzeńskiej mówił o tym czym miłośc nie jest i czyzm jest.. Podał definicje miłosci, która mówi ze miłośc to sprawianie, aby drugiej osobie chciało się zyc...
A przytaczając słowa o Szustaka z powyższej konferwncji, to kocham swojego męża dlatego, aby nie umarł (w swojej samotności i poczuciu odrzucenia i przegranej)...
Ja mimo tego, ze mieszkamy obok siebie, ale ciagle pod jednym dachem, mam okazje do robienia tego cidziennie i moge przez to (ze codziennie) być w tym bardziej wiartgodna, bo niezmienna. Wszyscy doskonale wiemy jak łatwo jest przywdziac jakas maske tylko na chwile...
Dziękuję Bogu, ze dał mi taka szanse i że pomaga mi w tym...

Pozdrawiam :mrgreen:

Anonymous - 2013-12-11, 10:20

Przykro mi Moniko, że tak sie to w Twoim/Waszym zyciu układa. Kibicowałam Ci...

Wspomnę w modlitwie

Anonymous - 2013-12-12, 18:34

Niech mi ktoś to wyjasni.
zrobiłam mężowi wielką awanturę, że mnie oszukał. I jego siostrze też się oberwało. Siostra powiedziała, że mówiła mi, że golf był dla tej koleżanki, bo ona była wtedy na pogrzebie i poprosiła mojego męża, by go kupił. Mój mąz kupił golf, który miał byc prezentem od jego siostry dla tej koleżanki, z którą podejrzewam go o romans. Oni wszyscy razem pracują. Schował golf przede mną i kłamał jak wsypało go nasze dziecko. Była wielka awantura, uspokoiło się, to wyznał mi, że po prostu bał się mojej reakcji. Ja zrozumiałam, że golf ma byc dla siostry do noszenia i jak zobaczyłam smsa, że siostra pisała meżowi, że mógł też coś dla mnie kupic na mikołaja, a nie dla tej koleżanki i dla niej, to pomyslałam, że ona go kryła. Mnóstwo niedomówień, mnóstwo sytuacji jak w telenoweli. Zrobiłam awanturę, zagroziłam rozwodem a to wszystko głównie z powodu, że zapomniał o mnie na mikołaja.
Ja już sama nie wiem. czy to moja chora wyobraźnia, czy po prostu wszyscy mnie wkręcają. Zrozumiałam, że golf jest dla jego siostry i był, ale ona go sprezentowała tej koleżance. Byłam tak wściekła, że napisałam do niej kilka smsów, święcie przekonana, że mój mąz dał jej prezent. Dziewczyna do mnie zadzwoniła, jak sama się wyraziła, ż chęcią zrobienia mi awantury za głupie podejrzenia. Kiedy rozmawiałysmy, kilka ciekawych faktów wyszło na jaw... Mianowicie to jak mój mąż opowiadał o mnie, że ją wyzywałam od szmat i tym podobnych, co nie miałao miejsca. Rozmawiałyśmy chyba z pół godziny. ona o wielu tekstach mojego męża, np p tym, że uprawiają seks po autach ( bo mi i takie rzeczy mówił w gniewie) nie wiedziała. Dalej twierdzi, że nia ma z nim romansu, ale w końcu stwierdziła, że znała historię tylko od tomka, nie znała mojej wersji, bo była na mnie obrażona. A teraz jej wypominki chyba nie mają sensu, bo mój mąz sam prowokuje moje podejrzenia...
ktoś mi wyjasni co jest grane? jak to rozumiec?
Chyba zacznę wyzwanie od poczatku, bo może to moja psychika jest główną przyczyną moich problemów....

Anonymous - 2013-12-12, 19:06

Monika , czemu tak uczepiłas się tego ciucha (golf) jakby to było w Twoich relacjach z mężem najważniejsze?
Anonymous - 2013-12-12, 19:23

grzegorz_ napisał/a:
Monika , czemu tak uczepiłas się tego ciucha (golf) jakby to było w Twoich relacjach z mężem najważniejsze?

golf to chyba taki szczegół, który mówi o tym, że mój mąz bardziej dba o innych jak o mnie. O to chyba chodzi... Innym lubi sprawiac przyjemnośc, o mnie zapomina....

Anonymous - 2013-12-12, 20:28

MonikaMaria3 napisał/a:
jak zobaczyłam smsa, że siostra pisała meżowi,


jedno pytanie:Ty wciąż sprawdzasz komórkę męża?bo już kiedyś pisałaś,że masz z tym problem........zastanawiam się,czemu się tak poniżasz.....przecież jak będzie chciał Cię oszukać,zdradzać,to i tak to zrobi......nie wyczuwasz,że tego typu zachowania uwłaczają Ci,jako kobiecie,żonie?to co mąż robi,to jedno,ale czemu bawisz się w jego grę?.......za chwilę już nie zostanie nic,bo oboje będziecie jedynie pamiętać wrzaski,awantury i jeszcze dziecko w tym uczestniczy.........bez sensu totalnie.......powiem tak,że wielu ludzi,choćby nawet i niczego złego nie zrobili,a wciąż byliby sprawdzani,testowani,weryfikowani,wciągane w ich sprawy byliby inni,rodzina.........to dla zasady w końcu zrobiliby to,o co się ich oskarża.....skoro i tak ich się podejrzewa.........jeśli Cię mąż oszukuje,to i tak nic z tym nie poradzisz,bo co zrobisz? co możesz zrobić?jedynie zabezpieczyć się prawnie przed kredytami czy innymi skutkami życia w tajemnicach...........a jak nie oszukuje,to swoim zachowaniem prędzej czy później sprowokujesz go do tego...........i po co gadasz w ogole z ta kobietą?.............MonikoMario,czasami desperacja odziera ludzi z godności.....nie warto zawalczyć o tę godność,zostawiając całkiem pokrętne życie męża i zająć się sobą, dzieckiem?sprawdzanie cudzych komórek jest beznadziejne i dobrze to wiesz.............nawet dzieciom wypada sprawdzac komórki tylko w sytuacjach,kiedy zachodzi prawdopodobieństwo zagrożenia ich życia....a jeśli nie możesz się od tego powstrzymac,to zwróć się o pomoc do specjalisty..............za chwilę nie będzie czego zbierać......skoro mąż idzie na manowce,chociaż Ty powiedz sobie stop..................pozdrawiam,szymon.

[ Dodano: 2013-12-12, 20:36 ]
MonikaMaria3 napisał/a:
Zrobiłam awanturę, zagroziłam rozwodem a to wszystko głównie z powodu, że zapomniał o mnie na mikołaja.


wielka armata z byle powodu....rozwód,bo nie dał Ci nic na mikołajki........błagam.....ja rozumiem,że samemu trudno zobaczyć siebie w zwierciadle,ale jeśli oczekujesz,że ni stąd ni zowąd mąż zapragnie być,przebywac z Tobą,lubić Cię,chociaż sprawdzasz mu komórki,przepytujesz,przesłuchujesz,oskarżasz(już nie wnikam czy słusznie,czy nie,bo jakie to ma znaczenie?)....................powtarzam:jak będzie chciał,to zrobi wszystko,jak nie będzie,nie zrobi niczego złego,jaki masz wpływ na to,by nie chciał?czym chcesz go do tego przekonać?kontrolowaniem go jak więźnia,czy dziecko?na zdrowy rozum,czy zdradzacz czy nie zdradzacz,jeśli będzie miał wybór,a ma go cały czas,nie wybierze nigdy Ciebie...........szkodzisz więc de facto jedynie sobie.......i swoim nerwom........pomyśl o tym............udzielasz się w wątku "jak zająć się sobą"..........tu nie chodzi o pozory....o tańce, zabijanie czasu.......tu chodzi o przestawienie myślenia z torów: "bo on", na "bo ja".......w przeciwnym razie możesz znaleźć sobie zajęcie na 18 godzin na dobę,a i tak od uzależnienia się od niego się nie uwolnisz......trzeba w myślach najpierw zrobić porządek,a potem można i choćby na salsę się zapisać.;)pozdr.sz.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group