Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - piszę po raz pierwszy

Anonymous - 2013-11-24, 20:38

Witajcie! Piszę tutaj po raz pierwszy, mimo ze od kilku tygodni czytam stronę Sycharu i forum również. A skoro tu jestem, to pewnie się domyślacie, że jestem w kryzysie małżeńskim. Mąż od kilku miesięcy mieszka poza domem, a ja zostałam z trójką naszych dzieci. Od pół roku spotyka się z inną kobietą i jak twierdzi jest w tej chwili w zawieszeniu, ponieważ nie wie obecnie czego chce, potrzebuje czasu jak się wyraził. I pewnie moja sytuacja nie odbiegała by zbytnio od Waszych, o których tu czytam, gdyby nie to, że to głownie JA przyczyniłam się do tej sytuacji.. Bo to najpierw ja zdradziłam mojego męża i pewnie mogłabym się tu rozpisywać dlaczego, szukając dla siebie usprawiedliwienia i długo tak było, że próbowałam to sobie jakos wyjaśniać. Ale teraz już wiem, ze zrobiłam cos co mogłam zrobić najgorszego, skrzywdziłam nie tylko męża, siebie, dzieci, ale przede wszystkim obraziłam tym tez Boga, ale wtedy tak o tym nie myślałam...Teraz pragnęłabym tylko tego by do mnie wróćił, bym mogła, byśmy oboje mogli to naprawiać...
Anonymous - 2013-11-24, 20:51

Witaj Bell, kryzys, jest po to by sie sobie przyjrzeć , co mnie doprowadziło do tego , ze tak wybrałam, odkryj swoje powody, i pracuj nad sobą, Twój maz pewnie ma swoje powody , że tak wybrał. Ale małżeństwo jest po to byśmy uczyli sie miłości do siebie i do współmałżonka, i kryzys ma nam w tym pomóc, kryzys wydobywa to co chore i może być szansą by się tym co chore zając i uzdrawiać, a możesz zająć się sobą, uzdrowić swoją część małżeństwa czyli połowę małżeństwa. A to jest już dużo, prawda.
Poczytaj, posłuchaj tego co jest w materiałach poniżej forum na dole, po to by siebie uzdrawiać. Powodzenia

Anonymous - 2013-11-24, 21:01

Kod:
ja zostałam z trójką naszych dzieci

- nie przeszkadzało Ci mając 3 dzieci zdradzać ? Gdybyś odeszła od rodziny... pewnie mąż zostałby tylko dawcą alimentów, z ograniczoną mozlwości ich widzenia. Nie przeszkadzało by Ci to ?
[qute]mogłabym się tu rozpisywać dlaczego, szukając dla siebie usprawiedliwienia i długo tak było, że próbowałam to sobie jakos wyjaśniać[/quote]
- to jest największy problem, to jest główna przyczyna obecnej sytuacji.
Doszukiwanie się usprawiedliwień dla zdrady, nie przyjęcie całej, zupełnie całej odpowiedzialności za swoją decyzję o zdradzie. Może doszukiwanie się współwiny męża w Twojej zdradzie.
To brak poczucia winy u zdrajcy jest tym co powoduje największe zwątpienie i decyzję odejścia.
Cytat:
Teraz pragnęłabym tylko tego by do mnie wróćił, bym mogła, byśmy oboje mogli to naprawiać...

... dlaczego dopiero teraz, dlaczego tego nie chciałaś kiedy był w domu pomimo Twoej zdrady ?
Kiedy pojawiła się inna kobieta - moze to raczej instykt psa ogrodnika Tobą kieruje, poczucie zagrożenia z powodu braku bankomatu...
Po co chcesz żeby wrócił ?
Gdzie podział się kochanek ?
Zostawił Ciebie ? :mrgreen:

Anonymous - 2013-11-24, 21:04

GregAN ale walisz po oczach - daj zyc i oddychać...........
Anonymous - 2013-11-24, 21:21

GregAN, nie,to nie tak. Ta moja zdrada była już dawno, wtedy mielismy jedno dziecko i wtedy ja całą winę wzięłam na siebie (chociaż ponoc zdrady nie jest winna tylko i wyłącznie osoba zdradzająca, ale nie zrozumcie mnie żle, ona oczywiście ponosi odpowiedzialność, bo ostatecznie to osoba zdradzająca tego dokonuje)Wydawało mi się, że już jest dobrze, ze mąż mi wybaczył. Później pojawiły się bliźniaki, to był trudny czas, mąż pracował w domu... i wtedy poczułam ze się oddala, myślałam ze to przez pracę,az w końcu powiedział mi o tej kobiecie..Pytasz mnie po co chce aby wrócił, bo go kocham, zawsze tak było, nawet wtedy gdy spotykalalm się z tamtym męzczyzną, bo on dawał mi wtedy to, czego tak bardzo pragnęłam od mojego meza: UWAGI, ale ja zawsze byłam na drugim miejscu- najpierw była praca. Teraz zrobiłabym inaczej, mówiłbym o tym czego potzrebuję, jak bardzo brakuje mi mojego męża-mówiłabym to do niego, już nie bałabym się ze mnie odrzuci. Ale wtedy zaspokoiłam sobie te potzebę w najgorszy możliwy sposób, poza małżeństwem....wiem jak to niedojrzale brzmi, ale ja wiem to teraz...za pożno. :evil:
Anonymous - 2013-11-24, 21:23

GregAN, każdy ma prawo zbłądzić i każdy ma prawo zrozumieć swój błąd, a my nie jesteśmy sędziami.
Anonymous - 2013-11-24, 21:39

Bell napisał/a:
wtedy ja całą winę wzięłam na siebie (chociaż ponoc zdrady nie jest winna tylko i wyłącznie osoba zdradzająca


Nie Bell, za zadradę winę ponosi tylko i wyłącznie osoba, która zdradziła, koniec kropka!!!
Nie mogę poprostu czytać takich rzeczy "całą winę wzięłam na siebie", a pytam kto miał wziąć mąż, że Ty poszłaś w długą do kochanka?

Wiesz jakby wszyscy tak robili, bo nie otrzymują w małżeństwie tego co sobie wyobrazili to żadne małżeństwo by się nie utrzymało. Zatem pytam gdzie dojrzałość, gdzie odpowiedzialność za założoną rodzinę, za poczęte dzieci?
W związku jest podstawowa zasada, jak coś komuś nie pasuje, to komunikuje to, rozmawia, próbuje coś zmienić, a nie szukać odrazu drugiego/drugiej.

I powiem jeszcze jedno, jak nawet człowiek wybaczy, to nigdy nie zapomni doznanych krzywd.

Anonymous - 2013-11-24, 21:42

OK. Kilka ostrych słów nie oznacza że kogoś osądzam.
Natomiast - każdy ma prawo zbłądzić - Tak, ale to nie znaczy że z tego tytułu ma prawo być głaskany po głowie.

Bell, dalej uważam że podstawowym powodem jest brak zrozumienia że za zdradę winny i odpowiedzialny jest tylko zdradzający.
Nie jest ak jak piszesz, że zawsze winne zdrady są obie strony.
Obie strony, przeważnie winne są kryzysu, zaś o reakcji na niego, poprzez zdradę jest winna ta strona która tak zdecydowała.

Wraz ze ślubem zamykane są "drzwi" do poznawania innych ludzi, nawiązywania intymnych relacji z osobami trzecimi, "drzwi" do rozpoczynania relacji powodujących "motylki w brzuchu".
Pewnie dla męża te "drzwi" nie istniały.
Dopiero Twoja zdrada, pokazała mu ze można te drzwi znaleźć, uchylić lub całkiem otworzyć.

Jednak postanowiliście, obydwoje być dalej rodziną, pojawiły się następne dzieci.
Nic nie może tłumaczyć, poszukiwania tych "drzwi" przez męża.
Poczytaj coś o stanowczości w miłości Dobsona (znajdziesz w pdf na chomiku)
Są tam opisane sposoby stawiania granic, schematy zachowań drugiej strony wobec naszych zachowań.

Mąż się waha - czy wybralby się na rekolekcje małżeńskie służące do budowania dialogu ?

Anonymous - 2013-11-24, 21:53

GregAN napisał/a:
Tak, ale to nie znaczy że z tego tytułu ma prawo być głaskany po głowie.
- myślę ,że Bell tego wcale nie chce

Bell napisał/a:
bym mogła, byśmy oboje mogli to naprawiać...
- wyraznie o tym pisze a twoje słowa do niczego dobrego nie prowadza bo najłatwiej jest krytykowac.


GregAN napisał/a:
Gdzie podział się kochanek ?
Zostawił Ciebie ?
- nie masz prawa zadawac takich pytań a uzyskac odpowiedzi juz wcale,mam wrażenie ,że poczułes sie sedzia sprawiedliwym bez wad :!:
Anonymous - 2013-11-24, 21:54

Tak Ela1969, masz rację. Ja to WIEM, teraz to Wiem. I myślę ze wtedy tez o tym wiedziałam, ale zepchnęłam to gdzieś głęboko...Ja się nie usprawiedliwiam, wiem ze to był błąd za który teraz płacę...Ja chyba nigdy tak na prawdę nie byłam blisko Boga, zresztą mój mąż również. A teraz myślę, że ten kryzys był może właśnie po to, abym przyjrzała się sobie, swojej relacji z Bogiem..Każdy ma prawo pobłądzić, ale chyba ważniejsze jest to, że potrafi to dostrzec..? Przemienić to w coś dobrego,naprawiać...czy nie mam racji?
Anonymous - 2013-11-24, 22:00

Cytat:

GregAN napisał/a:
Gdzie podział się kochanek ?
Zostawił Ciebie ?
- nie masz prawa zadawac takich pytań a uzyskac odpowiedzi juz wcale,mam wrażenie ,że poczułes sie sedzia sprawiedliwym bez wad :!:

a nie masz wrażenia że są to podstawowe pytania żeby zrozumieć czego oczekuje Bell ?

Anonymous - 2013-11-24, 22:09

Tak GregAN, za zdradę jest odpowiedzialna tylko osoba zdradzająca, a za kryzys już oboje, chyba właśnie to miałam na myśli. Ja nie zmienię już przeszłośći, mogę się tylko do niej przyznać...i codziennie modlę się o to, aby Bóg mi przebaczył, że skrzywdziłam tyle osób..i o to, abym mogła mieć jeszcze jedną szansę aby to naprawić, aby mój mąż chciał abyśmy oboje to naprawiali...Obawiam się ze udział mojego meża w rekolekcjach jest niemożliwy, nie zgodziłby się.
Anonymous - 2013-11-24, 22:13

Bell napisał/a:
Przemienić to w coś dobrego,naprawiać...czy nie mam racji?


Masz rację, o to w tym wszystkim chodzi żeby wyprowadzić dobro, jednak próbuję Ci powiedzieć, że jak zostanie przez jednego małżonka przerwana jedność małżeńska, to tak jak npisał GregAN te drzwi poniekąd zostały otwarte, o otwarciu których wcześniej się nawet nie pomyślało. To niestety czasami daje osobie zdradzonej takie złudne przyzwolenie, a co niech zobaczy jak to boli. Oczywiście tak nie powinno być i nic nie może tego usprawiedliwić. To są niestety przykre konsekwencje, przykre tym bardziej, że macie trójkę dzieci.

Pozdrawiam

Anonymous - 2013-11-25, 00:50

Bell
Tutaj współczucia nie znajdziesz.
Ludzie zdradzeni, poranieni patrzą (co naturalne) przez pryzmat swoich traum.
Co najwyżej dowiesz się, że "dobrze ci tak".
Porozmawiaj lepiej z kimś, kto wiedzie normalne w miarę szczęśliwe życie, popatrzy na Twoją sytuację bez uprzedzeń i bez pouczania


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group