Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - jestem winna ale przeszlości już nie zmienię

Anonymous - 2013-11-24, 18:33

Juana, tak jakbym czytała we własnych myślach....
Jestem zła na SIEBIE za to że ciągle czekam, że wyglądam, że interpretuję rzeczywistość w kierunku zmian w nim, w jego zachowaniu. A kiedy przychodzi do rozmowy, ostre słowa i złe oczy sprowadzają mnie na ziemię..... Gorzej, wtrącają w taki dół dołów, że kilka dni się wygrzebuję na powierzchnię.
Niby znam wniosek - unikać rozmów. Ale to takie trudne gdy 20 lat rozmawiało się "od serca", szczerze (teraz okazuje się że nie) i w większości spraw dogadywało bez problemów.
Ponieważ TEN temat jest dla mnie najważniejszy, ciśnie się sam na usta i kojarzy niemal ze wszystkim.....
Bywalec - mądre słowa. Tylko jeszcze powiedz mi skąd brać siłę i czas - pracuję przeważnie od 8 do 20 (z przerwą na zakupy i obiad dla dzieci) a w weekendy studiuję (taka ułańska fantazja na starość - drugi fakultet). Kiedy decydowałam się na studia mąż był cały "za". Pamiętam jak kilka miesięcy temu gdy wróciłam w niedzielę po 18 z wykładów powitał mnie słowami "jak tu pusto było bez Ciebie"..... A teraz ..... ech.... i jak tu się uśmiechać?
Pozdrawiam cieplutko wszystkie mądre i wytrzymałe kobietki Sycharki ;-)

[ Dodano: 2013-11-24, 18:41 ]
Moniko Mario - pozwól mi powiedzieć że jestem pełna podziwu dla Ciebie, za to że tak dzielnie do tej pory wszystko wytrzymałaś.
Ale popieram poprzednie wypowiedzi - chyba mąż przekroczył wielokrotnie przesuwane granice.
Ty już zrobiłaś bardzo dużo - teraz kolej na niego.
Takie pytanie mam, ponieważ nie znam Twojej historii w całości - czy masz jakąś przyjaciółkę do której możesz ZAWSZE zadzwonić żeby zająć czymś myśli kiedy Ci bardzo źle?
Także żeby Twój mąż wiedział że masz w kimś oparcie?
Bo mam wrażenie że on jest bardzo bezkarny.
A jego "kontakty" jeszcze w tej bezkarności go podbudowują.
Przytulam Cię mocno i polecam w dzisiejszej modlitwie.

Anonymous - 2013-11-24, 21:42

aatka napisał/a:
Takie pytanie mam, ponieważ nie znam Twojej historii w całości - czy masz jakąś przyjaciółkę do której możesz ZAWSZE zadzwonić żeby zająć czymś myśli kiedy Ci bardzo źle?
Także żeby Twój mąż wiedział że masz w kimś oparcie?
Bo mam wrażenie że on jest bardzo bezkarny.

Mam takich osób wiele. Ale mam też 7latke w domu no i nici z towarzystwa, bo trzeba poświęcac czas dziecku. Wiec na klachy idę wtedy, jak mała w szkole lub z nią. Ewentualnie klachamy w pracy.... czasami.
A najwieksze oparcie chyba mam w Sycharze, bo moje koleżanki już dawno mówią a kopnij go w d... bo facet ci życie marnuje.
Co do jego bezkarności, nawet gdy jego mama go ochrzaniała, on pokiwał głową i to olał. Zero reakcji, tylko złośc, że komuś o tym mówie, co między nami. Więc dla niego nie liczy się nikt, oprócz jego koleżanki, niedoszłej pani psycholog, która tak mu doradza, że nasze małżeństwo już po raz kolejny jest w dole i chyba z tego dołu nie wyjdzie. Ale to nic. Wytrzymam.
aatka napisał/a:
a w weekendy studiuję

Aatko to cudowne. Ja też chcę iśc na studia. od stycznia powtórki z biologii, bo pielęgniarstwo się kłania. :-P jak zaliczę egzaminy wstępne, będzie cudownie. I potem " tylko" 3,5 roku nauki. Ale to moje marzenie.

Anonymous - 2013-11-24, 21:50

aatka napisał/a:
Tylko jeszcze powiedz mi skąd brać siłę i czas -


ja ci tego nie powiem... wiem jedno za to
- raz to nie ilość a jakość czasu jest ważna
- dwa to uzmysłowienie sobie priorytetów ważności, inaczej mogę utracić bądź przeoczyć coś na co nie poświęciłam, lub za mało poświęcałam czasu kosztem innych spraw
- trzy bez mojego udziału i zaangażowania mogę stracić coś co na pewnym etapie można jeszcze zrobić.
Piszę tak, bo napisałaś....: "Dla mnie najpiękniejsze były słowa: "nie potrafiłem przestać Cię kochać"! Postanowiłam już nigdy nie dopuścić do tego by czuł się niekochany. "
...

Moje zaangażowanie się w to co robię świadczy też o mnie na czym mi zależy, bo temu poświęcam najwięcej czasu. Fajnie gdy po ma przełożenie na równowagę, na zadowolenie moje i innych.

..."Choć modląc się, mam wrażenie że jeśli chciałby pomóc mojemu mężowi to rzeczywiście uwolniłby go ode mnie"....
może to też w jakiś sposób wpływa na twoje zaangażowanie, brak wiary, iż wasz związek może przeżyc drugą młodość, ciekawe tylko jakie przekonanie utwierdzasz w sobie, że gdyby Go uwolnił od ciebie, to dla niego by było dobre.... pomijając sam fakt, że dla ciebie dziś nie jest to dobre.

spokojnej nocy

Anonymous - 2013-11-24, 22:27

Monika Maria3
Wiele starałam się poprawic w swoim zachowaniu, ale im bardziej byłam wyrozumiała i próbowałam byc dobra, miła, powstrzymywac się ciągle od pytań i komentarzy tym tak naprawdę było gorzej. Wystarczyło 1 zdanie, w którym sprzeciwiłam się meżowi i awantura gotowa. Jedno moje pytanie, jedna uwaga.... Według niego powinnam byc cicho, akceptowac go całego i byc gotowa na każde jego skinienie.

ja też tak miałam, to była naiwność, głupia miłość!!!
aż wstyd i żal wspominać

Anonymous - 2013-11-24, 22:42

Awe
przesłuchaj ks Marka Dziewieckiego - fajnie tłumaczy akceptacje

Anonymous - 2013-11-24, 23:28

Bywalec - otwierasz mi oczy na tyle problemów! Dziękuję.

Cytat:
ciekawe tylko jakie przekonanie utwierdzasz w sobie, że gdyby Go uwolnił od ciebie, to dla niego by było dobre.... pomijając sam fakt, że dla ciebie dziś nie jest to dobre.


tu nie bardzo wiem, co miałaś na myśli ;-/

Wiesz, ja przyjęłam a'priori że skoro przez prawie dwadzieścia lat byliśmy szczerzy wobec siebie (potem okazało się że jednak nie do końca) to jeśli mąż zachęcał mnie do studiów, a wieczorne kursy są niezbędne żeby starszy syn zaczął studia, to te wspólne decyzje do czegoś zobowiązują..... Niestety, uczymy się drugiego człowieka przez całe życie..... Możliwe, że znów czegoś "nie dopowiedział" albo przestało mu być z tym wygodnie.
Czemu nie powiedział mi o tym? Czemu mnie nie przyszło to do głowy?
Ech.....
W każdym razie dzięki za spostrzeżenia. Z boku jednak lepiej widać .....

[ Dodano: 2013-11-24, 23:31 ]
Uuuups, wkleiła się moja wypowiedź jako cytat, nie bardzo jeszcze umiem się poruszać na tym forum ;-/

Anonymous - 2013-11-25, 08:29

Aatko, poprawiłam Twój post, mam nadzieję, że chciałaś aby tak właśnie wyglądał :-)
Ja korzystam przed wysłaniem postu z tej opcji "Podgląd", tam widać jak post będzie wyglądał, i przed wysłaniem jestem w stanie poprawić wszelkie cudawianki, które mi wskoczyły podczas pisania :-) A nawet jak wyślesz już post, to jest jeszcze opcja "Edycja" - zawsze możesz wyedytować własne posty.

Anonymous - 2013-11-25, 08:36

Dziękuję pięknie :-) I miłego dnia życzę.
Anonymous - 2013-11-25, 08:39

I Tobie również dobrego :-D
Anonymous - 2013-11-26, 15:36

Chcę się z Wami podzielić radosną nowiną. Dziś dowiedziałam się że moja przyjaciółka (chora na nowotwór) pierwszy raz od tygodni ma na tyle dobre wyniki badań, że wkrótce wyjdzie ze szpitala :-) Co prawda tylko na dwa tygodnie przerwy, ale to bardzo dużo dla jej psychiki.
Dlaczego o tym piszę?
Bo w ubiegłym tygodniu stanęłam przed takim dylematem: gdy już doszłam do wniosku że może będę miała dość sił żeby zacząć Nowennę Pompejańską i dotrwać do końca, pojawiła się myśl że może nie modlić się w intencji uczuć/postawy mojego małżonka jak początkowo zamierzałam, tylko właśnie w intencji przyjaciółki?
Wydaje się że egoistyczne pytanie, ale ja byłam wtedy w stanie rozpaczy od rana do nocy, nie jadłam, nie mogłam pracować, w głowie dudniła jedna myśl - zabierz mnie Panie stąd a jedynym lekiem wydawał się powrót emocjonalny męża. Więc nie była to łatwa decyzja.
Nie wiem jakim cudem przełamałam egoizm i zaczęłam się modlić za przyjaciółkę.
I wiecie co? Dziś gdy usłyszałam tą pierwszą po tygodniach strachu i bólu dobrą nowinę, pomyślałam od razu - dziękuję Maryi bo mnie wysłuchała.
A zaraz po modlitwie dziękczynnej przyszła myśl: co ty tam sobie przypisujesz, to przypadek, za grzeszna jesteś żeby akurat ciebie Maryja wysłuchała. Dlaczego tak jest????? Dlaczego boję się uwierzyć że mogę (a nawet powinnam) liczyć na skuteczność mojej modlitwy? Dlaczego?
A tak się cieszyłam przez chwilę.....

Anonymous - 2013-11-26, 15:59

Aatko! Jesteś bardzo ważna dla Matki Bożej! Dlaczego nie miałaby sprawić Ci radości?
Anonymous - 2013-11-26, 16:13

aatka napisał/a:
A zaraz po modlitwie dziękczynnej przyszła myśl: co ty tam sobie przypisujesz, to przypadek, za grzeszna jesteś żeby akurat ciebie Maryja wysłuchała. Dlaczego tak jest????? Dlaczego boję się uwierzyć że mogę (a nawet powinnam) liczyć na skuteczność mojej modlitwy? Dlaczego?
A tak się cieszyłam przez chwilę.....

Absolutnie tak nie mow. Ja od kilku tygodni modle sie za chlopca, u ktorego wykryto potwornego guza - raka. Mlody dzieciak, ktorego nie znam - syn znajomej znajomego... I wiesz, ja mu nie do konca dawalam szanse, sprawa wygladala tak paskudnie, ze przy kazdej informacji spodziewalam sie konca. Ale tak bardzo sie mylilam, jest coraz lepiej. Chemia dziala, on zaczyna rozrabiac - wraca do zywych. Modlilo sie za niego mnostwo ludzi, nie biore kredytu, ale stal sie cud moim zdaniem i jakis tam udzialik w nim mialam. :->
Moglabym wypisywac jeszcze kilka innych przykladow, ale powiem krotko modlitwa dziala.
Musisz liczyc na skutecznosc swojej modlitwy.
Pozdrawiam.

Anonymous - 2013-11-26, 16:31

Kari, Aga - dziękuję Wam. Ciągle pytam i czekam aż ktoś odgoni moje wątpliwości. Najwyraźniej słabiutka ta moja wiara, ale ważne że rośnie!
Ten strach który we mnie siedzi, to asekuranctwo, że uwierzę a się nie uda, muszę zwalczyć.
Jeszcze nie wiem jak, ale muszę.

Anonymous - 2013-11-26, 19:28

aatka napisał/a:
tu nie bardzo wiem, co miałaś na myśli ;-/


chodzi o ten cytat:..."Nie potrafi zapomnieć.
Ja nie potrafię z tym żyć.
Pomóżcie.
Wspomnijcie w modlitwie, bo tylko Jezus może mi pomóc. Choć modląc się, mam wrażenie że jeśli chciałby pomóc mojemu mężowi to rzeczywiście uwolniłby go ode mnie.
Więc już sama nie wiem. "...


uruchomiłaś jakiś mechanizm obronny, by przystosować się do sytuacji w jakiej się znalazłaś.
Jaki, to już temat do pracy z terapeutą, bo w twoim przypadku utrudnia ci funkcjonowanie i prawidłowe postrzeganie rzeczywistości w jakiej się znalazłaś.
Forum nie jest miejscem do takiej analizy i może być bardzo niebezpieczne dla prawidłowego wychodzenia z tej pułapki myślenia.
Na forum możesz otrzymać wsparcie ale poznanie pierwotnych przyczyn swojego postrzegania zachowań, przekonań jest nieświadomy i ukryty pod właściwymi potrzebami jakie tłumisz.

Dlatego jeszcze
aatka napisał/a:
Jeszcze nie wiem jak, ale muszę.
i masz świadomość chęci zmiany tego.
Życzę powodzenia i zachęcam do skorzystania z profesjonalnej pomocy.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group