Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Świadectwa - dla szukających nadziei...

Anonymous - 2013-11-22, 11:11
Temat postu: dla szukających nadziei...
Długo zastanawiałam się czy zmienić już swój status z "kryzysu" na szczęśliwą żonę". każdy ma jakieś wyobrażenie szczęścia, jednym wystarczy mało innym więcej.
Mój mąż odszedł 2 lata temu ( opisywałam swoja historię) szukałam zemsty, ukojenia mojego bólu, pokazania że odejście ciągnie za sobą konsekwencje... traciłam na tym tylko ja, próbowała walczyć , po ludzku oczywiście i trafiłam tu na Sychar i na 2 wspaniałe osoby który mnie prowadziły przez mój ból jak dziecko we mgle.
Znalazłam Boga tak naprawdę. I zaczęłam wracać na właściwą bożą drogę. Zauważać swoje wady , błędy.
Nie umiałam się od męża odciąć , pomimo rad że tak trzeba, po miesiącach złości, żalu , obelg i oszczerstw, nastał spokój. A ja myślałam że to droga ku dobremu.
Może i tak było bo mąż tęsknił za Bogiem , za komunią ale nie chciał rezygnować z " nowej miłości" więc postanowił spróbować wrócić dla dziecka... kolejny raz wierzyłam w jego kłamstwa, a on żył na dwa domy.
Nie udało się. Wyjechał za granicę. Jeszcze miałam nadzieję aż do dnia w którym ona dojechała do niego.
O moim bólu i żalu, pustce i beznadziei nie muszę wam mówić doskonale to wszyscy znacie.
Poddałam się , tak po ludzku się poddałam i wtedy bardzo mądra osoba powiedziała mi " nareszcie teraz pozwól działać Bogu" . Podniosłam głowę, wstałam i przestałam modlić się za jego powrót a zaczęłam się modlić za jego duszę. I zaczęłam żyć dalej z Bogiem, wreszcie z Bogiem. wierzyłam że ma dla mnie plan że moje życie nie należny do mnie i ZAUFAŁAM.
Po 2 miesiącach mąż napisał mi że jej już nie ma, że to był największy błąd w jego życiu i jego miejsce jest przy nas ( było to przed świętami Bożego Narodzenia)
I zaczęły się rozmowy na odległość, trudne .
Trwały pół roku, w tym czasie kilka jego wizyt w Polsce...
Teraz jesteśmy razem za granicą od kilku miesięcy, ja poświęciłam wszystko a może tylko materialne sprawy... trudne to wszystko.
Jeśli ktoś myślał tak jak ja, żeby tylko wrócił czy wróciła to wybaczy wszystko i zapomni , to jest w błędzie. Powrót jest dopiero najtrudniejszy. Odżywają wszystkie wspomnienia , otwierają się rany i mój spokój znikał szybciej niż się pojawiał.
Wspiera mnie wspaniałe małżeństwo Sychowskie z podobnymi przejściami, upadam i podnoszę się ale wiem ze warto.
Nie traćcie wiary, cierpliwości- Ufajcie.
Pracujcie nad sobą, bo teraz wiem że nasze błędy powodują takie sytuacje. To nie usprawiedliwia naszych współmałżonków do odejścia, ale musimy zdawać sobie sprawy że nasz udział w tym tez był.
Trudne chwile zmieniają nas, kształtują. Jesteśmy nowi , inni, zaczynamy budować nasza rodzinę na starych gruzach. Nową i silniejszą bo z Bogiem:)
Dla mnie jest to szczęście...:)
CHWAŁA PANU!!

Anonymous - 2013-11-22, 12:01

cudownie:) dziękuje za Twoje świadectwo:)
Chwała Panu :)
Ufam Ci Jezu :)

Anonymous - 2013-11-22, 12:38

Jak wytrwać w czekaniu?
Jak żyć kiedy dusza boli?

Przecież nie zadzwonię i nie powiem, mężu opamiętaj się , nie pij, ja cię kocham i nie chcę rozwodu.

Anonymous - 2013-11-22, 16:32

Piękne świadectwo :)

jednak gdy jest już po rozwodzie, a mąż od ponad roku jest w innym związku bardzo trudno jest o nadzieję.
Przepraszam, że tak wklejam się w twój wątek ze swoją sprawą, ale ja mam w sobie poczucie nie tylko przegranej, ale dosłownie jakby diabeł pluł mi w twarz. W moim małżeństwie nie działo się zbyt dobrze, końcowa faza to już moja frustracja i jego picie. Dziś to już nie jest ten sam człowiek, nie pije, zmienił pracę, mieszkanie, ogarnięty, ciepły, spokojny. To wygląda tak, jakbym naprawdę to ja była kulą u nogi, powodem jego agresywnych zachowań i picia. Walczę z tym i proszę Boga o uzdrowienie, bym mogła iść dalej i nie obwiniać siebie za wszystko, a czas pokaże co Bóg ma dla mnie.
Dziękuję za twoje świadectwo, Chwała Panu.

Anonymous - 2013-11-22, 18:34

Tolka Chwała Panu
Anonymous - 2013-11-22, 18:51

mallgos napisał/a:
Dziś to już nie jest ten sam człowiek, nie pije, zmienił pracę, mieszkanie, ogarnięty, ciepły, spokojny. To wygląda tak, jakbym naprawdę to ja była kulą u nogi, powodem jego agresywnych zachowań i picia.

Wiesz małgoś, to chyba też i moja wielka obawa. Że dla mnie jest taki, jaki jest. Ja jestem taka jaka jestem... A dla innej będzie wspaniałym, cudownym mężczyzną, takim, jakim był dla mnie. Ludzkie to, prawda. I chyba tego bardziej się boję niż jego odejścia.
Gratuluję Tolka. I zazdroszczę Ci, ale cieszę się Twoim szczęściem.

Anonymous - 2013-11-22, 20:09

mallgos napisał/a:
To wygląda tak, jakbym naprawdę to ja była kulą u nogi, powodem jego agresywnych zachowań i picia.


ja miałam podobnie, ale tlumaczono mi, że takie jest zachowanie jak czlowiek -mąż jeszcze się wacha, jak jest na rozdrożu, ale jak juz podejmie decyzje to jest jego :evil:
i wszystko wskazuje że teraz jest dobrze

Anonymous - 2013-11-22, 21:58

Tolka chwała Panu. Wyobrażam sobie, jakie to musi być trudne, sklejanie tych pęknięć na nowo, ale skoro Bóg tak chciał - to na pewno warto!
Anonymous - 2013-11-23, 08:27

tolka napisał/a:
Jeśli ktoś myślał tak jak ja, żeby tylko wrócił czy wróciła to wybaczy wszystko i zapomni , to jest w błędzie. Powrót jest dopiero najtrudniejszy. Odżywają wszystkie wspomnienia , otwierają się rany i mój spokój znikał szybciej niż się pojawiał.
dziękuję Ci za Twoje świadectwo, to szczera prawda......przeżyłam powrót meża...ale nie udało się....... nie ten czas i nie ta pora.....Bóg wie co robi. Chwała Panu
Anonymous - 2013-11-23, 21:38

Tak bardzo, tak bardzo chciałabym by i nam się udało.
Anonymous - 2013-11-24, 00:58

Kod:
Nie traćcie wiary, cierpliwości- Ufajcie.

nie tracę wiary, ucze sie cierpliwości - ufam Tobie JEZU :-)

powodzenia :-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group