Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Jak zając się sobą?

Anonymous - 2013-11-21, 12:20

wiem, wybrałam stacjonarne... bo za dużo już internetu i komputera w moim życiu
ale jeśli nie dam rady, to super, że jest taka możliwość

Anonymous - 2013-11-21, 12:24

krawędź nadziei napisał/a:


Właśnie mąż powiedział mi, że złości go to, że ja jestem "taka idealna" (oczywiście wcale nie jestem), tak mam wszystko poukładane (no z pomocą Bożą trochę poukładałam, i uchroniło mnie to od zwariowania), że taka jestem dobra, wyrozumiała i miła - im bardziej taka jestem, tym bardziej to go wkurza.

(Dla jasności: ja jestem w tym małżeństwie stroną zdradzoną, a on powracającą po zdradzie).

Tak też zresztą czuję - czuję i widzę, że moje radzenie sobie z sytuacją (nie dobre, ale zaledwie jako takie, bo przecież też momentami też ledwo ciągnę...) działa na niego rozdrażniająco.
Nie dam się tym obciążyć jako winą.

I nie bardzo wiem jak miałabym to zmieniać ... To raczej teraz kolej na jego ruch, nie?
Przecież się nie schowam ze swoją drogą radzenia sobie, bo to go drażni..


Zapewne czuje się winny, może gorszy od ciebie, na gorszej pozycji jako zdradzający.
Ale to on musi sobie z tym poradzić, bo inaczej może byc tak, że cokolwiek ty zrobisz to go będzie drażniło...
Myślę, że ciężko mu będzie odzyskać poczucie wlasnej wartości bez Boga. Jak u niego z wiarą?

Anonymous - 2013-11-21, 12:43

RóżaR napisał/a:
Myślę, że ciężko mu będzie odzyskać poczucie wlasnej wartości bez Boga. Jak u niego z wiarą?

Chyba większosc zdradzaczy ma problem z wiarą. Mój mąz też. W końcu stwierdziłam, że będę go olewac, no bo jak inaczej.
U nas jest taka sinusoida. Ciagle cos. A jak jest już ok, to zdarza się mała głupota i awantura gotowa. jestem zmęczona i coraz bardziej dochodzi do mnie, że za dużo poświęciłam dla mojej rodziny.
pasje mam ciągle, są to filmy i klipy azjatyckie. Robię tłumaczenia z angielskiego. Piekne romansidła, niestety przeplatane humorem. I wspaniałe piosenki. Szkoda, że u nas w telewizji puszczają tylko jakieś psychologiczne produkcje lub horrory... I tyle z kina Azji. No i wróciłam do czytania książek. Planuje zacząc cwiczenia... No zobaczymy. Zawsze chciałam grac w tenisa, może zapiszę się do szkółki... mam ją kilka budynków dalej.

Anonymous - 2013-11-21, 12:46

Cytat:
Myślę, że ciężko mu będzie odzyskać poczucie wlasnej wartości bez Boga. Jak u niego z wiarą?

Na pewno mu ciężko. Doganiają go konsekwencje jego postępowania. To musi być straszne, momentami mu współczuję. A to mi się powinno współczuć ;) raczej chyba..

Nie wybaczył mi (mojego postępowania podczas kryzysu, faktycznie złego), nie wybaczył sobie. Nie pojednał się z Bogiem. Jest więc wciąż wystawiony na pokusy złego i zły szarpie nim ile może.
Mnie boli jak to widzę, i wiem, że mogę się tylko modlić, nic tu za niego nie mogę zrobić.

Z drugiej strony dziękuję Panu, bo przecież widzę, że mój mąż nie zagłuszył w sobie do końca sumienia.

Chodzi ze mną na spotkania do ośrodka pomocy rodzinie przy parafii. Słucha co mówi nam i jemu pani doradczyni-teolożka. Doceniam to bardzo, iluż facetów by parsknęło słysząc taką propozycję. A on chodzi. Coś w nim zostaje z tych spotkań na pewno.

Z wiarą jego jest tak, że był na Mszy św. którą zamówiłam w jego urodziny, w intencji naszego małżeństwa. Zdumiało mnie to, sądziłam, że nie pójdzie.
Więcej na razie nic..
Gdy pytam go czy wciąż sądzi, że poradzi sobie sam (sam, ja sam, ja mężczyzna, ja twardziel itp), to przyznaje, że raczej tak.
Gdy podpowiadam, że mi dopiero ulgę przyniosło gdy uświadomiłam sobie że sama nie dam rady - to słyszę "No bo jesteśmy inni, ty jesteś kobietą"
Gdy pytam czy wie, ile ulgi by mu dało przebaczenie i pojednanie z Bogiem, mruczy "Nic na siłę".

O i tak. I jak tu takiemu pomóc? Nie da się, mogę tylko sama być silna, choćby to go miało drażnić.
(na szczęście przyszedł po rozmowie, przeprosił i przytulił.. po czym poszedł i wiem że taki zryw długi czas się znowu nie zdarzy, nie oczekuję tego, ale ucieszyło mnie to i dało ulgę chyba nam obojgu).

MonikaMaria3 napisał/a:
Zawsze chciałam grac w tenisa, może zapiszę się do szkółki... mam ją kilka budynków dalej.

No to jak nie teraz, to kiedy?? :) :) Dawaj!

Anonymous - 2013-11-21, 13:28

krawędź nadziei uważam, że dobrze postępujesz, trwaj tak dalej, a będziesz widziała kolejne owoce. Tak jak mąż mówi, nic na siłę w jego kwestii, a o siebie dbaj najlepiej jak potrafisz.

Też mi się wydaje, że złości go Twoja postawa, bo nie ma się do czego przyczepić, o co zrobić awantury, jak usprawiedliwić swoje zachowanie i zmusza go to do refleksji nad sobą...

Anonymous - 2013-11-21, 13:43

Lil, dziękuję Ci za wsparcie.
Mam nadzieję, że Bóg da, aby spełniły się Twoje słowa o owocach. I aby mi starczyło wytrwałości.

W sobie mam jeszcze duuuuużo do roboty, więc jest nad czym pracować. (M.in. właśnie nad poczuciem, że jestem już taka "do przodu". Hola hola.)

A mężowi chyba faktycznie trudno się do czegoś przyczepić, chociaż oczywiście próbuje cały czas ("Bo ty to masz tak wszystko poukładane!! Tobie się już wszystko wydaje takie proste!!!")
No może i trochę tak jest.
Ja przede wszystkim go nie przestałam kochać a on mnie tak.
Ale to nie wszystko przecież.

"Gdy Bóg będzie na pierwszym miejscu, wszystko będzie na swoim miejscu."

To jest proste, ale nie łatwe. I ciągle mi się wymyka.
Więc jest nad czym pracować.

Anonymous - 2013-11-21, 13:57

krawędź nadziei napisał/a:
Cytat:
Myślę, że ciężko mu będzie odzyskać poczucie wlasnej wartości bez Boga. Jak u niego z wiarą?

Na pewno mu ciężko. Doganiają go konsekwencje jego postępowania. To musi być straszne, momentami mu współczuję. A to mi się powinno współczuć ;) raczej chyba..


Nie sądze aby wyrzuty sumienia były jego największym zmartwieniem.

Anonymous - 2013-11-21, 14:00

no to napisz coś więcej Grzegorz, jako żeś facet, to ciekawi mnie Twoje zdanie
nie trzymaj mnie w niepewności :)

edit: no ale konsekwencje to nie tylko wyrzuty sumienia.
to cała masa innych spraw

zresztą ja też się szarpię z czymś podobnym, tylko na dużo mniejszą skalę, bo nie zdradziłam ale za to wcześniej zawaliłam bliskość emocjonalną

ale jakoś sobie lepiej radzę niż on - albo po prostu innym tempem idziemy, lub więcej: innym tempem i innymi ścieżkami..
śmiem mieć nadzieję, że w tym samym kierunku..

Anonymous - 2013-11-21, 14:04

krawędź nadziei napisał/a:
no to napisz coś więcej Grzegorz, jako żeś facet, to ciekawi mnie Twoje zdanie
nie trzymaj mnie w niepewności :)


Krawedz

Wrócił do domu, to jego wybór, bo potraktował to jako mniejsze "zło".
Ale przecież nie powiedział, że kochanka była fatalna, beznadziejna itp...?
Przepraszał? Kajał się? Mówił, że wszytsko odbudujecie i bedzie super?
A jak będzie...to sie okaże

Anonymous - 2013-11-21, 14:18

grzegorz_ napisał/a:
krawędź nadziei napisał/a:
no to napisz coś więcej Grzegorz, jako żeś facet, to ciekawi mnie Twoje zdanie
nie trzymaj mnie w niepewności :)


Krawedz

Wrócił do domu, to jego wybór, bo potraktował to jako mniejsze "zło".
Ale przecież nie powiedział, że kochanka była fatalna, beznadziejna itp...?
Przepraszał? Kajał się? Mówił, że wszytsko odbudujecie i bedzie super?


ha.
jasne że zaliczyliśmy taki etap.
"to było płytkie a to z Tobą jest głębokie"
"życia mi nie starczy by Ci zadoścuczynić"
itp - zdaje się, że to tzw. standardy dżezowe
Wiesz, jak bardzo oboje chcieliśmy w to wierzyć, gdy on to mówił :?: ? Bardzo.
nie wiem nawet czy on nie bardziej niż ja
Wszystko to było robione i mówione na fali ogromnych emocji, emocji tuż-po-powrotowych.

Te emocje opadły, czego mój mąż się zupełnie nie spodziewał. Ja trochę się spodziewałam, ale oczywiście ich odpływ ciężko odchorowałam..
Teraz mierzymy się z tym, co naprawdę jest trudne: z życiem po zdradzie, z budowaniem go od zera. Na czym? No właśnie.

Tak naprawdę to wiem, co mężowi sprawia trudność.
Niemożność pokochania mnie z powrotem tak jak przedtem. Jak przed zdradą.
Chyba myślał, że to będzie łatwe - rzuca jedną, wraca do drugiej, przecież niedawno ją tak kochał, i do przodu z tym koksem.
A tu niestety wypalenie, strach że do końca życia będziemy żyli osobno, strach że to za trudne. Obawa, że nie podoła, że to ogrom jakiejś harówki, nie tak to miało wyglądać.
Nie umie się z tym pogodzić - że trzeba czasu i starań, by pojawiło się coś - ale to będzie być może coś innego niż on i ja znamy..
A na pewno będzie to coś innego niż to co miał z kochanką, prawda?


A jak mi jest z tym ciężko! Toteż staram się nie uzależniać mojego szczęścia od jego możności pokochania mnie na nowo. Stąd moja obecność w tym wątku.

Anonymous - 2013-11-21, 14:28

krawędź nadziei napisał/a:

"to było płytkie a to z Tobą jest głębokie"
"życia mi nie starczy by Ci zadoścuczynić"


miło i pozytywnie!

Anonymous - 2013-11-21, 14:32

no ba!
akurat na miły początek, nie?
na rozruch.

ale na całą trasę nie wystarczy kilka słów i gorący uścisk- chociaż człowiek tak by chciał!
nie ma tak łatwo

czyny nie słowa.
dobrze, że oboje to ustaliliśmy, i to nawet w trakcie tamtej gorącej powrotowej rozmowy
czyny nie słowa

Anonymous - 2013-11-21, 14:34

Krawędz nadziei, tak się właśnie zastanawiam nad nami ,kobietami.Zobacz Ty w swoim poprzednim poście wytłumaczyłaś, że wiesz co myśli twój mąż i co sprawia mu trudność. Ale czy na pewno to wiesz? Czy siedzisz w jego głowie? Ja też tak miałam i mam, że tłumaczę mojego męża ,jego postępowanie ,że na pewno on myśli tak i tak . A przecież tak naprawdę to byśmy się chyba bardzo zdziwiły ,gdybyśmy znały te myśli naszych mężów i w ogóle innych ludzi, bo mogą byc chyba diametralnie różne od tych naszych wyobrażeń i stąd się biorą te wszystkie konflikty, trudności i rozczarowania.
Anonymous - 2013-11-21, 14:37

masz rację bosonia
zgłębiam, może tłumaczę, zastanawiam się
a być może wszystko kulą w płot- i nigdy nie dowiem się jak jest naprawdę
ergo: nie powinnam tracić czasu.

(chociaż akurat z tą niemożnością odnalezienia miłości i czymże ona jest - to powiedział mi sam, i powtórzył to doradcy i psychologowi też. Chce ze mną być ale nie wie jak, nie umie.)

a wiesz, co jest ciekawe?
że ja zastanawiam się nad tym co siedzi w jego głowie (i Ty pewnie też to robiłaś)
natomiast raczej nasi mężowie nie zgłębiają zbytnio tego co się dzieje, czy też działo w nas.

przynajmniej ja się nie łudzę.
dostałam radę "nie mierz jego wrażliwości swoją wrażliwością"
rada dobra, jednakowoż jej realizacja jest trudna..


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group