Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - wyrzuty sumienia

Anonymous - 2013-11-20, 15:05

Moniczka napisał/a:
ale zapewniam Was że nie wszystkie małżeństwa da się uratować.


a my myślimy inaczej

http://www.youtube.com/watch?v=AQIUzRFnIuE

Pogody Ducha

Anonymous - 2013-11-20, 15:24

Mirakulum napisał/a:
a my myślimy inaczej


to dlaczego nie wszystkie są uratowane?
czy mamy czuć się winni, że nie zrobiliśmy wszystkiego?
i nie mówię o sobie, bo ja kobietą małej wiary jestem

Anonymous - 2013-11-20, 15:45

AJA napisał/a:
Mirakulum napisał/a:
a my myślimy inaczej


to dlaczego nie wszystkie są uratowane?
czy mamy czuć się winni, że nie zrobiliśmy wszystkiego?
i nie mówię o sobie, bo ja kobietą małej wiary jestem


Bo może uratowane to wyjątki potwierdzające regułę...

A może uratowane to te, w których w pewnym momencie obie strony chciały ratować, do których coś trafiło, przemówiło, był silny fundament wartości, więc odchodzący jednak źle się czuł z tym, co robił.

A dlatego większość nie uratowana, bo nie zmienisz przeszłości i nie zmienisz tego, jak czuje drugi człowiek i tego, jakim jest tak naprawdę.

Anonymous - 2013-11-20, 16:47

Filomena,

zdrowiejesz !!
:)

Anonymous - 2013-11-20, 18:12

Moniko, skoro mąż nadużywa alkoholu, to Ty koniecznie udaj się na terapię dla osób współuzależnionych. Objawy fizyczne o jakich piszesz, to ewidentny dowód na taki problem.
Nie musisz się obwiniać, o to że uciekłaś, pewnie sytuacja w domu była nie do zniesienia. Ale to wcale nie jest koniec Waszej historii, nadal masz możliwość ratowania swojego małżeństwa. Już pozwoliłaś mężowi upaść przez swoją chorobę, wiele stracić, to przybliża go do zrozumienia, że ma problem. Naprawdę, jest nie najgorzej! Teraz zbieraj świeżą wiedzę, staraj się zbliżać do Boga i powoli do przodu!

Jeśli mąż nie dąży do rozwodu, Ty tym bardziej nie musisz... Nie podejmuj żadnych ważnych decyzji, gdy jesteś w tak trudnym stanie emocjonalnym. A co do Twojego ultimatum postawionego mężowi - trudno się mówi, pozostaje być jeszcze raz niekonsekwentną :) Ileż to razy ja kazałam się mężowi wyprowadzać, ale w gruncie rzeczy tego nie chciałam i nie egzekwowałam... Co prawda traciłam na wiarygodności, ale w tej sytuacji, to chyba lepsza strata...

Moniko, to że mąż nie odbiera telefonu nie jest końcem świata. Nie załamuj się, zwróć się do Jezusa, zaufaj Mu, a wtedy i Twoje małżeństwo będzie uratowane!

AJA napisał/a:
Mirakulum napisał/a:
a my myślimy inaczej


to dlaczego nie wszystkie są uratowane?
czy mamy czuć się winni, że nie zrobiliśmy wszystkiego?
i nie mówię o sobie, bo ja kobietą małej wiary jestem
Podejrzewam, że przyczyną jest właśnie ten brak wiary i ufności...
Anonymous - 2013-11-20, 19:13

Lil napisał/a:

A co do Twojego ultimatum postawionego mężowi - trudno się mówi, pozostaje być jeszcze raz niekonsekwentną :) Ileż to razy ja kazałam się mężowi wyprowadzać, ale w gruncie rzeczy tego nie chciałam i nie egzekwowałam... Co prawda traciłam na wiarygodności, ale w tej sytuacji, to chyba lepsza strata...


W pewnych sytuacjach konsekwencja jest ważna.
Szczególnie w tej sytuacji.
Uleganie alkoholikom do niczego dobrego nie prowadzi.
Konsekwencja może nie tylko pozwolić autorce odżyć, wyrwać się tej matni, ale paradoksalnie może wstrząśnie mężem i jemu pomoże kiedyś wyrwać się z nałogu.
Niejedna kobieta już myślała żę swoją miłością i modlitwą do Boga zmieni męża alkoholika, czy przemocowca, efekt :
- zmarnowanie życie kobiety
- coraz niżej staczający się mąż alkoholik
- dzieci powielające wzorce z domu, wpadające też w alkoholizm, albo wiążące się
z alkoholikiem

Anonymous - 2013-11-20, 19:15

grzegorz_ napisał/a:
Filomena,

zdrowiejesz !!
:)


Ale jakim kosztem :-(

Anonymous - 2013-11-20, 19:25

Filomeno,

Jak człowiek ciężko chory, to chce wyzdrowieć i nie patrzy na koszty.
Bierze tabletki i nie czyta ulotek z tymi 100kami skutków ubocznych :)

Anonymous - 2013-11-20, 19:28

Przecież zdrowie jest bezcenne, nie ma co nad kosztami rozprawiać :-)
Anonymous - 2013-11-20, 19:59

W następnym tygodniu miałam już złożyć pozew rozwodowy. Ale jeszcze się wstrzymam....

Byłam u psychiatry, dała mi ta pani leki na sen, bo w nocy nie mogę spać.

Jestem dzieckiem bożym i Jemu powierzam całe swoje życie...

Anonymous - 2013-11-20, 20:08

Moniczka napisał/a:
W następnym tygodniu miałam już złożyć pozew rozwodowy. Ale jeszcze się wstrzymam....
Byłam u psychiatry, dała mi ta pani leki na sen, bo w nocy nie mogę spać.
Jestem dzieckiem bożym i Jemu powierzam całe swoje życie...


Bóg za człowieka działań nie podejmie....niestety

Anonymous - 2013-11-20, 20:21

Tak masz rację Bóg za nikogo decyzji nie podejmie.
Ale kiedyś mi ksiądz na pielgrzymce powiedział, że każda decyzja musi być omodlona.

Anonymous - 2013-11-20, 20:24

Dobrze, że tylko to Ci powiedział:)
Anonymous - 2013-11-20, 20:54

Zgadzam się z tym księdzem, każda ważna decyzja powinna być poprzedzona modlitwą, rozeznaniem woli Bożej. Tylko wtedy mamy pewność, że ostatecznie dobrze taka decyzja się dla nas skończy.

grzegorz_ napisał/a:
W pewnych sytuacjach konsekwencja jest ważna.
Szczególnie w tej sytuacji.
Uleganie alkoholikom do niczego dobrego nie prowadzi.

Grzegorz, ja mam tego świadomość, ale kiedy w nerwach krzyczałam, że mąż ma się wyprowadzić, a tak naprawdę wcale nie byłam tego pewna, wiedziałam, że to nie jest dobre rozwiązanie, to po ochłonięciu nie dążyłam do tego, by dostosował się do tych słów. Sądzę, że bardziej bym nam zaszkodziła konsekwencją w tym momencie niż pomogła. Wiem, że przez takie zachowania mąż mógł nie traktować poważnie moich słów i absolutnie nie polecam :) ale skoro się stało, to trzeba myśleć co dalej.
Uważam, że ultimatum jakie postawiła Monika mężowi też nie było przemyślane. Tzn. dobrze, że oczekuje ratowania, leczenia męża, ale akurat po drugiej stronie nie powinien stać rozwód, tylko np. czasowe rozstanie się, tak jak to ma miejsce teraz. To też jest konsekwencja i może przynieść całkiem dobre skutki.

Nie spiesz się z rozwodem Moniko, naprawdę póki co możesz jeszcze wieeeeele zrobić.


Filomenko, myślę, że już jakoś tak mamy, że jak jest za tanio, to nie doceniamy... Śmiem twierdzić, że większość z nas, gdyby mniej straciła, to nawet nie chciałoby się jej czegokolwiek uczyć, zmieniać, wkładać tyle wysiłku... Uważam, że Bóg doskonale wie, co nam Go przysłania i ile trzeba "uprzątnąć", by wreszcie patrzeć na Niego. Zazdrosny jest po prostu :) Ale jak już go ustawimy w centrum, to powoli pooddaje nam resztę, z tym, że już wszystko będzie miało swoje właściwe miejsce :)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group