Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Nadzieja umiera ostatnia...

Anonymous - 2013-12-12, 13:49

dziękuję KN .

Może znacie dobrego psychologa od tych naszych kryzysów z Poznania

Anonymous - 2013-12-12, 14:06

Ja tylko dopowiem. Może za dużo słucham tych rekolekcji Wilki Dwa ;-) ale wchodzą mi do głowy.

I widzę sens w tym, żeby patrzeć na człowieka nie na takiego jaki jest dzisiaj, ale na takiego jakim może być.
Ciągle mi się to udaje, chociaż jest to trudne.... i łatwo to zgubić.

Anonymous - 2013-12-12, 17:26

Nie umiem pojąc dziewczyny czemu mężczyźni tak toną w kłamstwie. ja nie mam dowodów na zdradę. mało tego wszyscy twierdzą, że mąz mnie nie zdradza, nawet ta koleżanka, o którą się kłócimy. Ale czemu mąz mnie okłamuje w zwykłych rzeczach? Czemu ja nie dostałam nic na mikołaja, dostała jego siostra i on kupował prezent dla tej kolezanki. Siostra go o to prosiła bo była na pogrzebie i nie mogła sama. Wersja prawdziwa. Sprawdziłam. Czemu zapomniał o mnie, okłamał... Twierdził, ze z lęku jak zareaguję.... A to byłoby trudne kupic prezent zonie i niech kupuje innym? A nie kupic innym, a zapomniec o zonie. Co to znaczy?
Ciagle się kłócimy, nie czuję żadnego wsparcia, żadnego zaangażowania. Już myslę o separacji, bo mam dośc. Mąz zamyka się jak w skorupie, nie można do niego dotrzec. jest głuchy na moje potrzeby....
jestem zmęczona. Ile mozna zmieniac siebie?

Anonymous - 2013-12-12, 18:09

MonikaMaria3 napisał/a:

Ile mozna zmieniac siebie?


A może hasło: zmieniać siebie nie ma sensu?
Jeśli czujemy, że coś z nami jest nie tak, zmienianie ma sens, bo
poczujemy się lepiej, ale zmienianie.....bo tak na forum radzą?

Anonymous - 2013-12-12, 18:44

grzegorz_ napisał/a:
Jeśli czujemy, że coś z nami jest nie tak, zmienianie ma sens,

tego akurat jestem pewna, że ma swoje wady i łatwiej mi będzie nie podchodzic tak emocjonalnie do życia, dlatego chcę byc inna. Bo jestem trzpiotowata, w gniewie rzucam talerzami, a jak kocham to wióry lecą. Ale tak długo nie ma sensu ciągnąc taki charakter. Chciałabym byc spokojna, opanowana, elegancka.... Dlatego chcę się zmienic. I chcę przestac się czepiac.... Ale to nie takie proste.... :-( Emocje mną rządzą, a to mnie spala.

Anonymous - 2013-12-12, 18:54

MonikaMaria3 napisał/a:
Chciałabym byc spokojna, opanowana, elegancka.... Dlatego chcę się zmienic. I chcę przestac się czepiac.... Ale to nie takie proste.... Emocje mną rządzą, a to mnie spala.

Czuje sie bardzo podbnie. Caly czas szukam odpowiedzi na pytanie jak to zmienic z marnym skutkiem. Po prostu nie wiem.

Anonymous - 2013-12-12, 19:04

Jak ktoś ma naturę wilka to trudno aby stał się owieczką
odwrotnie podobnie.
Oczywiście można się doskonalić, ale są pewne granice.
Jeśli te granice przekraczamy to jesteśmy jak ten wilk w klatce w zoo...
żyje, jest spokojny, ale co to za życie, prawda ?
Wystarczy sięgnać po pierwszą lepsza psychologiczna książke....
natury nie zmienimy, nie moze być tak, że wszyscy na swiecie będą powolni, spokojni, panowani i w ogóle tacy idealni..

Anonymous - 2013-12-12, 20:21

grzegorz_ napisał/a:
Jak ktoś ma naturę wilka to trudno aby stał się owieczką

Nie wydaje mi się, że chodzi tu o naturę wilka a w zasadzie o panowanie nad emocjami w momentach kryzysu. Na codzień jestem spokojną i opanowaną osobą, ale prowokowana negatywnymi słowami osób bliskich zatracam swój spokój. Emocje biorą górę. I o to mi chodzi, że chciałabym się bardzo nauczyć na obelgi odpowiadać inteligentnie, kulturalnie i elegancko. Jako, że sytuacje się notorycznie powtarzają, formułki w zasadzie mam ułożone, ale niestety postawiona pod ścianą wszystko bierze w łeb.

Anonymous - 2013-12-12, 20:30

Oczywiście, że trzeba się doskonalić, trzeba panowąć nad emocjami, ale tez trzeba mieć świadomość, że nie ma jednego wzorca dobrego człowieka.
Są związki w których jest masę emocji, czasem kłótni, ale które się bardzo kochają,
z drugiej strony są związki spokojne, bez emocji , "ę ą", pełna kultura , w których miłosci nie ma ani troszkę

Anonymous - 2013-12-12, 20:37

Przychylam się do opinii Grzegorza, powiem więcej - a kto powiedział, ze z nami jest coś nie tak i czemu to my mamy się zmieniac, zeby pokazać krzywdzicielowi, że miał rację, że to wszystko to nasza wina?

Piszesz o wadach - a kto ich nie ma, a kto tak świetnie radzi sobie z emocjami, a kto nie wybucha i co jest nie tak jak trzeba z twoim charakterem. Emocje - masz je mocno pokrzywione bo dźwigasz coś co jest ponad ludzkie siły, próbujesz zrobić coś ponad lludzkie możliwości. Te wszystkie mądre psychologiczne książki - zrób tak i tak, a zmienisz swoje nawyki, staniesz się taka i taka. Człowiek to nie maszyna i niby dlaczego będąc taką jaką jesteś nie zasługujesz na miłość i szacunek?
Każdy z nas ma potrzeby - nie zaspokajane wybuchają w postaci niepotrzebnych emocji, odbijają się na zdrowi. Ty próbujesz siebie wytresować, niech mi ubliżają, a ja naucze się inteligentnie odpowiadać, a który człowiek na agresję odpowie spokojem? Może lepiej pokazać granicę, odwrócić się i pogodzić z faktem, że u tych konkretnie osób szacunku nie znajdziesz, ale nie ma sensu udawać, że jest ok, bo to jak dawanie przyzwolenia na poniżanie.
Ty siebie nie zmieniaj, tylko spróbuj siebie poznać, poczuć. Tak bynajmniej ja uważam.

Anonymous - 2013-12-13, 13:37

I tu się akurat z Tobą Mallgos zgadzam .
Anonymous - 2013-12-13, 13:53

tak na dzisiaj...jak stać obok i patrzeć jak osoba, którą kochasz stacza się na dno???serce mi pęka...a co chwilę słyszę, że w piątek inna laska na imprezie...w sobotę inna..."szczęście" mojego Męża trwa... a Ja mogę się tylko modlić....
Anonymous - 2013-12-13, 16:59

asienqa napisał/a:
"szczęście" mojego Męża trwa... a Ja mogę się tylko modlić....

Wiesz mnie też kusiło takie szczęście. Ale to jest głupota, nie szczęscie, tombak, nie złoto.

Anonymous - 2013-12-13, 18:12

A mi się wydaje, że człowiek dorosły w mniejszym bądź większym stopniu kieruje się rozsądkiem, umiarem. Takie imporezowanie kojarzy mi się z utratą równowagi, zagubieniem, złudzeniem szczęścia. Myslę tez, że taki tryb życia jest wyniszczający, męczący i prędzej czy później da jakieś efekty.
Na pewno przykro jest patrzeć na to i nie widzieć końca tej drogi. Może to też jest tak, że ciężko jest ci odwrócić uwagę od męża. A uwierz mi świat się kręci, dużo się dzieje. Ja dopiero wchodzę powolutku w ten etap kiedy dostrzegam jak wiele wokół mnie się zmieniło w czasie, w którym tak zastygłam skupiona na moim małżeństwie, że mi życie ucieka, że wkółko myślę i analizuję, zaniedbuję swoje zadania a potem jak dzieje się coś złego to czuję się skrzywdzona. Ja to jeszcze tych swoich emocji tak do końca nie ogarniam, ale częściej jestem ogarnięta niż nieogarnięta a to już jak dla mnie duży plus. Tylko jeszcze wracają te momenty buntu, żalu, wtedy jest ogromny ból.
Nie wiem może należy modlić się o łaskę zaakceptowania tego stanu, który jest?

Pracować nad sobą na pewno warto, nie dla innych, nie dla korzyści, ale dla siebie, by dojrzewać i lepiej radzić sobie z codziennością. I nie ma co zbyt mocno wybiegać w przyszłość.
Taki przykry wątek napiszę - 1,5 roku temu rozmawiałam z pewnym chłopakiem w moim wieku, mówił o tym, że mieszka za granicą, że dość mocno w zyciu balował, żył lekkomyślnie i teraz gdy ma 32 lata zastanawia się czy nie przegrał swojego życia, że chyba czas na rodzinę, stateczną pracę itp. Ten chłopak kiedyś mieszkał ze mna na jednym osiedlu i pamiętam dobrze jego rozrywkowe poczynania. Próbowałam mu wytłumaczyć, że nie wiadomo co będzie i jeśli nie jest zadowolony ze swojego życia to w każdym momencie może spróbować je zmienić i kto wie może uda się jemu zbudować rodzinę i odnaleźć szczęście. On podchodził do moich słów dość sceptycznie mówił, ze juz za późno, że przeraża go wizja zycia w pojedynkę itd. Wczoraj zadzwoniła do mnie siostra i powiedziała, ze w poniedziałek odbył się jego pogrzeb, nie pytałam już co się stało. Pomyślałam tylko, że kiedy rozmawialiśmy ze sobą 1,5 roku temu nie sądziłam, ze wkrótce jego już nie będzie. To dało mi do myślenia, że ból bólem, ale mnie tez jutro może już nie być, nie wiem jaką drogę mi wyznaczono, więc chyba czas zakasać rękawy, odpędzać zle myśli i wspomnienia. Dbać o to co jest tu i teraz, bo jutro może nas już nie być.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group