Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Nadzieja umiera ostatnia...

Anonymous - 2013-11-19, 09:36
Temat postu: Nadzieja umiera ostatnia...
Witam...

Zaczęłam czytać wpisy na forum jakiś miesiąc temu...w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, czy jest jeszcze sens walczyć o mojego męża....

Pobraliśmy się 8 lat temu...mąż jest dość "trudnym" człowiekiem- bardzo zamkniętym w sobie...nie potrafi rozmawiać o problemach, woli zamiatać je pod dywan...

4 lata temu przeszliśmy poważny kryzys...mąż stał się zupełnie obojętny, nieczuły, wycofał się zupełnie...trwało to kilka miesięcy...próbowałam rozmawiać, ratować sytuację, jakoś do niego dotrzeć, ale On zamknął się w swoim świecie, do którego mnie nie dopuszczał...
W moim życiu pojawił się ktoś inny, kto bardzo mnie zafascynował, kto wydawało się chciał mi dać wszystko, czego wtedy mi brakowało...Zdradziłam mojego męża emocjonalnie. fizycznie nie doszło między nami do żadnych kontaktów. Były tylko rozmowy, spotkania...

To pozornie dodało mi "sił" do tego, żeby coś zmienić...Odeszłam, złożyłam pozew o rozwód...Bardzo wtedy zraniłam mojego męża...Przez ten czas, kiedy byliśmy osobno On próbował mnie zniszczyć na wszelkie możliwe sposoby...mówił bardzo wiele słów, które bolały tak, że pękało mi serce...jak wyznaczono nam termin rozprawy rozwodowej mój mąż pierwszy raz od wielu miesięcy zadzwonił do mnie i zapytał, czy naprawdę to wszystko się kończy....Zaczęliśmy w końcu rozmawiać...we łzach spędziliśmy wiele nocy...po 3 miesiącach zawiesiliśmy sprawę rozwodową i ponownie zamieszkaliśmy razem...I się zaczęło:) trzy najpiękniejsze lata naszego małżeństwa...uwierzyłam w końcu, że mu zależy, że zmienił się w innego człowieka, że w końcu dojrzał...cały zeszły rok spędziliśmy w klinice leczenia niepłodności, bo od 2,5 roku nie mogę zajść w ciążę...Pierwszy raz poczułam, że on jest naprawdę ze mną...poczułam się bezpieczna...

No i szok...mój mąż nie wrócił z imprezy urodzinowej kolegi...szukałam go po szpitalach, na izbie...wrócił wieczorem następnego dnia oznajmiając mi, że w nim się to wypaliło...i mam sobie ułożyć życie z kim innym....

Zaczął się koszmar...próbowałam dowiedzieć się co się stało, rozmawiać, jakoś to wyjaśnić ale on tylko wrzeszczał, że mam mu dać spokój...w tygodniu pracował jak zawsze, wracał do domu a weekendy zaczął znikać...od imprezy do imprezy, jakieś nowe towarzystwo, alkohol, narkotyki...

Tak trwam od 1 września prosząć, żeby się wyprowadził... On mówi, że nie przestał mnie kochać ale teraz potrzebuje czego innego, że jak się wyprowadzi i zostanie sam, to będzie mógł to sobie przemyśleć...
Poprzedni weekend trochę zweryfikował to wszystko...znalazłam biling połączeń telefonicznych i okazało się że od dnia naszego"rozstania" wysłał prawie 1000 smsów do pewnej "pani". Twierdził, że to tylko znajoma...w końcu przyznał się, że zostawił mnie, bo się z nią przespał...
Ta znajomość dalej trwa, nie chce ze mną rozmawiać....

A ja oszukana, zdradzona, upokorzona zastanawiam się kim był ten człowiek, z którym spędziłam ostatnie 3 cudowne lata....
Mąż wykrzyczał mi w złości, że wrócił do mnie, żeby się zemścić za to, co mu wtedy zrobiłam...
Z kim ja żyłam???kogo kocham???

Wiem, że byłabym w stanie wybaczyć mu to, co zrobił...ale on tego nie chce...

Pomóżcie!!! dodajcie sił!!!pokażcie sens!!!czy warto walczyć???pozostać żoną???

Odmawiam Nowennę Pompejańską, wróciłam do Pana Boga...i wierzę, że to wszystko ma jakiś sens...

Wesprzyjcie modlitwą...bo ja wierzę, że mój Mąż jest dobrym człowiekiem...
Nauczcie jak pozwolić mu odejść...

Anonymous - 2013-11-19, 10:07

dopóki kochasz warto, zawsze warto :)
ciesze sie ze sie modlisz to naprawde działa i przyosi ukojenie i spokój...
daj sobei czas, zajmij sie soba, swoja psychiką... zreszta czytajac forum napewno natknęłas sie na te same rady ponieważ one si epowtarzaja prawie przy każdej historii..
dac czas czasowi... zadbac os iebie, rozwijac sie.. pozwolić płynąc łzom..
i chyba nie tyle musisz pozwolic mezowi odejsc co zaakceptowac to ze w tej chwili sytuacja wygląda tak jak wygląda.. wtedy przestaniesz sie tak szarpać sama ze osba i ze światem...
mi przynajmniej to bardzo pomogło
zaczełam robic duzo rzeczy dla siebie, chdozic na siłownie, wychdozic ze znajomymi, rysować, modlić sie, skoczyłam nawet ze psadochronem... chodze na terapie.. to wsyztsko razem przynosi powoli efekty, moj kryzys trwa od lutego i tak naparwde to od 2-3 miesiecy jest coraz lepiej, nawet cąłkiem fajnie:)
wsyztsko jest możliwe:)

Anonymous - 2013-11-19, 10:12

dziękuję:)

Cieszę, się że tu jestem:)

Anonymous - 2013-11-19, 10:19

asienqa napisał/a:
No i szok...mój mąż nie wrócił z imprezy urodzinowej kolegi...szukałam go po szpitalach, na izbie...wrócił wieczorem następnego dnia oznajmiając mi, że w nim się to wypaliło...i mam sobie ułożyć życie z kim innym....

powiedział tak, bo zdradził Cię na imprezie
asienqa napisał/a:
Twierdził, że to tylko znajoma...w końcu przyznał się, że zostawił mnie, bo się z nią przespał...
Ta znajomość dalej trwa, nie chce ze mną rozmawiać....


potwierdził to za chwilę
nie chce rozmawiać, bo jest w grzechu cudzołóstwa

asienqa napisał/a:
Mąż wykrzyczał mi w złości, że wrócił do mnie, żeby się zemścić za to, co mu wtedy zrobiłam...
Z kim ja żyłam???kogo kocham???


musi coś powiedzieć
nie wierzysz chyba w te słowa?
mówi tak, żeby się usprawiedliwić

asienqa napisał/a:
Wiem, że byłabym w stanie wybaczyć mu to, co zrobił...ale on tego nie chce...


on nie chce, bo jest po grzechu cudzołóstwa
cudzołóstwo jest czymś przykazanym od Boga > "nie cudzolóż",
niszczy na swej drodze większość rodzin
jest narzędziem szatana do rozbijania rodzin - walczyć chcesz z szatanem bez Boga? Zastanów się nad tym:

asienqa napisał/a:
pokażcie sens

jesli jesteś żoną sakramentalną polecam ten sens: http://sychar.org/przysiega/

Anonymous - 2013-11-19, 15:47

Asienqa wspolczuje kolejnego kryzysu. Juz raz udalo wam sie pokonac trudne chwile, moze i tym razem sie uda!
Pomodle sie w Twojej intencji!

Anonymous - 2013-11-19, 20:41

Pomodlę się w twojej intencji,o spokój w twojej duszy. Wiem jak boli serce, gdy mąż rani każdym słowem.
Anonymous - 2013-11-19, 20:57

Wróciłam dzisiaj do domu po długim spacerze i rózańcu...i ze spokojem próbuję patrzeć jak się pakuje...w sobotę sie wyprowadza...wszystko co mogę zrobić to wierzyć w to, ze Bóg nad tym czuwa...

[ Dodano: 2013-11-25, 16:49 ]
Mój mąż wyprowadził się w sobotę... Wczoraj był po resztę rzeczy... Powiedział ze teraz musi pobyć sam a później zastanowi sie co dalej... Tak bardzo się boję.... Nie utrzymuje ze mną kontaktu... Ale jest tamta, druga... Boję się, że przegrałam... ze o mnie zapomni... Że nie będzie chciał o nas walczyć skoro jest dużo łatwiejsza opcja na horyzoncie... Modlę się... Ale są czasem takie dni jak dzisiaj... Ze nie mam siły wstać... Co dalej??? Myślę ze jestem słaba... Że on ma świadomość tego, ze czego by nie zrobił to i tak może wrócić.. Manipuluje mną dając mi nadzieję...

Anonymous - 2013-11-25, 22:07

Widzisz, do mnie nie wrócił z poligonu. Wybrał kochankę. Kiedy pierwszy raz nie wrócił z wyjazdu służbowego, myślałam że świat mi runął. Po tygodniu wrócił, ale chyba tylko po to aby po 2 miesiącach odejść. Też łudził, że nie jest pewny, że mu zależy, ale niestety. Kochanka wygrała. Ja zostałam z dziećmi, z którymi nie utrzymuje kontaktu i chorobą. 2 grudnia mam wizytę u lekarza i nadal nie wiem, czy zdecyduję się na zabieg. Mam dość walki.
Anonymous - 2013-11-26, 09:35

Anka-Hanka - ja kto nie wiesz czy zdecydujesz sie na zabieg???

Moja mama rowniez choruje na raka - amputacja piersi w sierpniu 2011, potem chemia i radioterapia. Pieknie walczyla i walczy nadal. Ciagle cos ze zdrowiem teraz ma ogolnie. W sierpniu odma plucna - pluco przestalo pracowac, stres, nerwy, szpital. TEraz choroba ktora nazywa sie 'roza'. W weekend 40topsni goraczki, reka cala opuchla, czewona jak ogien - ponoc zdarza sie przy zaburzeniach po amputacji piersi i wezlow chlonnnych ale tak naprawde nie wiadomo czy to cos jeszcze nie z zylami i krzepliwoscia krwi. Dzisiaj znowu badania, stres.

Nie wiem dokladnie jaki jest orzebieg Twojej choroby, ale jako corka mamy chorej na raka, powiem Ci jedno - nic nie jest dla mnie wazniejsze niz zdrowie i zycie mojej mamy!! Tak po ludzku - NIC. i pisalam o tym juz wielokrotnie nawet tu na forum, u siebie w watku.

Ty masz dzieci - musisz chciec dla nich zyc!! CZy gdybys byla z mezem teraz i wszystko byloby dobrze miedzy Wami, zy tez nie chcialabys walczyc i zyc? Na pewno by tak nie bylo!!! Wiec co? Przez meza, tracisz checi i sily do zycia??! Tak nie moze byc.

Glowa do gory, musisz miec zabieg - to musisz, jak nie ma wyjscia. Co to za zabieg dokladnie? Odnowilo sie cos?

Anonymous - 2013-11-26, 09:58

Justynko Twoja mama bardzo dużo choruje, a czy wzmacnia jakoś ogólnie swój organizm? Słyszałaś o ziele vilcacora? Albo chociaż o piciu soku z kapusty kiszonej?
Anonymous - 2013-11-26, 10:10

Lil - dziekuje. Tak, choruje ostatnio bardzo duzo i to dosc powazne sprawy co chwila.

Zanim zachorowala na raka, nie bylo jej NIC, przynajmniej teoretycznie. Byla zdrowa kobieta, dobrze funkcjonujaca i pracujaca.

Cala chemie i radioterapie tez zniosla niewiarygodnie dobrze.

Ale od tamtego czasu, poza stresem zwiazanym z rakiem, kontrolami itd, ciagle cos innego wychodzi. Nie wiem czy to po tej chemii czy ogolnie, ale wlasnie ciagle cos. A ja umieram ze strachu o nia. To jedyne czym sie w sumie martwie w zyciu tak naprawde. Wszystko inne, nawet jesli nie jest super, wiem ze sie pouklada jakos i jakos bedzie. Nawet rozpad malzenstwa....

Powiem szczerze ze jak mama zachorowala to duzo czytalysmy i ogolnie robilysmy w kwestii zdrowego odzywiania, robila i pila duzo dziwnych sokow itd. Teraz w sumie, nadal jakos tam dba o to, co je, ale jakos nic konkretnego w sumie chyba nie robi.

Nie slyszalam o tym ziele vilcacora, soku z kiszonej kapusty tez nie pije....

Anonymous - 2013-11-26, 10:54

To może poczytaj o tym, środki naturalne, warto korzystać...
I oczywiście zdrowie mamy też polecaj Bogu, z zaufaniem Mu oddawaj, byś nie musiała tak drżeć... Jeśli mama nie uczestniczy w mszach z modlitwą o uzdrowienie, to zachęć ją. W Polsce ma duże możliwości. Zdrowie fizyczne to też sfera przez którą Pan objawia swą cudowną moc :)

Anonymous - 2013-11-26, 11:50

Mama jest osoba bardzo religijna, wierzaca i do tego PRAKTYKUJACA.

Chodzi na MSze regularnie i ogolnie czesto 'daje' na Msze w intencji czyjegos zdrowia itd.

Wiele sie tutaj czyta o tych Mszach o uzdrowienie, ale ja nie wiem do konca o co w tym tak naprawde chodzi, jak to wylgada i ewentualnie jak z takiej Mszy skorzystac. Jakby ktos mogl albo wyjasnic albo podeslac jakiegos linka, bylabym wdzieczna.

Anonymous - 2013-11-26, 12:10

http://www.se.neteasy.pl/...w-o-uzdrowienie
tu sa msze prowadzone przez egzorcystów, a tak to w wielu kościołach są msze o uzdrowienie i uwolnienie i trzeba poszukac, nei wiem skąd jesteś ale np w wawie jest ich sporo..
ja byłam do tej pory na 3 takich mszach, po mszy są modlitwy o uzdrowienie całośc trwa jakies 2-3 godziny
idziesz normalnie na msze, a potem te modlitwy... to piekne przeżycie dla mnie za każdym raze cudowne, teraz ide 2 grudnia, a potem 28..
Bardzo polecam.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group