Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - temat kwiatuszka

Anonymous - 2013-11-15, 09:09

Witam, chcialabym przedstawic swoja historie. Prosze o wsparcie,modlitwe. Przepraszam za brak polskich znakow.
Poznalam sie z Pawlem 2,5 roku temu. Zakochalismy sie w sobie zamieszkalismy razem. Mimo sprzeczek bardzo dobrze nam sie ukladalo. W 2012 roku po wspolnej decyzji maz podjal prace w Krakowie, na poczatku nocowal w hotelu a na weeekendy przyjezdzal do naszego domu. Oswiadczyl mi sie, i po kilu miesiacach postanowilismy wziac kredyt i slub koscielny. Melismy takze wyznaczona date slubu koscielnego na czerwiec 2013 roku. Do kredytu nie doszlo ale wzielismy slub cywilny. Potem podjelismy wspolnie decyzje, ze wynajmiemy mieszkanie od lutego 2013 w Krakowie i razem sie przeprowadzimy. Ja mialam zajac sie nauka do egzaminu. Wycofalam sie jednak z tej decyzji i zostalam w swoim mieszkaniu. W tygodniu bylismy oddzialnie, ale maz nadal przyjezdzal na weeknedy do mnie. Przynam, ze cos sie w nim zmienilo,zafascynowal sie mieszkaniem samemu i ludzmi w pracy. Ciezko to znioslam, podjelam decyzje o odwolaniu slubu koscielnego. Po egzaminie probowalam byc u niego ale zle znosilam oblany egzamin i cala frustracje wyladowywalam na nim. W maju okazalo sie ze musze byc u rodzicow z uwagi na operacje mamy i opieke nad nia. Sama jednak na poczatku czerwca doznala urazu,przeszlam dwie operacje i bylam 4 miesiace u rodzicow. Nie dawalam rady, bardzo brakowalo mi meza , a on byl w kazdy weekend, byl przy mnie zawsze na tyle na ile mogl. Ja jednak bylam zapatrzona w siebie i ciagla frustracja powodowala ze wielokrotnie mowilam mu ze nie dam rady byc na odleglosc, ze lepiej byloby sie rozstac. We wrzesniu pojechalismy na wakacje ale caly bol i brak mozliwosci zmiany naszej sytuacji ciagle mnie frustrowal. Po alkoholu blagalam go zeby sie ze mna rozwiodl, emocje osiagnely zenitu i "wyskoczylam do niego z lapami". Od tamtej pory maz zaczal wycofywac sie, jego kontakt ze mna byl coraz slabszy,przestal dzwonic. W pazdzierniku oswiadczyl, iz nie wie co do mnie czuje. Pojechalam do niego, chcialam zostac, rozmawialismy, ale on mi wprost powiedzial ze mnie nie kocha i nie wie co dalej chce robic. Wielokrotnie od tamtego momentu pisalismy ze soba, podjelismy probe ratunku nasze malzenstwa, ale mimo terminu 2 mcy on po trzech dniach oswiadczyl, ze jedynym slusznym dla niego wyjsciem jest rozwod. Powiedzial,ze nic w nim sie nie zmiani ani teraz ani za tydzien ani nigdy. Wygaslo do mnie wszytsko co nosil w sercu.Poddalam sie, powiedzialam ze jesli tego chce to dam mu rozwod i ze zrobilam co moglam. Prosil abysmy byli w kontakcie, takim bardziej kolezenskim, ale ja nie jestem w stanie. Wszytskie doswiadczenia pokazaly mi swoje bledy. Moje frustracje, zlosc, histeria i przekladanie tego wszytskiego na meza doprowadzily do decyzji meza. Kochal mnie bardzo, az zabilam ta milosc. Wielokrotne pretensje z mojej strony, oczekiwania ktorych niemogl spelnic, placz i histeria spowodowaly ze teraz chce odejsc. Maz zawsze dochodzil do momentu, w ktorym chcial odejsc w poprzednich zwiazkach. Nie walczyl, nie mowil wprost o swoich uczuciach. Ja przegapilam moment, kiedy wycofywal sie, myslalam ze jest on w stanie zniesc wszystko. Wiedzialam ze nie umie mowic o swoich uczuciach , a wystarczylo zapytac , ale ja byla zbyt skupiona na sobie i swoich krzywdach. Teraz wiem ,ze tylko z nim chce byc i ze bardzo go kocham.
To wszystko spowodowalo tez, ze zwrocilam sie znowu do Boga, po dwoch latach zaczelam chodzic do kosciola, duzo sie modle.
Nadal mam nadzieje, ze maz zmieni zdanie, ze uratujemy swoje malzenstwo i modle sie o to. Modle sie o nasze uzdrowienie. Modlitwa przynosi mi nadzieje. Podejmujac decyzje o odwolaniu slubu koscielnego zachowalam sie egoistycznie, bylam skupiona wylacznie na sobie i nie zwracalam uwagi na to, jak bardzo maz i jego rodzina oraz moja to przezywa.
Maz teraz twierdzi,ze dla niego malzenstwo jest tylko na papierze, ze nie ma czego ratowac, a uczucia jego do mnie zgasly. Kazda moja probe ratowania, mimo iz mu mowilam, ze wynika ona z milosci do niego, traktuje jako narzucanie mojej woli. Wiec po rozmowie, w ktorej uznal ze chce rozwodu i ze to jest jedyna sluszna decyzja wrocilam do siebie. Prosil o kontakt, ale ja nie jestem w stanie miec z nim kontaktu kolezenskiego, nie odzywam sie na razie.
Bardzo go kocham i tylko z nim chce byc. Ale zdaje sobie sprawe, ze zabilam w nim milosc do mnie, zranilam go. Moze powinnam zaakceptowac jego decyzje o rozwodzie i dac mu odejsc. Mimo to ciagle mam nadzieje i modle sie. Zaczelam chodzic takze do psychologa, gdyz w moim zyciu bylo wiele wydarzen, z ktorymi sobie nie poradzilam i chce w koncu wziac sie za siebie. Kazdego dnia modle sie coraz wiecej,aby Bog uratowal moje malzenstwo, wierze ze on nie chce dla nas rozwodu a wszystkie doswiadczenia sa po cos, to jest boski plan, w ktorym ja pokladam nadzieje a maz go nie widzi. Wiem, ze wina zawsze lezy po srodku, ale tym razem moj udzial jest znacznie wiekszy. Prosze Boga o wybaczenie i zawierzam mu swoje malzenstwo.


Ania

Anonymous - 2013-11-15, 10:45

Kwiatuszek1982 napisał/a:
Kazdego dnia modle sie coraz wiecej,aby Bog uratowal moje malzenstwo, wierze ze on nie chce dla nas rozwodu a wszystkie doswiadczenia sa po cos, to jest boski plan, w ktorym ja pokladam nadzieje a maz go nie widzi.


Czy Pan Bóg ratuje małżeństwa cywilne, skoro jego Syn Jezus Chrystus przywrócił sens wynosząc małżeństwa do "rangi" SAKRAMENTU.
Nie wiem, czy można prosić Boga o to, abyście byli razem. Czy wiesz jakie jest to forum i jakie małżeństwa ma na celu ratować?

Kwiatuszek1982 napisał/a:
. Wiem, ze wina zawsze lezy po srodku, ale tym razem moj udzial jest znacznie wiekszy. Prosze Boga o wybaczenie i zawierzam mu swoje malzenstwo.


Czy temat czystości jest Ci obcy? Może Bóg upomina się o Ciebie, o Twoją czystość serca?
Czemu widzisz winę, że zawaliłaś malżeństwo, a nie widzisz, że może, a raczej na pewno w oczach Pana Boga małżeństwem nie jesteście - tym bardziej, że jeśli to tylko ślub cywilny, to może Pan Bóg daje Ci szansę na odzyskanie przez Ciebie - Jego samego w Twoim życiu.

Cierpisz tak samo - po ludzku tak samo, jak w przypadku małżeństwa sakramentalnego - to oczywiste, ale myślę, że ważniejszy jest Twój powrót do Boga poprzez spowiedź! Na Twoim miejscu poszukałabym spowiednika i odzyskała spojrzenie na Waszą relację w wierze katolickiej.

Co Ty na to? (chodzi o spowiednika) :-)

Anonymous - 2013-11-15, 11:04

Kwiatuszek,

Cierpisz, ale pomyśl, że jesteś w sytuacji o której większość
ludzi w kryzysie może sobie pomarzyć...czyli brak ślubu kościelnego i młody wiek

Anonymous - 2013-11-15, 11:08

Witam,
A moze planem Boga jest przygotowanie mnie i mojego meza do zawarcia sakramnetu? Czy to ze mamy jedynie slub cywilny to nas wyklucza? Mysle ze wola Boga nie jest aby stal sie rozwod, mysle i mam nadzieje ze on ma dla nas plan i plan dla naszego obecnie nie swietego malzenstwa.

Ten czas traktuje jako czas dla Boga,modlac sie o przebaczenie krzywd jakie wyrzadzilam blizniemu a tym samym jemu,o spokoj mego serca i oddaje siebie jemu i nasze malzenstwo. Chcialabym, aby moje malzenstwo zostalo naznaczone sakramentem w wierze katolickiej,ale moze wtedy nie byl to odpowiedni czas, a teraz Bog nas do tego przygotowuje.

Ten czas to czas poznawania Boga i zawierzenia mu. Niech sie tanie jego wola.

O spowiedzi myslalam, jestem po rozmowach ze spowiednikiem. ;)

[ Dodano: 2013-11-15, 11:12 ]
Grzesiu
Cierpialam wylalam setki lez, niejedne przede mna
Ale odkad zaczelam sie modlic o uzdrowienie moje malzenstwa o spokoj w mym sercu i odkad zawierzylam wszystko Bogu i dalam wiare w jego naprawczy plan kazdego dnia jestem bardziej spokojna i mam wieksza jeszcze sile i nadzieje.
Im bardziej dopadaja mniew atpliwosci tym bardziej i wiecej modle sie

Anonymous - 2013-11-15, 11:32

Kwiatuszek1982 napisał/a:
moze planem Boga jest przygotowanie mnie i mojego meza do zawarcia sakramnetu? Czy to ze mamy jedynie slub cywilny to nas wyklucza? Mysle ze wola Boga nie jest aby stal sie rozwod, mysle i mam nadzieje ze on ma dla nas plan i plan dla naszego obecnie nie swietego malzenstwa.



Może to, może tamto...

Kto Cię wyklucza?

Posłuchaj https://archive.org/details/KtoPowinienRzadzicWMalzenstwie


"Mysle ze wola Boga nie jest aby stal sie rozwod"

możliwe, że tak, czemu uważasz, że nie?

Przeczytaj też http://www.kryzys.org/vie...3f34409fce66c08

fragment
Jeśli ktoś dopuścił się zdrady, to jedyną zgodną z Ewangelią reakcją na własny grzech jest odejście od kochanki czy kochanka i powrót do małżonka z jeszcze większą miłością niż przed początkiem kryzysu. Także wtedy, gdy powrót miałby wiązać się z rozwodem cywilnym cudzołożnego związku.


Ksiądz nazywa cudzołozny związek - bez Sakramentu Małżeństwa, nawet jeśli jest drugi (tym bardziej, gdy jest drugi).
Czy Twój związek jest inny? Myślę, że musisz zbliżyć się do Boga na tyle, żeby ujrzeć w Prawdzie swoją dotychczasową relację z mężczyzną, zwanym mężem cywilnym.. Odwagi! Każdy odnajduje Pana Boga w swoim życiu, czemu Ciebie nie miałoby to spotkać? :-)

Anonymous - 2013-11-15, 12:16

Elżbieta napisał/a:


Jeśli ktoś dopuścił się zdrady, to jedyną zgodną z Ewangelią reakcją na własny grzech jest odejście od kochanki czy kochanka i powrót do małżonka z jeszcze większą miłością niż przed początkiem kryzysu. Także wtedy, gdy powrót miałby wiązać się z rozwodem cywilnym cudzołożnego związku.


Elżbieta, gdzie w tym związku widzisz zdradę? kto kogo zdradził?
Autorka nic o tym nie pisze.
Czasem może warto spojrzeć na człowieka nie tylko przez pryzmat ortodoksyjnego podejścia do grzechu i zauważyć że świat nie jest taki czarno-biały.
Nie mówię, aby mówić, że zło to dobro, ale uświadamianie od razu komuś, kto potrzebuje pomocy jakim jest grzesznikiem jest takie chrześcijańskie?

Anonymous - 2013-11-15, 12:30

Kwiatuszku wiem że wszystko wydaje się bardzo trudne . ale pamiętaj nikogo do miłości nie zmusisz ... jeżeli nie kocha ..... daj mu może trochę czasu ... może lepiej że nie jesteście po ślubie kościelnym nie przysięgaliście przed bogiem nie musicie dochować wierności przysiędze małżeńskiej ..... a może to nie jest mężczyzna dla ciebie ... może Pan Bóg przygotował dla ciebie inny plan ...... kwiatuszku wiem że jest to bardzo bolesne od drugiej osoby usłyszeć że nic nie czuje a ty nadal kochasz , dobrze że tu trafiłaś możesz zobaczyć jak wiele jest osób które kochają swoich małżonków a z jakimi trudnościami sie musza borykać , co człowiek to historia , bardzo bolesna ...a le są tez piękne historie które dają nadzieję że nie wszystko stracone ....................................................................................................................

a tak po za tym moi drodzy to u mnie dno ,dno , dno :cry: już głowa mi tak kipi od myślenia że chyba wybuchnie , nie chce myśleć ale myśli same wracają ..... najlepiej jakbym cały czas pracowała ale niestety nie mogę mam też zobowiązania domowe ....

Anonymous - 2013-11-15, 12:48

Nie wykluczam żadnego planu, jaki ma dla mnie Bóg:)
może uratuje moje małżeństwo, a może przewiduje kogoś innego dla mnie, nie wiem.
Cokolwiek Bóg postanowi na pwno ma lepszy plan niż ja sama, jestem gotowa sie Jemu poddać.
A na razie żyję dniem codziennym, nie zakładam żadnych rozwiązań ani scenariuszy.
Oddałam mojego męża i małżenśtwo pod opieke Boga, modlę sie o spokój mojego serca.

Anonymous - 2013-11-15, 21:37

Witam cię Kwiatyszku. Wydzieliłam Ci osobny wątek, pisz tutaj, w swoim temacie.

Dobrze, że tutaj "zajrzałaś". Z tego co piszesz, nie jesteście jeszcze w związku sakramentalnym, czy w związku z tym rozważałaś propozycję Elżbiety w kwestii spowiednika? Z pewnością sakrament pojednania i rozmowa z kapłanem pomogłaby Ci w zrozumieniu wielu spraw i w pełnym powrocie do Boga.
Pomyśl o tym.

Wspomnę w modlitwie.

Anonymous - 2013-11-15, 21:51

Oczywiscie ze rozwazalam. Jestem w stalym kontakcie z ksiedzem z ktorym wiele rozmawiam. Jest moja podpora oraz spowiednikiem.
Dziekuje za wsparcie w modlitwie.

Anonymous - 2013-11-15, 23:11

Kwiatuszek1982 napisał/a:

Ten czas traktuje jako czas dla Boga,modlac sie o przebaczenie krzywd jakie wyrzadzilam blizniemu a tym samym jemu,o spokoj mego serca i oddaje siebie jemu i nasze malzenstwo. Chcialabym, aby moje malzenstwo zostalo naznaczone sakramentem w wierze katolickiej,ale moze wtedy nie byl to odpowiedni czas, a teraz Bog nas do tego przygotowuje.

Ten czas to czas poznawania Boga i zawierzenia mu. Niech sie tanie jego wola.


Im bardziej dopadaja mniew atpliwosci tym bardziej i wiecej modle sie


Hej Kwiatuszku!
Wspolczuje Ci trudnej sytuacji z mezem.
Z tego co piszesz, to jestes na dobrej drodze, ktorej powinnas sie trzymac. Modlitwa, zawierzenie Bogu i oddanie Jemu Twojej przeszlosci, terazniejszosci i przyszlosci.
A poza tym... kochaj! Boga, siebie, rodzine, meza i innych :) skupiaj sie na drobnych aktach milosci :)
Cokolwiek sie wydarzy, trwaj przy Bogu!

I jeszcze jedna rada. Pisalas o spotkaniach z psychologiem. Mam nadzieje, ze trafilas na bozego czlowieka! Szukaj takich specjalistow od duszy, ktorzy uznaja czlowieka jako calosc: cialo, dusze i jego aspekt duchowy, napisze wprost: czlowiek jest stworzeniem Bozym i jako taki musi byc leczony z chorob duszy. Jesli chodzisz do kogos, kto nie pyta o Twe relacje z Bogiem i nie namawia Cie do uzdrowienia ich (pisze ogolnie, bo Ty juz napisalas, ze wrocilas do Boga), to nie ma co sie ludzic, ze ta terapia bedzie miec 100% szans powodzenia.

Bede pamietac o Tobie w modlitwie :)

Anonymous - 2013-11-15, 23:43

juana napisał/a:

Pisalas o spotkaniach z psychologiem. Mam nadzieje, ze trafilas na bozego czlowieka! Szukaj takich specjalistow od duszy, ktorzy uznaja czlowieka jako calosc: cialo, dusze i jego aspekt duchowy, napisze wprost: czlowiek jest stworzeniem Bozym i jako taki musi byc leczony z chorob duszy. Jesli chodzisz do kogos, kto nie pyta o Twe relacje z Bogiem i nie namawia Cie do uzdrowienia ich (pisze ogolnie, bo Ty juz napisalas, ze wrocilas do Boga), to nie ma co sie ludzic, ze ta terapia bedzie miec 100% szans powodzenia.


Myślę, że nie można tak pisać i siąc w ludziach niepewność.
Dobrze, że autorka chodzi na terapię i tego powinna się trzymać.
Psychologowie pomagają ludziom w trudnej sytuacji jeśli są dobrymi fachowawcami i niekoniecznie muszą pytać o relacje z Bogiem.
Jak ktoś chce prozmawiać o relacjach z Bogiem może powiedzieć psychologowi i ten pewnie go wysłucha, ale może lepiej porozmawiać z księdzem?

Anonymous - 2013-11-16, 00:48

Kochani dziekuje za wsparcie i modlitwy.
Korzystam z pomocy modlitw do Boga,ksiedza-spowiednika oraz psychologa;)
Dzialam na kazdym froncie;)
Kryzys w malzenstwie byl takim ostatnim"kopniakiem" aby wziac sie w garsc i zaczac prace nad soba wlasnie korzystajac z tych trzech "wspomagaczy";)

Polecam Was wszystkich w modlitwie.

Anonymous - 2013-11-16, 06:41

Kwiatuszek1982 napisał/a:
Wiedzialam ze nie umie mowic o swoich uczuciach , a wystarczylo zapytac , ale ja byla zbyt skupiona na sobie i swoich krzywdach.

Witaj, Kwiatuszku :-)
Ja zwróciłam uwagę na to Twoje zdanie powyżej. Gdzieś na terapii Ci się zapewne pojawi temat o tym, że nie masz wpływu na innego człowieka, i nie odpowiadasz za jego zachowanie. Tu masz taki przykład. Mąż ma problemy z wyrażeniem, wypowiedzeniem uczuć. Możesz go spytać. Ale to na pewno nie wystarczy. Te trudności są z reguły na tyle silne, że samo spytanie się to dużo za mało. Ty możesz/wykonać nad sobą pracę, aby stwarzać maksymalnie dobre warunki do wyrażania uczuć temu, kto z Tobą w relacji jest. Ale czy on z tych warunków zechce skorzystać - to już nie zależy od Ciebie.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group