Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Dziecko z łoża niesakramentalnego

Anonymous - 2013-11-17, 18:31

Elżbieta napisał/a:
Filomena napisał/a:
Oczywiście my sobie teoretyzujemy, podobnie jak ks. Dziewiecki.

Z tego co pamiętam, to ksiądz Dziewiecki nie teoretyzował i nie wymyślał tej historii, tylko pisał o konkretnym przypadku, który znał osobiście.


Trudno jednak wysnuwać ogólne wnioski i traktować je jako pewnik,
w oparciu o jeden przypadek opisany prze tego księdza

Anonymous - 2013-11-17, 18:40

grzegorz_ napisał/a:
Trudno jednak wysnuwać ogólne wnioski i traktować je jako pewnik,
w oparciu o jeden przypadek opisany prze tego księdza

Trudno wysnuwać inne wnioski widząc coraz większą ilość rozwodów, a nie pojednań. Koło rozwodowe cały czas się toczy. Obawiam się, że głos księdza Marka jest i tak wciąż niesłyszalny.

Anonymous - 2013-11-17, 18:41

Tak w ogóle to jaka to ewangelizacja i świadczenie o prawdzie, kiedy ojciec (bo zazwyczaj o ojca tu chodzi) nie utrzymuje kontaktów z dzieckiem?

W długim okresie mamy zwiększone prawdopodobieństwo, że syn tego ojca porzuci własną rodzinę, a córka tego ojca wybierze na męża/partnera osobę, która ją zostawi, albo będzie się wikłać w dziesiątki krótkich związków.

Czyli powtórka z rozrywki i małe szanse na szczęśliwe małżeństwa tych dzieci.

To od dorosłych zależy, jak sobie radzą z emocjami w takich sytuacjach, czy kochanka nie próbuje przeciągać zdradzającego, czy zdradzający trzyma łapy przy sobie, czy żona nie ciosa kołków.

Ale w standardowym układzie zawsze jest ktoś przegrany, bynajmniej nie jest to ten, co zdradził, ale żona, która straciła zaufanie, dzieci z małżeństwa, bo ojciec dzieli czas między nie, a dziecko pozamałżeńskie, dziecko pozamałżeńskie, bo nie ma ojca na co dzień, kochanka, bo też została porzucona.

Anonymous - 2013-11-17, 18:52

czy mąż, którego żona zaszła w ciążę i kochankiem, urodziła dziecko - powinien nakazać jej zerwania kontaktów z tym dzieckiem ?

Przecież, biologiczny ojciec może mącić... może zagrażać ich małżeństwu... kontakty dziecka z ojcem biologicznym , kiedy matka jest w małżeństwie...


Jeżeli, uważacie że matka (biologiczna) nie powinna opuścić swojego dziecka, to dlaczego uważacie że ojciec (biologiczny) powinien tak postąpić ??
Dlaczego ojciec biologiczny ma porzucić dziecka, a matka ma wychowywać samotnie dziecko ( i ponosić karę :oops: ),
natomiast matka nie powinna porzucić dziecka i zostawić samotnego ojca z dzieckiem ( nie musi ponosić kary ?? :-P ).

Anonymous - 2013-11-17, 19:02

Elżbieta napisał/a:
grzegorz_ napisał/a:
Trudno jednak wysnuwać ogólne wnioski i traktować je jako pewnik,
w oparciu o jeden przypadek opisany prze tego księdza

Trudno wysnuwać inne wnioski widząc coraz większą ilość rozwodów, a nie pojednań. Koło rozwodowe cały czas się toczy. Obawiam się, że głos księdza Marka jest i tak wciąż niesłyszalny.


Mówimy o kontakcie ojca z biologicznym dzieckiem, a nie o rozwodach.
Kontakt z dzieckiem nie oznacza przecież rozwodu

Anonymous - 2013-11-17, 19:04

GregAN, bo to taki stereotyp :-P

Swoją drogą, ciekawe w ilu przypadkach dzieci są wychowywane przez niebiologicznych ojców.

Ciekawe też, czy kochanek ma ochotę ponosić ciężary ojcostwa.

To się robi równanie z wieloma niewiadomymi - co łączy kochanków, co łączy małżeństwo, czy uczucia są wzajemne?

Kochanek załóżmy, że kocha szczerze (na razie nie dyskutujemy, czy ta miłość to miłość) i chce stworzyć rodzinę na gruzach sakramentalnej. Dowiaduje się o ciąży i chce pełnić rolę ojca. Zdradzającą oświeciło i chce powrócić na łono rodziny, więc z kochankiem jej nie po drodze. Jej będzie łatwiej utrzymać go na dystans, bo sąd ustali zasady kontaktu i koniec. Ciekawe oczywiście, jak się w tym odnajdzie zdradzony mąż, ze świadomością, że ma w domu dziecko obcego mężczyzny, który to mężczyzna co tydzień zakłóca swoim istnieniem jego mir domowy. Przyjmijmy jednak, że mąż kocha żonę tak bardzo, że i to dziecko przyjmuje i stara się być dla niego dobrym ojczymem. Wtedy i tak emocjonalnie sytuacja jest zamotana, o ile kochanek nie wycofa się z roli amanta na rzecz wyłącznej roli ojca.

Reszty wariantów już nie rozpisuję ;-)

[ Dodano: 2013-11-17, 19:10 ]
A tak w ogóle to my tu sobie jednak teoretyzujemy, a Dorotę, która zaczęła ten wątek jakoś zepchnęło na boczny tor.

Dorotko, bardzo współczuję, jednak na tym etapie sądzę, że powinnaś myśleć przede wszystkim o sobie i 3 Waszych dzieci. Nie wytworzysz dojrzałej postawy miłości ojcowskiej u kogoś, kto się wypisał i chce, żeby życie było łatwe i przyjemne. Nie wiesz, co przyniesie przyszłość. Mąż ma płacić alimenty i wywiązywać się z kontaktu. Co robi dalej ze swoim życiem, czyni na własną odpowiedzialność. Ty i dzieci poniosłyście już konsekwencje. Czas na niego.

Jeżeli wróci, a Ty będziesz go chciała przyjąć z powrotem, to wówczas będzie moment na zastanawianie się, co zrobić z relacjami między nim, a nieślubnym dzieckiem.

Anonymous - 2013-11-17, 19:17

znam przypadek z życia :
Ojciec biologiczny nie wyrzekł się dziecka z kochanką, został w małżeństwie, opiekował się chorą żoną.
Zapewnił dziecku wykształcenie, ba nawet widywałem go z nim w kościele....
Obecnie : dziecko jest już dorosłe, studiuje, ojciec zmarł.
Dziecko, jest praktycznie jedyną pomocą chorej żony, opiekuje się nią i chorym dzieckiem (sakramentalnym) które też wymaga opieki, nie może opiekować się matką (żoną).
Oczywiście, przez cały czas życia ojca, leciały na niego kalumnie za to że utrzymuje kontakt z dzieckiem, ze strony żony i dziecka sakramentalnego.

Ojciec biologiczny dobrze zrobił że nie porzucił dziecko, czy też źle ?

Anonymous - 2013-11-17, 19:20

No i właśnie...

Skoro się sprowadziło dziecko na świat, to trzeba też myśleć o tym, jak nasze wybory kształtują tego przyszłego dorosłego.

Anonymous - 2013-11-17, 19:31

W jakiejś psychologicznej książce (tyt nie pamietam, musiałbym sprawdzić) czytałem, że z biologicznego punktu widzenia regułą jest, że mężczyzna odchodzi do kobiety, z którą ma nowe (młodsze dziecko). Dlaczego? pewnie dlatego, że to nowe-młodsze bardziej potrzebuje opieki.
Oczywiście to czysto biologiczne uwarunkowanie, a życie to także zobowiazania, strach, religia, potępienie i czasem to, że to nowe dziecko nie jest owocem uczucia, tylko przypadkową "wpadką"

Anonymous - 2013-11-17, 19:43

Filomena napisał/a:
Mąż ma płacić alimenty i wywiązywać się z kontaktu.


I tu pojawił się u mnie wielki problem. Płaci alimenty (nawet więcej niż zasądzone), ale ja na razie nie chcę aby przyjeżdżał do dzieci. Wiem, że mojemu mężowi zależy na tych kontaktach i wiem, ze jak go trochę odsunę od nas to może będzie to dla niego ten zimny prysznic, to będą właśnie te konsekwencje jego czynów. Wiem, ze mnie zaraz potępicie, że to gra dziećmi, manipulacja, itp. ale ja znam mojego męża i wiem, że to mogłaby być dla niego taka terapia wstrząsowa. Widzę to, że teraz jak ja się od niego totalnie odsunęłam (odkąd przyszła do mnie wiadomość o ciąży), to on zaczyna jakby bardziej o nas zabiegać. Chyba dotarło do niego teraz, że nas traci.
Natomiast jak będzie wszystko po staremu, czyli odwiedziny, pobyt u mnie w domu, to w sumie dla niego sytuacja się nie zmieni. Nabroił już maksymalnie, a ja nic z tym nie zrobię? Nie wiem sama się miotam, ale dla swojego spokoju i myślę, że na razie spokoju dzieci, lepiej żeby nas na razie zostawił i nie burzył tego co sobie budujemy na co dzień.
Jeszcze jedno, podczas ostatniej wizyty mój mąż, który wie jaka jest moja postawa wobec Boga i jak kształtuję dzieci, powiedział przy moim synu, któremu zabroniłam grać na komputerze, że lepiej cytuję: "pograć na komputerze niż słuchać księży pedofili". Nie dziwcie się , że nie mam ochoty na spotkania takiego ojca z dziećmi, które chcę wychować zgodnie z zasadami, a on przyjedzie na 2 dni w miesiącu i wszystko wypaczy.

Anonymous - 2013-11-17, 20:41

Moje dzieci właśnie przyjechały z pobytu u ojca i jego kochanki ! to już trzeci raz jak tam były! ja po prostu tego nie wytrzymam ,po czterech miesiącach, on już wozi tam dzieci i nie widzi w tym nic złego !!Ja jestem chora ze złości, co mogę zrobić!??
Anonymous - 2013-11-17, 21:14

bosonia napisał/a:
Ja jestem chora ze złości, co mogę zrobić!??


Właśnie bardzo bliska mi osoba uświadomiła, że nic. Tylko oddać męża Bogu, choć to trudne....

Anonymous - 2013-11-17, 22:17

Witam ponownie.
Z podziwu wyjść nie mogę, jaką niektórzy mają łatwość pisania na każdy temat, bez względu na to, czego kwestia dotyczy. Jaka erudycja i elokwencja – tylko pozazdrościć życiowej mądrości! Pytanie podstawowe się jednak nasuwa, jeśli wszystkowiedzący jesteście i macie rady na każdą okoliczność, to dlaczego znaleźliście się na tym Forum – bądź co bądź dla ludzi z problemami jednak? Ach to pewnie z altruizmu wynika – chcecie bezinteresownie pomóc innym?! No jak tak, to chylę czoła!
AJA, szanuję Twoje poglądy, ale się z nimi zdecydowanie nie zgadzam. Odniosę się do Twoich wypowiedzi:
1. „ja myślę, że to sakramentalnym żonom jest dużo łatwiej, gdy mąż nie kontaktuje się z drugą rodziną, z drugim dzieckiem...” AJA na jakiej podstawie? Ja nie odważę się pisać, co Ty czujesz będąc porzuconą żoną, bo nie doświadczyłam, więc skąd mam wiedzieć. Mogę się domyślać co najwyżej, ale przypuszczenia, to nie to samo, co wiedza. Poza tym każdy człowiek myśli i czuje inaczej, więc, jak można tak uogólniać?! AJA, a ile szczęśliwe dziecko powinno mieć rodzin – im więcej tym lepiej?
2. „a to dziecko JEST - i dlaczego TO ONO ma ponosić konsekwencje???
czy to dziecko jest "gorsze" od sakramentalnego???” A gdzie napisałam, że dziecko nieskaramentalne jest gorsze. Ja tak nie myślę, a skoro Tobie takie podejrzenia przychodzą do głowy, to musisz przemyśleć dlaczego? A konsekwencje, no cóż – kto ich nie ponosi? Niestety dziecko niesakramentalne ponosi konsekwencje niewłaściwego postępowania rodziców. Bóg wiedział, co mówi: ”Nie cudzołóż”. Gdybyśmy wszyscy przestrzegali przykazań, a nie tworzyli „własnej ewangelii”, to nie trzeba byłoby rozstrzygać dylematów typu; kto i dlaczego ma ponosić konsekwencje.
3. „w moim odczuciu z Waszych katolickich wypowiedzi - tak jest... do tego te wszystkie cytaty z biblii, które "umywają ręcę"...” A ta wypowiedź, wybacz, to już nawet bez komentarza!
4. „mnie zależy na tym, żeby być dobrą matką... i wiem, że do tego muszę pozwolić synkowi na jak najlepszy kontakt z ojcem,.” AJA, kreujesz się w swoich wypowiedziach na odpowiedzialną i super kochającą mamę. Daj Boże żeby Ci się udało taką właśnie być. Nasuwa mi się jednak pewna refleksja, a mianowicie podobno najlepiej uczyć dając dobry przykład. Czy rozwód to też dla dobra dziecka? Czy niechęć do męża to dobry przykład dla dziecka? Czy pozwalanie synkowi na kontakt z ojcem, to jest wyraz miłości do dziecka, czy po prostu normalne zachowanie? W ogóle słowo „pozwalanie” źle mi się w tym kontekście kojarzy? Czy to jest dobry przykład miłości rodzicielskiej, jeśli jedno z rodziców musi prosić drugie o zgodę na widzenie się z dzieckiem? AJA pomyśl, co byłoby, gdyby Twojemu mężowi urodziły się kolejne dzieci z inną kobietą (oczywiście nie życzę tego), co wtedy z kontaktami z Waszym ślubnym dzieckiem – raczej będą ograniczone z przyczyn obiektywnych? I co będziesz walczyć z tamtą kobietą, podzielicie wolny czas ojca przez liczbę dzieci, czy może zgodzisz się, aby Twój mąż zajmował się tamtymi dziećmi, a nie Waszym, bo przecież tamte niczemu niewinne? A może – „dla dobra dzieci” – będziecie spotykać się wszyscy razem, wtedy więcej czasu dla wszystkich dzieci? To są dylematy nie do rozwiązania niestety. To tylko w teorii łatwo się mówi i radzi i zdumiewa i krytykuje, a rzeczywistość nie jest już taka prosta.
5. „Grzegorz, dziękuję że masz odwagę dyskutować pod prąd”. Osoby wypowiadające się „pod prąd” z pewnością są odważne, ale już niekoniecznie rozważne. Można nie zgadać się z poglądami innych ludzi, ale tłumaczenie po swojemu i pod kątem własnych potrzeb „prawd obiektywnych” ......???
6. „co do Twojej winy - ja tylko chciałam wiedzieć, czy dla Ciebie jako dla matki tak jest OK...
a skoro mówimy o winie, to pozwalanie na zło, nie jest złem???” AJA, po pierwsze – nie jest i nie będzie OK., że mąż mnie zdradził i ma nieślubne dziecko. Po drugie ja nie jestem winna, że się tak stało – winny jest mój mąż i jego była kochanka. Po trzecie – pozwalanie na zło z mojej strony miałoby miejsce wtedy, gdybym np.: wiedziała, że mąż mnie zdradza i nie sprzeciwiała się temu (nie wiedziałam o tym – zostałam poinformowana przez kochankę męża, gdy dziecko miało pół roku, Pani poskarżyła się, że kochanek zajmuje się nią i dzieckiem z mniejszym zaangażowaniem niżby sobie tego życzyła), gdybym godziła się na życie „w trójkącie” (nie godzę się), gdybym nie przebaczyła mężowi i rozwiodła się z nim z powodu zdrady i nieślubnego dziecka.
7. „ można nie kochać matki, nie chcieć być z nią, odciąć się od niej emocjonalnie i na każdej innej płaszczyźnie... i za jej pośrednictwem utrzymywać kontakt z dzieckiem... i to mówię, z perspektywy porzuconej kobiety, która została z 2-latkiem”. Z ubolewaniem stwierdzam, że nie jest to najwłaściwszy wzorzec dla dziecka. Z pewnością dziecko będzie się czuło kochane przez ojca (to super), ale czy przykład postępowania rodziców pozwoli wykształcić w dziecku umiejętność kochania (np. przyszłej żony)?
JOHAN, piszesz: „dziecko ma prawo do startu w życie BEZ OBCIĄŻEŃ rodziców-bez ich grzechów...”. To niestety jest slogan, tak jak i wiele innych typu, wszystkie dzieci są równe, mają prawo do szczęścia, do kochających rodziców, do życia w dobrych warunkach materialnych itp. i td. Mają prawo, ale niestety w praktyce jest różnie. Oczywiście trzeba dążyć do ideału, ale czy jego osiągnięcie jest możliwe?
GregAN: „Jesteś szczęśliwa żoną ojca nieszczęśliwego dziecka”. Mam nadzieję, że mój mąż jest ojcem szczęśliwych dzieci. Czy takie są należałoby ich zapytać. Nie uważasz? Za przeproszeniem, dlaczego „unieszczęśliwiasz” jedno z dzieci mojego męża (ma ich dwoje, a TY piszesz w liczbie pojedynczej, o które Ci chodzi? Czy jedno z nich jest mniej ważne, a drugie bardziej?).
GregAN: „To porzucenie dziecka, jego potrzeb”. O kim Ty właściwie piszesz? Mój mąż łoży na utrzymanie dziecka i dba tym samym o zaspokojenie jego potrzeb i jego byt. Tyle jest w stanie uczynić w sytuacji, w jakiej się znajduje. Oczywiście zawsze można więcej i lepiej.
GregAN: „Coś w tym łańcuszku przekazywania miłości szwankuje... Nie uważasz ?” Uważam. A Ty kochasz nieślubne dziecko mojego męża, jak swoje własne? Więc dlaczego uważasz, że ja jestem ogniwem w łańcuszku przekazywania miłości dla tego dziecka? Dla mnie ono jest obce tak samo, jak dla Ciebie. Kocham je tak jak wszystkie inne obce dzieci, ale nie jest to miłość rodzicielska, bo nie jestem jego mamą. Bóg domaga się od nas miłości bliźniego, ale nie oznacza to, że wszystkich mamy kochać tak samo?! Miłością małżeńską kocham tylko mojego męża (i gdyby mój mąż rozumiał co to znaczy, nie doprowadziłby do „katastrofy”), a miłością rodzicielską mojego syną, jeszcze inaczej kocham moich rodziców, przyjaciół itd.
GregAN: „Czy tak samo powinna postąpić matka, mężatka - zostawić dziecko do wychowania ojcu biologicznemu ?” Mężatka to powinna wychowywać dziecko ze swoim mężem – ojcem dziecka. I to jest punk wyjścia do rozważań, co powinna!
GregAn: „Szanowne panie, coś mi w Waszych wypowiedziach pachnie hipokryzją, tworzeniem teorii na własny użytek, po trupach do celu, bezwzględnie. Co do zostawienie matki nieślubnego dziecka jako forma ukarania jej za grzech - to nie jest przywilej ludzki.” Wybacz, ale mam wrażenie, że bredzisz! A może się mylę, więc co prędzej poproszę mojego męża, żeby powrócił do matki swojego dziecka, bo pozostawienie jej jest odczytywane w społeczeństwie jako kara za grzechy!!!
GregAN: „Lepiej powiedźcie szczerze, wprost: Uważacie że należy poświęcić to dziecko, w imię zapewnienia sobie spokoju w małżeństwie. Nakazanie mężom porzucenia jego dziecko wyłącznie w obawie przed wpływem matki tego dziecka na męża. Mnóstwo teorii po to żeby zagłuszyć sumienie, usprawiedliwić fakt że swoją postawę wyrządzana jest krzywda niewinnej osobie.” Teraz nie proszę o wybaczenie i mam pewność, że bredzisz. Kto, komu, co nakazuje? Może Ty jesteś do czegoś zmuszany? A tak na przyszłość, masz prawo mieć swoje zdanie i wypowiadać się na Forum, ale nie powinieneś sugerować, co inni powinni mówić i pisać! To nie jest w dobrym tonie.
Grzegorz_: „uważam, że ojciec , który dla świętego spokoju (aby ślubna zoną mu nie marudziła) nie utrzymuje żadnych kontaktów ze swoim dzieckiem jest .....”. Po pierwsze – nie wiem, na jakiej podstawie stwierdzasz, że powodem nieutrzymywania przez ojca kontaktów z nieślubnym dzieckiem jest strach przed marudzeniem żony? Przyczyn może być bardzo wiele, np. decyzja ojca, wspólna decyzja zainteresowanych stron, sprzeciw kochanki, długotrwały pobyt w wiezieniu, ciężka choroba i pewnie jeszcze wiele innych. Dlaczego taki schemat myślowy, że wszystkiemu winna marudna żona?

Upss, wyszło zdecydowanie za długo, raczej nikt tego nie przeczyta. No ale trudno, napisałam, to wysyłam.
Teor

Anonymous - 2013-11-18, 00:01

TEOR napisał/a:
ja myślę, że to sakramentalnym żonom jest dużo łatwiej, gdy mąż nie kontaktuje się z drugą rodziną, z drugim dzieckiem...” AJA na jakiej podstawie? Ja nie odważę się pisać, co Ty czujesz będąc porzuconą żoną, bo nie doświadczyłam, więc skąd mam wiedzieć. Mogę się domyślać

napisałam, że ja tak myślę... to jest moja opinia... Ty piszesz, że się "domyślasz"... rozumiem, że dla Ciebie domyślanie to nie myślenie... a Twoim - doświadczonym zdaniem - nie ma to dla Ciebie znaczenia? byłoby Ci łatwiej/tak samo, gdyby mąż bardziej się angażował...???

TEOR napisał/a:
Niestety dziecko niesakramentalne ponosi konsekwencje niewłaściwego postępowania rodziców.

no właśnie o tym piszę... DLA MNIE to nie fair... bo o ile rozumiem ponoszenie konsekwencji własnych decyzji, to dzieci nie podjęły żadnej decyzji w tej sprawie...

TEOR napisał/a:
A ta wypowiedź, wybacz, to już nawet bez komentarza!

nic mądrego nie przychodzi Ci do głowy???

TEOR napisał/a:
kreujesz się w swoich wypowiedziach na odpowiedzialną i super kochającą mamę.

ja się staram taką być... nie mówię, że jestem...

TEOR napisał/a:
Czy rozwód to też dla dobra dziecka?

może nie zauważyłaś, ale to mój mąż chciał rozwodu a nie ja...

TEOR napisał/a:
Czy niechęć do męża to dobry przykład dla dziecka?

Rozumiem, że Ty mimo zdrady NIGDY niechęci do męża nie czułaś...

TEOR napisał/a:
przykład postępowania rodziców pozwoli wykształcić w dziecku umiejętność kochania (np. przyszłej żony)?

a Twoim zdaniem to jak ja mam mu to pokazać???

TEOR napisał/a:
Czy pozwalanie synkowi na kontakt z ojcem, to jest wyraz miłości do dziecka, czy po prostu normalne zachowanie?

No właśnie Twoim zdaniem, pozwalanie na ten kontakt należy się tylko niektórym dzieciom....

TEOR napisał/a:
AJA pomyśl, co byłoby, gdyby Twojemu mężowi urodziły się kolejne dzieci z inną kobietą (oczywiście nie życzę tego), co wtedy z kontaktami z Waszym ślubnym dzieckiem – raczej będą ograniczone z przyczyn obiektywnych? I co będziesz walczyć z tamtą kobietą, podzielicie wolny czas ojca przez liczbę dzieci, czy może zgodzisz się, aby Twój mąż zajmował się tamtymi dziećmi, a nie Waszym, bo przecież tamte niczemu niewinne? A może – „dla dobra dzieci” – będziecie spotykać się wszyscy razem, wtedy więcej czasu dla wszystkich dzieci?

dziś mój synek powiedział mi, że "ciocia kasia" ma wielki brzuszek, bo ma w środku dzidziusia... nie wiem, czy to prawda... i tak... spodziewam się, że mój sakramentalny mąż będzie dzielił swój czas na mojego synka i tamte dzieci... spodziewam się, że będzie miał prze to mniej czasu, siły i pieniędzy dla mojego dziecka... spodziewam się, że mój syn będzie spędzał z nimi czas... właśnie dlatego, że dla mnie tamte dzieci mają takie same prawa do ojca... i zazdroszczę im tego, że będą z tym ojcem mieszkać...

GregAN - szacun za odwagę wypowiedzi...

naprawdę wielkim zaskoczeniem jest dla mnie to, że katolicy tak dzielą dzieci... na lepsze i gorsze... w zależności od moralności rodziców...

a i przypominam sobie, na czyją cześć ojciec wyprawił ucztę? dla syna wiernego, który przy nim trwał, czy dla marnotrawnego...???

pamiętam też, że jednym z grzechów głównych jest PYCHA...

[ Dodano: 2013-11-18, 00:08 ]
bosonia napisał/a:
Moje dzieci właśnie przyjechały z pobytu u ojca i jego kochanki ! to już trzeci raz jak tam były! ja po prostu tego nie wytrzymam ,po czterech miesiącach, on już wozi tam dzieci i nie widzi w tym nic złego !!Ja jestem chora ze złości, co mogę zrobić!??


z czasem to boli troszkę mniej... przynajmniej u mnie tak było... ale na początku nie mogłam zrozumieć, że tatuś narzeka na to, że mało czasu spędza z dzieckiem a ten czas i tak dzieli z kochanką a nie poświęca w 100% dziecku... starałam się tego nie roztrząsać, bo bez sądu, przed rozwodem nie byłam w stanie tego wyegzekwować...

możesz spróbować załatwić to sądownie... niektórym kobietą udaje się uzyskać taki zakaz...

[ Dodano: 2013-11-18, 00:12 ]
grzegorz_ napisał/a:
regułą jest, że mężczyzna odchodzi do kobiety, z którą ma nowe (młodsze dziecko).


podobno jest też tak, że facet przestaje kochać dziecko, gdy przestaje kochać jego matkę... mój sakramentalny sprawia wrażenie, że kocha synka...

[ Dodano: 2013-11-18, 00:18 ]
JOHAN napisał/a:
kobiety, która nie ma pewności, że jej małżeństwo sakramentalne jest ważne... a jeśli nie, to co... moje dziecko też z automatu stanie się "gorsze"???

AJA punkt po punkcie..czy uważasz ,że Bóg dopuściłby z automatu przegraną pozycję twojego dziecka ze względu na błędy rodziców-cóż by to był za SPRAWIEDLIWY Bóg?

nie tędy droga w rozumowaniu-małżeństwo ważne?nie ważne-dziecko ma prawo do startu w życie BEZ OBCIĄŻEŃ rodziców-bez ich grzechów...

[ Dodano: 2013-11-17, 14:33 ]
czy możliwe jest w ideologii Kościoła,aby dzieci miały lepszy lub gorszy start w życie ze względu na postępowanie rodziców?

czy możliwe są negatywne konsekwencje dla dziecka za błędy rodziców?

a co dziecko winne...

a Bóg sprawiedliwy


NO JA WŁAŚNIE WIERZĘ, ŻE DLA BOGA DZIECI SĄ DZIEĆMI... tak samo ważnymi i kochanymi...

[ Dodano: 2013-11-18, 00:32 ]
TEOR napisał/a:
Po drugie ja nie jestem winna, że się tak stało – winny jest mój mąż i jego była kochanka.


"Może małżonkowie przypomną sobie, że łączący ich sakrament jest źródłem łaski również w dniach kryzysu. Może uda im się jeszcze uratować swoje małżeństwo, również po to, żeby ten pięcio- i dziesięciolatek nie utracili ojca. Rzecz jasna, przedtem musi nastąpić pojednanie i przebaczenie, a wolno mieć nadzieję, że żona weźmie na siebie jakąś cząstkę realnej odpowiedzialności za nieślubne dziecko swojego męża.
Jacek Salij OP - ur. 1942, dominikanin, duszpasterz, profesor teologii UKSW


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group