Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Morze łez

Anonymous - 2013-11-17, 13:24

salvia napisał/a:
od miłości jest taka niewielka granica do nienawiści


podobno po rozwodzie przyjaźnią się Ci, którzy się nie dość mocno kochali...

Anonymous - 2013-11-17, 13:31

AJA bardzo trafne zdanie :mrgreen: ja nie wiem jak nasze życie potoczy się po rozwodzie , jak będziemy się odnosić do siebie moze będziemy zupełnie sobie obojętni .... nie wiem ..... moje serce nadal czeka na niego ale z każdym dniem godzę się z tym że on tego nie chce , a do miłości przecież go nie zmuszę ....a jak u ciebie po rozwodzie przyjażń czy nienawiść ?

[ Dodano: 2013-11-24, 23:19 ]
nie wiem co o tym wszystkim sądzić mam mętlik w głowie i jestem po prostu rozczarowana ludżmi którzy byli mi bliscy , jak pisałam wcześniej napisałam list do rodziców mojego męża i dostałam odpowiedż na tę list bardzo oficjalny napisany na komputerze z niego się dowiedziałam że związałam się z ich synem bo miałam problemy mieszkaniowe , że nasze pierwsze spotkanie było ukartowane aby tylko jego wykorzystać finansowo i tak dalej , że moje dziecko byłoby zagrożeniem dla naszych wspolnych dzieci dlatego nie chciałam mieć dzieci ..... stek bzdur , ten list nie tylko obraża mnie bo za kogo oni mnie uważają za tanią panienkę która wychacza faceta dla majątku ale obraża tez mojego męża bo uważają go za idiotę który leci jak tylko dziewczyna kiwnie palcem .... jestem rozczarowana tym co napisali rozgoryczona bo nigdy w żaden sposób im nie uchybiłam wręcz traktowalam jak własnych rodziców kochałam ich ...a teściowa pisze że sie przecież nieznałyśmy tak dobrze .... Boże ich syn mnie zabija swoją obojętnościa a oni postawili mnie pod ścianą i strzelili w tył głowy ...... umarłam

Anonymous - 2013-11-26, 22:40

nie oczekuj cudow ze strony tesciow
mało jest rodzicow obiektywnych jeżeli chodzi o własne dzieci
zawsze latwiej zwalic winy całego swiata na zięcia czy synowa, niż na corke czy syna - takie zycie............

Anonymous - 2013-11-26, 23:09

katalotka już nie oczekuje niczego , po prostu zdruzgotana jestem ich postawa ... i kolejny raz straciłam wiarę w ludzi :cry: i to jest najsmutniejsze w tym wszystkim . .. mój mąż nadal milczy , ja też milczę może tak musi być ... ale cały czas mam nadzieje .... nie wierzę w to że nasza miłość się skończyła ... kiedy zasypiam w półśnie widzę nas razem , szczęśliwych , kochających może to znak że jeszcze nie wszystko skończone . Boże otul mnie swoimi rękoma , daj siłę i nadzieję
Anonymous - 2013-11-27, 09:31

Salvia, Ty wiesz swoje, oni wiedzą swoje.
To nie tędy droga. Musisz odzyskać swoją wartość we własnych oczach.

Czy może już odzyskałaś? :-)

Anonymous - 2013-11-27, 09:57

salvia pisze:
Cytat:
dlaczego od miłości jest taka niewielka granica do nienawiści , dlaczego ludzie się kochają a zaraz potem nienawidzą i chcą zniszczyć siebie na wzajem .....


Prawdziwa miłość nie ma swojego negatywnego odpowiednika.

Nie sposób nienawidzić kogoś kogo się kocha naprawdę - to niewykonalne!!!

Jeśli pojawia się nienawiść i chęć zniszczenia drugiej osoby, trzeba zadać sobie pytanie:
co stało się z tą miłością? A może wcale jej nie było?

Anonymous - 2013-12-01, 22:19

Ja zwariuję , po prostu oszaleje , kiedy już zaczynam w miarę normalnie funkcjonować i bardzo się nie zadręczać to znowu coś ... mąż nadal się nie odzywa , ja też milczę , milczenie trwa ok trzech tygodni .. wczoraj natomiast zadzwoniła do mnie teściowa z pytaniem co nowego ? ja ze nic sytuacja taka sama , że zabolał ją list ode mnie, ja do niej że też jej list nie był najprzyjemniejszy .... rozmowa , rozwarzania dlaczego michał tak postepuje itak dalej powiedziałam jej że michał powołał ja na świadka w sprawie rozwodowej , ona ze nic o tym nie wie i nie będzie żadnym świadkiem .... co mam sądzić w liście co innego można wnioskować z rozmowy telefonicznej co innego , co jest prawdą nie wiem miotam się czy powinnam zaufać Boze wskaż drogę !. Nowenne pompejską już skończyłam ale chyba będę ją odmawiać kolejny raz modlitwa jedynie koi moje serce
Anonymous - 2013-12-02, 08:49

salvia napisał/a:
a jak u ciebie po rozwodzie przyjażń czy nienawiść ?


przyjaźń mi zaproponował na początku... ale jak??? jak się przyjaźnić z kimś, kto zawiódł zaufanie, oszukał, zdradził, porzucił???
zostawił mnie z dzieckiem, a teraz czeka na nowe... i to nowe jest lepsze... będzie miało pełną rodzinkę...

ciągle mnie o wszystko obwinia... nawet o wysokość alimentów zasądzonych przez sąd... powtarza, że przecież może być normalnie, nie musimy się kłócić itd....
dla mnie to nigdy już nie będzie "normalnie"... normalnie to jest mama, tata i dziecko...

u mnie już wszystko przesądzone, powrotu nie będzie... i nei piszcie mi, że Bóg jeden wie i że to w jego rękach, bo to karmienie się złudną nadzieją... coś się skończyło...
to są fakty... wiara pomaga tym, którzy wierzą... ale trochę też każe się trzymać nadziei, a to już chyba nie jest takei dobre... może lepiej stanąć w tej ludzkiej prawdzie... że to KONIEC... tak po ludzku i na to nasze życie... powroty zdarzają się rzadko... pytanie, ile z nich wynika tylko z tego, że z kochanką nie wyszło, a tu "uprane i ugotowane" i jeszcze żonka w poczuciu winy zrobi wszystko, byleby "mąż" był...

ja dziś jestem zła... i nie będę tłumić tego uczucia... to powtarzanie tutaj - "pracuj nad sobą", "zmieniaj siebie" - to z jednej strony jest super, ale z drugiej wpędza nas w poczucie winy... bo jest potwierdzeniem, że byłyśmy beznadziejnymi żonami naszych cudownych mężów... mężów bez win, którzy po prostu nie mogliz tymi złymi żonami wytrzymać (chłopaki, możecie sobie to moje zdanie odwrócić)

i powtórzę słowa mojej Przyjaciółki, potwierdzone także przez moją terapeutkę:
"jesteśmy winne/i kryzysom w związkach, ale nei jesteśmy winni tego, że ktoś nie chciał z nami tego kryzysu przejść i rozwalił i zakończył wszystko"

zgodnie z prawem natury - facet nie wraca do starej pani, jeśli z nową ma nowe dziecko... moje jakiekolwiek złudzenia i nadzieje - nawet na ich cień nie ma już miejsca...
i tak, jestem zła... głównie na siebie, że naiwnie wierzyłam, że może jednak moje dziecko będzie miało pełny dom...

Anonymous - 2013-12-02, 11:36

AJA napisał/a:
i powtórzę słowa mojej Przyjaciółki, potwierdzone także przez moją terapeutkę:
"jesteśmy winne/i kryzysom w związkach, ale nei jesteśmy winni tego, że ktoś nie chciał z nami tego kryzysu przejść i rozwalił i zakończył wszystko"


dzięki AJA, że to napisałaś...takie słowa są po części dla mnie kojące...ale i prawdziwe..

Anonymous - 2013-12-02, 12:07

AJA napisał/a:
zgodnie z prawem natury - facet nie wraca do starej pani, jeśli z nową ma nowe dziecko...

Nie chcę Cię karmic złudzeniami Alu, ale czasami tak jest, że wraca do tej starej, kochanej, pierwszej... nawet gdyby było 20 ro dzieci, to Łaska Boża będzie was pchała ku sobie. Inna kwestia to to, czy mąż tę łaskę dostrzeże.
Aju, przytulam mocno, mocno, mocno....

Anonymous - 2013-12-02, 12:28

AJA napisał/a:
napisał/a:
zgodnie z prawem natury - facet nie wraca do starej pani, jeśli z nową ma nowe dziecko...

Bardziej stawiałabym na to, że wraca wtedy, gdy z nową panią nie wyjdzie i/lub nie jest tak kolorowo jak pan sobie wyobrażał...

Anonymous - 2013-12-02, 12:55

MonikaMaria3 napisał/a:
Łaska Boża będzie was pchała ku sobie. Inna kwestia to to, czy mąż tę łaskę dostrzeże.
ateisat - nie sądzę ;-) ))

Aju, przytulam mocno, mocno, mocno....

dzięki... ja Was też... moje dziecko w naszym domu nie ma już swojego pokoju... bo to teraz będzie pokój nowego dzidziusia... wyję... to już nie jest nawet płacz...

[ Dodano: 2013-12-02, 12:56 ]
MonikaMaria3 napisał/a:
Łaska Boża


nie sądzę, aby ateistą kierowała...

[ Dodano: 2013-12-02, 12:57 ]
ja_tez napisał/a:
Bardziej stawiałabym na to, że wraca wtedy, gdy z nową panią nie wyjdzie i/lub nie jest tak kolorowo jak pan sobie wyobrażał...

a to obstawiam właśnie do tych powrotów po latach... z nowym dzieckiem czy bez...
a jak tak - to spadówa ;-) ))

Anonymous - 2013-12-02, 16:20

AJA pomodlę się dziś za Ciebie ze wszystkich moich słabych sił
o pogodę ducha, o to by dane Ci było zobaczyć linę którą Bóg Ci na pewno gdzieś rzuca.

bardzo być może że mnie jest pisana droga taka jak Twoja
ja się czuję jak u wrót czarnej doliny. Jedyna nadzieja, to światełko wiary, które ściskam z całych sił.

tego po ludzku nie da się przejść spokojnie
tylko z Jezusem, też nie wiem jak, ale ufam że z Nim to jest możliwe, i człowiek nie zwariuje


ufaj, spróbuj ufać.

a co do ateistów i Boga. Niczego pewni być nie możemy.
przykład: http://en.gloria.tv/?media=450104
no i Szaweł z Tarsu. I św. Augustyn, którego "nasza" pani teolog dała mojemu mężowi jako jako przykład nawróconego hedonisty.

Duch wieje kędy chce. Nie mów Mu co ma robić. Tylko ufaj.
Ja wiem jakie to trudne. Ostatnio jednak każdą tego typu trudność oddaję Bogu.

Mi pomaga coś, co usłyszałam na wykładzie na YT u p. Guzewicza.
Pierwszy raz gdy słuchałam, to pukałam się w głowę. Cierpiąca i katowana psychicznie porzucona żona ma ofiarować swe cierpienia za męża? To cały pomysł?
Teraz zgłębiam mądrość tej rady.
I naprawdę daje ona pocieszenie. A wierzę, że porzucającemu może dać szansę.

Anonymous - 2013-12-02, 16:29

krawędź nadziei napisał/a:
bardzo być może że mnie jest pisana droga taka jak Twoja


mam nadzieję, że jakaś lepsza...

ja się czuję przez Boga zaopiekowana, wiele, naprawdę wiele świetnych ludzi jest wokół mnie, Wy tutaj, znoszący moje jazdy i małą wiarę... i w realu...
jestem bardzo wdzięczna...

dziękuję za modlitwę... ja za Ciebie, za Was wszystkich tutaj też... modlę się za moje dziecko, żebym miała siłę zminimalizować zło, które go spotyka, żebym umiała mu pomóc... nie stronię od żadnej pomocy, w sensie psychicznym... robię dla nas co i ile mogę, ale czasem już po prostu nie mam siły... chociaż na chwilę... i wiem, że muszę, wiem że chcę... na pewno nie będę nieszczęśliwa bo mnie dupek zostawił... no w każdym razie nie permanentnie.... ;-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group