Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Morze łez

Anonymous - 2013-11-06, 22:00
Temat postu: Morze łez
Znalazłam was przypadkowo , a może tak miało być , nic przecież nie dzieje się bez przyczyny . Gdyby nie wy i wasze historie pełne bólu , zagubienia , żalu , ale też piękne świadectwa pełne miłości , wybaczenie , pewnie nadal bym chlipała w poduszkę .Trudno jest opisać swoje życie w paru słowach , postaram się więc nakreślić wam swoją sytuację w miarę klarowny sposób.
Poznałam chłopaka szybko zamieszkaliśmy razem,ale już po paru miesiącach wiedziałam że to nie jest odpowiedni facet dla mnie i nie ma sensu budować z nim przyszłości . Już miałam powiedzieć koniec kiedy.... jestem w ciąży ...strach przerażenie , niepewność ...przecież miało być tak pięknie miałam dopiero 21 lat , miałam się bawić , zdobywać świat
, praca , własne pieniądze , dopiero zaczynam ....Nie odeszłam przecież nie mogłam zrobić swojemu dziecku tego aby nie miało pełnej rodziny ( co za rozumowanie trzeba było go zostawić i nie dopuścić do tego wszystkiego )Już w czasie ciąży byłam poniżana , szturchana , bita , nawet miałam nóż przyłożony do gardła ..Strach ...strach...strach.. ból .. przerażenie . Ciężko było , kiedy urodziło się dziecko nic nie uległo zmianie , ale czego się spodziewałam ... z wesołej pełnej wigoru dziewczyny z marzeniami stałam się zamknięta i lękliwa , nawet nie potrafiłam swojemu rozmówcy spojrzeć prosto w oczy , bo myślałam że zaraz oberwę ..pojawiła się kobieta wybaczyłam jedną zdradę ...potem dowiedziałam się o kolejnej przygodzie powiedziałam dość i wystawiła walizki ..... skąd taka siła nie wiem chyba Bóg mnie uratował ....Było ciężko zostałam z malutkim dzieckiem sama na garnuszku mamy i siostry , ciężko było finansowo i psychicznie ....ale jak mówią Bóg nie rychliwy ale sprawiedliwy ... nie mineło dwa miesiące chłopak ten po alkoch. i narkotykach spowodował wypadek samochodowy , zginęły dwie osoby ..zwiał ze szpitala... sprawa nagłośniona medialnie ..policja co chwila w moim domu koszmar przecież ja się z nim rozstałam... koszmar , wstyd , rozpacz że moje dziecko ma ojca mordercę ...w końcu go złapali..zaczęłam się powoli podnosić z kolan , nie było to łatwe ... ale znalazłam w sobie dużo siły , zaczęłam żyć spokojnie z uśmiechem bez strachu uwolniona jak gołąb z klatki .... chodziłam z dzieckiem na niedzielne msze prosiłam Boga o miłość o jeszcze jedną szanse bycia szczęśliwym byłam gotowa zaczęć wszystko od początku , byłam gotowa na nowy związek ...minęło trochę czasu .. i spotkałam jego dobry , kulturalny , ciepły , wykształcony , akceptujący mnie i moje dziecko ..czego pragnąć więcej szczęście ...chciał ze mną stworzyć rodzinę ...zamieszkaliśmy razem nie zawsze było kolorowo jak to pod wspólnym dachem , obydwoje nie mamy łatwych charakterków , ja zamknięta w sobie , czasami wybuchowa , troszkę złośliwa ( ale tak z humorem) jak to każda babka , on idealista troszkę zadufany w sobie ( mąż twierdzi , że to jest znanie swojej wartości ) może ma rację nie zastanawiałam się kochałam i godziłam się na wady , ja też nie jestem doskonała ..ale byliśmy ... zdecydowaliśmy się że ja będę dalej się uczyć , aby nam było lepiej... szczerze ja wolałam być raczej tzw kurą domową dzieci obiadki , dom ..ale podjęłam wyzwanie dwa lata ciężkiego kierunku , szczególnie jeśli ktoś ma przerwę w nauce sporą , ale uczyłam się dla niego aby był ze mnie dumny aby zobaczył jak bardzo na nas mi zależy ...on musiał pracować na cały dom po 12 h dziennie ja uczyłam się i zajmowałam domem ( w pełnym tego słowa znaczeniu) ...więc ja się uczyłam on pracował ..dałam radę zdałam egzamin ..w między czasie poprosił mnie o rękę...kocham go chcę z nim być to ten jedyny jestem szczęśliwa , szczęśliwa , szczęśliwa ..pobraliśmy się w święta Bożego narodzenia , było cudownie ..zamieszkaliśmy na swoim ,ciasne ale własne... proza życie praca dom , dom praca ..codzienność . Jeszcze musiałam tylko odbyć staż , potem stała praca i dziecko tak pragnęłam mieć jeszcze dziecko ..złożyłam sprawę do sądu o pozbawienie władzy rodzicielskiej ojca mojego dziecka , chciała aby on adoptował nasze dziecko myślałam że on tego chce ...sprawa ciągnie się już drugi rok ale jest na dobrej drodze ... Mąż założył firmę , zaczął ją rozkręcać , udało się nowy samochód , nowy telefon , nowi znajomi i.... dowiedziałam się że jestem w kryzysie napisał mi sms że ma dość parodii naszego małżeństwa ..ale dlaczego, ale co się stało..rozpacz ból , rozmowy , coraz częstsze jego wyjazdy tzw ucieczka z domu i morze łez i jego zacięta twarz .......że sześć lat prze które byliśmy były do niczego , żadnego miłego wspomnienia , że nie rozmawiałam , że nie przytulałam , że coś tam powiedziałam ja nawet konkretnych sytuacji nie pamiętałam ( mógł mi powiedzieć wtedy wszystko )że jak mu przysięgałam przed ołtarzem to było to nieszczere.. że on się starał bardzo starał o ten związek walczył , a teraz to on ma pustkę emocjonalną i on jest teraz nastawiony na siebie i na własna samorealizację i on już nie potrafi nic ratować ...wyprowadził się prosiłam , błagałam nie odchodż na odległość nic nie da rady się ratować . Jesteśmy małżeństwem przysięgaliśmy nie tylko na dobre ale też na takie chwile Morze łez ..decyzja podjęta nieodwołalnie ...i kolejny cios ... pozew rozwodowy ..i co w pozwie , że nie współżyjemy , że ja nie chcę mieć dzieci , a on bardzo tego pragnie , ze różnica charakterów..moja odpowiedż , ze kocham i się nie zgadzam .. nie zgadzam się pozostaje wierna przysiędze małżeńskiej ...Mój mąż pochodzi z bardzo katolickiej rodziny , sam swoimi wartościami się zawsze szczycił Bóg.... jakie to są wartości zastanawiam się bardzo... zmienił się nie do poznania .. nie ma rozmowy żadnej jest surowy , oschły , zimny ...dzwoniłam wielokrotnie do jego mamy rozmawiałyśmy dużo , zawsze była mi bardzo bliska i co milczy ..ja już nie dzwonie ...to mnie bardzo boli jak można tak w jednej sekundzie odwrócić się od drugiej osoby ...napisałam list do jego rodziców wydaje mi się że bardzo szczery i ciepły , zadałam w nim parę pytań ( te pytania powinien zadać mój mąż ) i co zero reakcji nie istnieję ... i jeszcze w tym wszystkim dziecko ..patrzeć w oczy dziecku i usłyszeć pytanie dlaczego nas nikt nie chce ? dlaczego nas nikt nie kocha? i morze łez ... nie życzę nikomu odpowiadać na te pytania ...pozostaje tylko nadzieja i wiara że bóg mnie nie zostawi . Noszę ten swój krzyż na ramieniu , czasami mam wrażenie że są one dwa na każde ramię jeden ... jest ciężki i nie wiem czy dam radę , ale mówię sobie kogo pan miłuje tego krzyżuje . Czy mąż pozostanie wierny przysiędze nie wiem , bardzo tego pragnę . zły siedzi mu na ramieniu szepcze a gdzie jest ten chłopak dobry , ciepły uśmiechnięty Dlaczego muszę zaczynać od nowa kocham mojego męża i nie wyobrażam sobie życia bez niego ratuję to małżeństwo ale po ludzku nie daję już rady pozostawiam wszystko w rękach Boga ...tak w wielkim skrócie ..... może wy umiecie wyjaśnić dlaczego tak się stało ja nie rozumiem ... wspierajcie modlitwą nasze małżeństwo...

Anonymous - 2013-11-07, 08:11

Witaj, Salvio u nas na forum, i powiem Ci, że dobrze trafiłaś :-)
Na Twoje pytanie zadane na końcu postu - jakoś od razu pcha mi się świeżo wyadana książka Sycharki Ani: http://www.wydawnictwofides.pl/autor,15.html
A w następnej kolejności do odsłuchania nasze rekolekcje, a zwłaszcza te z wiosny tego roku o przysiędze małżeńskiej: http://archive.org/details/przysiega-malzenska
I jeszcze reportaż: https://archive.org/details/TwojaObraczkaJestWartaWszystko
Czy masz gdzieś w pobliżu Ognisko Sycharu?
Pozdrawiam :-)

Anonymous - 2013-11-07, 08:28

salvia napisał/a:
Mój mąż pochodzi z bardzo katolickiej rodziny , sam swoimi wartościami się zawsze szczycił Bóg.... jakie to są wartości zastanawiam się bardzo...


wlasnie chcialam o to zapytac, o te wartosci - gdzie byly jak mieszkaliscie przed slubem ??
wartosci na pokaz ?? bo co ludzie powiedza ?? a w realu nic zupelnie

a calej sytuacji Ci wspolczuje i domyslam sie jak bardzo Ci ciezko.....

Anonymous - 2013-11-07, 10:22

czy autorka książi pisała tutaj pod jakims nickiem?
Anonymous - 2013-11-07, 10:35

annezcka napisał/a:
czy autorka książi pisała tutaj pod jakims nickiem?

nick Jedna

Anonymous - 2013-11-07, 14:20

Salvio
ogromny ból bije z Twojej wypowiedzi.Mi ktoś kiedys powiedział: Kiedy cierpisz Jezus cierpi razem z Tobą,kiedy płaczesz On płacze razem z Tobą. Nie stoi daleko pociągając za sznurki naszego przeznaczenia. to nie tak.On cierpi,poniewaz Cie to spotkało.Twój mąż jest wlnym człowiekiem,coś tam sie w nim dzieje i na pewno słucha złych natchnień,powoduje nim egoizm. Oddaj Jezusowi swoje rany.Wiele przeszłaś i pewnie myslałaś ze Twoje dziecko będzie miało w koncu ojca.Wierzę ,że Jezus jakoś czuwa i mimo tej tragedii nie załamuj się,jeszcze może wszystko póść ku dobremu. A zamartwianie się tylko odbiera Ci siły,daj wam trochę czasu na oswojenie tej sytuacji.Próbowałaś wyjaśniać i nic to nie dało? Odpuść i ciesz sie z wielu iinych radości które niesie życie. Fakt to trudne odpowiadać dziecku na takie pytania. Ja tez tego doświadczam i serce mi pęka.
Życie jest takie krótkie,nie traćmy go tylko na rozpamiętywanie dlaczego nasi mężowie to albo tamto. Przychodzi taki moment kiedy juz nic nie moge zrobić,reszta należy do drugiej strony.Ma prawo wybrać dobro albo zło. Na pewno za to kiedys odpowie,ale to nie o to chodzi.Chodzi o to żebym sobie mogła spojrzec w oczy patrząc w lustro: owszem nie jestem ideałem ale tyle z siebie dałam,dotrzymuje przysięgi i nawet jak muszę iśc samotnie swoją droga to nawet wtedy nie trace zasad.
Upadam,podnosze sie i tak w kółko.Masz moja modlitwę.

Anonymous - 2013-11-07, 20:14

Jeżeli kogoś się kocha, to ciężko zrozumieć dlaczego odchodzi. Ja do tej pory nie umiem zrozumieć dlaczego. Ktoś niby Ciebie kocha, a za chwilę jest zimny i nic go nie obchodzisz. Znam to z własnej autopsji. Dowiedziałam się, że miłość , wierność, zaufanie i uczciwość małżeńska to za mało. Mnie mąż pozostawił niespełna rok po usunięciu złośliwego guza piersi. Teraz usłyszałam, że nie wie czy będzie w stanie nawiązać relacje z dziećmi ( nie kontaktuje się z nimi). A mnie czeka kolejny zabieg. Podobno po burzy przychodzi słońce. Może i nam ono zaświeci. Tego Tobie i sobie życzę. A łez mamy dużo i na pewno jeszcze nie jedną wylejemy.
Anonymous - 2013-11-07, 22:19

Bardzo wam dziękuję za pochyleniem się nad moimi problemami , nadal nie rozumiem dzisiaj znowu pyskówka sms , pisze do mnie ktoś kogo kocham a ogromny jad wypływa z tych słów . Boże gdzie jest mój mąż ? pytanie które w głowie cały czas mi brzmi ..... rozpacz , rozdarte serce tak bardzo boli Nirwanna napewno tam zajrzę dziękuję :-) Katalotka wartości on chyba nie ma żadnych, prócz mamony napisałam mu dzisiaj że bardzo nisko upada i sięga już dna a drabiny do wyjścia z dna nie kupi za pieniądze Anita gdy czytałam twoją wiadomość łzy same napływały do oczu bardzo ciepłe słowa :-) Anka-Hanka tak ciężko jest zrozumieć to jest najtrudniejsze , współczuje ci bardzo twojej sytuacji myślę że jest o wiele trudniejsza bo jesteś chora i cały czas martwisz się czy wszystko będzie ok ale pamiętaj masz dla kogo żyć :-D dla siebie dla dzieci , może ci psełdo mężowie nie zasługują na naszą miłość ....... liczy się dla nich
forsa , samochód , internet , piwo , telefon i własna osoba w całej okazałości ...

Anonymous - 2013-11-08, 08:43

Chęć zysku, posiadania opanowała ich umysły. Ja też niejednokrotnie powtarzam, że to nie jest mój mąż, bo on tak się nie zachowywał. Gdy mieliśmy mało to było dobrze. Bo mieliśmy siebie, rodzinę. Potem mąż pokochał pieniądze i pomocną koleżankę z pracy. Teraz dla niej zostawił dzieci, a podobno odszedł tylko ode mnie. Nie mogę liczyć na jego pomoc, najgorsze że dzieci też nie mogą na nią liczyć. Podobno wierzy w Boga. Ciekawe w jakiego.
Anonymous - 2013-11-08, 22:35

Haniu mój mąż też szczyci się swoją wiarą , a ja mam wrażenie że jest tak próżny i pyszny że sukces i pieniądze przysłoniły mu prawdziwe wartości , dzisiaj np. tydzień temu poprosiłam go aby zajął się dzieckiem bo muszę wyjechać , chciałam pojechać do częstochowy na spotkania , miałam już wszystko nagrane a on dzisiaj pisze rano czy weekend z kochankiem aktualny .....poprostu jakbym obuchem w głowę dostała ..... prosiłam ale on już miał w swojej głowie że się nie zgadza , ale mógł powiedzieć mi wcześniej , ale zły musiał zadziałać taka jego rola .....więc kolejna pyskówka smsowa że jestem nieszczera , że zpiep........ mu życie , że on jest upokorzony , zgnojony .......on to on mnie porzucił nie zdecydował się na ratowanie ... mam ochotę spakować walizkę i wyjechać ale nie jestem sama mam dziecko ... zmienienie życia w chwile nie jest takie proste .... przecież muszę mieć pracę , muszę mieć gdzie mieszkać , musi dziecko gdzieś chodzić do szkoły ..... nie wiem czy jest mnie stać na wynajęcie mieszkania , mogę tylko liczyć na siebie .... czy dam radę się podnieść .... teraz mieszkam w jego mieszkaniu ale w każdej chwili może mi powiedzieć dowidzenia bogatemu wszystko wolno przecież i co wtedy pod most mam iść może sama bym poszła ale z dzieckiem .... a najbardziej jestem zdruzgotana tym że tak mnie traktuje z nienawiścią ogromną ...czy go to wszystko boli ... myślę że myśli że ma plan na życie ...jemu jest łatwo bo nie ma żadnej odpowiedzialności za drugą osobę taki niebieski ptak.... myślę że nic nie ginie w naturze a twój mąż z nową panią ...myślisz że są szczęśliwi ... może to tylko pozory wkońcu wyjdą wszystkie jego wady i przyzwyczajenia jeżeli jest panienka młodsza od niego to nie wytrzyma będzie miała inne priorytety a on będzie się starał z każdej strony aby ją zadowolić ..... nie da rady i niespodziewanie potraktuje go tak samo jak on ciebie i twoje dzieci i wtedy poczuje ból i rozszarpane serce tak jak ty i twoje dzieciaczki , jak już pisałam wcześniej bóg nierychliwy ale sprawiedliwy nie da się zbudować własnego szczęścia na nieszczęściu innych osób :-)
Anonymous - 2013-11-08, 23:52

Salvio

Jak będziemy tak na to patrzyły ,że nie mamy wyjścia,nie stac nas na mieszkanie i jak tu teraz żyć to strach będzie nami rządził. Mnie tez takie myśli dopadają. Ale może na początek nie trzeba się z pompą wyprowadzać tylko własnie wyjechac sobie na weekend,do bliskiej osoby,do Czestochowy ,na rekolekcje,polecam Myślibórz :siostry Jezusa Miłosiernego. Wchodzi człowiek do kaplicy a tam wieeeeeelki obraz Jezusa Miłosiernego,cisza,jesteś Ty i Bóg.
Jeśli chodzi o dziecko to może lepiej jesli nim się zajmie Twoja mama,może przyjaciółka,siostra. Masz kogos bliskiego komu ufasz?
Mąż nie chce? Jego strata i pewnie daje Ci kłody pod nogi specjalnie żebys nigdzie nie wyjeżdzała. A Ty się nie daj,niech sobie gada o kochankach i sam sie nakręca.
Mnie tez przeraża zmiana szkoły córce i masa innych problemów. Dziś wieczorem składam to w Sercu Jezusa ,to mnie przerasta,niech On sie tym zajmie. dam sobie czas,nie jestem superzaradną osobą,nie mam pracy bo wolałam byc przy córce i nie żałuję. Ufam że jeśłi będzie trzeba Bóg da mi siły,czy mój maz coś w sobie zmieni czy tez będę musiała żyć sama to Bóg mnie nie zostawi. Dobra wiadomość:jestesmy otoczenie pełnia prawdziwej miłości. jesteśmy kochani,teraz,dzisiaj,jesteśmy warci kochania nawet jeśli mąż ,żona są zaślepieni i odchodzą to Miłośc Boga pozwala trwać.
Jeszcze listopad i znów czuje codziennie przygnębienie,jakis strach ściska mnie za gardło ale przeciez Bóg mnie kocha,co może odmienić tę sytuację? Nic

[ Dodano: 2013-11-08, 23:53 ]
tzn nic nie zmieni faktu że Bóg mnie kocha i Was wszystkich kochani :)

Anonymous - 2013-11-09, 13:20

Ja też niejednokrotnie miałam ochotę wyjść z domu i nie wrócić. Ale tego nie zrobiłam, bo dzieci. Też nie wiem co czeka mnie jutro z jego strony. Nie ufam jego zapewnieniom. Już nie raz mnie też okłamał. Tak jak u Ciebie. Obiecał pomóc i nic. Obiecał porozmawiać i nic. Bo ja tylko od niego czegoś chciałam, a kochanka nic. Dla niego rodzina to nic. Tacy są faceci. Praca jest ważna, daje mi poczucie niezależności. Jest odskocznią od moich problemów. Słusznie radzi Ci Anita 11, proś innych, nie jego. Wiem, że to jest trudne. Ja też musiałam nauczyć się prosić obcych ludzi, którzy dzięki temu stali się mi bliscy. Ostatnio też spytałam się znajomej, czy jak zdecyduję się na operację to mnie zawiezie i odbierze ze szpitala. Usłyszałam, że nawet odwiedzi. Wiem, że chciałybyśmy aby to byli nasi mężowie, ale oni tego nie chcą. A siłą ich nie zmusimy. Ja żebrać u niego o pomoc nie będę. Trudno. O jedno go prosiłam, aby nawiązał kontakt z dziećmi. Cisza. Wiem jednak, że moi znajomi im pomogą tak jak mi. W końcu w szpitalu teraz długo nie trzymają. Wiem już coś o tym :-) . A czy Bóg sprawiedliwy? Na razie to jemu jest dobrze, a ja walczę o każdy dzień.
Anonymous - 2013-11-09, 14:25

Anito raczej nie paraliżuje mnie strach , paraliżuje mnie natomiast przejście z wielkiej miłości do wielkiej nienawiści i postawa mojego męża tego wierzącego w Boga . Mój mąż w poniedziałek wybiera się na manifestację 11 listopada na pewno stanie w pierwszym rzędzie i będzie krzyczał Bóg , Honor , Ojczyzna zastanawiam się ilu ludzi stoi razem z nim i w zakłamaniu własnym wykrzykuje słowa a w sercu samo zło , ilu jest takich wierzących na pokaz ...... Haniu podjęłam decyzję że nie będe się wogóle odzywać tzn dzwonić pisać za dużo nerwów mnie to kosztuje a na kolejne obrzucanie kłamstwami nie mam ochoty , tak jak pisałam wcześniej twoja sytuacja jest o wiele trudniejsza od mojej ...... ja odmawiam nowenne pompejską już chyba 32 dzień przynosi mi to ukojenie i wyciszenie jest balsamem dla mojej duszy chociaż czasami trudno jest mi sie skupić .... i gdzieś w głowie słyszę dasz radę , musisz wyjechać zacząć wszystko od początku może kiedyś usłyszę od niego że tęskni , że mnie kocha ..... nie wiem czemu ale słyszę zacznij w trojmieście tam jest twoje miejsce ... szaleństwo bo to drugi koniec polski :mrgreen: Jezu ufam tobie powtarzam .....
Anonymous - 2013-11-09, 15:34

Dziewczyny! nie pisać, nie prosić, nie błagać o miłośc, o czułość! Trzeba przyjąć do wiadomości, że jak on tyle razy mówi ,że nie kocha to tak jest.! I to jest chyba najboleśniejsze w tym wszystkim, bo jak to jest możliwe, że nasz ukochany prawie z dnia na dzień tak się zmienia !? Ja cały czas nie mogę sobie tego logicznie wytłumaczyć. Czemu ja mimo wszystkich tych niesnasek i trudności kocham nadal a on nie ?Od czego to zależy? Czy ktoś jest w stanie na to odpowiedzieć? Czy zachodzą jakieś zmiany w mózgu, czy po prostu on zawsze taki był, tylko nikt tego nie widział? Mnie się wydaje ,że tak jęcząc im nad głowami, to jesteśmy dla nich jak te komary uprzykrzone... :cry:

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group