Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - o wolności małżonka

Anonymous - 2013-11-01, 15:28
Temat postu: o wolności małżonka
parę słów o wolności ,którą dałem mojej żonie....


tuż po ślubie zapytała mnie,czy mogłaby pojechać NA NOC do koleżanki,którą bardzo lubi-odpowiedziałem-czemu nie ,jeśli tylko chcesz odświerzyć kontakty,jedź....


potem prośba powtórzyła sie ,i ...powtórzyła


ja zawsze wychodziłem z założenia,że małżonce należy dać wolną przestrzeń do spędzania wolnego czasu,przecież małżeństwo to nie klatka...

myślę jednak,że obróciło się to przeciwko mnie i rodzinie,jej wolność dana prze ze mnie doprowadziła do rozłamu rodziny-wybrała to co w jej mniemaniu było lepsze dla niej


zawsze myślałem ,że danie wolności ,przestrzeni małżonce będzie postrzegane przez nią jako kredyt zaufania od strony męża (mniie) ,ale tak sie nie stało,ta tolerancja obróciła się przeciwko mnie-jestem (myślę tak i uważam) ofiarą mojej tolerancji w małżeństwie



co Wy o tym myślicie-o tolerancji-nadmiernej lub pożądanej....

[ Dodano: 2013-11-01, 15:41 ]
czy nie mieliście często tak,że pozwoliliście małżonkowi na wolny wybór zachowań-daliście mu przyzwolenie-czego później żałowaliście?

myśleliście ,że ze swoją dojrzałością zachowa się tak,jak przystało na odpowiedzialnego współmałżonka...a tak się jednak nie stało

[ Dodano: 2013-11-01, 16:51 ]
oczywiście ta tolerancja tyczy się także wyjść z koleżankami na dyskotękę....dobry klimat,same dziewczyny :evil: -takie było tłumaczenie-gdybym był przeciwny-ale zaborczy mąż... :lol:

Anonymous - 2013-11-01, 17:26

No moja żona to ciągle pragnie "wolności", ostatnio rzadko już mieszka w domu, a jak jest to pracuje. Ja raczej starałem się być blisko mojej małżonki, a więc raczej postępowałem odwrotnie niż JOHAN, a i tak kryzys okazał się nieunikniony. Znam małżeństwa, w których to jedno z małżonków nie pozwoliłoby sobie nigdy na taniec z obcą osobą i to jest chyba wzór do naśladowania. Gdy jedna ze stron myśli tylko o wszystkim, tylko nie o dobru wspólnym, to prędzej czy później dojdzie do kryzysu - i to niezależnie od postawy, którą prezentuje druga strona. Moim zdaniem - czy dawać dużo wolności czy mało - nie ma to większego znaczenia, jak to mówią niektórym dasz palec, to wezmą całą rękę.
Anonymous - 2013-11-01, 17:34

. Znam małżeństwa, w których to jedno z małżonków nie pozwoliłoby sobie nigdy na taniec z obcą osobą i to jest chyba wzór do naśladowania.


myślę,że większość tak uważa-brzydko to zabrzmi-pełna kontrola-JA TAK NIE MOGŁEM I NIE MÓGŁBYM

dla mnie związek dwojga ludzi to wolność-tak robiłem ,a czy przegrałem...?

[ Dodano: 2013-11-01, 17:42 ]
czy można małżonka prowadzić jak dzieci-wymagać,zakazywać,być przeciwko jego pomysłom na życie-uważam,że można-dawałem dużo wolności-byłem mocno tolerancyny-myślę,że obróciło się to przeciw mnie,czy zrobiłbym teraz inaczej-NIGDY :lol:

[ Dodano: 2013-11-01, 18:05 ]
czy wolność w małżeństwie deprawuje człowieka?

mówi się ,że w wieku 18 lat jest się dorosłym i odpowiedzialnym--prawda,czy bajka?

dla mnie bajka,a dla kogo prawda.....dla 18-23 latków-zmienią zdanie gdy będą mieli 40

tak się kręci ten świat

Anonymous - 2013-11-02, 12:39

JOHAN napisał/a:
.........tak się kręci ten świat

Ja kiedyś myślałem, że wszyscy piją.... i tak się kręcił mój świat 19 lat....
I ciągle chciałem, żeby inni się zmieniali, bo ja uważałem, że wszystko robię jak należy.
Dziś już tak nie uważam. Myliłem się w wielu sprawach i nadal popełniam błędy.
A największym błędem było oskarżanie innych....(belka w moim oku mi nie przeszkadzała :() i dalej ocenianie i zrzucanie winy na innych wchodzi mi z automatu... ciężko wyłączyć takie przyzwyczajenie.

Anonymous - 2013-11-02, 13:16

Mój mąż ma zawód, będący jednocześnie pasją (zresztą naszą wspólną tylko że dla mnie to nie jest już zawód) związany trochę z branżą artystyczną. Coś jak frontman kapeli, chociaż zupełnie inne klimaty. Ale schemat ten sam.
Sezon wyjazdów, stresujące przygotowania do imprez, sama impreza 2-7 dni poza domem, czasem "tournee" kilka tygodni z zajeżdżaniem do domu raz na kilka dni. Po imprezie spotkanie z ekipą i lokalnymi znajomymi, odprężenie w zabawie i przy alkoholu.
Przez pierwsze 10 lat znajomości jeździliśmy razem, nierozłączni. Kolejne pięć lat on jeździł czasem sam, czasem ze mną. Puszczałam go z ogromnym kredytem zaufania. Wiedzieliśmy gdzie są granice, co ja mogę zaakceptować a czego nie. I on to szanował.
Potem urodziły się dzieci, ja się wycofałam w macierzyństwo, dom i w końcu własny zawód.
Ostatnie 5 lat jeździ sam.

I większość tego czasu dawał radę trzymać się granic. Chociaż laski omalże właziły mu do łóżka. Typ przystojniaka i duszy towarzystwa, w dodatku sam w obcym mieście itp itd.

Oczywiście piszę to zakładając, że mówi mi prawdę. Ale faktycznie raz gdy mu się zdarzyło przekroczyć granicę, przyszedł i powiedział mi o tym i przerobiliśmy to razem.
Czy było tego więcej? Na razie wierzę że nie.

Otóż kiedy nagle wszystkie ustalenia (które ja rozumiałam jako absolutnie nienaruszalne, niezależnie co by się działo) przestały go obowiązywać?
Kiedy uznał, że przestałam go kochać. Osądził to po moim zachowaniu. I dał sobie prawo do łamania wszystkich ustaleń.
To prawo było od początku kulawe i oparte na błędnych przesłankach (prawdopodobnie wiedział, że nie przestałam go kochać, tylko tak mu było wygodnie uznać) - a dowodem na to fakt, że łamanie ustaleń i zdrada odbywało się w tajemnicy przede mną.

W każdym razie miał dużo wolności przez 20 lat i wykorzystał to dopiero w ostatnim roku.
Dopiero..? To chyba niewłaściwe słowo..
Więc może tak: widział sens w szacunku dla tej wolności tylko przez 19 lat.

Czy byłam głupia dając mu tyle luzu? Nie sądzę, raczej czuję że to było właściwe. Zrobiłabym to znowu gdyby cofnąć czas.
Tylko bardziej bym dbała o to, by już w zaślepieniu i złości nie przeoczyć tego niezauważalnego momentu zmiany w drugim człowieku. O ile w ogóle da się tego nie przeoczyć.

Anonymous - 2013-11-02, 22:51

Ja jestem osobą zaborczą. W każdym bądź razie wg kryterii mojego męża i jego znajomych...
Jestem tradycjonalistka. Spotkania z kumplami ok, powiedzmy raz w miesiącu i żadnych kobiet. Jeżeli są koleżanki to powinnismy iśc razem. Taki jest moje zdanie. I tego i ja się trzymam. Ale według znajomych mojego męża ( osoby bardzo młode lub po kilku rozwodach) jestem nienormalna. Bo on powinien pic z nimi i się szlajac i podrywac i flirtowac bez ograniczeń. I pic codziennie. Był taki etap, że słuchał tylko ich. I ulubionej koleżanki, niedoszłej pani psycholog, która o mało co nie rozwaliła naszego małżeństwa. Więc wracał nad ranem, pijany i pełen zakłamania. A ja tylko się darłam i matkowałam jak gówniarzowi. Potem powiedziałam dośc. Jeżeli chce pic codziennie z kolegą, jego wybór. Ale niech tam zamieszka. Jeżeli chce flirtowac z koleżanką, jego wybór. Ale ja wystepuję o separację. Jeżeli chce wyzywac, jego wybór. Ale ja zakładam niebieską kartę.
I wiecie co? Pomogło. ;-) Ale najbardziej pomogla modlitwa. I rady Mirakulum i Swallow.
No i przestalam mu matkowac. I zaczelam sama wychodzic.
Co nie znaczy ze jest idealnie, o nie. Ale troszke troszke lepiej, choc hustawka nadal trwa.

Anonymous - 2013-11-03, 08:28

Trzymanie psa na za krótkim łańcuchu jest bez sensu, bo w końcu sie zerwie, albo udusi.
Z kolei całkowite spuszczenie z łańcucha też jest dobrym rozwiązaniem, bo poczuje zew wolności i nie wróci.
We wszystkim musi być umiar i zdrowy rozsadek.
Zresztą różne są psy, husky musi mieć przestrzeń i się wybiegać, natomiast pekińczyk woli siedzieć na kolanach cały dzień.
Podobnie jest z ludźmi

Anonymous - 2013-11-03, 14:12

Grzegorzu

Monika pisze o stawianiu zdrowych granic

Anonymous - 2013-11-03, 14:48

Mirakulum

słowo "zdrowe" ma dla każdego "swoje" własne znaczenie-co dla jednego jest "zdrowe",dla drugiego być nie musi

myślałem nad wypowiedzią Grzegorza-wg mnie ta wypowiedź ma takie przesłąnie-są tacy małżonkowie,którym nie trzeba tłumaczyć jak należy postępować w małżeństwie-patrz pekińczyk(siedzi na kolanach i tuli się i kocha-pan go uwielbia za jego domatorstwo :lol: )

...są też tacy jak hasky...uwielbiający swobodę,przestrzeń,ale wiedzą gdzie jest ich miejsce,ich dom,są lojalni,zawsze wracają-za to ich pan kocha TAKŻE:lol: )


ooo,gdyby ludzie byli tacy jak psy :lol: ,ale by było...

[ Dodano: 2013-11-03, 14:52 ]
dla niektórych-Mirakulum-pogląd Moniki(oczywiście Monika szanuję twoje poglądy :lol: )....
Spotkania z kumplami ok, powiedzmy raz w miesiącu i żadnych kobiet....wcale nie musi być postrzegany jako zdrowe granice :lol:

[ Dodano: 2013-11-03, 15:51 ]
delikatna sfera wolności...

co ja bym chciał?

aby żona czuła się w małżeństwie dobrze,nie była ograniczona moja zazdrością,robiła wszystko co jej sprawia przyjemność,ale bez ranienia mnie-była wolna-bez moich ograniczeń,ale zawsze wracała-----tak bym chciał

mam taką sunię....ROZA...zawsze wraca,a smycz ma spuszczoną....


ktoś powie-do czasu

ja na to -do póki mnie nie zawiedzie-kocham ją bez granic

[ Dodano: 2013-11-03, 16:01 ]
to takie proste-puszczasz kogoś ze smyczy,a on do Ciebie wraca-bo Cię kocha

każdy by tego chciał :lol: :lol: :lol:

Anonymous - 2013-11-03, 19:08

JOHAN napisał/a:
dla niektórych-Mirakulum-pogląd Moniki(oczywiście Monika szanuję twoje poglądy :lol: )....
Spotkania z kumplami ok, powiedzmy raz w miesiącu i żadnych kobiet....wcale nie musi być postrzegany jako zdrowe granice :lol:

Dlatego pisałam, że jestem zaborcza. :-P
To nie jest tak, że chcę stłamsic i zniszczyc męskie poczucie wolności. Rozumiem to. Ale głównie chodzi mi o to, że do pełnej wolności trzeba zaufania, a tego nam teraz brakuje. Przecież nie zabronię mu wyjsc do kolegi, czy wrócic później. Ale pijackie imprezy i powroty rano mają się skonczyc. I poki co się skonczyły. Jest 1 jego wyjście , 1 moje koleżankami i też powrót rano. Wystarcza.
Kiedyś o nic nie pytałam. Były mecze 5 razy w tygodniu, były nawet wyjazdy z kolegami na turnieje... Ale on sam 2 lata temu to zniszczył. I niszczył długo, długo po tym wszystkim.

Anonymous - 2013-11-03, 19:21

po prostu zniszczył twoje zaufanie

po podważeniu zaufania ludzie stają się podejrzliwi,trudno być wtedy ufającym,gdy ktoś cię oszukał,choć na początku zaufanie w związku to podstawa,przecież nie będziemy się śledzić-kochamy się i ufamy sobie wzajemnie-do czasu-aż jedno z nas nadszarpnie zaufanie drugiego-wtedy w związek wkrada się brak zaufania,zakładanie łańcucha,podgląd,śledzenie-są to naturalne zachowania obronne -nikt nie pozwoli się krzywdzić,być oszukiwanym

rozmawiałem z wieloma kobietami,którym nadmierna kontrola męża przeszkadzała w związku....

jestem facetem,który dał zupełną wolność w związku....i myślę ,że z tego powodu rozpadło sie małżeństwo

nie ma mądrych :lol:

[ Dodano: 2013-11-03, 19:33 ]
wiem jedno-krzyk i kłótnie przy "przywoływaniu do porządku" zrażają małżonka,bez względu na to czy jego wina czy nie


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group