Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Przychodzi chwila że szala goryczy sie przelewa!!!!

Anonymous - 2013-11-06, 14:18

kenya napisał/a:
I tak, rozumiem rozterki miodzia, może mieć dość, ma do tego prawo a Ci którzy kibicują mu i zagrzewają by z ósemki zrobił szesnastkę albo jej wielokrotność niech zdadzą sobie sprawę, że nie cel jest najważniejszy ale droga i człowiek na tej drodze.

Pięknie to napisałaś. :->
Jak się komuś chce to wspomnijcie w piątek o 10.30 o mojej marnej duszy.
Ciekawe czy będzie na ostro, czy tylko podpisy i dowidzenia.
Mimo wielu spraw w sądach , dziwnie nie potrafię się nakręcić na tę . Nic nie planuję , nie pisze scenariusza- kompletna pustka w głowie.
Zazwyczaj miałem 100 argumentów na które nigdy nie było czasu na sali- a teraz zero.
A gdzie 8 lat???
Miodzio podziwiam ;-)

Anonymous - 2013-11-06, 14:38

--
Anonymous - 2013-11-06, 16:19

helenast napisał/a:
Powiem tak, dałam tylko przykład, możliwość wyrwania się z dołku poprzez staniecie w prawdzie ze swoimi problemami, kłopotami oraz ich wagą . Kogo przekonuje niech spróbuje - to nic nie kosztuje, a może pomóc... Kto uważa,że to błąd - ma prawo...
Przeczytałam jeszcze raz cały temat i wiecie co mi się rzuciło w oczy ?

- Bóg jest winny
- sytuacja sprawiła
- żona winna
- mąż winny
- wszyscy wokół winni
- Bóg mi zabrał
- samotność spowodowała to , a to
- inni oceniają
- itd..... itd.... itd...

Wiec napiszę to czego nie ma i czego mam pełną świadomość

- ja pozwoliłam doprowadzić się do takiego stanu
- ja zawaliłam
- ja poddałam się, odpuściłam
- ja zmarnowałam tak cenny czas - czas życia, bycia
- ja zamknęłam się na pomoc ,na innych ludzi, na uwolnienie, uzdrowienie
- ja uciekając od leczenia popadałam w coraz większą depresję
- ja użalałam się nad sobą i oczekiwałam tego od innych
- ja żałuję mojej złej postawy, mojej zawziętości
- ja odeszłam od Boga
- ja przestałam się modlić
- ja zasłaniałam się ciężkimi przeżyciami, załamaniem
- ja.................

A prawda jest taka, że to wszystko działo się z mojego wyboru i woli... Zwalanie na tzw. cały świat przesłania tą właściwą prawdę i uniemożliwia uzdrowienie...
..... no, ale każdy ma prawo wyboru ...



Ostrożnie!!! uważam to za błąd - nie każdy może
niektórych ich "ja" przygniotło na tyle, że skończyli ze sobą raz na zawsze.

Dlatego póki można (w sensie póki chcę to zrobić, bo nie umiem inaczej), lepiej zwalić na Boga winę, paradoksalnie nawet ZA WSZYSTKO, bo:
Pan Bóg wytrzyma nasze cierpienie, i nasze obwinianie, a my niekoniecznie możemy wytrzymać, poranieni i słabi.

Powiedział Bóg: "przerzućcie na mnie wasze troski", to jak ktoś nie umie, to i winę przerzucić może... to Ojciec - Najlepszy Ojciec, można się buntować nawet na Niego i nawet trzeba.

Anonymous - 2013-11-06, 16:25

helenast napisał/a:
- Bóg jest winny
- sytuacja sprawiła
- żona winna
- mąż winny
- wszyscy wokół winni
- Bóg mi zabrał
- samotność spowodowała to , a to
- inni oceniają
- itd..... itd.... itd...


Heleno wydedukowałaś to co chciałaś, ja tam tego nie dostrzegam. Za to dostrzegam normalne ludzkie życie. Nawet jestem skłonny stwierdzić, że jest wszystko to o czym tutaj napisałaś za wyjątkiem jednego akapitu bo z nim nie mogę się zgodzić a jest on cięzkim kamieniem rzuconym przez Ciebie.

helenast napisał/a:
- ja pozwoliłam doprowadzić się do takiego stanu
- ja zawaliłam
- ja poddałam się, odpuściłam
- ja zmarnowałam tak cenny czas - czas życia, bycia
- ja zamknęłam się na pomoc ,na innych ludzi, na uwolnienie, uzdrowienie
- ja uciekając od leczenia popadałam w coraz większą depresję
- ja użalałam się nad sobą i oczekiwałam tego od innych
- ja żałuję mojej złej postawy, mojej zawziętości
- ja odeszłam od Boga
- ja przestałam się modlić

Anonymous - 2013-11-06, 16:33

--
Anonymous - 2013-11-06, 17:26

A ja porostu napisze helenast tak.
Brzmia twoje słowa dos mentorsko-jak pouczanie
ale brak w nich ciepła i zrozumienia.
Czasami tak sie dzieje że biegnąc do zródła w jakim jest życiodajna woda,nie zauważamy n atrasie ile depczemy kwiatków.
Tak tez możemy podeptać najbliższych-bo zle odczytane to zle wykonane.
I łatwo stac się egocentykiem i egoistą.

Ja nie użalam sie nad swoim losem,a tym bardziej nie zbliżam sie do deprechy-chocby dlatego że przeżyłem już depresje i mam świadomosc tego co czynia i jak sie jej nie poddac.
Zatem w myśl co nie zabiło to wzmocniło
potrafie nie poddac się depresji
rozumiem co to zdrowie(bo przechodziłem opercaję kregosłupa)
wiem co to ciężka choroba -bo nasz średni syn urodził sie z problemem genetycznym
wiem także co to otarcie ośmierć-analizując do choroby zony.
I wty momencie powiem wiecej sam rozmawaiłem zBogiem aby zabrał mnie a oszczędził zone(jezeli juz ktos ma byc wybrany)
Swoje 12 kroków przechodziłem 5 lat temu zatem dawno jestem po lustrze..stawaniu w prawdzie,upojenie wiara,przesłanie 12 kroków i także uzdrawianie i zbawienie świata.
Cieszy mnie ze jest w tobie jeszcze pokłąd sił..i oby tak dalej.
Co zatem gryzie się we mnie???
zaakceptowanie sytuacji w jakiej się człowiek znajduje wcale nie jest równoznaczne
z tym że człowiek się z tym pogodził.
Dlatego jest we mnie wciaz szereg pytań...
dlaczego jest biernośc..dlaczego jest niemozliwym cokolwiek zmieniac

i tylko tyle Helenast......
to sa proste pytania człowieka wobec:
jest między nami przepaśc
-dlaczego nie starmy sie ją usunąć??

nie potrafie zaufac
-dlaczego nie staram się nad tym popracowac??

jest niemozliwym bo kiedys było tak
-dlaczego nie starm się dojrzec że teraz jest inaczej???

Reasumując wiele zalezy od tego co ja sam mogę

nie prawdasz???

I tylko w tym nie mam zrozumienia-a jak go brak to człek myslący zastanawia sie gdzie tkwi problem.
Owsze możan inaczej miec wszystko w przysłowiowej......
ale o ile sie nie myle to jest brak szacunku do drugiej osoby....

dziekuję wszystkim za wypowiedzi i wsparcie

pozdrawiam Norbert

Anonymous - 2013-11-06, 17:32

helenast napisał/a:
Dla Ciebie Elżbieto jest to błąd. Dla mnie błędem było tkwienie w takim właśnie rozwiązaniu jaki podałaś. Dlatego powiedziałam o sobie , a nie o innych ... Bo właśnie u mnie to uciekanie od prawdy i zwalanie na wszystkich i wszystko inne powodowało ,że tyle lat tkwiłam w tej czarnej dziurze... U mnie tym błędem było oszukiwanie dla tzw. ,, mojego dobra ,,...


Nie napisałam o zwalaniu na innych ludzi..., zauważ.
Tym bardziej nie na siebie.

Anonymous - 2013-11-06, 17:37

==
Anonymous - 2013-11-06, 18:48

helenast piszesz:

"Moje słowa i ta rada są do osób, które piszą ,, nie ma sensu,,...,, nic mi się nie chce,, ... ,, straciłam/łem nadzieję, wiarę ,, itd... Właśnie dla TYCH osób, bo one już zaczynają wchodzić w ten dół ... Stoją jeszcze przed tą czarną dziurą ... Ale jeszcze SĄ !!!! ... są tu na forum, jeszcze piszą , jeszcze modlą się , jeszcze podejmują walkę. Resztkami sił , ale jednak ....
To ostatni moment by się cofnąć , by kogoś jeszcze posłuchać, może przemyśleć, może zaoszczędzić ten ,, zmarnowany czas,, , uniknąć go... "


przeplatając w różnych momentach tego tematu:

.......Ja się nie wstydze tego że dotarłem do Niego własnie poprzez trwogę
...... Ja też przeszłam bardzo ciężką depresję - do teraz jestem na lekach ( 5 lat już) . I dopiero zauważenie innych - czytaj- potrzebujących sprawiło moje działanie na ich rzecz... Pomogło lepiej niż wszystkie leki ...
......Wiem ,że najlepiej i najłatwiej zwalić wszystko na Boga ( też to robiłam- robię). On przecież nic nie odpowie po ludzku prawda? nie obroni się ! nie poda argumentów na ,, to nie JA,, ...
......Ja też w tym stanie długo trwałam. Nie dopuszczałam myśli , nie chciałam nawet słuchać ,że zrobienie nawet małego kroku na przód pomoże mi. Nie wierzyłam nikomu......


- dlaczego zatem skoro helenast sama tą drogą kroczyłaś dziś nie szanujesz, albo nie rozumiesz drogi innych?
Czy do ciebie słowa innych nie docierały bo nie chciałaś? czy może po prostu nie był to czas jeszcze odpowiedni na przyjęcie nowej rzeczywistości, przekonań?
Może za mało danych do zweryfikowania tak należy, to prawda?
Dzis masz już inne przekonania. Przeszłaś wiele w życiu to dało ci twoją życiową mądrość, siłe, spokój...
Inni tak samo jak ty kiedyś potrzebują tej drogi, tych ciągłych świadectw innych, wsparcia i otuchy. Słuchają, może tylko powoli dochodzą do tej prawdy.

Oni też kiedyś staną na nogi, będą silni duchem i oby tylko więcej w nich było zrozumienia dla ludzkiego cierpienia na każdym ich etapie.


na koniec piszesz co do słów:
...Chodzi o te dokładnie słowa.
Niby tak proste, a tak trudne do powiedzenia...


słowa: KOCHAM CIE-SZANUJĘ I CIESZE SIĘ ŻE JESTES , nie ważne kto, żona, matka, mąż, dziecko, przyjaciel, znajomy....
- dodam dla zrozumienia powinny znaczyć dla ludzi:
-rozumiem, szanuję, że ktoś może iść innym tempem, powoli, za mna, lub wybiegać przede mną po czym upadać i znów mnie doganiać.

i lubie wtedy przypominać sobie,( jak sama kiedyś potrzebowałam i otrzymywałam) by tej zranionej osoby nie ponaglać, wciąż pouczać, tylko wspierać, motywować i wciąż przypominać sobie by być dla tej osoby przyjacielem:
„Nie idź za mną - mogę cię nie poprowadzić. Nie idź także przede mną - mogę za tobą nie podążyć. Po prostu idź obok mnie jako przyjaciel.”
- Albert Camus
a dojda wtedy swoim tempem wszyscy do celu, choć nie tak jak zakłada, ten który prowadzi..... To nie on idzie....nie jego droga i cel drogi....


piszesz też z czym nie mogę się zgodzić : Ta nadzieja i wiara, o której tu piszecie ( a raczej jej brak) umiera całkowicie ze śmiercią danej osoby. Nie możemy już wysłać smsa , listu, porozmawiać, przeprosić , pogodzić się itd...

naprawdę? naprawdę nie można już nic? Tak razem nie, ale osobno? Porozmawiać nad grobem nie można ale dokonać aktu wybaczenia i pogodzenia można zawsze dopóki sama żyję.
Mogę wiele dla innych, tych nieżyjących też póki sama żyję. Modlitwę, pamięć, wspomnienia żyją tylko dlatego, że sami je pielęgnujemy, a jakie to już zależy od nas....
Dodam piszę z autopsji, żadne tam - tak myślę, przypuszczam...i... Czasami jest tak, że po prostu nie jest nam dane nawet za życia tej osoby tego dokonać...

Anonymous - 2013-11-06, 19:21

helenast napisał/a:
Ja jestem na 8 kroku i pogodziłam się ze wszystkim . I nie jest to oszołomienie , egzaltacja wiarą jak zasugerowałeś ...

Zatem wiele jeszcze przed tobą(odnośnie kroków i tego co po nich)
i nie pisze tego z przekorą.
A tak na marginesie czego dotyczą kroki???

czy nie przypadkiem zobaczenie siebie.. prawdy o sobie ..naprawa siebie i relacji z Bogiem???

Kroki nie dotyczą Helenast tego co się zmieni w naszym świecie i czy cos się zmieni .
Kroki pozwalają nam przyjąć świat takim jakim jest
a wiesz co to znaczy???

właśnie zaakceptować ten świat co wcale nie oznacza pogodzić się z nim....
Widocznie na twoich krokach niezbyt i dosadnie wytłumaczono ci te różnice..
Ja na swoich to przerabiałem.....
i akurat uważam że dość dobrego miałem speca od programu bo był nim Jacek R....

Zatem idąc tym tropem akceptuję sytuacje w jakiej jestem
czemu???

bo sam jej nie jestem w stanie zmienić....
Zależy o na od woli zony na zmianę i naprawę
a także od ręki Bożej jaka nam błogosławiła.

Zatem kolejny raz napiszę trudno mi na dziś ,na teraz ,na ten cały czas jaki został poświęcony zmianom- że to iż nie jesteśmy w stanie
cokolwiek naprawić w naszym problemie
ja i przeszłość jest przyczyną.
Bo ja i przeszłość byliśmy przyczyna do pewnych kroków i działań zony-jakie zresztą konsekwentnie przyjąłem na klatę.
Ale również konsekwentnie zabrałem się za zmianę tego co było powodem decyzji żony.

Zatem nie dziw się że ten facet (patrz Ja) nie potrafi zrozumieć o co chodzi
słysząc kolejny raz o przeszłości i przyczynach.
i zapewne prędzej jestem w stanie zrozumieć sytuacje gdy ktoś cos robi-a po prostu nie daje rady.
Niż sytuacje że nic z tym nie robi.

Anonymous - 2013-11-06, 19:28

==
Anonymous - 2013-11-06, 19:41

helenast napisał/a:
Nie masz prawa tak pisać !!!! ...

Zobacz jak targają tobą emocje
aż cztery wykrzykniki podkreślają to
a czemu aż taki bunt na proste słowa bywalca

czemu nie pozwalasz innym doświadczyć tego czego chcą....
helenast napisał/a:
Więc jak chcecie to wpadajcie w czarną dziurę beznadziejności ,narzekajcie obarczając cały świat za Wasze niepowodzenia i problemy. Zagłębiajcie się w Waszej rozpaczy, depresjach ... To Wasz wybór, Wasze życie, Wasz czas ...


Echhh Helenast naprawdę nie zabieraj się do prostowania świata po 8 kroku
o krokach tak naprawdę można pogadać dopiero po roku od ich zakończenia....
I zezwalaj ludziom na to co chcą przezywać
...bo przecież jak pisałaś sama powiedziałaś "NIE"
kiedy nie szanowana była twoja wola(wiesz o czym piszę)
może teraz łatwiej zrozumiesz męża-jak to jest gdy się działa i nawet nie wie jak działa i dlaczego to złe działanie.

Z Bogiem

Anonymous - 2013-11-06, 19:54

==
Anonymous - 2013-11-06, 20:05

helenast napisał/a:
A tak na marginesie to zastanawiam się czy je kończyć bo patrząc na Twoje wypowiedzi to jestem pełna obaw co do ich zasadności

A może porostu ty wiele rzeczy nie widzisz???
-zamiast zastanawiając się nad zasadnością moich wypowiedzi....

i tu wypada znowu napisać ...
możesz nie zgadzać się moimi wypowiedziami...ale one są moje zatem wypada szanować kogoś innego wypowiedzi....
helenast napisał/a:
To przerażające ,że opierasz Swoje życie i postępowanie na nich ....

I znowu dla ciebie przerażające -ale dla mnie jest to np. jakiś sens życia(zakładam).

Odpowiedz trzeba to uszanować??? czy nie trzeba szanować???

Helenast z przykrością muszę stwierdzić że masz problemy z akceptacja tego że inni mogą czuć inaczej, zachowywać się inaczej, mieć inne przemyślenia
itd.....


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group