Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Powrót po latach na forum

Anonymous - 2013-10-31, 19:30
Temat postu: Powrót po latach na forum
Cześć nie jestem tu nowy :-) Jakiś czas temu (będą ze 3 lata) trochę się tutaj udzielałem, a teraz postanowiłem wrócić.

Moja historia jest jak wiele tutaj. Żona się zakochała, zaszła w ciążę z ,,miłością swego życia''. Ukochany postanowił jednak żyć dalej ze swoją żoną i dzieckiem.

Efekt jest taki, że żona żyje sama z dziećmi, jednym naszym i jednym z tym trzecim. Ten trzeci pojawi się u swojego dziecka, a ostatnio mam wrażenie, że się zaczął coś więcej pojawiać; wspólne ,,rodzinne'' wyjścia itp. Wkurza mnie to, że się kręci przy moich dzieciach. Stan, że jego w zasadzie nie ma, a żona jest sobie sama, odpowiadał mi. Jakie są ich relacje nie wiem i nie wnikam.

Nie rozwiedliśmy się dotychczas, trochę z mojej przekory, ale jej widać też nie zależy na rozwodzie. Ja jej wybaczyłem, choć ona nie bardzo jest w stanie w to uwierzyć albo nie chce wierzyć, bo może jej tak łatwiej a może jej to w ogóle nie obchodzi. Relacje mamy w zasadzie poprawne choć chłodne. Co jej kiełbi się w głowie to nie wiem, ale myślę, że ona czeka na swojego ukochanego.

Bezpośrednim impulsem żeby tu napisać było to, że tego trzeciego jest coś ostatnio więcej, ale tak naprawdę piszę, bo od dłuższego czasu brak mi pogody ducha, jestem jakiś przygnębiony i byle kłopot mnie rozbija.

Jak ktoś wie co mi doskwiera to proszę o radę i lekarstwo :-)

Anonymous - 2013-10-31, 22:38

Witaj ponownie :lol:
pamiętam twoje stare wpisy.

pytasz co ci dolega ?

Jak nie ma Pogody Ducha, to jedna z dwóch przyczyn lub obie jednocześnie
- brak rozwoju osobistego ....
- brak prawdziwych bliskich relacji miłości z Bogiem ....

słuchałeś Jacka Pulikowskiego

właśnie On w Mokrzeszowej na zeszłorocznych jesiennych rekolekcjach mówił o tym co daje człowiekowi szczęście



warto posłuchać
życzę Pogody Ducha

Anonymous - 2013-11-01, 16:45

Skoro to Twoja żona i kręci się przy niej jakiś facet, sprawa jest oczywista. Trzeba być eunuchem by coś w środku nie kręciło.
Nie da się żyć normalnie będąc małżonkiem z dala od swojej drugiej połówki, tym bardziej jeżeli część winy za tę rozłąkę spoczywa na nas. Stan nieokreślony jeszcze bardziej podnosi niepokój.
Tyle mojej jak zwykle bardzo ułomnej diagnozy. To takie po prostu moje zdanie.
A lekarstwo? Czemu nie postarasz się wrócić do żony? Uwiera Ci to dziecko?
W życiu trzeba podejmować trudne wybory. Czasem Pan Bóg pomaga nam w jasnym określeniu się. Ale lepiej czynić dobro z własnej inicjatywy niż czekać na wyraźny sygnał z góry, który np w moim przypadku jednoznacznie wskazał mi na potrzebę określenia się tu i teraz. Giń albo żyj. Powinienem być wdzięczny Bogu za tę łaskę, choć oznacza ona ogrom cierpienia.

Anonymous - 2013-11-02, 14:14

Wujt, dopadł Cię syndrom psa ogrodnika.
Nie interesowałeś się zoną dopóki nie pojawił się stary-nowy konkurent.
Nie zrobiłeś nic do tej pory, żeby wychowywać syna i jej dziecko, a teraz masz przeraża Cie fakt że te miejsce mógłby zająć ktoś inny.
Do kogo masz żal ?

Tamto, co się stało jest winą żony.
Ale to co się stanie teraz, zależy również od Ciebie.

Anonymous - 2013-11-02, 18:23

Mirakulum napisał/a:


Jak nie ma Pogody Ducha, to jedna z dwóch przyczyn lub obie jednocześnie
- brak rozwoju osobistego ....
- brak prawdziwych bliskich relacji miłości z Bogiem ....



Ostatnio to mi się nie chce rozwijać :-) Przez dłuższy czas miałem nawet sporo energii i pomysłów żeby coś robić, ale aktualnie mi się nie chce.

[ Dodano: 2013-11-02, 18:27 ]
Orsz napisał/a:
Skoro to Twoja żona i kręci się przy niej jakiś facet, sprawa jest oczywista. Trzeba być eunuchem by coś w środku nie kręciło.
Nie da się żyć normalnie będąc małżonkiem z dala od swojej drugiej połówki, tym bardziej jeżeli część winy za tę rozłąkę spoczywa na nas. Stan nieokreślony jeszcze bardziej podnosi niepokój.
Tyle mojej jak zwykle bardzo ułomnej diagnozy. To takie po prostu moje zdanie.
A lekarstwo? Czemu nie postarasz się wrócić do żony? Uwiera Ci to dziecko?
W życiu trzeba podejmować trudne wybory. Czasem Pan Bóg pomaga nam w jasnym określeniu się. Ale lepiej czynić dobro z własnej inicjatywy niż czekać na wyraźny sygnał z góry, który np w moim przypadku jednoznacznie wskazał mi na potrzebę określenia się tu i teraz. Giń albo żyj. Powinienem być wdzięczny Bogu za tę łaskę, choć oznacza ona ogrom cierpienia.


Tak jak napisałem to, że on się więcej pojawia to było tylko impulsem. Jeżeli miałbym się jakoś diagnozować, to brak mi jakiegoś głębszego celu w życiu. Żyję, jest ok, ale nie bardzo mam pomysł co dalej.

Nie wiem czemu zakładasz, że ja nie chcę wrócić do żony? Ona nie ma na to ochoty.

[ Dodano: 2013-11-02, 18:31 ]
GregAN napisał/a:
Wujt, dopadł Cię syndrom psa ogrodnika.
Nie interesowałeś się zoną dopóki nie pojawił się stary-nowy konkurent.
Nie zrobiłeś nic do tej pory, żeby wychowywać syna i jej dziecko, a teraz masz przeraża Cie fakt że te miejsce mógłby zająć ktoś inny.
Do kogo masz żal ?

Tamto, co się stało jest winą żony.
Ale to co się stanie teraz, zależy również od Ciebie.


Z czego wyprowadziłeś wniosek, że nie zajmuję się swoim dzieckiem? Z czego wyprowadzasz wniosek, że ona chce żeby się zajmował jej drugim dzieckiem?

Podpowiedz mi też jak powinienem się interesować żoną, która nie jest mną zainteresowana?

Anonymous - 2013-11-02, 23:12

Wujt, z Twoich słów :
Cytat:
Stan, że jego w zasadzie nie ma, a żona jest sobie sama, odpowiadał mi. Jakie są ich relacje nie wiem i nie wnikam.

wnioskowałem, że starałeś się o powrót żony do Ciebie/ Twój powrót do zony.
Jeżeli się myliłem, jeżeli proponowałeś wspólne życie, proponowałeś wspólne spędzanie czasu, starałeś się o nią, oboje dzieci, okazałeś przebaczenie, staraleś się o jej nastrój, pgodę ducha i zostałeś odepchnięty - PRZEPRASZAM.

P.S. nie wątpiłem, nie pisałem o tym że nie zajmujesz się dzieckiem.
Pisałem o zajmowaniu się żoną.

Anonymous - 2013-11-03, 09:03

@GregAN

Cytat:
jeżeli proponowałeś wspólne życie

Proponowałem, że może wrócić, że możemy być razem. Takie deklaracje ją denerwowały i jeżeli się np. pokłóciliśmy to zdarzało jej się mówić: ,,widzisz, my się dogadać nie potrafimy, a ty chcesz niby być ze mną''. Generalnie te moje deklaracje traktuje jako taką pozę i chyba uważa, że wcale z nią nie chcę być. Jeżeli chodzi o moje nastawienie to powiedzmy sobie szczerze, że nie rwę się żeby z nią być. Mam w miarę wszystko stabilnie poukładane, a nikt nie lubi zmian. Niemniej jestem skłonny dać nam szansę.

Cytat:
proponowałeś wspólne spędzanie czasu

Nie. Ona proponowała na samym początku, ale jasno powiedziałem, że nie będę żył w trójkącie (czworokącie) i ma się jasno określić co do tego trzeciego. Nie zgadzam się na sytuację, że oni gdzieś mają sobie wspólnie jeździć z dziećmi i my też.

Cytat:
starałeś się o nią, oboje dzieci

O nią od dłuższego czasu w żaden aktywny sposób się nie staram. Pamiętam o imieninach/urodzinach/ prezentach na święta itp. Niekoniecznie ze wzajemnością.

Co do drugiego dziecka to kiedyś próbowałem je pokołysać jak płakało to mi je wyrwała. Więc generalnie dałem sobie spokój, ale nie odtrącam go jak mam z nim jakiś kontakt np. czytam coś w książeczce itp. Mamy ze sobą mało kontaktu.

Cytat:

okazałeś przebaczenie

Tak, powiedziałem jej wyraźnie, że jej wybaczyłem. Jestem wobec niej uprzejmy choć raczej chłodny.

Anonymous - 2013-11-03, 11:42

Wujt-tak jak napisałeś.... Jestem wobec niej uprzejmy choć raczej chłodny.....

z takiego podejścia do sprawy raczej nikłe szanse na powrót do siebie,a Ty jasno piszesz...Jeżeli chodzi o moje nastawienie to powiedzmy sobie szczerze, że nie rwę się żeby z nią być....


sytuacja jest raczej prosta-żeby się coś zmieniło,obydwoje musielibyście chcieć

ja twoją postawę doskonale rozumiem,nie ma sensu nadskakiwać,gdy druga osoba stale mówi "nie",a że coś Cię rusza jako faceta,że znowu koło niej "elektron walencyjny" się kręci-no cóż,raczej normalna sprawa,zwłaszcza,że jeszcze jest tam twoje dziecko

to zwykłe i jak najbardziej naturalne uczucia ludzkie,które są nieodzowną częścią kryzysu małżeńskiego-im więcej z tym bagienkiem masz kontaktu-tym twój nastrój bardziej się pogarsza

reasumując nie dzieje się nic nadzwyczajnego,choć Tobie doskwiera...

Anonymous - 2013-11-03, 18:18

JOHAN napisał/a:
sytuacja jest raczej prosta-żeby się coś zmieniło,obydwoje musielibyście chcieć


A ja sądzę, że na początek wystarczy, aby choć jedno tego chciało i coś w tym kierunku robiło...

Anonymous - 2013-11-03, 18:42

na pewno Zeniu,od tego się zaczyna -jak w nażeczeństwie

[ Dodano: 2013-11-03, 18:43 ]
choć w rezultacie -do tanga trzeba dwojga :lol:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group