Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Hustawka raz góra, raz dól...

Anonymous - 2013-10-22, 11:16

Ostatnio mój mąż pokazał mi film w internecie czym się różni mózg kobiety, od mózgu mężczyzny. Może trochę prawdy w tym jest - mężczyzna ma w głowie same pudełka, poukładane np w jednym jest rodzina w drugim praca itp a ma też jedno puste i dlatego kiedy chce może je otwierać i trwać w takiej nicości. A my kobiety mamy wszystko pomieszane w jednej chwili myślimy o wszystkim ze rachunki nie zapłacone, co na obiad a dlaczego to nie tak a to tak mamy za dużo spraw na głowie. Jeżeli nam się tych spraw nazbiera dość dużo to nie wytrzymujemy i próbujemy rozmawiać żeby ktoś nam pomógł je poukładać, nie zawsze dopowiemy o co nam konkretnie chodzi, a nasi mężowie się nie domyślą. ...........i to tak się nawarstwia nazbiera ...............wybuchamy i katastrofa. A później nasi mężowie moją w głowie tylko nasz obraz takiej gderającej, złośliwej - jak ten obraz wymazać żeby znowu mogli spojrzeć na nas inaczej tak jak kiedyś, bez pretensji:)
Anonymous - 2013-10-22, 11:31

Zazwyczaj okazuje się, że w tym "pustym" pudełku ktoś jest, albo jest miejsce dla kogoś
...choć zaznaczam "zazwyczaj".
W zdrowym związku nikt nie ucieka do żadnych pustych pudełek

Anonymous - 2013-10-22, 11:39

Kod:
W zdrowym związku nikt nie ucieka do żadnych pustych pudełek

Grzegorzu,
Masz rację ale człowiek rozważa wiele przyczyn rozpadu małżeństwa, może to jeden z nich?????
Kod:
Zazwyczaj okazuje się, że w tym "pustym" pudełku ktoś jest, albo jest miejsce dla kogoś
...choć zaznaczam "zazwyczaj".


o tym staram się nie myśleć .............. bo wcześniej nigdy nawet na myśl mi nie przyszło że mój mąż mógłby mnie zdradzić, byłam jego taka jego pewna, a podczas tego kryzysu rożne myśli przychodzą mi do głowy, skojarzenia - i jak się tak nakręcę to wszędzie ją widzę.
To jest tak jak podsłuchujemy czyjąś rozmowę to zawsze "coś złego" na siebie usłyszymy - nie prawda?

Anonymous - 2013-10-22, 11:43

Uciekanie do "pustego pudełka" (zamykanie się) to nie żadna cecha typowa dla faceta.
To sposób radzenia sobie, albo raczej nieradzenia z problemami w małżeństwie (zazwyczaj).

Anonymous - 2013-10-22, 11:50

wiadomo nasz związek teraz jest chory, nie wiadomo czy da się go wyleczyć, czy znajdzie się na to lekarstwo??
Anonymous - 2013-10-22, 19:47

MonikaMaria3 napisał/a:
a ten typ nie umie szukac pomocy.


Ten typ tak ma.....tak, tak MonikoMario hehe wiesz dlaczego? inni wokol takiego "typa" pozwalaja im tak mieć....))

Maż ma problem. Nie ważne jak bedziesz się starała, on już nauczył się
- nie muszę wiele w koncu Ty rozwiażesz problem, serwując kąpiel, obiad, przepraszając z poczucia winy za swoje zachowanie.
Twój maż w niefajny sposób poszukuje wokoło siebie innych, którzy ocenią sytuacje i bierze pod uwage tylko te opinie, które są zgodne z jego racją.
Takich zawsze znajdzie. Nic dziwnego, że emocjonalne Cię to zlości. Problem tylko w tym nie, że sie zlościsz tylko jak reagujesz...
A reagujesz personalnie. Wyłacz ze swojego repertuaru zachowań ten czynnik, zastap innym a nie bedziesz miała potem wyrzutow sumienia, iz postępujesz źle.
To daje meżowi potwierdzenie, nie musze nic robić, to nie moja wina bo przeciez przepraszasz go.
Zapominacie tylko o tym, że Ty za swoje zachowanie bierzesz odpowiedzialność, masz poczucie winy, mąż zaś wogóle nie za swoje.
Jeśli już to tylko, że się uniósł po twoich personalnych wyzwiskach. Nie dochodzi zaś do świadomości, iz to jego zachowanie czytaj omawianie Waszego pożycia z innymi Ciebie najwięcej denerwuje i zlości.
I jesli tego nie zrozumie, że dorosła osoba rozwiazuje problemy miedzy sobą, nie szuka powierników chyba że jest to terapueta, to wciąż będziecie mieć problem i kłótnie.
Twoje obiady, kolacje, kapiel nic nie pomogą.
Na krótka mete tak jak zawsze tylko ale w tobie i tak bedzie jak zawsze gniew, nieufoność która prędzej czy później da o sobie znać.
Nauka radzenia sobie z gniewem, kłótnią też niewiele da choć na pewno nauczysz sie przestać mieć problem z poczuciem winy za złe swoje zachowanie podczas kłótni.
Jednak najważniejsze jest by maż przestał w malo dojrzały sposób szukać powiernikow poza domem, którzy go popierają i oceniają Wasze problemy.
To on ma z tym problem, który wpływa na Wasz związek ale też i uruchamia w Tobie Twoje złe sposoby zachowań bo to, ze sie zlościsz jest ok. Nie ok jest tylko to jak tą zlość okazujesz.

Porozmawiaj z meżem, nakreśl swoje zdanie, poszukajcie kompromisów i potem stanowczo każdy musi sie ich trzymać by w Waszej relacji moglo w koncu być dobrze.
Sama twoja praca nie pomoże, tym bardziej obiadki czy kapiele mąż musi uświadomić sobie, iż jego postępowanie jest zle.
Powodzenia wymaga pracy, cierpliwosci bo nawyków trudno sie oduczać bedzie zarówno Tobie jak i mężowi ale jeśli jest dobra wola po obu stronach gra warta jest świeczki zanim w końcu calkowicie sie oddalicie swoimi personalnymi wyzwiskami od siebie.
Pozdrawiam

Anonymous - 2013-10-22, 19:52

martusia_1970 napisał/a:
Ostatnio mój mąż pokazał mi film w internecie czym się różni mózg kobiety, od mózgu mężczyzny.


Znam ten film,gdyż omawialiśmy go na psychologii.Prawdą jest,że jesteśmy różni,gdyż mamy inną budowę mózgu.
Gdyby ktoś miał ochotę obejrzeć: http://www.youtube.com/watch?v=aZBhyPiyeOs.

Anonymous - 2013-10-22, 21:34

warto kupić cały zestaw tych płyt "Przez śmiech do lepszego małżeństwa"
Anonymous - 2013-10-23, 10:03

Cytat:
warto kupić cały zestaw tych płyt "Przez śmiech do lepszego małżeństwa"

A mam i oglądałam. :-D I staram się rozumiec. A poza tym niedługo bedzie u nas pokaz tej konferencji. Tylko niestety mój mąz ledwie pobieznie rzucił okiem na zwiastun i temat olał. Jak to stwierdził, żaden religijny głupek go nie będzie uczył, bo wszystko to, co w internecie to głupota. I ja tych głupot słucham i potem mu d... truję.
Szkoda, że jak porniole z nastolatkami ogląda, to nie twierdzi, że to głupota. :evil:
A tak swoją drogą Mirakulum ostatnio zupełnie swiadomie zastosowałam tę złotą zasadę: Akcja, pauza, reakcja. To naprawdę skuteczne. Zamiast obrzucac się wzajem pretensjami, ja po chwilowym milczeniu powiedziałam dokładnie to, co chciałam by mąż zrozumiał, ale bez urażania jego ego. Swoją drogą też zaobserwowałam, że on też na swój sposób tę zasadę stosuje. Nie zawsze i nie do końca świadomie, ale pilnuje się by nie powiedziec czegoś, co bardzo by mnie zraniło.

bywalec napisał/a:
Ten typ tak ma.....tak, tak MonikoMario hehe wiesz dlaczego? inni wokol takiego "typa" pozwalaja im tak mieć....))

Racja. I te inni to nie tylko jego znajomi, ale przede wszystkim ja. Bo szczerze mówiąc jestem ugodową osobą. I jak na złośc nie potrafię się długo gniewac i obrażac. U mnie w domu była wielka awantura i za chwilę wszyscy o tym zapominali. Powiedzieli co boli, doszli do jakiegoś kompromisu i było już dobrze. tak mnie wychowano. Oczywiscie wiem, że obrażanie to nic dobrego, ale czasami chciałabym byc taką wyniosle chłodną na kilka godzin.
bywalec napisał/a:
Twój maż w niefajny sposób poszukuje wokoło siebie innych, którzy ocenią sytuacje i bierze pod uwage tylko te opinie, które są zgodne z jego racją.

Dokładnie tak jest. Inni znajomi są po prostu głupi. Jak to on twierdzi.
bywalec napisał/a:
Powodzenia wymaga pracy, cierpliwosci bo nawyków trudno sie oduczać bedzie zarówno Tobie jak i mężowi ale jeśli jest dobra wola po obu stronach gra warta jest świeczki zanim w końcu calkowicie sie oddalicie swoimi personalnymi wyzwiskami od siebie.

Myslę, że dobra wola jest. Po jego stronie również, choc po mojej jest bardziej widoczna. W sumie to piszę, że mi z tym źle, no bo jest źle, prawda. Ale wiem też, że jestem w duzo lepszej sytuacji niż wiele innych osób na tym forum. Mieszkamy razem i oboje coś robimy w kierunku porozumienia. Fakt faktem jest ciężko, a nawet bardzo ciężko. Ale z drugiej strony dopiero teraz, po latach dowiaduję się, że coś mogło mojego męża ranic w moim zachowaniu. Że go raniły moje przytyki, moje granie na jego poczuciu wartosci. A zawsze twierdził, że nic go zranic nie może, więc ja brnęłam dalej szukając mocniejszych argumentów żeby go zmobilizowac, a robiłam dokładnie tak jak na konferencji Gungora: chciałam mobilizowac go zniewagami. Szkoda, że wtedy nikt mi nie powiedział; Czegoś ty się nacpała. To nie działa!!!
WOGOLE CZEMU NIE TRAFIŁAM NA TO FORUM 5 LAT TEMU? :evil: :-x :?:

[ Dodano: 2013-10-23, 10:06 ]
grzegorz_ napisał/a:
W zdrowym związku nikt nie ucieka do żadnych pustych pudełek

I to też racja. Ja to lubię się zawsze dogadac. Ustępuję trochę ja, ustępujesz ty i znajdujemy wspolne wyjście, takie co nas oboje zadowoli. Ale akurat mi się trafiło na typa, co nie lubi gadac.

Anonymous - 2013-10-23, 10:43

Kod:
I to też racja. Ja to lubię się zawsze dogadac. Ustępuję trochę ja, ustępujesz ty i znajdujemy wspolne wyjście, takie co nas oboje zadowoli. Ale akurat mi się trafiło na typa, co nie lubi gadac.

masz dużo szczęścia ze twój mąż przynajmniej próbuje. U mnie nie w tej chwili nie ma nic, widzimy się tylko rano i prawie w ogóle nie rozmawiamy. Ja się wycofałam bo te rozmowy na nic się nie zdały. Bo ile można przepraszać , prosić abyśmy spróbowali jeszcze raz. Od pewnego momentu zamilkłam, robię to co do mnie należy i tyle.

Kod:
WOGOLE CZEMU NIE TRAFIŁAM NA TO FORUM 5 LAT TEMU? :evil:  :-x  :?:

Ja teraz myślę podobnie, że jak bym zauważyła błędy jakie popełnialiśmy to na pewno nie było by tego kryzysu. Byłam tak zajęta obowiązkami, czasem sobą że nie widziałam problemu, mój mąż nie był święty, tez ma swoje za uszami, ale takiego go pokochałam z jego zaletami i wadami bo kto ich nie ma. A teraz to jest obcy człowiek którego mijam w kuchni.................................... Jak mi źle :-( :-( :-( :-( :-( :-( :-(

Anonymous - 2013-10-23, 11:01

Nie zadręczajcie się tak, że nie zauważyłyście nadciągającego kryzysu - w większości przypadków tak się dzieje. Dopiero gdy kryzys rozwinie się w pełni, mleko się rozlewa - nagle "budzimy się" i widzimy co się dzieje. A symptomy były już na długo, długo wcześniej.
Jeśli chodzi o zapobieganie zawczasu - taki sam obowiązek (i prawo) miał małżonek - wina jest obopólna. I tak sobie myślę, że teoretycznie można gdybać o tym, że mogłam dużo wcześniej zrobić to czy tamto, zadziałać w taki czy inny sposób... ale czy mam gwarancję, że to rzeczywiście by zadziałało? Mam duże obawy, że niekoniecznie.
W sytuacji kryzysowej inaczej myślimy, działamy, możemy ocenić teraźniejszość na podstawie przeszłych zdarzeń. Nie mając takiej świadomości - nie ma pewności, że nasze działania byłyby skuteczne i prawidłowe. Bo przyszłości nikt nie przewidzi. A i druga strona (małżonek) też mogłaby zupełnie inaczej reagować, niż wynikałoby z naszych nawet najlepszych chęci i starań...
Nie chodzi mi o to, że nie warto zapobiegać (wiadomo - profilaktyka zawsze lepsza niż potem leczenie), ale niektóre sytuacje, zdarzenia muszą zaistnieć, abyśmy mogli wyciągnąć z nich wnioski. I to najczęściej kryzysy czy problemy dopiero skłaniają do jakiejś refleksji, zastanowienia...

Anonymous - 2013-10-23, 11:11

ja_tez napisał/a:
I to najczęściej kryzysy czy problemy dopiero skłaniają do jakiejś refleksji, zastanowienia...

Tak to jest wielka prawda. Ja uważam, że kryzys był i jest dla mnie zbawienny... W pewnym sensie rzecz jasna. Nie wiem jaka będzie przyszłośc, czy po raz kolejny nam się uda czy nie. Ale dzieki temu kryzysowi jestem silniejsza i inaczej patrzę na wiele spraw.

Anonymous - 2013-10-23, 20:09

Dobra wola jest... Kiedy jest dobra wola po twojej stronie?
Co robi maz, kiedy uruchamia sie brak tej dobrej woli?
Kiedy jest dobra wola po stronie meza?
Jak myslisz co u niego wywoluje brak dobrej woli?
Kto czesciej wywoluje u Was odczucie braku dobrej woli, jakie to sa Wasze zachowania?
Macie swiadomosc tych zachowan?

Dopiero po takich odpowiedziach sobie nawzajem mozecie starac sie cos z tym robic.
Zobaczyc czy druga strona znajac przyczyny dochodzenia do konfliktow odtad bedzie sie starac eliminowac je, poczuwac sie do odpowiedzialnosci, do unikania i przepraszania za doprowadzanie do nich.
Nie moze byc tak, ze w relacji dwojga osob jedna z nich pomimo wiedzy takiej, empatycznie nie stara sie druga strone chronic przed emocjami jakie one w niej powstaja.

Kochajaca sie para stara sie byc dla siebie dobra chyba, ze egoistycznie uwazamy...ja tak mam, on tak ma, chlopy sa malo domyslni, nie potrafia...bo wtedy te typy tak maja...
Inni staraja sie za nich...druga strona kocha za bardzo czytaj posiada sklonnosci do relacji wspoluzalezniajacej, bo nie ma czegos takiego jak kochac za bardzo. Nie idzie kochac za mocno mozna tylko mylic swoje kochanie, uczucie do drugiej osoby z lekiem, poczuciem braku wartosci wlasnej.

Anonymous - 2013-10-24, 16:59

bywalec napisał/a:
Dobra wola jest... Kiedy jest dobra wola po twojej stronie?

Staram się byc miła i uprzejma, wyrażac się z szacunkiem. Chwalic za drobiazgi. Nie reagowac gniewem na jego przytyki, czy jakieś niemiłe informacje, np o srednio przeze mnie lubianej jego koleżance z pracy, którą on z kolei bardzo lubi, ale teoretycznie traktuje ją jak siostrę...:?: Staram się nie byc zazdrosna. Nie oceniam i go nie atakuje, tylko najpierw pytam. Staram się szanowac jego odrębnośc i inne potrzeby.

bywalec napisał/a:
Co robi maz, kiedy uruchamia sie brak tej dobrej woli?

To zalezy od dnia. najczęsciej reaguje gniewem. Ale bywa też i tak, że po prostu przytuli kiedy się wściekam, lub milczy bym się wyładowała...Albo powie wprost na moje pytanie. niestety rzadko tak jest. najczesciej reaguje wścieklizną.

bywalec napisał/a:
Kiedy jest dobra wola po stronie meza?

Wiem, że kiedy brakuje kasy jakoś załatwi zaliczkę. Zresztą ja tez kombinuję ile mogę. Kiedy mówię, że nie okazuje mi uczuc po jakims czasie stara się czy mnie przytulic. Dzwoni kilka razy dziennie, kiedy sie pokłócimy czasami stara się wracac do normalności zmieniając temat na neutralny. ... Ale wiesz sztuczne to takie wszystko i brakuje tego poczucia więzi między nami. mam wrażenie, że on się zmusza i często okazuje pogardę dla moich potrzeb twierdząc, że za duzo gadam. czasami proponuje wspólny spacer... Inny szczegół, że rzadko dotrzymuje słowa. Potrafi też rzadko przeprosic... Ale najczęsciej wtedy, kiedy coś powaznego przeskrobie. Kiedy jest w domu robi obiady czy kolację. I za to domaga się wieczne laurów ode mnie... To chyba wszystko z jego dobrej woli... Mało lub aż tyle, nie wiem. Ciagle odbieram wrażenie, że jednak szczery do końca nie jest. I tak naprawdę mu na mnie nie zależy. Ani na mnie, ani na dziecku.

bywalec napisał/a:
Jak myslisz co u niego wywoluje brak dobrej woli?

kazde wspomnienie o koleżance z pracy. Cokolwiek na jej temat to awantura gotowa. wręcz furia z jego strony, że zaś mu romans wmawiam. Ale nawet jak nic nie mówie, to potrafi przyjsc z pracy i o głupoty się zacząc czepiac. Nie potrzebuje wiele by mnie zrugac. Cokolwiek go wytraca z równowagi. I dziecko. nasza ola to żywe srebro, bardzo energiczne i trochę nie posłuszne. A ona ma spac punkt 20 wg niego i nie ma prawa głosu. taki domowy tyran ten mój mąz. No i jakiekolwiek wspomnienie o zmianie pracy na lepszą. Szał murowany.

[ Dodano: 2013-10-24, 17:08 ]
Najgorsze jest to Bywalec, że jak pytam o co mu chodzi on i tak twierdzi, że mi nie powie. jak dziecko. Pracuję, zajmuję się domem i dzieckiem... W domu jest posprzatane, ugotowane, ciasto na niedziele, ma miłą żone, która nigdy na ból głowy nie narzeka... :mrgreen: Ale problem polega na tym, że on chyba ma po prostu za dobrze. próbuję z nim rozmawiac, staram się rozumiem... Ale tylko jego racja to świeta racja. jestem zmęczona. czasami czuje, że to zupełnie obca osoba. Nie mój mąż.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group