Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jak mam walczyć ?

Anonymous - 2013-11-12, 21:11

Masz rację każdemu zajmuje to mniej lub więcej czasu a przeciez nie będziesz udawała że juz sie wzięłaś w garśc kiedy tak naprawdę nie będzie. Ale czasem czyjes zrozumienie,rada czy troska,albo to że ktoś miał podobnie naprawdę pomaga. Poza tym z boku widac więcej. Trzymaj się :)
Anonymous - 2013-11-18, 13:34

grzegorz_ napisał/a:

Wiele mitów w tym temacie istnieje....
np
- "facetom zależy na seksie , a kobietom na uczuciu"
wystarczy wejść na forum "brak seksu w małżenstwie " (nie bede reklamował gdzie)
i poczytać, jak wiele kobiet płacze wieczorami w poduszkę, bo mężowi już sie nie chce,
albo woli obejrzeć pornosa
Zatem większość kobiet tez potzrebuje seksu.
- "dla faceta liczy się seks w sensie zaspokojenia...czyli ma orgazm = spełniony"
Seks jest piekny gdy połączony z miłością, także dla faceta
Sam orgazm....to mechanika, do tego przecież nawet drugiej osoby nie potrzeba
- "facetowi zależy tylko na seksie"
Nie !!! Facetowi zależy, aby kobieta którą kocha, pragnęła z nim seksu, aby czasem
powiedziała np "uwielbiam się z Toba kochać", albo "lubię Twoje ciało",
Facet gdy tego nie słyszy, gdy żona zawsze jest bierna, gdy nigdy nie powie
"mam na ciebie ochotę"myśli....ona jest ze mną z przyzwyczajenia, z wygody, bo dzieci,
bo byłem potrzebny tylko aby mieć dzieci, bo....
to sie rozpisałem;)


Ciekawy temat. Rozumiem twój punkt widzenia i na pewno był taki jak punkt widzenia mojego męża. Okazywanie uczuć przez bliskość fizyczną, mówiąc w skrócie. Myślę, że tak jak piszesz, jest to zdrowe i normalne ale tak naprawdę to jest kwestia nie zdrowia tylko potrzeb. Bo jak sam piszesz, są tacy mężczyźni, którzy nie lubią i żony płaczą w poduszkę. Nie można powiedzieć, że dla wszystkich związków jest jedna norma, częstotliwości i jakości współżycia. Są osoby, dla których jest to niezbędne, jest wyrazem uczuć itd. a dla drugiego wyrazem uczuć będzie przygotowany dobry obiad, miłe słowo, bliskość psychiczna, wspólna praca dla przyszłości dzieci i seks jest gdzieś tam, w systemie wartości. Znam takie osoby. Są też różnice w czasie, jak człowiek jest młody to pewnie jest to ważniejsze niż na starość. Generalnie myślę, że problem jest nie w tym, że kobieta nie mówi jak bardzo lubi ciało męża, tylko co kto potrzebuje. Bo dla drugiego faceta takie komentarze w ogóle nie będą potrzebne, wolałby np. usłyszeć, jak żona chwali jego sukcesy w pracy. Jeden ma większe potrzeby w zakresie bliskości fizycznej, drugi mniejsze. I to fakt pewnie, że statystycznie kobiety wyżej stawiają bliskość emocjonalną, a mężczyźni fizyczną. Problem to właśnie to dopasowanie. Jak sobie weźmiesz za żonę kobietę, dla której te sprawy nie są tak ważne jak dla ciebie to tarcia będą całe życie. Zauważ, że nikogo na siłę nie da się zmienić. Żona może ci mówić, jak uwielbia twoje ciało itp. bo ty tego chcesz, ale jak nie będzie to z niej naturalnie wypływało to będzie sztucznie. Rozwiązanie to dopasowanie się z osobą, która ma podobne potrzeby lub pogodzenie się z tym, że czegoś ci w życiu będzie brakowało i świadomy wybór - bez seksu da się żyć, patrz księża, zakonnicy, wszystko jest kwestią decyzji.

Dopiszę jeszcze: wzbudzanie poczucia winy w małżonku, z powodu niezaspokojonych własnych potrzeb seksualnych zdrowe nie jest:) To nie jest dziedzina podlegająca jakiejś presji, można zmusić męża do wynoszenia śmieci czy zmywania naczyń, kwestia podziału obowiązków, ale raczej trudno w ten sposób sterować życiem seksualnym, okazywaniem uczuć itp. Wchodząc w małżeństwo bierze się na siebie określoną odpowiedzialność i zawsze to jest jakaś rezygnacja z siebie. Np. z ilu rzeczy trzeba zrezygnować posiadając małe dziecko... Tak samo z małżonkiem, teraz jest zdrowy, seks super, za ileś lat może być tak, że będziesz musiał pieluchy zmieniać... Dlatego myślę, że wyznacznikiem tego co się dzieje z małżeństwem nie mogą być własne potrzeby, naprawdę trzeba wiedzieć na co się decyduję, świadomy wybór, o czym często wspomina się na tym forum.

Anonymous - 2013-11-18, 14:47

[quote="porzucona_33"]
Rozwiązanie to dopasowanie się z osobą, która ma podobne potrzeby lub pogodzenie się z tym, że czegoś ci w życiu będzie brakowało i świadomy wybór - bez seksu da się żyć, patrz księża, zakonnicy, wszystko jest kwestią decyzji.

Rozwiązania
1. Można się dopasować, jeśli mąż chce 5 X w tygodniu, a żona 1 X
trywializując, krakowskim targiem (5+1)/2 = 3
Co jeśli on chce...jak każdy normalny facet kochać się ze swoją żoną, a ona po prostu
nie chce, ma wstręt do seksu, albo wstręt do seksu z TYM facetem?
Niedawno pisał tu ktoś , którego żona nie kocha się od roku czy dwóch i ona uważa że
wszystko jest ok.
Pisał też ktoś inny, że dla niego seks z mężem był mechaniczny, w celach
prokreacyjnych.
Jaka rada w takich sytuacjach?

2. Bez seksu da się żyć, tak jak księża (choć nie wszyscy)
Oczywiście , że tak, jednak jeśli ktoś sie decyduje na małżenstwo to nie jest to wybór
życia celibacie. Gdyby chciał żyć w celibacie zostałby zakonnikiem.
Ma prawo oczekiwać, że współmałżonek będzie z nim w relacji intymnej.
Seks w małżenstwie to nie żadne widzimisie, tylko coś normalnego,a nawet
powiem więcej ...niezbędnego dla związku.
Gdyby ludzie to rozumieli, reagowali, potrafili o tych sprawach swobodnie rozmawiac
to pewnie rozwodów byłoby o połowe mniej.

Anonymous - 2013-11-18, 15:36

grzegorz_ napisał/a:

Rozwiązania
1. Można się dopasować, jeśli mąż chce 5 X w tygodniu, a żona 1 X
trywializując, krakowskim targiem (5+1)/2 = 3
Co jeśli on chce...jak każdy normalny facet kochać się ze swoją żoną, a ona po prostu
nie chce, ma wstręt do seksu, albo wstręt do seksu z TYM facetem?
Niedawno pisał tu ktoś , którego żona nie kocha się od roku czy dwóch i ona uważa że
wszystko jest ok.
Pisał też ktoś inny, że dla niego seks z mężem był mechaniczny, w celach
prokreacyjnych.
Jaka rada w takich sytuacjach?

2. Bez seksu da się żyć, tak jak księża (choć nie wszyscy)
Oczywiście , że tak, jednak jeśli ktoś sie decyduje na małżenstwo to nie jest to wybór
życia celibacie. Gdyby chciał żyć w celibacie zostałby zakonnikiem.
Ma prawo oczekiwać, że współmałżonek będzie z nim w relacji intymnej.
Seks w małżenstwie to nie żadne widzimisie, tylko coś normalnego,a nawet
powiem więcej ...niezbędnego dla związku.
Gdyby ludzie to rozumieli, reagowali, potrafili o tych sprawach swobodnie rozmawiac
to pewnie rozwodów byłoby o połowe mniej.


:) Moje zdanie jest takie:
Ad. 1) Jak żona nie chce, ma wstręt do seksu lub wstręt do seksu z danym facetem to tak jak z miłością - jak się w kimś zakochasz to nie zawsze masz wzajemność hehe. Jak lubisz bliskość fizyczną to trzeba znaleźć taką partnerkę, która też lubi
Ad. 2) Takie kwestie trzeba pewnie rozeznać przed ślubem, jakie jest podejście drugiej osoby do tych spraw. Dokładnie to przedyskutować żeby wiedzieć czego się spodziewać. Myślę, że jeżeli partnerzy są otwarci i rozmawiają ze sobą to dużo można się dowiedzieć o drugiej osobie i jej oczekiwaniach. "Coś niezbędnego dla związku"... a gdybyś np. był chory, sparaliżowany, to co? Koniec małżeństwa?:) Myślę, że w twoich wpisach widać rangę jaką nadajesz współżyciu - jest to dla ciebie bardzo ważne. Tak ważne, że decyduje o być albo nie być małżeństwa. Taki masz system wartości, pewnie dużo mężczyzn myśli tak samo, ale znam też takich co mają inne wartości. To że ty masz takie potrzeby nie znaczy, że kobieta z którą się związałeś ma mieć takie same i seks ma być na zawołanie. Tak jak pisałam wcześniej, wchodząc w małżeństwo świadomie się rezygnuje z części siebie, trzeba sobie zdawać z tego sprawę, że życie może postawić przed nami różne wymagania. Jakbyś był wolnym strzelcem mógłbyś zmieniać partnerki wedle uznania. Ale moim zdaniem nie można wymuszać na kimś spełnienia potrzeb seksualnych. Co by to zmieniło gdyby ludzie to rozumieli, rozmawiali itp.? Pożądanie to kwestia spontaniczna, jak emocje, nie można tym sterować za pomocą rozumu. Co z tego, że żona zrozumie swój "obowiązek" i potrzeby męża - niekoniecznie ma takie same. Prezentujesz dokładnie taką samą postawę jak mój mąż - przymuszanie, ma być krakowskim targiem itp. To ma niby obudzić pożądanie i sprawić, że seks nie będzie mechaniczny? Bo mi się wydaje, że to jest dokładnie na odwrót.

Mi się wydaje, że strasznie spłycasz sprawę z tymi rozwodami. Nie zawsze ludzie się rozstają bo problem jest w niedopasowaniu seksualnym, może być niedopasowanie charakterów, nałogi, przemoc i mnóstwo innych powodów.

Anonymous - 2013-11-18, 16:06

Porzucona
Moje uwagi nie dotyczą ani mojego ani Twojego zycia.
Dyskutuje na poziomie ogólnym.


:) Moje zdanie jest takie:
Ad. 1) Jak żona nie chce, ma wstręt do seksu lub wstręt do seksu z danym facetem to tak jak z miłością - jak się w kimś zakochasz to nie zawsze masz wzajemność hehe. Jak lubisz bliskość fizyczną to trzeba znaleźć taką partnerkę, która też lubi

Odpowiem przewrotnie.
Jeśli ktoś nie lubi bliskości fizycznej i nic z tym nie może zrobić
to może nie powinien się wiązać z inna osoba ?
Po co komuś psuć życie?
Intymność w małżeństwie to norma (coś prawidłowego)
Brak intymność to patologia (coś nieprawdziwego).
Jeśli żona czy mąż czuje wstręt seksu z partnerem ...to myśle byłoby uczciciwe
mu o tym powiedzieć, prawda? Kocham Cię platonicznie, ale do seksu sie zmusząć nie bee i zapytać partnera czy chce żyć w takim związku czy nie.


Ad. 2) Takie kwestie trzeba pewnie rozeznać przed ślubem, jakie jest podejście drugiej osoby do tych spraw. Dokładnie to przedyskutować żeby wiedzieć czego się spodziewać.

Po pierwsze kościół zakazuje "życia na próbe" przed ślubem.
Po drugie jak tu ktoś napisał....mąż mnie kochał, a ja ...nie chciałam być sama. Takie postawy przecież też wystepują.


Myślę, że jeżeli partnerzy są otwarci i rozmawiają ze sobą to dużo można się dowiedzieć o drugiej osobie i jej oczekiwaniach. "Coś niezbędnego dla związku"... a gdybyś np. był chory, sparaliżowany, to co? Koniec małżeństwa?:)

Miedzy nie MÓC a nie CHCIEC jest kolosalna różnica.
Mniej więcej taka jak miedzy tym, że facet powiedziałby :
nie chce mieć z Tobą dzieci i nie moge mieć z tobą dzieci.


Myślę, że w twoich wpisach widać rangę jaką nadajesz współżyciu - jest to dla ciebie bardzo ważne. Tak ważne, że decyduje o być albo nie być małżeństwa. Taki masz system wartości, pewnie dużo mężczyzn myśli tak samo, ale znam też takich co mają inne wartości.

System wartości nie ma tu nic do tego.
W każdej kulturze i w każdej religi współzycie w związku jest normą.
Gdyby tak nie było , już dawno byśmy wyginęli jak mamuty.



To że ty masz takie potrzeby nie znaczy, że kobieta z którą się związałeś ma mieć takie same i seks ma być na zawołanie. Tak jak pisałam wcześniej, wchodząc w małżeństwo świadomie się rezygnuje z części siebie, trzeba sobie zdawać z tego sprawę, że życie może postawić przed nami różne wymagania.

Wchodząc w małżenstwo każdy oczekuje że będzie miał fajne pożycie.
No chyba ze ktoś wchodzi w związek z wyrachowania.


Jakbyś był wolnym strzelcem mógłbyś zmieniać partnerki wedle uznania. Ale moim zdaniem nie można wymuszać na kimś spełnienia potrzeb seksualnych. Co by to zmieniło gdyby ludzie to rozumieli, rozmawiali itp.? Pożądanie to kwestia spontaniczna, jak emocje, nie można tym sterować za pomocą rozumu. Co z tego, że żona zrozumie swój "obowiązek" i potrzeby męża - niekoniecznie ma takie same.

Pisałem o tym już, że nam mężczyzna nie chodzi o wymuszony seks.
Tylko o to aby kobieta którą się kocha CHCIAŁA.



Prezentujesz dokładnie taką samą postawę jak mój mąż - przymuszanie, ma być krakowskim targiem itp. To ma niby obudzić pożądanie i sprawić, że seks nie będzie mechaniczny? Bo mi się wydaje, że to jest dokładnie na odwrót.

A co ma obudzić pożądanie?
Co ma zmusić do działania?
Czy musi dochodzić aż do groźby rozwodu, aby komuś się otworzyły
oczy na potrzeby drugiej strony?
Często tak jest, zresztą także w wątkach na tym forum, że płaczę się nad rozlanym mlekiem, zamisat zmierzyć się z problemami póki jest na to czas.


Mi się wydaje, że strasznie spłycasz sprawę z tymi rozwodami. Nie zawsze ludzie się rozstają bo problem jest w niedopasowaniu seksualnym, może być niedopasowanie charakterów, nałogi, przemoc i mnóstwo innych powodów.

Nie zawsze ludzie się rozstają z powodów seksu, to prawda. Dlatego napisałem, że nie byłoby pewnie polowy rozwodów (50%).
Czy słyszął ktoś, aby para mająca udane, fajne życie intymne się rozeszła? Ja nie.
To chyba daje do myślenia?

Anonymous - 2013-11-18, 16:38

Odpowiem przewrotnie.
Jeśli ktoś nie lubi bliskości fizycznej i nic z tym nie może zrobić
to może nie powinien się wiązać z inna osoba ?
Po co komuś psuć życie?
Intymność w małżeństwie to norma (coś prawidłowego)
Brak intymność to patologia (coś nieprawdziwego).
Jeśli żona czy mąż czuje wstręt seksu z partnerem ...to myśle byłoby uczciciwe
mu o tym powiedzieć, prawda? Kocham Cię platonicznie, ale do seksu sie zmusząć nie bee i zapytać partnera czy chce żyć w takim związku czy nie.


Znowu podkreślasz rangę współżycia... :) Dlaczego psuć życie? A może ktoś lubi raz na pół roku a fajnie i drugiej stronie też to odpowiada? Pamiętaj że patrzysz przez pryzmat swoich potrzeb. Podkreślasz, że twoje podejście jest zdrowe, normalne a każde inne patologia. Nieprawda, ludzie mają różne potrzeby i tyle i życie nie jest biało czarne. Spłycasz relację do kwestii bliskości fizycznej....
Ale fakt, ważne żeby małżonkowie byli dopasowani i rozmawiali przed ślubem o swoich oczekiwaniach - pisałam o tym.

Po pierwsze kościół zakazuje "życia na próbe" przed ślubem.
Po drugie jak tu ktoś napisał....mąż mnie kochał, a ja ...nie chciałam być sama. Takie postawy przecież też wystepują.


No to chyba można unieważnić takie małżeństwo?:)

System wartości nie ma tu nic do tego.
W każdej kulturze i w każdej religi współzycie w związku jest normą.
Gdyby tak nie było , już dawno byśmy wyginęli jak mamuty.


A jednak jedni mają dzieci, inni nie.... jedni nie mogą mieć, inni nie chcą. To że gatunek musi przetrwać nie znaczy, że można na kimś coś wymuszać.

Wchodząc w małżenstwo każdy oczekuje że będzie miał fajne pożycie.
No chyba ze ktoś wchodzi w związek z wyrachowania.


Takie jest twoje podejście do małżeństwa - fajne pożycie. A może inni mają inne oczekiwania? Nie można tak generalizować przez pryzmat swoich poglądów.

Pisałem o tym już, że nam mężczyzna nie chodzi o wymuszony seks.
Tylko o to aby kobieta którą się kocha CHCIAŁA.
A co ma obudzić pożądanie?
Co ma zmusić do działania?
Czy musi dochodzić aż do groźby rozwodu, aby komuś się otworzyły
oczy na potrzeby drugiej strony?
Często tak jest, zresztą także w wątkach na tym forum, że płaczę się nad rozlanym mlekiem, zamisat zmierzyć się z problemami póki jest na to czas.


No i znowu to samo - chcesz wymuszać to współżycie. Piszesz o groźbach, straszeniu rozwodem, zmuszaniu do działania - no jak można zmusić żonę żeby chciała?... Przecież to przeczy jedno drugiemu.

Nie zawsze ludzie się rozstają z powodów seksu, to prawda. Dlatego napisałem, że nie byłoby pewnie polowy rozwodów (50%).
Czy słyszął ktoś, aby para mająca udane, fajne życie intymne się rozeszła? Ja nie.
To chyba daje do myślenia?
[/quote]

Tak, ja znam taką parę i to nie jedną:) Małżeństwo to nie tylko seks.

Anonymous - 2013-11-18, 17:03

[quote="porzucona_33"]
Znowu podkreślasz rangę współżycia... :) Dlaczego psuć życie? A może ktoś lubi raz na pół roku a fajnie i drugiej stronie też to odpowiada?

Dyskusja nie dotyczy przecież sytuacji, gdy obydwie osoby są zadowolone i mają takie same zapatrywania na intymność.
Jeśli zarówno mąż jak i zona chcą raz na pół roku to wszytsko jest w jak najlepszym porządku.


Pamiętaj że patrzysz przez pryzmat swoich potrzeb. Podkreślasz, że twoje podejście jest zdrowe, normalne a każde inne patologia. Nieprawda, ludzie mają różne potrzeby i tyle i życie nie jest biało czarne. Spłycasz relację do kwestii bliskości fizycznej....
Ale fakt, ważne żeby małżonkowie byli dopasowani i rozmawiali przed ślubem o swoich oczekiwaniach - pisałam o tym.

Nie spłycam. Miłość + bliskość fizyczna to pełnia.
Współcześnie nawet KK taki pogląd propaguje.
Czasu gdy seks=prokreacja już dawno mamy za sobą.



A jednak jedni mają dzieci, inni nie.... jedni nie mogą mieć, inni nie chcą. To że gatunek musi przetrwać nie znaczy, że można na kimś coś wymuszać.

Czy ja coś pisałem o wymuszaniu?
Powtórzę jeszcze raz. Wymuszony seks to sprowadzenie intymności
w związku do czystej fizyczności. Taki seks nie smakuje ani osobie którą się "zmusza" ani temu, który zmusza.


Takie jest twoje podejście do małżeństwa - fajne pożycie. A może inni mają inne oczekiwania? Nie można tak generalizować przez pryzmat swoich poglądów.

Moje podejście do związku jest oczywiste.
Zwiazek to miłość dwóch osób (nie mylić miłości z namiętnościa).
Ta miłość wyraża się chęci bliskości, w trosce, w chęci posiadania dzieci,
w odpowiedzialnosci i w intymnych relacjach.


No i znowu to samo - chcesz wymuszać to współżycie. Piszesz o groźbach, straszeniu rozwodem, zmuszaniu do działania - no jak można zmusić żonę żeby chciała?... Przecież to przeczy jedno drugiemu.

Nie chodzi o wymuszenie współżycia dosłownie (bo to gwałt małzeński), ale o "zmuszenie"
drugiej osoby do tego aby zajęła aktywną postawę wobec problemu, póki na to jeszcze jest czas.
Można oczywiście nic nie robić i udawać że problemu nie ma, a partner to jest jakiś dziwny, że ma oczekiwania, ale taka sytuacja kończy się wiadomo jak...


Małżeństwo to nie tylko seks.

W 100% się zgadzam.

Anonymous - 2013-11-18, 17:10

porzucona_33 napisał/a:
żeby małżonkowie byli dopasowani i rozmawiali przed ślubem o swoich oczekiwaniach


no sorry ;-)
ale jeśli z nikim nie byłeś, to skąd wiesz JAKI MASZ TEMPERAMENT?
myślę, że nie da się tego "przedyskutować"

moim zdaniem to czy kobieta chce się kochac, zależy od tego czy jest jej dobrze...
a gra wstępna dla kobiety, to także wszystko to, co się dzieje przed "wejściem do sypialani"

depresja, nadmiar stresu, przepracowanie, niewyspanie (bo się wstaje 5 razy w nocy do dziecka, a mąż śpi w innym pokoju, bo przecież ON MUSI SIE WYSPAĆ, zmęczenie pretensje - to nie działa podniecająco...

Anonymous - 2013-11-18, 17:24

Tam gdzie jest PRAWDZIWA miłość, która wyraża się szacunkiem, bliskością emocjonalną, troską jednego partnera o drugiego, intymnością - pragnienie miłości fizycznej rodzi się spontanicznie, jest naturalne jak oddychanie a na dodatek nie podlega żadnej kalkulacji. Nie ma też miejsca w takiej relacji na jakikolwiek szantaż ani partnerzy nie mają najmniejszej potrzeby by egzekwować cokolwiek od partnera ponieważ ten wie (czuje) czego potrzebuje druga osoba.

Brak seksu moim skromnym zdaniem jest tylko symptomem, że drogi małżonków się rozchodzą a nie główną przyczyną ich rozejścia.

Jestem też skłonna uważać, że łatwiej jest odbudować związek w którym seks "szwankował" a bliskość emocjonalna jeszcze nie wygasła, niż odwrotnie, ponieważ zdarza się dość często, ze seks jakoś się "udaje", małżonkowie "świadczą sobie usługi", gdyż temperament mają podobny lecz jest to wszystkim co ich łączy i jest to niestety o wiele za mało by relacja mogła być udana.
Stąd też biorą się poszukiwania innych relacji, które mają wypełnić głównie pustkę emocjonalną, oczywiście seks będzie konsekwencją tych poszukiwań lecz myślę, że w wielu przypadkach nie jest najgłówniejszym powodem.

Anonymous - 2013-11-18, 18:42

a może to jest tak, że jak szwankuje seks, to jego szukamy, a jak bliskość emocjonalna - to szukamy tej bliskości... czyli po prostu tego, co mamy w deficycie...
a potem, jak sam seks na zewnątrz - to rzeczywiście jest do czego wracać
a jak emocje, to do nich dojdzie seks i "pozamiatane"...

[ Dodano: 2013-11-18, 18:42 ]
a może to jest tak, że jak szwankuje seks, to jego szukamy, a jak bliskość emocjonalna - to szukamy tej bliskości... czyli po prostu tego, co mamy w deficycie...
a potem, jak sam seks na zewnątrz - to rzeczywiście jest do czego wracać
a jak emocje, to do nich dojdzie seks i "pozamiatane"...

Anonymous - 2013-11-18, 20:32

AJA pisze:

Cytat:
a może to jest tak, że jak szwankuje seks, to jego szukamy, a jak bliskość emocjonalna - to szukamy tej bliskości... czyli po prostu tego, co mamy w deficycie...


Owszem, dużo w tym racji lecz w przypadku kiedy szwankuje tylko seks a wciąż jest bliskość emocjonalna to nie ma raczej wewnętrznej zgody na to by zaspakajać swoje potrzeby poza związkiem, jest natomiast wciąż potrzeba by znaleźć przyczynę rozminięcia. Ludzie na takim etapie mają wolę by poprawić relacje, wciąż im zależy, nie potrafią oszukiwać gdyż wciąż mają szacunek do partnera i czują się z nim związani.

Gdy brakuje więzi emocjonalnej, nie chcę powiedzieć że jest "pozamiatane" ale z całą pewnością runął jeden z ważniejszych jeżeli nie najważniejszych filarów związku - nie ma bliskości, nie ma niczego co mogłoby powstrzymać partnera przed szukaniem na zewnątrz.
Na pewno symptomami braku więzi emocjonalnej jest jawna wrogość, pretensja, żal, przemoc słowna i fizyczna, wreszcie nienawiść co ogólnie możemy nazwać brakiem szacunku, może być także całkowita obojętność wyrażająca się w niechęci do pracy nad wzajemnymi relacjami co w rezultacie skutkuje zupełną alienacją, nawet przy wspólnym zamieszkiwaniu.

Anonymous - 2013-11-18, 21:17

Kenya napisalas smutna "najprawdziwsza prawde".
Jestes moze psychologiem? Opisalas cala sytuacje w sposob niezwykle precyzyjny.

Przyznam sie, ze u mnie wystepuje taki wlasnie problem: brak wiezi emocjonalnej z mezem. Od kilku lat probuje cos z tym zrobic. On, jakby nie widzial problemu. Nie ma potrzeby rozmawiac ze mna o czyms innym niz sprawach do zalatwienia, spedzac razem czasu, etc. Przez dlugi czas prosba i grozba zabiegalam o zmiane sytuacji. Teraz juz o to nie zabiegam. Ale nadal nie rozumiem, jak to mozliwe, ze dla niego nie jest to problemem, ze praktycznie nie rozmawiamy ze soba, tylko wymieniamy informacje. Ja cierpie z tego powodu, a dla niego wszystko jest OK.
Nie mam juz sily, by ciagnac ten "zwiazek". Nie widze zadnego swiatelka w tunelu.
Co jest lepiej przez kilka dni (jak zwroci na mnie uwage w sypialni), to zaraz potem znow gorsze dni przywoluja mnie do "normalnego zycia", czyli nienormalnego.
Echhh, to wyrzucilam to z siebie :-|

Anonymous - 2013-11-18, 21:20

zgadzam sie ze seks jest bardzo ważny, ale jako wspólne intymne przezycie a nie jako OBOWIĄZEK

u mnie był problem z seksem... na pierwszy rzut oka wydaje sie banalne - on chciał ja nie..
ale DLACZEGO?
nie dlatego jak on sądził ze to ja mam problem i ja mam cos z tym zrobić, ale dlatego, że znikło z jego oczu pożądanie mnie jako osoby a nie jako zaspokajacza jego pragnień... skończyły sie słodkie słowka, jakieś miłe gesty było zdanie w stylu to co poseksimy sie? i ja miałam juz być gotowa i pełna zapału a najlepiej to jeszcze jakbym to ja zajęła sie nim i jego dodatkowo rozpalała...

wkurza mnie jak czytam takie sztampowe ujęcia tematu.. on napalony ona nie chce..
kurcze czy to naprawde tak wiele trzeba zeby kobiete rozpalić? nie.. wystarczy być dla niej miłym, pamietać o niej, szepnać czułe słowko.. GRA Wstępna, to jest podstawa, a sorry ale wielu panów o tym zapomina a potem oczekuja ze ich rola zamyka sie w kilku minutach w sypialni.
Jeżeli ktoś jednak zna choć troche psychikę kobiety to
1. kobieta uwielbia być uwodzona i zdobywana, nie musza to byc heroiczne wysiłki wystarczy czasem sms - jesteś najpiękniejszą kobieta na świecie, albo do dzis nie moge uwierzyć ze mam taka cudowna kobietę za żonę, jesteś cudowna..
gdyby niektórzy faceci poświecili choć trochę czasu na to by naprawdę posłuchać co mówią ich żony TO BY NIE MUSIELI SZUKAĆ GDZIE INDZIEJ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
to nie z kobietami jest problem, tylko z brakiem komunikacji i chęcią naprawdę wysłuchania drugiej strony
ja często mówiłam swojemu mężowi czego mi brakuje, dlaczego sie popsuło w łóżku, ze to tylko OBJAW a nie przyczyna, ze przestałam sie czuć kobieta, ze mnie nie zauważa...
i co?????????????????
wielkie nic
no niezupełnie, poszedł do prostytutki a potem mi jeszcze wmawiał ze to nie była zdrada bo gdyby miał w domu to by nie poszedł
NO ŻENADA!!!!!!!!!!!!!!!!!
ja zawsze lubiałm seks, mam swoje potrzeby i uwielbiam namiętność... ale jak druga strona oczekuje ode mnie wiele a sama nie daje nic to sorki ale cos jest nie tak...
wystarczy traktować kobietę jak kobietę a nie jak przypadkowy obiekt orbitujący wokół siebie..
My mamy uczucia, pragnienia.... a co z moimi fantazjami erotycznymi? z moimi pragnieniami?

no ale jak co do czego to ja ta zła bo mąż musiał szukać gdzie indziej

Naprawdę seks to nie jest przyczyna, to objaw większego problemu.
A jak ktoś uważa inaczej to znaczy ze sie wiele o kobietach jeszcze nauczyć musi

sorki za może mało składna wypowiedz, ale sie wzburzyłam nieco... temat dla mnie drażliwy[/list]

Anonymous - 2013-11-18, 21:33

Mnie też poruszył temat. Bo czuję się jak wyrzucona na śmietnik przez to, że właśnie nie chciałam się podporządkować, jak pisze Grzegorz, pomimo szantażu, gróźb, straszenia odejściem. Też słyszałam o krakowskim targu. Tyle że jak się słyszy: zmień się "póki czas" bo odejdę to kobieta czuje się jak przedmiot do zaspakajania czyiś potrzeb i o udanym życiu seksualnym, spontaniczności nie może być mowy. Myślę, że to jest tak jak pisze Kenya, najpierw relacja, bliskość emocjonalna, szacunek do drugiej osoby, zaufanie a potem cała reszta. I myślę też, że to nie jest takie proste i oczywiste, że każdy zawsze na wszystko ma ochotę i też trzeba mieć dystans i nie robić z seksu punktu zapalnego jakby bez tego nie dało się wytrzymać. Bo potem robi się błędne koło, pretensje męża, szantaż, coraz większe spięcie wokół tematu i jest coraz gorzej.

Cytat:
było zdanie w stylu to co poseksimy sie?

A ja słyszałam: będzie coś dzisiaj czy mam otwierać piwo?....


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group