Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jak mam walczyć ?

Anonymous - 2013-11-07, 17:57

krawędź nadziei napisał/a:
To wszystko prawda, ale na samym seksie też nie idzie odbudować niczego.
Brak seksu jest spowodowany czymś, a nie występuje sobie w przyrodzie samoistnie.
Przekonałam się o tym dość boleśnie, gdy usiłowałam do mojego męża dotrzeć po tym moście.
Tzn. jest to ważna droga, ale naiwnością jest sądzić, że jeśli brakowało seksu to ja go zaraz zaoferuję w nowych interesujących ilościach i już pójdzie z górki.
Raczej się można przy tym pokaleczyć.

Pewne urazy zostają i po jedne i po drugiej stronie, niestety.


Dziś uważam, że ten aspekt związku jest mega ważny, i bez niego nie da się - ale to musi wyjść jako efekt. A nie baza.

Oczywiście.
Sam seks może być przyjemny, ale tylko prawdziwe uczucie+seks to pełnia.

Wspomniane forum dobrze znam. I uważam że jest to zarówno miejsce gdzie można sporo się dowiedzieć o relacjach damsko męskich, jak i zarazem miejsce, gdzie najszybciej można usłyszeć radę "rozwiedź się i nie męcz dłużej". Więc uwaga.

Nie polecam tego forum jako inspiracji, ale
w niektórych wątkach można przeczytać tak jak napisałaś o relacjach mesko-damskich
opisywanych w sposób dość otwarty.



Anonymous - 2013-11-07, 18:44

Hmm a u nas to mąż nie ,,sprawdzał" się w seksie już od dłuższego czasu i co..?Jakoś nie groziłam mu , że się wyprowadzę i rozwiodę bo on mi nie daje tego co ważne w małżeństwie. W końcu ja też nie jestem z kamienia. Ale uznałam, że trudno, ma problemy z potencją ( wiek i zażywane leki) ale nadal jest moim mężem, na dobre i na złe. Nigdy nie usłyszał ode mnie słowa wyrzutu ani skargi...No cóż faceci jednak mają inaczej, dlatego w drugą stronę to działa często jako powód porzucenia żony.
Mój mąż być może szuka teraz potwierdzenia czy jego problemy były wyłącznie z powodu ,,przestarzałego modelu żony" i próbuje z nowszym modelem...
Smutna ona- ja jednak bym wzięła pod uwagę inną kobiete w życiu Twojego męża.Mój też się zarzekał, że nikogo nie ma a kiedy tylko się wyprowadził okazało się, że jednak jst inaczej. Nawet wspomniał już o rozwodzie bo chce sobie życie ,,układać"

Anonymous - 2013-11-07, 19:05

Wiem, że jest taka możliwość. Poki co on zaprzecza i nic nie wskazuje na to zeby kogos mial. Ale to wie tylko on.

Ale gdyby kogos mial ..... jakis tydzien po tym jak powiedzial, zebysmy mieszkali osobno spotkalismy sie i kiedy powiedzialam ze mamy dzi dni plodne to wspolzylismy i za 2 dni znowu. I jak mialoby sie to do tego, ze powodem calego zajscia jest inna kobieta? Bo przeciez moglo sie udac i moglam zajsc w ciąże. Jak to wytłumaczyc?

Anonymous - 2013-11-07, 20:44

Karmel napisał/a:
Hmm a u nas to mąż nie ,,sprawdzał" się w seksie już od dłuższego czasu i co..?Jakoś nie groziłam mu , że się wyprowadzę i rozwiodę bo on mi nie daje tego co ważne w małżeństwie.


Może groźba sprawiłaby, że poszedłby do lekarza i każdy by na tym skorzystał.
Mamy XXIw i na TO też są tabletki

Anonymous - 2013-11-07, 22:53

[quote]Ale gdyby kogos mial ..... jakis tydzien po tym jak powiedzial, zebysmy mieszkali osobno spotkalismy sie i kiedy powiedzialam ze mamy dzi dni plodne to wspolzylismy i za 2 dni znowu. I jak mialoby sie to do tego, ze powodem calego zajscia jest inna kobieta? Bo przeciez moglo sie udac i moglam zajsc w ciąże. Jak to wytłumaczyc?[/quote]

Trudno doszukiwać się racjonalności w jednym aspekcie mężowskiego postępowania skoro irracjonalność wiedzie prym w innych aspektach podjętych decyzji.

Jak to wytłumaczyć - zadałabym to pytanie raczej TOBIE smutna ona.
To także wyjątkowo nieracjonalne a także nieodpowiedzialne, że po takich deklaracjach Twojego męża co do braku sensu dalszego pożycia, tudzież miłości z jego strony - gotowa byłaś powołać na świat dziecko.

Anonymous - 2013-11-07, 23:14

kenya napisał/a:

To także wyjątkowo nieracjonalne a także nieodpowiedzialne


Ba.
Żeby to człowiek w kryzysie, w sytuacji opuszczenia, zdrady itp. sytuacji działał zawsze racjonalnie.
Ja też działałam nieracjonalnie nieraz. I obecnie żałuję.
I nie wiem czy uda mi się w przyszłości tego uniknąć - mimo że odnoszę wrażenie że najgorsze były pierwsze tygodnie po wydarzeniu.

Rozumiem Cię smutna_ona, bo widzę że szukasz ze wszystkich sił motywu który upewni Cię, że mąż chce z Tobą być.
Bardzo dobrze Cię rozumiem.
Ale przyjdzie czas, gdy spojrzysz na to innym, spokojniejszym i cierpliwszym okiem. Tylko to musi potrwać, ułożyć się warstwami...

Anonymous - 2013-11-08, 07:56

grzegorz_ napisał/a:
Karmel napisał/a:
Hmm a u nas to mąż nie ,,sprawdzał" się w seksie już od dłuższego czasu i co..?Jakoś nie groziłam mu , że się wyprowadzę i rozwiodę bo on mi nie daje tego co ważne w małżeństwie.


Może groźba sprawiłaby, że poszedłby do lekarza i każdy by na tym skorzystał.


Nie miałam na myśli tego, że sfera seksu dla kobiet nie istnieje, lub to sprawa marginalna. Dla jednych bardziej ważna, dla innych mniej, kwestia temperamentu. Chodziło mi o proporcje w tym wszystkim. Kobiety jakoś chyba lepiej sobie radzą, gdy w tej dziedzinie coś szwankuje. A faceci - najczęściej idą po najmniejszej linii oporu (oczywiście są też wyjątki).

Anonymous - 2013-11-08, 08:35

u mnie tez był duzy problem z seksem...
po obu stronach, mi nie do końca wsyztsko pasowało czy tez odpowiadało, próbowałam mówic mężowi czego mi brakuje ale on jakos nigdy nie chciał moze nie umiał nie iwem, sie postarac.. potem zaczął ode mnie wymagać... na końcu było juz naprawde tragicznie, ja na sama mysl o seksie chciałam uciekać, zadne rozmowy nie pomagały.. a pomyslec ze na poczatku było tak fajnie...
to nie jest łatwy temat. dl amnie jest oczywistym że jak u mnie, z mojej strony sie cos w seksie psuje znaczy sie ze jest to OBJAW jakichs problemów innych które sie często wąłsnie najszybciej w tej sferze pokazują. Dla mojego meża to była PRZYCZYNA.
no i nie mogliśmy sie porozumiec.
potem on wzbudzał w emnie wciąz poczucie winy ze to ja jestem oziebła, nie staram ise, nie chce, kręce, wymiguje sie itd.... a jak próbowałam z nim rozmawiac to si eobrażał miał focha nie przyjmował niczego co mówie nie słuchał mnie po prostu mial swoja wizje, swoja prawde i to było dla niego najwazniejsze.
teraz widze wyraźnie ze my nei umieliśmy ze sobą rozmawiac po prostu.
moje małżeństwo finalnie tez rozpadło sie jakby przez seks, dla mnie to tylko objaw, dla mojego meza przyczyna.
ale jak ktos tu napisął juz, sa tacy którzy zabieraja swoje zabawki i ida szukac szczescia gdzie indziej i sa tacy którzy siadaja i szukaja rozwiązania tak długo az go znajdą.
miałam to nieszczescie ze trafiłam na cżłowieka z tej pierwszej grupy. a z kims takim po prostu się nie da budowac niczego bo on zawsze wybierze łatwiejsze rozwiązanie, ucieknie stchórzy wymiksuje sie zlamie wsyztskie obietnice i bedzie obiecywał następnej, potem te tez złamie i tak w kółko... jak sie raz zacznie uciekac przed problemem to potem chyba cieżko sie zatrzymać.

wiem że seks jest ogromnie wazny, dla mnie tez zawsze był.. ale weług mnie to potrzeba dwojga ludzi którzy umieja i chca ze sobą rozmawiac i chca sprawiać sobei przyjemnosć a nie czekac by to ta druga strona nas zaspokoiła...

Anonymous - 2013-11-08, 09:45

jasmina44 napisał/a:
teraz widze wyraźnie ze my nei umieliśmy ze sobą rozmawiac po prostu


moim zdaniem to wina rozpadu 99% związków... to podstawowy problem we wszystkich relacjach, także tych z dziećmi czy rodzicami
a jak do tego dojdzie nie taki seks, co, nie oszukujmy się, często okazuje się,
jak ma się porównanie... to już równia pochyła...

Anonymous - 2013-11-08, 10:02

masz racje AJA.
strasznie frustrujące jest jednak to ze tego sie można nauczyc - rozmawiać, słuchac, komunikacji ogólnie... a jednak ludzie nie chca, ida na łatwiznę i zostawiają drugą stronę z całym tym bagnem z którego sie trzeba podnosić.

Anonymous - 2013-11-08, 10:29

jasmina44 napisał/a:
a jednak ludzie nie chca

bardzo długo nie mogłam tego zrozumieć, pojąć, zgodzić się na to... szczególnie, że mam małe dziecko... że nawet dla Synka NIE, a mówi o nim, że jest najważsze na świecie...
to kolejne kłamstwo - dla niego najważniejszy był i jest on sam...
a ja przestaję (powoli, niestety) się już tym przejmować...
powtarzam sobie, że to ja jako mama nie chcę mieć sobie nic do zarzucenia,
i że moim zadaniem jest być przy moim dziecku,
które kiedyś samo nas oceni... i mam nadzieję, że nauczę go być dobrym człowiekiem...

Anonymous - 2013-11-08, 10:37

kenya napisał/a:
Jak to wytłumaczyć - zadałabym to pytanie raczej TOBIE smutna ona.
To także wyjątkowo nieracjonalne a także nieodpowiedzialne, że po takich deklaracjach Twojego męża co do braku sensu dalszego pożycia, tudzież miłości z jego strony - gotowa byłaś powołać na świat dziecko.


Trudno nie zgodzić się z Kenya.
Jednak trudno też dziwić się Tobie, skoro mąż dawał Ci nadzieję na odbudowę małżeństwa swoją (jak się domyślam) zachętą do współżycia,
wykorzystał Twoją ranę - bo to on Cię wcześniej odrzucił - dlatego Twoja rana była otwarta w tym dniu. Chyba, że to Ty nalegałaś - to już nieważne! Idź do przodu. Byłaś na terapii ?


smutna ona napisał/a:
I jak mialoby sie to do tego, ze powodem calego zajscia jest inna kobieta? Bo przeciez moglo sie udac i moglam zajsc w ciąże. Jak to wytłumaczyc?


Tego sie nie tłumaczy (chyba, że niedojrzałością)
bo stąd właśnie się biorą dzieci (równolatki), które są i u kochanek i w małżenstwie.

Anonymous - 2013-11-08, 10:42

i według mnie masz racje..
ja tez nie zamierzam czekac na mojego męża. zamierzam zyc i cieszyć sie zyciem a jezeli on kiedys zmieni zdanie to wtedy bede o tym myslała.. jestem zmęcozna zastanawianiem sie dlaczego? po co? z jakich powodów? analizowania kazdego słowa i szukania drugiego dna.. szukania pozytywów w tym wsyztskim...
chce po prostu życ, cieszyć sie każda chwilą, a takie oczekiwanie to bez sensu jest bo ja to dużo sił i energii zyciowej przez to traciłam.
po prostu nie mysle o tym, staram sie bardzo w każdym razie.
to jest dorosły człowiek, moj maz, Twój mąz... dorosły cżłowiek który wie co robi i bierze odpowiedzialnosć za swoje czyny. w każdym razie powinien.
nie zamierzam go juz usprawiedliwiac, bo on taki dobry tylko:
zagubiony
w depresji
przytłocozny problemami
itd.

to nie ma znaczenia
ja tez miaąłm depresje, tez miałam problemy tez byłam prztłoczona, tez mi wiele rzeczy nie pasowało tez nie byłam do końca szczęsliwa. ale ja byłam. a on odszedł. taka jest prawda i nic tego nie zmieni.
trzeba zamknąc ten rozdział po prostu.
bo i tak nigdy juz nikt z nas do neigo nie wróci
można zacząc nowy kiedys moze, ale nie ten który był. to juz KONIEC.
a to cyz bedzie jeszcze jakies jutro dla naszych związków to zdecydujemy my sami, Bóg i nasi małżonkowie, wspólnie, to nie ebdzie juz jednostronna decyzja tak jak ta teraz.

Anonymous - 2013-11-08, 10:44

Elżbieta napisał/a:
smutna ona napisał/a:
I jak mialoby sie to do tego, ze powodem calego zajscia jest inna kobieta? Bo przeciez moglo sie udac i moglam zajsc w ciąże. Jak to wytłumaczyc?
Tego sie nie tłumaczy (chyba, że niedojrzałością)
bo stąd właśnie się biorą dzieci (równolatki), które są i u kochanek i w małżenstwie.

No właśnie. I tu przypomniały mi się te pudełka w głowach mężczyzn (gdzieś na forum był link). One funkcjonują świetnie, każde z nich oddzielnie i nie mogą się stykać ze sobą pod żadnym pozorem...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group