Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Ona: 14 lat Cię nie kocham!

Anonymous - 2013-10-18, 21:54
Temat postu: Ona: 14 lat Cię nie kocham!
Nie jestem święty, o nie! Swoje zło w tym związku 2 razy uczyniłem, ale dzięki Bogu i wspaniałomyślności mojej Żony, wracałem, a ona mi wybaczała. Tak mówiła, tak potem żyliśmy. Aż do teraz...
Mniejsza teraz o skutki, ale powodem naszego kryzysu jest błąd wyboru. Moja żona powiedziała mi, że od początku, od 14 lat małżeństwa, mnie nie kochała tak naprawdę. Raczej jakieś swoje wyobrażenie, tłumaczyła sobie, że ja się poprawię, że jestem przecież dobrym człowiekiem, że się dopasujemy itp
Mamy 3 dzieci, ostatnie urodziło się miesiąc po mojej ostatniej zdradzie, w głowie. Naprawdę chciałem odejść. Ale opamiętałem się, przemyślałem, i zostałem.
Wiem, wielu z Was powie, że mi się należało. Pewnie tak jest. Niemniej jednak, od 3 lat jestem inny, nie myślę o 'babach', jestem wierny ciałem i umysłem, staram się. Jak widać za mało. Od tej ostatniej historii, wszystko się wg Żony popsuło, zgniło, wygasło.
Jesteśmy na jej prośbę od 1,5 roku w Domowym Kościele, byliśmy na rekolekcjach dla rodzin, bardzo zbliżyłem się do Boga. Widzę, że starała się coś poprawić, ale nigdy nie rozmawialiśmy o tym jak bardzo jej ze mną źle. Gdyby tak zrobiła, pewnie dzisiaj było by inaczej.
Ona teraz mnie odtrąca fizycznie i emocjonalnie. A ja cierpię tak jak ona przy tych 2 razach, a może mniej, bo faceci nie płaczą. Ja płaczę! Ten rok, od ostatnich rekolekcji w lipcu, jest najwspanialszy w moim życiu. Pogodziłem się z Panem, nawiązałem wspaniałe relacji z dziećmi, wszystkie mnie uwielbiają tak, że Żona żartowała, że jest zazdrosna.
I nagle, przy zwyczajnej, codziennej rozmowie okazało się, że od tych rekolekcji jest zauroczona niedawno spotkanym kolegą z liceum i "wydaje mi się, że go kocham". On ma rodzinę, jest szczęśliwy i spełniony i wiem, że nie interesują go 'takie sytuacje'. Znam go, to też mój kolega, korespondujemy ze sobą. Teraz się oddalił, usunął na moją prośbę o czas na naprawę naszego związku, ale ona codziennie do niego pisze maile, smsuje i wciąż o nim myśli. Mnie traktuje jak powietrze.
Na rekolekcjach oglądaliśmy film "Ognioodporny", wzruszyła się, ale nie powiedziała, że oczekuje tego ode mnie!
Dzisiaj ja oglądam ten film, mam książkę, którą miał Caleb od ojca. Jestem na 4 dniu. Zmieniam się dla niej i dla Boga. Błagam i modlę się o jej miłość, taką, jakiej nigdy nie doświadczyła, o której marzyła. Wiem, że jest wspaniałą kobietą, daje mi siłę i moc bycia ojcem i mężczyzną. Dzisiaj jestem wrakiem, mam myśli samobójcze, skoki nastrojów, euforię i płacz. Nie potrafię bez niej żyć, była zawsze przy mnie. Gdybym cokolwiek przeczuwał to nie byłby to taki szok dzisiaj! Głupi!
Teraz Ona chce "trwać" ze mną dla dzieci, nie chce się wyprowadzać, nie chce specjalnie niczego zmieniać. Chce tylko, abym dał jej spokój i pozwolił robić co chce, byle beze mnie, ale jednak obok. To tak potwornie boli, kiedy siedzi obok przy stole i z uśmiechami pisze do niego...
Jak mam znaleźć siłę? Jak się obronić przed tymi złymi myślami?
Postanowiłem pracować nad sobą, nad testosteronem i dam sobie z tym radę, ale bardzo ciężko jest mi przyjąć Wolę Bożą, boję się chyba... Nie chcę rozwodu, nie chcę aby dzieci cierpiały, ale nie wiem, czy umiem żyć obok niej gdy ona myślami jest z nim...

Co mogę jeszcze zrobić, aby odbudować naszą miłość???

Anonymous - 2013-10-19, 07:53

Witaj u nas na forum :-)
Dużo pracy przed Tobą, ale wszystko zaczyna się od pierwszego kroku.
Zajrzyj do działu świadectw, bo wielu z nas już się udało uratować małżeństwo - http://www.kryzys.org/viewforum.php?f=3
Zajrzyj do działu rekolekcji, tam zwłaszcza ostatnie z ks. Dziewieckim o przysiędze małżeńskiej - http://www.rekolekcje.sychar.org/
Wreszcie - wzmacniaj się w relacji z Bogiem, jako mężczyzna, trochę podpowiedzi tu: http://www.kryzys.org/vie...5680432c43f2ee7
Na koniec - piszesz, że nie chcesz rozwodu, nie chcesz aby dzieci cierpiały.... ale wyżej, że żona nic o rozwodzie nie mówi, że chce aby było jak jest? że to Ty nie wiesz czy wytrzymasz, czy będziesz umiał żyć "obok"? Pracuj nad emocjami, i nie rzucaj hasła "rozwód" nawet w najgorszym dole.

Anonymous - 2013-10-19, 17:58

Dzięki Nirwanna, wiem, że to dużo pracy. Ale chcę ją wykonać. Jeśli nie uda nam się poprawić relacji, to przynajmniej mnie przybędzie wiary i siły, aby czekać :)
To nie ja mówię o rozwodzie, tylko Jej przyjaciele, o alimentach i strachu. Raczej to nie pomaga.
Nad emocjami właśnie jest mi najtrudniej pracować, ale powiem Ci, że po tym wczorajszym rozpisaniu się, chyba mi się polepszyło. Dzisiaj zabrałem dzieciaki na zaplanowany wyjazd na festiwal nauki. Ale super było! Naładowałem się pozytywnymi emocjami i od 5 godzin nie boli mnie jej obecność :)
Chwilami sobie myślę, że cała ta sytuacja to nawet nie tyle kara za moje grzechy, ale może forma zemsty? Naprawdę sytuacja się odwróciła po latach i myślę, że to szansa dla mnie abym poczuł się jak Ona, zdradzona i tak jak ona wtedy zwrócił się do Boga o pomoc. Zwróciłem się, chyba pomaga, już nie płaczę, zaczynam działać, nie mogę się zatrzymywać, bo wtedy działa na mnie jej (nie)obecność :)

Anonymous - 2013-10-19, 20:33

Nie bądź sam w tym wszystkim. Wiesz, że całkiem niedaleko masz Ognisko Sycharu w Skierniewicach? :-D
Anonymous - 2013-10-20, 05:27

Jestem największym debilem na świecie!!!
Wyrzuciłem żonę z domu i zażądałem rozwodu, przy świadkach, po 7 godzinach rozmów 'mediacyjnych'. Przyjaciele, cholera jasna!

To koniec. Niepotrzebny wątek na forum.

Anonymous - 2013-10-20, 05:46

Potrzebny potrzebny. Co najmniej do tego, abyś tu właśnie wentylował emocje, a nie w realu.
Anonymous - 2013-10-20, 08:07

Chyba mam problemy ze sobą. To ja jestem przyczyną problemów. Nie umiem sobie poradzić z emocjami i tymi dobrymi (miłość) i tymi złymi (egoizm). Ten wentyl tutaj, to za mało, większość emocji niestety idzie w nasz 'związek'...
To nie moja żona go rozbiła, to ja...

***

Jest prawie 11ta, Anetka wróciła do domu. Słabo jej jest, wymiotowała, zaopiekowałem się nią, przytuliłem ululałem i teraz śpi.
A ja się chyba pomodlę.

Anonymous - 2013-10-20, 18:54

Kod:
...ale bardzo ciężko jest mi przyjąć Wolę Bożą, boję się chyba... Nie chcę rozwodu, nie chcę aby dzieci cierpiały, ale nie wiem, czy umiem żyć obok niej gdy ona myślami jest z nim...


Kiedyś prosząc siostry w Sanktuarium w Łagiewnikach o modlitwę , dopisłam, że może nie powinnam prosić o powrót męża, może Pan Bóg chce inaczej... Jedna z sióstr odpisała mi, że na pewno wolą Pana Boga nie jest rozpad naszego małżeństwa, ale zgoda i miłość... coś w tym rodzaju, bo było to kilka lat temu, a po tym jak padł mi komputer utraciłam zawartość skrzynki pocztowej . Tak więc spokojnie powierz Panu Bogu swój problem i ufaj :-)

Anonymous - 2013-10-21, 19:48

maciunio napisał/a:
ostatnie urodziło się miesiąc po mojej ostatniej zdradzie, w głowie.

to też zdrada,

maciunio napisał/a:
A ja cierpię tak jak ona przy tych 2 razach, a może mniej,


skoro masz okazję przekonać się jak to boli, to ofiaruj to cierpienie za Wasze małżeństwo, za nią, za żonę
pomyśl ile lat twoja żona żyje z tym bólem? módl się aby zechciala z tobą rozmawiać i wyjedźcie może na weekend małżeński!?
przy dobrej woli Was obojga, resztę zrobi BÓG

Anonymous - 2013-10-22, 06:57

awe59 napisał/a:
maciunio napisał/a:
ostatnie urodziło się miesiąc po mojej ostatniej zdradzie, w głowie.

to też zdrada,

WIEM :( to wtedy była chyba ostatnia kropla, nigdy nie zamknęliśmy tego rodziału, w niej cały czas to siedziało, a ja nie chciałem do tego wracać, chciałem to zakopać i wymazać z pamięci. Prawie mi się udało, ale to był błąd! :(

awe59 napisał/a:

maciunio napisał/a:
A ja cierpię tak jak ona przy tych 2 razach, a może mniej,


skoro masz okazję przekonać się jak to boli, to ofiaruj to cierpienie za Wasze małżeństwo, za nią, za żonę
pomyśl ile lat twoja żona żyje z tym bólem? módl się aby zechciala z tobą rozmawiać i wyjedźcie może na weekend małżeński!?
przy dobrej woli Was obojga, resztę zrobi BÓG

To bardzo dobry pomysł, ofiaruję to co mnie boli za Nas! Codziennie się modlę, aby zechciała rozmawiać o całej tej sytuacji, teraz rozmawiamy tylko o 'logistyce codziennej'.
Dzisiaj kolejna kłótnia, mój egoizm, zazdrość o czas jaki ona chce spędzić z synem. Kretyn!

A co to weekend małżeński?

Anonymous - 2013-10-22, 07:39

maciunio napisał/a:
A co to weekend małżeński?


tu znajdziesz odpowiedź;
http://www.spotkaniamalzenskie.pl/

mogę tylko dodać , ze odbywaja się prawie w każdym mieście wojewódzkim,
czas trwania 3 dni :-D


prosze zajrzyj jeszcze do Kasi: http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=9306

ogromna mądrość!

Anonymous - 2013-10-27, 07:38

Moja Ukochana zgodziła się pojechać na takie weekend za 2 tygodnie. Oczywiście, mówi, że to bez sensu, że wyjedzie pierwszego dnia, ale ja wiem, że Bóg da nam szansę porozmawiać o problemach, wrócić do ich źródeł i zacząć od nowa.
Anonymous - 2013-10-27, 12:08

Kiedy jechałem z Zona na weekend malzenski... to była przyslowiowa "ostatnia deska ratunku". A wlasciwie było gorzej :-( Jechalem pogodzony, ze już po wszystkim i jade tam tylko dlatego, ze chce mieć pewność, ze zrobiłem absolutnie wszystko... Nasz kryzys trwal już kilka lat i było już "pozamiatane" miedzy nami. Malo tego! W zyciu Zony pojawil się ktoś inny niż ja...

Cale kilka godzin podrozy sluchalem slow Zony, ze to bez sensu, strata czasu itd., itp. Ale jednak ze mna jechala ;-)

Drugiego dnia stal się CUD! Zona tak po prostu podeszla do mnie, przytulila się i ze lzami w oczach stwierdzila, ze mnie jednak kocha i zaczynamy wszystko jeszcze raz od początku :mrgreen: Odnowilismy przysiege malzenska i szczęśliwi wrocilismy do domu!!

No coz... to było ponad 6 lat temu, a trzy miesiące po tamtych rekolekcjach rozstaliśmy sie :-/ ale teraz z perspektywy czasu już wiem, ze ten CUD dotyczyl również, a może przede wszystkim mnie!!!

Dziekuje Bogu za tamta ŁASKĘ, która przyjąłem zupełnie nieświadomie. Bez tamtego DOTKNIECIA nie przetrwałbym koszmaru rozwodu i wielu, wielu innych nieprzyjemnych, smutnych a czasem nawet tragicznych chwil. Nie pisałbym tych slow z uśmiechem i pokojem w sercu... To wlasnie wtedy rozpoczal się kolejny krok na drodze mojego nawrócenia i nauka bardzo trudnych dla mnie: cierpliwości oraz konsekwencji. To jest proces a nie "chwila, moment". Wierz mi, ze bardzo bym chciał żeby było inaczej i o wiele szybciej :-P

W czasie weekendu malzenskiego poznaliśmy pare, z która przyjaznie się do dziś. Ich historia była w porównaniu z nasza BEZNADZIEJNA!!!! Oni tez otrzymali Łaskę i w przeciwieństwie do nas od tamtej pory sa szczęśliwym malzenstwem :lol:

Pogody DUCHA

Anonymous - 2013-10-30, 08:07

Dzięki za słowa otuchy. Znów mam Nadzieję! :)
Jak na razie trwam w postanowieniu odnowy wewnętrznej i zewnątrznej, trwam w postanowieniu kochania mojej żony całkowicie bezwarunkową miłością, trwam w każdym jej słowie i geście, które mnie ranią, ale wiem, że tak trzeba. Modlę się za nas codziennie i tylko jak mi smutno i źle to znikam...

[ Dodano: 2013-11-04, 08:40 ]
Rozumiem już ją. Rozumiem, że jej uczucie do mnie poprostu zgasło, bo było, wiem o tym.
Jak ją w sobie rozkochać? Samą miłością do niej? Ona niczego nie przyjmuje, nie chce ze mną spędzać czasu sam na sam, nie chce iśćna koncert, do kina, na spacer, nic! Jak mam się zbliżyć jeśli ona ucieka? Masakra...

[ Dodano: 2013-11-12, 11:00 ]
Cóz... "Weekend małżeński" okazał się całkowitą porażką. Żona po 30 minutach zarządała powrotu do domu. Nie chce niczego ratować, nie chce rozmawiać o uczuciach. Interesuje ją tylko temat unieważnienia małżeństwa. Wróciliśmy następnego dnia rano, ona szczęśliwa, ja raczej wiecie w jakiej formie.
Im dalej od początku kryzysu, tym bardziej Ona utwierdza się w przekonaniu, że mnie nie kocha, nie potrzebuje, nie chce żadnego kontaktu emocjonalnego ze mną. Moje okazywanie miłości, moje modlitwy, tylko ją drażnią, nudzą. Zafiksowała się na zniszczenie tego co było między nami.
Gdzie teraz szukać pomocy? Jak do niej dotrzeć?


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group