Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Kolejny kryzys

Anonymous - 2013-10-26, 18:41

Dabo napisał/a:
To ja jestem niedobry ojciec, bo wcale młodemu nie nadskakuje i nie mam zamiaru go korumpować za wszelką cenę że jestem najlepszym. Jestem i chcę pozostać tym zwykłym , normalnym , ojcem.


i takim masz pozostać, no moze jak skończymy k...i bedziemy lepsi.
Ty swoja postawą pokazujesz,ze moze na Ciebie liczyć, nie na Twoje kase, tylko na ojca wtedy gdy ma problem. To trudne, ale wiecej rozmawiaj z synem, mow mu o sobie o swoich uczuciach i tłumacz różne sytuacje, żeby on sie nie bal, żeby wiedział, ze może na Ciebie liczyć.
Nie tak dawno dowiedziałam sie ,że od relacji ociec-syn, corka zależy nasza relacja z Bogiem.
Masz wspanialego syna, dbaj o Niego, żyj dla niego.

[ Dodano: 2013-10-26, 18:47 ]
mallgos napisał/a:
Wszystko wokół mnie pokazuje mi, że nie potrafię żyć, nie wyszłam z tego zwycięsko, były mąż znacznie lepiej ułożył sobie zycie i swoje sprawy, ja utknęłam w jakimś martwym punkcie i dalej już nie mam siły ...


wszyscy mamy wzloty i upadki.
nie o takie zwyciestwa przeciez chodzi.
Przecież nie jesteś sama, masz Jezusa, lepiej wybrac nie moglaś , a jeśli jeszcze sie wachasz to od razu wybieraj!!
Uczymy sie kochac siebie, uczymy sie życia w samotnosci - to bardzo trudne, ale jeszcze masz forum!!

Anonymous - 2013-10-26, 21:34

awe59
długo miotałam się i miotam, pewnie nie jeden upadek przede mną, cóż takie jest życie. Napisałaś, że mam Jezusa i lepiej wybrać nie mogłam.
Nie wiem kim jest Jezus, nie wiem na czym polega Jego moc skoro i tak muszę podnosić się sama.
Wiem kim jest człowiek - istotą społeczną, potrzebującą bliskości, normalnego domu. Żyję wśród ludzi i widzę, ze są tacy co te normalne domy mają, a mój jest pusty.
Pasje, koleżanki, modlitwy nie zaspokoją tych potrzeb, które są podstawowe.
A każdy człowiek musi widzieć realny sens drogi, którą wybrał, ja sensu w drodze z Jezusem nie widzę. Żadnych owoców, to nie daje motywacji, wręcz przeciwnie wpędza mnie w dołek, że jestem wyjątkowo nieudolna.
Nie ma co wierzyć w coś co nie istnieje, czas ułożyć sobie życie, bo krótkie, a w samotności też smutne.
Tym samym kochani wielkie dzięki za wsparcie, ale nie będzie nam już ze sobą po drodze.

Anonymous - 2013-10-26, 21:44

Mallgos, jakby coś - to jesteśmy, nigdzie się nie wybieramy, sądzę że przez jakiś czas zawsze ktoś tu będzie ;-)
Przytulam :-)

Anonymous - 2013-10-26, 21:55

Mallgos, tak po świecku powiem - układaj sobie życie, ale najpierw przestań porównywać się do innych rodzin i myśleć o sobie, że jesteś nieudolna. Życie z kimś nie jest jedynym wyznacznikiem wartości człowieka. Ja bym powiedziała, że ten, kto dobrze żyje sam ze sobą może dopiero żyć dobrze z kimś innym.

Może jak już dojdziesz do ładu ze sobą, polubisz siebie w samotności, to wtedy dopiero realnie ocenisz, czy ktoś drugi jest Ci do szczęścia potrzebny.

I rozumiem Twoje uczucia, chociaż ja sama nie mam już ochoty na kolejną próbę. Nie cenzurując powiem, nie tylko dlatego, że chodzi o sakrament, raczej dlatego, że jestem mądrzejsza w ocenie potencjalnych kandydatów. Życie jest za krótkie, ale na eksperymenty parazwiązkowe. Ile to energii w to idzie: zaloty, burza hormonalna, rozkojarzenie, potem spadek dopaminy, i drażnią nas brudne kubeczki, a potem hulaj dusza objawia się niedojrzałość, egocentryzm, narcyzm i inne choroby naszych czasów. Po co Ci to ;-) ?

A nie po świecku: jesteśmy z Ducha i do świata Ducha zmierzamy. Nasze życie jest przystankiem przed wiecznością. Sama oceń, jak rozumiesz swoje małżeństwo, sakrament w Kościele Katolickim i co z tego dla Ciebie wynika.

Życzę Ci żebyś się zdrowo zakochała w samej sobie.

Anonymous - 2013-10-26, 22:00

Nirwana dziękuję, gratuluję wam siły i determinacji.
Nie planuję już tu zaglądać, dziś ostatnie moje wpisy.
Żałuję, że (w moim odczuciu) Boga nie ma, łatwiej byłoby iść przez życie, a tak człowiek skazany jest jedynie na siebie.
Wszystkie te sentencje są bardzo piękne i wzniosłe - Bóg bardzo cię kocha, proście a będzie wam dane itp
Na pewnym etapie to z pewnością było mi bardzo potrzebne i pomogło jakoś się ogarnąć i przetrwać. A dalej ... dalej trzeba znaleźć inne metody na przetrwanie.
Kiedy zalogowałam się tu w 2011 roku naprawdę wierzyłam, że wygram.
W życiu trzeba też umieć pogodzić się z porażką, a rozwód to porażka życia.
Szczęścia wszystkim ratującym i siły życzę.

Anonymous - 2013-10-26, 22:01

mallgos napisał/a:
awe59

Nie wiem kim jest Jezus, nie wiem na czym polega Jego moc skoro i tak muszę podnosić się sama.
Wiem kim jest człowiek - istotą społeczną, potrzebującą bliskości, normalnego domu.
ja sensu w drodze z Jezusem nie widzę. Żadnych owoców, to nie daje motywacji, wręcz przeciwnie wpędza mnie w dołek, że jestem wyjątkowo nieudolna.

Tym samym kochani wielkie dzięki za wsparcie, ale nie będzie nam już ze sobą po drodze.

Nie będę Cię pouczać, Twój wybór.
wiem tylko, że i tak nie będziesz szczęśliwa, bo bez Jezusa to moze być tylko namiastka szczęścia.
Piszesz, ze" Nie wiem kim jest Jezus, nie wiem na czym polega Jego moc skoro i tak muszę podnosić się sama."
rzeczywiście Go nie znasz, ja zresztą też słabo, ale wiem jedno, że sama próbowałam już przez 33 lata małżeństwa i nie dałam rady. Piszesz, że jesteś nieudolna, zgadza sie możesz tak myśleć, nikt z nas nie jest dokonały ale to właśnie Jezus i tyko On mówi, że Moc w słabości sie doskonali i potrafi dokonać , że z naszych słabości wyniknie dobro.
Trzeba dać sobie prawo do słabości, jesteśmy tylko ludźmi, grzesznymi, a resztę zostawić JEMU. ON jest BOGIEM. Nie zadałaś sobie pytania skąd u Ciebie ten perfekcjonizm?

[ Dodano: 2013-10-26, 22:10 ]
http://www.youtube.com/watch?v=Bq8nombULKg

[ Dodano: 2013-10-26, 22:13 ]
mallgos napisał/a:
Żałuję, że (w moim odczuciu) Boga nie ma, łatwiej byłoby iść przez życie, a tak człowiek skazany jest jedynie na siebie.


Ty po prostu nie wierzysz!?
Jesli tak to przyznaj sie przed Nim i poproś o łaske wiary, wykrzycz! Bo wiara jest Łaską

Anonymous - 2013-10-26, 22:14

Filomena - bardzo mądrze piszesz, podziwiam was wszystkich za wytrwałość.
Czy ja porównuję się z innymi??? no pewnie tak, bo i pośród innych żyję.
Jestem młodą osobą, musiałam pogodzić się z rozwodem, brakiem dzieci. Nie wierzę, by ten sakrament miał jakiś sens, by w ogóle było coś po śmierci. Nie potrafię też kochac kogoś kto tej miłości nie odwzajemnia. Modlitwy, czytanie pisma świętego to jest zaangażowanie. Myślałam, że poczuję coś w moim sercu, że Bóg chociaż nie wysłuchał żadnej mojej prośby to chociaż uleczy te rany, które w toku mojego życia powstały - nie uleczył.
Mam dość ciągłego poprawiania siebie, zmieniania, jestem już tym zmęczona.
Jeśli od dziecka tylko wymagasz, a nie dbasz o to by dostało jakąś "nagrodę" to ono zniechęci się i odejdzie od ciebie to naturalne. Chciałabym wierzyć jak wy, ale nie potrafię.
Ja żadnej łaski u siebie nie widzę - może nie dostałam łaski wiary, stąd rozczarowanie.
A inni mężczyźni, cóż może z którymś się uda, nie spróbuję to się nie dowiem.

Anonymous - 2013-10-26, 22:20

mallgos napisał/a:
siły życzę.


jeszcze tutaj zajrzyj:http://medziugorje.blogspot.com/2013/10/oredzie-matki-bozej-z-25-pazdziernika.html

Anonymous - 2013-10-26, 22:23

awe minęłyśmy się wpisami

No właśnie nie mam łaski
i nie będę już o nią prosić

piszesz, że Bóg ma moc - czemu jej nie użyl na mnie.
Perfekcjonizm - cóż moje życie sielnaką nigdy nie było.
Jeśli Bóg jest to widział to wyraźnie ....
widział jak to wpływa na mnie, widział moje łzy

Ściskam was wszystkich serdecznie, bardzo dziękuję za wszystkie słowa, każdą otartą łzę :-)

Anonymous - 2013-10-26, 22:33

To ja jeszcze życzę Tobie, żebyś odczuła kiedyś obecność Boga, czegoś/kogoś, co nas samych przewyższa, jest niezbadane/y, ale pełne/y miłości. Niezależnie od tego, co dalej zrobisz ze swoimi wyborami życiowymi.

On daje się nam poznać poprzez dobro i miłość, które na świecie bywają od czasu do czasu, w poruszeniach naszych serc, przez piękno sztuki, przez harmonię i porządek natury. Od matematycznych konstrukcji fraktali i ciągów Fibonacciego, do płatków śniegu, fiordów, muszli ślimaka, układu ziaren w kwiecie słonecznika, rysunku oskrzelików w płucach, nawet tego, że każda komórka naszego ciała zawiera pełną informację o nas. Można wierzyć, że życie na ziemię przyszło z kosmosu i szare stwory w laboratoriach nas posklejały, można wierzyć, że to sekwencja przypadków, można wierzyć, że to ingerencja Boga w świat materii. Zdziwienie naukowca, który po raz kolejny odkrywa niesłychany porządek rzeczy dla mnie raczej przemawia za tym, że ktoś tam, poza naszym czasem i przestrzenią jest. A socjologowie i ekonomiści za bardzo zajmują się ludźmi, żeby dostrzec w świecie miejsce dla Boga. Badanie ludzkich zachowań może z człowieka zrobić ateistę bo mało w nich małości i dobra, a dużo egoizmu, małości i podłości. A częściej w mediach socjolog się wypowie, niż fizyk kwantowy. Ale czy moja wiara lub niewiara ma moc sprawczą odnośnie istnienia Boga?

Acha, nie jestem fizykiem kwantowym ;-)

[ Dodano: 2013-10-26, 22:37 ]
I Mallgos, idź na terapię, dla siebie samej. Wylecz najpierw siebie jako dziecko, które jak rozumiem czuje się skrzywdzone.

Przytulam Ciebie mocno, zwłaszcza w tym miejscu twojego Ja, które pragnie macierzyństwa.

Anonymous - 2013-10-28, 16:15

Mallgos mówią, że warto wierzyć w cuda ale nie liczyć na nie... Licz na siebie, nie na to, że ktoś ci coś wynagrodzi czy ześle z góry... życie nie jest sprawiedliwe i czasem się przegrywa. Strata taka czy inna rzecz normalna, wpisana w życie każdego człowieka. Ale ja np. czuję się wartościowa i silna bo przeszłam te wszystkie okropne rzeczy, o których moi żonaci szczęśliwi znajomi nie mają pojęcia. Bo jestem samotną matką i daję radę. bo się nie załamałam itd. itd. Też myślę, że potrzebna ci terapia, bardzo pomaga, poszukaj dobrego psychologa.
Anonymous - 2013-10-28, 22:45

porzucona_33 napisał/a:
warto wierzyć w cuda ale nie liczyć na nie

święta prawda ;-) ))

porzucona_33 napisał/a:
czuję się wartościowa i silna

porzucona_33 napisał/a:
jestem samotną matką i daję radę

no i pięknie ;-) ))
w sumie ja też ;-) ))
tylko cholerka czasem nie mam siły... a ja mam tylko jednego Młodego w domu...
nie wiem, jak Wasze dzieciaki, ale mój był na tyle mały, że już chyba nie pamięta, że kiedyś było inaczej...

Anonymous - 2013-10-29, 14:32

Cytat:
nie wiem, jak Wasze dzieciaki, ale mój był na tyle mały, że już chyba nie pamięta, że kiedyś było inaczej...


Moim zdaniem to lepiej. Starsze dziecko niestety przeszło częściowo przez to co ja, mieszkało kiedyś z ojcem, przeżyło jego wyprowadzkę, sprzedaż domu itd. Trauma na całe życie, również dla dziecka.

Anonymous - 2013-10-29, 14:50

psycholog powiedziała mi, że małe dzieci nie biorą winy na siebie, a te starsze mniej więcej od 7 roku życia już tak... i to jest dramat...

tzn. ja uważam, że każda rozbita rodzina to wielki dramat dla dziecka,
boli mnie i wkurza bagatelizowanie tego przez znajomych i opinię publiczno - medialną...
ale cóż - możemy tylko minimalizować straty naszych dzieci... tylko tyle... a jaka to kupa roboty ;-)

ja się nauczyłam ostatnio cierpliwości, spokoju (nie krzyczę, nie unoszę się, klapsy to w ogóle dla mnie nie do przyjęcia rozwiązanie) i sprytnej negocjacji, żeby sam wybrał i zdecydował się na to, czego ja chcę ;-) ))


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group