Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jestem chwile przed pozwem rozwodowym ...

Anonymous - 2013-10-16, 13:59
Temat postu: Jestem chwile przed pozwem rozwodowym ...
Witajcie,
piszę bo jestem całkowicie rozbity ... nie wiem w którą stronę powinienem iść ....
na wstępie opiszę trochę sytuację:

jesteśmy razem 6-7 lat w małżeństwie od 4l ... 3 letni synek

dla mnie to wszytko zaczęło się w maju, od końca poprzedniego roku pracowałem w polsce, w domu byłem od pt do nd, w niedziele wieczorem lub w pon rano start do pracy 200km od domu. w maju gdy odkryłem że jest ktoś trzeci ... żona zdjęła obrączki mówiąc że ma tego dosyć ...

i tak nie mogłem w to uwierzyć ....namawiałem Ją na drugie dziecko, od strony finansowej wiodło nam się bardzo dobrze

żona zaczęła wyjeżdżać z "przyjacielem" na różne wycieczki ... co doprowadzało do bardzo ostrych sytuacji ...w końcu powiedziała że go kocha... pojechałem do jego żony, razem narobiliśmy im "bigosu" w pracy (pracują razem)...(facet 2ka dzieci i 17 letnie małżeństwo)

[skracam wszytko maksymalnie....opowieść o tym co przeżywałem bo to 3 godzinny monolog gdy słuchacz nie przerywa]

w końcu, nie bezpośrednio, ale jednak przyłapaliśmy (ja i jego żona) ich na zdradzie, chwile wcześniej zwolniłem się z pracy żeby ratować dom, potem wyjechałem z domu do rodziców (gdzie mieszkam do dziś)... nie dało się mieszkać razem, mały Synek bardzo odczuwał fatalną atmosferę i kłótnie ....

wszytko za moją sprawą poszło na "głośno", wszyscy wiedzą ...sąsiedzi, rodzina, środowisko pracy .... nie zostawiłem jej praktycznie nikogo...
trochę w złości trochę szukając pomocy u innych ludzi...

proszę Ją o to żeby to przemyślała (nie mam jeszcze pozwu rozwodowego), wiele spraw w tym związku robiliśmy źle i ja i ona ... mimo tego co się stało ... chcę to odbudowywać...
niestety ona nie chce ... zasłaniając się tym co zrobiłem (hałas)

cały czas się z nim spotyka ... nie widzi w tym nic złego...
"co w tym złego że się z nim przyjaźnie?"

Synek (bardzo rozgarnięty 3 latek) walczy najbardziej, straszliwie próbuje nas łączyć...to co robi jest nieprawdopodobne ...On krzyczy, woła, apeluje - na swój sposób....
widzę że Ją to dotyka, nie trzyma "ciśnienia" ... widzę też że jest zakochana ... i po chwili czasu z nim reaguje na mnie agresywnie....

proszę o cud przemiany ... tylko to zostało, ja nie mam już żadnej mocy żeby coś zmienić ...

tkwię w tym mentalnie...
nie wiem co dla mnie dobre ... odciąć się ? próbować ? jeśli próbować to jak? co robić ?
nie umiem się pogodzić ze stratą rodziny, wszystko inne nie jest ważne ... nie wiem co robić....

----
cd....

do tego moja głowa odbiera wszystko, każdy znak, każdą małą rzecz ... każde jej słowo, przejaw zrozumienia.... myślę wtedy: będzie jeszcze dobrze, "odkręci się", daj jej czas...
i po kolejnym niepowodzeniu, odrzuceniu ... wszytko wraca i wraca ...nie mogę się pozbierać ....

a przecież Synek krzyczy, woła, prosi ... jak można być na to głuchym ? On mnie nakręca do nie odpuszczania .... w nim widzę największą siłę .... z Jego stratą nie umiem sobie poradzić .... tupot małych stóp ...

Anonymous - 2013-10-16, 15:49

Slaw, nie sądzę by wyprowadzka do rodziców a co za tym idzie opuszczenie dziecka, które kochasz mogło być pomocne przy ratowaniu rodziny.
Dziecku jest potrzebna Twoja obecność, więź między Tobą i synkiem wciąż się buduje. Przecież to małe dziecko, jeśli kontakty będą niezbyt częste ono się odzwyczai od Ciebie.
Jesteś ojcem bez względu na fakt, jak zachowuje się Twoja żona.
Poza tym, jeśli żona wystąpi z pozwem o rozwód to fakt, że się wyprowadziłeś może działać na Twoją niekorzyść.

Anonymous - 2013-10-16, 16:16

to prawda wiem to wszytko....
ale położyłem pracę i bezskutecznie szukam jakiejś innej...
ona wyprowadziła się pierwsza do swoich rodziców ...zostałem sam
żeby się jakoś odbudować wróciłem do rodziców ...
teraz jem, śpię bez hydroksyzyny, jestem w stanie się skupić na szukaniu pracy
ona ma spokój, może robić co chce, ten wyjazd pozwolił nam dojść do równowagi fizycznej i psychicznej (częściowo), uchronił Synka przed kolejnymi kłótniami i obrzucaniem się wszystkim...

[ Dodano: 2013-10-16, 17:34 ]
zazdroszczę, autentycznie zazdroszczę wszystkim kobietą w podobnej sytuacji ....
różni Nas [K od M] jedna podstawowa sprawa, w 99.9% dziecko/dzieci zostają z Wami ....
chciałbym mieć taki komfort, chciałbym żeby poczuła jak to jest z drugiej strony.

i to ciągłe budowanie winy po mojej stronie, bez żadnej refleksji na swój temat, bez słowa przepraszam....
to ja Ją przepraszam za rozgłoszenie tego wszystkiego, ale co miałem zrobić? pogłaskać po głowie, powiedzieć baw się dobrze ? ...

Anonymous - 2013-10-16, 20:29

Panowie choc nie do końca wasze myśli moimi myslami. Ale w imię sprawiedliwości gdyby tak pożyły bez dzieci z nami , nie dlatego że nie potrafią , czy nie dają rady, tylko za karę- nie bo nie, . Ciekawe czy by tak samo potulnie siedziały i płaciły MATKI POLKI
Anonymous - 2013-10-16, 21:07

tu nawet nie chodzi o kasę i potulność ....

Matka odrzucając męża ...ma dziecko, jego miłość, i standardową zasłonę "robię to dla niego" ... a to wzięte z ^$%@^$%^ ...nie chce przeklinać ...

my (mężczyźni) w mentalnym odbiorze społecznym ...przynosimy kasę, nie umiemy tak kochać dziecka i się nim zajmować jak kobiety ... dla mnie to absurd ...ale wystarczy spojrzeć na statystyki rozwodowe ... żeby dziecko zostało z ojcem ...matka musi być nie prawdopodobnym kosmitą

Anonymous - 2013-10-16, 21:45

Dabo napisał/a:
Ciekawe czy by tak samo potulnie siedziały i płaciły MATKI POLKI


Dabo,przemawia przez Ciebie ironia.Wiesz, Matką Polką byłam nazywana,gdy pracowałam,studiowałam(pierwsze dziecko urodziłam 12 miesięcy po ślubie) i do tego karmiłam piersią(każde z dwójki młodszych dzieci ponad 3 lata).I uwierz mi,wcale to nie było takie łatwe do pogodzenia biorąc pod uwagę ciągłe choroby całej trójki i wielokrotne pobyty z dziećmi w szpitalach.
Teraz są nastolatkami,wybrały "luzik"z ojcem,bo on nie ma dla nich czasu,ale ma ogromny dom i firmę,więc zarabiała dużo kasy,a ja muszę oglądać każdą wydaną złotówkę,ale potulnie siedzę,płacę alimenty i proszę Boga,aby wszyscy przejrzeli na oczy,bo jak niedawno przypomniał Papież Franciszek "pieniądz jest łajnem diabła".
Dodam też,że zrezygnowałam z podziału majątku.Mój skarb to moja rodzina.Mam pełne prawa rodzicielskie,ale mąż ma przy sobie dzieci oraz kochankę, więc jako bonus dodałam mu jeszcze wszystko,czego dorobiliśmy się wspólnie przez 20 lat małżeństwa.
Straciłam wszystkich,których kochałam,a pieniądze się dla mnie nie liczą...

Slaw,żebyś wiedział...czuję się fatalnie i tą świadomością bycia"kosmitka".A ludzie,którzy znają mnie i widzieli jaką jestem matką,byli w szoku,gdy dowiedzieli się,że dzieci wolały zostać z ojcem.Jednak jestem pedagogiem i wiem,że dla nastolatka,ten kto wymaga jest wrogiem nr 1.

Anonymous - 2013-10-16, 22:18

Oaza, ... w pewnym momencie pomyślałem tak [wszytko odnośnie mojej sytuacji]
nie masz wyjścia człowieku, jedyne co możesz to dokumentować ten cały "burdel"
Synek w wieku 16 lat może sam decydować gdzie i przy kim chce być ...
moja żona jest niezależna finansowo, ale przede mną teoretycznie lepsze perspektywy...
jednym z pomysłów ...to "kupie Go" ... dam więcej luzu ...u mnie będzie fajniej ...
a gdy będzie gotowy przyjąć te wszystkie rzeczy ... pokaże mu kim jest jego matka

chciałbym mieć możliwość kształtowania maluszka codziennie ... ale to już nie moje wybory

co do bycia "Kosmitą" ... miałem raczej na myśli, że sąd zawsze zostawia dzieci przy matce [gdy same o tym nie decydują] chyba, że matka pije i robi nie wiadomo co jeszcze ....

domyślam się że ludzie troszkę tak Ciebie postrzegają ... nie chce wchodzić z butami ...ale chyba nie dobrym pomysłem było nie walczenie o swoją połowę majątku ....
btw, robie podobnie jak Ty ...wstępnie oddaje wszytko co materialne w zamian za jak najczęstsze widzenia z moim Synkiem .... wciąż się zastanawiam czy to dobry pomysł ...

wszystkie dzieci do ojca ... to musi być dla Ciebie prze okrutne doświadczenie ...
ja się nie mogę pogodzić najbardziej ze stratą mojego maluszka, weekend raz na 2, 3 czasem 4 tygodnie .... gdy mama chce poszaleć ... masakra i niesprawiedliwość ...

czemu nie ma tak ... że kto winien ponosi karę ?

Anonymous - 2013-10-16, 22:58

slaw napisał/a:
czemu nie ma tak ... że kto winien ponosi karę ?


A kto winien???
Chcesz rzucać kamieniami??????


Zacznij od siebie, nabierz wody w usta, napraw co nie gra w Tobie, na kryzys pracują obie strony, choć za zdradę odpowiada wyłacznie zdradzacz.

Dziecku jestes potrzebny tak samo jak matka, dziecko ma dwoje rodziców!

Wspomnę w modlitwie

Anonymous - 2013-10-17, 01:17

a dziękuję, kamieniami się już narzucałem ... i nic to nie dało dobrego ...
swoje błędy raczej zdiagnozowałem, nie widzę specjalnego problemu w ich nie powtarzaniu ...
problem polega na tym ...
-jak wpłynąć na zakończenie romansu żony
-jak namówić ją do podjęcia wysiłku odbudowania rodziny

ale dziękuję za wsparcie ... :)

Anonymous - 2013-10-17, 06:45

slaw napisał/a:
nie widzę specjalnego problemu w ich nie powtarzaniu ...

I wszystko dobrze, jeśli tak jest faktycznie, ale aby zmiana była trwała - musi minąć czas, sporo czasu. Tak naprawdę dopiero za parę lat będziesz mógł powiedzieć z pełną odpowiedzialnością "nie popełniam już tych błędów". Teraz na Ciebie wpływa motywacja walki o rodzinę. Sztuką jest nie popełniać starych błędów w dłuższym okresie czasu przy kompletnym braku motywacji i osoby, która by to doceniła. Ale tak naprawdę o to właśnie chodzi, o zmianę dla Dobra jako takiego, a nie dla osoby doceniającej.

Anonymous - 2013-10-17, 14:11

wiem co robiłem źle w okreslonych momemtach...
przez cały 2012 rok intensywnie się uczyłem, wiedziałem, że moja praca się kończy (było wiadomo że prędzej czy później zakład pracy będzie likwidowany)....
żona pracuje w ZK, 4 razy w ciągu roku mówi, że się boi tam iść ..zdaarzyło się to i to ...boi się... mówię jej zostaw to, olej ...nie warto ... ale ona nie bo nam nie wystarczy itp. ....

i co robisz, praca ciężka praca dzień po dniu ... ...pod koniec roku przychodzą efekty ...
dokładnie w momencie w którym żona roztrzęsiona mówi o zdarzeniu z pracy, odbieram tel z ofertą pracy w innym mieście za kwotę która jest sumą identyczną do naszych wspólnych aktualnych zarobków ....

zadowolona, ja też, udało się, praca nie poszła na marne, mogę Ją wyciągnąć z tego burdelu .... a ona nie ma argumentów przeciw, chce, jest szczęśliwa .... wyjazd za miesiąć, póltora ....ustalamy że jedziemy razem ... na dwa tygodnie przed wyjazdem ona wycofuje się z tego .... bo tu rodzice blisko...bo mam już dobrą pozycję w pracy ...itd. ...
weź wychowawczy mówie...jak sie nie uda...będziesz nie zadowolona z siedzenia w domu (Synek 2 l. 4 m) wrócimy, nic nie tracisz.....

pojechałem sam ...

dla mnie nasze życie wyglądało normalnie do maja ... gdy zobaczyłem na jej kompie forum i temat "romans z żonatym mężczyzną" ...zapytałem ...i dostałem obrączkami...
potem to już tylko dramat ... nerwy... wszytko stało się jasne gdy pojechałem do żony "przyjaciela" ... te dwa miesiące to nieprawdopodobne przeżycia ...tego sie nie da oddać słowami ... część z Was chyba wie o czym piszę...

---------------------------------------------------------------------
moje błędy ? ... pewnie cała masa ...
w mojej głowie robiłem wszytko dla nas, ale to tylko w mojej głowie ...
przede wszystkim źle diagnozowałem Jej potrzeby, za bardzo zamykałem się na pracy, nauce (żeby potem było już z górki) ... tyle że rozmawialiśmy o tym, wszytko było przeanalizowane wspólnie ... rozmowy kończyły się....podziwiam Cię za Twój zapał ...za tą pracę ...ale my też tu żyjemy, pamiętaj .... i ok ...zmieniałem tryb nauki ...na taki który nie kolidował z rodzinnym życiem ...siadałem do swoich rzeczy gdy Oni szli spać ....
(przez co byłem zdecydowanie mniej aktywny na przestrzeni miesięcy - zmęczenie materiału)....
------------------------------------------------------------------
bardzo Ją zmieniła praca ...ZK ... jest psychologiem .... mordercy, gwałciciele, pedofile itd.
"przyjaciel" pomagał w pracy na bieżąco ... ja miałem 2h w ciągu dnia na rozmowę czy cokolwiek ... ale bardzo trudno się rozmawia z kimś kto nie chce, kto jest ciągle bradzo nerwowy ... praca strasznie Ją obciąża ... w końcu Ją zniszczy, już zniszczyła ...
zniszczyła przede wszystkim jej system wartości ... kto z kim przystaje takim się staje ...
------------------------------------------------------------------
w maju ... gdy już było jasne co się dzieje ...
miałem dla niej wiele propozycji ... znów wychowawczy i wyjazd ze mną [wtedy jeszcze miałem tą pracę w innym mieście], mogłem ją przenieść do innego ZK [zasłaniała się kwestiami przepadnięcia wcześniejszej emerytury],

nie chciała Go zostawić ... wolała jeździć na wycieczki oszukując mnie i wszytkich do okoła
-----------------------------------------------------------------
koleś zabawił się naszym życiem wykorzystując zdecydowanie słabszy jego moment....
gdy jego żona mówi ...daj telefon, napiszę jej żeby sobie ciebie brała...tylko zniknij z domu, daj mi i dzieciom żyć ....odpowiada: nie, nie ..nie pisz nic :D
żona która w całości ogarnia dom, przyjaciółka na telefon ... no idealnie
------------------------------------------------------------------
ja jestem traktowany przez nią jak śmieć, moje uczucia, przeżycia, zupełnie się nie liczą ...
teraz interesują Ją pieniądze [których nie mam], i jak najszybsze wyrzucenie mnie do śmieci, zero współczucia, refleksji ...czegokolwiek...
za każdym razem próbuje zbudować u mnie poczucie winy [częściowo skutecznie] ...w końcu ... jest psychologiem ... a jej praca polega głównie na manipulowaniu złodzejami...
------------------------------------------------------------------
koszmar przeżywa też jego żona, gdy się ostatnio widzieliśmy w lipcu ... była mocno wyniszczona, wychudzona, przybita itd. .... dzieci rozjechane domową atmosferą ....
------------------------------------------------------------------
źle to się wszytko skończy ... bo ja tego nigdy nie odpuszczę ...
walczę ze sobą żeby nie karać już tu na ziemi ...
3 miesiące bez jego wpływu na moją żonę ...i zaczęła by samodzielnie myśleć ...
doskonale widać wszytkie etapy, jak dostaje lekkiego kosza ... trochę zmienia się jej nastawienie ....

nie wiem czy działać, mam ochotę i możliwości zniszczyć im pracę ...doprowadzić do zwolnienia lub całkowitej utraty pozycji ...

powinienem się modlić ? czekać aż kobieta której nic nie przeszkadza:
-że dziecko traci ojca i ojciec dziecko
-że rozbija z premedytacją drugą rodzinę
-w której głowie dzwięczy "a co ja robie złego? to coś złego że się przyjaźnimy?"

sama się odkręci ?....

nie wiem co robić ....

Anonymous - 2013-10-17, 14:44

bardzo dużo w Twoich słwoach gniewu złości negatywnych emocji.. a skoro ich tak dużo to trzeba uważać z tym co sie robi, mówi.. bo to raczej nic dobrego nie jest... to co dobre wypływa ze spokoju, miłości i harmonii wewnetrznej...
chcesz sie mścić... hmm.. wygląda na to że już dużo zrobiłes w tym kierunku by życie tej dójce uprzykrzyć... ico Ci to dało?
oczywiście możesz iśc ta droga, ale nie sadze by żona Ci podziekowała.. bo za co? za to że wyładowujesz teraz swoją złośc i gniew... nie mówie że one nie sa słuszne czy zrozumiałe... ale według mnie to nie o to chodzi byś Ty teraz robił takie rzeczy..
mam nadziej ze sie nie pogniewasz za te słowa, bo mam na względzie tylko Twoje dobro.
Według mnie to zajmij sie sobą.. nie żóna.. nią się zajmie Bóg.. kazdy ma swój własny moment przebudzenia a Ty jak na razie chyba nie wziąłes jeszcze pełnej odpowedzialnosci za swoją częśc błedów w tym małżenstwie...
co masz zrobic?
nic... niz z tych rzeczy których piszesz w takim gniewie nawet w mściwości.. to nie przyniesie Ci tego czego w dusyz pragniesz - kochajacej żony...
zło dobrem zwyciężaj... a nie złem...

Anonymous - 2013-10-17, 15:17

masz rację, wiem to, gorzej czasem z realizacją ...
bul i złość do końca nie przeszły ... to zakłóca jasność umysłu w sytuacjach na styku ...
z drugiej strony, po ludzku szukam rozwiązań...

ich praca?
czy powinienem próbować aktywizować w tej sprawie jej rodziców? .... stoją z boku nie mieszając się...

same ...????????

zająć się sobą...prawda...tylko jak to zrobić gdy głowa jest gdzie indziej

Anonymous - 2013-10-17, 15:21

a co bys chciałosiagnąc aktywizacja jej rodziców?
ze co oni niby maja zrobic? zmusic ja by wróciła? przemówic do rozsądku?
nie wydaje mi sie zeby byli w stanie.. ona sama musi zrozumiec.. sama z siebie a jak rozpetasz wokół niej piekło to sie tylko zapiecze w niechęci do Ciebie...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group