Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Bardzo trudna sytuacja - zdrada

Anonymous - 2013-10-14, 14:20

Nirwanna napisał/a:
Akurat mam dokładnie odmienne odczucia.

Czyli chodzi o separacje cywilna tak???
To ja mam odmienne odczucia
skoro

http://separacja.pl/definicje.html

dla mnie Nirwano oba pojęcia świeckie są równoznaczne !!!

szczególnie w świetle tego



Trzeba nam na początku zauważyć, że małżeństwo zawierane cywilnie oraz rozwód ogłoszony wyrokiem sądu nie ma mocy wiążącej w Kościele, i nie zmienia naszego stanu cywilnego w Kościele. W Kościele nie ma w ogóle mowy o rozwodach, bo zaprzeczałoby to w ogóle sensowi małżeństwa, jako przymierza, przez które mężczyzna i kobieta tworzą ze sobą wspólnotę całego życia (Kodeks Prawa Kanonicznego, Kan. 1055), oraz łamałoby samą przysięgę małżeńską: "...oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci". Gdyby to była tylko umowa między ludźmi, zapewne rozwód byłby dopuszczalny, ale jest to przymierze zawierane w obliczu i razem z Bogiem, a więc jest też złożone bezwarunkowo. Wszelki rozwód cywilny nie niszczy małżeństwa sakramentalnego. Dla Boga i Kościoła osoby rozwiedzione pozostają wciąż mężem i żoną. Dopuszczalna jest separacja, czyli rozłączenie czasowe lub trwałe współmałżonków, ale bez możliwości zawarcia powtórnego małżeństwa, w którym również zamieszkanie lub współżycie z inną osobą pozostaje w ramach zdrady małżeńskiej i grzechu cudzołóstwa. Dopóki więc osoby rozwiedzione żyją samotnie (bez nowego "partnera") mogą przystępować do spowiedzi i do Komunii św.

Anonymous - 2013-10-17, 10:01

Po rozmowie o przyszłości dzieci, ich krzywdzie, o zniszczeniu rodziny chyba zaczyna sobie coś uzmysławiać i jej motyle w brzuchu troche się uspokajają.
Żonie rura mięknie, jak powiedzialem że sprzedaję auto, kupuje jakiegoś starego grata i będzie miała pieniądze na wyprowadzkę, i może sobie iść z nim na sylwestra. Najpierw powiedziala że do końca roku sie nie wyprowadzi bo musi jeszcze uzbierac na łożka i jakies graty do nowego mieszkania, i jak sie wyprowadzi to będzie się starałą o dodatki socjalne na dzieci. A ja jej na to że jeżeli opieka naprzemienna to ja też powinienem dostać jakąś zapomogę. W końcu zmiękła i powiedziala że musimy razem mieszkać bo nie damy rady osobno. Dowalilem jej że kochanek przecież z nią zamieszka i jej pomoże. A ona - przecież nie moglabym tego zrobić dzieciom (zamieszkać z gachem) i niby z nim już dawno zerwała znajomość a on juz pracuje w innym departamencie. Stwierdzila ze mam obsesje na punkcie tego fiuta i abym sobie dał spokój bo juz znim nie jest. Juz nic nie wspomina nawet o separacji. Nawet jak sie rozwiedziemy to sie nie wyprowadzi (powiedziałem ze sie z domu nie ruszę), bo nie da sobie rady sama bez mojej pomocy. Ja pozostaję czujny jeżeli coś się pomiędzy nimi jeszcze dzieje to znajdę dowody i uderzę z grubej rury. Teraz chyba zrozumiała że nie żartuję i jak zacznę działać to dostanie po ****.
Teraz mam pytanie:
Zona wplątując sie w romans zrobiła to bo w związku nam sie nie układało, brak czasu dla nas, praca na przeciwnych zmianach, jej miłość do mnie wygasła, po odkryciu romansu narobiłem jej gnoju, jej rodzina wie o wszystkim, nikt oczywiscie nie akceptuje jej zachowania. Ona jest na mnie za to w tej chwili chyba bardzo wkurzona, niby cos mówiła o odbudowie naszego związku od nowa. Oczywiscie nie przeprasza i ma brak szacunku do mnie. Źona ma trudny charakter (to nie tylko moja opinia), co nie pozwala na jakiekolwiek pokazanie, ze zależy jej na odbudowie blizszych relacji między nami.
Czy ktoś z was, tych ktorzy naprawili małżeństwo miał podobny problem, czy taka osoba potrzebuje więcej czasu na zrozumienie własnych błędów. Bo obawiam się, iż żona może teraz grać na czas i coś kombinuje za moimi plecami, chociaż nasza sytuacja nie pozwala jej na jakies większe manewry, no chyba że kochaś ją wspiera i pomoże. Szczerze wątpię w to koleś nie ma chyba nic tylko samochód, mieszka w wynajętym pokoju, i byłby idiotą biorąc sobie rozwódkę z dwójką małych dzieci. Ja jestem chyba głupcem bo jednak mimo wszystko chciałbym sprobowac odbudowac to co zostało zniszczone w ciągu ostatnich kilku lat. Tylko teraz nie mogę jej pokazać że mi zależy bo to jej dodaje skrzydeł.

Anonymous - 2013-10-17, 10:26

A co z Twoimi błędami, jakie popełniłeś w tym małżeństwie? Popełniłeś jakieś, czy byłeś ideałem męża? I co zamierzasz zrobić ze swoją działką?
Anonymous - 2013-10-20, 01:39

Nie byłem ideałem męża, nie potrafiłem zarobić wystarczająco dużo pieniędzy aby żona mogła pracować na pół etatui zajmować sie dziecimi. Z drugiej strony ona nie chciala siedzieć w domu . Przestałem być czuły i troskliwy dla żony, stałem się taki jak ona. Miało na to wpływ wiele czynników. Jej matka kilka razy mnie poniżyła ojciec też, spodziewałem się, że żona to jakoś mi wynagrodzi ale nic z tego. Po prostu zacząłem sie zachowywać tak jak żona (wiem że nie bylem sobą). Myślałem że nabierze do mnie szacunku jak twardo będę trzymał się swoich racji. Jak widać skutek jest odwrotny znalazła sobie towarzystwo i kochanka i kopnęła mnie w .... Na chwilę obecną mam umówioną wizytę u adwokata w sprawie rozwodu. Nic innego mi nie pozostało, walczyłem rok, jej tylko rosły skrzydła, gdy się poniżałem aby ratować małżeństwo i rodzinę. Nie chcę się rozwodzić ale to jedyna szansa aby ją obudzić. Wiem że nie da sobie rady beze mnie, szkoda mi pieniędzy na rozwod bo wolałbym je przeznaczyć na przyszłość dla dzieci (mieszkamy w UK, rozwód jest drogi). Ona mnie nie kocha, uważa że nie ułoży sobie życie juz ze mną. Jestem dla niej tylko wspaniałym ojcem. Sama nie ma wielkich możliwościn nie jest niezależna finansowo ale wydaje się jej że spotka jeszcze prawdziwe szczęscie (może u boku kochanka, wątpliwe). Ja się żeniłem na dobre i na złe Ona tyko na dobre. Teraz nauczyłem się jednego najważniejszy jest związek a potem dzieci Teraz już jest chyba za późno aby to wszystko naprawic. Powiedziałęm jej że zdaję sobie sprawę ze swoich błędów ale żona też nie jest święta. cdn......
Anonymous - 2013-10-20, 02:59

Peter, wykropkowałam wulgaryzm, dbaj o słownictwo proszę.

Twoje staniowisko jest takie teraz?:
Peter75 napisał/a:
Ja się żeniłem na dobre i na złe

Cytat:
Nie chcę się rozwodzić

Cytat:
Teraz nauczyłem się jednego najważniejszy jest związek

Więc skąd to?:
Peter75 napisał/a:
Na chwilę obecną mam umówioną wizytę u adwokata w sprawie rozwodu. Nic innego mi nie pozostało, walczyłem rok, jej tylko rosły skrzydła, gdy się poniżałem aby ratować małżeństwo i rodzinę. Nie chcę się rozwodzić ale to jedyna szansa aby ją obudzić.

Zwłaszcza, że już raz po ludzku ratowałeś:
Peter75 napisał/a:
Myślałem że nabierze do mnie szacunku jak twardo będę trzymał się swoich racji.


Przeczytałeś/przesłuchałeś coś z tego co Ci polecił twardy?
Peter, zacznij ratować po Bożemu. Większe są szanse, że uda Ci się ocalić rodzinę. Ratowanie po Bożemu nie daje zgody na grzech, na zło, ale zło dobrem zwycięża. A Ty chcesz ratować złem, grzechem, rozwodem? Na pewno jesteś w stanie postawić granice inaczej. Znajdź mądrego księdza tam u siebie, pogadaj, idź na Adorację, pogadaj z Panem Bogiem. Znajdziesz lepsze wyjście :-)

Anonymous - 2013-10-21, 14:26

Peter75 napisał/a:
Jej matka kilka razy mnie poniżyła ojciec też, spodziewałem się, że żona to jakoś mi wynagrodzi ale nic z tego


nierealne oczekiwania

Co do szacunku którego oczekiwałeś = polecam ks E. Egerich "Miłość i Szacunek" i "Język Miłości i szacunku

czy to nie tak, że pędziliście coraz prędzej po błędnym kole ????

Każda para małżeńska znajduje się w jednym z trzech kręgów:

Błędny krąg
NA JEGO BRAK MIŁOŚCI ONA REAGUJE BRAKIEM SZACUNKU.
NA JEJ BRAK SZACUNKU ON REAGUJE BRAKIEM MIŁOŚCI

na szczęście są jeszcze
Ożywiający krąg
i
Wynagradzający krąg

Masz sporo roboty do wykonania , ucieczka w rozwód nic ci nie da

a na pewno nie da ci szczęścia.

Weź się do roboty, dowiedz się co ty możesz zmienić i z Bogiem zmieniaj

Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group