Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Nie mam już męża...?

Anonymous - 2013-11-11, 13:31

Miodzio pisze :
Cytat:
I własnie chodzi o to trwanie....
trwa ( związek ) ale sztucznie...trwa tak naprwde cos czego już nie ma ...


Pełna zgoda Miodzio , z LUDZKIEGO , osobistego punktu widzenia tak .
( żeby to "dotarło" do porzuconego , trzeba zwykle trochę czasu :mrgreen: )
Tylko ........ prawdopodobnie tego nie rozumiemy
z Boskiego punktu widzenia ma to sens
( to jak z cierpieniem ) .

Cytat:
Bo przecież wciąż gdzies tam w środku..nadal.....żyje tym małżeństwem jakie tu na ziemi ze wszech miar pokazało mi jedno -że GO BRAK.....


Moja żona wyrządziła mi wielką przysługę .
Przez ostatnie miesiące , "dokopała" mi tak mocno
( a uwierz , że naprawdę trzeba było super mocno )
że to wyleczyło mnie z "wciąż gdzieś tam w środku"
( nie wiem tylko czy na stałe już ? :mrgreen: )

Tak przy okazji .
Grzegorz , nie zauważyłem aby osoby porzucone , rozpisując się na forum
pisały o uniesieniach i "romantycznej miłości" do małżonka .
Owszem , być może przejściowo
taka faza występuje .
Sam tak miałem , przez 2 tygodnie byłem nawet zakochany w żonie ,
serio - klasyczne romantyczne zakochanie .
Jednak bliskość obiektu uczuć i jej odpowiedź zapodała
mi skuteczny antyeliksir .
Oczywiście , są różne opowieści miłości małżeńskiej na forum ,
różne związki , ich siła itd.
ale nie wydaje mi się możliwe
utrzymywanie na dłuższą metę
miłości romantycznej w stanie wieloletniego porzycenia .
To byłoby chyba , raczej nienormalne . :roll:

Miodzio , piszesz :
Cytat:
wciąż istniejąca na forum..wciąż pisząca..wciąz tracąca i łapiąca nadzieje....

Każda przypadek jest inny .
Postawa i zachowanie mojej żony nie dawała cienia nadziei na nic .
Równia pochyła .
Oczywiście , to mogę powiedzieć z perspektywy czasu .
Zwykle nie jest aż tak źle , małżonkowie utrzymują jednak jakiś kontakt .
Tym niemniej uważam ,
że nie ma przypadków beznadziejnych
i nie do "uratowania" ........... ale przez interwencję Boga .
Może tylko czasem "ekonomia zbawienia" wyklucza tę interwencję .


_______________________________________


Grzegorz ,
w gruncie rzeczy doskonale czuję o co Ci chodzi .
Twoje myślenie jest bardzo ludzkie , może tylko zbyt przyziemne . :roll:
Patrzysz "do horyzontu" , a dalej ?

Cytat:
Inna myśl, że tego wykładu to to, że nie wiemy co powoduje, że kochamy tę a nie inną osobę, podobnie nie wiemy, dlaczego on kochą ją, a nie kocha nas.
Nie wiemy dlaczego głos jednej osoby nas ukaja a innej denerwuje itd


Nie kocha się "za nic" ( jak w słowach piosenki ) .
Kocha - w sensie UCZUCIA .
Kocha się za wyznawane wartości , za osobowość , za śmiech , za radość lub zły w oczach ,
za słowa , emocje , gesty , wrażliwość
za rzeczy ważne i nieważne , za rzeczy tysiące .

Cytat:
Nie wiemy dlaczego głos jednej osoby nas ukaja a innej denerwuje itd

Bo jesteśmy różni , w szczegółach .
I jak to mówią : Każda potwora znajdzie swego amatora .
Mamy jakby "zaprogramowany" :roll:
zespół cech osoby poszukiwanej
na których nam najbardziej zależy ,
które są najwięcej pożadane .
Tu faktycznie - arcyciekawa sprawa .
Dlaczego jesteśmy jacy jesteśmy ?

Anonymous - 2013-11-11, 13:43

po prostu-ludzie są bardzo różni w pojmowaniu miłości-jeden będzie stały w związku do śmierci,inny-gdy mu się nie spodoba sytuacja w małżeństwie-czmychnie jak myszka do dziury i zostawi ten syf w jego mniemaniu,aby uwolnić się od cierpienia czy nudy-wartości,wartości,wartości-to podstawa zachowania związku-spotykam się zawodowo z całym przekrojem społeczeństwa,kobiety zwierzają mi się ze swoich problemów-włosy dęba stają jakie są ich i ich partnerów poglądy na bycie ze sobą razem :roll:

mam szansę się wypowiedzieć,bo mimo wszystko czują przede mną respekt :lol: ,ale widzę jak oburzają się na moje(kościoła)poglądy ,które dalekie są im do zaakceptowania

[ Dodano: 2013-11-11, 13:44 ]
dwa serca - dwa światy :lol:

[ Dodano: 2013-11-11, 13:48 ]
i możesz walić w mur i udowadniać swoją rację....

co z tego gdy twoja żona ,czy mąż CZUJE inaczej

mówisz więc co uważasz i...odchodzisz

i tylko pozostaje Ci obserwować co dalej żona/mąż z wysłuchanym twoim słowem zrobi-na ogół nie wiele...chodź zdarzają się cuda :lol:

[ Dodano: 2013-11-11, 14:03 ]
są u nas w mieście siostry zakonne,które opiekują się opuszczonymi dziećmi,jednak ze względu na brak kasy muszą wyprowadzić się z centrum miasta -wyrąbały więc kawał drzew na skraju lasu i budują przy wsparciu miasta ,wiernych,instytucji-dom dla tych dzieci

ksiądz na ambonie mówi-spotyka mnie facet w tym lesie na spacerze i narzeka-jak to możliwe ,żeby taki kawał środowiska naturalnego zepsuć(w domyśle-dla tylu opuszczonych sierot)

ludzie poglądy na życie mają różne-na MAŁŻEŃSTWO także

znalazłeś się w takim środowisku-patrz twoja żona ,czy mąż-krytyką tego nie zwalczysz,a czy będziesz miał daną szansę na przetłumaczenie...?

obyś miał :lol:

[ Dodano: 2013-11-11, 14:09 ]
pretensje i żale raczej nie pomogą

bardziej idź w kierunku tłumaczenia dobra...i nie oczekuj zbyt wiele zrozumienia

jeśli ktoś pojmie twoją ideologię-chwal Pana oraz słuchacza-masz kolejnego ,który zrozumiał :lol:

Anonymous - 2013-11-11, 14:10

Czytam Terzaniego "Koniec jest moim początkiem"
Myśli człowieka spełnionego, który gdy dowiedział się że ma raka szukał pomocy, leczył się, ale w pewnym momencie pogodził się ze spokojem z tym co nieuniknione.
"Mam 66 lat i ta niezwykła podróż, jaką było moje życie, dobiega końca. To mój koniec, mimo to nawet teraz, będąc u kresu nie czuje smutku"...

Chyba podobnie z umierającą miłością.
Trzeba walczyć, starać się, leczyć siebie....ale przychodzi taki dzień, gdy trzeba powiedzieć, to kres. Odwagą jest zmierzyć się z prawdą (a nie żyć złudzeniami), zaakceptować ze spokojem to co jest faktem. Popatrzeć wstecz i pomyśleć, było wiele pięknych dni, za które dziękuję losowi. Kochałem i byłem kochany, ale ta droga się kończy. Los przyniesie inną, może też dobrą.

Anonymous - 2013-11-11, 14:11

grzegorz_ napisał/a:


Filomena
H.Fisher nie jest publicystką, tylko naukowcem.
Oczywiście TED to popularyzowanie nauki, z tym się zgadzam.


Wiem, dlatego piszę o naukowych zastrzeżeniach do metody i koncepcji badania. Z pozycji naukowca. I dlatego nie wydaję sądu ostatecznego, bo chwilę mi zajmie dotarcie do jej publikacji w czasopismach naukowych.

Tu jest publikacja: http://helenfisher.com/do...es/15npolve.pdf

Ona sama przyznaje, że w przypadku miłości świeżej i przechodzonej są różnice w pobudzeniu ośrodków dopaminowych. W ostatniej części swojego rozdziału stawia te same pytania, które ja postawiłam - odnośnie niezbadanych innych zmiennych. Rozróżnia też dwie fazy po rozpadzie związku: desperacji i rezygnacji. Stawia hipotezę, że reakcje układu nerwowego w obu przypadkach są inne. Jak pisałam wrażliwość na dopaminę spada. Może też na skutek oddalenia od bodźca w postaci porzucającego partnera. Fisher pisze o ewolucyjnej teorii rozpadu związków - OK, ale na ile częstszy rozpad związków jest wynikiem zmian w obyczajowości? Na ile obyczajowość hamuje naturę? Stawia też hipotezę o proewolucyjnej roli depresji - jawne oznaki nieszczęścia stymulują otoczenie delikwenta do pomocy. Pisze, że nie ma badań na tych, którzy przeszli długotrwałą terapię, lub program 12 kroków. Z badaniami naukowymi jest tak, że na koniec jest czasem więcej pytań, niż na początku. I dobrze. Swoją drogą - jej próba wynosiła 17 osób - 10 kobiet i 7 mężczyzn w fazie zakochania odwzajemnionego w wieku od 18 do 26 lat w relacji maksymalnie 17 miesięcznej. W drugim przypadku - porzucenia - 10 kobiet i 5 mężczyzn po zerwaniu mającym miejsce niedawno. Procedura - patrzy się na zdjęcie ukochanej osoby 30 sekund, następnie liczy do tyłu w interwałach co 7 zaczynając od 9471 przez 40 sekund, następnie patrzy na zdjęcie innej osoby znajomej, ale kochanej nieromantyczną miłością - matki, ojca, brata - przez 30 sekund i znowu liczy przez 20 sekund. Powtórka procedury 6 razy. Rozumiem, że są problemy z rekrutacją osób do badania, w badaniach okołomedycznych stosuje się często małe próby i dlatego trzeba być ostrożnym w wyciąganiu wniosków.

Anonymous - 2013-11-11, 14:18

Grzegorz napisał...

Trzeba walczyć, starać się, leczyć siebie....ale przychodzi taki dzień, gdy trzeba powiedzieć, to kres. Odwagą jest zmierzyć się z prawdą (a nie żyć złudzeniami), zaakceptować ze spokojem to co jest faktem.


Czy to jest kres Grzegorz-możesz powiedzieć sam za siebie-wszak miłość jaką darzysz swoją małżonkę wypływa od Ciebie-jak zamkniesz dla niej serce-to raczej kres.. :lol:


Gdy jednak będziesz trwał(odstawmy pytania-PO CO?)-twoja miłość nie dozna kresu-o JEJ miłość się nie pytaj i nie domagaj-to uczyni twoją miłość BEZWARUNKOWĄ(jak psa do pana)-najdoskonalszą z możliwych na tym świecie-bez licytacji co ja z tego mam

[ Dodano: 2013-11-11, 14:28 ]
kochałeś ,kochasz ,będziesz kochał-jak obiecałeś przed Bogiem


proste jak budowa cepa-choć gdyby zapytać młodych o budowę cepa... :lol: :lol: :lol:


a gdyby młodych zapytać o sakrament małżeństwa :lol: :lol: :lol:

[ Dodano: 2013-11-11, 14:31 ]
ale Ty Grzegorzu nie jesteś już taki młody :lol: :mrgreen: :lol: :mrgreen: :lol: :mrgreen: :lol: :mrgreen:

Anonymous - 2013-11-11, 14:59

Johan

Łatwo pomylić uzależnienie z miłością "ponad wszystko"

To, że ślubujesz w kościele , synagodze, zborze, czy cerkwi
niestety nie daje gwarancji na to, że miłość bedzie wieczna.
Pięknie byłoby gdyby wszyscy się kochali, gdyby nie chorowali, gdyby nie było wojen itp...
ale jest jak jest i chciejstwo tego nie zmieni.

Ja nikomu nic nie narzucam, pisze o swoich odczuciach.
Jeśli ktoś chce wybrać drogę męczęństwa, chce nasladować sw Ritę, poczekać 20 lat aż wiarołomny współmałżonek umrze i wtedy wstapić do zakonu.

ps. nie jestem młdoy....ale na czyneinie z hasła "memento mori" moim motto jeszcze za wczesnie;)
I jeszcze o miłości psa do pana....jeśli pan kopie psa, głodzi...to miłość psa nie jest doskonała, tylko jest t chore przywiązanie

Anonymous - 2013-11-11, 15:10

grzegorz_ napisał/a:
Johan

To, że ślubujesz w kościele , synagodze, zborze, czy cerkwi
niestety nie daje gwarancji na to, że miłość bedzie wieczna.
Pięknie byłoby gdyby wszyscy się kochali, gdyby nie chorowali, gdyby nie było wojen itp...
ale jest jak jest i chciejstwo tego nie zmieni.


Na pewno przysięga nie daje gwarancji trwania mieszaniny emocji i uczuć przez 40 czy 50 lat.
O co innego chodzi w przysiędze. Ma ona dać gwarancję postawy moralnej.
Tzn. czuję że wypala się we mnie miłość do męża, czuję że nie wystarcza mi to co on mi daje, czuję ogromne braki i ogromną potrzebę uzupełnienia ich. Co wtedy?
Przysięga powinna nas zobowiązywać do tego, aby próbować te braki uzupełnić czy przepracować z małżonkiem.

A nie krzyczeć "to może faktycznie lepiej rozwód!" i izolować się emocjonalnie od męża (mój przykład)
A nie iść do łóżka z menedżerką i w efekcie zakochać się w niej (przykład mojego męża).

Obu tym sytuacjom, tak brzemiennym w bolesne i długotrwałe skutki, można by zapobiec, gdybyśmy zastanowili się czym i po co była ta przysięga między nami.
Nie była gwarantem płomiennych uczuć przecież. No co Ty, co za pomysł.
Raczej wskazówką jak postępować w przypadku nadchodzącej burzy. Czy troszczyć się o siebie, czy troszczyć się o nas.

Tak ja to widzę z punktu w którym obecnie sobie siedzę.


I jeszcze dygresja.
Podsunę do rozważań materiał dot. dynamiki miłości małżeńskiej, który dostaliśmy z mężem od doradcy.

zauważenie -> zakochanie/fascynacja -> pożądanie -> otwarcie na drugą osobę -> ja +ty = my -> oblubieńczość.

Rozmawialiśmy o tym z mężem i faktycznie uznaliśmy, że zawaliliśmy na etapie otwarcia się na drugą osobę (akceptacja drugiej osoby w całości, razem z jej wadami). Jakoś część przeskoczyliśmy, część przejechaliśmy na tym, że łączy nas ogromna wspólna pasja, i my na tej pasji jak na kajaku. Do czasu.

Nie wiem czy ten wykres wyczerpuje temat. Możliwe, że to tylko jakaś opcja opisu sytuacji.
Nie wiem też jak odnieść ją do sytuacji porzuconego małżonka i jego wiernej miłości.
Więc może więcej tu mieszam niż przynoszę pożytku.

Anonymous - 2013-11-11, 15:17

Miodzio , napisałeś jeszcze :
Cytat:
Wiesz Mare co najbardziej mnie ostatnio zabolało??
nie sytuacja o jakiej rozpisałem się na forum w cięzkiej chwili.
Ale to że pośród zdań jakie usłyszałem od zony to to
że tak naprawde uwiesiłem się na niej jako żonie i uwiesiłem sie na sakramencie.
Nie przyjmując prawdy a tym samym nie potrafiący żyć normalnie.
Pamięc o małżeństwie -pamiec o tym co było -robi ze mnie każdego kolejnego dnia
człowieka zgorzkniałego.


Wygląda na to
że żyjesz PRZESZŁOŚCIĄ .
( oczywiście większość z nas robi ten błąd )
Dwa - to pewna nieumiejętność czy też niezdolność
do zaakceptowania ( przyjęcia do wiadomości )
pewnych faktów .
Problem wypełnił całkowicie "pole widzenia" , brak dystansu .
Dalej , "zgorzkniałość" wynika chyba ze zbytniego
skupienia uwagi na sobie , swoim nieszczęściu .
Nie od parady zamieściłeś link " o szczęściu" .
Rola męża - cóż , powiedzmy sobie wprost .
Czasem całkiem fajnie być tym mężem .
Większości naszych ludzkich pragnień
nie da się zaspokoić w pojedynkę .
To potrzeba bliskości , czułości , rozmowy , obecności .
Utrata , a zwłaszcza brak możliwosci realizacji powoduje frustrację .
Realizacja w innych rolach , ujście miłości poza osobą żony .


Grzegorz :
Cytat:
Czytam Terzaniego "Koniec jest moim początkiem"
Myśli człowieka spełnionego, który gdy dowiedział się że ma raka szukał pomocy, leczył się, ale w pewnym momencie pogodził się ze spokojem z tym co nieuniknione.
"Mam 66 lat i ta niezwykła podróż, jaką było moje życie, dobiega końca. To mój koniec, mimo to nawet teraz, będąc u kresu nie czuje smutku"...


Odnoszę wrażenie , że facet nie wiedział gdzie idzie .
Jego życie miało jakiś cel ?
Śmierć zdaje się być jego końcem .
Wypełnił czas , ale czy siebie ?
Nie czuje smutku , ale i nie czuje radości .
Wierzy w reinkarnację ?

Miłość umiera ?
Raczej tylko uczucie , choć myślę , że
...... jak tak przez mikroskop spojrzeć
to zawsze cholera :evil:
jakaś bakteria przeżyje .


Johan ,
uczucia
nie wiedzą co to metryka .
Dusza się nie starzeje .

Anonymous - 2013-11-11, 15:36

mare1966 napisał/a:

Odnoszę wrażenie , że facet nie wiedział gdzie idzie .
Jego życie miało jakiś cel ?
Śmierć zdaje się być jego końcem .
Wypełnił czas , ale czy siebie ?
Nie czuje smutku , ale i nie czuje radości .
Wierzy w reinkarnację ?

Mare litości;)
Spokój odchodzenia to już coś naprawdę wielkiego...
Nie wymagaj aby ktoś umierał z wielką radością.
Tak nawiasem warto poczytać tego autora.

Miłość umiera ?
Raczej tylko uczucie , choć myślę , że
...... jak tak przez mikroskop spojrzeć
to zawsze cholera :evil:
jakaś bakteria przeżyje .

Zawsze coś tam zostanie, w sercu. Wspomnienie miłych chwil,
pamięć. Przecież każdy z nas kiedyś miał w szkole, liceum jakąś symaptię
i teraz po 20-30 latach...gdy sobie przypomnimy to jest przez chwile cieplej na sercu, ale
czy to miłość?
Niektórzy piszą i przyjmują każdy ludzki odruch wiarołomnego męża/żony jako znak,....ze może jednak ... a to często po prostu ludzki odruch sympatii.
Symaptii którą okazuje się nie wielu ludziom.


Prawda jest bolesna czesto, ale wyzwala...z cierpienia też

Anonymous - 2013-11-11, 15:37

Mare

ja nie o metryce w kontekście uczuć...ja o dojrzałości ogólnie pojmowanej


przetłumacz młodemu tekst przysięgi"na dobre i na złe""

"na dobre" zrozumie :lol:

Anonymous - 2013-11-11, 15:38

mare1966 napisał/a:
Dwa - to pewna nieumiejętność czy też niezdolność
do zaakceptowania ( przyjęcia do wiadomości )
pewnych faktów .

Mare akceptacja faktów jest.. (ze żona nie kocha i już się jej nic nie chce.)
ale wewnątrz brak zgody.
I nie dlatego że tego nie przyjmuję-ale dlatego że forma zbyt skomplikowana.
(nie wiem czy wiesz o co chodzi???)
Co do reszty zgadzam się w 100% -zresztą sam to pisałem...trudno nagle zmienić wartości i świat o 180 stopni.
Gdy ileś z życia pełniło się rolę męża i ojca.
Człek się uczy i chyba powoli wkraczam w moja nowa role .....

Anonymous - 2013-11-11, 15:42

Grzegorz-miałeś kiedyś psa?


odkręcasz się od niego na spacerze a on podąża za Tobą,dasz mu burę ,że przeskrobał,odkręcisz się ,a on :lol: ,idzie za Tobą -Stary -to jest miłość bezwarunkowa,nic chorego,ewentualnie doskonała terapia dla pana...

pisz...

[ Dodano: 2013-11-11, 15:44 ]
sztuką jest się nie odkręcać,gdy ktoś coś przeskrobał

żadnych pretensji,żadnych oczekiwań

[ Dodano: 2013-11-11, 15:44 ]
ZERO ZGORZKNIENIA

Anonymous - 2013-11-11, 15:45

Johan,

Mam psa i dobrze go traktuje:)
Choć jak już jesteśmy przy analogiach psich...
Jak kupisz sobie Husky i zamkniesz go w domu, to mimo iż bedzie Ci wierny jak każdy pies
to będzie bardzo nieszczęśliwy.
Zatem przywiązanie i wierność nie zawsze = szczęście
Jak kupisz pekinczyka to siedzenie na kanapie go uszczęsliwi

Anonymous - 2013-11-11, 15:48

jeszcze do Mare-


ciężko to pojąć,ale prawdziwa miłość to nie uczucia-metryka nie gra tu roli-tu trzeba zrozumienia tematu

[ Dodano: 2013-11-11, 15:57 ]
Johan,

Mam psa i dobrze go traktuje:)
Choć jak już jesteśmy przy analogiach psich...
Jak kupisz sobie Husky i zamkniesz go w domu, to mimo iż bedzie Ci wierny jak każdy pies
to będzie bardzo nieszczęśliwy.
Zatem przywiązanie i wierność nie zawsze = szczęście
Jak kupisz pekinczyka to siedzenie na kanapie go uszczęsliwi



kiedyś-parę dni temu-napisałeś to samo-bardzo mi się to porównanie spodobało i nawet pisałem o tym na forum-jednak zdefiniujmy-szczęście pana czy psa?

na szczęście psa nie mamy wpływu-możemy mu zapewnić doskonałe warunki,a pies "powie"-ale ten mój pan....do kitu z taką miłością

ale to Ty -jego pan wiesz,czy prawdziwie go kochasz-a czy pies wymyśla,czy mija się z prawdą-nie masz na to wpływu

każdy w tym związku robi za siebie

[ Dodano: 2013-11-11, 16:04 ]
cały czas przebijają oczekiwania-zrób eksperyment-nie głaszcz go przez tydzień,nie przytulaj go-sprawdź jego zachowanie-czy będzie się do Ciebie cieszył bezwarunkowo ,gdy wejdziesz do chałupy-jeśli będzie-jest mistrzem w miłości bezwarunkowej :lol:

staraj się mu dorównać...cholernie trudne

[ Dodano: 2013-11-11, 16:08 ]
piszcie chłopaki...piszcie :lol: :lol: :lol:

[ Dodano: 2013-11-11, 16:17 ]
przykład z mojego domu-przez parę dni perswadowałem mojemu synowi(21 lat) co wypadałoby zrobić w mieszkaniu pod nieobecność ojca :lol: -ale się burzył,ale się burzył...odeszłem

za trzy dni zrobione-musiał minąć czas-dla niego 3 dni-dla twojej żony 33 lata...


ale kosmos :lol: :lol: :lol:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group