Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Nie mam już męża...?

Anonymous - 2013-11-11, 11:48

Mare, moje pytanie było retoryczne. Wskazywało na brak tej grupy w cytowanym badaniu - lukę metodologiczną.

Wiem, że Ania77 wcześniej właśnie taką miłość opisała.

Anonymous - 2013-11-11, 11:49

Ciekawy temat .

Filomeno ( też grzegorz ), pytasz :
Cytat:
Co z ludźmi porzuconymi, którzy wyszli z fazy uderzenia obuchem, widzą w całej krasie złe cechy współmałżonka i kochają go wbrew logice?


Ania 77 myślę odpowiedziała na to :
Cytat:
Natomiast myślę że kochać - jako postawa na odległość to przede wszystkim wybaczyć zadane krzywdy, modlitwa o potrzebne łaski i Boże Błogosławieństwo dla małżonka.
Wybaczenie wiąże się (wg. mnie) ze wzbudzeniem w sobie gotowości do dania kolejnej szansy (i to bez wypominania zadanych ran) gdyby współmałżonek jednak chciał kiedyś wrócić.


Nie ma tu wiele z miłości romantycznej .
Nie ma uniesień , porywów serca , tęsknoty , namiętności .
Nie ma - bo to niemożliwe .
Cierpienie ? ( składnik miłości romantycznej )
W zdrowej postawie miłości też nie powinno zaistnieć .
I znów Ania 77 :
Cytat:
To się udaje tylko z pomocą Bożą..:)
I choć nadal czekam na męża to nie cierpię..budzę się z uśmiechem i radością w sercu..:)

Czasem jest mi smutno, czasem upadam i popełniam błędy (ale w czasie kiedy byłam z męzem takie rzeczy też miały miejsce), takich dni jest jednak w ciagu roku raptem kilkanaście..reszta to czas kiedy z radością korzystam z życia jakie mi Pan Bóg dał..



"Czasem jest mi smutno" - nie da się zaprzeczać , że
brak uczucia bycia kochaną i brak obiektu uczuć ,
jako kobiety ( mężczyzny )
da się czymś zastąpić .
No może udało się to niektórym świętym ,
ale myślę raczej nielicznym .
Chyba nie jest zresztą celem zaprzeczanie
danym nam od Stwórcy pragnieniom itd.

Miodzio ( w dziale o życiu duchowym )
zamieścił link o szczęściu .
Wychodzi na to że jedyną drogą do szczęścia
jest droga poprzez miłość .
Wymaga to jednak po pierwsze wiedzy o powyższym fakcie ,
po drugie - decyzji
po trzecie - sporego wysiłku .
Szczęście jest więc świadomym wyborem .


Idea Platona o połówkach , też jakoś nie sprawdza się .
I raczej dobrze .
Tych połówek jest nieco więcej .

Cytat:
Miłość jest nie tylko przeżyciem emocjonalnym i psychologicznym, ani celem dla siebie. Dzięki niej dla wszystkich ludzi staje się możliwe uczestniczenie w owej wyższej rzeczywistości, którą czują tylko wybrani, geniusze i święci.

........ to zdanie spod hasła "miłość romantyczna" ( oczywiście z Wikipedii ;-) )

Przez miłość czysto ludzką , do miłości Boga .
Może tak łatwiej , dostępniej .


Co głupie w oczach świata , mądre w oczach Boga .
Kto chce stracić zycie , zachowa je .
Przyznasz Grzegorz , że to też jakoś mało "racjonalne" ?

"Zakończyć etap i zacząć ŻYĆ"
Jeżeli rozumiesz przez to znalezienie sobie nowej osoby , to chyba
nie jest to aż tak trudne ? ( przynajmniej można próbować :mrgreen: )
Trudność jest innej natury .
Nijak nie można dopatrzeć się takiej treści "porady" w Ewangelii .


______________________________________
P.s.
Ok , Filomeno .
Powiedzmy zatem , że wykorzystałem Twoje pytanie
( zresztą - patrz Grzegorz )
dla "rozwoju wątku" . :mrgreen:
( nie smiem pisać , że daję ODPOWIEDŹ )

Anonymous - 2013-11-11, 12:03

[quote="Filomena"
Kochanie w sytuacji bez perspektyw na realizację pragnień jest decyzją świadomą. Dlaczego taka decyzja powstaje?[/quote]

W tym właśnie problem, że tak nie jest.
Fisher mówi, że u osoby porzuconej wyzwala się coś w rodzaju miłości romantycznej, tym mocniejszej im cel tej miłości jest nieosiągalny.
Stąd wspominanie, idealizowanie, przeglądanie starych zdjęć, wizje "jak by było gdyby..."
Działania wbrew rozsądkowi i logice. Myślenie, które sprawia ból często prowadzi do dapresji.
Czy taka "autodestrukcja" może być przemyślaną, świadomą decyzją? Czy też jest to romantyczne uczucie, nad którym nie panujemy?

Nie traktuję głosu Fisher jako świętość, to tylko przyczynek do dyskusji.
Co z jej badań wynika?

Romantyczna miłość to nie tylko faza zakochania i namiętności, to uczucie, które może trwać i 20-30 lat po ślubie.
Czy jaki widzimy dwójkę staruszków, którzy trzymają się za ręce nie pomyślimy....jakie to romantyczne?
Na tym forum dużo osób pisze tak jakby romantyczna miłość była czymś złym, ponieważ
dla nich romantyczna miłość=namiętność a to przecież błędne myślenie.
Paradoksalnie piszą tak najczęściej osoby , które właśnie są romantycznie zakochane w partnerze, który odszedł.

Inna myśl, że tego wykładu to to, że nie wiemy co powoduje, że kochamy tę a nie inną osobę, podobnie nie wiemy, dlaczego on kochą ją, a nie kocha nas.
Nie wiemy dlaczego głos jednej osoby nas ukaja a innej denerwuje itd
Nie wszytsko da się wytłumaczyć mędrca szkiełkiem i okiem i nie w 100% możemy sterować naszymi emocjami i uczuciami (niestety).

Anonymous - 2013-11-11, 12:14

mare1966 napisał/a:
Nijak nie można dopatrzeć się takiej treści "porady" w Ewangelii .

Mare pewnie że nijak nie da sie doszukac porad w piśmie świętym o poszukiwaniu
kogoś nowego do związku gdy jeden wciąz trwa.
I własnie chodzi o to trwanie....
trwa Mare ale sztucznie...trwa tak naprwde cos czego już nie ma ...
nie ma fizycznie jeno zostało duchowo...
I czy tak to trudne do pojęcia że wiernośc nasza pozostaje jeno w swerze duchowej!
Wiesz Mare co najbardziej mnie ostatnio zabolało??
nie sytuacja o jakiej rozpisałem się na forum w cięzkiej chwili.
Ale to że pośród zdań jakie usłyszałem od zony to to
że tak naprawde uwiesiłem się na niej jako żonie i uwiesiłem sie na sakramencie.
Nie przyjmując prawdy a tym samym nie potrafiący żyć normalnie.
Pamięc o małżeństwie -pamiec o tym co było -robi ze mnie każdego kolejnego dnia
człowieka zgorzkniałego.
Bo przecież wciąż gdzies tam w środku..nadal.....żyje tym małżeństwem jakie tu na ziemi ze wszech miar pokazało mi jedno -że GO BRAK.....
Zatrzymałem się Mare na tym etapie..zresztą jak większośc z was......

wciąż istniejąca na forum..wciąż pisząca..wciąz tracąca i łapiąca nadzieje....

takie DEJA VUE

Anonymous - 2013-11-11, 12:23

kto ma chwilę czasu, warto posłuchać i tego
tak jak pisałem wcześniej, jako przyczynek do dyskusji,
jako biologiczny aspekt uczuć

http://www.ted.com/talks/...love_cheat.html

Miłość romantyczna, przywiązanie i namiętność (w różnych proporcjach, w zależności od wieku)
3 czynniki, które występują w każdej kulturze i dotyczą każdego człowieka, niezależnie od poglądów czy wyznawanej religii.

Anonymous - 2013-11-11, 12:31

Grzegorz, jest tylko jeden problem. W nauce wszystko zaczyna się od operacjonalizacji pojęć. Oczywiście w modelu dedukcyjnym Ona operacjonalizuje post factum. Przynajmniej tak wynika z prezentacji. Dopamina jest = miłość romantyczna jest. Jakby pomieszanie indukcji i dedukcji.

Psycholog zaś powie - haj parakokainowy jest = miłość romantyczna/fascynacja/miłość erotyczna jest. Bliskość jest - to trzymanie się za ręce, przytulenie się staruszków na ławce w parku - miłość długotrwała jest.

Nie powiesz mi, że nie ma różnicy między zachowaniem ludzi, ich widzeniem świata, codziennym funkcjonowaniem w stanie ostrego zakochania, a dojrzałej miłości. Ona zaś w badaniu stawia między tymi stanami znak równości - chemicznej może i tak, ale nadal coś mi tu nie pasuje.

Miodzio, to się nie wieszaj na sakramencie, ale na miłości caritas. Ja też usłyszałam, że nie dla męża się staram, ale dla sakramentu. Może i w tym jakaś część prawdy była. Inna rzecz, że czułam obecność Boga, modląc się przed ołtarzem zaraz po zawarciu małżeństwa.

Może lepiej na chrzcie się uwiesić - znaku włączenia nas do Kościoła i na bierzmowaniu - znaku dojrzałości w wierze. W obu przypadkach zostajemy obdarzeni Duchem Świętym. Trzeba otworzyć się na jego wskazówki.

I myśleć samodzielnie, co może być najtrudniejsze.

Anonymous - 2013-11-11, 12:36

miodzio63 napisał/a:
Na jakiej podstawie domniemasz że wróci ten współmałżonek???


Miodzio63, zwróć uwagę na to co ja napisałem:

twardy napisał/a:
Nie mamy żadnej pewności, że małżonek wróci, ale też nie możemy mieć żadnej pewności, że nie wróci.


Jak widzisz ja nie twierdziłem, że małżonek wróci, to Grzegorz twierdził wprost, że małżonek nie wróci.

miodzio63 napisał/a:
co możesz napisać tym do jakich nie wrócił???


Co do tego pytania, moja odpowiedź jest taka sama jak napisałem wyżej.

Cytat:
Bo przecież tak łatwo odwrócić twoje słowa jak ty odwracasz Grzegorza.


Myślę jednak, że nie da się łatwo odwrócić moich słów, ponieważ one nie wyrażają definitywnej jedynej postawy pewności co do swoich stwierdzeń.
Mam nadzieję, że zauważasz różnicę w stwierdzeniach moich i Grzegorza?

miodzio63 napisał/a:
Czy ewentualne zasłanianie się słowem aż do śmierci -ma dać tą NADZIEJĘ że do ostatnich naszych dni- może wróci??


Do śmierci to przysięgaliśmy miłość, wierność i że nie opuścimy małżonka, a nie że będziemy żyć czekając na jego powrót.
To słynne u nas "czekać, nie nie czekając" oddaje to najlepiej. Niełatwe - ale jak mądre.

miodzio63 napisał/a:
Myślę że Grzegorz poruszył ważną sprawę ...POGODZIC SIĘ....
bo tak naprawdę wciąż brak w każdym z nas tej zgody mimo że przekuwamy to na wiarę, przekuwamy to na wzniosłe słowa i intencje-to wciąż w tle pozostaje utajony cel....
a tym celem jest JEDNOŚĆ MAŁŻENSKA.


Rzeczywiście Grzegorz poruszył bardzo ważną kwestię.
"Czekać, nie czekając" - jak to rozumiem? Właśnie tak, aby pogodzić się z tym, że nasz współmałżonek wybrał inną drogę życia............... drogę na której nas nie ma.
"Czekać" - czyli żyć w wierności sakramentowi i złożonej przysiędze małżeńskiej, ale "nie czekając" - czyli nie żyjąc ciągle myślami "wróci, czy nie wróci", "kocha, czy już nie kocha".
Pogodzić się, to jednak nie oznacza grubej kreski. Zapomnieć, ułożyć sobie życie z kimś innym - ŻYĆ. Nie.

miodzio63 napisał/a:
bo tak naprawdę wciąż brak w każdym z nas tej zgody mimo że przekuwamy to na wiarę


Rzeczywiście nie jest to łatwe, ale właśnie dlatego wymaga to z naszej strony dużo pracy nad sobą, nad poprawianiem naszych relacji z Bogiem - bo z Nim jest to możliwe.
Jeżeli jeszcze nam się to nie udało to oznacza, że przed nami jeszcze dalsza praca nad sobą.
Trudne? - wiem, ale jeżeli nie mogę tego jeszcze osiągnąć, to oznacza, że mam wybrać łatwiejszą drogę? Według mnie - nie.

miodzio63 napisał/a:
Zatrzymani w pewnym etapie życia zastygamy w takim miejscu jak forum Sychar...
zastygamy pośród tych jakim nie wyszło jak i nam ,
i zastygamy pośród tej gromadki (nielicznej) jakim się udało....
bo tym wciąż budujemy własna nadzieje ..z minutami.. godzinami.. miesiącami.. latami
wciąż się kurczącą.


Ja tu "zastygłem" już od czterech lat (Ty pewnie dłużej ;-) ), ale czy to źle?
Czy sugerujesz, że lepiej wybrać tą łatwiejszą drogę, wypierając się Boga, jego przykazań?

Trzy cnoty Boskie:
1. Wiara
2. Nadzieja
3. Miłość

Budując własną nadzieję (co krytykujesz) nie postępujemy zgodnie z drugą cnotą Boską?
Czy dążąc do życia zgodnie z tymi cnotami Boskimi nie postępujemy właściwie?

miodzio63 napisał/a:
bo tym wciąż budujemy własna nadzieje ..z minutami.. godzinami.. miesiącami.. latami
wciąż się kurczącą.


Rozumiem, że piszesz o swoich odczuciach?
Jeśli nauczymy się żyć i czuć zgodnie z zasadą "czekam, nie czekając", to nasza nadzieja nie będzie się kurczyć.
Oczywiście żyjąc z Bogiem - czego Tobie i sobie życzę z całego serca.

Anonymous - 2013-11-11, 12:40

Filomena napisał/a:

Nie powiesz mi, że nie ma różnicy między zachowaniem ludzi, ich widzeniem świata, codziennym funkcjonowaniem w stanie ostrego zakochania, a dojrzałej miłości. Ona zaś w badaniu stawia między tymi stanami znak równości - chemicznej może i tak, ale nadal coś mi tu nie pasuje.


Oczywście że jest różnica, chociażby wynikająca z tego, że w "ostrym zakochaniu"
namiętność dominuje.
Ja pisałem o miłości romantycznej, która może występować zarówno rok po zakochaniu (częste) jak i 20 lat po zakochaniu (rzadsze).
Jakby nie patrzeć każdy z nas potrzebuje tej miłości romantycznej.
Tego aby małżonek/ka przytulił, powiedział coś miłego, spojrzał z miłością, pragnął się kochać raz na jakiś czas ...
Pewnie myślimy o tym samym ale nazywamy to inaczej.
Niektórzy identyfikują : miłość romantyczna= miłość męża/zony do kochanka
i stąd unikanie tego pojęcia.

[ Dodano: 2013-11-11, 12:45 ]
twardy napisał/a:


Jeśli nauczymy się żyć i czuć zgodnie z zasadą "czekam, nie czekając", to nasza nadzieja nie będzie się kurczyć.
Oczywiście żyjąc z Bogiem - czego Tobie i sobie życzę z całego serca.


Twardy to co piszesz to jest teoria tylko.
Albo czekasz, albo nie czekasz.
Można oczywiście w kolejnych latach....czekać z mniejszą intensywnością, nie zadręczać się codziennie, ale jeśli nie zamykasz pewnego etapu....to czekasz nadal i nadal powoduje to ból (mniejszy zapewne niż na początku)

Anonymous - 2013-11-11, 12:49

OK, ale w tym badaniu ona wszystko określa mianem miłości romantycznej.

Teraz pytanie: w 3 przypadkach układ dopaminowy pobudzony. Jakie jeszcze w 2 pozostałych, bo opisała tylko szczegółowo przypadek 2 - miłości odrzuconej? Czy badała wrażliwość mózgu na stężenie dopaminy i innych neuroprzekaźników? Z tego, co kojarzę - wrażliwość na substancję odurzającą - dopaminę - spada w czasie, stąd wygaszanie namiętności na rzecz przywiązania. Jak się tworzy przywiązanie? Gdzie jest grupa kontrolna w postaci osób nie porzuconych i nie zakochanych? Czy uczestnicy byli leczeni SSRI lub lekami antypadaczkowymi? Jaki mają profil osobowości, z jakich kultur pochodzą? To są tzw. zmienne pośredniczące i kontrolne. Mogę oczywiście dotrzeć do jej publikacji w czasopismach recenzowanych i sprawdzić, jak wyglądał schemat badania i jego przebieg. Ale wyciąganie dalekosiężnych wniosków z prezentacji popularnonaukowej jest ryzykowne. TED służy popularyzacji nauki, ale prawdziwość wniosków na dany moment weryfikuje się inaczej. Piszę na dany moment, bo obecnie w nauce nie wierzy się już, że jesteśmy w stanie dojść do prawdy obiektywnej. Nie znaczy to, że jej nie ma, ale narzędzia naukowe nie ogarniają całej rzeczywistości - zwłaszcza w czymś takim, jak ludzki mózg, świadomość i sfera duchowa człowieka.

Anonymous - 2013-11-11, 12:56

A kto powiedział, że ma nie boleć, tylko może być różny ból, jest ból co odbiera chęć życia i rozwala cię emocjonalnie, a jest ból co go przyjmujesz i nie zakłóca ci codziennego życia , a możesz jeszcze go ofiarować Bogu w intencji współmałżonka.
Fragment z Tomasza a Kempis "O Naśladowaniu Chrystusa".
II,5
Gdy swój krzyż dźwigasz chętnie, to i on ciebie poniesie i zaprowadzi do upragnionego celu, to jest tam, gdzie już nie będzie cierpień, które tu sie nie kończą. Jeżeli poniewolnie krzyż dźwigasz, stanie sie on dla ciebie ciężarem i samego siebie bardziej obciażysz, a jednak nieść musisz.
Jeślibyś rzucił jeden krzyż spotkasz na pewno inny, może jeszcze cięższy.

Anonymous - 2013-11-11, 12:58

Najlepsze jest to, że mnie w tej chwili nie boli :lol:
Anonymous - 2013-11-11, 13:09

Teresa,

Człowiek z zasady stara się bólu unikać o ile może.
Nie dla każdego życie sw Rity to idealna droga.

Filomena
H.Fisher nie jest publicystką, tylko naukowcem.
Oczywiście TED to popularyzowanie nauki, z tym się zgadzam.

Anonymous - 2013-11-11, 13:24

Czy myślisz, że uciekniesz przed bólem?
Może być ból, który towarzyszy trwaniu w wierności Bogu, przysiędze małżeńskiej, i cierpienie jakie dotyka tych co schodzą z drogi Bożej, które wolisz?

Anonymous - 2013-11-11, 13:25

jeśli wasi małżonkowie byliby naukowcami,wasze myślenie i poglądy na temat małżeństwa byłyby dla nich zrozumiałe-myślę,że takich małżeństw TROCHĘ jest

co jednak z tymi ludźmi na ziemi,którzy są (żeby ich nie urazić) prostymi zjadaczami chleba?których myśli nie wybiegają " w przód"jak wasze?czy zastanawialiście sie nad sensem WYMAGANIA gdy słowo NIE TRAFIA

ja w swojej pracy zawodowej doświadczyłem tego nie raz,dlaczego w małżeństwie miałoby być inaczej-błędny wzrok,zdziwienie,co ty do mnie w ogóle mówisz :roll: ,nie rozumiem twojego światopoglądu,życie jest inne jak myślisz-czyli TOTALNE nie zrozumienie tematu małżeństwa-tak jak byś nie miał partnera do rozmowy bo....IQ za niskie? nikogo nie chcę urazić,ale należy dopuszczać ,że małżonek NIE POTRAFI odbierać na tych samych falach-dlatego OCZEKIWANIA NALEŻY OBNIŻYĆ-on/ona chce prostoty-jeśli nie czuje MIŁOŚCI-odchodzi....


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group