Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Nie mam już męża...?

Anonymous - 2013-10-09, 00:08
Temat postu: Nie mam już męża...?
Jak w tytule.....

Smutno.

Anonymous - 2013-10-09, 05:21

Jeśli to Twój sakramentalny mąż, to masz go do końca życia :-) Choć zapewne teraz w innym punkcie rzeczywistości się znajduje niż Ty....
Czemu smutno, czemu dziś dół?, wylej to z siebie :-)

Anonymous - 2013-11-10, 02:15

A moze jednak cos z tego jeszcze bedzie? Choc ja juz od czasu jakiegos wole sie na nic nie nastawiac.
Anonymous - 2013-11-10, 20:35

Nie nastawiaj się, tylko kochaj bezinteresowną miłością.
Anonymous - 2013-11-10, 20:53

tereska napisał/a:
Nie nastawiaj się, tylko kochaj bezinteresowną miłością.


i cierp kolejne lata... czekając na cud

Anonymous - 2013-11-10, 21:08

Mi miłość kojarzy się z rozwojem, mimo , że to kosztuje, pokojem, bliskością z Bogiem, ten kto kocha jest blisko Boga, bo On jest miłością.
Anonymous - 2013-11-10, 22:00

grzegorz_ napisał/a:

tereska napisał/a:
Nie nastawiaj się, tylko kochaj bezinteresowną miłością.


i cierp kolejne lata... czekając na cud


Grzegorz, skoro masz lepszą propozycję, to możesz się z nami nią podzielić?

Anonymous - 2013-11-10, 22:21

Bóg kocha, a nas natchnął Duchem Świętym, żebyśmy stali się dziećmi Bożymi.

Miłość bezinteresowna nie oznacza cierpienia, wręcz przeciwnie - ona uszczęśliwia, bo nie potrzebuje odwzajemnienia. Jest pełna.

„miłosierdzie bez sprawiedliwości jest matką nieporządku. Sprawiedliwość bez miłosierdzia jest okrucieństwem” Te słowa św. Tomasza w naszych sytuacjach według mnie mówią o postawie dojrzałej miłości.

Ale jest też inna rzecz - dzisiejsza Ewangelia - Saduceusze pytają Jezusa o to, czyją żoną będzie po zmartwychwstaniu kobieta, która miała 7 mężów - w kolejności, zgodnie z prawem mojżeszowym. Sens jego odpowiedzi jest taki, że po zmartwychwstaniu nie ma już męża i żony, są dzieci Boże. Może to jest ścieżka - zacząć myśleć o sobie, jak o dziecku Bożym, którego celem jest powrót do Domu Ojca. Mąż, żona - to są ziemskie role, nie czyńmy z nich treści naszego życia.

„Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was,
lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił” (List do Efezjan 2,8-9)

Dobrze jest poczuć tę gotowość Boga do obdarzenia nas i naszych współmałżonków Łaską. Co wcale nie musi oznaczać, że małżeństwo się pojedna.

Anonymous - 2013-11-10, 22:22

twardy napisał/a:
grzegorz_ napisał/a:

tereska napisał/a:
Nie nastawiaj się, tylko kochaj bezinteresowną miłością.


i cierp kolejne lata... czekając na cud


Grzegorz, skoro masz lepszą propozycję, to możesz się z nami nią podzielić?


Tak, przyjąć fakty takimi jakie są, zamknąć pewien etap w życiu, pogodzić się z tym, że ktoś nie kocha,nie chce i chciał nie będzie i ŻYĆ !!!

Anonymous - 2013-11-10, 22:26

grzegorz_ napisał/a:
Tak, przyjąć fakty takimi jakie są, zamknąć pewien etap w życiu, pogodzić się z tym, że ktoś nie kocha,nie chce i chciał nie będzie i ŻYĆ !!!
Grzegorzu a jak muślisz o czym mówią słowa Tereski?
Anonymous - 2013-11-10, 22:49

Tolek52 napisał/a:
Grzegorzu a jak myślisz o czym mówią słowa Tereski?


No właśnie Grzegorzu, czyż to nie to samo?

Anonymous - 2013-11-10, 22:52

Tolek

Jeśli Tereska pisała o beinteresownej miłosci do Boga to ok,
ale jeśli radzi bezinteresownie kochać małżonka/kę który odszedł, nie kocha i nie wróci....to wybacz , ale jest prosta droga do nie kończącego się cierpienia.
Co to znaczy kochać bezinteresownie męża/żonę który odszedł ?
NIe ma czegoś takiego. Jeśli kochasz to chcesz z kochaną osobą być, a niezrealizowane pragnienie bycia z kimś to cierpienie.
Można oczywiście się czarować i np pisać....zależy mi tylko na zbawieniu męża, na jego duszy, na jego dobru...ale to oszukiwani samego siebie.

Anonymous - 2013-11-10, 23:05

Grzegorz, to nie musi być czarowanie się i oszukiwanie samego siebie. Można kochać w tym, który odszedł człowieka z jego potencjałem do bycia dobrym.

To jest Caritas.

A żeby była Caritas, to trzeba trochę, a nawet bardzo pomniejszyć swoje ego.

Potrzeba, żeby on wzrastał, a ja się umniejszał (J. 3.30) - jeżeli trochę posuniemy się ze swoim ego, to Miłość Boża znajdzie w nas miejsce dla siebie. Wtedy patrzy się na świat zupełnie inaczej.

Anonymous - 2013-11-10, 23:07

grzegorz_ napisał/a:
ale jeśli radzi bezinteresownie kochać małżonka/kę który odszedł, nie kocha i nie wróci....to wybacz , ale jest prosta droga do nie kończącego się cierpienia.


Nie mamy żadnej pewności, że małżonek wróci, ale też nie możemy mieć żadnej pewności, że nie wróci. Twierdzisz, że "nie wróci". Na jakiej podstawie tak twierdzisz, skąd masz taką wiedzę? Powiedz to tym małżonkom, którzy jednak wrócili.
To, że bezinteresowna miłość do małżonka, który odszedł jest nie łatwa (wcale nie musi być nie kończącym się cierpieniem), o tym doskonale wiedzą Ci którzy są w takiej sytuacji i trwają w takiej postawie. W postawie wierności sakramentowi małżeństwa i złożonej przysiędze.
Czy zatem proponujesz zapomnieć o sakramencie, przysiędze?
Piszesz aby ŻYĆ. To znaczy jak żyć?


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group