Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Moja Zona chce rozwodu z mojej winy.

Anonymous - 2013-09-29, 21:32

Twierdze że decyzji nie zmieni .Ja wiem że nie wszystko co robiłem było słuszne, kłamstwa ,praca .To w sobie zmieniam.Wszyscy Jej dokoła mówili że ja się nie zmienię "w poradni rodzinnej,psycholog,brat Jej". Ja moją zmianę nie uważam jako chęć pokazania innym że mogę tylko że CHCĘ.
Anonymous - 2013-09-29, 21:42

Blady, mam przeczucie, że nie o wszystkich swoich zaniedbaniach względem rodziny nam tu piszesz.
Odnoszę wrażenie, że nie przedstawiasz dostatecznie rzetelnie tego co się działo w waszej rodzinie zanim ona podjęła ostateczną decyzję.
Popraw mnie jeśli się mylę.

Anonymous - 2013-09-29, 21:56

To jest prawda. Nie kłóciliśmy się .Jak w każdej rodzinie jakieś przemówienia,ale to wszystko.Jak po 15 godzinach w pracy i wrzuceniu do maszyny 25-30 ton żwiru i 5 ton cementu"ręcznie" Chciała abym wymasował Jej nogi i plecy to nie oponowałem ale jak chciałem pogadać o tym co się działo u mnie w pracy to Ona nie wie na czym moja praca polega i za bardzo nie gadała.Jak coś było w Jej pracy to ja Ją wysłuchałem i próbowałem jakoś pomóc.
Nie chcę Jej o nic oskarżać, nie chcę siebie wybielać.

Jestem teraz szczery.

Ona wieczorem książka to ja komputer. Ja wieczorem z Nią w łóżku ona książka.

[

[ Dodano: 2013-09-30, 18:14 ]
Mówi mi że po rozwodzie wiele małżeństw lepiej się dogaduje niż w trakcie, że nigdy nie myślała że do czegoś takiego dojdzie.
Twierdzi że dawno mnie nie kocha i żebym ja nie poruszył tematu tych esemesów to nie wie jak długo to jeszcze by trwało.Uważa że nic nas nie łączy ,żadna z trzech więzi małżeńskich.

MATERIALNA - Pracowałem przed rozstaniem 2 miesiące w posadzkach przynosiłem pieniądze do domu.Nie traciłem na siebie lub bzdety.

DUCHOWA - Okazywałem Jej uczucia w sposób jaki zawsze okazywałem.Mówiłem że Ją kocham, przytulałem opiekowałem się dziećmi.Mówiłem Jej że ładnie wygląda albo przeczyłem Jej wypowiedziom iż jest "gruba, nie ładna, nie atrakcyjna". Rozmawiałem z Nią o wszystkim i o niczym, na każdy temat jaki chciała.Na końcu lipca byliśmy z dziećmi na pikniku lotniczym .Było świetnie,rozmowy zabawy z dziećmi,zdjęcia.Wieczorem razem byliśmy na koncercie FEEL-A Przytuleni słuchaliśmy koncertu.

FIZYCZNA - Nie było może szału ale dwa,trzy razy w miesiącu był sex.Nawet 2 lub 3 tygodnie przed rozmową był.Stwierdziła że był bo Ona uważała że tak trzeba.Dla mnie jeśli mnie nie kocha lub czuje tylko przyzwyczajenie lub jak byśmy byli "dobrymi znajomymi" to zbliżeń by nie było.Nie krępowała Ją nagość dopiero po rozmowie.

Poradźcie o co w tym wszystkim chodzi?

Anonymous - 2013-10-01, 14:51

można by długo gdybać jakie są przyczyny takiego stanu rzeczy,ja jednak preferuję stwierdzenie-"kobieta zmienną jest"

ja po latach małżeństwa z owocem w postaci dwóch synów :lol: usłyszałem-nigdy cię nie kochałam-i finał -kolego-i finał

szkoda czasu na dociekanie-po prostu odmieniło się...

co szczerze powiem,że rozumiem-nie każdy musi być jak skała :lol:

Anonymous - 2013-10-03, 09:10

Więc skoro Ona uważa że długo Ją okłamywałem to mogę też uważać że okłamywała mnie bardziej że kocha ,tęskni ....
Anonymous - 2013-10-03, 14:35

tak,oczywiście możecie uważać co chcecie-czy z tego faktu coś dla Ciebie wynika?

czy może coś planujesz w związku z tymi poglądami?

czy to Cię jakoś podnosi na duchu,usprawiedliwia Twoje przyszłe działanie?

dla mnie to takie przepychanki słowne-co było w przeszłości

ale teraz jest teraz i wskazywaniem na błędy małżonka ,gdy oboje są w kryzysie ,raczej nie wiele się zyska

to robią raczej ludzie na potrzeby zdiagnozowania dlaczego kryzys powstał

bo zakładam ,że już jej nie okłamujesz,a kryzys nadal trwa

dochodzenie - kto kogo bardziej okłamywał-raczej nie naprawi problemu-może go tylko zajątrzyć

Anonymous - 2013-10-14, 11:34

Nie pisałem bo musiałem troche rzeczy przemysleć .

Z czwartku na piątek byłem u Agi w pracy na nocce jakieś 6-7 godzin rozmawialiśmy o wszystkim tak jak kiedyś .Chciałem porozmawiać z Nią o NAS ale nie zrobiłem tego, gdyż upajalem się każdą chwilą Jej obecności .Balem się popsuć tej chwili.Od Agi pojechałem do pracy i w śniadanie podziękowałem Jej za wspólnie spędzony czas.Po pracy odebrałem pozew. Jest w nim wszystko to o czym pisałem na początku mych postów . Nie starałem się o pracę nie lozylem wystarczająco na dom, doszło do tego ze na końcu zacząłem Ją oklamywac ,Aga zalatwiala z opieki dodatki na mieszkanie,opał .Nie ma już sił dalej tego ciągnąć i musi odejść. Nie napisala ze próbowała mnie zmienić ze byliśmy w poradni rodzinnej ze, mi nie ufa nie kocha. Na świadka wzięła swojego brata w sprawie pracy którą chciał mi załatwić .No i rozwód z mojej winy po 500 złotych na każde dziecko i władza rodzicielska dla nas obojga . Wkradło się kilka pomyłek w tym pozwie ale nie wszystko co związane z moją pracą musiała pamiętać .
Przemyslalem wszystko w sobotę i w niedzielę . Wczoraj wieczorem poszedłem do Agnieszki z kwiatami przeprosiłem za wszystko czym zniszczylem Nasz związek podziękowałem za to ze byla ze mną dała nam dwójkę cudownych dzieci ,za to ze starała się ratować Nas i za to ze postawiła mnie do pionu i otwarla mi oczy.
Mialy być to tylko przeprosiny,podziękowanie prosba o rozmowę w jakiś dzień . Rozmawialiśmy jeszcze wczoraj przez trzy godziny przeanalizowaliśmy 10 lat naszego malzenstwa .Ja mówiłem Jej o moich uczuciach ,wadach, słabościach.Ona o swoich. Doszlo do miejsca dla mnie najważniejszego, powiedziała ze nie wie "może za rok albo pięć lat, może krócej niż Ona myśli ,może się w niej coś obudzi i może będziemy jeszcze razem".Potem rozmawialiśmy jeszcze o uczuciach i padło "gdzieś w środku jest we mnie iskra, plomyk ale ,boję się ją okazać abyś jej nie zdeptal ,zgasil ". Ja powiedziałem Agnieszce o mojej decyzji :
Nie będę walczyl o nasze malzenstwo w sądzie ,nie chcę aby ten rozwód ranił Nas więcej .Pomogę Adze we wszystkim jak tylko będę umiał i mógł . Nie chcę tego rozwodu ale dla Agi i dzieci zrobię wszystko.
Tak Agnieszce obiecałem w czasie pierwszej rozmowy o rozstaniu to obiecałem Jej wczoraj i słowa dotrzymam .
Jednocześnie będę trwał przy tym aby zmienić siebie i nie dopuścić do tego aby, ta "ISKRA" która jest jeszcze w Agnieszce zgasła .

Anonymous - 2013-10-14, 14:58

blady1979 napisał/a:

Ja powiedziałem Agnieszce o mojej decyzji :
Nie będę walczyl o nasze malzenstwo w sądzie ,nie chcę aby ten rozwód ranił Nas więcej .Pomogę Adze we wszystkim jak tylko będę umiał i mógł . Nie chcę tego rozwodu ale dla Agi i dzieci zrobię wszystko.
Tak Agnieszce obiecałem w czasie pierwszej rozmowy o rozstaniu to obiecałem Jej wczoraj i słowa dotrzymam .
Jednocześnie będę trwał przy tym aby zmienić siebie i nie dopuścić do tego aby, ta "ISKRA" która jest jeszcze w Agnieszce zgasła .


Bardzo szlachetne z Twojej strony,że chcesz dotrzymać słowa.Ja też często powtarzam,że u mnie"słowo droższe od pieniędzy".Jest tylko jedno "ale"...Piszesz"dla Agi i dzieci zrobię wszystko",czy aby na pewno?Czy zgadzając się na rozwód i otwierając Jej drogę do życia w grzechu robisz to z miłości? A jak za chwilę Twojej żonie się"odwidzi"i powie,że iskra zgasła,bo o Nią nie walczyłeś?Że oddałeś małżeństwo walkowerem?

Anonymous - 2013-10-14, 15:43

Nie będę o Agnieszke walczył w sądzie tylko po za nim pokażę ze jestem wstanie o nasze malzenstwo zadbać i walczyć . A jeśli iskra zgaśnie to nie przeze mnie .
Anonymous - 2013-10-14, 17:07

Moja żona chce stosować podobną strategię - jeśli mnie kochasz, to...
- zgódź się na rozdzielność majątkową
albo
- zgódź się na rozwód

Nie będę komuś dawać zapałek do ręki, żeby zniszczyć resztki tego, co nas łączy. Widzę po latach, że w trakcie naszego małżeństwa popełniłem wiele błędów, byłem często zbyt mało stanowczy, za bardzo pozwalałem sprawom iść własnym torem, a teraz mogę zobaczyć tego konsekwencje.

Każda historia opisana tu na forum jest inna, ja osobiście nie byłbym w stanie nikomu, w tym autorowi tego tematu, doradzać, piszę po prostu o swoich własnych przeżyciach.

PS Z moją żoną w sądzie łatwo nie będzie, gdyż jest ona radcą prawnym. Liczę na to, że za pulpitem sędziowskim nie znajdą się jej żadni znajomi w todze.

Anonymous - 2013-10-14, 17:08

blady, dotrzymanie słowa to kwestia honoru,
ale czy jest kwestią honoru postępowanie wbrew logice ?

Żona żąda :
- Rozwodu, w dodatku z Twojej winy.

Co da żonie rozwód, ogłoszony z Twojej winy :
- Przyjmijmy ze się na Tobie zawiodła, że zwątpiła w Ciebie, chce zabezpieczenia dla siebie i dzieci.
To samo można osiągnąć poprzez inne zabezpieczenia - alimenty, rozdzielność finansową w skrajności separację.

Rozwód - jest potrzebny po to, żeby móc układać sobie nowe życie, z nowym partnerem, nie po to żeby ratować stare małżeństwo...
Po rozwodzie nie będziesz miał szansy walki o żonę, a tym bardziej o rodzinę również o dzieci - udział w ich wychowaniu.

Twoje podejście do przeszłości - wyciągnięcie nauki z błędów, praca nad sobą, praca nad poprawą relacje jest jak najbardziej w porządku.
Jednak zgoda na całkowite "rozwalenie" rodziny po to żeby może, kiedyś, w przyszłości zacząć znowu ją scalać jest .... naiwnością.
Wystawiasz zarówno żonę ale i sobie na pokusę "łatwego rozwiązania" problemu.
Żona znajdzie sobie partnera, będzie uczestniczył w wychowywaniu dzieci - Ty bedziesz potrzebny jedynie do comiesięcznych wpłat alimentów.
Z drugiej strony... może po jakimś czas Tobie łatwiejsze wyda się wpłacanie comiesiąc alimentów i używanie sobie życia bo.... cóż Ci innego pozostało :(

Rozwód, wystawia Was obydwoje na sytuację w której łatwość pobłądzenia jest znacznie większa, chęć naprawy relacji w rodzinie coraz mniejsza ( bo i po co skoro jej "nie ma").

Walcz o rodzinę, walcz o jej dobre warunki życia, rozwoju.
Ale, ne zgadzaj się na jej zagładę - czyli ROZWÓD.


Nie licz na to że będziesz prowadził taką miłą rozmowę z żoną jaką miałeś ostatnio po rozwodzie....
Nie licz na to że to TY dostaniesz szansę takiej rozmowy.

Czujesz się winny zaniedba, kłamstw.
Naprawa kryzysu przez rozwód...to karkołomna zabawa.
Prędzej uwierzyłbym w potrzebę uzyskania rozwodu z innej przyczyny niż "naprawa" Ciebie.
Jak pisałem, jest wiele innych mozliwości by nakłonić Ciebie do pracy nad sobą, ale nie rozwód.
Uczucie jest potrzbne w małżeństwie ale miłośc to nie tyle uczucie co postawa.
Małżeństwo, rodzina to również obowiązek, odpowiedzialność.
Dlatego, nie zwiszaj głowy ponieważ "żona się wypaliła"... Nie to nie jest powód do rozwodu.
TO jest powód do pracy obydwu stron, obydwu stron odpowiedzialnych za małżeństwo.
Rozwód niczego nie naprawia ale kończy.

Wiesz, niedawno spotkałem się z opisem sytuacji w której "była" żona żaliła się że mąż który przed rozwodem był taki spolegliwy, dał się nakłonić na rozwód ze swojej winy, dał sobie wmówić że będzie uczestniczył w wychowywaniu dzieci, był ugodowy bo,... cytat "jest nierozgarnięty" ( albo rozumiejąc inaczej - wierzył w słowa żony przed rozwodem), po rozwodzie, kiedy zamieszkała z kochankiem i przejrzał na oczy że był zdradzany, nagle zaczął walczyć o dziecko, zaczął opowiadać o niej prawdę - że zdradzała, jego spotkania z dziećmi zaczęły przeszkadzać jej w układaniu sobie życia z nowym partnerem. Wtedy szukała porady jak pozbawić ojca opieki nad dziećmi....który stał się taki nieznośny.

Pisałeś że odkryłeś intensywną wymianę sms żony z jej szefem, rozwodnikiem.
Żona tłumaczyła Ci, że niby miało to spowodować Twoją zazdrość i chęć walki o nią.
To do czego potrzebny jest jej jeszcze rozwód ?

Pisałeś że decyzja żony była dla Ciebie zupełnym zaskoczeniem, co jeszcze będzie dla Ciebie zaskoczeniem ?
Jakich symptomów jeszcze nie zauważyłeś ?

Piszę to dlatego, żebyś zauważył że zgadzając się na rozwód, odbierasz sobie szansę na walkę o rodzinę. To nie tylko walka o żonę.
Po jej jest potrzebny rozwód ?
Dlaczego akurat rozwód ?
Dlaczego z Twojej winy ?

Nie rozwiążesz problemów, uciekając od rozmów na tematy najistotniejsze dla Waszej rodziny. Miła rozmowa o niczym to nie wszystko. Cieszysz się tym że spędziłeś miłe chwile na rozmowę z żoną na miłe tematy ale nie martwisz się tym, że nie rozwiązałeś problemu...

Anonymous - 2013-10-14, 18:31

GregAN napisał/a:
Jednak zgoda na całkowite "rozwalenie" rodziny po to żeby może, kiedyś, w przyszłości zacząć znowu ją scalać jest .... naiwnością.

No to dość ciekawa teza!!!!
w szczególności do:
każde trudne małżeństwo jest do uratowania

i po drugie...
do tych jacy latami oczekuje na naprawę związku...

GregAN...

co ma kierować człowiekiem :
zaufanie do działań Jezusa???

czy własny ludzki upór-
trzymam się rękoma i nogami???

GregAN napisał/a:
Ale, ne zgadzaj się na jej zagładę - czyli ROZWÓD.


Rozwód to jest już ostatni etap..
a zagłada zazwyczaj postępowała latami.

GregAN napisał/a:
Rozwód, wystawia Was obydwoje na sytuację w której łatwość pobłądzenia jest znacznie większa, chęć naprawy relacji w rodzinie coraz mniejsza ( bo i po co skoro jej "nie ma").

A tego to już całkiem nie rozumiem... :shock: :roll: :shock:
czyli do momentu aż trwa małżeństwo to potrafię trzymać się w ryzach????

a jak zdejmą klamrę z napisem "związek"
to...............wolność moja jedyna.

Jak dla mnie liche tu intencje.. a jedynie ziemska obrona tyłka
no sorry 8-) 8-)

Anonymous - 2013-10-14, 19:00

miodzio... żeby potrzymać ton Twojego aroganckiego komentarza i pełnego przekonania o swojej mądrości wszelakiej powinienen napisać :
- "ręce i nogi się uginają, jak tłumaczyć coś co jest oczywiste ?"

Ale, odniosę się do twoich uwag;
Wybiórczo cytujesz, nie rozpatrujesz calego kontekstu wypowiedzi.
1. zgoda na 'rozwalenie" rodziny czyli - zgoda na rozwód.
W tym przypadku, blady nie dostrzega skutków rozwodu, zastanawia się jedynie "kocha - nie kocha". Przecież istniej kilka innych sposobów naprawienia ich problemów, ale nie rozwód który kończy cywilnie małżeństwo ("rozwala rodzinę").
2. "rozwód to ostatni etap a zagłada następowała latami" ..... ???? :roll:
No to już Ciebie nie rozumiem...czyli się zgadzasz że rozwód to rozwalenie rodziny czy też nie ???
Oczywiście że powody kryzysu ciągną się w czasie, narastają.
Zauważ jednak ze dla Bladego, decyzja żony o rozwodzie była zupełnym zaskoczeniem, również dla ich znajomych którzy uważali ich za zgodne małżeństwo...

3. całkiem nie rozumiesz faktu że rozwód wystawia obie strony na łatwość pobłądzenia ?? dla Ciebie to nie są ziemskie intencje tylko obrona tyłka ?
No to może przemówi do Ciebie taki cytat :
Cytat:
A Ja powiadam wam: Każdy, kto oddala swą żonę -- poza wypadkiem nierządu -- naraża ją na cudzołóstwo. A kto by oddaloną pojął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa" (Mt 5,31n; por. 19,3-9).

Anonymous - 2013-10-14, 19:49

I znów dylemat .
Chcę uratować Nasz związek . W sądzie padną różne pytania o pozycie malzenskie ,o to czy kocham ,czy widzę mozliwosc uratowania tego związku . I na te pytania zgodnie z prawdą odpowiem TAK . Ale napewno nie będę sam wyciagal żadnych "brudów". Chyba ze sąd lub Aga zacznie .
Napiszę jeszcze raz "sąd nie da nam rozwodu i co dalej pokocha mnie "
Rozwód z winą po mojej i Jej stronie to co wyżej
Najlepiej bylo by doprowadzić do separacji .


To nie z szefem pisała eske


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group