Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Niczego już nie rozumiem

Anonymous - 2013-09-27, 17:50
Temat postu: Niczego już nie rozumiem
Ostatnie 3 lata mojego życia to ciągłe doświadczanie jak bardzo zepsuty jest ten świat. Sama już nie wiem czy to ja jestem zbyt poważna, zbyt serio podchodzę do życia. Wydawało mi się, że małżeństwo zawiera się na dobre i złe, że są górki i dołki, burze i okresy ciszy. Dziś wiem, że niestety małżeństwo zawiera się głównie na dobre, a złe człowiek musi dźwigać sam.
Wydawało mi się, że większość ludzi jest uczciwa, prawa. Dziś już wiem, że niestety większość ludzi nastawionych jest na siebie, na swój interes. Patrzę jak funkcjonują małżeństwa i uwierzyć nie mogę jak ludzie zdradzają się, okłamują itp
Jak to możliwe, że koleżanka, która notorycznie zdradza męża i nawet się z tym nie kryje, uważa że robi dobrze, bo nie ma w tym nic złego - czy to możliwe, że są ludzie, którzy nie mają sumienia???
A może tak właśnie trzeba - żyć tylko dla siebie, patrzeć jedynie na swoje dobro, nie oglądać się na nikogo. Może ja z tym swoim podejściem do życia - bądź szczera, uczciwa, tak naprawdę jestem frajerką i sama sobie to życie komplikuje. Może na tym właśnie polega małżeństwo - są moje i twoje obowiązki, moje i twoje życie? Może należało siedzieć cicho i pozwolić mężowi robić co chce, może wtedy uniknęli byśmy rozwodu?
Tylko jaki to ma sens, czy to w ogóle jest małżeństwo, czy tylko jakiś chory układ? Czy żona ma prawo oczekiwać od męża, że będzie wierny, lojalny?
Ten świat coraz bardziej mi się nie podoba :-(

Anonymous - 2013-09-27, 18:31

Mallgos, przytulam mocno.
Anonymous - 2013-09-27, 20:04

Cytat:
Ostatnie 3 lata mojego życia to ciągłe doświadczanie jak bardzo zepsuty jest ten świat.

...................................................................................
Cytat:
Ten świat coraz bardziej mi się nie podoba



Problem chyba w WIDZENIU mallgos .
Bóg co stworzył mówił - dobre .
Skoro zatem widzisz wiecej zła - to może trzeba
nauczyć się dostrzegać dobro ?

Anonymous - 2013-09-27, 20:23

hmm dałeś mi do myślenia, może to wszystko co miało miejsce w moim małżeństwie sprawiło, że tak krzywo patrzę na świat, a może zbyt surowe i chłodne wychowanie sprawiło, że zbyt wiele oczekuję od siebie i od innych. Nie chciałabym jednak teraz wpaść w pułapkę poczucia winy.
A żeby inaczej spostrzegać świat to już chyba należy prosić Boga, by nauczył mnie dostrzegania dobra w swoim życiu.
Dzięki za odpowiedź.

Anonymous - 2013-09-27, 21:12

Przypatruj się ludziom , wszędzie
tym znajomym i nieznajomym .
Staraj się dostrzec coś dobrego .
Przypatruj się jesieni , kolorom , kałużom , niebu .
Przypatruj się sobie zewnętrzu i wnętrzu .
Żyjesz , 70-siątki nie masz , za 3 miesiące Boże Narodzenie .
Dostrzegaj małe dobre rzeczy .

Anonymous - 2013-09-27, 21:23
Temat postu: Re: Niczego już nie rozumiem
mallgos napisał/a:
Wydawało mi się, że małżeństwo zawiera się na dobre i złe, że są górki i dołki, burze i okresy ciszy. Dziś wiem, że niestety małżeństwo zawiera się głównie na dobre, a złe człowiek musi dźwigać sam.
Wydawało mi się, że większość ludzi jest uczciwa, prawa. Dziś już wiem, że niestety większość ludzi nastawionych jest na siebie, na swój interes. Patrzę jak funkcjonują małżeństwa i uwierzyć nie mogę jak ludzie zdradzają się, okłamują itp
Ten świat coraz bardziej mi się nie podoba :-(


Mallgos jakiś czas temu w moim tygodniku diecezjalnym pojawił się artykuł p.t."że cię nie opuszczę aż.... do rozwodu".Jak się domyślasz autor ubolewał nad plagą rozwodów w naszym kraju.
Myślę,że dobrze trafiłaś.Tu na forum znajdziesz ludzi,którzy zawarli małżeństwo "na dobre i złe"i trwają w sakramentalnym"tak", pomimo rozwodu.
Piszesz o swojej koleżance.Ona kiedyś odpowie za swoje czyny(zresztą nasi zdradzający małżonkowie też).
Czy warto być uczciwym?Ktoś powiedział:"jak ma się miękkie serce,trzeba mieć twarde cztery litery".Ja natomiast często pytałam"a jak ma się miękkie serce i ..."Niestety podobnie,jak Ty"obrywałam". Nawet moje dzieci wielokrotnie powtarzały(za mężem zresztą),że jestem za uczciwa i majątku,to bym się w życiu nie dorobiła.Ja jednak wolę"służyć Bogu,nie mamonie"

Jednak odpowiem:TAK WARTO BYĆ UCZCIWYM,aby mieć czyste sumienie,nawet kosztem utraty najbliższych.

Anonymous - 2013-09-27, 21:46

Mallgos
Myślę, że to nie Ty krzywo patrzysz na świat. Rodzice nas tak wychowali, że pewne rzeczy są dla nas nie do zaakceptowania. Gdzieś pośród tej gonitwy za kasą i karierą umykają ludziom wartości, które powinny być najważniejsze.
Ostatnio dopadają mnie przeróżne wątpliwości, tak jak i Ciebie. Wiem, że droga którą idę w tej chwili jest zgodna z moim sumieniem, ale jednocześnie jest strasznie ciężka.
Pozostaję wierna mojemu mężowi pomimo tego co wyprawia przez ostatni rok.
Wśród moich znajomych są także osoby żyjące w tak zwanych wolnych związkach, zdradza mąż, zdradza żona i obydwoje o tym wiedzą. Moja znajoma wytłumaczyła mi to tak: mąż mnie zdradza więc robię to samo, po co się rozstawać - za dużo finansowo mam do stracenia, a po jakimś czasie z kimś nowym będzie dokładnie to samo.
U mnie kryzys w małżeństwie pojawił sie niedługo po tym, jak mój mąż zmienił pracę i polepszyła się nasza sytuacja finansowa. Mojemu mężowi pieniądze przewróciły w głowie. Tak sobie myślę, że na początku małżeństwa, kiedy kasy było mało, układało się super między nami i nawet bieda nie była straszna. Biedę mógł ze mną dzielic, a teraz, teraz mówi, że może mieć każdą, więc po co żona.
Przepraszam, że o sobie, ale tak mnie to boli, że musiałam to z siebie wyrzucić.

Anonymous - 2013-09-27, 23:48
Temat postu: Re: Niczego już nie rozumiem
mallgos napisał/a:

Tylko jaki to ma sens, czy to w ogóle jest małżeństwo, czy tylko jakiś chory układ? Czy żona ma prawo oczekiwać od męża, że będzie wierny, lojalny?
Ten świat coraz bardziej mi się nie podoba :-(


Tak, ma prawo. Bo inaczej to bedzie klamstwo. Tylko dzisiaj klamstwo i oszustwo nie jest nazywane klamstwem i oszustwem. Niespłacane kredyty, oszustwa na tzw. wnuczke, oszukani turysci biura podrozy... Wiecie sami ile by mozna wyliczac. Pamietam jeszcze czasy PRL-u. Tam nie bylo klamcy i oszusta - ten to sie ustawił, ale dobrze zakombinował, ale jest sprytny.
Trzeba wybrac człowieka dla ktorego tak znaczy tak, nie nie a co inne od zlego pochodzi.
I wiedziec co to jest malzenstwo ale takie prawdziwe, a nie z mediow, z filmow itp

Anonymous - 2013-09-28, 11:40

Cytat:
Biedę mógł ze mną dzielic, a teraz, teraz mówi, że może mieć każdą, więc po co żona.
Przepraszam, że o sobie, ale tak mnie to boli, że musiałam to z siebie wyrzucić.

Bardzo bolą te słowa, rozumiem Cię. Więc może po prostu się postaw i powiedz ja odejdę, jeżeli nie przestaniesz? Rób co chcesz, ale beze mnie. Bo to, że kocham nie znaczy, że pozwalam na wszystko.

Anonymous - 2013-09-28, 14:04

U mnie postawienie granicy zakończyło się separacją, a następnie rozwodem, więc sama już nie wiem czym jest stawianie granic.
Mogę powiedzieć, że nasza sytuacja również zmieniła się, gdy mąż zaczał dobrze zarabiać. Stał się wtedy dla mnie oschły, zaczał mieć nierealistyczne oczekiwania względem mnie. Koledzy stali się ważniejsi od naszego domu, a potem to już alkohol, kobiety i słowa "na brak powodzenia nie narzekam, same się pchają".
Kiedyś myślałam, że zawarcie małżeństwa to decfyzja na całe życie i była to dla mnie oczywista oczywistość.
Teraz muszę nauczyć się żyć w pojedynkę i mimo wszystko nie upadać na duchu.

Anonymous - 2013-09-28, 14:38

mallgos napisał/a:
U mnie postawienie granicy zakończyło się separacją, a następnie rozwodem, więc sama już nie wiem czym jest stawianie granic.

Mallgos, u mnie było podobnie. Ale to jest właśnie stawianie granic - nie oznacza, że jak postawisz komuś granice, to ten ktoś zmieni postępowanie. Może tak być, ale nie musi. Podstawowe w stawianiu granic jest podejście: "Ja się nie dam więcej krzywdzić/wykorzystywać/niszczyć". Czyli stawiasz granice m.in. po to aby uratować co się jeszcze da, siebie przede wszystkim, przed wciąż postępującą destrukcją. Ze świadomością, że ponosisz konsekwencje stawiania tych granic.

Anonymous - 2013-09-28, 14:44

No wlaśnie takie postawienie granicy to decyzja, która ma swoje konsekwencje, a tych tak do końca sobie nie uświadamiałam, nie byłam na nie psychicznie gotowa.
Tylko tak jest z każdą decyzją, małżeństwo to też decyzja, która ma swoje konsekwencje w postaci zmiany całego życia, często nie bierzemy tego pod uwagę.
Teraz pozostało jedynie patrzeć z nadzieją w przyszłość, że niekoniecznie będzie ona gorsza, może wręcz przeciwnie będzie dużo lepsza od tego co za mną.

Anonymous - 2013-09-28, 14:50

mallgos napisał/a:
Teraz pozostało jedynie patrzeć z nadzieją w przyszłość, że niekoniecznie będzie ona gorsza, może wręcz przeciwnie będzie dużo lepsza od tego co za mną

Właśnie tak, z tą nadzieją :mrgreen: Pogody Ducha! :-D

Anonymous - 2013-09-28, 14:57

:-D

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group