Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Wróciłam

Anonymous - 2013-09-24, 22:18
Temat postu: Wróciłam
Wróciłam. Nie wiem dlaczego, ale wróciłam. Może dlatego, że nadziei brak. Może dlatego, że już nie mam dokąd iść. Nie umiem tak żyć w oczekiwaniu na to, że za kilka lat dzieci wyjdą z domu a my się rozstaniemy. Już teraz nie ma rozmowy, co mówić za 10 lat?
Dużo się zmieniło u nas. Dużo wydarzyło. Ale ogona trudno się pozbyć. Ja nie mam już sił, chęci, nadziei. Beznadziejnie trudny przypadek. A może on ma depresję? Nie wiem.
Wiem tyle, że nie pozwolę na to aby mnie obrażał, traktował jak psychiczny worek treningowy. Usłyszałam, że moje miejsce jest na ulicy. Potem przeprosił. Jak żyć?, kiedy to się powtarza co miesiąc i co miesiąc ja grzecznie wybaczam i staram się, żeby było dobrze?
Nie mam już sił, chęci. Usłyszałam, że nie pasujemy do siebie, że jesteśmy pomyłką.
Ja nadal nie zaszłam w ciążę i pewnie nie zajdę żyjąc w ciągłym stresie.
Byłoby mi lepiej samej, jemu pewnie też, ale są dzieci.
Zawiodłam, zgrzeszyłam, mam się zabić, żeby nie być solą w oku?

Anonymous - 2013-09-24, 22:22

Basiu, po prostu przytulam Cię mocno...
Anonymous - 2013-09-24, 22:28
Temat postu: Re: Wróciłam
Basia73 napisał/a:
Jak żyć?, kiedy to się powtarza co miesiąc i co miesiąc ja grzecznie wybaczam i staram się, żeby było dobrze?

A może zmiana w tym aspekcie by pomogła? Może "grzeczne wybaczanie" jest tym przysłowiowym gwoździem?

Nie znam Twojej historii Basiu, jednak odnoszę wrażenie po tej krótkiej wypowiedzi, że jesteś ofiarą przemocy psychicznej i dobrze by było skorzystać z odpowiedniej terapii, nauczyć się przed tym bronić.

Anonymous - 2013-09-24, 22:28

Witaj Basiu.
A już wyglądało, że u Was wszystko się układało. Naprawdę przykro mi czytać to co piszesz. Jeżeli pamiętasz to co kiedyś pisałem w Waszym wątku to wiesz, że Wasza sytuacja była mi bardzo bliska.
Masz moją modlitwę i Twój mąż również.

Anonymous - 2013-09-24, 22:40

Dziękuję.
Lil, tu już niejedna terapia była. Tylko o ile mąż porusza się w kręgu osób, które poklepują go po ramieniu jest dobrze. Gorzej jest w momencie, gdy ktoś powie prawdę w twarz.
Przemoc psychiczna jest od 16 lat. Tylko, że dopiero kryzys - moja zdrada- sprawił, że wszystkie brudy się ujawniły. 2008 rok - kryzys, potem terapia moja, jego, małżeńska, 12 kroków, Spotkania Małżeńskie, mediacje z ilomaś księżmi. Potem sielanka, wielka miłość, a tak naprawdę kontynuacja współuzależnienia, potem cisza, znowu odtrącenie z jego strony :"bo mu seks nie potrzebny", znalazł sobie ucieczkę - religijność ponad miarę. Chciał zostać księdzem, a tu ja go "zmusiłam do małżeństwa". Skusiłam go po prostu.
Tak mi ciągle powtarzał.
Z jego strony zazdrość o wszystko. O mój awans, o pracę, o wyjazdy, o umiejętności.
Trudno się żyje w takiej atmosferze. Chciałam zrobić coś dla siebie, w ferie wyjechałam sama na kilka dni, chciałam odetchnąć, załatwić parę spraw.
Oczywiście mój domowy detektyw wszystko wyciągnął z głupiej żony. Oskarżył o kochanków, o HIVa i inne rzeczy. Zaczęłam plątać się w zeznaniach, bo tak naprawdę, nie mam obowiązku tłumaczyć się przed nim. Nie zrobiłam nic złego, a to, że nie powiedziałam gdzie jadę, o dlatego, że NIE POZWOLIŁBY na to. Kiedyś już napisałam, że życie z etykietą krzywdziciela jest trudne. W zasadzie można by i nie żyć, bo i tak ktoś cię zniszczy.

Anonymous - 2013-09-29, 01:16

Basia, a nie jest tak, że patrzysz na męża i przeglądasz się w jego oczach? Może to za duży ciężar dla Niego? Czy Ty Basiu wybaczyłaś sobie? Bo od tego chyba powinnaś zacząć. Trudno wymagać wybaczenia od drugiego człowieka jak się sobie samemu nie potrafi wybaczyć. Kiedyś słyszałam taką wypowiedź mężczyzny, że rozstał się z żoną, bo z fajnej, wesołej kobiety stała się jednym, wielkim wyrzutem sumienia, a tak się nie da żyć. Często bywa tak, że małżeństwo nie rozpada się z powodu samej zdrady ale z powodu destrukcyjnego poczucia winy. Bo ono w nadmiarze i wszechogarniające bywa destrukcyjne. Po tylu latach po, po tylu terapiach coś szwankuje. Może nie macie oddechu, własnego życia. Ktoś tu kiedyś obrazowo pisał o tym, że dwoje ludzi to takie bańki, które się przenikają, tworzą jedno, ale żaden z małżonków swojej przy tym nie traci. Masz prawo wyjechać na chwilę, a mąż ma prawo wiedzieć gdzie jesteś. Nie przekombinowałaś za bardzo z tą sytuacją? Może sama założyłaś, że by Ci nie pozwolił, bo Ty 5 lat temu..., potem te tłumaczenia dopełniły wzajemne pretensje.
Anonymous - 2013-10-07, 10:12

nie mozna zyc tym co bylo...........jestem mam nadzieje byla ofiara przemocy fizycznej meza alkocholika,nie moge zyc tym co bylo,zniszcze siebie i dzieci,stawiam granice mu,sobie i innym.
Anonymous - 2013-10-09, 20:10

Czy przeglądam się w jego oczach? Być może. Nie myślałam o tym. Czy wybaczyłam sobie? Gdybym sobie nie wybaczyła, pewnie nie byłoby mnie wśród żywych. Mam dzieci.
Nie jest łatwo. Uciekają nam najlepsze lata.

Anonymous - 2013-10-09, 20:47
Temat postu: wrocilam
gdybys nie przegladala sie na jego gesty,jego lustro,jego...................i jego .nie bylo by wspouzaleznienia,bo on bo on ,najpierw jest Bog,potem ja,a potem on,dzieci i reszta,polem ksiazke betty melody koniec wpouzaleznienia
Anonymous - 2013-10-13, 10:10

Ciekawa jestem co u Ciebie. Wspomnę w modlitwie.
:)

Anonymous - 2013-10-20, 17:12

Nie znam całej Twojej historii Basi-u 73, nie wiem też w jakiej kondycji psychicznej jest Twój mąż. Wydaje mi się jednak, że nie jest ona najlepsza. Mąż dalej nie może sobie dać z tym rady i potrzebuje ratunku. Uważam, że jego atak na Ciebie nie jest fer (jest złem) i tego absolutnie nie usprawiedliwiam. Przepraszam, że to co napiszę dalej może być dla Ciebie przykre (chcę naprawdę jak najlepiej i radzę z serca).
Wydaje mi się, że Ty również masz problem ! Zaniepokoił mnie ton Twojej wypowiedzi - opowiadasz o swoim mężu, jak o kimś , kto Ci przeszkadza normalnie żyć.
Piszesz:
nie mam obowiązku tłumaczyć się przed nim.
A ja jednak myslę (jestem przekonany), że powinnaś.

I jeszcze coś : ... ja chciałam .... ja wyjechałam ....ja sama ....ja i jeszcze raz ja ... !!!
Diabeł jak namawia do grzechu, do zdrady, jak chce kogoś odciągnąć od Boga, to stara się postawić go na pierwszym miejscu. Wmawia mu, że on jest naj naj wazniejszy. Mówi: masz prawo do "szczęścia"...., zasługujesz na coś więcej, ...to nic takiego... itd. Na początku każdego grzechu jest pycha ! Stawiasz się znowu (a może cały czas tak jest) na pierwszym miejscu. Diabeł osłabia Twojego męża (wkłada mu znowu do głowy to wszystko -on nigdy nie śpi, zawsze ma czas). Ciebie również kusi (on zna Twoją słabość) i podsuwa - Twoje JA.
Wmawia CI, że to nie ma sensu, że to koniec - chce żebyś przestała walczyć o małżeństwo. Zrób mu na złość - Basiu ! Wyrzuć JA i wstaw MY ! Walcz, nie poddawaj się. Coś sprawiło, że było już dobrze - powtórz to ! Nie dawaj złemu satysfakcji.
+ Przyjmę dzisiaj za iebie Komunię Św.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group