Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Mąż, dzieci i jego romans

Anonymous - 2013-09-25, 16:21

Nie do końca życia tylko do zawarcia kolejnego małżeństwa;)
Alimenty na małżonka tak, jak się wygra sprawę... Trzeba udowodnić że małżonek jest wyłącznie winny rozpadu a kobieta jak kryształ... I nawet jak jest zdrada to czasami różnie z tym bywa, wystarczy poczytać trochę fora. To też zależy od adwokata a adwokat kosztuje, autorka wątku nie pracuje, z czego to opłaci.

Anonymous - 2013-09-25, 16:37

Jakaś kobieta pięknie tu kiedyś pisała, miała trudne sprawy w sądzie, na adwokata nie było jej stać, ale mianowała swoim adwokatem Jezusa :-)

Czy to nie piękne i dające dużo nadziei, rozwiązanie?

Anonymous - 2013-09-28, 07:29

Jesli oni są szczęśliwsi w tych nowych związkach, to o co my się modlimy?? Żeby zrezygnowali z tego szczęścia?? :cry: To tak strasznie boli ,kiedy uzmysłowię sobie ,że mąż jest szczęśliwszy z kimś innym !!
Anonymous - 2013-09-28, 07:51

Bosonia, chodzi o to, że najczęściej (sytuacja amoku, zakochania) jest to płytkie szczęście, które dość szybko mija. Szybko na skalę życia ludzkiego, czyli czasem kilka lat to może potrwać. A co potem - Pan Bóg jeden wie.
Anonymous - 2013-09-28, 07:58

Dobiło mnie te "kilka lat" :cry:
Anonymous - 2013-09-28, 08:03

To niech Cię nie dobija. A co zrobisz jeśli ten mąż nie odkocha się, nie wróci? Dlaczego zakładamy, że to ich szczęście minie? A jeśli nie minie, to co? Trzeba żyć własnym życiem, szukać swojego szczęścia, cieszyć się nim. Gdzie szukać szczęścia? Choćby za oknem. Piękne jesienne kolorowe liście, dzień bez deszczu, świeci słońce, uśmiechnęła się do mnie nieznajoma pani na ulicy. Po co siedzieć w życiu męża i zazdrościć mu jego szczęścia? Bezsens totalny
Anonymous - 2013-09-28, 08:11

Olga1968 napisał/a:
Dlaczego zakładamy, że to ich szczęście minie?

Raczej przypuszczamy. Patrząc na statystki, doświadczenia innych ludzi - amok i szczęście zakochania mija po jakimś czasie. Co potem - bywa różnie. Naprawdę BARDZO różnie. Dlatego Olga, z Twoim z ciągiem dalszym całkowicie się zgadzam :-)
Bosonia, napisz co dziś będziesz robić :-) Tak wiesz - coś dla siebie, żeby czymś się ucieszyć :-)

Anonymous - 2013-09-28, 08:22

Planuję pojechać do sklepu i kupić sobie mały laptop :-D ,ale i tak cały czas wiadomo o czym myślę... Ja tu sama ,trójka dzieci na mojej głowie, a on tam z kochanicą, jest piękna pogoda ,weekend...
Anonymous - 2013-09-28, 08:29

Jest weekend, piękna pogoda i na tym poprzestań. Jego nie ma, więc ciesz się z tego co jest.
Mój ojciec odszedł od matki kiedy miałam 6 lat. Miał drugą żonę, nowe dziecko i wytrwał w tym związku prawie 40 lat. Był szczęśliwy. Zmarł w kwietniu i już go nie ma. Moja matka przez te prawie 40 lat czekała, kombinowała co zrobić żeby wrócił, a on nie wrócił, do tego był szczęśliwy, a teraz "wziął" i umarł. Została moja matka, starsza zgryźliwa i wiecznie narzekająca kobieta, która zmarnowała sobie życie, bo ufiksowała sobie w głowie, że jedynym jej szczęściem jest jej mąż, który odszedł prawie 40 lat temu. Chcesz taka być?

Anonymous - 2013-09-28, 08:39

bosonia napisał/a:
ale i tak cały czas wiadomo o czym myślę... Ja tu sama ,trójka dzieci na mojej głowie, a on tam z kochanicą, jest piękna pogoda ,weekend...


Może to zabrzmi brutalnie,ale wolałabyś inny scenariusz:Ty sama,on z kochanką i trójką Waszych dzieci?
Dziewczyno jest zdrowa,masz kochane i kochające dzieci.Masz dla kogo żyć!
Ktoś kiedyś powiedział"szczęśliwa matka,to szczęśliwe dzieci".I tu wcale nie było mowy o mężu. Przestań o nich myśleć,bo tylko sobie szkodzisz.Mleko się wylało,a nawet żałoba kiedyś się kończy.

Anonymous - 2013-09-28, 08:43

Olga1968 napisał/a:
Trzeba żyć własnym życiem, szukać swojego szczęścia, cieszyć się nim. Gdzie szukać szczęścia? Choćby za oknem. Piękne jesienne kolorowe liście, dzień bez deszczu, świeci słońce, uśmiechnęła się do mnie nieznajoma pani na ulicy. Po co siedzieć w życiu męża i zazdrościć mu jego szczęścia? Bezsens totalny


popieram w 1000%
ale też wiem, jakie to trudne...

a my dziś teatr dla dzieci a potem torcik urodzinowy dla dziadków (oboje skończyli dziś 60 lat), jedna impreza była tydzień temu, ale mój synek miał weekend z tatą, więc dziś poprawiny ;-) ))

"trzeba coś robić, żeby żyć, albo nie robić nic i umierać"

no i tak w ogóle uczę się gotować ;-)
mój synek na dziś zamówił żurek albo barszczyk ukraiński - no to będzie debiut ;-) ))

Anonymous - 2013-09-28, 08:56

AJA napisał/a:
Bety napisał/a:
ja takich związków nie znam, nie znam ludzie w drugich zwiazakch, którzy porzucili swoje zony i dzieci i są szczesliwi, moze ja źle cos widzę


ja znam... niektóryz są szczęśliwi inni przynajmniej spokojni, nie szarpią się tak jak w starych związkach, ale jedni i drudzy nie chcieliby wrócić


Myślę, że tutaj dochodzą jeszcze inne czynniki. Małżonek, który opuszcza rodzinę dla innej chce się "wybielić" i robi wszystko by ten drugi związek utrzymać. Pokazuje swoje "szczęście", nawet na drugie dziecko się decyduje z kochanką mimo płacenia alimentów na dzieci z pierwszego małżeństwa a wcale kroci nie zarabiając. W ten sposób próbuje pokazać (świadomie lub podświadomie) byłej małżonce i otoczeniu, że to przecież on jest w porządku, to nie jego wina, że małżeństwo się rozpadło bo przecież on żyje "szczęśliwie" a to była żona jest sama. Z tego wniosek (w jego skrzywionym mniemaniu) że to żona była winna rozpadowi małżeństwa gdyż ona nikogo sobie nie znalazła, więc to ona "nie nadaje się do małżeństwa". To tak z obserwacji w moim otoczeniu.

Anonymous - 2013-09-28, 09:40

myślę, że coś w tym jest , nawet gdyby było im źle, to się do tego nie przyznają, będą brnąć dalej,żeby pokazać,jacy są "szczęśliwi". Są ludzie,którzy nie potrafią się ukorzyć, przeprosić, mój mąż jest taki.
Anonymous - 2013-09-28, 10:09

koniczynka napisał/a:
Z tego wniosek (w jego skrzywionym mniemaniu) że to żona była winna rozpadowi małżeństwa gdyż ona nikogo sobie nie znalazła, więc to ona "nie nadaje się do małżeństwa".

bosonia napisał/a:
myślę, że coś w tym jest , nawet gdyby było im źle, to się do tego nie przyznają, będą brnąć dalej,żeby pokazać,jacy są "szczęśliwi". Są ludzie,którzy nie potrafią się ukorzyć, przeprosić, mój mąż jest taki.

zgadzam się, tak to jest postrzegane przez otoczenie
a tu się nie do końca zgodzę, my po prostu nie chcemy przed sobą przyznać, że nasi małżonkowie mogą być naprawdę szczęśliwi bez nas. Ja to rozumiem, to jest bardzo trudne, nie porównywać się, nie oceniać w kategoriach lepsza/y - gorsza/y - tylko inna/y.

Myślę, że Ci którzy porzucają rodziny w kolejnych związkach pozostają albo je zmieniają z czystego egoizmu, wyrachowania, z wygody...
Zresztą, z takich samych powodów niektórzy wracają, jak się kochance/kowi znudzą, czasem powrót (bo będę mieć "wikt i opierunek").

Oczywiście życzę wszystkim, którzy tego chcą, powrotów z miłości a nie z wyrachowania, ale naiwnością jeśli nie głupotą byłoby wierzyć, że tak jest ZAWSZE.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group