Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Jestem mężatką od 2,5 roku, mam 26 lat, mąż 30. Nie wiem dokładnie w którym momencie pogubiliśmye sie z mężem. Nasz dialog przestał polegac na szczerej rozmowie a jedynie na przekazywaniu informacji. Obwiniam za wszystko siebie. Nie wspierałam męża tak jak tego potrzebował, nie potrafiłam go pocieszyć, wiecznie miałam pretensje, że musimy mieszkać u jego rodziców, odmawiałam mu kontaktów seksualnych, nigdy ich nie inicjowałam choć pragnęłam i pragnę męża. Z nowym rokiem wyprowadziliśmy się. Nie było już zadnych kłótni, ale mijaliśmy sie, nie spedzaliśmy razem czasu, nie było juz miedzy nami czułości. Tydzien temu mąż powiedział, ze spotkał sie z inną kobietą. Było to dla mnie nie ważne, chciałam o wszystkim porozmawiać, dojśc do porozumienia, pogodzić sie, popracowac nad zwiążkiem. Ale mąż uparł się, ze chce odejść, ze chce być już sam bo "jest egoistą". Wiem, ze nie jest. Wczoraj przyznał się, że zdradził mnie z tamtą kobietą. Nie ukrywam, ze to niesamowicie boli, niesamowicie, ale wybacze mu wszystko byle chciał sie postarać, popracować. On widzi jedno rozwiązanie- swoje odejscie a potem rozwód. Nakłaniałam go do wizyty u psychologa- seksuologa ale sie nie zgadza. Powiedział, ze chce isc tylko porozmawiać z księdzem bo "boi sie tylko Boga". Podkreśle tutaj, ze ja nie jestem tak mocno wierząca jak mąż, on zawsze za reke prowadził mnie do kościoła. Mąż twierdzi, że kocha mnie tylko jak siostre, nie pożąda. Czy da sie odbudowac Nasze małżeństwo? Czy da sie cokolwiek zrobić? Błagam o pomoc. Mąż jest dla mnie najważniejszy na świecie, moje małżeństwo jest dla mnie najważniejsze, zrezygnowałabym z wszystkiego dla męża. Tak badzo pragnę żeby było jak kiedyś, żeby mąż chciał ze mną być. Nie wiem co powoduje jego chęć odejscia, mam wrażenie, ze chce sam siebie ukarać za zdrade. Ciągle wyciągam do niego reke, on jak skała, ani drgnie. Wzorując sie filmem codziennie robie krok w jego strone, nakłaniam do rozmowy, daje słodkie niespodzianki, dla niego gotuje, organizuje nam weekendy i wieczory... a moze mam mężowi dać czas na przemyślenie?
Wiem, ze Panstwo sa bardzo zajęci ale błagam o pomoc. Może to tylko kryzys który nas oczyści, ale mąż nie chce walczyć. Wiem, że liczy sie teraz tylko z Bogiem a wysłucha tylko księdza lub osoby mocno wierzącej w Boga i Miłość.
Jesteśmy z Poznania. Gdzie możemy szukac pomocy? Gdzie ja moge szukac pomocy?
kropeczka [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-03, 15:04
Kochana ja sama jestem w kryzysie, więc cięzko mi cokolwiek radzić, ale z tego co czytam to dla Ciebie pali się jeszcze duże światełko. Skoro mąż chce porozmawiać z księdzem, to niech zrobi to jak najszybciej, musisz mu w tym jakoś pomóc. Ponadto, może uda Wam się wspólnie czegoś posłuchać: polecam odsłuchanie nagrania ze spotkania dla młodych z dn. 10 marca 2012, przynajmniej tej części "Modlitwa o uwolnienie, uzdrowienie" Tu masz stronkę: http://czatachowa.pl/category/spotkania/
zerta [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-03, 15:12
Dziękuje! Dziękuje! Jestes jedyną osobą która oprócz mnie ma nadzieje. Podbudowałas mnie. Dzisiaj wysłałam męzowi mail z filmem Fireproof, kiedys on zabral mnie na ten film na "randke małżeńska" ale ja chyba wtedy miałam focha, nie porozmawialiśmy o sytuacji z filmu która teraz nas dotknęła. Bardzo żałuję.
Nie przestane sie starać, wyciagac reki do niego, modlic sie i płakać, błagac go o to zeby postarał sie powalczyć o Nasze małżeństwo. Warto! Nie zmienie zdania.
Jeszcze raz dziekuję.
mada27 [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-03, 15:15
nie obraź się, ale teraz to chyba Ty powinnaś powalczyć o to małżeństwo
i to nie zachęcaniem męża do walki o nie, ale swoją przemianą, dzięki której będzie szansa że mąż sam będzie walczył i starał sie, aby z Tobą być
kropeczka [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-03, 15:19
U mnie kryzys już się trochę ciągnie, w sumie tak naprawdę 3 miesiąc (zresztą sama możesz poczytać o mnie w temacie ciąża.kochanka męża/samotność). Z tego co ja zauważyłam, to całe to błaganie i proszenie wogóle nie pomaga, wręcz przynosiło odwrotny skutek. Teraz wziełam się trochę za siebie, staram sie ładnie wyglądać, mówić, że cieszę się życiem (choć w środku jestem wypalona), ale mąż zaczął jakby troche inaczej na mnie patrzeć od tego momentu. W tym nagraniu z tego spotkania będzie taki moment kiedy małżeństwa biorą się za rąkę i warz z kapłanem powtarzają słowa modliwty-może to Was jakoś oczyści. Mam taką nadzieję, jeśli tylko uda Wam się tego odsłuchac wspólnie. Ja niestety nie mam takiej możliwości, przynajmniej na razie.
[ Dodano: 2012-04-03, 15:22 ]
A z magdą27 też się zgodzę- nad sobą trzeba ciągle pracować i Ty też musisz siebie zmienić na lepsze.
zerta [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-03, 15:25
Niepowiedziałam, ze nie walcze (patrz pierwszy post). Ale mąz prosi, zebym przestała, ze staranie sie nic nie da, ignoruje to co robie. Ide do przodu choc nie wiem do czego mnie ta droga zaprowadzi.
Jego 'walka" miałaby tylko polegać na przestaniu upierania sie, ze jedynym wyjściem jest rozwód czy jego odejscie. Żeby spojrzał szerzej.
"Na dobre i na złe"- nadeszło to złe, Nasz próba. Wiem, ze on tez kiedys sie starał o mnie, ale ja nie widziałam jako staranie, poprostu twierdziłam, ze taki jest. Teraz, głupia, dopiero widze. Przykro mi, ze taka byłam, ze nie dostrzegałam jego miłości.
[ Dodano: 2012-04-03, 15:29 ]
kropeczka- pracuje, ciężko mi idzie, ale pracuje. Boje sie, ze jak zaczne jak Ty udawać, że ze mną wszystko w porzadku, że świetnie sobie radze w życiu bez niego poczuje, ze teraz może odejsc (bo przeciez sobie radze). A wcale tak nie jest. Chce isc przez zycie z Nim.
mada27 [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-03, 15:49
zerta napisał/a:
Ale mąz prosi, zebym przestała, ze staranie sie nic nie da
uważam tak jak Twój mąż, że to nic nie da
zerta napisał/a:
Jego 'walka" miałaby tylko polegać na przestaniu upierania sie, ze jedynym wyjściem jest rozwód czy jego odejscie. Żeby spojrzał szerzej.
a dlaczego za męża chcesz decydować na czym jego walka miałaby polegać?
to łatwe nakazać męzowi, żeby mnie kochał i chciał ze mną być
a o wiele trudniej stać się osobą z którą on bez żadnego proszenia i nakazów bedzie chciał być
dopóki poprzestaniesz na skupianiu się na mężu jak powinien walczyć, co powinno dla niego ważne być - czyli Ty i małżeństwo, zamiast nad pracy nad sobą i stawaniu się taką osobą o którą mąż sam z sibie będzie chciał się starc, to niestety ale tylko spawa będzie się pogarszała i jeszcze bardziej męża do siebie zniechęcisz
Mysle, że on intuicyjnie wyczuwa, że jak się starał i był przy Tobie, to Ty tego nie zauważałaś, nie szanowałaś go odpychając kiedy próbował się zbliżyć, a w sytuacjach intymnych jet to chyba jeszcze bardziej raniące niż np odepchnąc kogoś w jakichś innych codziennych sprawach.
I On teraz widzi, że jak Ci grunt pod nogami znika, to nagle wielki lament i że mąż najważniejszy.
Nie dziw się, że nie odbiera tych Twoich "starań" a raczej lamentu poważnie.
Bo ja bym w sumie też w taką przemiane współmałżonka nagłą w obliczu zagrożenia to nie uwierzyła tak szybko.
Bałabym sie, ze to zwykła reakcja obronna na to, że coś traci.
I gdyby mi jeszcze filmy pokazywał o miłości dojrzałej odpowiedzialnej takiej az po grób, po tym jak mnie traktował, to tylko niechęć bym do niego miała.
Drgnęło by we mnie coś dopiero, gdybym zobaczyła autentyczną przemiane wewnętrzną, nie nachalnie narzucającą sie, gdybym zobaczyła miłość - nie lamenty i rzucania sie na szyje, ale miłośc która daje mi wolność.
Wtedy dopiero mogłabym pomysleć czy dam rade zaufać na nowo, i być z tą drugą osobą.
Nie wiem tylko czy i gdzie w Poznaniu przyjmuje Pulikowski.
Polecam go dlatego, że jestem pod wrażeniem jego wiedzy - w ubiegły weekend byłem na rekolekcjach z jego udziałem :).
Tolek52 [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-03, 18:53
Zerta jeżeli taki ktoś jak ja może cokolwiek doradzić to skontaktuj się księdzem ale o wykształceniu psychologicznym doradzał bym kontakt z Jezuitami gdzie w Poznaniu nie wiem ale myślę, że ten wysiłek z Twojej strony jest wart właśnie Twojego zachodu. Postępowanie takie jak w filmie jest potrzebne przede wszystkim Tobie aby pokochać na nowo i tym razem prawdziwie swojego męża.
Życzę Tobie uratowania małżeństwa.
Tolek
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-03, 21:19
Witaj Zerta na forum
zapraszam na spotkania Ogniska Sycharowskiego w Poznaniu
W kościele parafialnym Najświętszego Zbawiciela przy ul.Fredry w Poznaniu jest Poradnia rodzinna w której można było do niedawna spotkać p. Jacka Pulikowskiego, ale bardzo polecam kontakt z aktualnym proboszczem tej parafii z księdzem Pawłem Pacholakiem przewodniczącym Referatu Duszpasterstwa Małżeństw i Rodzin Kurii Metropolitalnej, przewodniczącym Rady Duszpasterstwa Rodzin Archidiecezji Poznańskiej i Diecezjalnym Duszpasterzem Rodzin. Jest On bardzo mądrym i przesympatycznym człowiekiem.
zerta [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-04, 08:49
Bardzo dziękuje wszystkim za rady, drogowskazy.
Na głowie nie stane, nie zmusze do niczego męża, nie namówie, nie chce go naciskać. Zapisałam Nas na Spotkanie Małżeńskie (11-13 maj), poprosiłam wczoraj męża żeby sie zastanowił czy chce iść na nie ze mną, ale od razu powiedział, ze nie ma po co. Mam nadzieje, ze zmieni zdanie.
Mirakulum- dziekuje i do zobaczenia!
Annamaria64- Pójde do proboszcza na Fredry. Na razie wszedzie sama, ale powiem mężowi że jak tylko bedzie chciał, bedzie gotowy to chciałabym zeby poszedł ze mną.
[ Dodano: 2012-04-04, 10:12 ]
mada27 Wiem, ze mąż sie boi. Od paru miesiecy nad sobą pracuje i samej mi jest lepiej z ta juz odrobine wypracowaną, spokojniejsza mną. Długa droga przede mną, wiem, ide dalej. Ale dlaczego wg Ciebie staranie sie (pracowanie nad sobą, robienie mu miłych niespodzianek, mówienie komplementów, proponowanie pomocy, rozmowy) nic nie da?
Może źle napisałam (jego walka miałaby...). Chciałabym poprostu żeby zauważył zmiane, przyjmował moje starania. Wiem, nic nie mogę chcieć.
Wydaje mi sie, ze oceniłaś już, ze wina leży tylko po mojej stronie. Zresztą sama to tak opisałam w mailu. Nie chce sie bronić.
mada27 [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-04, 12:16
zerta napisał/a:
robienie mu miłych niespodzianek, mówienie komplementów, proponowanie pomocy, rozmowy) nic nie da?
czy wczesniej podczas trwania Waszego małżeństwa tak robiłaś?
jeśli nie albo od święta, i teraz nagle taki masz zryw?
już nawet zryw pomijając, to pomyśl, czy zostwaił Cię dlatego że mu komplementów nie robiłaś i niespodzianek?
myśle, ze nie
i dlatego warto wg mnie starać się naprawiać przyczyny i swoje złe cechy, przez które mąż uciekł, to powinno być sednem pracy nad sobą i tych starań z Twojej strony właśnie, a nie zasypywanie go kwiatami
zerta [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-04, 13:17
Tak, robiłam.
Tak, od swieta (pojęcie względne)
Nie. Powiedział, ze posypało się, bo nie inicjowałam zbliżeń, nie czuł sie przy mnie atrakcyjny, nie potrafiłam go chwalić, byłam pesymistką, nie byłam zadowolona ze swojego życia... itp.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.