Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy tym razem rozstać się na zawsze?
Autor Wiadomość
Lil
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-27, 22:16   Czy tym razem rozstać się na zawsze?

Trafiłam dziś na to forum, gdy szukałam jakiejś wskazówki odnośnie mojej sytuacji. Ucieszyłam się, że istnieje miejsce takie jak to, gdzie patrzy się na małżeństwo w kontekście wiary i postanowiłam napisać, być może dostanę jakieś porady od osób bardziej doświadczonych.

Oto moja historia.
Jestem siedem lat po ślubie. Stając przed ołtarzem, prawie się nie znałam z moim mężem... To początek tragedii :) Byliśmy bardzo młodzi, spotykaliśmy się nieczęsto przez jakieś pół roku, zaszłam w ciążę, po kilku miesiącach ślub (głównie z inicjatywy rodziców, ja chciałam być z K. ale uważałam, że ślub może zaczekać). W nastęnym roku urodziły się nasze ukochane bliźnięta. Całość naszego małżeństwa oceniam jak swego rodzaju batalię, ciągłą szarpaninę z chwilami wytchnienia. Było nam ciężko, pracował tylko mąż, ja studiowałam zaocznie i zajmowałam się dziećmi, nie mieliśmy pomocy z zewnątrz, a nawet utrudnienie ze strony mojej rodziny, z którą mieszkaliśmy. Dzieci często chorowały, mąż przechodził choroby układu pokarmowego, ja, jak się później okazało jakieś trzy lata miałam depresję... Były też ciągłe problemy finansowe, mieszkaniowe, nic się nie ukadało. Kłótnie, awantury, bardzo rzadkie i nieudane współżycie.
Dwa lata temu mąż wyznał mi trochę prawdy o sobie. Powiedział, że jest uzależniony od seksu i od około trzech lat mnie zdradza z prostytutkami. Twierdził, że absolutnie nie angażował w to nigdy swoich uczuć, że jest chory, nałogowo się masturbował już od nastoletniego chłopca, a potem to przestało wystarczać i potrzebował silniejszych bodźców, czyli seksu fizycznego. W tamtym czasie pomimo bólu, potrafiłam problem zrozumieć, dać mu szansę, aby się leczył (obiecywał, że tak właśnie będzie), kupiłam mu książkę, szukałam terapeuty, jak umiałam tak wspierałam. Sama też podjęłam leczenie ze współuzależnienia i depresji. Uczyłam się jak nie brać do siebie jego wyzwisk, poniżania, stawałam się silniejsza, zdrowsza. On niestety nie podjął tego trudu, był może ze 3 razy na spotkaniu i zrezygnował. Tak było mu łatwiej, wygodniej. Ja bez pracy, więc nie miałam dokąd odejść (wtedy już nie mieszkaliśmy u moich rodziców, postanowilismy wynająć mieszkanie, a zaraz potem powiedział mi to wszystko). Przez ponad pół roku nie zauważyłam żadnych zmian w jego zachowaniu. Kończyła się umowa najmu, pieniędzy brakowało, bo w dodatku porzucił pracę i choć bardzo nie chciałam, zdecydowałam o wyprowadzce do teściów (do moich rodziców nie było powrotu). Oni obiecywali, że pomogą, będą go mieć na oku, żeby się leczył i żył lepiej. Niestety nic z tego. K. nie chciał tej przeprowadzki, postanowiłam wbrew jego woli, choć on nie dawał żadnej sensownej alternatywy.
W tym czasie poprosiłam o pomoc księdza, który doradził mi, abym modliła się i pościła za mojego męża. Wtedy też zaczął się mój powtrót do Boga. Jako dziecko i nastolatka byłam wierzącą osobą, potem gdy rozpoczęło się małżeństwo bardzo "ostygłam", tak jakbym zapomniała, że Bóg jest i chce mi pomagać. Był taki okres w naszym małżeństwie, kiedy to modliliśmy się wspólnie, często rozmawialiśmy o Bogu i był to jedyny dobry czas, niestety krótki, kilkumiesięczny. Po poradzie ksiedza starałam się podjąć ten trud, choć był naprawdę ogromny. Dożywotnie wyrzeczenie się wszystkich używek - alkoholu, kawy, słodyczy. Codzienne odmawianie całej części bolesnej różańca i dwóch koronek. I łatwiejsze - święcenie czego się da, zamówienie Mszy Św. itp. Czasu właściwie nie miałam bo wtedy rozpoczęłam pracę zawodową i pisałam inżynierkę. Mimo to starałam się odmówić chociaż dziesiątkę i koronki. Z postów pozostał alkohol i kawa, większy problem ze słodyczami, czekolady potrafię odmawiać sobie przez kilka miesięcy, ale całe życie jeszcze nie. Od kilku miesięcy odmawiam już całą część różańca i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. O tej do Krwawych Łez MB już zapomniałam... Niestety w postępowaniu mojego męża nadal niewiele się zmianiało, ciągły emocjonalny chłód, brak jakiejkolwiek skruchy, oskarżanie mnie, zrzucanie na mnie większości obowiązków domowych i przede wszystkim brak terapii. Ja powoli stawałam na nogi, byłam silniejsza, bardziej samodzielna, coraz mniej zależna zarówno emocjonalnie jak i finansowo.

W kwietniu tego roku doszło do sytuacji, w której próbowałam spokojnie z nim porozmawiać, a on się na mnie rzucił i zaczął mnie dusić. Wtedy nie wytrzymałam, zabrałam dzieci i poprosiłam rodziców, żeby po mnie przyjechali. Bałam się niezrównoważonego człowieka i jednocześnie dość miałam takiego życia. Teściowie oczywiście stali po stronie syna (teść nawet mu powiedział, że dobrze, że mnie zdradza, ale powinien być bardziej dyskretny...), twierdzili, że to ja się czepiam i robię niepotrzebne problemy. To, że mnie dusił nie miało znaczenia. Moi rodzice, choć nie popierali mojej decyzji, to mi pomogli, pozwalając u siebie pomieszkać z dziećmi. Byłam tam 3 miesiące, postanowiłam wnieść o separację, wynająć mieszkanie i żyjąc spokojnie, modląc się za męża czekać na jego działanie. Niestety nieugięta byłam chyba zbyt krótko. Udało mi się znaleźć mieszkanie, pracuję, K. dawał mi pieniądze na dzieci. Rozpoczął indywidualną terapię. Zaczęliśmy jeździć na Msze z modlitwą o uzdrowienie, ja dodatkowo na rekolekcje weekendowe, dzięki czemu odzyskałam głęboką wiarę, radość życia, nadzieję i siłę. Nie mieszkaliśy razem, ale nasz kontkat nie ustawał. Z tego co mówił K. jego samopoczucie też zaczęło się poprawiać, po modlitwach już nie miał problemu, żeby iść do kościoła, ustały intensywne dręczenia demoniczne, przez jakiś czas cierpiał ze względu na naszą nieobecność, pomagał, skończyły się wyzwiska i odnoszenie do siebie bez szacunku... Zaproponował byśmy pojechali razem na wakacje. Zgodziłam się pod pewnymi warunkami. Było wspaniale, przez 2 tygodnie miałam męża takiego jak zawsze pragnęłam mieć. Przyszła nadzieja. Mąż coraz cześciej u nas bywał, pozwu o separację w końcu nie złożyłam. Od około miesiąca spowrotem z nami mieszka. Ale bajka szybko się skończyła. Mąż nie podjął dalszej terapii, spotkania indywidualne ma coraz rzadziej, znowu stał się wycofany, w domu angażuje sie trochę więcej, ale tak minimalistycznie, żebym tylko nie mogła się za bardzo przyczepić. Konkretnego podziału obowiązków nigdy nie zgodził się wprowadzić w życie. Cały czas po pracy spędza przed komuterem, facebook i inne pierdoły. Kiedy ostatnio prosiłam, żeby odłożył komputer i ze mną porozmawiał, to stwierdził, że nie ma ochoty ze mną spędzać czasu, bo jestem marudna i go do mnie nie ciągnie. Zaczął też mieć uwagi do mojego wyglądu i stroju. Odnośnie współżycia - po wakacjach przez jakiś czas było w tej kwestii wspaniale. Potrafiliśmy prawdziwie kochać się ze sobą. Zdążyłam nawet zapomnieć, że nasze współżycie znowu może być dla mnie bolsne, mogę czuć się użyta, wykorzystana do zaspokojenia jego fizycznych potrzeb, zupełnie w tym akcie pominięta. Niestety ostatnio mąż mi o tym przypomniał. Czułam się z tym strasznie i wtedy to ja zrobiłam się złośliwa, kąśliwa i niemiła. Ale nie powiedziałm mu jeszcze o tym efekcie. Od dłuższego czasu staram się być dla niego cierpliwa, modlić się, nie przywiązywać uwagi do jego niedoskonałości, czekać i dostrzegać drobne zmiany na lepsze. Ale niestety...

We wtorek, w pierwszy dzień Świąt poszedł do kościoła. Dzieci mieliśmy chore, więc byliśmy na różnych Mszach Świętych. W okolicach godziny, o której kończy się Msza miałam telefon z nieznanego mi numeru, nie zdażyłam odebrać, więc oddzwoniłam. Zaskoczona usłyszałam głos mojego męża. Często się zdaża, że nie zablokuje telefonu i przypadkiem wybiera mój numer. Pewnie tak samo było tym razem z tym, że zapomniał przełożyć kartę SIM. Podejrzewam, że ma drugą, którą wykorzystuje do kontaktu z innymi kobietmi. Po paru minutach tamten numer stał się nieaktywny (poza zasięgiem), a do męża dodzwaniam się na znany mi wcześniej numer. On oczywiście zaprzeczył i powiedział na ten temat jedno: "I co teraz myślisz, że ja mam drugą kartę?" Opowiedziałam tylko "A co mam myśleć?" i milczę. Milczę i myślę jak strasznie go nienawidzę. Po raz pierwszy tak naprawdę jestem na niego wściekła za to wszystko co robi. Nadal robi! Ciągle czuję ogromną złość, zawód, w myślach wyzywam go od najgorszych, brzydzę się nim i nie mogę na niego patrzeć! Nie potrafię pojąć jak można być tak zakłamanym, jak bardzo można grać, żeby tylko osiągać swoje egoistyczne cele. Mam dość tego człowieka. Staram sie pogodzić z tym, że Bóg daje mi cierpienie, zastanawiam się tylko jaki jego rodzaj dla mnie przeznaczył. Czy mam odejść od męża i podjąć trud samodzielnego wychowania dzieci i prowadzenia domu, czy też może mam do końca życia znosić taką osobę w swoim domu, brzydzić się nią i męczyć się? Tak jest mi żal moich dzieci, one są takie wspaniałe, a ciągle muszą cierpieć :( Kochają tatę ogromnie, zwłaszcza syn jest mocno z nim związany, niejednokrotnie mówił, że on chce meszkać z tatą, kiedy żyliśmy osobno... Jest to dla mnie ogromnie trudna sytuacja. Wiem, że musze podjąć decyzję, ale nie jestem pewna jaką. Dziś na stronie Sychar trafiłam na ten tekst:

http://sychar.org/pasterz/

i utwierdzam się w przekonaniu, że powinnam go z domu wyrzucić. To rozwiązanie wydaje mi się teraz najlepsze.

Mój mąż nie zaczyna tematu, ma taką strategię na przeczekanie aż sprawa przycichnie, zaczniemy w końcu ze sobą rozmawiać ze względu na sprawy do omówienia, problem zblednie i będzie dobrze. Ja znowu nabiorę łagodności i zaufania. Uważam, że on wykorzystuje moją naiwność, wcześniej ciągle go usprawiedliwiałam, ale dziś już nie potrafię mu wierzyć. Nie chce mi się z nim rozmawiać, znowu będę słuchać jego kłamstw, zrobi z siebie niewiniątko, dziwną sytuację zrzuci na działanie demoniczne. Teraz jest uprzejmy, odmawia różaniec, chce uśpić moją czujność i znowu manipulować. Jak tak można?! To chore, ale wiem, że on potrafi...

A może dobrym rozwiązaniem jest unieważnienie małżeństwa? W końcu zataił przede mną istotną informację o uzależnieniu. Może właśnie w taki sposób Bóg chce rozwiązać ten problem? Jak mam się tego dowiedzieć?

Jestem zmęczona ogromnie. Nie wierzę już w mojego męża, nie tak się zachowuje mężczyzna, który rozumie swoje błędy i próbuje je naprawić, zadośćuczynić...

Proszę o opinie osoby patrzące z boku, trzeźwo i bez emocji, bo nie wiem, czy dobrze oceniam sytuację :( Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale chciałam dobrze ją przedstawić.
 
     
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-28, 08:19   

Witaj

Też mam męża seksoholika. Jest na terapii indywidualnej, uczęszcza systematycznie chce się zmienić i to jest chyba najważniejsze, że sam chce. Wydaje mi się, że popełniasz ten sam błąd co ja kiedyś. Odejście, mąż zaczyna coś robić w kierunku zdrowienia i za chwilę pojawiasz się Ty darując mu wsparcie i wszystko co najlepsze, a on bierze i zostawia terapię i znów się zaczyna.

Też tak robiłam i jeszcze zdarza mi się popełniać błędy.

Cytat:
Jestem zmęczona ogromnie. Nie wierzę już w mojego męża, nie tak się zachowuje mężczyzna, który rozumie swoje błędy i próbuje je naprawić, zadośćuczynić...

Wydaje mi się że on ich nie widzi i nie rozumie, do tego trzeba terapii a on ją przerywa. Seksoholicy tworzą sobie iluzje i zaprzeczenia, ja osoba współuzależniona robiłam podobnie, myślałam, że jak pójdzie dwa razy do psychologa czy przestanie przez miesiąc robić to czego nie powinien to już wie, rozumie i chce a prawda była taka że wszystko to była tylko farsa, manipulacja, wzięcie mnie na przeczekanie.

Lil napisał/a:
A może dobrym rozwiązaniem jest unieważnienie małżeństwa? W końcu zataił przede mną istotną informację o uzależnieniu. Może właśnie w taki sposób Bóg chce rozwiązać ten problem? Jak mam się tego dowiedzieć?


Też się nad tym zastanawiałam i czasami nadal powracam do tej myśli. W zasadzie to myślałam że mąż przede mną zataja, że ukrył a ja głupia naiwna nic nie widziałam. Dziś już wiem, że sama siebie oszukiwałam i wszystko było widoczne tylko nie chciałam tego dostrzec a może i nawet dostrzegłam i takiego nałogowca chciałam. Jeśli jesteś na to zdecydowana możesz złożyć wniosek. Ale przemyśl to jeszcze.

Lil przede wszystkim to nie pozwól się krzywdzić, nie daj się manipulować. Jeśli Twój mąż nie chce się zmienić to ty nic nie możesz, albo możesz pokazać mu, że go kochasz ale nie godzisz się na takie życie i niech wybierze. Jeśli wcześniej separacja wpłynęła na to że poszedł na terapię może warto znów to zrobić, tylko nie wracać do siebie zbyt szybko?

Lil napisał/a:
Staram sie pogodzić z tym, że Bóg daje mi cierpienie, zastanawiam się tylko jaki jego rodzaj dla mnie przeznaczył. Czy mam odejść od męża i podjąć trud samodzielnego wychowania dzieci i prowadzenia domu, czy też może mam do końca życia znosić taką osobę w swoim domu, brzydzić się nią i męczyć się?


Bóg na pewno nie chce byś żyła z osobą która Cię krzywdzi. Warto posłuchać rekolekcji księdza pomogą Ci zrozumieć.
1. dzień – https://www.dropbox.com/s...xDziewiecki.mp3
2. dzień – https://www.dropbox.com/s...xDziewiecki.mp3
3. dzień – https://www.dropbox.com/s...xDziewiecki.mp3
4. dzień – https://www.dropbox.com/s...xDziewiecki.mp3

Zapytam jeszcze kontynuujesz terapię współuzależnienia?
 
     
Lil
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-28, 11:06   

Dziękuję za odpowiedź Regina22.
Ja już nie chodzę na swoją terapię, chciałam zacząć mitingi S-anon, ale do miast, w ktorych się odbywają mam daleko. Miały odbywać się przez Skype, niestety chyba nic z tego nie wyszło, bo nie dostałam żadnej informacji na ten temat.

Mój mąż właśnie tak postępuje - kiedy traci grunt pod nogami próbuje coś zmieniać, ale gdy tylko poczuje się trochę pewniej, to wszystko spowrotem lekceważy... Obecnie prezentuje, jaki to on dobry i niewinny.
 
     
Alzacja
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-28, 12:48   

Witaj Lil,
piszę tę wiadomość, by Cię pocieszyć, wesprzeć i napisać, że nie jesteś sama. Jest nas więcej żon seksoholików, niestety.
Przed Tobą trudny czas, jeszcze niejednokrotnie będzie Ci ciężko, zarówno psychicznie, jaki i fizycznie. Wiem, co to znaczy, bo od jakiegoś czasu jestem samotną mamą. Będziesz rozważać różne scenariusze, zastanawiać się, czy Wasze małżeństwo jest ważne. Pewnie już teraz zastanawiasz się dlaczego tak się stało i gdzie w tym wszystkim jest zawiniłaś.
Nie napiszę nic nowego, pewnie doswiadczeni Sycharowicze coś dorzucą, ale to, co jest najważniejsze, to przede wszystkim modlitwa, możliwie częsta Eucharystia i adoracja. Ważne jest byś znalazła MĄDRĄ osobę, która będzie się trzymała Prawdy. Super jeśli będzie to ksiądz, dobrze mieć też stałego spowiednika. U mnie taką mądrą osoba była koleżanka po przejściach. Była na prawie każde moje skinienie przez jakiś miesiąc.
Drugą ważną osoba był znajomy ksiądz, z którym rozmawiałam raptem dwa razy, ale to właśnie On powiedział klika ważnych słów mając doświadczenie konfesjonału oraz przypadek seksoholzmu w rodzinie. Otóż ów ksiądz powiedział, że nie powinnam sobie robić nadziei, że mąż kiedyś wróci. Oczywiście wierzymy w cuda, ale życie "w zawieszeniu" nie jest dobre. Uzależnienie od seksu to najcieższe uzależnienie, bo dotyka wielu sfer człowieka, przede wszystkim ducha i ciała. Nawrócenie/uzdrowienie/leczenie chorej osoby musiałoby przebiegać na kilku płaszczyznach. To nie jest takie hop siup i taki proces trwa latami. Naturalnie mam być wierna Bogu i sobie, bo przed Bogiem ślubowałam, że będę wierna meżowi (czyli żadne stwierdzenia nieważności małżeństwa nie wchodzą w grę, jęsli traktuję Pana Boga serio). Ciężko było przyjąć te słowa, ale przynajmniej wiedziałam na czym stoję. Uważam, że wszysto, co otrzymałam od momentu kiedy mąż wyznał mi swoje tajemnice było wielką łaską od Pana.
Na razie tyle, ale niebawem sie odezwę.
 
     
mada27
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-28, 13:16   

Alzacja napisał/a:
(czyli żadne stwierdzenia nieważności małżeństwa nie wchodzą w grę, jęsli traktuję Pana Boga serio


czyli chcesz powiedzieć, że Sądy Biskupie nie traktują Pana Boga serio??? i nie akceptujesz nauki naszego Kościoła Katolickiego?
 
     
Alzacja
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-28, 13:23   

Jeszcze dopiszę parę słów, ale poprzedni post był moim pierwszym na forum, stąd wiele emocji ;-) Akurat tuż po wysłaniu wylączyli prąd, więc ulga, że nie muszę pisać drugi raz.
To forum, jak juz zapewne się zorientowałaś to niesamowita pomoc. Jest gdzieś tam dział psychologiczny z uzależnieniami również od seksu. Poczytaj, otworzą Ci sie oczy na wiele spraw. Zachowania naszych kochanych mężów są w większości typowe a mając wiedzę o mechanizmach juz nie powinno dziwić, że to na nas zrzucaja winę za zło tego świata, swoje niepowodzenia, kompleksy. My jesteśmy winne za kiepski seks/brak seksu, za to, że za dużo od nich wymagamy w sprawach rodzinno - domowych, za małżeństwo, za kryzysy, których oni nie widzą, a jak zobaczą to i tak nasza to wina. Cała litania.
Ważne jest by się zabezpieczyć i być niezależnym finansowo - kasa na dzieci, dom, może rozdzielność majątkowa, byś nie musiała spłacać długów męża.
Dobrze byś miała wsparcie w rodzinie, kimś bliskim, choć nie jest to zawsze łatwe, bo rodzice są zaangażowani emocjonalnie i mogą Cię prowadzić na złe drogi.
I najważniejsze mysleć przede wszystkim o sobie i o dzieciach, nie o mężu. Odciąć się od niego, bo tylko stanowczość i konsekwencja przy seksoholikach dają szansę na normalność.

[ Dodano: 2012-12-28, 13:29 ]
Mada27 przykro mi ale nie odpowiem na Twoje pytanie, bo nie wiem, czy nie jest podchwytliwe :roll:
Chcę napisać, że panowie w garniturach z koloratkami ułatwią mi sprawę jeśli bym chciała stwierdzić nieważność mojego małżeństwa. Tylko to chcę powiedzić, co napisałam. Nie wiedziałam, że mój pierwszy post wywoła jakieś emocje. :mrgreen:
 
     
mada27
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-28, 13:32   

Alzacja napisał/a:
Mada27 przykro mi ale nie odpowiem na Twoje pytanie
jakoś będę musiała z tym zyć :mrgreen:
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-29, 21:47   

Lil skąd w tobie taka wielka potrzeba bycia męczennicą, zastanawiam się.
DAWNO powinnaś ustawić priorytety, nie mąż jest najważniejszy a dzieci, które za twoim przyzwoleniem wzrastają w wysoce dysfunkcyjnej rodzinie, sorry za dosadność ale twoje modły nie zmienią oblicza rodziców w oczach dzieci.
Wyzwiska, poniżanie, awantury, zdrady z prostytutkami, w końcu przemoc, BOŻE, co jeszcze musi ci mąż zrobić, co jeszcze musi się wydarzyć byś ostatecznie zrozumiała, że on jest nienaprawialny.
Jeśli nawet, po latach terapii i twojego miotania się, on wystopuje z seksoholizmem, to natura uzależnień jest taka, że zaraz zastąpi ten seksoholizm czymś innym, lub mixem uzależnień.
Nie łudź się i nie dokonuj samobiczowania się, na nic się zda to twoje poświęcenie. Jedyne czego możesz się spodziewać w razie trwania w tym układzie to swojej nerwicy czy depresji - z bezradności.
Polecam do przeczytania blog pt. Moje dwie głowy- może w opisach jednostek socjopatycznych odnajdziesz swojego męża dla którego tak dużo poświęcasz nie wiedzieć po co.

[ Dodano: 2012-12-29, 21:49 ]
I jeszcze dodam, WAŻNE!
komplet stosownych badań lekarskich należy ci się od męża, w końcu prowadząc takie życie naraża ciebie i dzieci także na wszelkiego rodzaju choroby- jesteś tego świadoma?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group





Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty
- powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek...
Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !











Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości






Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9