Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
tak sie zastanawiam żę od momentu kiedy zaczęłam iść w stronę Boga moje małżeństwo posypało sie całkowicie fakt stało na kruchym fundamencie i kiedys musiało runąć ale powiedzcie dlaczego im bardziej staram sie zagłębić w nauki Jezusa tym jest gorzej jak w takiej sytuacji ratować małżeństwo może Bóg uważa że jednak nie powinniśmy być razem ?
Co robic kiedy przez zachowanie męża w sercu zamiast miłośći pojawia sie nienawiść ?
Przestaje sobie wyobrażąc dalsze wspólne życie , mieszkamy razem ale już osobno kazdy prowadzi własne gospodarstwo domowe jak mogła bym ponownie z nim zasiąść do wspólnego obiadu , spać z nim , robić cokolwiek skoro tyle jest we mnie żalu, niechęci. Nie potrafie juz nawet dobrze mu życzyć , tyle burz już razem przechodziliśmy tyle że to ja zawsze byłam tym piorunochronem chroniącym nasze małżeństwo , nie mam siły ani chęci na ratowanie tego układu , nie ma już we mnie miłośći jest tylko gorycz.
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-23, 15:37
Izka witaj na forum
Izka napisał/a:
kiedys musiało runąć ale powiedzcie dlaczego im bardziej staram sie zagłębić w nauki Jezusa tym jest gorzej
stare musi runąć, musi być całkowite oczyszczenie aż do dna
Dopiero potem już na fundamencie Bożym można budować
a te pesymistyczne myśli, wiesz kto podsuwa, pan kłamstwa.
Kiedyś ten fragment Pisma bardzo mnie pocieszył
http://ojerzysj.blogspot....przestawaj.html
Izajasz
"....Jeśli u siebie usuniesz jarzmo, przestaniesz grozić palcem i mówić przewrotnie; jeśli podasz swój chleb zgłodniałemu i nakarmisz człowieka przygnębionego, wówczas twoje światło zabłyśnie w ciemnościach, a twoja ciemność stanie się jak południe. Pan zawsze prowadzić cię będzie, na pustyni nasyci twoją duszę. Odmłodzi twoje kości, tak że będziesz jak zroszony ogród i jak źródło wody, co się nie wyczerpie. Dzięki tobie będą zabudowane prastare zwaliska, wzniesiesz budowle na odwiecznych fundamentach. I będą cię nazywać naprawcą wyłomów, odnowicielem rumowisk, aby tam zamieszkano.
I co chcesz być naprawcą wyłomów, odnowicielem rumowisk ?
Pogody Ducha
Jędrek [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-23, 22:00 Re: zastanawiam się
Izka napisał/a:
....nie mam siły ani chęci na ratowanie tego układu , nie ma już we mnie miłośći jest tylko gorycz.
Gdy się rozstaliśmy z żoną zająłem się sobą, tzn pogłębieniem swojego kontaktu z Siłą Wyższą, pracą nad poznawaniem swoich wad i słabości.... daje mi to ukojenie i spokój, chociaż są trudne chwile. Uczę się powierzać Sile Wyższej, bo już uznałem swoją bezsilność wobec żony :)
Ja jej nie zmienię- mogę zmienić tylko siebie.... i zwłaszcza wyzbyć się urazy do żony, która żre mnie od środka....
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-23, 22:46
........ no właśnie
zastanów się
Cytat:
tak sie zastanawiam żę od momentu kiedy zaczęłam iść w stronę Boga moje małżeństwo posypało sie całkowicie fakt stało na kruchym fundamencie i kiedys musiało runąć ale powiedzcie dlaczego im bardziej staram sie zagłębić w nauki Jezusa tym jest gorzej jak w takiej sytuacji ratować małżeństwo może Bóg uważa że jednak nie powinniśmy być razem ?
Co robic kiedy przez zachowanie męża w sercu zamiast miłośći pojawia sie nienawiść ?
Przestaje sobie wyobrażąc dalsze wspólne życie , mieszkamy razem ale już osobno kazdy prowadzi własne gospodarstwo domowe jak mogła bym ponownie z nim zasiąść do wspólnego obiadu , spać z nim , robić cokolwiek skoro tyle jest we mnie żalu, niechęci.Nie potrafie juz nawet dobrze mu życzyć , tyle burz już razem przechodziliśmy tyle że to ja zawsze byłam tym piorunochronem chroniącym nasze małżeństwo , nie mam siły ani chęci na ratowanie tego układu , nie ma już we mnie miłośći jest tylko gorycz.
........ a Bóg sobie siedzi na alpejskiej hali
zawija w sreberka jakąś kobietę z jakimś mężczyzną
i tak sobie uważa : oni chyba nie powinni być razem
Iza , Bóg łączy , nie rozdziela .
Po tym , jak piszesz ......... wydaje mi się ,
że jesteś jakby na poczatku tej drogi do Boga
( sama piszesz .......... "od kiedy zaczęłam" - a od jak dawna zaczęłaś ? ,
rok , dwa , pięć ? )
To co w Twoim sercu , zależy bardziej od ciebie , nie od męża ,
........tak sobie myślę .
Jasne , ......... czasem wszyscy mamy dość , słabsze dni , ale to powinny być tylko chwile .
No i Boga bym raczej nie oskarżał o rozwalenie małżeństwa .
Czuję Twoje emocje , ale pomyśl spokojnie .
Izka [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-24, 00:07
Cytat:
stare musi runąć, musi być całkowite oczyszczenie aż do dna
Dopiero potem już na fundamencie Bożym można budować
a te pesymistyczne myśli, wiesz kto podsuwa, pan kłamstwa.
tak wiem tyle razy to wszystko odbudowywałam ale nigdy na tym właściwym fundamencie o pesymistycznych myślach też wiem
Cytat:
Ja jej nie zmienię- mogę zmienić tylko siebie.... i zwłaszcza wyzbyć się urazy do żony, która żre mnie od środka...
zmienić siebie myslisz że to wystarczy ?
Cytat:
Po tym , jak piszesz ......... wydaje mi się ,
że jesteś jakby na poczatku tej drogi do Boga
( sama piszesz .......... "od kiedy zaczęłam" - a od jak dawna zaczęłaś ? ,
rok , dwa , pięć ? )
tak jestem całkowicie na poczatku drogi i nawet chyba jeszcze nie ,,raczkuję'
Cytat:
Jasne , ......... czasem wszyscy mamy dość , słabsze dni , ale to powinny być tylko chwile .
No i Boga bym raczej nie oskarżał o rozwalenie małżeństwa .
Czuję Twoje emocje , ale pomyśl spokojnie .
masz rację a dziś..moje serce drgnęło przypomniało sobie to co było pięknego między nami ale szybko zostało zaduszone przez wszystko co bylo złe
Jędrek [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-24, 16:37
Izka napisał/a:
zmienić siebie myslisz że to wystarczy ?
Czy wystarczy się okaże....
ale to jest coś co mogę zaliczyć do rzeczy wykonalnych....
Zacznę od siebie- bo tak mi radzą mądrzejsi ludzie- później się obaczy :)
perelka_ [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-24, 22:24 Re: zastanawiam się
Izka napisał/a:
tak sie zastanawiam żę od momentu kiedy zaczęłam iść w stronę Boga moje małżeństwo posypało sie całkowicie fakt stało na kruchym fundamencie i kiedys musiało runąć ale powiedzcie dlaczego im bardziej staram sie zagłębić w nauki Jezusa tym jest gorzej jak w takiej sytuacji ratować małżeństwo może Bóg uważa że jednak nie powinniśmy być razem ?
Co robic kiedy przez zachowanie męża w sercu zamiast miłośći pojawia sie nienawiść ?
Przestaje sobie wyobrażąc dalsze wspólne życie , mieszkamy razem ale już osobno kazdy prowadzi własne gospodarstwo domowe jak mogła bym ponownie z nim zasiąść do wspólnego obiadu , spać z nim , robić cokolwiek skoro tyle jest we mnie żalu, niechęci. Nie potrafie juz nawet dobrze mu życzyć , tyle burz już razem przechodziliśmy tyle że to ja zawsze byłam tym piorunochronem chroniącym nasze małżeństwo , nie mam siły ani chęci na ratowanie tego układu , nie ma już we mnie miłośći jest tylko gorycz.
Hej Izka.
Jak ja Cię rozumiem. Mam podobne przemyślenia. Podobne doświadczenia, może z wyłączeniem tego myślenia, że nie powinniśmy być razem. Tak nie myślę. Myślę,że sens zdarzeń jeszcze się odsłoni,że Bóg jednak kieruje tym wszystkim. Widzę jak mimo pozorów chrześcijańskiego życia nasz dom był budowany na piasku. On musi runąć. Mam nadzieję,że z Bożą pomocą wybudujemy dom na skale.
Modlić się i zmieniać siebie. To jest w naszym zasięgu...
Reszta w rękach Boga.
Spokoju, cierpliwości i ufności w tej ciemności w której teraz jesteś Ci życzę
Jedna [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-24, 23:04
Izka napisał/a:
zmienić siebie myslisz że to wystarczy ?
A jeżeli nie wystarczy, to myślisz że nie warto?
Zawsze warto zmieniać siebie, nawet zakładając, że nic za to nie otrzymasz (np. cudu ocalenia małżeństwa).
Zmieniając siebie otrzymasz tyle, że nie będziesz mogła dźwignąć takiej obfitości
Izka [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-26, 23:24
Jędrek napisał/a:
Zacznę od siebie- bo tak mi radzą mądrzejsi ludzie- później się obaczy :)
masz rację i też spróbuję nic nie tracę
perelka_ napisał/a:
Modlić się i zmieniać siebie. To jest w naszym zasięgu...
Jedna napisał/a:
Zmieniając siebie otrzymasz tyle, że nie będziesz mogła dźwignąć takiej obfitości
jesteście cudowni a więc do dzieła
[ Dodano: 2012-10-27, 21:12 ]
-przeżyłam szok, mąż posprzatał mieszkanie to cud prawdziwy zwłaszcza że złosliwie nie pozwalal mi na sprzatanie ( wyłączanie odkurzacza , rozsypywanie smieci z worka odkurzacza itd.) bzdury wiem , takie złośliwości, nie wiem teraz jak mam się zachowywać sprzatac , nie sprzatac , zostawic to jemu ? ( zwłaszcza że nie posprzatał zbyt dokładnie )wiem czepiam się
- moja koleżanka która jest świadkiem Jehowym przestał do mnie pisać odkąd zaczęłam czytać to forum a szkoda bo to ona pokazała mi w którym kierunku mam podążać aby odnależć Boga i zawsze będe jej za to bardzo wdzięczna
- dzis kupiłam książkę pt. ,, Z grzechu do wolności " oraz ,,Modlitwę psalmami " wraz z płytą śpiewaną oraz dwumiesięcznik ,,Miłujcie się " oraz zakładkę do książki
teraz będę czytać i..mądrzeć
dziś mąż zrobił sobie kanapki do pracy w mojej obecności ,wcześniej uciekał jak bym parzyła nic nie powiedział ja..też boje sie do niego odzywac ..no i po tym wszystkim nie wiem co mam powiedzieć no ale z kolacją poszedł do swojego pokoju i..zrobiło mi sie przykro
- ale za to jutro wybieram sie do kościoła na mszę , pierwszą od ponad roku
( i cos mi już szepce do ucha po co ja tam idę , szkoda czasu , niedziela jest do odpoczynku , tak wiem kto to )
laura_33_31 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-27, 22:44
Ostatnio zmieniony przez laura_33_31 2012-12-02, 13:38, w całości zmieniany 1 raz
Izka [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-27, 23:03
Cytat:
A jak długo znasz tę koleżankę? Pamiętaj też ,że oni zawsze wykorzystują trudną sytuację osób spoza ich sekty.Na początku są bardzo mili, chcą pomagać, troszczyć się , ale gdy zorientują się ,że nic nie" ugrają", już ich nie ma.
koleżanka mieszka w niemczech , więc problem z głowy ale bardzo próbowała mnie namówić na uczęszczanie na ich spotkania ale...ja ciągle czułam że z ta ich wiarą jest cos nie tak, ciagle mi się coś nie zgadzało
Cytat:
i nie jest prawdą ,że ona pokazała ci drogę do Boga.
gdyby nie ona nie zwróciła bym się w stronę Boga ja uważam że Bóg zwyczajnie się nią posłużył abym mogła wejść na własciwą scieżkę a własciwie to sama nie wiem kto kim sie posłużył , wazne że jestem na właściwej drodze
laura_33_31 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-27, 23:31
Ostatnio zmieniony przez laura_33_31 2012-12-02, 13:39, w całości zmieniany 1 raz
GregAN [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-27, 23:36
Kod:
dziś..moje serce drgnęło przypomniało sobie to co było pięknego między nami ale szybko zostało zaduszone przez wszystko co bylo złe
na rekolekcja małżeńskich na początek każdy z nas dostał taki cytat :
"Fakt który zaistniał nie ma bezpośredniego wpływu na nasze życie.
Fakt przeminął.
Pozostały po nim jednak uczucia, które są w nas i czasami mają
wpływ na nasze postępowanie"
Zostaw fakty z Waszego małżeństwa. One przeminęły.
Nie możesz walczyć z Twoimi uczuciami które czasami one wywołują, ale dopuść do siebie świadomość, że te fakty już przeminęły.
Nie one mają obecnie wpływ na Wasze małżeństwo, ale tylko to co jest teraz, obecnie między Wami. Tylko te fakty które tworzycie teraz.
P.S.
Jeżeli mogę Ci coś doradzić :
[quote]
Cytat:
-przeżyłam szok, mąż posprzatał mieszkanie to cud prawdziwy zwłaszcza że złosliwie nie pozwalal mi na sprzatanie ( wyłączanie odkurzacza , rozsypywanie smieci z worka odkurzacza itd.) bzdury wiem , takie złośliwości, nie wiem teraz jak mam się zachowywać sprzatac , nie sprzatac , zostawic to jemu ? ( zwłaszcza że nie posprzatał zbyt dokładnie )wiem czepiam się
Pochwal męża. Powiedz mu że doceniasz to że tak bardzo Ci pomógł, że tak ładnie posprzątał. Nie mów o niedociągnięciach. Było SUPER.
Każdy mężczyzna łaknie pochwał, podziwu. Chciałby widzieć uznanie w oczach żony
A już.. największa nagroda to pochwała żony w obecności ..teściów
Kruszy wszelkie lody.
Może dasz radę zdobyć się na gest w jego kierunku ?
Ostatnio zmieniony przez GregAN 2012-10-28, 11:38, w całości zmieniany 2 razy
Izka [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-28, 11:12
GregAN napisał/a:
Może dasz radę zdobyć się na gest w jego kierunku ?
na razie nie potrafię my nie rozmawiamy ze soba od dawna
byłam dziś w kościele , zaspałam i sie spózniłam , nawet nie wiedziałam na którą miałam pójśc ale byłam stałam w korytarzu i dobrze bo...prawie sie w głos rozpłakałam tak sie tym wszystkim wzruszyłam ( bardzo dawno nie byłam w kościele ), jeżeli mi sie uda to w przyszłym tygodniu chce pójść do spowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.