Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Jestem tutaj nowy, niedawno doswiadczylem zdrady malzonki. Sam jestem osoba okreslana jako "niewierzacy", bo de facto nie mam chrztu, a w kosciele bywalem tylko okazjonalnie na slubach, aczkolwiek zauwazylem, ze jednoczesnie bylem paradoksalnie chyba jedynym zainteresowanym szczerze, co ksiadz mowi z ambony Mysle jednak, ze wiele wartosci chrzescijanskich jest mi blizszych, niz niejednemu katolikowi chodzacemu do kosciola co tydzien. Niewazne.
Moja zona byla wierzaca i chyba byla taka osoba, o ktorej wlasnie mowie - "niedzielna wierzaca", bo rodzina kaze, bo slub w kosciele ma byc itd itp. W kazdym razie zona miala slub koscielny, a potem z pierwszym mezem sie rozwiodla, bo ja bil i pil. Anulowania przez kosciol byc nie moglo, bylo dziecko. Wiec wzielismy slub cywilny, co kosciol traktuje jako zycie w grzechu. Tylko dlaczego owoc tego grzechu mam konsumowac teraz ja ?
Tez niewazne, jakos daje rade - o zdradzie dowiedzialem sie na poczatku grudnia, od tej pory biore antydepresanty, postanowilem tez dac zonie szanse i jej wybaczyc, wrocilem do niej po tygodniu mieszkania katem u kolegi. Szukalem rad u psychoterapeutow, a takze na portalu zdradzeni.info, gdzie opisalem swoja historie. Kazdy moze ja sobie przeczytac, mam taki sam nick, jak tutaj. Byc moze zainteresuje Was to, ze otrzymalem dziwne znaki - nazywam to przeznaczeniem, choc dla wielu z Was bedzie jasne, ze to mogl byc znak tylko od Boga, czyli tego, ktory kresli nam plany na cale zycie. W najwiekszym momencie zalamania i strachu, tuz przed ostateczna rozmowa z zona nie wiedzialem, co ze soba poczac i zaczalem rozwiazywac krzyzowki - i tam otrzymalem odpowiedz, co mam robic. Drugi znak otrzymalem potem w formie nieznanej gratyfikacji pienieznej, jakby to mialo ukoic czesc mojego bolu i stanowic jakas dziwna forme zaplaty. Jak jestescie ciekawi, jak to bylo w calosci - przeczytajcie tam, prosze, bo tutaj opisywac calosc byloby troche za dlugo:
Pozwolcie mi jednak przejsc do sedna.
Otoz potrzebuje skontaktowac sie ze zdradzaczkami, ktore dokonywaly lub dokonuja swoich niecnych czynow, ale jednoczesnie ktore potrafia zastanowic sie nad mechanizmami, ktore je do tego pchaja. I takie, ktore moga o tym porozmawiac.
Chodzi mi o to, ze moja zona pragnie sie nawrocic, ja takze namawiam ja na powrot do kosciola i wiare w Boga, aby miala jakies wartosci w swoim zyciu. Ona sie zgadza. Jednak ona nie rozumie, co nia kierowalo podczas zdradzania i chcialaby o tym porozmawiac z kims, kto ja zrozumie i kto jednoczesnie pomoze przez taka rozmowe zrozumiec, co i jak sie stalo. My - zdradzeni - mamy swoje fora i rozumiemy sie swietnie i wspieramy, bo czujemy podobnie. Dlaczego zdradzajacy nie maja takiej szansy ? CHcialem taka wlasnie szanse odnalezc dla zony, dlatego poszukuje kobiet, ktore zdradzily i ktore chca porozmawiac o tym z moja zona. Zaden psychoterapeuta nie pomoze jej tak, jak druga zdradzajaca, choc z psychoterapeuty tez bedziemy korzystac, oczywiscie.
Bede z gory bardzo wdzieczny za kazda prywatna wiadomosc, tam tez podam namiary na moja zone.
Szukam takze i na tym "moim" portalu, tutaj jest podobna wiadomosc:
ufff ...napisze jako pierwszy w zasadzie jak ja to poczułem:
zatem............
poczytałem to i owo - tu i tam...
i wiesz jakie wnioski??
na piorun ci eksperymenty?
..do czego motory i wiedza...
czemu to służy?
Zdrowy człek mierzy się z problemem...uznaje go..i stara się temu zaradzic..
chory grzebie...docieka...rozpamiętuje...otwiera zgnilizne wciąz na nowo..
Piszesz o antydepresantach???
leki to zbyt mało jak dla mnie, przyda sie napewno jakas kontrola lekarza na literę"P"(pomysl )
nie gniewaj sie.....
ale taki luzacki styl pisania (bagatelizujący fragmentami)-kiedy w duszy gra co innego to skrywanie emocji......
zreszta jak dokłądnie można poczytac- to samo pisali ci ludzie na tamtym forum
a dokładnie.....
inny w wypowiedziach...inny we własnym losie.....
tyle od siebie i oczywiście nie miej urazy za ostrosc mych słów...
one mają tylko jedno zadanie:
SPÓJRZ PRAWDZIWIE NA TO CO CZUJESZ I ROBISZ
p.s a nie uważasz przypadkiem że sama zainteresowana winna szukac odpowiedzi jak ich potrzebuje?
pozdrawiam
Malwina75 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-22, 12:36
henryjeweller napisał/a:
Jednak ona nie rozumie, co nia kierowalo podczas zdradzania i chcialaby o tym porozmawiac z kims, kto ja zrozumie i kto jednoczesnie pomoze przez taka rozmowe zrozumiec, co i jak sie stalo.
Ja jestem taką osobą, ale nie sądzę, by rozmowa z kimś tak samo zniszczonym moralnie miałaby cośkolwiek pomóc.
Czy Twoja żona tego chce? Zaproś ją tutaj na forum. Mnie przyjęto tu bardzo dobrze, ja bardziej potrzebowałam wsparcia osób czystych, nieskażonych, bardzo potrzebowałam tego, by ktoś dostrzegł we mnie coś dobrego. Wrzucanie kogoś do worka: zdradzaczki.... to rodzaj przemocy, ja tak to odczuwam. I co - mają sobie opowiadać szczegóły zdrad? Wspominać? Po co to? czemu ma to służyć? To na pewno od Boga nie pochodzi.................
Chcesz pomóc żonie - zaproś ją na na nasze forum. Niech sama zdecyduje, czy i z kim będzie chciała nawiązać kontakt. Najważniejsze, że chce, a ja na swoim przykładzie wiem, że nikt tutaj nikogo nie odrzuca, wręcz przeciwnie, jest wsparcie i modlitwa. Wsparcie także na priv....
henryjeweller [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-22, 13:21
Witajcie,
Dziekuje za odpowiedzi na poczatek.
Teraz o szczegolach, bo z pewnoscia nie napisalem wszystkiego i sa pewne pytania, niescislosci - co wlasnie widze.
Norbert: po pierwsze chcialbym, zebys wiedzial, ze sa ludzie, ktorzy nie lubia, gdy ktos odzywa sie niepytany, na dodatek plecie bez sensu, nie posiadajac potrzebnej do dyskusji wiedzy. Ja naleze do tej grupy, miedzy innymi. Chcialbym, abys wpierw doedukowal sie na temat depresji co nieco, zanim palniesz kolejna glupote. Antydepresanty nie sa od tego, zebym ja zaczal myslec lepiej o zonie, czy zeby moj problem sie rozwiazal, ale zebym mogl spac, kiedy nie moge spac, zebym nie plakal, kiedy rycze, albo zebym mogl jesc, kiedy nie moge jesc przez tydzien nic. Czy taki styl, a nie "luzacki" Ci odpowiada ? To pytanie retoryczne, mam nadzieje, ze TEZ ZROZUMIESZ.. co mam na mysli, w koncu mi tez kazesz sie domyslac lekarza na literke P (ktorych znam kilku- psycholog, psychoterapeuta, psychiatra itp. ale zaloze sie, ze ni w zab nie lapiesz roznicy miedzy kazdym z nich, na dodatek bedac zle nastawionym do psychiatry, bo pewnie o niego Ci chodzi - ale to zapewne poprzez jakies obiegowe opowiastki, jak to bylo ze spekulantami za komuny, a nie wiedze zdobyta w ksiazkach, czy praktyce). Dziekuje z gory za zrozumienie tematu i mam nadzieje, ze polecone przeze mnie doedukowanie wplynie korzystnie na zrozumienie tematu i nie odezwanie sie, dopoki nie znajdziesz dla mnie osoby, ktorej szukam.
Malwina: dziekuje za zaproszenie. Zona tego wszystkiego chce, tylko jak dotad czuje awersje do Internetu, do forum szczegolnie. Moge ja spytac, czy chce sie tu zarejestrowac, niemniej na chwile obecna wiem, ze to ja odpycha, nawet gdy ja siedze na swoim forum i czytam "swoje" rzeczy, ktore mi pomagaja. Wiem, ze ona musi robic wszystko, zeby naprawic zwiazek, ale ja z drugiej strony rozumiem ograniczenia ludzkie, w koncu jestem sam czlowiekiem, a nie maszyna, czy pol-bogiem. I staram sie jej pomoc, w koncu ona pracuje, ja mam czas wolny i moge wynajdywac rozwiazania, ktore jej podsune pod nos... moze nie, jak na talerzu, ale tak, zeby nie czula sie z tym zle. Bo ja w koncu chce pomagac w naprawie zwiazku, a nie tylko stac z boku i czekac, az ona go naprawi, czy wrecz nawet swoja postawa przeszkadzac.
Wiem, ze czujesz sie dziwnie slyszac tak dziwna prosbe, jak moja. Niemniej sa rozni ludzie, z roznymi potrzebami. Tak nas pan Bog stworzyl, nie jak grono ziemniakow z fabryki, podobnych jota w jote. Ty potzrebowalas dobrego przykladu, widocznie nie mialas dobrego przykladu w zyciu. Moja zona go miala, ale obawia sie o swoja psychike,m ktorej nie rozumie. Do tego bedzie pomoc psychoterapeuty, ale niezaleznie od tego chce jej zapewnic 100% mozliwosci leczenia i skoro ona sama doszla do wniosku, ze ona potrzebuje rozmowy z pokrewna dusza, ktora ja zrozumie - bo sama przez to przeszla - to znaczy, ze chce porozmawiac o mechanizmach, jakie ja pchaly do zdrady. Tylko po to, by umiec je 1) zidentyfikowac i 2) umiec w przyszlosci z nimi walczyc. Bo samo zrozumienie, ze sie zle zrobilo jeszcze nie daje gwarancji, ze osoba nie zdradzi juz nigdy wiecej. I tak, jak ja potrzebowalem wszystkich szczegolow jej zdrady - do tego, aby uporzadkowac sobie je w glowie i moc jej TO WLASNIE wybaczyc (a nie jakas czarna dziure, ze gdzies, z kims, iles razy), tak ona widocznie potrzebuje poznac sama siebie. Byc moze sa to mechanizmy wspolne dla kobiet.. to chce sie dowiedziec. Kazda rozmowa bedzie bardzo cenna, a z pewnoscia zona podzieli sie z rozmowca wnioskami, co zrozumiala po niej. Bo temu ma wlasnie taka rozmowa sluzyc, nie zadnym szczegolom, czy innym wspominkom tego typu.
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-22, 13:50
Ano widzisz ...lekarz na litere P (jak sam trafnie wskazałes) to psychiatra,pozostali nie sa lekarzami(zatem jakas moja wiedza jest)
Antydepresanty nie sa po to bys spał,usmiechał sie ,jadł ,czy nie płakał -tylko po to bys funkconował zdrowo emocjonalnie.
Zagłuszaja lub prostują twój umysł (najprościej ując).
No i widzisz -po to jest między innymi psychiatra by to działo sie pod kontrola .
Co do depresji?-
no chyba najważniejsze ........
depresje sie leczy i skupia tylko na jej wyleczeniu.
a wiesz czemu?
bo wszelkie działania pod wpływem depresji sa irracjonalne
co do reszty twego zapisu na mój temat...przemilczę..
a zaczynając temat na forum winienes sie liczyc ,że każdy ma szanse sie do tego odnieśc
odebrałes mój wpis jako atak..a takowym nie był.
W zasadzie chodzi tylko o jedno w takim stanie nie robi sie nic..a juz napewno nie naprawia relacje ...
proste:
i to na tyle,a zarazem pasuję by nie pogłębiac twojej depresji
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-22, 14:22
Norbert1 napisał/a:
w takim stanie nie robi sie nic..a juz napewno nie naprawia relacje ...
Trochę inaczej bym rzekła - naprawia się relacje zaczynając od siebie, i tylko od siebie.
Henry, gdzieś na tamtym forum napisałeś że jesteś w gorącej wodzie kąpany. A przy naprawie relacji - to nie jest dobre. Potrzeba tu spokoju, oglądania każdego swojego kroku, niepopędzania nikogo, nienarzucania sposobów...
Na twoim miejscu odpuściłabym owo "szukanie zdradzaczek". Jeśli Twojej żonie naprawdę na tym zależy - da sobie radę. Jest osobą dorosłą, i awersja do internetu nie jest tu wielką przeszkodą. Daj jej zdrowieć we własnym tempie, i akceptowalnymi przez nią sposobami.
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-22, 14:26
henryjeweller napisał/a:
Tylko dlaczego owoc tego grzechu mam konsumowac teraz ja ?
Zdradę zony odczytujesz jako karę za to że jesteś jej niesakramentalnym partnerem?
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-22, 14:34
Nirwanna napisał/a:
Trochę inaczej bym rzekła - naprawia się relacje zaczynając od siebie, i tylko od siebie.
dzieki nirwano za poprawke...
bo tak to wygląda prawidłowo jak napisałas
Ja miałem co innego na mysli(chocby poprzez swoje zmaganie się z deprechą )
Najpierw leczymy depreche( często nieuniknione sa "witaminki" )
czasami to trwa
ale dzięki nakładowi(wsiemu) wraca powoli do normy-normalnośc
i dopiero wówczas zabieramy sie za cos innego
pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez Norbert1 2012-02-22, 14:49, w całości zmieniany 1 raz
Malwina75 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-22, 14:41
Ja też przeczytałam te wątki, do których odnośniki dałeś. Szczególnie zaciekawiło mnie to, że próbujesz z tego tematu zrobić przedmiot badania, czego wyniki ANONIMOWO opublikujesz na tamtym forum.
Jaki cel?
Jaki sens?
Jaka tego wartość? Jesteś psychiatrą? Seksuologiem? Etykiem? Po co to??
Przecież to żona miała rozmawiać z tymi zdradzaczkami, a nie Ty, więc jakim cudem miałbyś wgląd w treść tych rozmów?
Biłeś żonę pasem, pijesz alkohol i to w masakrycznie dużych ilościach, po alkoholu "nie jesteś sobą" oględnie mówiąc, ale widzisz w tym skutek działań żony. Oznaką dojrzałości jest prawidłowe reagowanie w sytuacjach stresowych.
Ech, nie chcę pouczać i moralizować, ostatnią osobą jestem.
Gdyby mój mąż szukał w ten sposób "pomocy" (komu???), to poczułabym się głęboko zraniona.
Myślę, że w coś grasz. W coś brzydkiego, co odbije się na Tobie, głównie na Tobie.
Odpisuję tutaj na Twój priv, ale jeszcze raz podkreślam, bo może tego nie zauważyłeś, nie mam zamiaru się w to bawić. Bo to zabawa - życiem, emocjami. I wątpię by ktokolwiek chciałby rozmawiać z OBCĄ osobą na tematy tak intymne.
Od tego jest przyjaciel, spowiednik, terapeuta.
Oba osoba z internetu może zrobić jeszcze więcej szkody, bez umiejętności komunikacji, bez wiedzy na temat ludzkiej psychiki itd.
Pomysł do bani, wybacz szczerość.
Żonę zapraszamy, na pewno uzyska tu wsparcie. I tyle, co ja mogę powiedzieć od siebie. Pozdrawiam.
bywalec [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-22, 14:53
henryjeweller napisał/a:
umiec w przyszlosci z nimi walczyc. Bo samo zrozumienie, ze sie zle zrobilo jeszcze nie daje gwarancji, ze osoba nie zdradzi juz nigdy wiecej. I tak, jak ja potrzebowalem wszystkich szczegolow jej zdrady - do tego, aby uporzadkowac sobie je w glowie i moc jej TO WLASNIE wybaczyc (a nie jakas czarna dziure, ze gdzies, z kims, iles razy), tak ona widocznie potrzebuje poznac sama siebie. Byc moze sa to mechanizmy wspolne dla kobiet.. to chce sie dowiedziec. Kazda rozmowa bedzie bardzo cenna, a z pewnoscia zona podzieli sie z rozmowca wnioskami, co zrozumiala po niej. Bo temu ma wlasnie taka rozmowa sluzyc, nie zadnym szczegolom, czy innym wspominkom tego typu.
piszesz:
.... umiec w przyszlosci z nimi walczyc. Bo samo zrozumienie, ze sie zle zrobilo jeszcze nie daje gwarancji, ze osoba nie zdradzi juz nigdy wiecej.....
nie ma nigdy, i to w odniesieniu do każdego... równie dobrze może w przyszłości ciebie spotkać to doświadczenie, by je zrozumieć dlaczego to zrobiłeś najpierw będziesz musiał sam chcieć to przerobić, a nie za pomoca osób trzecich, którzy ci będą podpowiadać co myslisz i sugerować dopowiedzi....
bo myslisz, że jeśli tobie cośpomogło, to żoeni też, ona sama musi poszukać swoich dróg dojścia do siebie
I tak, jak ja potrzebowalem wszystkich szczegolow jej zdrady - do tego, aby uporzadkowac sobie je w glowie i moc jej TO WLASNIE wybaczyc (a nie jakas czarna dziure, ze gdzies, z kims, iles razy), tak ona widocznie potrzebuje poznac sama siebie. Byc moze sa to mechanizmy wspolne dla kobiet.. to chce sie dowiedziec
plus jeszcze... ty myślisz, że forum to jest miejsce do poznania siebie?
to miejśce wsparcia, moze zainspirowania do próby podjęcia samorozwoju ale do poznania siebie tym bardziej przez kogoś nawet jak to jest mąż? To może być twoje miejsce żony jak wybierze swój nick i będzie pisac pod swoim nickiem...
gdy sie ma tak wielkie problemy i nie wie się dlaczego coś sie robi, i pragnie by inna osoba była moim ratownikiem to tylko teraupeta mógłby pomóć twojej żonie.
Raz nie TY!! ty jesteś osobą emocjonalnie związaną z nią, nie możesz być kimś w rodzaju terapuety.
Dwa by dowiedzieć sie dlaczego coś sie zrobiło potrzeba samemu chcieć, nie zrzucac tego na inną osoba, dlaczego żona zgadza sie byś za nią był na forum, to rodzaj pokuty czy forma zamykania ci buzi bo już ma dosyc ciągłęgo wałkowania o tym...
Chcesz wiedzieć dlaczego to ktoś robi, wiesz już zapewne, że powodów jest tysiące, głównym to wspólny jakiś udział w oddaleniu się na wzajem, braku relacji, jakiś potrzeb których sie szuka poza związkiem.
Lepiej zamiast wałkować dlaczego to zrobiła, zastanówcie sie bo z tego co piszesz żona chce być z toba, ty jej wybaczyłeś...bo tak przynajmniej sugerujesz...
- jakie wasze potrzeby wspólne były nie zaspakajane,
- co ją w kimś innym fascynowało, czego nie było w waszym związku a co mogłoby dziś wasz związek wzbogacić i zbliżyć do siebie
A wszystko po to, by to "nigdy" nie wróciło ponownie do was. Bo nawet najlepsze przerobienie wybaczenia nie sprawi odbudowy związku gdzie nie ma wspólnych potrzeb i relacji otwartych.
Pytanie tylko jak ty jesteś otwarty na słuchanie czego było brak w waszym małżeństwie, jak mocno pozwolisz jej to wypowiedzieć, ile twoich potrzeb tłumisz nie mówiąc żonie, i czy ona te potrzeby jest w stanie realizowac by obojgu wam było dobrze ze soba.
Nie grzeb w przeszłości, nie doszukuj sie w tym żadnych miechanizmó, nie oceniaj zony zachowań, po prostu przejdź do stanu na dziś, i zacznijcie naprawiać wasze małżeństwo, inaczej na bank ZNOW moze powróci zdrada, żona będzie zmęczona tym ciągłym usprawiedliwianiem sie, poczuciem winy, ucieknie od ciebie...choć dziś jest na etapie chęci budowania związku od nowa, to jest ten czas dla was, któy warto wykorzystac nie rozdrapywaniem tego co było, ale tego co chcecie by było w waszym związku...
Kari [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-22, 15:09
Jeżeli "żona" pragnie się nawrócić , tak jak napisałeś, Ty również chcesz , by wróciła do kościoła, to powinna opuścić Ciebie i żyć w wierności swojemu sakramentalnemu mężowi ( choć niekoniecznie z nim). Wtedy ma możliwość spowiedzi z uzyskaniem rozgrzeszenia i przystępowania do komunii świętej. I to właśnie jest nawróceniem. Przykładne życie w związku niesakramentalnym takim nawróceniem nigdy nie będzie, chyba, że zostanie podjęta decyzja o rezygnacji ze współżycia (życie jak brat z siostrą), lub zostanie przez sąd biskupi stwierdzona nieważność sakramentu małżeństwa i zawarty sakrament jednostronny z Tobą, jako, że nie jesteś katolikiem. W chwili obecnej sytuacja Twojej żony jest taka, że zdradza swojego męża z Tobą i jeszcze inną osobą. Tyle, żeby sprostować.
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-22, 16:00
Kari napisał/a:
Jeżeli "żona" pragnie się nawrócić , tak jak napisałeś, Ty również chcesz , by wróciła do kościoła, to powinna opuścić Ciebie i żyć w wierności swojemu sakramentalnemu mężowi ( choć niekoniecznie z nim). Wtedy ma możliwość spowiedzi z uzyskaniem rozgrzeszenia i przystępowania do komunii świętej. I to właśnie jest nawróceniem. Przykładne życie w związku niesakramentalnym takim nawróceniem nigdy nie będzie, chyba, że zostanie podjęta decyzja o rezygnacji ze współżycia (życie jak brat z siostrą), lub zostanie przez sąd biskupi stwierdzona nieważność sakramentu małżeństwa i zawarty sakrament jednostronny z Tobą, jako, że nie jesteś katolikiem. W chwili obecnej sytuacja Twojej żony jest taka, że zdradza swojego męża z Tobą i jeszcze inną osobą. Tyle, żeby sprostować.
Odniose sie tylko do wytłuszczonego tekstu
Serdecznie witam!
Pożycie jak brat z siostrą nie wystarczy ( jako zadośćuczynienie za wyrządzoną krzywdę) , jeśli gdzieś pozostaje małżonek porzucony nawet bez dzieci, wystarczy ,ze czeka na pojednanie. Nikt nie ma prawa odebrac temu małżonkowi wiary w miłość , który wiernie czeka , przez akceptowanie krzywdy, grzechu jakie mają miesce trwając w zwiazku niesakramentalnym i utwierdzania niewiernego małżonka w tym ,że sprawa zadośćuczynienia jest załatwiona, a tym samym w trwaniu w chorobie. Zadośćuczynienie jest jednym z warunków DOBERJ SPOWIEDZI. A jakie to zadośćuczynienie pozostawiac porzuconego małżonka??? Czy to jest nawrócenie??? Juz nie podaje przykładu porzuconych dzieci i zobowiązań przeciez nie tylko finansowych...
Cytat:
"W nauce Chrystusa o nierozerwalności małżeństwa znajduje się również wezwanie do wiary w niezniszczalność miłości małżeńskiej. My, księża, niestety często popełniamy tu błąd, bo mówimy o tym dopiero ludziom, których małżeństwo się rozpada. Tymczasem trzeba mówić o tym wszystkim małżonkom. Również tym, których miłość jest świeża i gorąca i którzy mają subiektywne poczucie jej wiecznotrwałości. Bo wszystko, co ludzkie, podlega niestety dewaluacji i śmierci, i nawet taka miłość, której niezniszczalności ludzie są pewni, może umrzeć, a wówczas jady, wynikające z jej rozkładu, będą zatruwać wzajemne współżycie. Chrześcijańska wiara w niezniszczalność miłości małżeńskiej opiera się na Bogu: tylko Bóg może nas uzdolnić do tego, żeby nasza miłość była wiecznie żywa. Ludzie pytają jednak: Co mamy robić, jeśli miłość już umarła? Byliśmy zapewne niewierni Bogu — powiadają — ale w tej chwili tego nie da się już odwrócić: Co mamy robić teraz? Odpowiedź Kościoła jest tutaj jasna, choć trudna: Jeśli niewierność Bogu spowodowała zło, trzeba ją naprawić wiernością. Nie można do dawnej niewierności dodawać niewierności nowej — w ten sposób człowiek tylko zejdzie na jeszcze dalsze manowce. Otóż jeśli ludzie zdecydują się na drogę wierności Bożym przykazaniom, częstokroć okazuje się, że ich miłość jeszcze nie umarła, ona jest tylko ciężko chora. A jak wiadomo, nie każda choroba kończy się śmiercią, zwłaszcza jeśli chory bardzo pragnie wrócić do zdrowia." O.Salij
Pozdrawiam serdecznie
henryjeweller [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-22, 16:13
Dziekuje za kolejne odpowiedzi.
Przez znaczna wiekszosc tematow, o ktorych piszecie, przebrnalem juz wczesniej w zyciu. Lacznie z przelknieciem tego, o czym pisze Kari - co do wypowiedzi ktorej moze naprostuje, ze chcielibysmy (oboje), by zona naturalnie zwrocila sie ku wierze, a moze niekoniecznie ku kosciolowi jako instytucji, ktora ma swoje wyznaczniki w klasyfikacji bozych owieczek jako te, ktora moga wiecej i te, ktore moga mniej. Pisze to oczywiscie z pozycji tego, ktory nie moze akurat nic, ale wszystko jeszcze przede mna, nikt mi nie zabroni w koncu chodzic do kosciola, czy modlic sie, gdy mam na to ochote - nawet nie bedac oficjalnie wierzacym.
Norbert - nie chce sprzeczac sie z Toba o depresji, ale kiedys mialem tez wyblakly poglad o niej, podczas gdy teraz juz wiem, ze depresja to choroba i nie ma za wiele wspolnego z epizodami depresyjnymi, jakie moze cierpiec wiele ludzi: smutek, niewiara w siebie itp. Ja pisze o depresji tzw. duzej, jesli byles u lekarza, ktory przepisal Ci takie leki, to wiesz, ze trzeba wypelnic ankiete i spelnic ilestam kryteriow - a to jest to, o czym pisze, czyli zaburzenia psychosomatyczne: w wyniku silnego stresu masz zaburzenia snu, jedzenia, tracisz wage itp. Nie chodzi o smetne patrzenie w kat. I problem z tego typu lekami jest taki, ze jako dzialania uboczne masz... problemy bezsennosci oraz utrate apetytu. Kolko sie zamyka.
Do zagluszania lub prostowania swojego umyslu to jestem ja sam - w zaleznosci od tego, co sobie wmowie. I albo bedzie przy tym psychoterapeuta, ktory powie, co mam sobie wmawiac i kontrolowac, czy robie to dobrze, albo nie. Poniewaz moj plan walki o to wszystko - czyli poradzenia sobie z problemem zdrady, jak tez naprawy relacji w zwiazku - jest zbiezny z tym, co czytam z dostepnych w necie materialow, jak tez i co slysze od psychoterapeuty, wiec robie to teraz sam. Oczywiscie chodzi mi o naprawe zwiazku, bo od naprawy zony to jest rzeczywiscie psychoterapeuta, ktorego szukamy i gdzie zgadzamy sie oboje na jej terapie, bo ja na razie niezbyt czuje sie na silach. A kiedys jej pomoglem pozbyc sie chocby leku do ojca, ale to nawiasem mowiac.
Moje narwanie to moze niekoniecznie znaczy bycie cholerykiem (bo jestem akurat domatorem i osoba spokojna), tylko raczej wymyslanie wielu sposobow na osiagniecie celu, aby jak najskuteczniej mozna bylo go osiagnac. Nie poprzestaje na jednym rozwiazaniu, ogolnikowo mowiac.
To, ze jestem grzesznikiem wcale nie oznacza, ze nie moge robic dobrych rzeczy, bo staram sie byc dobrym czlowiekiem. Ale mam tez i swoj krzyz, czyli swiadomosc tego, ze jestem wlasnie tylko czlowiekiem. I bede robil bledy i ich potem zalowal, ucze sie tylko je omijac, bym nie musial nic zalowac. I ze "zona" dostala po pupie tez mnie boli, nie mam wcale zamiaru uciekac nawet od zadnej kary za to w piekle, czy w czysccu, czy gdzie tam pozniej trafie.
I wybaczcie, ale zostawianie zony samej sobie - niech sobie sama radzi i dochodzi, w moim wypadku uwazam za co najmniej niewlasciwe, wynika to z mojej oceny sytuacji, jak tez kompletnym braku zaufania - po zdradzie to normalne. Zobaczymy, moze zona akurat da sie namowic na rejestracje tutaj i rozmowe. Pewnie, ze chcialbym, zeby korzystala z pomocy w takim stopniu, w jakim ja to widze, ze moglaby, czy jak ja korzystam. Poki jej nie zmuszam, tylko chce pomagac - bo to jest chec pomocy, a nie pomoc, jeszcze nikogo nie znalazlem do takiej rozmowy - co do ktorej ona sama wyszla z propozycja - to wszystko jest OK, jak mi sie wydaje.
Do przebaczenia daze, ale jeszcze tego nie zrobilem. Nie wiem, kiedy ta chwila nadejdzie. Wydaje mi sie, ze bardziej pomagam, niz przeszkadzam w budowaniu wszystkiego na nowo. I wiem, ze to przebaczenie bedzie pierwszym krokiem, ktory pokonam w tym kierunku, to taki chyba warunek konieczny. DLatego daze jak najmocniej do wszystkiego, co mi w tym pomoze, a jesli zona zrozumie sama siebie, to chyba bylaby najwieksza pomoc, jaka moglbym od niej dostac.
Malwina75: po co ? Bo na tamtym forum uzyskalem pomoc, ktorej tak potrzebowalem w tym ciezkim dla mnie okresie czasu. To tam mialem wsparcie i rady, a takze informacje o calym procesie, o wybaczaniu, o relacjach. I tak, jak stamtad otrzymalem pomoc, tak chce ja zwrocic. W postaci, jakiej umiem - beda rozmowy z kobietami, to ja je zanalizuje i wyciagne jakies wnioski. Wnioskiem moze byc nawet kompletny brak podobienstw. Niewazne, wazne jest to, ze to bedzie informacja, ktora kazdy potrzebujacy bedzie mogl sobie wykorzystac. Za otrzymana pomoc chce takze komus pomoc, bezinteresownie. I nawet jesli moje rady na tym etapie maja zerowa wartosc, to przynajmniej niech bedzie to analiza rozmow.
Ife [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-22, 17:06
Ojjj manipulacją mi to pachnie kolego i to dużą. Mi się wydaje że to Ty chcesz poznać motywy i mechanizmy które działały w twojej żonie a ni8e ona sama.Jeżeli twoja żona już Cię nie zdradza i żałuje to napewno chciałaby o tym zapomieć ,nie myśleć a Ty tym swoim dążeniem rozdrapujesz tylko i przywracasz wspomienia,.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.